Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Świat nauki wydaje się najlepszą opcją. Czy można uciec od ludzi, którzy wydają się zbyt przytłaczający i żyć jedynie w zgodzie z samym sobą?

Dużo ostatnio pojawiło się wzmianek na temat tej powieści. Wcale mnie to nie dziwi. Nie często otrzymujemy powieść obyczajową tak oryginalną jeśli chodzi o głównych bohaterów oraz równie dobrze napisaną. Hoang decydując się na odważy krok stworzyła niecodzienną sylwetkę młodej kobiety, która ma swoje wady i obiekcie wobec świata czy ludzi. Jej postać jest nietuzinkowa a przy tym niezwykle szczera o świadoma w każdym ruchu, więc spotkanie jej na mojek drodze odczuwam jako prawdziwy przywilej.

To opowieść Stelli, trzydziestolatki, która woli świat logiki niż ten związany z mężczyznami. Jej zdaniem to zdecydowanie prostsze rozwiązanie. Ani bliskość, a już na pewno nie pocałunki są dla niej rozsądnym krokiem w przyszłość. Przyszedł jednak czas na zmiany! Wszystkiego należy w życiu spróbować, prawda? Wynajmuje więc kogoś, kto pozwoli jej zrozumieć prawdziwą miłość. Zadaniem Michaela będzie nauczenie Stelli wszystkiego - od strefy fizycznej po psychiczną. Ich nauka wyjdzie znacznie dalej niż zwykłe pocałunki. To dobrze, prawda?

Tak rozpoczyna się sympatyczna, zabawna historia młodej kobiety, która postanawia zmienić swoje życie. Trudność z nawiązywaniem relacji i niechęć w stosunku do mężczyzn przysporzy jej wielu kłopotów, ale dzielnie będzie szła do przodu. Wynajmuje więc mężczyznę do towarzystwa i zaczyna uczyć się wszystkiego od podstaw. Dużo w tym wszystkim zabawy, pomysłu i kreatywności, którą chętnie poznawałam w dalszej fabule książki. Miło spędziłam czas w towarzystwie głównych bohaterów i cieszę się, że po trzech pierwszych rozdziałach jakie wcześniej czytałam książka wciąż trzymała poziom.

Obok prawdy i szczerości stają ważne oraz ponadczasowe tematy. Nie jest to zatem powieść słodka czy pełna wdzięku a świadoma w każdym detalu i po prostu niesłychanie życiowa. Łatwo jest utożsamić się z główną bohaterką i jeszcze łatwiej trzymać za nią kciuki, by odnalazła się w całej tej historii oraz znalazła zasłużone szczęście. To niebywała historia miłosna, inna niż te które miałam możliwość poznać wcześniej, ale na prawno warta poświęconego jej czasu i spojrzenia z dystansu na problemy Stelli.

Zespół Aspergera, wykluczenie, oddalenie, problemy natury psychicznej - Helen Hoang doskonale wie jak radzić sobie z trudnymi tematami. Trochę z przekąsem, zabawnie i szczerze wciągnęła mnie do interesującego świata równie ciekawej bohaterki. "Więcej niż pocałunek" to lektura, która nie nosi piętna debiutu. Wręcz przeciwnie! Śmiało może stanąć na równi z powieściami cenionych autorów powieści obyczajowych.

Świat nauki wydaje się najlepszą opcją. Czy można uciec od ludzi, którzy wydają się zbyt przytłaczający i żyć jedynie w zgodzie z samym sobą?

Dużo ostatnio pojawiło się wzmianek na temat tej powieści. Wcale mnie to nie dziwi. Nie często otrzymujemy powieść obyczajową tak oryginalną jeśli chodzi o głównych bohaterów oraz równie dobrze napisaną. Hoang decydując się na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ten kto lubi się bać będzie zachwycony wznowieniem powieści wydanej ostatni raz ponad dwadzieścia lat temu. Pochodząca z kanonu najlepszych książek swojego gatunku "Upiorna opowieść" zabiera nas w niezapomnianą podróż pełną ukrytych znaczeń.

To nie jest książka dla czytelnika szukającego mocnych wrażeń. Jest napisana w detalach, które są kluczem dla tej historii i to poznawanie ich w kolejnych etapach potęguje niezapomniany klimat grozy i napięcia nieustannie wiszącego w powietrzu. Możecie zatem liczyć na gęsią skórkę, która pojawia się już przy pierwszych stronach i nie opuszcza nas do ostatniej strony.

