Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Karol May pisał piękne książki o kowbojach i Indianach, ale do Stanów Zjednoczonych dotarł dopiero pod koniec życia. Co innego Vladimír Stuchl, czeski redaktor, dziennikarz, prozaik, tłumacz i poeta. On spędził w Ameryce kilka lat.

Pochodził z rodziny nauczycielskiej. Gimnazjum ukończył w czasie drugiej wojny światowej, a po jej zakończeniu przeniósł się do Pragi, gdzie studiował filozofię, socjologię i estetykę na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Karola. Jednocześnie pracował w czasopismach Práce i Lidové noviny, a także w dziale prasowym Centralnej Rady Związków Zawodowych. W latach 1955-60 był amerykańskim korespondentem czeskiej agencji prasowej. Zaczynał od pełnych melancholii wierszy publikowanych jeszcze podczas wojny. Przez kilka lat próbował tworzyć wiersze socrealistyczne, jednak szybko powrócił do opisywania codzienności. Publikował też książki dla dzieci i młodzieży.

Ze Stanów Zjednoczonych przywiózł całe mnóstwo zasłyszanych historii i opowieści. Czasami prawdziwych, innym razem wyssanych z palca, opowiadanych przez sędziwych kowbojów przy wspominkowych ogniskach czy publikowanych w prasie. Ubrał je w tomik Przez prerię pędzi koń, zbiór krótkich historyjek, anegdot, żartów czy opowiadań o przeszłości Ameryki. Są tu indiańskie legendy, kowbojskie dykteryjki, opisy życia czarnoskórych niewolników, białych traperów, myśliwych, poszukiwaczy złota, odkrywców, farmerów czy drwali.

Opowiadania z Przez prerię pędzi koń tworzą barwny obraz Dzikiego Zachodu. Niekiedy nostalgiczny, innym razem ponury, najczęściej jednak zaskakujący i zabawny. Mamy tu spojrzenie z perspektywy Indian (w części Czerwone skały), wspominanych już niewolników (Czarne słońca), całą serię wyssanych z palca opowieści (Ławka łgarzy), wreszcie opowieści o białych odkrywcach (Zielone morze traw). Bardzo fajna to lektura, jak ma się tych dziewięć, dziesięć lat.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Karol May pisał piękne książki o kowbojach i Indianach, ale do Stanów Zjednoczonych dotarł dopiero pod koniec życia. Co innego Vladimír Stuchl, czeski redaktor, dziennikarz, prozaik, tłumacz i poeta. On spędził w Ameryce kilka lat.

Pochodził z rodziny nauczycielskiej. Gimnazjum ukończył w czasie drugiej wojny światowej, a po jej zakończeniu przeniósł się do Pragi, gdzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziewczyna z Konstancina to drugi tom serii Lisica. Pierwszy opowiadał historię Hanny Lubochowskiej, która pragnęła zostać policjantką. Tropić wszelkiej maści przestępców. Sęk w tym, że przyszło jej życiu w początkach XX wieku, w czasach bolszewickiej rewolucji i tuż po niej. Uciekała wtedy z Jekaterynburga do Polski, ba, nawet do Ameryki, i już po drodze miała okazję błysnąć swoimi umiejętnościami.

Jej historię stworzył Witold Horwath, który debiutował na początku lat 90. świetnie przyjętymi Świętymi wilkami. To właśnie ta powieść stanowiła pierwowzór Ekstradycji, jednego z najbardziej znanych seriali kryminalnych tamtych czasów. Dziewczyna z Konstancina też jest bardzo filmowa, może nawet bardziej filmowa niż książkowa. Sporo tu wątków, tropów, postaci, nazwisk, miejsc, faktów do zapamiętania. Ponadto autor zastosował przeplataną narrację. Raz czytamy to, co robi Hanna, przedstawiona tu jako pierwsza kobieta w siłach policyjnych, a raz to, co robi Sarnatowicz, jej szef z komendy.

Akcja powieści toczy się bowiem na początku lat 20. XX wieku. Ktoś na placu Zbawiciela – a więc niemalże w centrum ówczesnej Warszawy – zabija cenionego, choć niekoniecznie lubianego adwokata, niejakiego Wolfferdorffa. Hanna z Sarną rozpoczynają śledztwo. Przesłuchują dorożkarza, okolicznych mieszkańców, wreszcie trafiają na pierwsze ślady. Pytanie tylko, czy te tropy zawiodą ich we właściwą stronę, czy też sprowadzą na manowce, do innych niefajnych wydarzeń w mieście i jego okolicach.

Dziewczyna z Konstancina wymaga skupienia. Czyta się tę powieść powoli, bo czasami jeden akapit czy nawet zdanie ma znaczenie dla zrozumienia całości. Ale to dobrze – sporo tu klimatu starej Warszawy, trochę opisów strojów czy starych zwyczajów. Autor musiał wykonać sporo pracy, by przygotować się do napisania powieści. Umiejętnie dobiera akcenty, nie przynudza, a jednocześnie pisze tak, że łatwo wyobrazić sobie obserwowane wydarzenia. Stąd ta filmowość. Stąd bardzo przyjemna lektura.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Dziewczyna z Konstancina to drugi tom serii Lisica. Pierwszy opowiadał historię Hanny Lubochowskiej, która pragnęła zostać policjantką. Tropić wszelkiej maści przestępców. Sęk w tym, że przyszło jej życiu w początkach XX wieku, w czasach bolszewickiej rewolucji i tuż po niej. Uciekała wtedy z Jekaterynburga do Polski, ba, nawet do Ameryki, i już po drodze miała okazję...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię książki o dalekiej północy. Właściwie to nie wiem, z jakich powodów. Przecież ta północ wcale nie jest atrakcyjna. Zimno, ciemno, wieje, śniegiem sypie, niewiele się dzieje, ludzie jacyś dziwni. W dodatku po ulicach grasują białe niedźwiedzie, a żreć trzeba jakieś świństwa, bo nic normalnego nie wyrośnie na tym bezludziu…

Adam Wajrak, dziennikarz, autor książek o tematyce przyrodniczej, wreszcie działacz na rzecz ochrony przyrody, poświęcił owej północy swoją nową książkę. To człowiek kontrowersyjny. Z pewnością ma na pieńku z myśliwymi i leśnikami, walczył przecież o Rospudę i Puszczę Białowieską, krytykował masową wycinkę drzew za czasów szkodnika Szyszki. Nie podoba się też wielu politykom. W Na północ. Jak pokochałem Arktykę pisze jednak naprawdę ciekawie o swojej fascynacji północą i pierwszych podróżach na Svalbard.

