-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać1 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant4
Biblioteczka
2016-11-14
2016-07-31
Oczywiście, że przeczytałam to w dniu premiery. Nie mogłam się oprzeć.
(Ktoś oznacza moją opinię jako spoiler - tu naprawdę nie ma spoilerów, opowiadam jedynie w jaki sposób zawiązana zostaje fabuła. Uwierzcie mi, nie wiecie niczego.)
A o co w ogóle chodzi?
Spotykamy 37-letniego Harry'ego, który wraz z Ginny odprowadza swoje dzieci na peron 9 3/4. James, jego starszy syn, wraca do Hogwartu, a Albus jedzie tam po raz pierwszy. Młodziutka Lily dołączy do nich w kolejnych latach. Do pociągu wskakuje też Rose, córka Hermiony i Rona. Wtedy jeszcze trzyma się z Albusem, przyjaźń ta zostaje jednak zaprzepaszczona w momencie, w którym Albus postanawia dosiąść się do Scorpio, syna Malfoya.
To przede wszystkim wokół Albusa i Scorpio toczy się większa część tej historii. Sporo ich łączy. Obaj nie są zbyt szczęśliwymi dziećmi, nie przepadają też za swoimi ojcami i gardzą quidditchem. Albusa męczą spojrzenia, które przyciąga Harry oraz oczekiwania, których nie umie spełnić. Chłopcy trafiają do Slytherinu, co tylko pogłębia przepaść między Albusem i jego popularnym bratem (oczywiście Gryfonem) oraz słynnym ojcem. Scorpio męczą nieustające pogłoski o tym, że jest synem Voldemorta. Przyjaciele wspólnie izolują się więc od pozostałych uczniów.
W pewnym momencie Albus wpada na (sarkazm) doprawdy znakomity (koniec sarkazmu) pomysł. Postanawia naprawić jeden z błędów swojego ojca i zmienić przeszłość. Postanawia cofnąć się w czasie.
"And there is a giant whoosh of light. A smash of noise. And time stops. And then it turns over, thinks a bit, and begins spooling backwards, slow at first . . . And then it speeds up. And then there’s a sucking noise. And a BANG."
W plan wciąga swojego niezbyt asertywnego przyjaciela i, cóż, rozpoczyna ciąg dość niesamowitych (i niewiarygodnie idiotycznych) zdarzeń. To efekt motyla w Hogwarcie. Jakby tego było mało - Harry'ego, po raz pierwszy od 19 lat, rozbolała blizna.
Instrukcja obsługi „Przeklętego dziecka"
Nie traktuj tego jak ósmego tomu serii, a się nie zawiedziesz. Podejdź do „Przeklętego dziecka” z myślą, że to po prostu miły dodatek, możliwość powrócenia do ukochanego świata. Ciesz się humorem i świetnie napisanymi postaciami, pozwól sobie też na garść facepalmów w momentach, w których fabuła staje się zbyt głupia. Spędź ze scenariuszem miłe popołudnie, nie pomstuj na Rowling i wyobraź sobie jak wspaniale musi to wszystko wyglądać na scenie.
Przeczytaj całą recenzję i wiele cytatów z książki tutaj: http://zimnotutaj.blogspot.com/2016/08/harry-potter-i-przeklete-dziecko.html
Oczywiście, że przeczytałam to w dniu premiery. Nie mogłam się oprzeć.
(Ktoś oznacza moją opinię jako spoiler - tu naprawdę nie ma spoilerów, opowiadam jedynie w jaki sposób zawiązana zostaje fabuła. Uwierzcie mi, nie wiecie niczego.)
A o co w ogóle chodzi?
Spotykamy 37-letniego Harry'ego, który wraz z Ginny odprowadza swoje dzieci na peron 9 3/4. James, jego...
2016-07-13
2016-07-09
Kilka wierszy spodobało mi się bardzo, wiele po mnie spłynęło, niektóre mnie zirytowały. To nadal całkiem dobry bilans - z poezją często jest tak, że nawet najmniejszy jej fragment do człowieka nie trafia.