Nie bez powodu twórczość autora porównywalna jest do Stephena Kinga. Wczytując się w fabułę łatwo można wyczuć typową formę bajarza, który snuje swoją opowieść powoli i szczegółowo, by w najmniej oczekiwanym momencie wprowadzić wydarzenie, które spotęguje wspomniane już napięcie grozy. Jednak pamiętajcie, że wciąż jest to autor niezależny, który tworzy we własnym stylu i hipnotyzuje taką delikatną formą pełną emocji.

Wszystko rozpoczyna się od spotkania przyjaciół w zasłużonym wieku. Stowarzyszenie Chowder jak się nazywają działa w małym miasteczku Milburn od wielu lat. Spotykali się wspólnie wieczorami, by opowiadać niesamowite historie o duchach i zjawach. Pewnego dnia jednak jeden z członków ginie a w spokojnym miasteczku na mieszkańców spadają senne koszmary. Przedstawiciele zgromadzenia postanawiają wezwać na ratunek pisarza specjalizującego się w zjawiskach paranormalnych. Nikt jednak nie podejrzewa, że jego przyjazd zapoczątkuje prawdziwą tragedię.

Niewyjaśnione zjawiska rosną na potęgę. Dzieją się rzeczy trudne do wyjaśnienia. Ludzie się boją i nikt nie wie jak zaradzić aktualnej sytuacji. Jedynie sam czytelnik jest zachwycony obecną sytuacją, bo w obliczu kłamstw i wszechobecnych tajemnic wszystko jest możliwe. Tak powstaje fabuła tej powieści - na fasadzie małych, pozornie nic nie znaczących historii, które z czasem łączą się w jedną kompletną całość.

Powieść jest klimatyczna i to jej głównym atut. Rozwija się powoli, ale im dalej w fabułę tym więcej duchów i zjawisk, które przyprawiają o dreszcz przerażenia. Dlatego "Upiorną opowieść" tak dobrze się czyta - dynamicznie zmienia się z kolejno przewróconą stroną. Jest w niej urok i wdzięk powieści klasycznych, ale z zabarwieniem współczesnego dzieła. Czytając wieczorem, przy ściemnionym świetle na pewno odnajdziecie się w lekturze tak dobrze jak ja.

Ten kto lubi się bać będzie zachwycony wznowieniem powieści wydanej ostatni raz ponad dwadzieścia lat temu. Pochodząca z kanonu najlepszych książek swojego gatunku "Upiorna opowieść" zabiera nas w niezapomnianą podróż pełną ukrytych znaczeń.

To nie jest książka dla czytelnika szukającego mocnych wrażeń. Jest napisana w detalach, które są kluczem dla tej historii i to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co wspólnego ma ze sobą wilk, poczucie nadchodzącej zemsty i miłość? Czy takie połączenie jest w ogóle możliwe, by stworzyć oryginalną powieść, która wciągnie czytelnika i pozwoli mu delektować się lekturą?

Oto oryginalna, ambitna literatura meksykańska, z którą miałam okazję pierwszy raz zmierzyć się osobiście. Przyznaję, że obawiałam się tego spotkania, które z jednej strony było przecież książką jak każda inna - z drugiej jednak historią z pochodzenia, którego kultura jest mi praktycznie obca, więc i szansa, że treść nie znajdzie we mnie odpowiedniego wydźwięku również była możliwa. Postanowiłam jednak zaryzykować. I nie żałuję.

To powieść, którą początkowo łączy ze sobą zupełnie niepowiązane historie. Jest opowieść o siedemnastoletnim Juanie Guillermo, który w jednym czasie stracił brata, rodziców i babcię. Chłopak marzy o zemście na grupie fanatyków religijnych działających w zgodzie z wpływowym kapitanem policji, ale oni doskonale wiedzą jak się zorganizować, by nie miał z nimi najmniejszych szans. Jednak jest coś, co ratuje Juana z obłędu. Tylko czy miłość naprawdę ma tak silną moc? Jest też w tym wszystkim powieść o Amaruq, podążającym za śladami wilka. Udomowionego niczym pies, którego dzika natura stanowi idealne odzwierciedlenie klimatu tej powieści.

Te dwa, początkowo różne od siebie wątki łączy napływ bardzo intensywnych emocji, które w tej powieści stanowią idealny wzór do tego, jak zaintrygować czytelnika masą sprzecznych emocji. W końcu chodzi o to, by niekończąca się lawina emocji wywoływała w nas przeróżne odczucia, prawda? Przy lekturze "Dzikiego" właśnie to otrzymujemy - niemal namacalną żądzę zemsty, przejmujący do szpiku kości strach, dziką naturę wilka, miłość, która przezwycięża śmierć. Wszystko to zamknięte w jednej powieści, która z czasem łączy się w jedną kompletną całość.

