rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , ,

Bardzo mocne i piękne opowiadania napisane wprost wspaniałym językiem.

Bardzo mocne i piękne opowiadania napisane wprost wspaniałym językiem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nie mogę uwierzyć, że to co przeczytałam to książka reporterska. Że tak piękną prozą opisać można pracę w pogotowiu ratunkowym. Zaryzykuję stwierdzenie, że to jeden z najpiękniej napisanych polskich reportaży ostatnich lat.

Nie mogę uwierzyć, że to co przeczytałam to książka reporterska. Że tak piękną prozą opisać można pracę w pogotowiu ratunkowym. Zaryzykuję stwierdzenie, że to jeden z najpiękniej napisanych polskich reportaży ostatnich lat.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Tego w szkołach nie uczą...

Kapitalny reportaż, prawdziwa skarbnica wiedzy.

Tego w szkołach nie uczą...

Kapitalny reportaż, prawdziwa skarbnica wiedzy.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Przekrój historii z marginesu społeczeństwa.
Przekrój, bo od lewa do prawa.
Marginesu, bo tak, dosłownie, większość bohaterów jest przez społeczeństwo traktowana.

Niewiarygodne, czasem szokujące i odrażające, czasem wzbudzające podziw lub niedowierzanie, historie napisane przez życie.

Autorka ma niesamowity "dryg" do wyłapywania podobnych historii. Przeczytajcie!

Przekrój historii z marginesu społeczeństwa.
Przekrój, bo od lewa do prawa.
Marginesu, bo tak, dosłownie, większość bohaterów jest przez społeczeństwo traktowana.

Niewiarygodne, czasem szokujące i odrażające, czasem wzbudzające podziw lub niedowierzanie, historie napisane przez życie.

Autorka ma niesamowity "dryg" do wyłapywania podobnych historii. Przeczytajcie!

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Bardzo dobra reporterska robota!

Opowieści o inwigilacjach i prowokacjach SB przyprawiają o gęsią skórkę,czyta się jak najlepszą fikcję, a to przecież było prawdziwe życie. Szara, polska rzeczywistość lat 50 i 60-tych, a jednak pełna kolorowych ptaków i ognistych romansów, co autor zobrazował z precyzją zegarmistrza.

A czy udało się znaleźć Foucalt? Jak przeczytacie, to się dowiecie. :)

Polecam!

Bardzo dobra reporterska robota!

Opowieści o inwigilacjach i prowokacjach SB przyprawiają o gęsią skórkę,czyta się jak najlepszą fikcję, a to przecież było prawdziwe życie. Szara, polska rzeczywistość lat 50 i 60-tych, a jednak pełna kolorowych ptaków i ognistych romansów, co autor zobrazował z precyzją zegarmistrza.

A czy udało się znaleźć Foucalt? Jak przeczytacie, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Wstrząsająca.

Kawał reporterskiej roboty.

Wstrząsająca.

Kawał reporterskiej roboty.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po doskonałym Zaklinaczu ciężko będzie autorowi poczynić coś równie mocnego, jednak mamy tu równie dobry poziom. Po raz kolejny miałam gęsią skórkę, a ten fakt powinien być sam w sobie najlepszą recenzją!

Must read!

Po doskonałym Zaklinaczu ciężko będzie autorowi poczynić coś równie mocnego, jednak mamy tu równie dobry poziom. Po raz kolejny miałam gęsią skórkę, a ten fakt powinien być sam w sobie najlepszą recenzją!

Must read!

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Kawał dobrej reporterskiej roboty.

Pan Springer "Historią znikania" sprawił, że zapragnęłam zobaczyć Miedziankę na własne oczy. I na pewno zobaczę.

Kawał dobrej reporterskiej roboty.

Pan Springer "Historią znikania" sprawił, że zapragnęłam zobaczyć Miedziankę na własne oczy. I na pewno zobaczę.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wstrząsająca.

Rzetelna reporterska robota.

Wstrząsająca.

Rzetelna reporterska robota.

Pokaż mimo to

Okładka książki Najdłuższa noc Marek Bukowski, Maciej Dancewicz
Ocena 6,4
Najdłuższa noc Marek Bukowski, Mac...

Na półkach: , , , ,

"Trzeba węszyć, panie komisarzu, aby znaleźć jakiś trop. Policjant jest jak myśliwski pies. A coś mi się zdaje, że pana ludzie są jak wiejskie burki uwiązane przy budach na łańcuchu."*

[Nawiązanie do serialu i streszczenie pominę, wszyscy już to znają :) ]

Autorski duet Bukowski-Dancewicz akcję swojej powieści osadził w Krakowie na początku XX wieku, czyli w okresie wspomnianej belle époque. Jak wiadomo, w tym czasie Kraków znajdował się w obrębie Galicji, pod zaborem austro-węgierskim i pod panowaniem monarchii Habsburgów.

Krakowem wstrząsa seria makabrycznych morderstw. W okrutny sposób giną kobiety, ich głowy pozbawione są oczu, ciała skrócone o głowę albo doszczętnie zwęglone. Jedną z ofiar okazuje się być Cecylia Korycka, matka Jana.

Pogrążony w żałobie Edigey poprzysięga sobie znalezienie człowieka, który odebrał mu matkę. Śledztwo prowadzi wspólnie z przyjacielem z dzieciństwa, doktorem medycyny sądowej, Henrykiem Skarżyńskim oraz jego emancypującą siostrą Weroniką. Rodzeństwo pracuje w pierwszym w całej Galicji laboratorium kryminalistycznym. Nie sposób nie wspomnieć o postaci komisarza Rudolfa Jelinka, który swoimi staroświeckimi metodami kryminalistycznymi bardziej szkodzi śledztwu, niż pomaga.