Po przykłady wierszy udaj się tutaj: http://zimnotutaj.blogspot.com/2016/07/bookathon5.html
Kilka wierszy spodobało mi się bardzo, wiele po mnie spłynęło, niektóre mnie zirytowały. To nadal całkiem dobry bilans - z poezją często jest tak, że nawet najmniejszy jej fragment do człowieka nie trafia.
Po przykłady wierszy udaj się tutaj: http://zimnotutaj.blogspot.com/2016/07/bookathon5.html
2016-07-07
Nie przygotowuj słodkich przekąsek, bo sama książka wprost ocieka słodyczą. Nastaw się na lekką lekturę, która, choć zahacza o trudne i bolesne tematy, stara się wprowadzić czytelnika w dobry, marzycielski nastrój. Miłośnicy literatury kobiecej & historii o tym, że nawet w najgorszych sytuacjach można spotkać się z ludzką dobrocią - cóż, oni prawdopodobnie będą zachwyceni. Ludzie z silną alergią na naiwność (jak ja) mogą się jednak na tej lekturze nieco przejechać. Przed sięgnięciem po książkę warto się więc zastanowić, jakim jest się czytelnikiem.
Czytaj dalej: http://zimnotutaj.blogspot.com/2016/07/bookathon4.html
Nie przygotowuj słodkich przekąsek, bo sama książka wprost ocieka słodyczą. Nastaw się na lekką lekturę, która, choć zahacza o trudne i bolesne tematy, stara się wprowadzić czytelnika w dobry, marzycielski nastrój. Miłośnicy literatury kobiecej & historii o tym, że nawet w najgorszych sytuacjach można spotkać się z ludzką dobrocią - cóż, oni prawdopodobnie będą zachwyceni....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-07-05
Przez większość czasu akcja opowiadania toczy się w dziewiętnastowiecznej Polsce - w Białymstoku oraz „wsi zbyt małej, by nadawać jej nazwę”. Ten polski akcent podoba mi się tym bardziej, że autorka wykonała sporo pracy i zadbała o realia historyczne. Wydarzenia koncentrują się wokół Deborah, żydowskiej dziewczynki, a później - kobiety, która od swojej babki uczy się wszystkiego, co czarownica wiedzieć powinna.
Po przeczytaniu ostatniego zdania przez kilka minut siedziałam zupełnie oniemiała. Czegoś takiego się nie spodziewałam. To krótkie opowiadanie ma ogromna siłę rażenia. A ja zdecydowanie chcę z Schanoes poznać się nieco lepiej.
Czytaj dalej: http://zimnotutaj.blogspot.com/2016/07/bookathon2.html
Przez większość czasu akcja opowiadania toczy się w dziewiętnastowiecznej Polsce - w Białymstoku oraz „wsi zbyt małej, by nadawać jej nazwę”. Ten polski akcent podoba mi się tym bardziej, że autorka wykonała sporo pracy i zadbała o realia historyczne. Wydarzenia koncentrują się wokół Deborah, żydowskiej dziewczynki, a później - kobiety, która od swojej babki uczy się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-06
2016-06
2016-05
2016-05
2016-05
2016-05
2016-04-30
2016-04-28
2016-04-02
2016-03-27
2016-04-02
Czytałam tę książkę dwa miesiące. Nie z niechęci do lektury, a raczej z niechęci do jej zakończenia. Kilka dni temu uznałam to za głupotę - przecież mogę zacząć czytać od początku, prawda? (No dobrze, po prostu nie byłam w stanie już dłużej się powstrzymywać.
