-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik252
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2023-10-10
Świetnie pisało mi się tę książkę, jeszcze lepiej redagowało, a potem czytało. Pozdrawiam wszystkich Czytających.
Bartek Fetysz
Świetnie pisało mi się tę książkę, jeszcze lepiej redagowało, a potem czytało. Pozdrawiam wszystkich Czytających.
Bartek Fetysz
2021-11
Były śremski radny, Tomasz Żak, postanowił napisać kryminał i umieścić go w mieścinie, z której pochodzi. Rezultat? Wyklęcie. Kije w polskich przewrażliwionych na swoim punkcie dupach od jakiegoś czasu wchodzą po sam odcinek szyjny przebijając jelita.
Pała, też Tomek, ale już fikcyjny, nie ta realna lepa żyjąca z dwoma akitami i narzeczoną w stanie błogosławionym pod jednym dachem (Betlejem się lambadziarzowi zachciało po debiucie książkowym) - syn burmistrza, zostaje zamordowany. W dzień urodzin. W dzień urodzin Tomka, tego realnego, nie tego martwego z podziurawionymi wnętrznościami, ja zaś piszę ten felieton. Mam nadzieję, że będzie to dobry omen. Specjalnie merdam łyżeczką w Waszych głowach i miksuję rzeczywistość z fikcją. Zrobię Wam mózgoccino.
Tomek, syn burmistrza, w dzień swoich urodzin zostaje zasztyletowany. Tak zaczyna się historia i nie jest to żaden spojler. Nie widząc nic, bo oczy jak w trakcie każdej gry wstępnej ma zasłonięte, dostaje 30 razy kosę. Czyli prawie 50 Twarzy Greya, ale z rzeczywistym poturbowaniem w tle. Albo 365 Dni, ale z rzeczywistym śmiertelnym wsadem. Wszystko ma miejsce przed samorządowymi wyborami w mieście, którym trzęsie ojciec Pały. Skandal. Wieści rozchodzą się szybciej niż kokaina we krwi. Do śledztwa zostają zaangażowani miastowy dziennikarz Kuba, policjantka Iwona i kilku równie literacko kolorowych znajomych denata. U Edyty Górniak ludzie wycięci byli z szarych stron, ze środka ksiąg, a u Żaka powycinani są z kartek nasączonych kwasem. Wszyscy fosforyzują problemami psychicznymi, uzależnieniami i są ludzkimi wazami posklejanymi z uszczerbków na własnym zdrowiu. Iwona składa się na przykład z tak złożonego wzoru chemicznego, że jak umrze, to na bank od razu wyparuje w powietrze... I tu rozpoczyna się najbardziej hip-hopowy thriller jaki kiedykolwiek czytałem. Naszpikowany jest podwórkowym bitem, dragami i alkoholem, czarnym humorem Żaka i gównem na środku pokoju w trakcie randki z dziewczyną. Halucynogenną psią kupą. Do dzisiaj nie potrafię przeczytać tej sceny nie rżąc ze śmiechu.
Tomek, śremski lepiarz, były dziennikarz, wokalista kapeli punk rockowej, nie ten denat z brzuchem, który może robić za durszlak, talentu do opowiadania zawiłych historii ma tyle, że nawet z gówna ukręci sobie bacik. Jakub Żulczyk, swojego czasu bardzo chętnie wymieniał z nim poglądy na temat polskiego hip-hopu, do czasu aż nie dowiedział się, że Żaczysko książkę piszę. I fiku mik Żulczyk znikł. Przestraszył się konkurencji czy udławił samouwielbieniem? Żak nikogo nie podrabia pisząc swój debiut. Sprytnie utkał na wirtualnym płótnie kryminalną historię, która w całym swoim okropieństwie czasami po prostu bawi, ale przede wszystkim pokazuje realne oblicze wielu osób, z którymi na co dzień mamy styczność w życiu. Jest zapiskiem dzisiejszej korupcji, która ma miejsce nie tylko w rządzie, ale w każdym większym i mniejszym mieście. To opowieść aktualna i bardzo dobrze napisana.