Czy zespół śledczych znajdzie klucz, który otworzy im drzwi do odnalezienia sprawcy? Czy modus operandi mordercy wskaże im do niego drogę, zanim zginą kolejne kobiety?

Marek Bukowski i Maciej Dancewicz w "Najdłuższej nocy" oddali realia epoki z iście zegarmistrzowską skrupulatnością. Autorzy pokazują nam Kraków w okresie rozkwitu cywilizacyjnego i postępu obyczajowego. Przełom XIX i XX wieku, to pierwsze latarnie gazowe, automobile, kolej żelazna, bicykle i telefony. Pierwsze sztuki teatralne i kabarety. To także pierwsze kobiety na uniwersytetach, co w Krakowie niejednego jeszcze dziwi i napawa odrazą. Dziwią i szokują także kobiety na bicyklach! W ówczesnym Krakowie postęp zderza się zaściankowością, biedą i mrokiem szemranych dzielnic.

Sposób podania zagadki kryminalnej, czyli meritum powieści, początkowo nie wbija w fotel. Akcja rozkręca się leniwie, śledztwo prowadzone jest nieudolnie, a rozwiązanie historii wydaje się być oczywiste. A jednak takie nie jest! W mrocznym, spowitym mgłą mieście czai się seryjny morderca, mądrzejszy i sprytniejszy od miejscowych policjantów. Swoimi zbrodniami zdaje się chcieć przekazać coś światu. Motywy zabójcy napędzają intrygę książki, prowadząc do spektakularnego zakończenia. Takiego finału nie powstydziłby się sam Dan Brown!

"Najdłuższa noc" to bardzo klimatyczny i nieco mroczny kryminał retro z wątkiem awanturniczym i podróżniczym. Nie zabrakło też wątku miłosnego, ale takiego spod fatalnej gwiazdy. Zlepek gatunków sprawia, że historia staje się nieszablonowa i jakby bardziej wiarygodna. Siłą powieści jest dbałość o szczegóły. Na własnej skórze czujemy spowijającą Kraków mgłę, zapach tanich papierosów palonych przez prostytutki, smród żebraków i rynsztoków, a także aromat francuskich perfum dam przechadzających się na Plantach.
Czujemy też strach, który spadł na miasto... Na uwagę zasługuje też język powieści: mimo tematu taktowny, nieprzekombinownany i bardzo miły w odbiorze. Panowie Bukowski i Dancewicz sprawili, że mam ochotę na ciąg dalszy historii!

"Trzeba węszyć, panie komisarzu, aby znaleźć jakiś trop. Policjant jest jak myśliwski pies. A coś mi się zdaje, że pana ludzie są jak wiejskie burki uwiązane przy budach na łańcuchu."*

[Nawiązanie do serialu i streszczenie pominę, wszyscy już to znają :) ]

Autorski duet Bukowski-Dancewicz akcję swojej powieści osadził w Krakowie na początku XX wieku, czyli w okresie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Rozpraw się ze swoją Wewnętrzną Jędzą Amy Ahlers, Christine Arylo
Ocena 5,9
Rozpraw się ze... Amy Ahlers, Christi...

Na półkach: , , , ,

"Choć być może wcale nie znajdujesz dowodów na to, że torturujesz siebie wewnętrznie, to nie oznacza, że nie jesteś w środku poobijana i pokryta bliznami."

Nie będę udawać, że jestem czytelniczką-weteranką literatury "poradnikowej". Powiem szczerze: w ogóle nie czytam takich książek. Jednak do tej lektury przyciągnęła mnie jakaś moc, pomyślałam, że dla "Rozpraw się ze swoją wewnętrzną jędzą" powinnam zrobić wyjątek. Coś szepnęło mi do ucha, że może dzięki treści zawartej w tej książce wreszcie uda mi się rozprawić ze swoim wewnętrznym Ptaszyskiem... Może to już najwyższy czas?

Podobno w każdym człowieku mieszka jego mała, gorsza wersja samego siebie. Wewnętrzne alter ego. Jedni zdają sobie sprawę z jego istnienia, inni nie. Moje wewnętrzne korytarze zamieszkuje małe, czarne, zmoknięte Ptaszysko. Ptaszysko jest nieszczęśliwe. Nieszczęśliwe i mokre, bo spływają do niego moje wszystkie najczarniejsze myśli. Aby uchronić mnie przed kolejnymi rozczarowaniami, Ptaszysko, podszeptuje mi różne rady:
Nie zabieraj się za to, bo i tak nie podołasz! Nie dasz rady! Nie wystarczy ci zapału! Masz zdecydowanie zbyt mało umiejętności! Jesteś do tego zbyt głupia! I tak się nie uda! Nie zdążysz! Nie myśl o tym! Zajmij się czymś pożytecznym!

Brzmi znajomo?

Christine Arylo i Amy Ahlers w swojej książce "Rozpraw się ze swoją wewnętrzną jędzą" moje wewnętrzne Ptaszysko nazywają WJ. Wewnętrzna Jędza. Autorki przekonują, że taki mały złośliwy demon jest częścią każdego z nas. I każdemu z nas wyrządza krzywdę. Z miłości. Po to, by nas chronić przed tym, co sprawiło, że go stworzyliśmy. Tak. Arylo i Ahers zgodnie twierdzą, że każda z nas jest kreatorką swojej Wewnętrznej Jędzy.

