Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Gdybym miała określić "Przemytnika snów" jednym słowem, to z pewnością powiedziałabym, że to podstępna lektura. Kusi, intryguje, wzbudza wątpliwości, irytację, by w ostatecznym rozrachunku dać czytelnikowi to, czego najbardziej potrzebuje.

Keiko to urokliwa Japonka, która spędza każdą noc z innym mężczyzną. Kolejnych kochanków wybiera na podstawie wierszy i opowieści, pisanych przez mężczyzn specjalnie dla niej. Słowa, które ją poruszą, uczynią ich twórcę szczęściarzem na jedną noc.

Bruno Labastide to podstarzały i samotny Francuz, który wiódł życie oszusta. Gdy pewnego dnia los stawia na jego drodze fascynującą Japonkę, niezwykły bajarz o urzekającym uśmiechu, ku własnemu zaskoczeniu odkrywa, że kończą mu się pomysły na przejmujące opowieści. Mężczyzna spędza całe dnie na poszukiwaniu doskonałej historii.

Idąc za radą Mario Vargasa Llosy zamieszczoną na tylnej okładce książki, który zalecał, by delektować się treścią "Przemytnika słów', kawałek po kawałeczku, strona po stronie, zdanie po zdaniu, słowo po słowie, chłonęłam treść książki, która już zdecydowanie zbyt długo czekała na półce na swoją kolej. Tak bardzo wzięłam sobie do serca słowa peruwiańskiego noblisty, że przeczytanie 240 stron zajęło mi około 3 tygodni. Starałam się czytać książkę w każdej wolnej chwili i mogłabym zrzucić winę za moje "zawrotne" tempo czytania na wiele czynników: zmęczenie, brak wolnego czasu, niesprzyjające warunki, jednak szukanie wymówek, nie miałoby sensu.

Prawda jest taka, że książka, która zaciekawiła mnie opisem na okładce, okazała się zbiorem krótkich historii, które w pewien sposób się ze sobą łączą. Nie jestem fanką takiej formy literackiej i nigdy nie ukrywałam, że nie przepadam za opowiadaniami, dlatego też miałam duże problemy z wczuciem się w treść "Przemytnika snów". Choć poszczególne części opowieści czyta się dosyć szybko, to brakowało mi momentów w ciągu dnia, gdy myślałabym tęsknie o czytanej książce i wypatrywałabym chwili, gdy znów będę mogła kontynuować lekturę.

Jednym słowem między mną a "Przemytnikiem snów" zabrakło chemii, która pojawia się między książką a czytelnikiem, gdy okazuje się, że do siebie pasują.

W pierwszym odruchu, po przeczytaniu około 50 stron, zaczęłam się bać, że książka okaże się kompletnym rozczarowaniem. Nie radziłam sobie z jej treścią. Zachwyciłam się kilkoma pięknymi fragmentami i miałam dziwne wrażenie, że to wszystko, co "Przemytnik słów" może mi zaoferować. Im więcej treści miałam za sobą, tym bardziej nie wiedziałam, o czym właściwie czytam.

"Przemytnik snów" okazał się jednak prawdziwym nauczycielem cierpliwości i sprawił mi niezwykle miłą niespodziankę. To książka z rodzaju tych, w których przez pierwsze 50 stron nie dzieje się nic specjalnego i myślisz: "Ok, dam jej jeszcze szansę. Może coś się jednak wydarzy.". Czytasz 100 stron, lecz nadal nic nie wskazuje na rozwinięcie akcji, jednak jest coś, co nie pozwala odłożyć niedokończonej książki na półkę. Pewnego wieczoru zebrałam się więc w sobie i przeczytałam "Przemytnika słów" do ostatniej strony. To, co działo się w mojej głowie po przywróceniu ostatniej strony było... dość zaskakujące. Zupełnie nie spodziewałam się, że właśnie tak skończy się moja przygoda z opowieścią Natalio Grueso. Gdy przeczytałam ostatnie zdanie i zamknęłam książkę, zrozumiałam, o co chodziło Mario Vargasowi Llosie. Te małe historyjki, które ostatecznie złączyły się w piękną całość, sprawiły mi nie lada niespodziankę i nagle wszystko stało się takie oczywiste.

"Jedyne, co stało się dla niego jasne, to że istota ludzka potrafi być szatańsko okrutna i że koniec końców wszyscy jesteśmy samotni i bezbronni pod rozgwieżdżonym niebem, choćby było ono piękne."

Miłośnicy subtelnego słowa będą zachwyceni, a tych bardziej niecierpliwych, ostrzegam: może być ciężko, ale warto dać tej książce szansę.

Gdybym miała określić "Przemytnika snów" jednym słowem, to z pewnością powiedziałabym, że to podstępna lektura. Kusi, intryguje, wzbudza wątpliwości, irytację, by w ostatecznym rozrachunku dać czytelnikowi to, czego najbardziej potrzebuje.

Keiko to urokliwa Japonka, która spędza każdą noc z innym mężczyzną. Kolejnych kochanków wybiera na podstawie wierszy i opowieści,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Najnudniejsza książka świata. Ta książka uśpi cię na amen Hardwick, K. McCoy
Ocena 6,3
Najnudniejsza ... Hardwick, K. McCoy...

Na półkach: ,

Jedno lubią czytać kryminały, inni zbierają pocztówki, jeszcze innych interesuje siatkówka. Są też tacy, którzy lubią dowiadywać się ciekawych rzeczy i gromadzić różnego rodzaju ciekawostki dotyczące wszelkich dziedzin życia.

Biorąc do ręki "Najnudniejszą książkę świata" można odnieść wrażenie, że jej autorzy należą właśnie do tej ostatniej kategorii. Są swoistego rodzaju zbieraczami światowo-życiowych ciekawostek, które docenią jedynie pasjonaci im podobni.

Gdybym miała podsumować tę niebieską książeczkę jednym zdaniem, mogłabym przedstawić ją jako "skarbnicę wiedzy przeciekawej (w pewnym sensie), do niczego w życiu nieprzydatnej, jednak wciąż mimo wszystko interesującej" ;)

Macie ochotę poznać 30 rodzajów śniegu? Ciekawią Was najnowsze zmiany w systematyce mięczaków? A może interesuje Was katalog niekorzystnych warunków pogodowych opisanych w książce "Wichrowe wzgórza"? Sięgnijcie po "Najnudniejszą książkę świata", a znajdziecie odpowiedzi na wszystkie pytania, które nigdy nie przyszłyby Wam do głowy.

Znajdziecie tu również opis najdłuższej partii szachów (bardzo szczegółowy), katalog łyżek i łyżeczek, a nawet, będące prawdziwym smaczkiem, liczbowe ciekawostki dotyczące igieł i szpilek :0

Po co Wam taka wiedza? Nie mam zielonego pojęcia! A nuż przyda się Wam informacja na temat partii politycznych w XIX-wiecznej Kanadzie czy porównanie tempa rozmnażania owadów szkodników. Nie o takie rzeczy pytali w "Milionerach".

Decydując się na lekturę "Najnudniejszej książki świata" musicie jednak pamiętać o kilku rzeczach: zaopatrzcie się w kawę lub inny skuteczny energetyk, poduszkę, która zniesie upadek znużonej głowy i adres znajomego, któremu w razie ustąpienia problemów z bezsennością, będziecie mogli ją podrzucić.

_____
* Ta recenzja nie powinna być odbierana jako ironiczna. Fakty są takie, że ta książka to 100% ekstrakt nudy 😴

Jedno lubią czytać kryminały, inni zbierają pocztówki, jeszcze innych interesuje siatkówka. Są też tacy, którzy lubią dowiadywać się ciekawych rzeczy i gromadzić różnego rodzaju ciekawostki dotyczące wszelkich dziedzin życia.

