-
ArtykułySięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać1
-
Artykuły„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać4
-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać4
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2021-06-12
2013-07-12
2015-02-19
Ponoć na chwilę przed śmiercią, przez nasze głowy przebiegną obrazy z całego życia. Jak powiedziałoby pokolenie cyfrowe: slideshow snapshot'ów wszystkich ważnych chwil. Nie wiem czy to prawda. Nie wiem, czy pamięć, która kondensuje życie, ma "przycisk" eksportujący wszystko w jednej chwili do kory mózgu, w postaci wspomnień.
"Traktat..." to nieśpieszna wprawdzie, ale będąca taką panoramą życia opowieść snuta w chwili dotarcia do jego kresu. To poplątany, pełen dygresji i autorefleksji bilans życia kogoś, kto doznał zbyt wiele, by nie rozumieć własnych ograniczeń. Patrzy na swój niełatwy los "dziecka wojny" z dystansem, zastępując emocje namysłem, refleksją. Spogląda na siebie z wyrozumiałością osoby pogodzonej z życiem takim, jakie się przytrafia. Mądra, dojrzała proza o rzadko spotykanej głębi. Niełatwa w odbiorze, jak każdy parusetstronicowy monolog, jednak warta skupienia na każdym czytanym zdaniu.
Ponoć na chwilę przed śmiercią, przez nasze głowy przebiegną obrazy z całego życia. Jak powiedziałoby pokolenie cyfrowe: slideshow snapshot'ów wszystkich ważnych chwil. Nie wiem czy to prawda. Nie wiem, czy pamięć, która kondensuje życie, ma "przycisk" eksportujący wszystko w jednej chwili do kory mózgu, w postaci wspomnień.
"Traktat..." to nieśpieszna wprawdzie, ale będąca...
Bez pocztówkowych opisów rajskiego krajobrazu. Bez sugestywnych, okraszających miejsca i ludzi przymiotników. Bez nadmiaru historycznego tła.
Kulisy kryjące ludzką niegodziwość odsłaniają się stopniowo, niczym w dobrych kryminałach. Duszna, niepokojąca atmosfera udziela się czytelnikowi tego mistrzowskiego reportażu.
Ani jednego zbędnego zdania. Precyzja i konkretność języka godna Coetzee, nielinearna konstrukcja żonglująca scenami i czasem opowieści przypomina scenariusze Tarantino. Nie ma tu jednak humoru.
To opis zła w mikro-świecie maleńkiej wyspy na końcu świata, który nie pozwala czytelnikowi na dystans. Z każdą stroną czujemy coraz bardziej, że to nie tyle egzotyczna historia, co relacja z przypadkowego, a jednak prawdziwego społecznego eksperymentu. Ekstremalne warunki bytowania wywołują atawistyczne zachowania i uwalniają z okowów etyki instynktowną naturę człowieka. Ta książka ma więcej wspólnego z "Władcą much" W. Goldinga niż z podróżniczymi opowieściami. Przeraża jednak bardziej, bo opisuje fakty.
To co cieszy, to rodzący się na naszych oczach świetny reportażysta, który już swoją drugą książką pokazuje ogromną literacką dojrzałość.
Bez pocztówkowych opisów rajskiego krajobrazu. Bez sugestywnych, okraszających miejsca i ludzi przymiotników. Bez nadmiaru historycznego tła.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKulisy kryjące ludzką niegodziwość odsłaniają się stopniowo, niczym w dobrych kryminałach. Duszna, niepokojąca atmosfera udziela się czytelnikowi tego mistrzowskiego reportażu.
Ani jednego zbędnego zdania. Precyzja i konkretność...