Autorki przedstawiają opisy trzynastu archetypów WJ, obnażają ich broń,toksyczne nawyki, w które każdy z typów WJ nas wpędza. Dzięki wskazówkom Arylo i Ahers udało mi się zdemaskować swoją wewnętrzną złośnicę. I wiecie co? Nie mogłam uwierzyć w to, co odkryłam. Wyrok brzmi: ZAJĘCIOHOLICZKA. Ja?! Przecież wydawało mi się, że nigdy nie robię nic konstruktywnego, ciągle jestem do tyłu z obowiązkami i na nic nigdy nie mam czasu... Tymczasem okazuje się, że to moja WJ odmawia mi prawa do odpoczynku, dopóki nie odhaczę wszystkich pozycji na liście, sprawia, że myśli w mojej głowie przesuwają się jak pasek informacyjny w TV, stwarza poczucie, że wszystko trzeba zrobić teraz, zaraz i koniecznie muszę to zrobić ja! W nocy Zajęcioholiczka recytuje mi z pamięci wszystko to, czego jeszcze nie zrobiłam i o czym koniecznie muszę pamiętać jutro, co nakręca niekończącą się spiralę stresu i adrenaliny ...

Lektura "Rozpraw się ze swoją wewnętrzną jędzą" była swojego rodzaju khatarsis. Podróżą w głąb siebie. Autoterapią. Odkryłam, że zwyczajne, codzienne zachowania okazują się być toksycznymi nawykami mającymi na mnie bardzo destrukcyjny wpływ. Odkryłam, że "zawalanie" się pracą i przyjmowanie na siebie zbyt wielu obowiązków to tylko zasłona dymna, za pomocą której moja WJ odwraca uwagę od spraw ważnych. Takich, którymi naprawdę powinnam się zająć, by odnaleźć drogę do szczęścia przez duże S. Po nitce do kłębka Autorki zaprowadziły mnie do drzwi z napisem SAMOŚWIADOMOŚĆ. To nie była łatwa droga....

Ta książka otworzyła mi oczy na rzeczy, do których popycha mnie moja WJ. Pokazała, jak przestać autosabotować własne życie, skończyć z chodzeniem ze sobą na kompromisy w kwestii marzeń i uzyskać równowagę emocjonalną.
I najważniejsze: w tej książce odnajdujemy klucz do oswojenia Wewnętrznej Jędzy, przeciągnięcia jej na swoją stronę, a następnie przekucia jej podszeptów w wewnętrzną mądrość,co w rezultacie doprowadzi nas do odzyskania kontroli nad własnym życiem! Nikt nie mówi, że będzie łatwo, ale nikt nie zrobi tego za nas.

Kobieto! Jeśli moje słowa poruszyły choć jedną strunę Twojej duszy, to znak, że Wewnętrzna Jędza przejęła kontrolę także nad Twoim życiem. Wyjdź naprzeciw swoim demonom, stawianie im czoła jest przyjemniejsze, niż może Ci się wydawać! :)

"Choć być może wcale nie znajdujesz dowodów na to, że torturujesz siebie wewnętrznie, to nie oznacza, że nie jesteś w środku poobijana i pokryta bliznami."

Nie będę udawać, że jestem czytelniczką-weteranką literatury "poradnikowej". Powiem szczerze: w ogóle nie czytam takich książek. Jednak do tej lektury przyciągnęła mnie jakaś moc, pomyślałam, że dla "Rozpraw się ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Właśnie zyskałam nowego ulubionego autora!

Właśnie zyskałam nowego ulubionego autora!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Myślałam, że będzie ciężko wczuć się w klimat australijskiej suszy stulecia, gdy za oknem trzaska -15 stopni Celsjusza ... a jednak Jane Harper udało się ten klimat zbudować! Autorka sprawiła, że miałam ochotę przykręcić kaloryfer i wskoczyć pod zimny prysznic. Wszechobecny skwar to nie jedyny czynnik od którego podczas lektury "Suszy" wzrośnie Wam temperatura ciała ;)

W Australii panuje susza stulecia, padają uprawy, zdychają zwierzęta, wysycha rzeka, ludzie tracą swoje dobytki. Targają się na swoje życie i życie swoich rodzin.

Agent federalny Aron Falk po 20 latach wraca do Kiewarry, rodzinnego miasteczka na pogrzeb przyjaciela z dzieciństwa, który zrozpaczony zabił swoją żonę i synka, po czym popełnił samobójstwo. Nie wszyscy jednak są skłonni uwierzyć w taką wersję wypadków. Czy sam Falk w nią wierzy? Czy wierzą w nią rodzice Luka? Ta wersja zdarzeń na pewno przemawia do małomiasteczkowej społeczności Kiewarry, którzy osoby Luka i Arona wiążą z niewyjaśnioną śmiercią ich przyjaciółki z dzieciństwa. Z tego powodu przed dwudziestoma laty Falk z ojcem zostali wygnani z miasteczka, a Luk do końca życia musiał dowodzić swojej niewinności.

Małomiasteczkowe społeczeństwo nigdy nie zapomina dawnych krzywd i już na pierwszym kroku daje odczuć swoją niechęć przyjezdnemu policjantowi.

Co łączy te dwie sprawy? Czy w hermetycznym środowisku i ekstremalnych pogodowych warunkach komukolwiek uda się dojść prawdy?