Od miesięcy (lat?) żadna książka nie wzbudziła we mnie tak ogromnej fascynacji. "Przejęzyczenie" (cudowny tytuł!) to zbiór rozmów o przekładzie - rozmów z niesamowitymi ludźmi, którzy mnie swoimi opowieściami porwali. Ile ja zdań wynotowałam, ile tytułów książek! Ba, ja nawet (absolutnie amatorsko) wiersz przetłumaczyłam - żeby w końcu podzielić się nim z nieznającą angielskiego znajomą. Zasiadając do lektury za każdym razem czułam dziecięcą ekscytację.
O moich gorących uczuciach do projektu Zofii Zaleskiej może świadczyć to, że (ja, sknera) zapłaciłam zań dwa razy. Najpierw - za ebooka, bo tak zwykle czytam, później - za papier. To jedna z tych niewielu książek, które chcę mieć.
Notatka na marginesie: chcę być Ireneuszem Kanią.
Czytałam tę książkę dwa miesiące. Nie z niechęci do lektury, a raczej z niechęci do jej zakończenia. Kilka dni temu uznałam to za głupotę - przecież mogę zacząć czytać od początku, prawda? (No dobrze, po prostu nie byłam w stanie już dłużej się powstrzymywać.
Od miesięcy (lat?) żadna książka nie wzbudziła we mnie tak ogromnej fascynacji. "Przejęzyczenie" (cudowny tytuł!)...
2016-03-05
2016-02-29
2015-10-09
Nie jest to gorsza wersja "Zmierzchu", nie jest to też lepsza jego wersja. Poziom wygląda podobnie, język został nieco poprawiony, a Beau jest odrobinę mniej irytujący niż Bella.
Samą serię nadal uważam za lekkie czytadło. Dobra ona nie jest, ale nigdy nie zrozumiem fali nienawiści względem niej. Jest sporo gorszych książek. Ta jest dość przeciętna, trochę zbyt naiwna i często skutkuje facepalmem, ale i bez przesady. ;)
Sprawdziła się jako towarzysz w chorobie, nie trzeba śledzić wielu wątków lub szczególnie się skupiać. Tyle.
PS Ach, no i zabawnie było wrócić do czegoś, co jako trzynastolatka czytałam z wypiekami na twarzy. :)
PS2 Ocena to po prostu ocena oryginalnego Zmierzchu obniżona o 1 gwiazdkę, bo kopii jakoś nie wypada ocenić tak samo. ;)
Nie jest to gorsza wersja "Zmierzchu", nie jest to też lepsza jego wersja. Poziom wygląda podobnie, język został nieco poprawiony, a Beau jest odrobinę mniej irytujący niż Bella.
Samą serię nadal uważam za lekkie czytadło. Dobra ona nie jest, ale nigdy nie zrozumiem fali nienawiści względem niej. Jest sporo gorszych książek. Ta jest dość przeciętna, trochę zbyt naiwna i...
ZNAKOMITY DEBIUT
Wrzuciłam kilka nowych książek na czytnik i bezmyślnie kliknęłam w jeden z tytułów - ot, żeby zerknąć na pierwszą stronę. W oczy od razu rzuciło mi się, że:
„Tosia wymiotowała w szkolnej toalecie.”
Tak właśnie zaczyna się „Fanfik”, tak też zaczęła się moja z nim przygoda - bo nie mogłam powstrzymać się przed przeczytaniem kolejnego zdania. I tego następującego po nim. I jeszcze jednego. I połowy książki. O pierwszej w nocy stwierdziłam, że wypadałoby jednak upolować odrobinę snu. Rano, nie zawracając sobie głowy równie trywialnymi czynnościami co jedzenie śniadania, połknęłam pozostałe mi rozdziały. Od tamtego momentu chodzi mi po głowie jedno zasadnicze pytanie: czy autorka ma już w planach kolejną książkę?
„Nad umywalkami przez całą szerokość ściany ciągnęło się duże lustro. Tosia umyła rozdygotane ręce i przepłukała usta, unikając wzrokiem swojego odbicia. Był to nawyk, nad którym się już nawet nie zastanawiała. Nie lubiła patrzeć na siebie i już. Ale kiedy otrzepywała ręce z wody, jej wzrok podążył odruchowo za rozbryzgującymi się na lustrze kroplami i choć nie chciała, spojrzała sobie prosto w twarz.”