Zaczęło się od fok mieszkających w Bałtyku i wyprawy stosunkowo niedalekiej, bo na estońską wyspę Allirahu, gdzie mieszkała cała ich kolonia. Dopiero później wyruszył dalej, na słynną Wyspę Niedźwiedzią i Spitsbergen. To miejsca bardzo surowe, wręcz dzikie, opustoszałe, jednak zamieszkane przez setki dziesiątki różnych gatunków zwierząt, głównie ptaków, ale też fok, morsów, wielorybów, reniferów, lisów polarnych czy niedźwiedzi. I o nich wszystkich pisze Wajrak.

Na północ. Jak pokochałem Arktykę z cała pewnością nie jest próbą przyjrzenia się rdzennej ludności czy też naukowym opisem zwyczajów mieszkających tam zwierząt. To reportaż uczestniczący, który przenosi czytelników w lata 90. ubiegłego wieku. Autor wspomina swoje podróże i ludzi, z którymi się zetknął (głównie polskich badaczy i naukowców), skrzętnie notuje zasłyszane historie, ale przede wszystkim opowiada o przyrodzie. Skupia się na tym, co samemu widzi, a ma niesamowity zmysł obserwacji. Potrafi też snuć ciekawe historie.

Bo Wajrak to typ gawędziarza. Potrafi poświecić parę akapitów pontonowi, którym przeprawia się na wyspę, albo zwrócić uwagę na czyjś sztormiak czy kuchenkę i opisać go w sposób malowniczy. Nawet wielogodzinne leżenie na kamieniach i wypatrywanie foczych łbów zamienia się u niego w interesującą opowieść. Udanie odtwarza klimat tamtych wypraw, opowiadając anegdoty swoje (beczko-pralka, tajemnicze pukanie) i zapożyczone (historia dziewczyn zaatakowanych przez misia). Człowiek czuje się, jakby tam był razem z nim. I to jest właśnie fajne.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Lubię książki o dalekiej północy. Właściwie to nie wiem, z jakich powodów. Przecież ta północ wcale nie jest atrakcyjna. Zimno, ciemno, wieje, śniegiem sypie, niewiele się dzieje, ludzie jacyś dziwni. W dodatku po ulicach grasują białe niedźwiedzie, a żreć trzeba jakieś świństwa, bo nic normalnego nie wyrośnie na tym bezludziu…

Adam Wajrak, dziennikarz, autor książek o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pozostań w domu to drugi tom serii zapoczątkowanej przez Kryminał prywatny. Pierwszy mnie zaintrygował i choć zawierał wiele błędów (brak redakcji i korekty bił po oczach), zachęcił do sięgnięcia po kolejny. Pozostań w domu okazuje się lepszy. Gładszy, ciekawiej napisany, a dzięki zmianie perspektywy i uwzględnieniu współczesnych realiów bardziej atrakcyjny.

W pierwszym tomie głównym bohaterem był Tymon Dantej, pisarz jednego przeboju, który z powodu jednego poważnego błędu życiowego starczał się po równi pochyłej. I się stoczył. W drugim tomie okazuje się, że rozwiódł się z Weroniką, autorką poczytnych kryminałów. A potem rozpłynął się gdzieś w Kuźni Raciborskiej, przysyłając wcześniej do byłej żony i swojego menedżera krótkie i dziwaczne listy. Niepasujące do niego.

Weronika dochodzi do wniosku, że coś tu nie gra, i wyrusza na jego poszukiwania. I to ona wydaje się centralną postacią tej historii, choć pojawia się też adonis youtube’owy Hubert nachodzony przez tajemniczego faceta w kominiarce, a także krągła policjantka Aneta. A w tle mamy pandemię. Jest marzec 2020 roku, wirus zaczyna szerzyć się po kraju, ludzie zmuszeni się do noszenia maseczek i siedzenia w domach. Policja kontroluje tych na kwarantannie, jedni się boją wychodzić z domu, inni protestują, a kolejni pacyfikują tych, co nic sobie z zakazów nie robią. Do tego te zamknięte lasy…

Akcja w Pozostań w domu toczy się wartko. Tak po prostu. Zagadka jest intrygująca, a bohaterów daje się polubić. Okazuje się, że to wystarczy, by książkę czytało się z przyjemnością, przymykając oko na obecne i tutaj drobne nieporadności językowe. Fajnie jest też przypomnieć sobie te szalone i mocno przesadzone czasy początków pandemii. To zagubienie ludzi i niepewność, co się wydarzy. Dobrze, że to już przeszłość…

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Pozostań w domu to drugi tom serii zapoczątkowanej przez Kryminał prywatny. Pierwszy mnie zaintrygował i choć zawierał wiele błędów (brak redakcji i korekty bił po oczach), zachęcił do sięgnięcia po kolejny. Pozostań w domu okazuje się lepszy. Gładszy, ciekawiej napisany, a dzięki zmianie perspektywy i uwzględnieniu współczesnych realiów bardziej atrakcyjny.

W pierwszym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy tom Słonej wanilii był miłą niespodzianką. Okazał się bardzo ładnie napisaną historią miłosną rodem z liceum. Chociaż może „historia miłosna” to za dużo powiedziane, bo bohaterowie – ewidentnie mający się ku sobie – ze sobą ostatecznie nie byli.

To ma szansę zmienić w tomie drugim (czy się zmieni, nie zdradzę). W odróżnieniu od tego pierwszego, koncentrującego się na postaci nerdowatego Tomka, nowa Słona wanilia pokazuje perspektywę Amandy. Atrakcyjnej dziewczyny, modelki zresztą, której spokój i opanowanie chłopaka bardzo przypada do gustu. Gorzej z jego rezerwą, niechęcią do wiązania się, wręcz strachem przed jakimikolwiek związkami. Przyczynę takiego zachowania poznamy również i w tym tomie.

Nie będzie łatwo, bo w szkole pojawi się nowa uczennica, Diana. I ona również zainteresuje się zaskakująco niedomyślnym Tomkiem, wywołując u Amandy chorobliwą wręcz zazdrość. Pojawi się też matka dziewczyny, która przed laty ją porzuciła, nową intrygę wymyśli Ryszard (tudzież jego ojciec). Na drugim planie też zacznie się dziać, w końcu Anna i Wojtek raz po raz będą o sobie przypominali. A my im kibicujemy. Wszystkim kibicujemy. Powieść angażuje emocjonalnie i to jej spora zaleta.

Słona wanilia to ponownie bardzo zgrabnie napisana książka, z sympatycznymi postaciami, humorem i kilkoma zaskakującymi zwrotami akcji. Jasne, język, którym się posługują, jest nieco sztuczny, powieściowy, a nie naturalny, ale dla mnie to zaleta. Owszem, wszyscy są tu zaskakująco inteligentni, dobrzy i serdeczni (pojawia się nawet wątek działalności charytatywnej), ale dzięki temu łatwiej ich polubić. Pojawiające się traumy są życiowe, podobnie jak i fascynacje i lęki bohaterów.