"Susza" Jane Harper od pierwszych stron zalewa nas piekącym słońcem. Autorka w bardzo sugestywny i realistyczny sposób przedstawia trudne życie australijskiego miasteczka, gdzie ludzie próbują utrzymać się z roli, którą rujnuje im susza. Uprawy umierają, miasteczko umiera, umierają ludzie i umiera nadzieja. Jedyne, co zdaje się przetrwać na wieki to pamięć o doznanych krzywdach.

Historia w głównej mierze opiera się na przeszłości. Niewyjaśniona śmierć sprzed lat kładzie się cieniem na sąsiedzkich relacjach i na atmosferze panującej w Kiewarze. Gorycz i żal zdają się unosić w powietrzu przemieszane z upałem. Czara goryczy zdaje się być bliska przepełnienia, kiedy przeszłość spotka się z teraźniejszością i główny bohater, Aron Falk musi się z tym zmierzyć. Nie "musi", bo tak trzeba. Musi, bo nie pozostawiono mu wyboru. Jego podróż do Kiewarry staje się podróżą w czasie, której wcale nie chce odbywać. Harper z kunsztem rzemieślnika odmalowuje nastroje panujące w miasteczku, portrety bohaterów powieści i jej miejsca. Słowa to niewątpliwy atut autorki.

Poza kapitalnymi opisami ludzi, nastrojów i miejsc na uwagę zasługuje również sama zagadka. "Susza" jest pełna tajemnic i napięcia, wręcz buzuje od emocji i akcji. Każdy bohater wnosi od siebie coś, co zamiast przybliżać nad do rozwiązania zagadki, znacznie nas od niej oddala. Za każdym rozdziałem powieści czai się kolejny zwrot akcji, kolejny trop okazuje się fałszywy, kolejna poszlaka bez znaczenia. I tak w kółko, aż do zaskakującego finału! Mnie udało się autorce wywieść w pole i czerpałam z tego prawdziwą przyjemność! Musicie to przeczytać!

Myślałam, że będzie ciężko wczuć się w klimat australijskiej suszy stulecia, gdy za oknem trzaska -15 stopni Celsjusza ... a jednak Jane Harper udało się ten klimat zbudować! Autorka sprawiła, że miałam ochotę przykręcić kaloryfer i wskoczyć pod zimny prysznic. Wszechobecny skwar to nie jedyny czynnik od którego podczas lektury "Suszy" wzrośnie Wam temperatura ciała ;)

W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo lubię poznawać nowych polskich autorów. Radość jest tym większa, jeśli ci nowo poznani autorzy są dobrymi pisarzami. A Agnieszka Pruska zdecydowanie do takich należy!

"Literat" to debiut literacki pisarki, wydany w 2013 roku przez gdańskie Wydawnictwo Oficynka. Historia dzieje się w Gdańsku. Do lokalnego komisariatu policji wpływa nietypowe zgłoszenie: "Dzień dobry, znalazłem mumię." I nie chodzi tu o starożytne znalezisko. Mumia okazuje się współczesnymi zwłokami młodej kobiety. Kto i dlaczego zabił, zmumifikował i podrzucił w środku miasta? Sprawę próbuje rozwikłać zespół gdańskich śledczych pod komendą komisarza Barnaby Uszkiera. Po zbadania wszystkich śladów, tropów, wskazówek, materiałów biologicznych, dowodów i poszlak, śledztwo staje w martwym punkcie. Czy może być gorzej? Może. W Gdańsku zostaje odkryte kolejne ciało...

Powieść Agnieszki Pruskiej jest przede wszystkim bardzo przyjemna w odbiorze. Pruska ma lekki styl i nie sili się na wydumany język, co dodaje historii autentyczności. Uwagę na ten styl zwracają przede wszystkim dialogi. W książkach często zauważam dość sztuczne dialogi, nie mogę się wtedy oprzeć myślom typu: "Ludzie, kto tak mówi? Przecież normalny człowiek się tak nie wysławia!" Agnieszka Pruska nie ma z tym brakiem naturalności najmniejszych problemów. I za to kolejny plus!

Następną charakterystyczną cechą Autorki jest zamiłowanie do dziwnych imion i nazwisk, od których to aż roi się w "Literacie". Poza głównym bohaterem Barnabą Uszkierem mamy policjantów o nazwiskach Faja i Jadlina, a także Prokosza, Gołębia, Więdzik i wiele innych. Czy to jest minus? Nie, zdecydowanie nie, raczej niegroźna ekstrawagancja, o której jednak nie sposób nie wspomnieć.

Jednak minus w tej książce się znajdzie. Według mnie jest nim zakończenie. Kilka ostatnich rozdziałów "Literata" przetrzymało mnie do 3:00 w nocy, nie mogłam zmusić się do zamknięcia książki, w coraz większym napięciu czekając na rozwiązanie śledztwa, a tu ... Szok. Gdzie fajerwerki? Gdzie rwanie włosów z głowy? Ano nie ma. Cała powieść bardzo fajnie trzymała mnie w napięciu, a na finał jakby Autorce zabrakło i pomysłu, i chęci. Szkoda. Wielka szkoda. Pocieszam się, że ta książka jest dziełem początkującego pisarza, więc Autorce wybaczam i daję jej dług zaufania! :)