Całość poprowadzona została w sposób bardzo drobiazgowy. Autor przyłożył się do wszystkich szczegółów, co niestety czasami spowalniało akcję. Szczególnie w drugiej połowie widoczne są zbyt długie opisy nie tylko miejsc, ale i wewnętrznych przeżyć bohaterów - nagle w dość patetycznym stylu otrzymujemy obraz bohaterów zagubionych we własnych emocjach, którzy nie potrafią ostatecznie zamknąć rozdziału swojego życia. To nie jest złe, właściwe mogłabym stwierdzić, że moralizatorskie, ale jednocześnie wpływające na akcję, która nagle dostała więcej wartości, przerastających tempo.

"Dziki" to książka nie dla każdego. Z jednej strony wciągająca, kiedy indziej zbyt wolna, by poświęcić jej pełnie uwagi. Być może zbyt duża liczba stron przemawia na niekorzyść tej powieści, jednak mimo wszystko nie żałuję poświęconej jej żadnej minuty. Wręcz przeciwnie - cieszę się, że miałam przyjemność osobiście zmierzyć się z meksykańską prozą, która - już to wiem - na pewno jeszcze nie raz zagości na mojej półce. Nie zrozumcie mnie źle - to bardzo dobra powieść, napisana tak, że trudno się oderwać i chociaż zmieniłabym w niej to i owo, cieszę się, że poznałam "Dzikiego".

Co wspólnego ma ze sobą wilk, poczucie nadchodzącej zemsty i miłość? Czy takie połączenie jest w ogóle możliwe, by stworzyć oryginalną powieść, która wciągnie czytelnika i pozwoli mu delektować się lekturą?

Oto oryginalna, ambitna literatura meksykańska, z którą miałam okazję pierwszy raz zmierzyć się osobiście. Przyznaję, że obawiałam się tego spotkania, które z jednej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dwójka zagubionych bohaterów stanęła naprzeciw siebie w najbardziej potrzebnym dla nich momencie. Jednak czy to wystarczy, by wyrwać ich z mroku problemów? Czy zdołają uratować siebie nawzajem? "Mów szeptem" odpowie na wszystkie pytania.

Początkowo pomyślałam sobie: "historia jakich wiele". W końcu ile można czytać o dwójce zagubionych nastolatków, którym życie dało w kość? Jednak coś przyciągało mnie do tej książki mimo moich przekonań i w końcu postanowiłam zaryzykować - na całe szczęście! Otrzymałam bowiem historię tak piękną i przejmującą, której zupełnie się nie spodziewałam. A która utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie ma książki takiej jak wszystkie. Każda - jak się okazało - jest wyjątkowa.

Piękna, przejmująca, do bólu prawdziwa opowieść o młodych ludziach, z którymi wielu wchodzących w dorosłe życie czytelników będzie mogło się utożsamić. Niepewni świata, wycofani, samotni przez obowiązki, które spadły na nich bez pytania przypominają losy każdego z nas - człowieka, który stanął na rozdrożu i chociaż świat stoi przed nim otworem, boi się zrobić krok na przód. Autorka fantastycznie ujęła ten punkt zawahania, to wewnętrzne rozdarcie widoczne w kreacji obu głównych bohaterów, które zapoczątkowało proces kolejnych wydarzeń.

Początkowo wszystko rozpoczyna się banalnie. W prowincjonalnym liceum w Stawach pojawia się Madelaine Robson, nowa uczennica. Zamknięta w sobie, nieśmiała, nieufna. Wyróżniająca się jedynie nietypowym ubiorem. I to właśnie ona skupia na sobie uwagę Witka, miłośnika Szekspira i geniusza matematycznego. Chłopak posiadając nietypowy dar od razu widzi w dziewczynie swoją bratnią duszę. Widzi słowa jako kolory a Magdę jako kogoś, kto być może przerwie jego niechęć do zawarcia związku. Tylko czy obydwoje zrozumieją, że ucieczka przed miłością jest także cierpieniem?

Co to była za historia! Nieprzewidywalna, zaskakująca, pewna swego. Miejscami także niebezpieczna. Autorka sprytnie zmyliła mnie wstępem w typowo młodzieżowej odsłonie, by za moment wkroczyć na scenę z pomysłowo wykreowanym wątkiem kryminalnym, który w finale mocno mną wstrząsnął. Jednak od początku zaintrygowana historią nie mogłam oderwać się od wydarzeń, które niespodziewanie stają się centralnym punktem Magdy i Witka. Stają oni bowiem na pierwszej linii zbrodni, która w każdym kolejnym etapie co raz mocniej ich ze sobą wiąże i budzi masę skrajnych emocji.