Tom pierwszy przedstawił nam bohaterów i naszkicował sytuację wyjściową. Tom drugi wgryzł się w temat i rozwinął najważniejsze wątki. Ciekawe, co przyniesie tom trzeci, który ukaże się wczesną wiosną 2024 roku. Już za momencik.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Pierwszy tom Słonej wanilii był miłą niespodzianką. Okazał się bardzo ładnie napisaną historią miłosną rodem z liceum. Chociaż może „historia miłosna” to za dużo powiedziane, bo bohaterowie – ewidentnie mający się ku sobie – ze sobą ostatecznie nie byli.

To ma szansę zmienić w tomie drugim (czy się zmieni, nie zdradzę). W odróżnieniu od tego pierwszego, koncentrującego się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Słona wanilia to kilkutomowy romans młodzieżowy, bardzo przyjemne czytadło dla osób, które mają kilkanaście lat. Ale także i dla starszych, którzy owe kilkanaście lat mieli już dawno temu i tęsknią teraz za czasami pierwszych, pozornie beztroskich miłości. Pozornie? Ano cóż, życie nastolatka bywa skomplikowane…

Trójmiejskie liceum. Uczy się tu Tomek, typowy nerd zakochany w japońskich komiksach. Uczy się nieźle (przynajmniej przedmiotów, na których mu zależy), a po godzinach pomaga wujkowi w gabinecie weterynaryjnym. Od dziewczyn trzyma się z daleka. Niezbyt wesołe wydarzenia z przeszłości przekonały go, że miłość może i ma blaski, ale również mroczne cienie. Nie dziwi więc, że na walentynki jest wręcz chronicznie uczulony.

I wtedy na scenie pojawiają się dwie przyjaciółki, Amanda i Anna. Pierwsza z nich jest przebojową modelką, a druga, choć nieśmiała, urodą niewiele jej ustępuje. To prawdziwe szkolne gwiazdy rozczarowane otaczającymi ich niedojrzałymi lub zbyt dojrzałymi chłopakami. Tomka dostają do pomocy przy organizacji jednej z imprez. No i się zaczyna…

Słona wanilia nie podąża na szczęście utartymi drogami. Autor obdarza bohaterów ciętymi językami i sporą inteligencją. Pisze o zauroczeniach i fascynacjach, chorobliwym uporze, młodzieńczych, w sumie dość niewinnych uczuciach, wreszcie emocjach typowych dla młodych ludzi. I bardzo fajnie się to czyta.

A czyta się to fajnie, bo autor ładnie pisze. Co prawda poprawna, elegancka polszczyzna w ustach nastolatków brzmi niekiedy dość sztucznie, ale Słona wanilia nie goni za realizmem. Po prostu opowiada przyjemną, niewydumaną historię z dającymi się lubić bohaterami. Przenosi czytelnika do czasów licealnych i pozwala mu przypomnieć sobie te dawne, niewinne uczucia. A raczej ich zalążek, bo to przecież pierwszy tom. Wstęp do większej opowieści…

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Słona wanilia to kilkutomowy romans młodzieżowy, bardzo przyjemne czytadło dla osób, które mają kilkanaście lat. Ale także i dla starszych, którzy owe kilkanaście lat mieli już dawno temu i tęsknią teraz za czasami pierwszych, pozornie beztroskich miłości. Pozornie? Ano cóż, życie nastolatka bywa skomplikowane…

Trójmiejskie liceum. Uczy się tu Tomek, typowy nerd zakochany...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przepowiednia to prolog W kręgu mocy Partholonu, taki tom 0.1. Powstał, by opisać czytelnikom, co wydarzyło się przed wydarzeniami z tej popularnej wśród młodych czytelników serii fantasy. A wydarzyło się dużo – zwłaszcza w sercach bohaterów.

Na okładce książki można przeczytać, że główna bohaterka – Elphame – została namaszczona przez największą boginię i jest otoczona przez swój lud czcią i szacunkiem, co staje się dla niej ciężarem. Bo kiedy jest się kimś wyjątkowym, inni boją się zbliżyć. Nie próbują się zaprzyjaźnić, a także zakochać. W Przepowiedni Elphame – wiedziona dziwnym impulsem – dociera do ruin zamku MacCallana i rozpoczyna jego odbudowę. Poznaje również tajemniczego Lochlana, z którym połączy go namiętność, ale i ponadstuletnia krwawa przepowiednia.

O tym wszystkim wspomina okładka. Nie wspomina natomiast, że Elphame jest półcentaurzycą, zaś Lochlan skrzydlatym potomkiem demonów. I że łączące ich uczucie jest nie tylko nieco trudne do wyobrażenia sobie, ale i zakazane. Może dlatego nie do końca czuć tu chemię między bohaterami, trudno też dać się ponieść dość powoli płynącej narracji. Co nie oznacza, że nic się tu nie dzieje. Padają trupy, są zdrady, a nawet duchy!

Choć Przepowiednia rozgrywa się w fantastycznym świecie, najbliższa jest romansowi. Powieść opowiada bowiem o rodzącym się uczuciu, a pozostałe wątki – choćby odbudowę zamku czy wspomnianą przepowiednię – spycha gdzieś na ubocze. Nie ma wu wędrówki, nie ma wielkich bitew, nie ma też zbyt wielu starć. Amorów za to nie brakuje. Stąd powieść docenią jedynie osoby, którym marzy się harlequin fantasy.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Przepowiednia to prolog W kręgu mocy Partholonu, taki tom 0.1. Powstał, by opisać czytelnikom, co wydarzyło się przed wydarzeniami z tej popularnej wśród młodych czytelników serii fantasy. A wydarzyło się dużo – zwłaszcza w sercach bohaterów.

Na okładce książki można przeczytać, że główna bohaterka – Elphame – została namaszczona przez największą boginię i jest otoczona...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kot w stanie czystym Gray Jolliffe, Terry Pratchett
Ocena 6,7
Kot w stanie c... Gray Jolliffe, Terr...

Na półkach:

Terry’ego Pratchetta chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. W końcu to autor Świata Dysku i kilku innych zabawnych powieści. Tajemnicą Poliszynela była też jego miłość do kotów. Nie chodzi tu tylko o Maurycego, a i o słynny cytat, w którym Śmierć definiuje sens życia. Celnie i precyzyjnie.

– Na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć?
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
– KOTY – stwierdził w końcu. – KOTY SĄ MIŁE.