Biorąc do ręki "Najnudniejszą książkę świata" można odnieść wrażenie, że jej autorzy należą właśnie do tej ostatniej kategorii. Są swoistego rodzaju...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Emily Giffin znowu to zrobiła! Po raz kolejny stworzyła historię, od której nie sposób się oderwać!

Czekanie na nową powieść ulubionego pisarza jest, jak wyczekiwanie spotkania z dawno niewidzianym przyjacielem, a podekscytowanie rośnie wprost proporcjonalnie do zmniejszania się liczby dni pozostałych do premiery. Gdy zobaczyłam pierwsze zapowiedzi nowej książki Emily Giffin z niecierpliwością czekałam na polską premierę „Wszystko, czego pragnęliśmy” i gdy tylko książka trafiła w moje ręce, przeczytałam ją w okamgnieniu.

Nina należy do elity towarzyskiej. Drogie stroje, wystawne przyjęcia, lunche w klubie golfowym i bale charytatywne to jej codzienność. Wraz z mężem prowadzą wygodne życie i wychowują nastoletniego syna, który właśnie dostał się na wymarzone studia w Princeton.

Tom prowadzi warsztat stolarski i samotnie wychowuje córkę, Lylę, która dzięki stypendium zaczyna naukę w prywatnym liceum. Dumny ojciec cieszy się, że jego córka tak szybko zaklimatyzowała się w nowym miejscu, jednak dziewczyna próbuje ukryć przed nim, jak bardzo stara się dopasować do nowego otoczenia.

Losy Niny i Toma przecinają się, gdy w szkole wybucha skandal obyczajowy z udziałem ich dzieci. Głupi żart, będący efektem nadmiaru alkoholu i lekkomyślności, wymyka się spod kontroli, i w konsekwencji przyszłość Fincha, jako studenta prestiżowej uczelni, staje pod znakiem zapytania, a wokoło coraz częściej słychać słowa „rasizm”, „dyskryminacja”, „nietolerancja”.

Podczas, gdy nastolatkowie nie widzą większego problemu w tym, co się stało, Nina i Tom starają się wytłumaczyć im, na czym polega zło, które wynikło z nieprzyjemnego incydentu, będącego wynikiem bezmyślnego zachowania ich dzieci. Jednocześnie bohaterowie, dążąc do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji i wymierzenia sprawiedliwości, dokonują przewartościowania swojego życia. Wracają bolesne wspomnienia z przeszłości, wokół piętrzą się coraz to nowe kłamstwa, pojawiają się wątpliwości i oboje zdają sobie sprawę, że określenie tego, czego tak naprawdę pragną najbardziej, wcale nie będzie takie łatwe.

Tom, dumny, honorowy i ponad wszystko kochający swoją córkę, podejmuje walkę, mimo sprzeciwu i próśb Lyli, o jej dobre imię i robi wszystko, by ochronić ją przed konsekwencjami feralnego żartu szkolnych kolegów. Nina, starając się dociec prawdy i odkrywając, że sprawy mogą przyjąć dla jej syna niepomyślny obrót, w przeciwieństwie do wielu znajomych z towarzystwa, wykazuje się niezwykłą empatią, nie boi się przyznać do błędu i pamiętając przykre doświadczenia z własnej młodości, stara się go naprawić.

Uwielbiam powieści Emily Giffin, bo poruszając poważne problemy, pozwala czytelnikowi, który nie ma podobnych doświadczeń, wczuć się w sytuację, w której znaleźli się bohaterowie. Autorka prozaicznie proste emocje, rozkłada na czynniki pierwsze i podkreśla wagę słów, zarówno tych wypowiedzianych, jak i tych, które zostały przemilczane. A wszystko to podane w postaci prostego języka i lekkiego stylu. Odkąd po raz pierwszy sięgnęłam po książki Emily Giffin, bardzo lubię sposób, w jaki z roli pisarza przeistacza się w pierwszoosobowego narratora mówiącego głosem poszczególnych postaci. Autorka doskonale odzwierciedliła charaktery i sposób myślenia bohaterów powieści, tworząc unikalne osobowości, które nie pozostają niezauważone.

Gdy otworzyłam „Wszystko, czego pragnęliśmy” moim oczom ukazała się dedykacja Emily Giffin skierowana do jej synów. Niby nic szczególnego - kochająca matka postanawia zadedykować swoją książkę dorastającym synom. Jednak mogę Wam zdradzić, że po przeczytaniu książki okazuje się, że ta „niewinna” dedykacja nie jest przypadkowa, nabiera zupełnie innego znaczenia i niesie ze sobą pewnego rodzaju przesłanie.

Emily Giffin w swojej najnowszej książce porusza niezwykle ważny, w dobie feminizmu, walki o równouprawnienie i tolerancji rasowej, temat traktowania kobiet, oczarowuje czytelnika słowem, sprawiając, że „Wszystko, czego pragnęliśmy” czyta się jednym tchem i wplata w swoją powieść magiczny element, który po przeczytaniu ostatniej strony, na długo nie pozwala zapomnieć o poznanej historii.

„Wszystko, czego pragnęliśmy” to opowieść o przekraczaniu granic i ponoszeniu konsekwencji popełnionych czynów. To portret rodziców, którzy starają się sprostać zadaniu wychowania dzieci, a także dowód na to, że bez względu na status społeczny, wszyscy zmagamy się z podobnymi problemami.

Emily Giffin znowu to zrobiła! Po raz kolejny stworzyła historię, od której nie sposób się oderwać!

Czekanie na nową powieść ulubionego pisarza jest, jak wyczekiwanie spotkania z dawno niewidzianym przyjacielem, a podekscytowanie rośnie wprost proporcjonalnie do zmniejszania się liczby dni pozostałych do premiery. Gdy zobaczyłam pierwsze zapowiedzi nowej książki Emily...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uważajcie, bo Podły Imperator tylko czeka, by przejąć władzę w Waszym królestwie!

9-letni Edwin uwielbia być królem. Uwielbia swoją koronę, bez której nie byłby królem, a przede wszystkim uwielbia czekoladę i uwielbia rozpieszczać swoich poddanych. Pewnego dnia z królewskiego skarbca znikają wszystkie monety, a poddani podejrzewając, że ich szczodry król przestał ich kochać, zaczynają być coraz bardziej smutni. Okrutny Urwison, władca sąsiedniego królestwa, wykorzystując okazję, by wkroczyć na terytorium Edwinogrodu, stosuje podstęp, by zbuntować poddanych przeciwko Edwinowi. Czy młodemu królowi uda się odeprzeć atak Podłego Imperatora? Czy wyjaśni przyczynę pustego skarbca? Wraz z minister Julią i królewską trefnisią Marysią stawią czoła Urwisonowi.

„Król Jaskrawe Gatki i Podły Imperator” to zabawna historyjka dla młodszych czytelników, która wywoła uśmiech również na twarzach dorosłych. Świetne ilustracje przykuwające uwagę maluchów, format tekstu dostosowany do treści opowieści oraz dodatki w formie nut do „Marszu imperatora”, który można odtworzyć, po przeczytaniu lub w trakcie lektury, na gitarze, fortepianie lub lutni, mapka ułatwiająca rozeznanie się w terytorium, na którym rozgrywa się akcja i na zakończenie morał, z którego także dorośli wyciągną naukę, chociaż może nie do końca będą wiedzieli jaką (po przeczytaniu książeczki, będziecie wiedzieli, o co chodzi ;)).