Ostatnio, siedząc przy kawie, Żak zwierzył mi się, że przez tę książkę, nieco fabularyzowaną, ale fikcyjną - krzywo na niego patrzą w mieście. Dodał: “Jak ktoś siebie widzi w tej książce, to znaczy, że ma zjebane życie”. Och Śremie...
Polska zachwyca się powieściami kryminalnymi ze świata, a zapomina o własnym podwórku. Zamiast inwestować w nowe, kupuje kolejny odcięty kupon Mroza, który za jednym zamachem pisze tyle ile wydala z siebie mój królik miniaturka. Kupcie “Trzydziestkę”. Żak jest powiewem świeżego powietrza, a przede wszystkim mistrzowsko bawi się słowem i skojarzeniami. No i sam osobowość swoją, niezwykle bogatą, poszatkował i rozdzielił między swoimi bohaterami. Zrobił to dość sprawiedliwie. Na szczęście. Bo gdyby podesłał mi jakieś literackie gówno, śremski wypierd, to trzydzieści razy przyjąłby ode mnie w mordę lepę.
Były śremski radny, Tomasz Żak, postanowił napisać kryminał i umieścić go w mieścinie, z której pochodzi. Rezultat? Wyklęcie. Kije w polskich przewrażliwionych na swoim punkcie dupach od jakiegoś czasu wchodzą po sam odcinek szyjny przebijając jelita.
Pała, też Tomek, ale już fikcyjny, nie ta realna lepa żyjąca z dwoma akitami i narzeczoną w stanie błogosławionym pod...
Czekałem na tę książkę. Zapowiedź brzmiała: “O świecie mody kobiecej powiedziano już wszystko, o realiach męskiego świata mody nie wiedzieliśmy prawie nic”. Ino po lekturze tej kulturalnej wymiany pierdnięć nadal nie wiemy nic.
Magdalena Kuszewska, dziennikarka, redaktorka, zadaje pytania na poziomie dwulatki obserwującej świat z pozycji nocnika. Interesuje ją wszystko, ale pobieżnie, bo najbardziej skupiona jest jednak na robieniu kupy. Piotr Czaykowski, model, który na koncie ma współprace ze światowymi domami mody takimi jak Armani, Cucinelli, D&G, Cavalli czy Tom Ford, na zadane pytania odpowiada, ale jest to coś w rodzaju pierwszego pettingu czternastolatka – powiem Ci, ale najpierw Ty, a na to pytanie ci nie odpowiem, bo nie. I w tym tkwi cały problem tejże książki, która tak naprawdę - nikomu nie jest potrzebna. Bo ona nie ujawnia nic. Jest unikaniem tematów, nazwisk i konkretów. To modowa lekcja biologii ze szkoły podstawowej. W szkole katolickiej, w której na odbyt mówi się pupcia.
Ucieszyłem się, kiedy otrzymałem zapowiedź “Backstage - Kulisy Męskiego Top Modelingu”. Pomyślałem, że wreszcie ktoś weźmie się za łby z modowym światkiem i opowie jak naprawdę wygląda ten sztucznie pozłacany burdel. Oprócz prestiżu i sukcesu, o których każdy marzy, płynie bowiem zaburzeniami odżywiania, dysmorfią cielesną, dwubiegunówką, depresją, uzależnieniami od alkoholu i narkotyków. Od lat 90-tych wszyscy wiemy, że czerwone dywany odkurzane są po imprezach z kilogramów nie kurzu, a koksu, i że im większe nazwisko w modzie – tym większa balanga w psychice.