Jakiś czas temu stwierdziłam, że przeczytałam już w życiu swoją porcję tak zwanej literatury młodzieżowej. Od wczesnego dzieciństwa zajmuje się połykaniem książek, młodzieżówki szybko przestały mnie interesować, bo zwykle bazują na utartych schematach i najzwyczajniej w świecie mnie nudzą. „Fanfik” zdecydowanie wyróżnia się na ich tle.
„Wakacje spędziła komfortowo w zaciszu własnego pokoju. Czytała książki, pisała fanfiki, przeglądała fanarty, obejrzała na YouTubie bootlegi z zaległej listy, słowem robiła to wszystko, do czego ma prawo każdy uczeń, który zdołał przeżyć pierwszą klasę liceum.”
Ta książka, jak trafnie zauważyła moja znajoma, czyta się sama. Przez tekst po prostu się płynie. Dialogi brzmią naturalnie, a uchwycone myśli wydają się dziwnie znajome. Autorka doskonale operuje językiem, bawi się nim z wyraźną przyjemnością. No i ta lekkość, z jaką Natalia Osińska lawiruje między trudnymi tematami - ona hipnotyzuje.
„W szkole nie wypadało być biednym, biedni byli społecznie martwi. Dotąd Tosia żyła w przekonaniu, że prawdziwie biedni ludzie zdarzają się tylko w literaturze i sztuce, ewentualnie gdzieś daleko, na drugim końcu globu, a oto miała przed sobą żywe wcielenie baśniowej sierotki.”
O czym właściwie jest ten „Fanfik”? O miłości do popkultury. O Marvelu, musicalach i fanfiction. O liceum, klasowych mean girls i odludkach. O kłótniach z rodzicami, proszkach dających szczęście i pierwszym (ohydnym) piwie. O przyjaźni. Trochę też o miłości przyjmującej najróżniejsze postaci. O tym, że płeć nie jest zero-jedynkowa. O ludziach niecierpiących makijażu. O ludziach uwielbiających makijaż. O mnie. O Tobie.
„Stał chwilę bez ruchu. Potem się ocknął, podszedł do umywalki i umył twarz zimną wodą, unikając swojego odbicia w lustrze. W końcu jednak przemógł się i spojrzał. – No, możesz być z siebie dumny – powiedział. Ale nie był. Nie tak miało być. Wydawało mu się zawsze, że któregoś dnia stanie sam na sam z całym złem tego świata, pokona je i nastąpi coś w rodzaju wielkiego finału, uderzenie w wielki gong, po którym nastąpi wieczna radość, taniec i śpiew. A zło okazało się jakieś takie małe i niepozorne. Zwycięstwo nad nim wydawało się rzeczą wstydliwą, osobistą i niegodną wspomnienia.”
Wiem jak wiele osób z rezerwą podchodzi do książek polskich autorów, sama nad wyzbyciem się obaw pracowałam przez ostatnich kilka lat. (Jak? Czytając dobre polskie książki. Tak, istnieją takie.) Spróbujcie mi jednak uwierzyć: „Fanfik” jest powieścią nadającą się na eksport. Chcecie ją znać. ♥
Recenzja powstała dla Mamy Głos.
ZNAKOMITY DEBIUT
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWrzuciłam kilka nowych książek na czytnik i bezmyślnie kliknęłam w jeden z tytułów - ot, żeby zerknąć na pierwszą stronę. W oczy od razu rzuciło mi się, że:
„Tosia wymiotowała w szkolnej toalecie.”
Tak właśnie zaczyna się „Fanfik”, tak też zaczęła się moja z nim przygoda - bo nie mogłam powstrzymać się przed przeczytaniem kolejnego zdania. I tego...