Książka Kot w stanie czystym ma charakter poradnikowy, choć nie należy oczywiście traktować jej jak poradnika. Stanowi jeden wielki żart, co widać już na początku, kiedy autor dzieli koty na Prawdziwe i niePrawdziwe. Te drugie to wszystkie te wypachnione kanapowce, grzeczne, potulne, niepotrafiące psocić. No i niewychodzące, bo książka powstała w czasach, kiedy koty były inne. I ludzie byli inni.

Dziś pokutuje teza, że koty nie powinny opuszczać domów, bo jeszcze dojadą jakiegoś ptaszka, zeżrą ropuchę albo wykończą całą populację owadów. U Pratchetta koty nie tylko wyłażą, ale jeszcze łobuzują. Leją się z innymi kotami, żrą resztki ze stołu i jako stworzenia dochodzące mają po kilku właścicieli, którzy wzajemnie nic o sobie nie wiedzą. Współcześni miłośnicy kotów, zwłaszcza ci instalujący siatki ochronne na balkonach i codziennie smarujący maściami poduszeczki łapek swoich podopiecznych, zrobią się podczas lektury czerwoni z wściekłości.

Autor w tomie Kot w stanie czystym opisuje podstawy: jak zdobyć kota, jak nadać mu imię, jak czegoś nauczyć i jak rozpoznać chorobę. A wszystko to opisuje na tyle zabawnie, że nie sposób się nie śmiać. No chyba że jest się fanem psów. Ale wiadomo – fani psów są dziwni. Nie należy ich uważać za wyznacznik czegokolwiek poza brakiem dobrego gustu…

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Terry’ego Pratchetta chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. W końcu to autor Świata Dysku i kilku innych zabawnych powieści. Tajemnicą Poliszynela była też jego miłość do kotów. Nie chodzi tu tylko o Maurycego, a i o słynny cytat, w którym Śmierć definiuje sens życia. Celnie i precyzyjnie.

– Na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć?
Śmierć zastanowił się przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przetrwać w górach to gra i książka w jednym. Młody czytelnik wpływa bowiem na fabułę opowiadanej historii, podejmując decyzję i kręcąc dołączonym do wydawnictwa spinnerem. Zabawa jest fajna, a na dodatek obfituje w ciekawe bądź przydatne informacje.

Dostajesz od dziadka list, w którym zaprasza cię na niezwykłą wyprawę. Wkrótce spędzisz w Alpach wiele dni, przedzierając się przez ośnieżone szczyty i fotografując stada wilków. Super! Sęk w tym, że śmigłowiec, którym lecisz na spotkanie z nim, rozbija się na jednym ze szczytów. Tobie udaje się wyskoczyć ze spadochronem i wylądować na zboczu, ale… co dalej? Dokąd iść? Szukać wraku i sprawdzić, czy pilotce udało się przeżyć? A może lepiej zejść do doliny i spróbować dotrzeć do wioski?

To pierwsza decyzja, którą w powieści Przetrwać w górach będzie musiał podjąć czytelnik. Niektóre z nich oznaczają przejście na kolejną rozkładówkę (książka ma ich około trzydziestu). Inne wymagają zakręcenia spinnerem, a więc oddania losowi decyzji co do skutków dokonanego wyboru. No bo jeśli zdecydujesz się zejść w dolinę, możesz się zgubić. Możesz też znaleźć po drodze jakże przydatną saperkę i po chwili dotrzeć do jakiegoś szlaku.

Podczas lektury młodego czytelnika czeka sporo atrakcji, od zamieci przez lawinę po spotkanie z niedźwiedziem. Historię ubarwiają opowieści o ludziach, którzy przeżyli w górach niezwykłe sytuacje, a także liczne praktyczne porady. Jak zrobić jamę śnieżną? Jaki wpływ ma wysokość na organizm człowieka? Co można jeść w lesie, a czego lepiej unikać? Jak przeprawić się przez górski potok, używać słońca jako kompasu i hamować przy użyciu czekana? Przetrwać w górach to fajna, bardzo pouczająca lektura!

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Przetrwać w górach to gra i książka w jednym. Młody czytelnik wpływa bowiem na fabułę opowiadanej historii, podejmując decyzję i kręcąc dołączonym do wydawnictwa spinnerem. Zabawa jest fajna, a na dodatek obfituje w ciekawe bądź przydatne informacje.

Dostajesz od dziadka list, w którym zaprasza cię na niezwykłą wyprawę. Wkrótce spędzisz w Alpach wiele dni, przedzierając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

My kontra świat to druga powieść autorstwa Bogusza Dawidowicza. Pierwsza, Niewidzialny, była efektowną historią pozwalającą nam spojrzeć na świat oczami mordercy. I to nie jakieś zwyrodnialca, a zwykłego człowieka, kogoś takiego jak twój sąsiad czy najlepszy kumpel. Z podobnego zabiegu autor skorzystał również i teraz.

Robert, młody, całkiem fajny chłopak, poznaje atrakcyjną dziewczynę. Szybko traci z nią kontakt, bo źle zapamiętuje jej imię, ale los pozwala im spotkać się po raz kolejny. Potem standard: spędzają ze sobą coraz więcej czasu, zakochują się w sobie, zamieszkują razem. Jest cudownie, ale nie do końca, bo ona skrywa w sobie jakąś tajemnicę. Ma za sobą bolesną, wręcz traumatyczną przeszłość, którą stara się zrozumieć. I do tego potrzebne są określone działania…

Nie chcę zdradzać za dużo, więc napiszę, że My kontra świat czyta się szybko. To sprawnie napisana pozycja, która pozwala nam zżyć się z bohaterami i potem odczuć konsekwencje owej przeszłości. Zderzyć się z przypadkiem, może chorobą psychiczną, a może potrzebą naprawienia świata. Co ciekawe, mniej więcej w połowie powieści porzucamy naszych bohaterów, by podążyć tropem detektywa prowadzącego sprawę morderstw pedofili. To kolejny ważny wątek tej historii.

Mocny temat, próba spojrzenia w głąb ludzkiej psychiki, ale też zachowania dystansu do bohaterów, tak by ocen dokonał sam czytelnik – to wszystko mocne strony My kontra świat. Jeśli dodać do tego sprawny język i dobre tempo akcji, może się okazać, że nowa powieść Bogusza Dawidowicza to ciekawa propozycja dla miłośników thrillerów i kryminałów. Nudy nie ma, a to w tym gatunku najważniejsze.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

My kontra świat to druga powieść autorstwa Bogusza Dawidowicza. Pierwsza, Niewidzialny, była efektowną historią pozwalającą nam spojrzeć na świat oczami mordercy. I to nie jakieś zwyrodnialca, a zwykłego człowieka, kogoś takiego jak twój sąsiad czy najlepszy kumpel. Z podobnego zabiegu autor skorzystał również i teraz.