„Król Jaskrawe Gatki i Podły Imperator” to historia warta uwagi, zapewniająca świetną rozrywkę i dzięki tajemniczemu zakończeniu, sprawiająca, że ma się apetyt na ciąg dalszy, który niebawem nastąpi.

Uważajcie, bo Podły Imperator tylko czeka, by przejąć władzę w Waszym królestwie!

9-letni Edwin uwielbia być królem. Uwielbia swoją koronę, bez której nie byłby królem, a przede wszystkim uwielbia czekoladę i uwielbia rozpieszczać swoich poddanych. Pewnego dnia z królewskiego skarbca znikają wszystkie monety, a poddani podejrzewając, że ich szczodry król przestał ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kto z nas nie zna romantycznej historii Romea i Julii, tragicznych kochanków z pięknej Werony, którzy zakochali się w sobie mimo sprzeciwu ich zwaśnionych rodzin? Mało kto, słysząc tytuł tej najsłynniejszej tragedii Szekspira, nie skojarzy jej z pięknym uczuciem, które połączyło młodych ludzi, a które nie miało szansy w pełni rozkwitnąć i któremu ostatecznie kres położyły trucizna i sztylet.

Podczas, gdy Romeo i Julia na przestrzeni wieków stawali się najbardziej rozpoznawalną parą kochanków w literaturze, a historia ich miłości zdobywała coraz większą sławę, na początku XX wieku, w jednym z dumnych miast Bliskiego Wschodu, pośród niedostępnych gór i piasków pustyni, gdzie Wschód spotyka się z Zachodem, swoją historię zaczęli pisać Ali i Nino.

Historia wspaniała i pełna nieposkromionej dzikości oraz perskiego temperamentu, twardych charakterów, upartych bohaterów i przede wszystkim wiernych kochanków, którzy mimo ogromu przeciwności losu, postanowili zawalczyć o szczęśliwe zakończenie. Jednak jak się okazało, los miał co do nich zupełnie inne plany. Na drodze do ich szczęścia stanęły nie tyle zwaśnione rodziny, a Wielka Wojna, która odmieniła losy zarówno bohaterów, jak i znacznej części świata.

Ali jest muzułmaninem, pochodzi z Azerbejdżanu, a w jego żyłach płynie krew człowieka pustyni, który najlepiej czuje się na grzbiecie wierzchowca, pędzącego przez piaszczyste stepy. Nino pochodzi z chrześcijańskiej gruzińskiej rodziny książęcej. Mieszkając na Zakaukaziu, czuje się Europejką, jest ciekawa świata i ponad wszystko ceni sobie osobistą wolność. Znają się od dzieciństwa, zakochują się w sobie i postanawiają się pobrać. Jednak ich miłość wielokrotnie zostaje wystawiona na ciężką próbę. Dzieli ich niemal wszystko: kultura, pochodzenie, wyznawane wartości. Podczas, gdy Ali słucha rad ojca i wuja dotyczących małżeństwa, traktowania kobiety i praw mężczyzny, Nino ze wszystkich sił walczy z nierównością i przeświadczeniem, że kobieta jest nic nie wartą, pozbawioną duszy istotą. Wychowana „po europejsku” nie boi się tupnąć nogą, potrafi postawić na swoim i jednocześnie, szanując kulturę męża, przekonać go do swoich racji. Jej postawa i zachowanie są miłym zaskoczeniem, zwłaszcza, gdy czytelnik spodziewa się rozkapryszonej, uległej księżniczki, która podda się woli męża i będzie pokornie spełniać swoją powinność żony muzułmanina, a poznaje kobietę, która niejednokrotnie wykazuje się odwagą w niebezpiecznym sytuacjach i hartem ducha w starciu z obcą i zupełnie odmienną kulturą męża.

„Ali i Nino” to historia, która nie tyle zapiera czytelnikowi dech rozmachem, z którym została napisana, czy ogromem uczucia, które rozkwita na tle ważnych wydarzeń historycznych, co zetknięciem się dwóch odmiennych kultur, które mimo oczywistych i piętrzących się przeciwności, znajdują wspólny język. Siła miłości, która pozwala bohaterom pokonywać kolejne przeszkody jest wielka i tym większy cios odczuwa czytelnik, gdy zbliża się ku końcowi powieści, odsłaniającemu ostatnie wspólne chwile zakaukazkich kochanków.

Opowieść Kurbana Saida po raz pierwszy została wydana w 1937 roku i charakteryzuje się dość specyficznym stylem. Język powieści nie należy do najłatwiejszych i nie ułatwia czytelnikowi płynnego wczucia się w klimat książki. „Ali i Nino” jest powieścią wymagającą i wbrew hasłu określającemu ją jako „najsłynniejszą love story Kaukazu” jest czymś o wiele więcej, niż tylko historią tragicznej miłości. Wystarczy, że poświęcimy jej odrobinę uwagi i skupienia, a zaskoczy nas niezwykle plastycznymi opisami krajobrazów, szczegółami dotyczącymi obyczajów, dnia codziennego, czy ubioru ludzi Wschodu. Oprócz wątku romantycznego, znajdziemy tu również miejsce na akcję rodem z powieści sensacyjnej, z porwaniem, pościgiem i morderstwem w tle. Poza tym sporą cześć powieści zajmują fragmenty dotyczące politycznych rozważań, narad, przygotowań do walki, a w końcu samego starcia z wrogim oddziałem.

„Ali i Nino” to walka kontrastów, w której po przeciwnych stronach barykady stają kobieta i mężczyzna, Wschód i Zachód, islam i chrześcijaństwo, postęp i tradycja, honor i zemsta, wojna i pokój.

Zetknięcie się z dwóch odmiennych kultur, wyraziści, pełni temperamentu bohaterowie, silne uczucie i wielka historia w tle, to elementy, które sprawiają, że mimo początkowych trudności związanych z wczuciem się w czytaną historię, w ostatecznym rozrachunku nie można przestać jej czytać.

Kto z nas nie zna romantycznej historii Romea i Julii, tragicznych kochanków z pięknej Werony, którzy zakochali się w sobie mimo sprzeciwu ich zwaśnionych rodzin? Mało kto, słysząc tytuł tej najsłynniejszej tragedii Szekspira, nie skojarzy jej z pięknym uczuciem, które połączyło młodych ludzi, a które nie miało szansy w pełni rozkwitnąć i któremu ostatecznie kres położyły...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gotowi na odcięcie od reszty świata i całkowite pogrążenie się w chaosie? Sprawdźcie zasięg sieci komórkowej, połączenie z Internetem i stan zapasów żywności, bo już za chwilę stracicie kontakt z resztą globu.

Z dnia na dzień Islandia traci kontakt z pozostałymi państwami. Nikt nie wie, dlaczego i w jaki sposób do tego doszło. Czy na stałym lądzie dokonano ataku terrorystycznego? Dlaczego, pomimo braku wyraźnych uszkodzeń środków łączności nie można nawiązać połączenia z zagranicą, ani namierzyć statków czy samolotów? Nikt nie zna odpowiedzi na te pytania, jednak mimo zdezorientowania mieszkańcy wyspy starają się zachować spokój i normalnie funkcjonować. Nowo powstały rząd próbuje utrzymywać porządek, wprowadza nowe regulacje mające na celu jak najracjonalniejsze wykorzystanie znajdujących się w kraju zasobów i zaczyna manipulować informacjami, by uspokajać obywateli i przygotowywać ich do życia w nowej, z każdym kolejnym dniem coraz bardziej prawdopodobnej rzeczywistości, w której wyspiarze, podobnie jak ich przodkowie setki lat wcześniej, będą zmuszeni do radzenia sobie bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz.