Zachwycający portret psychologiczny obu bohaterów, wejrzenie w głęb niebanalnych osobowości oraz akcja, która dynamicznie porusza się do przodu wciąż zaskakując i pozostawiając mnóstwo sprzecznych sygnałów, by w końcowym efekcie mocno wstrząsnąć czytelnikiem. "Mów szeptem" uczy, nie tylko młodzież, ale i dorosłych, jak postrzegać problemy nie tylko te związane z innością. To wielka lekcja dla każdego czytelnika, przejmująca i niezwykle dojrzała, która - jestem tego pewna - wzbudzi u każdego zachwyt dorównujący mojemu. Najlepsza propozycja książki dla młodzieży jaką mogłam sobie wybrać.

Dwójka zagubionych bohaterów stanęła naprzeciw siebie w najbardziej potrzebnym dla nich momencie. Jednak czy to wystarczy, by wyrwać ich z mroku problemów? Czy zdołają uratować siebie nawzajem? "Mów szeptem" odpowie na wszystkie pytania.

Początkowo pomyślałam sobie: "historia jakich wiele". W końcu ile można czytać o dwójce zagubionych nastolatków, którym życie dało w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Życie pisze różne scenariusze. Czasami otrzymujemy piękno i bogactwo, kiedy indziej mrok i odrzucenie. Czy wówczas mamy prawo wystąpić z reklamacją? A może to wyłącznie nasza wina?

Tomasz Betcher zabiera nas w przygodę, której jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Przyznaję, że podjęty temat odrobinę mnie zaskoczył. Myślałam, że w powieściach obyczajowych zostało poruszone już wszystko co ważne, ale nie przypominam sobie książki z motywem bezdomności na pierwszym planie. Początkowo pomyślałam sobie, że to zdecydowanie nie dla mnie. A później zaczęłam czytać. I nie żałuję swojego wyboru.

Anna stanęła na życiowym zakręcie. Uciekając od męża tyrana postanowiła rozpocząć nowe życie. Zdecydowała się na sprzedaż domu ojca i wówczas jej świat uległ zmianie. Przyjazd do dawno zapomnianej rodzinnej miejscowości sprawił, że poznała mężczyznę, który pokazał jej, że życie nie musi być trudne. Wystarczy wzajemnie się wspierać. Adam, bezdomny, którego los nie rozpieszczał pozwolił uwierzyć kobiecie w szczęśliwe zakończenia. Pozwolił, by poznała na nowo drugiego człowieka i tak właśnie się stało, ponieważ Anna jako jedyna zrozumiała, że nie wygląd zewnętrzny się liczy a prawdziwa nić porozumienia i poczucie bezpieczeństwa.

Autor podejmuje w swojej powieści temat, który okazał się niezwykle ważny i cenny. Oraz ponadczasowy. Przecież bezdomność to problem współczesnego społeczeństwa, które w dużej mierze przechodzi obok tematu zupełnie obojętnie. Zapomina się, że każdy człowiek ma uczucia i przeszłość, która go ukształtowała. Nie zastanawiamy się co wydarzyło się w życiu osoby narażonej na problemy, jedynie odwracamy wzrok. Dlatego tak mocno wstrząsnęła mną ta powieść - Adam swoją postawą pokazał mi, że życie nie każdego rozpieszcza, że można spaść na dno z naprawdę dużej wysokości i nie zawsze łatwo jest się podnieść. Ale to także nie jest niemożliwe, wystarczy bardzo dużo samozaparcia.

Jest w tej historii coś co nie daje mi spokoju. Wiem, że ma w sobie kilka wad. Jest zbyt wyidealizowana, niemalże patetyczna. Sami powiedzcie, kto zastając bezdomnego w swoim domu zaprasza go do środka i gości jak równego sobie? Sama nie wiem jakby postąpiła na miejscu Anny, jednak kibicowałam jej w decyzjach. Miałam wątpliwości także co do skrajności wydarzeń - wielkich dramatów, tragedii. Owszem, mówi się że nieszczęścia chodzą parami, ale aż tak potężne? Ludzie nie biją obcych, bo ich nie lubią oraz nie stają się ofiarami w jeden dzień. Dlatego ta historia niestety nie przekonała mnie wiarygodnością. Ale to nie zmienia faktu, że nie stała mi się bliska. Wręcz przeciwnie! Polubiłam bohaterów a masa emocji, która we mnie uderzyła podczas lektury sprawiła, że nie mogłam przestać czytać!