Robert, młody, całkiem fajny chłopak, poznaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W szkołach poznajemy tylko najgłośniejsze powieści George’a Orwella, a więc Folwark Zwierzęcy i Rok 1984. Tymczasem jego twórczość jest znacznie szersza i obejmuje powieści dużo bardziej realistyczne, w teksty częściowo autobiograficzne. Takich wątków można się doszukiwać chociażby w Wiwat aspidistra!

To powieść o niedojrzałości. Mamy rok 1936 i Gordon Comstock zbliża się do trzydziestki. Wciąż żyje w świecie ideałów i jest święcie przekonany, że zdoła pozostać im wierny. Wychowywał się w ubogiej rodzinie i dzięki wyrzeczeniom bliskich ukończył dobrą uczelnię. Miał odnieść sukces zawodowy, tymczasem poświęcił się literaturze, z której nie można wyżyć. Jedyny opublikowany przez niego tomik poezji sprzedał się w nakładzie lewie przekraczającym sto egzemplarzy, a wierszy nie chce publikować niemal żadne czasopismo.

Najgorsze jest jednak to, że Comstock wypowiedział wojnę pieniądzom. Mierził go status, jaki mają w społeczeństwie, cały ten odczłowieczający materializm i niesprawiedliwy kapitalizm. Nie był jednak komunistą, po prostu unikał większych pieniędzy. Zamiast przyjąć dobrą pracę w reklamie, zdecydował się na niskopłatną posadę w jednym z domów książki. Zarabiał tak mało, że niemalże głodował, nosił stare ciuchy i mieszkał w klitce.

Orwell w Wiwat aspidistra! świetnie pokazuje, jaka to pułapka. Z jednej strony Comstock celowo mało zarabia, z drugiej strony wciąż irytuje się, że nie ma pieniędzy choćby na papierosy, a dziewczyna nie widzi z nim wspólnej przyszłości. Jego idealizm okazuje się utopią, dziecięcą zabawą, którą zadręczał przyjaciół i bliskich. Bzdurne myślenie? Owszem, ale tak dobrze opisane, że czyta się tę historię z olbrzymią przyjemnością. Gdzieś w tle pojawiają się bowiem rozprawka o stanie ówczesnej literatury, o trudach tworzenia, wreszcie obraz życia w okresie międzywojennym. Fajna rzecz!

PS. Tytułowa aspidistra to roślina doniczkowa, wyjątkowo odporna na trudne warunki. A takie panowały w domach oświetlanych szkodliwymi lampkami gazowymi.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

W szkołach poznajemy tylko najgłośniejsze powieści George’a Orwella, a więc Folwark Zwierzęcy i Rok 1984. Tymczasem jego twórczość jest znacznie szersza i obejmuje powieści dużo bardziej realistyczne, w teksty częściowo autobiograficzne. Takich wątków można się doszukiwać chociażby w Wiwat aspidistra!

To powieść o niedojrzałości. Mamy rok 1936 i Gordon Comstock zbliża się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zmowa bogów to pierwszy tom nowego cyklu zatytułowanego Dorzecza Am’ahtan. Przedstawia on świat i zarysowuje bohaterów, rozpoczyna też historię, która domaga się kontynuacji. Tak, zakończenie jest otwarte i wręcz prosi się o dalszy ciąg, zapowiadając kolejne emocje.

Zacznę od Władcy pierścieni, bo Zmowa bogów zaczyna się dość podobnie. A zatem nieśpiesznie, od spotkań, pogawędek, dyskusji. Czytelnikom przyzwyczajonym do wartkiej akcji może się to wydać nudne, ale ma swój cel. Zarysowuje świat, przedstawia strony konfliktu, opisuje wierzenia, buduje rzeczywistość. A nie jest ona standardowa. Uniwersum Zmowy bogów, choć przypominające nieco wielki średnie, nie ma wiele wspólnego z klasycznymi powieściami fantasy, choćby wspomnianym Tolkienem.

Niby żyją tu ludzie czy chociażby potomkowie elfów, mieszańce, którzy odziedziczyli po przodkach bystry wzrok. Świat jest jednak inny, ważniejsza wydaje się w nim polityka, spiski knute przez bohaterów, przepowiednie i układy. Autor sporo miejsca rozważaniom, spacerom służącym pogłębianiu wiedzy czytelnika o rzeczywistości. Fajnie bawi się nazwami. Niektóre z postaci noszą tak niezwykłe imiona jak Księżyc-znad-Thyn, Południowa-Chwała czy Lewitujący-Sługa-Ostatniego-Boga.

Dorzecza Am’ahtan skrywają kilka miast, które jakiś czas temu zawarły pokój. Jednak pojawiają się dziwne zjawiska, niebem ciągną gęste chmury, a niektórzy śnią sny mieszające się z rzeczywistością. Wznoszenie modłów do bogów niewiele daje, co z kolei budzi obawy, iż ci pogniewali się, a może nawet opuścili swój lud. Zagrożenie stanowią wreszcie powtarzające się ataki barbarzyńców.

Wszystko składa się to na ciekawą historię, ładnie napisaną i niepozbawioną zwrotów akcji. W Zmowie bogów są też walki, wyprawy, spiski i zdrady, krwawe zbrodnie i bestie, których próżno szukać w naszym świecie – jednym słowem wszystko, co powinno być. To powieść dla tych miłośników fantasy, którzy lubią wgłębiać się w rzeczywistość i dokładnie ją poznawać, a nie tylko gonić od jednego monstrum do drugiego.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Zmowa bogów to pierwszy tom nowego cyklu zatytułowanego Dorzecza Am’ahtan. Przedstawia on świat i zarysowuje bohaterów, rozpoczyna też historię, która domaga się kontynuacji. Tak, zakończenie jest otwarte i wręcz prosi się o dalszy ciąg, zapowiadając kolejne emocje.

Zacznę od Władcy pierścieni, bo Zmowa bogów zaczyna się dość podobnie. A zatem nieśpiesznie, od spotkań,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Polska proza ma swoje dziwności i Ganimedes w pełni na to miano zasługuje. To mroczny thriller i feeria barwnego kiczu, zaskakująca rozprawka o życiu, ale też i śmierci, wreszcie dekadencki romans gejowski i literacka zabawa konwencjami.

Głównego bohatera, Siemowita Tulliusa, poznajemy w pociągu z tajnego miasta Y do Wąpierska. To w ogóle wydarzenie, bo ze względów politycznych mieszkańcy Y rzadko opuszczają jego granice. Facetowi się udaje, jedzie na wakacje odpocząć, nabrać dystansu do życia, a w rzeczywistości przeżyć coś niezwykłego. Melinuje się w jakimś marnym pokoiku, spędza dnie na spacerach trochę bez celu, a kiedy zaczyna brakować mu środków do życia, zgłasza się na korepetytora do państwa B***. Tak poznaje ślicznego Dorcia i natychmiast się w nim zakochuje. A żeby dobrze wypaść w jego oczach, ciąga go po spelunach i poi alkoholem.