Piszę te słowa ponad miesiąc po przeczytaniu "Literata" i stwierdzam, że tęsknię za komisarzem Uszkierem. Mimo wrażenia, że Autorka większość akcji powieści osadziła w ścianach obdrapanego komisariatu, a poszukiwanie mordercy toczy się głównie podczas odpraw, zebrań, rozmów z ekspertami i świadkami, nie miałam poczucia, że w książce nic się nie dzieje. Dowodzi to tego, że pisarka jest świetnym rzemieślnikiem. Kapitalnymi dialogami z powodzeniem zastąpiła hollywoodzkie sceny pościgów samochodowych, strzelaniny i dzikiego rozlewu krwi. Tego w tej książce nie znajdziecie. Można napisać trzymający w napięciu kryminał bez takich tricków? Można! Bo tajną bronią Uszkiera i jego współpracowników nie jest broń palna ani szybkie samochody, ich bronią są ostre jak brzytwa umysły idealnego śledczego! Mistrzostwo! :)

Podsumowując, "Literat" jest dobrym, oryginalnym kryminałem, zapowiadającym kolejne dwie części serii: "Hobbystę" (2015) i "Żeglarza" 2016). Sięgnę po nie na pewno, bo jestem przekonana, że Agnieszka Pruska jeszcze powali mnie na kolana! Wszelkie znaki na ziemi i niebie na to wskazują ;) Wam też polecam to sprawdzić!

Bardzo lubię poznawać nowych polskich autorów. Radość jest tym większa, jeśli ci nowo poznani autorzy są dobrymi pisarzami. A Agnieszka Pruska zdecydowanie do takich należy!

"Literat" to debiut literacki pisarki, wydany w 2013 roku przez gdańskie Wydawnictwo Oficynka. Historia dzieje się w Gdańsku. Do lokalnego komisariatu policji wpływa nietypowe zgłoszenie: "Dzień...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Śmierć obdzierała ze wszystkiego, a zaczynała od godności."

Kapitalny debiut! Mocny kryminał. Nieoklepany, nieprzegadany. Dobrze napisany. Autor potrafi zaskoczyć.
Polecam!

Tyle na gorąco, z resztą muszę się przespać ;)

"Śmierć obdzierała ze wszystkiego, a zaczynała od godności."

Kapitalny debiut! Mocny kryminał. Nieoklepany, nieprzegadany. Dobrze napisany. Autor potrafi zaskoczyć.
Polecam!

Tyle na gorąco, z resztą muszę się przespać ;)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Kolejność" Huberta Hendera to powieść przede wszystkim mroczna. W tej historii pełno jest mroku dolnośląskich sztolni, ciemności zapuszczonych kamienic i ciemnych miejskich zaułków. Ale najczarniejszy z czarnych jest mrok ukryty w umyśle mordercy.

W Kowarach, niewielkiej, zapomnianej prze Boga i ludzi dolnośląskiej miejscowości, popełniono zbrodnię. W nieczynnej kopalni bestialsko zamordowano człowieka. Ofiara to samotny, nikomu nie wadzący mężczyzna w średnim wieku. Wkrótce w tym samym mieście policjanci odnajdują kolejne ofiary morderstw, a wszystkie sprawy wydają się nie mieć ze sobą żadnego związku. Co w takim razie sprawiło, że zabójstwami zainteresowali się policjanci z Jeleniej Góry? Otóż... ktoś numeruje ciała ofiar...

Komisarz Iwanowicz i podkomisarz Gawłowski ruszają w pościg za mordercą. Podczas poszukiwania winnego makabrycznych zbrodni muszą się zmierzyć z demonami przeszłości skrzętnie ukrytymi w Kowarach, wywołując przy tym na na światło dzienne swoje osobiste demony. Czy wśród szarych, podobnych do siebie, zapijaczonych kowarskich twarzy kryje się morderca? Czy w tej mieścinie, gdzie nie ma pracy ani nadziei jest ktoś, kto chowa urazę tak silną, by zabić?

"Stał chwilę w jednym miejscu i wsłuchiwał się w rytm miasta, jego wszystkie dźwięki, co powodowało, że wczuwał się w nie. Dzięki temu i dzięki melodii, jaką tworzyli wszyscy mieszkańcy, odnosił wrażenie, że lepiej je rozumie. Każdy nanosił na tę partyturę swoje odgłosy."

Kiedy zasiadałam do lektury "Kolejności" o jej autorze nie wiedziałam wiele. Po przeczytaniu książki wiedziałam jedno - facet ma talent! Na pewno i z wielką przyjemnością przeczytam kolejną część przygód jeleniogórskich policjantów (na okładce piszą, że drugi tom w przygotowaniu), bo Hubert Hender napisał świetną historię!

Od "Kolejności" nie sposób się oderwać! Rozdziały książki zbudowane są tak, że czytelnik "zmuszony" jest do przeczytania kolejnego ... i kolejnego ... i kolejnego! Pan Hender jest mistrzem budowania napięcia. Historia jest przemyślana i dopracowana, postaci główne i drugoplanowe bardzo dobrze napisane, a zwroty akcji przyśpieszają akcję serca! Co ważne, Autor ma dobry warsztat, książkę, mimo mroku wypływającego z każdej strony, czyta się lekko i z prawdziwą przyjemnością. Wisienką na torcie jest zakończenie, które zaskoczy nawet najbardziej wymagającego czytelnika!

"Kolejność" to mocna, podszyta mrokiem powieść o zakamarkach ludzkiego umysłu. Chcesz wiedzieć, co się tam czai? Przeczytaj koniecznie! :)

"Kolejność" Huberta Hendera to powieść przede wszystkim mroczna. W tej historii pełno jest mroku dolnośląskich sztolni, ciemności zapuszczonych kamienic i ciemnych miejskich zaułków. Ale najczarniejszy z czarnych jest mrok ukryty w umyśle mordercy.