Monolog Piotra przerywany irytującymi stęknięciami udającymi pytania to ucieranie powszechnych schematów, że model to tylko ładna twarz. Ubijanie ich jak masła na Eurowizyjnej scenie przez tancerki Cleo. Kuszewska robi to zawodowo. Postękuje od jednego razu po trzy na każdej stronie książki. Nie próbuje rozpruć Czaykowskiego, który w bebechach skrywa wiele tajemnic, jak Dratewka smoka tylko tam, gdzie ten jej wskazuje, tam ta się udaje. Jej ciekawość swojego gościa jest zerowa. Czasami wyrwie jej się głośniejsze beknięcie, ale przyzwala na anonimowość i bezpłciowość sytuacji tak jak przez lata przyzwalano Alexandrowi Wangowi ocierać się penisem o swoich modeli na after party. Historia mody w tejże pozycji kryta jest jak przez lata kryty był “wujek” Terry Richardson, zboczeniec, wykorzystujący na planie oralnie, dopochwowo i analnie początkujące modelki i modeli. Świat męskiej mody płynie w “Backstage’u” jachtem, na którym imprezy trwają kilka dni i gdzie wszyscy biorą dragi i uprawiają seks, ale “ja nie” albo “nie odpowiem Ci na to pytanie”. To świat, w którym chłopak z Polski z mieszkania z karaluchami poznaje obłędnie bogatego i wpływowego mężczyznę i się z nim zaprzyjaźnia, bo jest “normalny”. I kiedy dopływa się w ¾ tejże rozmowy do tematów ważnych i interesujących, to człowiek ma oczy tak wyczerpane, że ma ochotę rzucić to w pizdu i zacząć czytać coś innego.
Rozmowa Kuszewskiej z Czaykowskim to kurtuazyjna palcóweczka, w której zapowiadane #metoo w męskim świecie, cena sławy, ciemne strony świata mody i show biznesu liźnięte są po łebkach. To mówienie nie mówienie, oby ino nie ujawnić za dużo i nie obnażyć się za bardzo. Sukces takich pozycji polega na kompletnym striptizie, wyrzuceniu z siebie nie tylko interesującej historii, ale i zrzuceniu wszystkich warstw skóry łącznie z płatami mięśni. Tymczasem “Backstage” to spotkanie bezosobowej memeji, która reprezentuje doskonale poziom dzisiejszego dziennikarstwa rozrywkowego, czyli żaden. Piotr, bierze co prawda w niektórych momentach rozbieg i już ma skakać, na zasadzie, a chuj, opowiem to, ale wtedy pojawia się hamulec-duch. STOP. Odpowiednio pociągnięty za język mógłby opowiedzieć naprawdę interesującą historię o świecie, który od wielu lat intryguje i którego był/jest częścią. Niestety po rozbiegu następuje wypierdol.
Ten “wywiad rzeka” może i zaspokoi jakiegoś Zbyszka ze Zbąszynka, który popłynie z jej wątpliwym nurtem, czy Karolcię, która modę ogląda na Fashion TV i jest ono jej jedynym oknem na wielki świat, zanim mianuje się modowym ekspertem, samozwańczym fashion ZEN, który w swoim megalomańskim obłędzie przypisze sobie wymyślenie pojęcia “Total Look”, a rubryki o modzie wedle siebie tworzyć będzie lepsze niż sama Suzy Menkes (może dlatego, że je kradnie i tłumaczy), ale nie kogoś, kto modą zajmuje się zawodowo. I wie jak ten biznes wygląda “od kuchni”. Bo żeby wiedzieć - trzeba doświadczyć, nie budować swoją ekspertyzę na wyobraźni. Ta książka to idealny prezent dla uczestników Tap Madl, ludzi cienia, którzy przychodzą do programu, ale o modzie czy znaczących w niej nazwiskach nie mają zielonego pojęcia, po angielsku potrafią powiedzieć tylko “fashion is my passion” i o których po skończonym programie nikt nie będzie pamiętał. Tak samo jak po zanurzeniu oczu w tę rozmowę rzekę, która ani jest rzeką, ani nawet bagienkiem. Po prostu wyschniętą kałużą.
