Nimona ND Stevenson 7,8
ocenił(a) na 546 tyg. temu Rozczarowująca pozycja. Wielu zachwyconych, a po przeczytaniu mam twarz o imieniu ,,I co, to wszystko?''. Swego czasu głośna produkcja, która namieszała w internecie. Po pierwsze - czuć epizodyczność narracji, która wynika z tego, że tytuł był ,,wydawany'' w odcinkach. Po drugie - bawi się kliszami fantasy, samemu wpadając w pułapki wyświetlanych obrazów w kulturze. Kując w zasłyszanych anegdotach. Aj, nie ma to jak wyśmiewać schematy, a potem samemu w schematach się obracać. Po trzecie - postacie są puste oraz nie najlepiej wykreowane (nie rozwijają się). Rozwydrzone nastolatki, rycerze z kodeksem moralnym, odwieczne bitwy między Yin & Yang, bohaterowie z przypadku, podteksty o gejowatym koleżeństwie. Jakieś takie suche, cmokające trawą oraz nonsensem przygody, która do niczego konkretnego nie zmierza. Miało być zerwanie z kliszami, a zakończenie przewidywalne od połowy. Niby sympatyczne, nie groźne i lekkie, ale nie bawiłem się lepiej niż na własnych urodzinach z drinkiem na stole. W tym problem, myślałem, że będę rechotał, wskazywał palcem na śmieszne teksty, ale ostatecznie jakoś przeszło bez echa w ustach. Przeleciałem, jak po programach w sobotnie popołudnie. Nie wiem, jak to oceniać i komu polecać. Nie ma emocjonalnej bomby, jak w kochanym ,,Sweetland'' dziejącym się na Nowej Funlandii w Kanadzie. Nie ma przewrotnych zabaw słownych, jak w przekomicznym ,,Ferdynandzie wspaniałym''. Nie drga, jak drgają powieści Murakamiego. Nie ma w tej przygodzie soli, jak u Hugona Pratt. A w dobie komiksowej swawoli czytałem lepsze rzeczy. Na Boga - mieszanie gatunków wychodzi lepiej Gawronkiewiczowi, czy autorowi ,,Pana Lodowego ogrodu''. Za dużo dobrych rzeczy przeczytałem, żeby zachłysnąć się pierwszą historyjką z brzegu, która, z jakiegoś powodu, zyskała sławę ponad miarę.