W Kowarach, niewielkiej, zapomnianej prze Boga i ludzi dolnośląskiej miejscowości, popełniono zbrodnię. W nieczynnej kopalni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Żywopłot" to historia zakazanej miłości, związku dwojga młodych ludzi, stojących po przeciwnych stronach barykady. To opowieść o namiętności, która na przekór wojnie i kulturowym barierom połączyła Liat i Hilmiego - Żydówkę i Palestyńczyka, którzy poznali się w Nowym Jorku. Czy ich romantyczny American Dream ma rację bytu??

"Żywopłot" Dorit Rabinyan to najgłośniejsza, uznana za najlepszą książkę 2014 roku izraelska powieść ostatnich lat. Historia zakazanej miłości Żydówki i Araba stała się przyczyną społeczno-politycznego skandalu i została usunięta z listy lektur. Echa skandalu obiegły cały świat. Liczne protesty i wzburzenie elit intelektualnych Izraela wywołała decyzja uzasadniana jako sprzeciw wobec promowania wśród młodzieży „mieszanych” arabsko-żydowskich związków. W obliczu protestów ministerstwo wycofało się ze swojej decyzji.

Uhonorowany Nagrodą Bernsteina bestseller Dorit Rabinyan ukaże się nakładem Smaku Słowa 17 sierpnia i zbiegnie się z wizytą autorki w Polsce.

"W takich chwilach wydaje się, że miasto, tak piękne i jaśniejące jak na filmach, rozpościera się i pada nam do nóg. Kiedy tu razem idziemy, niesieni falami ulicznego tłumu, zdaje się, że ten wielki Nowy Jork też jest zakochany, upojony jak my. I zapala na naszą cześć wszystkie migoczące światła. Roztacza cały swój czar, żeby nam się przypodobać. A wtedy wszystkie budynki stają się jeszcze wyższe, a drzewa jeszcze bardziej jaśnieją i zielenieją. Nocne niebo ma głębszą i intensywniejszą niebieską barwę i lśni jak lustro. Pociągi pędzą jeszcze szybciej, terkoczą jeszcze głośniej. I jakaś iskra wielkiego świętowania płonie nagle na ulicach, jak gdyby do zgiełkliwej melodii miasta dołączył jakiś gwałtowny dźwięk..." *

Jesień w Nowym Jorku 2002 roku. Liat, żydowska tłumaczka przebywająca w USA na stypendium przypadkowo poznaje młodego artystę Hilmiego. Hilmi jest Arabem. Pakistańczykiem. Dla wszystkich jest jednym z setek tysięcy emigrantów z Bliskiego Wschodu. Dla Liat powinien być naturalnym wrogiem, wszak konflikt na linii Izrael - Palestyna na dobre wyrył się w tożsamości obydwu narodów. Jednak w Nowym Jorku Żydówka i Arab wypijają razem kawę, idą na długi spacer, lądują w łóżku i zapadają sobie nawzajem w serca. Zjadają zakazany owoc. Niespodziewane spotkanie na przekór wojnie, kulturowym barierom oraz im samym przeradza się w wielką tajemną namiętność.

"Nie opowiadam nikomu, jak te nasze piękne noce są niczym niekończące się jabłko, jak owoc, którego miąższ odrasta wraz z obieraniem ze skórki. Nie opowiadam o tej naszej beztroskiej rozkoszy, upajającej z każdym kęsem, wzajemnej i zarazem samolubnej, głodzącej nas, sycącej i znów głodzącej. I jak w chwilach, gdy objęci pod kołdrą, otuleni sobą i ściśnięci jak dwa żółtka w jednym jajku, trwamy w skorupce nas samych. A nasze ciała, w ciemności zuchwałe i nasycone miłością, zwarte są jedno przy drugim, jak samiec i samica węża w swojej kryjówce, jak dwie splątane ośmiornice." *

Ten romans w ich ojczyznach nie mógłby się wydarzyć, jest możliwy jedynie na ziemi niczyjej, na terytorium pozbawionym wojennych barw. Ta świadomość sprawia, że Liat nadaje ich miłości datę ważności - 20 maja 2003 roku będzie dniem, w którym przestanie go kochać i wróci do dawnego życia w Tel Awiwie, w miejscu, w którym Palestyńczycy są wrogami narodu...

"Żywopłot" to pięknie, momentami wręcz poetycko napisana opowieść o wielkim uczuciu skazanym na klęskę przez uwarunkowania kulturowe. To także gorzki obraz ogromnej władzy, jaką sprawują nad zwykłymi ludźmi wojna, uprzedzenia kulturowe, rasowe i religijne. "Żywopłot" to również, a może przede wszystkim, przesłanie: czy naprawdę w XXI wieku stereotypy, religia i politycy mają prawo do stanowienia o tym, jak ma wyglądać nasze życie? I czy trzeba jechać aż na Bliski Wchód, by odpowiedzieć sobie na to pytanie?

"Żywopłot" to historia zakazanej miłości, związku dwojga młodych ludzi, stojących po przeciwnych stronach barykady. To opowieść o namiętności, która na przekór wojnie i kulturowym barierom połączyła Liat i Hilmiego - Żydówkę i Palestyńczyka, którzy poznali się w Nowym Jorku. Czy ich romantyczny American Dream ma rację bytu??