Czekałem na tę książkę. Zapowiedź brzmiała: “O świecie mody kobiecej powiedziano już wszystko, o realiach męskiego świata mody nie wiedzieliśmy prawie nic”. Ino po lekturze tej kulturalnej wymiany pierdnięć nadal nie wiemy nic.
Magdalena Kuszewska, dziennikarka, redaktorka, zadaje pytania na poziomie dwulatki obserwującej świat z pozycji nocnika. Interesuje ją wszystko,...
2018-12-28
Krzysztof Skiba: “Fetysz to soczysta polszczyzna, pełna brawurowych skojarzeń, kaskaderskich przenośni i zaskakujących odniesień do pop kultury. To zawsze krwisty, inteligentny i dowcipny komentarz do naszego codziennego badziewia zwanego "polską codziennością". Pisanie Fetysza jest NAM POTRZEBNE, bo to doskonała odtrutka na upiorny wyklętyzm, na tandetną kurszczyznę telewizyjnego przekazu, na zatęchły od hipokryzji i kadzidła swąd polskiego biadolenia, na trupi jad propagandy od Gazety Polskiej, po pachnącą zbukiem makulaturę braci Karnowskich”.
Małgorzata Domagalik: "Przeczytałam. Mocne. Błyskotliwe. Wulgarne. Gorzkie. Zabawne. Z sensem głębszym niż powierzchowne dotykanie świata. Mojej Mamie też się czytało... Kiedy zapytałam czy czasami nie przeszkadzają jej te wszystkie wulgaryzmy odpowiedziała: ‘Nie, nie przeszkadzają przecież w mądrej sprawie są’".
Agata Młynarska: "Fetyszu nie boję Ciebie. Choć jesteś pogromcą rodzimego szołbiznesu, tropicielem celebryckiego świata i życia po życiu na czerwonych dywanach, grzmisz, szydzisz, punktujesz, plujesz, piętnujesz, to masz mnóstwo racji. Wrażliwyś jest chłopaku! Cenię to bardzo! Odważnym lub ciekawskim polecam tę lekturkę. Byle nie przed snem, bo może podskoczyć ciśnienie".
Manuela Gretkowska: "Czytajcie Fetysza, czasem jedzie po bandzie, ale takie bandyckie czasy i tandetne. On je swoim pisaniem przyszpila. Jest mózgowym orgazmem i dawkujcie z umiarem by nie stal się Waszym mentalnym fetyszem”.
Magdalena Parys: “Fetysz bez retuszu i tylko dla mocnych, przygotujcie się, że powie Wam to, o czym baliście się nawet myśleć. Bolesny, prawdziwy, bezkompromisowy”.
Beata Maj: “Zbiór felietonów Fetysza był trochę jak mocno rozpasana impreza, po której nastąpił ostry kac. Skąd się wziął? Chyba ze świadomości, że dziennikarz bez zdezynfekowania narzędzia i podania znieczulenia wjechał w duszę skalpelem. Był ból. Złotoustych dziennikarzy mamy u nas sporo. Większość wydawała mi się zawsze słownymi onanistami. Fetysz balansuje na granicy, ale jeszcze nie poczułam, by ją przekroczył”.
Ilona Łepkowska: “Jak ja bym chciała mieć takie pióro i tyle odwagi”.
Eva Minge: "Gorąca pozycja podziemia. Nie, nie jest zakazana choć wielu ludziom pisanie Fetysza nie jest specjalnie na rękę. Autor wielu mocnych felietonów, dziennikarz, niezwykle barwna postać emocjonalnie, przelewa swój swoisty komputer w głowie na papier. Szybkość kojarzenia, nasycenie światłem flesza jego inteligencji każe wskazać na maszynę. Dla mnie ta książka, to sekcja na ludzkich duszach. Warta zaniżenia się zwłaszcza tych dla których otaczająca nas rzeczywistość nie jest normalna, a nasze proste prawdy musimy wywrzeszczeć rzucając wulgaryzmami, bo jak przedrzeć się przez perfumowane prawdy sztucznych róż?".