Mijają miesiące i nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała ulec zmianie. Społeczeństwo, a wraz z nim cała struktura państwa zaczyna się rozpadać. Protesty, grabieże, konfiskata prywatnego majątku i przemoc są na porządku dziennym. Kurczą się zapasy żywności, a w głodnych i przerażonych ludziach powoli zaczynają budzić się pierwotne instynkty.

Historię stopniowego pogrążania się kraju w chaosie przedstawioną w powieści, poznajemy z perspektywy czworga bohaterów. Ich relacje prezentowane są na przemian z wycinkami z gazet, stanowiącymi oficjalne odniesienia rządu do sytuacji na wyspie. Początkowo bohaterowie próbują odnaleźć się w nietypowym położeniu, by po zaakceptowaniu nowej rzeczywistości, stoczyć w ostateczności bolesną walkę o przetrwanie. Okazuje się bowiem, że największe zagrożenie dla obywateli Islandii stanowi nie, jak mogłoby się wydawać, nieznany wróg, który pozbawił ich kontaktu z resztą świata, lecz oni sami.

Historia przedstawiona przez Sigríður Hagalín Björnsdóttir przeraża, jednak nie wynika to z drastyczności opisów, które w rzeczywistości pozostawiają wyobraźni duże pole do popisu, ani treści rodem z horroru, która co prawda momentami trzyma w napięciu, jednak pozbawiona jest nadmiernej przesady. Niepokojąca jest sama myśl, że coś takiego mogłoby się wydarzyć naprawdę. Poprzez umiejscowienie akcji powieści w rzeczywistym czasie i miejscu, jej treść staje się niezwykle wiarygodna i niepokojąco prawdopodobna.

Jako fanka opowieści dystopijnych, czytam wszystko, co choćby w najmniejszym stopniu dotyczy tej tematyki i jestem zadowolona z lektury „Wyspy”. Książkę czytało się dość szybko i przyjemnie. Zmiany narratorów i fragmenty z wycinkami z gazet, urozmaicały treść i nie pozwalały stracić zainteresowania lekturą. Dodatkowym atutem powieści były krótkie rozdziały, które skutecznie potęgowały napięcie. Zakończenie pozostawia jednak pewien niedosyt i sprawia, że czytelnik pragnie poznać dalszy ciąg tej historii.

Jeśli zamierzacie sięgnąć po „Wyspę”, oczekując dystopii rodem z młodzieżowych powieści, gdzie akcja pędzi, jak szalona, a bohaterowie próbują obalić niebezpiecznego dyktatora i w międzyczasie przeżywają sercowe rozterki, to uważajcie, bo nie o to chodzi w tej książce. Ta powieść ukazuje przede wszystkim, z jaką łatwością jeden z najlepiej zorganizowanych krajów na świecie, w wyniku utraty możliwości kontaktu i współpracy z innymi państwami, zmienia się powoli w krainę chaosu.

„Wyspa” to dobrze skonstruowana wizja społeczeństwa, które pozbawione stabilnych filarów i żyjące w coraz większym strachu, stopniowo chwieje się i ulega wyraźnym podziałom, by w ostateczności zupełnie się rozpaść.

Gotowi na odcięcie od reszty świata i całkowite pogrążenie się w chaosie? Sprawdźcie zasięg sieci komórkowej, połączenie z Internetem i stan zapasów żywności, bo już za chwilę stracicie kontakt z resztą globu.

Z dnia na dzień Islandia traci kontakt z pozostałymi państwami. Nikt nie wie, dlaczego i w jaki sposób do tego doszło. Czy na stałym lądzie dokonano ataku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie mogę uwierzyć, że przez tyle lat unikałam książek polskich autorów. Gdy sięgam po takie książki, jak np. seria „Kwiat paproci” Katarzyny Bereniki Miszczuk, nie mogę pojąć dlaczego tak długo szerokim łukiem omijałam tak dobrą literaturę. A zapewniam Was, że seria o sympatycznej uczennicy szeptuchy jest naprawdę dobra.

Tom pierwszy przeczytałam jednym tchem. Następnie niecierpliwe czekałam na kontynuację i wreszcie nadeszła pora na lekturę „Żercy”, który pozostawił po sobie jeszcze większy niedosyt i pobudził ciekawość bardziej, niż poprzednie części serii „Kwiat paproci”.

Humor, wielka historia w tle i cała masa ciekawostek o słowiańskich wierzeniach to główne elementy, które sprawiają, że nie sposób oderwać się od tej książki. Gdy to tego dorzucimy sympatyczną dziewczynę, która ujmuje swoją niezdarnością i próbując unikać kłopotów, coraz bardziej w nie wpada, nasuwa się nam obraz uroczej Bridget Jones, odwiecznie walczącej ze zbędnymi kilogramami i próbującej zwrócić na siebie uwagę pana Darcyego, z tą różnicą, że tu mamy do czynienia z nieśmiertelnym legendarnym władcą Polan, a nie z poważanym prawnikiem. Chociaż, gdyby wziąć pod uwagę poważne i zrównoważone usposobienie obu bohaterów, tak naprawdę niewiele się od siebie różnią pod tym względem. Tym razem jednak do gry wkracza nowy bohater. Żerca Witek przybywa do Brzezin w zastępstwie Mszczuja, którego historia zakończyła się w poprzednim tomie. Nowy kapłan, mimo iż nie podziela wiary wiejskiego społeczeństwa w pomniejsze bóstwa, bardzo poważnie traktuje swoje obowiązki, opiekuje się wiernymi, przeprowadza remont chaty żercy, wprowadza nowe udogodnienia, planuje budowę nowej świątyni i… zaprzyjaźnia się z Gosią

Dla Gosi to będzie gorące lato. Robota dosłownie pali jej się w rękach. Szeptucha jedzie na wak… pielgrzymkę, bogowie nie dają dziewczynie spokoju i na dodatek w okolicy pojawia się myśliwy, który poluje na istoty nadprzyrodzone. Gdy Sławie, przyjaciółce Gosi zaczyna grozić niebezpieczeństwo, a wszelkie podejrzenia padają na młodą uczennicę szeptuchy, postanawia ona odkryć tożsamość tajemniczego zabójcy. Ale jak tu skupić się na pracy, gdy do Bielin wraca Mieszko?

Bohaterowie nie stracili nic ze swojego uroku i nadal bardzo miło spędza się z nimi czas. Humor to nieodłączny element tej historii i nie zabrakło go i tym razem. Niezdarna Gosia i jej robiące we wsi „furorę” różowe adidasy, rozmowy z Babą Jagą, odczynianie uroków i wizyta mamy, to tylko niektóre z zabawnych wątków tej historii.

Podobnie, jak w przypadku poprzednich części, decydując się na lekturę „Żercy” możemy liczyć na solidną dawkę rozrywki. Niezaprzeczalnie największym atutem książki są wszelkie wzmianki i szczegółowe opisy słowiańskich wierzeń i zwyczajów. Lato to czas żniw, więc weźmiemy udział w Święcie Plonów, a także pomożemy Gosi w przygotowaniu wieczoru panieńskiego i przeprowadzeniu wszelkich koniecznych obrzędów związanych z płodnością i szczęśliwym małżeństwem.

Ponadto czekają nas pościgi, szantaże, wyznania, ale będzie też czas na plotki, odrobinę rozrywki i wieczorny jogging. Będzie wino, ogniska, halucynacje i podstępy. Przeniesiemy się również w przeszłość, około 1000 lat wstecz, by przyjrzeć się bliżej związkowi Mieszka i Ote.