"Żywopłot" Dorit Rabinyan to najgłośniejsza,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"Morderstwo i cała reszta" to bardzo mocny debiut! Marta Reich nie daje czytelnikowi ani chwili wytchnienia. Zapamiętajcie to nazwisko, bo niedługo zobaczycie je w jednym szeregu z Bondą, Puzyńską i Grzegorzewską!

Pola Białohorska to dziennikarka o umyśle ostrym jak żyleta. Kobieta z klasą. Jest inteligentna, energiczna i bezkompromisowa. Uparta i czasem nierozsądna. Te wszystkie cechy w połączeniu ze znanym nazwiskiem sprawiają, że nie ma dla niej drzwi, do których nie znalazłaby klucza. Po prostu gdzie diabeł nie może, tam ... Polę pośle!

Nasza bohaterka zostaje wplątana w salonową intrygę. Na scenie polskiego hollywood dochodzi do morderstwa jednej z najbogatszych kobiet w Polsce bizneswoman, z którą dzień wcześniej Pola przeprowadziła wywiad. Dziennikarka wbrew woli swojego szefa oraz na przekór radom swoich przyjaciół, postanawia poprowadzić własne śledztwo.
W rezultacie oznacza to dla niej igranie z mordercą.
Kto i dlaczego zabił Elżbietę Wojnowicz?
I kto robi wszystko, by Pola nie doszła prawdy?

"Morderstwo i cała reszta" to wielowarstwowa intryga z warszawskimi salonami w tle. Fabuła tej ponad 800 stronicowej powieści skrojona jest u najlepszego krawca nazwiskiem Reich. Książka jest wciągającą opowieścią o zbrodni, historią o tym, co w stanie jest zrobić człowiek, by dopiąć swego. To także "wspaniały" świat tytułowej całej reszty, czyli życia warszawskiej elity biznesu i sztuki oraz nierozerwalnie z nią związanej branży medialnej.

Mimo ponad 800 stron historia ani na moment nie zwalnia tempa! Majstersztyk, od którego nie sposób się oderwać! Z niecierpliwością czekam na kolejną część przygód Poli Białohorskiej, połknę ją w całości, choćby miała mieć i tysiąc stron! ;)

"Morderstwo i cała reszta" to bardzo mocny debiut! Marta Reich nie daje czytelnikowi ani chwili wytchnienia. Zapamiętajcie to nazwisko, bo niedługo zobaczycie je w jednym szeregu z Bondą, Puzyńską i Grzegorzewską!

Pola Białohorska to dziennikarka o umyśle ostrym jak żyleta. Kobieta z klasą. Jest inteligentna, energiczna i bezkompromisowa. Uparta i czasem nierozsądna. Te...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsze wrażenie, jakie wywarła na mnie postać głównego bohatera nie należało do najprzyjemniejszych. Rowicki to szorstki i zblazowany typ. Jak na faceta o ciętym języku zadziwiająco często się w niego gryzie. Zwroty "już miałem skomentować", "skomentowałem w myślach" czy "lecz tym razem nie skomentowałem" pojawiały się w książce niesłychanie często.
Ponadto nasz policjant ciągle się zgrywa i nawet o sprawach bardzo poważnych mówi jak cudak, młodzieniaszek z dzielnicy, a na swoich kolegów z komendy patrzy z nieskrywaną wyższością. Mimo świadomości, że te cechy policjanta są celowym zamysłem Autora, przez kilka pierwszych stron myślałam, że mimo chęci nie uda mi się wskrzesić pozytywnych uczuć do "Zginę bez ciebie". Chwilę o tym myślałam i doszłam do wniosku, że charakter Rowickiego nie jest znowu taki naciągany, bo osobiście znam kolegę, który zachowuje się w identyczny sposób - jakby jego życie było skeczem w kabarecie, wszystko musi być w nim zabawne i opowiedziane barwnym, wodzirejskim językiem. Przyzwyczaiłam się do stylu bycia kolegi i tak samo stało się w przypadku Rowickiego.

Ostatecznie do książki przekonał mnie ten fragment:
"Posterunkowy Tadeusz Nowak stał przy otwartej na oścież furtce i rzygał wprost na niedawno skoszony, świetnie utrzymany trawnik. Miał taki feler, że mimo kilku lat służby nie potrafił zaimpregnować się na koszmary, z którymi przychodziło mu się stykać." Książka obroniła się sama dzięki niesztampowemu stylowi autora.
Z każdą kolejną stroną powieści nietypowe usposobienie Rowickiego stawało się atutem a dość szorstki sposób prowadzenia narracji kolejnym punktem na plus. Po kilku rozdziałach pierwsze, mało przyjemne wrażenie całkowicie się zatarło i wpadłam w historię niczym w bagno!
W miarę zagłębiania się w karty powieści odkrywamy prawdziwe oblicze Konrada Rowickiego. Okazuje się, że za maską twardego i niezniszczalnego policjanta kryje się wrażliwy facet cierpiący po stracie miłości życia, polonista w niebieskim mundurze. Dzięki rozdziałom zatytułowanym "Zapiski depresjoholika" poznajemy jego przeszłość, począwszy od studiów w Krakowie, poprzez historię jego miłości, na wstąpieniu do ciechanowskiej Policji kończąc.