Karolina Korwin Piotrowska: “Jeśli ktoś chce jednak wiedzieć, jak wygląda pisanie po bandzie i bez oporów- ta bezczelna, energetyczna i niegrzeczna książka jest tego modelowym przykładem. Fetysz jest potrzebny, choć mnie często wkurza, bo nie lubię, jak klnie za dużo, jak za bardzo przesadza, zawsze mu piszę, że to samo można powiedzieć na sto innych sposobów. Ale jest potrzebny. Bo jako jedyny piszący o polskim szołbizie, może napisać o nim prawdę”.
Marta Płusa: “Bartka czyta połowa show-biznesu. Not kidding. Ale nie przyznają się do tego. Nie wszyscy. Nikt nie czyta, wszyscy wiedzą. Nikt go nie kreował. Chciałabym zaznaczyć, że okładkę zaprojektował i obmyślił sam. Wykonał sesję zdjęciową taką, jaką chciał mieć. To nie jest to produkt marketingowy. On taki po prostu jest”.
Alicja Magdalena Molenda: “Zionie nagą prawdą o was, o nas, o Polsce i Polakach. Wali jak z procy między oczy, nie przebiera w słowach. Polecam gorąco lekturę. Dla niektórych może być bolesna. Dla mnie jest utwierdzeniem, że może jest nas nie tak dużo, ale sama świadomość, że istniejemy, czujemy, myślimy podobnie, daje siłę by iść dalej własną drogą”.
Fajna Babka: “Posikałam się ze śmiechu przy opowieści o pracy dla Vivienne Westwood. Tekst o tym, że klimakterium pieprzy jej się z klimatem uważam za mistrzostwo świata”.
Czytelniczka: “Siedzę wkurwiona, że jutro znowu zobaczę te same mordy, oporne na wiedzę i tkwiące w szambie swoich kompleksów. Którzy te swoje kompleksy leczą właśnie w pracy, wyżywając się na takich durniach, jak choćby ja. Choćby przeczytali tę książkę 10 x to chuja z niej wyniosą, a jeszcze powiedzą, że pisał ją debil, który emigrował i pozjadał wszystkie rozumy”.
Książka dostępna jest tylko i wyłącznie na www.sklep.chatulim.pl
Krzysztof Skiba: “Fetysz to soczysta polszczyzna, pełna brawurowych skojarzeń, kaskaderskich przenośni i zaskakujących odniesień do pop kultury. To zawsze krwisty, inteligentny i dowcipny komentarz do naszego codziennego badziewia zwanego "polską codziennością". Pisanie Fetysza jest NAM POTRZEBNE, bo to doskonała odtrutka na upiorny wyklętyzm, na tandetną kurszczyznę...
więcej mniej Pokaż mimo to
Miałem zaszczyt pisać polecajkę na okładce tej książki. Monikę czytam odkąd pamiętam. Ona wysyła swoimi wspomnieniami i językiem w piękny kosmos. Kosmos, w którym czułem się szczęśliwy, który wspominam często w dzisiejszych czasach, w których idole są na minutę, a dla nas byli na zawsze. Zapisani w pamiętnikach żyli i żyją wiecznie. Ta książką to oda do miłości. Tej najpiękniejszej, której dzisiaj pozbawiona jest nowa generacja zapatrzona w telefony.
Miałem zaszczyt pisać polecajkę na okładce tej książki. Monikę czytam odkąd pamiętam. Ona wysyła swoimi wspomnieniami i językiem w piękny kosmos. Kosmos, w którym czułem się szczęśliwy, który wspominam często w dzisiejszych czasach, w których idole są na minutę, a dla nas byli na zawsze. Zapisani w pamiętnikach żyli i żyją wiecznie. Ta książką to oda do miłości. Tej...
więcej Pokaż mimo to