Przyjemnie jest to napisane. Autor sprawnie posługuje się językiem, umie ukryć w zdaniach ciekawe obserwacje, zgrabnie opisać to czy tamto. Oczywiście nieprzyzwyczajeni do literackich przenośni mogą się czepiać nieco odległych porównań, inni będą marudzić, że początkowo książka przypomina nieco Śmierć w Wenecji, skupiona jest na życiu wewnętrznym, by pod koniec zamienić się w kino akcji, ale ma to swój sens i stanowi formę gry z czytelnikiem. Zabawy w skojarzenia.

Ganimedes musi trafić na swojego czytelnika. Takiego almodovarowego, z jednej strony szukającego kiczu i rozrywki, z drugiej niechętnego sztampowym romansom czy kryminałom. Bo powieść mruga do czytelnika okiem, nie pozwala traktować tej historii zbyt poważnie, a jednocześnie chwilami przemyca na jej karty odrobinę prawdy o życiu.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Polska proza ma swoje dziwności i Ganimedes w pełni na to miano zasługuje. To mroczny thriller i feeria barwnego kiczu, zaskakująca rozprawka o życiu, ale też i śmierci, wreszcie dekadencki romans gejowski i literacka zabawa konwencjami.

Głównego bohatera, Siemowita Tulliusa, poznajemy w pociągu z tajnego miasta Y do Wąpierska. To w ogóle wydarzenie, bo ze względów...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ostatni samuraj. Rozmowy o generale Petelickim Anita Czupryn, Dorota Kowalska
Ocena 6,8
Ostatni samura... Anita Czupryn, Doro...

Na półkach:

Tytuł mówi wszystko. Ostatni samuraj. Rozmowy o generale Petelickim to rzeczywiście kilkanaście rozmów o generale Petelickim, wielkim miłośniku japońszczyzny, a zwłaszcza mieczów samurajskich. Wątek ten – choć oczywiście nie najważniejszy – pojawia się w rozmowach, które wkrótce po samobójczej śmierci bohatera przeprowadziły dziennikarki Anita Czupryn i Dorota Kowalska.

Generał był z pewnością postacią nietuzinkową. Karierę rozpoczął w PRL-u jako funkcjonariusz służby bezpieczeństwa. Pracował głównie na placówkach, odwiedził Wietnam i Chiny, a potem kilka lat spędził jako attaché w Konsulacie Generalnym PRL w Nowym Jorku. W rzeczywistości był szpiegiem, inwigilował środowiska polonijne. W latach 80. odwiedził między innymi Sztokholm. Po zmianie systemu przeszedł pozytywnie weryfikację i de facto stworzył niejawną Grupą Reagowania Operacyjno-Manewrowego, czyli słynny GROM. Zaangażował się też w politykę, stąd jego samobójcza śmierć do dziś budzi liczne dyskusje. Jedni w nią nie wierzą, inni nie mają wątpliwości, że generał targnął się na swoje życie…

Rozmówcy trafili się autorkom ciekawi. Udało im się bowiem dotrzeć do przyjaciół generała z dzieciństwa, a także świadków jego błyskotliwej kariery. Przełożonych i podwładnych. Porozmawiać zgodzili się również politycy z różnych formacji, celebryci przyjaźniący się niegdyś z generałem (Olbrychscy, Rodowicz), wreszcie jego najbliższa rodzina. Stąd portret dostajemy pełny, od młodości spędzonej w Warszawie i przygód w liceum Rejtana po pierwsze lata służby, karierę szpiegowską, a potem wojskową. Z rozmów tych wyłania się człowiek bez wątpienia przebojowy, ambitny wizjoner nie zawsze panujący nad swoim ego. To właśnie ono skłóciło go z politykami, a niewyparzony język sprawił, że odsunięto go na drugi plan. Kto wie, może to bezczynność go zabiła. I świadomość, że można było zrobić więcej i lepiej.

Książka Ostatni samuraj. Rozmowy o generale Petelickim pokazuje twórcę GROM-u od strony prywatnej i przemyca masę ciekawostek z nim związanych. Zagadki jego śmierci oczywiście nie rozwiązuje, choć uprawdopodobnia samobójstwo. A co najważniejsze, uświadamia nam, jak niezwykłym był człowiekiem i jak wiele zrobił dla Polski. Najgorzej potraktowali go jednak nie politycy, a internauci, tworząc nieprawdopodobne historie na jego temat. Te wszystkie teorie spiskowe, wybujałe ambicje i koneksje zapewne nie miały potwierdzenia w rzeczywistości…

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Tytuł mówi wszystko. Ostatni samuraj. Rozmowy o generale Petelickim to rzeczywiście kilkanaście rozmów o generale Petelickim, wielkim miłośniku japońszczyzny, a zwłaszcza mieczów samurajskich. Wątek ten – choć oczywiście nie najważniejszy – pojawia się w rozmowach, które wkrótce po samobójczej śmierci bohatera przeprowadziły dziennikarki Anita Czupryn i Dorota...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kocia Szajka i gondola przemytników Malwina Hajduk, Agata Romaniuk
Ocena 8,6
Kocia Szajka i... Malwina Hajduk, Aga...

Na półkach:

Jeśli dobrze liczę, Kocia Szajka i gondola przemytników to siódma historia o kocich detektywach i zarazem druga przygoda wyjazdowa. Pięć przygód w Cieszynie przeciętych jedną w Toruniu, a teraz… Wenecja. Ta prawdziwa, włoska, choć przecież koty mają też swoją własną, miejscową. Właśnie przez to całe nieporozumienie…

Wszystko zaczyna się od tego, że Komandosowi strzela coś do łebka i oświadcza się Loli. Ta dość wstrzemięźliwie podchodzi do tej propozycji, gdyż życie na kocią łapę bardzo jej odpowiada. Deklaruje jednak, że propozycję rozważy i że marzy jej się ślub w Wenecji. Tej cieszyńskiej, czego nie dodaje, jednak raptus Morfeusz wykupuje już dla całej paczki bilety lotnicze do Włoch na walentynki.

Ślub ślubem, odbędzie się lub nie, ale bilety trzeba wykorzystać. Stąd bohaterowie lądują w Wenecji, zapoznają się z lokalną architekturą i kulinariami, wreszcie wpadają na trop afery kryminalnej. Ktoś kradnie z imponującego palazzo książki należące do cennej kolekcji. Z pomocą miejscowego futrzaka, niejakiego Dante, próbują ustalić winowajcę. Rozpoczynają kolejne przesłuchania i obserwacje.