"Zginę bez ciebie" Roberta Ostaszewskiego to kryminał z fajnie skonstruowaną intrygą i bardzo wyrazistym bohaterem, którego nie sposób potraktować jednoznacznie. Mimo jego antypatyczności trudno mu nie kibicować, widać, że Rowicki chciałby, jak Lucky Luck, zmierzać z podniesioną głową i poczuciem dobrze spełnionego obowiązku w stronę zachodzącego słońca. Ta książka to także poruszająca opowieść o bezwzględnej i zabójczej chorobie, jaką jest depresja. Jak zapowiada wydawca "Zginę bez ciebie" otwiera trylogię przygód podkomisarza Rowickiego. Bardzo jestem ciekawa, jak potoczą się losy Konrada i na pewno sięgnę po następne tomy cyklu!

Pierwsze wrażenie, jakie wywarła na mnie postać głównego bohatera nie należało do najprzyjemniejszych. Rowicki to szorstki i zblazowany typ. Jak na faceta o ciętym języku zadziwiająco często się w niego gryzie. Zwroty "już miałem skomentować", "skomentowałem w myślach" czy "lecz tym razem nie skomentowałem" pojawiały się w książce niesłychanie często.
Ponadto nasz policjant...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Podróż w stronę czerwieni" to według zapowiedzi Wydawcy fascynująca powieść drogi. W moim odczuciu ta droga ma wymiar przede wszystkim metafizyczny. Tytułowa podróż to wewnętrzna droga bohaterki Ewy od przepracowanej, mylącej szczęście z przyzwyczajeniem żony do świadomej swoich potrzeb wolnej kobiety. To droga do odkrycia swojej kobiecości i niezależności, do odnalezienia swojego miejsca w społecznym schemacie oraz do zrozumienia istoty miłości...

40-letnia Ewa kończy wieloletnią pracę w korporacji i pod wpływem impulsu oraz sprzyjających okoliczności wyrusza w podróż śladami Marii Komornickiej. Komornicka to młodopolska poetka, kobieta - zagadka, której życiorysem Ewa zafascynowała się na tyle mocno, że postanowiła napisać scenariusz i nakręcić o niej film. Wraz z Ewą w samochodową podróż po Europie wyruszają jej koleżanki Marta i Aśka, które również znajdują się na życiowym zakręcie. Nieoczekiwanie do przyjaciółek dołącza Natalia - nastoletnia, przeżywająca pierwszą miłość córka Ewy. Podczas wspólnie spędzonego w belgijskiej Brugii oraz Paryżu czasu, cztery kompletnie różne od siebie kobiety odkrywają dobre i złe strony swojego życia, obnażają swoje słabości i życiowe porażki, są dla siebie wsparciem podczas podejmowanie trudnych wyborów i odważnych kroków. Ta podróż to dla nich czas prawdy.

Bardzo czekałam na kolejną książkę Sylwii Zientek. Ponieważ poprzednia książka Autorki - "Miraże" - bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie swoją "innością", żeby kolokwialnie nie powiedzieć, że wbiła mnie w fotel, przez pierwszą połowę "Podróży..." byłam zawiedziona jej "zwyczajnością". Bardzo mocno liczyłam na takie "bum", jakie zafundowały mi "Miraże". Jednak z każdą kolejną stroną pozorna zwyczajność "Podróży..." ulatywała w niebyt, by finalnie zostać zastąpioną przez wrażenie głębokiego zrozumienia dla uczuć bohaterki. Nie bez zdziwienia odkryłam, że odbieram tę książkę bardzo osobiście. Osobiście, bo tak, jak Ewa wpadłam w przeszłości w sidła toksycznego związku. Tak jak ona musiałam na nowo nauczyć się być jednostką, odnaleźć swoją głęboko zakopaną w niepamięci odrębność. Wiem, co to znaczy otwierać oczy na pułapki miłości i złudzenie bliskości, bo jak mówi Ewa "bliskość jest trudna - to praca nad sobą i pokonywanie demonów".

O tym w gruncie rzeczy opowiada "Podróż w stronę czerwieni" - o drodze do głębokiego zrozumienia swoich potrzeb i samoakceptacji, do wewnętrznej przemiany. Tą przemianę bohaterka osiąga dzięki "pomocy" Marii Komornickiej, dzięki jej historii uświadamia sobie, że można wyzwolić się ze sztywnych ram konwenansów i stereotypów, i że otwieranie się na własne potrzeby to nie egoizm.
Przemianę Ewy symbolizuje czerwona szminka. Nakładając ją na usta Ewa w końcu czuje się piękna. Może to właśnie cel tytułowej podróży w stronę czerwieni? :)

Podsumowując - najnowsza książka Sylwii Zientek to mądra, dobrze napisana, romantyczna i lekko pieprzna opowieść o tym, że zawsze warto być sobą. Nie zmarnujmy swojego życia na próbowanie bycia kimś innym!
P.S. O Komornickiej celowo nie piszę więcej, niż jest to konieczne! Autorka zadała sobie wiele trudu na zgłębianie jej historii, zostawiam Wam przyjemność osobistego odkrycia tej zagmatwanej Osoby :)

"Podróż w stronę czerwieni" to według zapowiedzi Wydawcy fascynująca powieść drogi. W moim odczuciu ta droga ma wymiar przede wszystkim metafizyczny. Tytułowa podróż to wewnętrzna droga bohaterki Ewy od przepracowanej, mylącej szczęście z przyzwyczajeniem żony do świadomej swoich potrzeb wolnej kobiety. To droga do odkrycia swojej kobiecości i niezależności, do odnalezienia...

więcej Pokaż mimo to