A na zakończenie szeroko otworzymy oczy z zaskoczenia i nie będziemy mogli doczekać się kolejnej części.

Nie mogę uwierzyć, że przez tyle lat unikałam książek polskich autorów. Gdy sięgam po takie książki, jak np. seria „Kwiat paproci” Katarzyny Bereniki Miszczuk, nie mogę pojąć dlaczego tak długo szerokim łukiem omijałam tak dobrą literaturę. A zapewniam Was, że seria o sympatycznej uczennicy szeptuchy jest naprawdę dobra.

Tom pierwszy przeczytałam jednym tchem. Następnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kto z nas nie zna baśni o Śpiącej Królewnie, Roszpunce, Ołowianym Żołnierzyku, czy Babie Jadze i jej chatce z piernika? Wszyscy doskonale wiemy, jak zakończyły się te historie, kto poniósł klęskę, a kto żył długo i szczęśliwie.

Ale czy zastanawialiście się, jak wyglądałoby życie Baletnicy i Ołowianego Żołnierzyka, gdyby żyli w XXI wieku lub co stało się z włosami Roszpunki, gdy już odnalazła szczęście u boku księcia? Czy klątwa Bestii polegała jedynie na nauczeniu go miłości, czy chodziło o coś więcej? Nie jesteście już dziećmi, więc możecie sięgnąć po książkę Michaela Cunninghama 'Dziki łabędź i inne baśnie' i dowiedzieć się, jak to było 'naprawdę' 😉

Gdyby moja przygoda z baśniami rozpoczęła się właśnie od wersji Michaela Cunninghama, raczej nie pokochałabym ich tak bardzo, jak kocham je teraz. Ale zapoznanie się z alternatywnymi ujęciami klasycznych baśni było ciekawym doświadczeniem. Niektóre były zabawne, inne dawały do myślenia, ale większość z nich była okrutnie prawdziwa i ukazywała bohaterów opowieści w niespotykanie realnej odsłonie, ze wszystkimi ludzkimi wadami, ułomnościami, czy nawykami.

Książkę czyta się błyskawicznie i idealnie sprawdzi się jako wieczorny umilacz.

Kto z nas nie zna baśni o Śpiącej Królewnie, Roszpunce, Ołowianym Żołnierzyku, czy Babie Jadze i jej chatce z piernika? Wszyscy doskonale wiemy, jak zakończyły się te historie, kto poniósł klęskę, a kto żył długo i szczęśliwie.

Ale czy zastanawialiście się, jak wyglądałoby życie Baletnicy i Ołowianego Żołnierzyka, gdyby żyli w XXI wieku lub co stało się z włosami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kilka dni temu skończyłam czytać ostatnią część 'Kruczego Cyklu' i musiałam trochę odczekać, zanim podzielę się z Wami moją opinią na jej temat. Myślałam, że gdy odpocznę trochę od tematu tej książki, moje odczucia ulegną zmianie. Niestety nadal czuję to samo, co po przeczytaniu ostatniego zdania książki.

Zaczynałam lekturę 'Kruczego Cyklu' z prawdziwym podekscytowaniem, które z każdym kolejnym tomem przeradzało się w coraz większe zobojętnienie, by przy ostatniej części przybrać formę wielkiego rozczarowania.

Bohaterowie powieści chyba wiedzą, jak to jest (kto czytał książkę, ten też zapewne mnie rozumie). Nie twierdzę, że ta seria jest zła. Niektóre momenty i wątki naprawdę mi się podobały i zdarzyło mi się nawet kilkakrotnie otworzyć szerzej oczy ze zdziwienia, a nawet zaśmiać. Jednak czytanie 'Przebudzenia króla' niesamowicie mnie męczyło.

Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że książka była pisana na siłę. W podziękowaniach wspomniano, że cykl powstawał na przestrzeni 10 lat. Prawdę mówiąc, gdybym musiała czekać na przeczytanie ostatniej części tyle czasu i zobaczyłabym, to co ostatecznie zobaczyłam, porwałabym tę książkę na drobne strzępy. Przyznam szczerze, że dwie ostatnie części czytałam jedynie dla głównego wątku poszukiwań legendarnego króla i nie potrafię pogodzić się z zakończeniem, jakie przedstawiła nam autorka.

Wątek Rowana i Adama? Nie, nie, i jeszcze raz: NIE! Liczyłam również na bardziej dramatyczne i rozbudowane rozwiązanie wątku klątwy pocałunku.

Ale cóż, Maggie Stiefvater napisała to, co napisała i nic już tego nie zmieni. Chociaż bardzo żałuję, że nie poprzestała na 3. tomie, bo jak dla mnie przekombinowała na zbyt wielu płaszczyznach.

Kilka dni temu skończyłam czytać ostatnią część 'Kruczego Cyklu' i musiałam trochę odczekać, zanim podzielę się z Wami moją opinią na jej temat. Myślałam, że gdy odpocznę trochę od tematu tej książki, moje odczucia ulegną zmianie. Niestety nadal czuję to samo, co po przeczytaniu ostatniego zdania książki.

Zaczynałam lekturę 'Kruczego Cyklu' z prawdziwym podekscytowaniem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zachęcona pozytywnymi opiniami o Kruczym Cyklu, sięgnęłam po książki Maggie Stiefvater i jakiś czas temu skończyłam czytać 'Wiedźmę z lustra'. Minęły 2 tygodnie, a ja wciąż tak końca nie jestem pewna, czy nadal podoba mi się ta seria. Niby historia jest ciekawa, szybko się czyta, są momenty trzymające w napięciu, jest romantyczny wątek, czasami nawet można się pośmiać, jednak między mną, a tą serią, zaczyna dziać się coś złego. Pierwsze dwie części czytałam z prawdziwym zaciekawieniem, a obecnie, czytając ostatnią część, którą podczytuję od ponad tygodnia, nic nie czuję. Czytam ją, żeby po prostu dowiedzieć się, jak to się wszystko skończy i tyle. Żadnych większych emocji. Czyżbym przestała już 'czuć' tego typu książki? A może najzwyczajniej w świecie seria zaczęła się psuć?

Zachęcona pozytywnymi opiniami o Kruczym Cyklu, sięgnęłam po książki Maggie Stiefvater i jakiś czas temu skończyłam czytać 'Wiedźmę z lustra'. Minęły 2 tygodnie, a ja wciąż tak końca nie jestem pewna, czy nadal podoba mi się ta seria. Niby historia jest ciekawa, szybko się czyta, są momenty trzymające w napięciu, jest romantyczny wątek, czasami nawet można się pośmiać,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

'Prokurator' to książka, w której pokładałam duże nadzieje. Bohaterka, nosząca moje imię, w podobnym wieku i pracująca w tej samej branży, a do tego zapowiedź kryminału odsłaniającego bulwersującą prawdę o funkcjonowaniu polskiego wymiaru sprawiedliwości. Musiałam to przeczytać! Ale czy powinnam?

Kinga, odnosząca sukcesy adwokatka, po 11 latach małżeństwa, przyłapuje męża na zdradzie. Na domiar złego musi poprowadzić sprawę swojego przyrodniego brata 'Szarego', groźnego bandyty, za którym niespecjalnie przepada. By odreagować wydarzenia ostatnich tygodni, postanawia wybrać się do klubu. Tam poznaje przystojnego Łukasza i spędza z nim upojną noc. Wymyka się z mieszkania mężczyzny i szybko postanawia zapomnieć o 'facecie na jedną noc', jednak kilka godzin później znów na niego wpada. Na sali sądowej. Okazuje się, że Łukasz jest prokuratorem prowadzącym sprawę jej przyrodniczego brata.