Kocia Szajka i gondola przemytników ma ten sam urok, co poprzednie części. W zabawny, ale też niezwykle elegancki sposób opowiada historię kocich detektywów. Futrzaków, których nie sposób nie polubić, bo mają swoje charakterki, swoje odzywki i zwyczaje. A jednocześnie są inteligentne, grzeczne, czyste i zadbane. Prawdziwa elita elit, nie to co psy.


Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Jeśli dobrze liczę, Kocia Szajka i gondola przemytników to siódma historia o kocich detektywach i zarazem druga przygoda wyjazdowa. Pięć przygód w Cieszynie przeciętych jedną w Toruniu, a teraz… Wenecja. Ta prawdziwa, włoska, choć przecież koty mają też swoją własną, miejscową. Właśnie przez to całe nieporozumienie…

Wszystko zaczyna się od tego, że Komandosowi strzela coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kryminał prywatny autorstwa Rafała Wałęki to jedna z tych powieści, do których trzeba się przyzwyczaić. A dokładniej – trzeba przebrnąć przez pierwszych kilkadziesiąt stron, nieco chaotycznych, niepozbawionych literówek i nieklejących się, źle napisanych zdań, niejasnych wydarzeń. Potem robi się ciekawiej, akcja rusza z kopyta do przodu, a historia wciąga. Jak to w kryminale.

Bohaterem Kryminału prywatnego jest pisarz Tymon Dantej, wciąż jeszcze mąż odnoszącej sukcesy literackie Weroniki. Jemu samemu nie bardzo się wiedzie. Ma problemy ze sobą, za dużo pije, a jego teksty – czy też sny – stanowią próbę poradzenia sobie podświadomości z realnymi problemami. Siłą rzeczy chwilami gubi się pomiędzy wyobraźnią i realem, ale gubimy się też my, próbując zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. O co chodzi mu i gdzie tu zagadka.

Ta, jak się okazuje, jest na swoim miejscu. Mniej więcej rok wcześniej Tymon potrącił jakąś dziewczynę. Uciekł z miejsca wypadku, gdyż był pod wpływem. Kiedy wrócił na miejsce, ciała już nie było, ale pozostały wątpliwości. Wyrzuty sumienia. To właśnie one szargają mu nerwy i zmuszają do picia. Niszczą jego życie. Stąd decyzja, by jednak sprawę zbadać. Odkryć tożsamość ofiary, być może przyznać się do tego czynu.

A może ofiary w ogóle nie było?

Początek nie był idealny. Męczyłem się. Literówki i błędy interpunkcyjne, skróty myślowe, jakieś takie dziwaczne zdania, w których brakuje rytmu – to wszystko utrudniało czytanie. Potem jednak autor się rozkręcił się i z czasem czytało się Kryminał prywatny ze sporym zainteresowaniem. Bo są tu ciekawe postacie, są zwroty akcji, są niespodzianki. Nie dziwiłbym się, gdyby kolejne tomy okazały się jeszcze lepsze. Bo autor rozwija się i wie, jak opowiadać ciekawe historie.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Kryminał prywatny autorstwa Rafała Wałęki to jedna z tych powieści, do których trzeba się przyzwyczaić. A dokładniej – trzeba przebrnąć przez pierwszych kilkadziesiąt stron, nieco chaotycznych, niepozbawionych literówek i nieklejących się, źle napisanych zdań, niejasnych wydarzeń. Potem robi się ciekawiej, akcja rusza z kopyta do przodu, a historia wciąga. Jak to w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z magią jej do twarzy to ostatni tom serii urban fantasy zapoczątkowanej przez głośne Tajne przez magiczne. Powieść domyka najważniejsze wątki, choć otwiera też nowe. Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy jeszcze nieraz odwiedzili to uniwersum. Nie miałbym nic przeciwko temu, bo autorka potrafi opowiadać zabawne, emocjonujące historie i z każdym kolejnym tomem lepiej je spisuje.

Akcja powieści toczy się kilka miesięcy po wydarzeniach z To nie jest kraj dla słabych magów. Agata szykuje się do ślubu z obowiązkowo przystojnym weterynarzem Bartkiem, który kiedyś posiadał magiczne moce, ale teraz stał się zwykłym człowiekiem. Za sprawą magicznego zaklęcia większość ludzi zapomniała o istnieniu Iskier i wiedzie normalne życie. Takie też stara się wieść Agata.

Oczywiście nie będzie jej to dane.

W mieście dojdzie do ataku terrorystycznego, za którym stać będą istoty nadprzyrodzone. Główna bohaterka postanowi zbadać sprawę i odnowi kontakty z półdemonem w ciemnych okularach, niejakim Dawidem. A ten wciągnie ją w nielichą kabałę. Akcja Z magią jej do twarzy toczyć się będzie wartko i obfitować w zwroty akcji. Agata nie straciła bowiem swojego poczucia humoru oraz talentu do pakowania się w kłopoty. Jej młodsza siostrzyczka jest cudownie naburmuszona (taka mała Wednesday Addams), zaś matka zimna, ironiczna i okrutna.

Z magią jej do twarzy to wyprawa do świata, który już znamy. Powiększył się on o kilka nowych, niezwykłych postaci i wątek godny literatury science fiction, ale to wciąż stare, dobre „śmieci”, które czytelnicy serii zdążyli pokochać. W powieści Katarzyny Wierzbickiej mamy zatem całkiem niezłe combo: jest humor i akcja, miłość i trupy, wreszcie ciekawy świat i fajni bohaterowie. Kiedy czytam lekką, popularną literaturę, nie potrzebuję więcej.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Z magią jej do twarzy to ostatni tom serii urban fantasy zapoczątkowanej przez głośne Tajne przez magiczne. Powieść domyka najważniejsze wątki, choć otwiera też nowe. Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy jeszcze nieraz odwiedzili to uniwersum. Nie miałbym nic przeciwko temu, bo autorka potrafi opowiadać zabawne, emocjonujące historie i z każdym kolejnym tomem lepiej je...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jerzy Siewierski, autor Powieści kryminalnej. Wszystko o…, tworzył w czasach PRL-u. Pisał powieści i opowiadania milicyjne oraz historie science fiction, czasami sięgał też po horror. Wsławił się tym, że jako pierwszy w Polsce opracował monografię gatunku literackiego, jakim jest powieść kryminalna.

No właśnie, Powieść kryminalna. Wszystko o… na niespełna dwustu stronach przygląda się bliżej kryminałom. Zaczyna od tych najstarszych, jeszcze z XIX wieku, choćby od Zabójstwa przy Rue Morgue, by potem zahaczyć o tuzów gatunku, Conan Doyle’a, Christie, Chandlera, oraz autorów polskich. Szuka w nich dominujących wówczas schematów i typowych rozwiązań. Wspomina o zagadce zamkniętego pokoju, o błyskotliwych, przypominających szarady śledztwach, o konieczności uśmiercenia kogoś, o typach detektywów.

No właśnie, było ich sporo. Kimś innym był Holmes, a kimś innym Poirot, choć mieli ze sobą sporo wspólnego. Przede wszystkim pracowali na własny rachunek, bo moda na detektywów z formacji policyjnych pojawiła się nieco później. Były też kryminały, w których bohaterami okazywali się sami przestępcy, a także chociażby powieści szpiegowskie i tak zwane czarne kryminały. Siewierski zerka też na powieści milicyjne i poświęca trochę miejsca zapomnianemu dziś kryminałowi radzieckiemu.

I tu właśnie wyłania się największa wada Powieści kryminalnej. Wszystko o… Została ona wydana pod koniec lat 70. i siłą rzeczy opisuje ówczesne realia. Ówczesne gwiazdy gatunku. Wielu z nich zniknęło już gdzieś w pomroku dziejów i ich nazwiska niewiele mówią czytelnikom. Współcześni pożeracze historii kryminalnych czytają już zupełnie inne lektury i te prawdopodobnie w ogóle ich nie zainteresują.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Jerzy Siewierski, autor Powieści kryminalnej. Wszystko o…, tworzył w czasach PRL-u. Pisał powieści i opowiadania milicyjne oraz historie science fiction, czasami sięgał też po horror. Wsławił się tym, że jako pierwszy w Polsce opracował monografię gatunku literackiego, jakim jest powieść kryminalna.

No właśnie, Powieść kryminalna. Wszystko o… na niespełna dwustu stronach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

List otwarty do królowej Wiktorii to jedna z tych książek, po których płynie się jak wierną rzeką podczas spływu kajakowego. Gładko, uroczo, ale też bardzo swojsko. Bo te wszystkie widoki jakby dobrze znane. Życiowe, ale niezaskakujące, bo jednak płaskie jak to Mazowsze.

Bohaterką powieści jest niejaka Toska Misztal (miało być Tosca, ale w urzędzie nie przeszło), dziennikarka kolorowych czasopism dla debili, którą poznajemy podczas sylwestra w Paryżu. Zbliża się rok dwutysięczny, jeszcze nie nowy wiek, ale bohaterkę mało to obchodzi. Tak samo mało jak gach, z którym wyjechała i którego uważa za kretyna. Ma zamiar pozbyć się go zaraz po powrocie do kraju, a może nawet szybciej. No bo po co takiego niezgułę trzymać?

Trochę mi List otwarty do królowej Wiktorii przypomina wykwity świadomości Vargi czy antykorporacyjne pamflety Shutego. Tu też patrzymy na świat oczami głównej bohaterki i słuchamy jej komentarzy, zarówno tych wygłaszanych publicznie, jak i uwięzionych w jej głowie. I nieraz są to komentarze pełne jadu, zwłaszcza wobec najlepszej przyjaciółki, która lepiej się ustawiła w życiu. A przecież gdyby nie Toska, nigdy nic by nie osiągnęła.

Całkiem uroczo wypada opis magazynowego światka, tych głupich czasopism, w których Toska tyra. Lektur w stylu Superchwila dla debila. Autorka z przymrużeniem oka przedstawia redakcje, zmiany layoutów na godzinę przed wysyłką, cięcia tekstów, by potem je przedłużać. Wszystko to składa się w całkiem zabawną lekturę, choć nie dla każdego czytelnika. List otwarty do królowej Wiktorii niektórych z miejsca odrzuci potocznym językiem i wulgarnym zachowaniem bohaterki. Jej nieogarnięciem i typowo polską złośliwością. Choć akurat to właśnie za nią ją sobie cenię.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

List otwarty do królowej Wiktorii to jedna z tych książek, po których płynie się jak wierną rzeką podczas spływu kajakowego. Gładko, uroczo, ale też bardzo swojsko. Bo te wszystkie widoki jakby dobrze znane. Życiowe, ale niezaskakujące, bo jednak płaskie jak to Mazowsze.

Bohaterką powieści jest niejaka Toska Misztal (miało być Tosca, ale w urzędzie nie przeszło),...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść młodzieżowa Klub Karmy to kolejna wyprawa do amerykańskiego liceum, w którym rozgrywają się „prawdziwe” dramaty. Zdrady, spiski, rozczarowania i rozpacze. A ta karma… Dobrze przynajmniej, że bohaterki z kocią jej nie pomyliły.

Madison Kasparkova wydaje się szczęściarą. Może nie jest najpopularniejszą dziewczyną w szkole, ale ma dwie wierne przyjaciółki, Angie i Jade, oraz chłopaka Masona, który świata poza nią nie widzi. Oczywiście do czasu imprezy, kiedy Maddy przyłapuje go z inną dziewczyną. Zdradzona i rozczarowana, długo nie może się pozbierać. Aż w końcu matka zabiera ją na weekend do buddyjskiego ośrodka terapeutycznego, gdzie próbują ją postawić na nogi.

To właśnie tam bohaterka dowiaduje się o koncepcji karmy (oczywiście nie tej kociej) i wyciąga z niej swoje wnioski. Skoro mamy ying i yang, świat dąży do równowagi, za każdym złem idzie dobro i tak dalej, to dlaczego by tak losowi nie pomóc i nie ukarać zdrajcy? Maddy wciąga do akcji przyjaciółki, które też mają komu odpłacić pięknym za nadobne, i zaczyna wdrażać paskudny plan wyrównania rachunków.

Nastolatki skumają bazę. Będą wstrząśnięte zachowaniem Masona i zaczną kibicować Maddy, nawet jeśli dojdą do wniosku, że karma (ta niekocia) to jednak funkcjonuje inaczej. Z mojego punktu widzenia najważniejsze jest to, że Klub Karmy jest lekką i chwilami całkiem zabawną lekturą. Jako czytadło sprawdza się przyzwoicie.

Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!

Powieść młodzieżowa Klub Karmy to kolejna wyprawa do amerykańskiego liceum, w którym rozgrywają się „prawdziwe” dramaty. Zdrady, spiski, rozczarowania i rozpacze. A ta karma… Dobrze przynajmniej, że bohaterki z kocią jej nie pomyliły.

Madison Kasparkova wydaje się szczęściarą. Może nie jest najpopularniejszą dziewczyną w szkole, ale ma dwie wierne przyjaciółki, Angie i...

więcej Pokaż mimo to