Ostry seks. Ostry język. Ostra jazda. Trzy elementy, które miały zapewnić czytelnikowi niezapomniane emocje. Emocje na pewno były, jednak w moim przypadku większość z nich zakwalifikowałabym raczej 'do zapomnienia'. Książka Pauliny Świst to typowy erotyk z elementami kryminału. Pierwsza część książki to (za)dużo scen seksu, które po pewnym czasie zaczynają być nużące. Jeśli dodać do tego nie budzących sympatii bohaterów i jeszcze większą dawkę przekleństw, czasami zupełnie niepotrzebnych, możemy zacząć wypatrywać obiecanego wątku kryminalnego. I o ile romans bohaterów w ogóle mnie nie przekonał, to sam wątek sensacyjny wypadł naprawdę w miarę ciekawie i wciągająco.

Poza tym dawno nie spotkałam bohaterów, których miałam ochotę udusić już po kilku pierwszych stronach. To uczucie nie opuszczało mnie do połowy książki, a pod koniec dosłownie osiągnęło apogeum.

Mimo wszystko książkę czytało się bardzo szybko i płynnie. 'Prokurator' z pewnością znajdzie swoich fanów, zwłaszcza wśród czytelników lubiących literaturę w stylu '50 twarzy Greya'. Ja niestety jednak do nich nie należę.

'Prokurator' to książka, w której pokładałam duże nadzieje. Bohaterka, nosząca moje imię, w podobnym wieku i pracująca w tej samej branży, a do tego zapowiedź kryminału odsłaniającego bulwersującą prawdę o funkcjonowaniu polskiego wymiaru sprawiedliwości. Musiałam to przeczytać! Ale czy powinnam?

Kinga, odnosząca sukcesy adwokatka, po 11 latach małżeństwa, przyłapuje męża...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu pierwszej części Kruczego Cyklu, wiedziałam, że zostanę w Henrietcie na dłużej. Wciągnęły mnie poszukiwania starożytnego króla, więc sięgnęłam po 'Złodziei snów'. W drugiej części historii o Kruczych Chłopcach obudzona linia mocy przybiera na sile, powodując skoki napięcia i wybuchy transformatorów w okolicy. Okazuje się również, że Cabeswater przestało istnieć.

Gansey nie ustaje jednak w poszukiwaniach Glendowera, stara się wspierać i opiekować przyjaciółmi, jak najlepiej potrafi, jednak powoli zaczyna tracić kontrolę nad swoim dotychczas poukładanym życiem w Henrietcie.

Ronan odkrywa swój niezwykły talent i poznaje kogoś, kto posiada podobne umiejętności. Zmaga się z najmroczniejszymi koszmarami, które okazują się być bardziej rzeczywiste, niż mógłby przypuszczać i wciąż się buntuje.

Noah stara się być obecny.

Adam ponosi konsekwencje swojej decyzji, którą podjął podczas rytuału budzenia linii mocy i zaczyna widzieć osoby, których widzieć nie powinien.

Blue natomiast, mieszkając w zwariowanym domu w otoczeniu kobiet o paranormalnych zdolnościach, unika pocałunków, by nie spowodować śmierci swojego ukochanego.

Przebudzenie linii mocy powoduje pojawienie się w miasteczku niezwykle monochromatycznego Pana Szarego, który szuka tajemniczego Greywarena. Sam jednak nie wie, czym w rzeczywistości jest obiekt jego poszukiwań. I nie on jeden pragnie go znaleźć.

Zaczyna się wyścig z czasem, poszukiwaczami skarbów i złodziejami, którzy nie znają umiaru.

Złodziei snów', podobnie, jak pierwszą część Kruczego Cyklu czytało się bardzo przyjemnie. Miałam jednak w pewnych momentach wrażenie, że autorka, pozwalając odkryć bohaterom pewne elementy układanki, zapomniała wyjaśnić czytelnikowi, o co chodziło. Zgubiłam się trochę w treści pod koniec książki z powodu pewnych niedopowiedzeń i nie mogłam wyjść z podziwu, jak spokojnie wróżki przyjęły wiadomość o profesji Pana Szarego.

Po przeczytaniu pierwszej części Kruczego Cyklu, wiedziałam, że zostanę w Henrietcie na dłużej. Wciągnęły mnie poszukiwania starożytnego króla, więc sięgnęłam po 'Złodziei snów'. W drugiej części historii o Kruczych Chłopcach obudzona linia mocy przybiera na sile, powodując skoki napięcia i wybuchy transformatorów w okolicy. Okazuje się również, że Cabeswater przestało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Historia czworga przyjaciół, których łączy nie tylko prywatna szkoła, do której uczęszczają, mieszkanie, w którym wspólnie mieszkają, ale przede wszystkim tajemnica starożytnego króla, którą próbują rozwiązać.

Gansey, dziedzic rodzinnej fortuny, owładnięty obsesją poszukiwania linii mocy, na której wg niego ukryty został starożytny król Glendower, mogący spełnić życzenie osoby, która doprowadziłaby do jego uwolnienia. Ronan, wybuchowy, gwałtowny, wieczny buntownik. Po śmierci ojca, wraz z braćmi został zmuszony do opuszczenia rodzinnego domu. Od tamtej pory pozostaje ze swoim starszym bratem na wojennej ścieżce. Adam, ambitny i dumny, mieszkający z rodzicami na osiedlu mobilnych domów, dorabiający w kilku miejscach, by móc opłacić rachunki za prywatną szkołę, która zapewniłaby mu większe szanse na lepsze życie pozbawione strachu przed powrotem do domu. I Noah, cichy, spokojny, choć czasami nadmiernie nerwowy, który dla pozostałych pozostaje ciągłą zagadką i jak się później okaże, wcale niebezpodstawnie.

Do ich paczki dołącza Blue, córka wróżki, która wywodząc się z rodziny o paranormalnych zdolnościach, jako jedyna ich nie wykazuje. Posiada jednak niezwykły dar, który polega na wzmacnianiu umiejętności innych. Razem z chłopcami z Aglionby odkryją niezwykłą krainę, w której czas jest pojęciem względnym, drzewa są rozumnymi istotami, a otoczenie można kreować według własnego uznania. Jednak kraina ta przesiąknięta jest magią, a to zawsze wiąże się z pewnym niebezpieczeństwem.

Z czasem wychodzi na jaw, że kruczy chłopcy nie są jedynymi, którzy szukają tajemniczej linii mocy.

Powieść niewymagająca, ale za to wściekle wciągająca. Czyta się ją niesamowicie szybko, a świetny styl, którym operuje Maggie Stiefvater, sprawia, że 'Król kruków' stanowi naprawdę przyjemną lekturę dla miłośników magii, tajemnic i powieści młodzieżowych z delikatnym wątkiem romantycznym w tle.

Historia czworga przyjaciół, których łączy nie tylko prywatna szkoła, do której uczęszczają, mieszkanie, w którym wspólnie mieszkają, ale przede wszystkim tajemnica starożytnego króla, którą próbują rozwiązać.

Gansey, dziedzic rodzinnej fortuny, owładnięty obsesją poszukiwania linii mocy, na której wg niego ukryty został starożytny król Glendower, mogący spełnić życzenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli chodzi o poradniki, to szczerze mówiąc, nie jestem ich szczególną fanką, ale lubię uczyć się i dowiadywać nowych rzeczy. Książka Frederica Saldmanna 'Twoje zdrowie w Twoich rękach' to skarbnica ciekawostek i porad dotyczących zdrowia. Dowiemy się z niej m.in. co robić, by poprawić pamięć, mieć płaski brzuch bez stosowania drastycznych diet i jakie ćwiczenia przynoszą ulgę zmęczonym oczom. Autor na kartach książki rozprawia się również z wieloma powszechnie znanymi faktami dotyczącymi zdrowego żywienia. Okazuje się, że picie nadmiernej ilości wody może spowodować chorobę nerek, a śniadanie wcale nie musi być najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Zbyt długie urlopy nie służą naszemu organizmowi i... obniżają nasz poziom inteligencji, a ziewanie sprzyja zasypianiu i spokojnemu snu. To tylko kilka ciekawostek, których dowiedziałam się z lektury tej książki. Przede mną jeszcze kilka rozdziałów, ale cieszę się, że zaczęłam ją czytać, bo to naprawdę ciekawa lektura.

Jeśli chodzi o poradniki, to szczerze mówiąc, nie jestem ich szczególną fanką, ale lubię uczyć się i dowiadywać nowych rzeczy. Książka Frederica Saldmanna 'Twoje zdrowie w Twoich rękach' to skarbnica ciekawostek i porad dotyczących zdrowia. Dowiemy się z niej m.in. co robić, by poprawić pamięć, mieć płaski brzuch bez stosowania drastycznych diet i jakie ćwiczenia przynoszą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sięgając po książkę Sarah J. Maas, można być pewnym, że po jej przeczytaniu nie będzie się już tym samym człowiekiem. Zazwyczaj lektura jej powieści kończy się złamanym sercem. Tak też było i tym razem. Kolejna powieść i kolejna cudowna przygoda!

Spędziłam z 'Królową cieni' 5 dni i co to były za dni! Każdej nocy, gdy odkładałam książkę, śniły mi się pożary, burze z piorunami i niewyobrażalnie mroczne chmury. Moja wyobraźnia oszalała!

Sarah J. Maas kolejny raz w niesamowity sposób igrała z moimi uczuciami. Jestem pod ogromnym wrażeniem stylu jej pisania. Pisarka w tak niesamowity sposób rozbudowuje swoje historie, że przez jej powieści dosłownie się płynie. Kartka za kartką, rozdział za rozdziałem i... jak to już koniec? 'Królowa cieni' dała mi nareszcie to, czego tak bardzo brakowało mi w poprzedniej części. Jeszcze więcej akcji, nowych ciekawych postaci i pozwoliła mi w końcu docenić Wiedźmy, które w ostatecznym rozrachunku naprawdę bardzo polubiłam. Uwielbiam Maas za to, że kreuje tak wspaniałe, silne bohaterki. No i rzecz jasna było więcej Chaola 😉 💔

Bardzo podobał mi się wątek Wiedźmiątka i Kaltain, która zniknęła w drugiej części serii.

No i Dorian. Chociaż nie jest moim ulubionym bohaterem, to nie mogłam się powstrzymać przed trzymaniem za niego kciuków.

Co się zaś tyczy Rowana, wybaczcie, ale ja nadal nie rozumiem jego fenomenu. Dla mnie jest po prostu sympatycznym, oddanym wojownikiem, który dba o bezpieczeństwo swojej królowej. W porównaniu z pełnym emocji i ludzkich uczuć Chaolem, w moim odczuciu 'magiczny' Rowan wypada dość słabo. Stalowe mięśnie, władanie magią i przemiany w sokoła, to dla mnie wciąż za mało.

Przede mną 'Imperium burz', ale gdy Sarah J. Maas ogłosiła, że 6. część 'Szklanego tronu' będzie napisana z perspektywy Chaola, po prostu oszalałam ze szczęścia 😍

Sięgając po książkę Sarah J. Maas, można być pewnym, że po jej przeczytaniu nie będzie się już tym samym człowiekiem. Zazwyczaj lektura jej powieści kończy się złamanym sercem. Tak też było i tym razem. Kolejna powieść i kolejna cudowna przygoda!

Spędziłam z 'Królową cieni' 5 dni i co to były za dni! Każdej nocy, gdy odkładałam książkę, śniły mi się pożary, burze z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Baśnie Barda Beedle'a" były książką, którą przeczytałam o wiele za szybko, niż bym tego chciała. 5 krótkich, przepełnionych magią i baśniowym klimatem historii, które śmieszą, czasami przerażają, a przede wszystkim uczą. 'Baśnie Barda Beedle'a' to książka, którą każdy mugol powinien mieć w swojej biblioteczce. Jeśli nawet nie z uwagi na treść, do której czytania, mógłby się nie przyznawać z racji wieku (chociaż dla mnie to żadna wymówka, bo moim zdaniem na bajki nigdy nie jest się za starym 😊), to przynajmniej z uwagi na piękne wydanie bajek przełożonych z antycznych run przez samą Hermionę Granger. Zbiór baśni poprzedza przedmowa J.K. Rowling, a każda historia opatrzona jest obszernym komentarzem Albusa Dumbledore'a, które zawierają wiele ciekawych faktów związanych z powstawaniem, publikacją i ewolucją treści baśni. Jeśli podobała się Wam 'Opowieść o trzech braciach', to pozostałe baśnie również powinny przypaść Wam do gustu.

Na szczególną uwagę zasługują również piękne ilustracje Tomislava Tomica, które idealnie oddają baśniowy klimat historii, a w przypadku najmłodszych czytelników skutecznie przykują uwagę podczas czytania.

I co najważniejsze, kupując 'Baśnie Barda Beedle'a' wspieramy organizacje charytatywne pomagające dzieciom i młodzieży będącej w trudnej sytuacji życiowej i dające im szansę na lepsze życie.

Czy zatem dzielenie się magią z innymi nie jest wystarczającym powodem, by sięgnąć po tę książkę?

"Baśnie Barda Beedle'a" były książką, którą przeczytałam o wiele za szybko, niż bym tego chciała. 5 krótkich, przepełnionych magią i baśniowym klimatem historii, które śmieszą, czasami przerażają, a przede wszystkim uczą. 'Baśnie Barda Beedle'a' to książka, którą każdy mugol powinien mieć w swojej biblioteczce. Jeśli nawet nie z uwagi na treść, do której czytania, mógłby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Dworek Longbourn" to powieść rekomendowana jako historia, która zachwyci miłośników twórczości Jane Austen. To wariacja na temat tego, co działo się za kulisami jednej z najsłynniejszych historii miłosnych literatury angielskiej. Miłośników twórczości Jane Austen, oczekujących powtórki z 'Dumy i uprzedzenia', muszę jednak ostrzec, że mogą się rozczarować. Wystarczy jednak, że potraktujecie tę książkę, nie jako kontynuację powieści, lecz osobną historię, a gwarantuję, że podobnie jak ja, będziecie czerpać z jej lektury czystą przyjemność.

Dworek Longbourn jest szczery i niezwykle prawdziwy. Nie ukrywa nic przed czytelnikiem pod postacią kolorowych wstążek, romantycznych spacerów po wrzosowiskach czy tańców będących elementem zalotów. Wręcz przeciwnie! Jo Baker w swojej książce odkrywa przed czytelnikiem wszystkie szczegóły codziennego życia bohaterów, o których nie wspomniała Jane Austen. Począwszy od codziennych obowiązków służby, poprzez relacje między służącymi i pracodawcami, aż po tajniki higieny osobistej.

Fabuła "Longbourn" skupia się przede wszystkim na służbie państwa Bennett: gospodyni, kamerdynerze, dwóch pokojówkach i lokaju. Rodzina Bennetów i wydarzenia związane z przyjazdem do sąsiedztwa Bingleyów i Darcy'ego, stanowią jedynie tło. Równolegle z pojawieniem się nowych dzierżawców w Netherfield, do Longbourn przybywa nowy tajemniczy pracownik, który lekko namiesza w życiu służby. Okaże się, że pan Bennett również skrywa pewien sekret, którego nikt by się po nim nie spodziewał.

Podobnie jak w powieści Jane Austen, tu również mamy do czynienia z dumą i uprzedzeniem, które stają na drodze do szczęścia zakochanych. Wątek romantyczny w książce został opisany w bardzo ciekawy i miły w odbiorze sposób.

Przeczytałam tę książkę jednym tchem i niesamowicie mi się podobała.

Śmiało mogę polecić powieść miłośnikom 'Downton Abbey' oraz 'Upstairs, downstairs', którzy pokochali historie tego typu równie mocno jak ja.

"Dworek Longbourn" to powieść rekomendowana jako historia, która zachwyci miłośników twórczości Jane Austen. To wariacja na temat tego, co działo się za kulisami jednej z najsłynniejszych historii miłosnych literatury angielskiej. Miłośników twórczości Jane Austen, oczekujących powtórki z 'Dumy i uprzedzenia', muszę jednak ostrzec, że mogą się rozczarować. Wystarczy jednak,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Analfabetka, która potrafiła liczyć" to książka, w której absurd goni absurd, a nieprawdopodobne staje się realne. Czytanie tej książki grozi atakami śmiechu, szerokim otwieraniem oczu ze zdziwienia i łapaniem się za głowę w sytuacjach niedowierzania. Jednym słowem ta książka zapewnia świetną rozrywkę w pochmurne dni. Idealna lektura dla miłośników nietypowego humoru, humoru czarnego i opowieści o niefortunnych zbiegach okoliczności.

"Analfabetka, która potrafiła liczyć" to książka, w której absurd goni absurd, a nieprawdopodobne staje się realne. Czytanie tej książki grozi atakami śmiechu, szerokim otwieraniem oczu ze zdziwienia i łapaniem się za głowę w sytuacjach niedowierzania. Jednym słowem ta książka zapewnia świetną rozrywkę w pochmurne dni. Idealna lektura dla miłośników nietypowego humoru,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia miłosna opowiedziana z 14 punktów widzenia. Brzmi ciekawie? Też tak myślałam, gdy sięgałam po 'Musimy coś zmienić'. Na swoje nieszczęście dałam się nabrać dodatkowo na hasło, że jest to lektura idealna dla fanów 'Eleonory i Parka'. Uwielbiam książkę Rainbow Rowell i moim zdaniem to porównanie było zdecydowanie przesadzone, gdyż książka jest swego rodzaju nieporozumieniem i niezbyt nieudanym eksperymentem.

14 osób, przedmiotów, tudzież zwierząt obserwuje parę nieśmiałych studentów, którzy choć idealnie do siebie pasują, nie bardzo wiedzą, jak zacząć ze sobą rozmawiać. I w założeniu autorki cały świat miał im pomóc, by mogli się wzajemnie odnaleźć i być ze sobą. I jak im to wszystko wyszło? Jakoś tak nijak. Chaotyczne, niezbyt rozbudowane dialogi, przeskakiwanie z jednego narratora do drugiego, sprawia, że czytelnik mimo nieskomplikowanej fabuły i prostego języka, zaczyna tracić wątek.

Czy historia rzeczywiście jest tak romantyczna, jak zapowiada slogan na okładce? Z początku niby tak jest, jednak im więcej książki jest już za nami, w niewyobrażalnie szybkim tempie rośnie w nas poziom irytacji zachowaniem głównych bohaterów i osób z ich otoczenia, które sprawiają wrażenie, jakby jedynym celem ich egzystencji było skojarzenie ze sobą naszych bohaterów. A co do głównych bohaterów, to jak na głównych bohaterów są wyjątkowo nijacy. Ni to szczególnie zabawni, ni to inteligentni, czy nawet zwyczajnie uroczy...

A, i była jeszcze wielka tajemnica skrywana przez głównego bohatera. Jak się jednak w końcu okazało jego sekret nie był ani wielki, ani zaskakujący.

Nie mówię, że ta książka jest do cna zła, jednak jak dla mnie jest zbyt infantylna i niedopracowana. Autorka napisała ją w ciągu 6 dni i nie oszukujmy się, to widać...

Czytajcie na własną odpowiedzialność.

Historia miłosna opowiedziana z 14 punktów widzenia. Brzmi ciekawie? Też tak myślałam, gdy sięgałam po 'Musimy coś zmienić'. Na swoje nieszczęście dałam się nabrać dodatkowo na hasło, że jest to lektura idealna dla fanów 'Eleonory i Parka'. Uwielbiam książkę Rainbow Rowell i moim zdaniem to porównanie było zdecydowanie przesadzone, gdyż książka jest swego rodzaju...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

~ Istnieje trzynaście powodów śmierci twojej przyjaciółki. Ty jesteś jednym z nich. ~

Clay Jensen wraca do domu ze szkoły i na przed drzwiami znajduje dziwną paczkę. W środku jest kilka taśm magnetofonowych nagranych przez Hannah, koleżankę z klasy, która dwa tygodnie wcześniej popełniła samobójstwo. Dziewczyna wyjaśnia, że istnieje trzynaście powodów, dla których zdecydowała się odebrać sobie życie. Clay jest jednym z nich i jeśli wysłucha nagrania, dowie się dlaczego. Chłopak przez całą noc kluczy po mieście, a za przewodnika służy mu głos Hannah. Staje się świadkiem jej bólu i osamotnienia, a przy okazji poznaje prawdę o sobie i otaczających go ludziach, której nigdy nie chciał stawić czoła. Z przeraźliwą jasnością dociera do niego, że nie da się cofnąć przeszłości, podobnie jak nie da się powstrzymać przyszłości…

Sięgnęłam po tę książkę zupełnie przypadkiem, nie wiedząc nawet o zbliżającej się premierze serialu. Szukałam akurat czegoś krótkiego do szybkiego przeczytania i trafiłam na 'Trzynaście powodów' Jaya Ashera. Nie wiem, czego dokładnie spodziewałam się po tej książce, ale z pewnością nie tego, co otrzymałam w końcowym rezultacie. Bo w rzeczywistości dostałam niesamowicie poruszającą lekturę, od której ciężko się oderwać już od pierwszych stron. 'Słuchając' wraz z Clayem kolejnych kaset, czułam napięcie i ból, których doznawał bohater, odkrywając kolejne elementy układanki Hannah. To historia o tym, jak jedna ubarwiona plotka może pociągnąć za sobą lawinę zdarzeń, które wydając się pozornie nieszkodliwe, mogą zrujnować czyjeś życie.

Jestem pod ogromnym wrażeniem 'Trzynastu powodów' i uważam, że każdy nastolatek powinien przeczytać tę książkę. Starszemu czytelnikowi ta książka również powinna się spodobać.

~ Istnieje trzynaście powodów śmierci twojej przyjaciółki. Ty jesteś jednym z nich. ~

Clay Jensen wraca do domu ze szkoły i na przed drzwiami znajduje dziwną paczkę. W środku jest kilka taśm magnetofonowych nagranych przez Hannah, koleżankę z klasy, która dwa tygodnie wcześniej popełniła samobójstwo. Dziewczyna wyjaśnia, że istnieje trzynaście powodów, dla których...

więcej Pokaż mimo to