To dobra książka mimo swoich wad. Dzielna, waleczna i silna. Pełna emocji. Pełna wzruszeń. Może faktycznie zbyt wybujała, ale ma w sobie urok, którego nie mogę jej odebrać. "Tam gdzie jesteś" zmusza do chwili refleksji, zmienia człowieka i buduje w jego głowie zupełnie inny obraz świata, który nas otacza. Nie żałuję swojego wyboru. Więcej! Mam nadzieję, że i Wy zdecydujecie się na lekturę, ponieważ jest tego warta.

Życie pisze różne scenariusze. Czasami otrzymujemy piękno i bogactwo, kiedy indziej mrok i odrzucenie. Czy wówczas mamy prawo wystąpić z reklamacją? A może to wyłącznie nasza wina?

Tomasz Betcher zabiera nas w przygodę, której jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Przyznaję, że podjęty temat odrobinę mnie zaskoczył. Myślałam, że w powieściach obyczajowych zostało poruszone już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zimno, przerażająco, niebezpiecznie. Oto oblicze Antarktydy jakiego jeszcze nie znaliśmy. Czy odważysz się zrobić krok w nieznane? Czy zaryzykujesz?


Dan Smith zabiera nas w podróż z gatunkiem literackim, który bardzo rzadko spotykam na swojej drodze. Thriller z elementami grozy dedykowany młodzieży zazwyczaj nie brzmi strasznie, prawda? Jednak muszę przyznać, że jest w tej książce coś takiego, co pozytywnie wpłynie także na odbiór przez dojrzałego czytelnika. Wiem z doświadczenia, ponieważ chociaż podeszłam do tej lektury z dużym dystansem - nie mogłam się od niej oderwać!


Przede wszystkim na pierwszym planie króluje akcja. Zwroty są dynamiczne, przejścia płynne, niebezpieczeństwo wyczuwa się na każdym kroku a świadomość, że za moment może wydarzyć się coś, co zmieni wszystko jest większa niż przypuszczacie. To wcale nie jest prosta książka dla młodzieży. To pomysłowo skonstruowany thriller z krwi i kości, może trochę naiwny, ale na pewno wciągający i warty przeczytania przez każdego.


Wszystko jest wynikiem katastrofy. A może właśnie cudu? Gdy samolot z rodziną Zaka na pokładzie unika wypadkowi wszystko wydaje się kwestią chwili. Jednak prawdziwa tragedia dopiero przed nimi, o czym jeszcze nie zdają sobie pojęcia. Uwięzieni, odcięci od świata i elektryki zostali skazani na siebie. Lodowaty koszmar trwa i wydaje się, że nie będzie miał końca. Zak postanawia działać i szukać odpowiedzi na niewyjaśnione zjawiska, które związane są z tym co kryje się głęboko pod lodem. Czy w końcu odkryje prawdę?


W tej powieści klimat robi swoje. Mroczna, ciemna, zimna atmosfera Antarktyki. Odizolowanie się od świata zewnętrznego. Miejsce, w którym powinni być ludzie a jednak nikogo nie ma poza rodziną zdaną na pastwę losu. Już samo wyobrażenie sobie ich historii przyprawia o dreszcz przerażenia. Później jest tylko lepiej. W tle wisi tajemnica tego co stało się z mieszkańcami. Pojawia się także poczucie strachu związane z tajemniczymi odgłosami i poczuciem, że rodzinę chłopca także może spotkać straszny koniec. Wszystko to wydaje się niebanalnie przedstawione, inne niż schematy, które znamy do tej pory, świeże i... bardzo nietypowe.


Podobnie jest z bohaterami. Tutaj każdy ogrywa jakąś rolę. Zak i jego siostra przekonują więzią łączącą ich od pierwszych stron - poczuciem subtelnej rywalizacji oraz miłości, która od razu chwyta za serce i sprawia, że miło śledzi się losy tak związanej ze sobą rodziny. On jest zdolny i zdeterminowany, pewny swego w odkryciu prawdy, jego rodzice natomiast nie przeszkadzają chłopcu w realizacji planu a trzymają się u jego boku dzielnie mu pomagając. To rodzinne rozwiązanie tajemnicy od razu nabiera wiarygodności i walki z niewyjaśnionym jeszcze zagrożeniem.


To niepozorna lektura, która wielokrotnie Was zaskoczy. Jest ciekawa - zgodnie z zapowiedzią, wciągająca i niebanalna. "Poniżej zera" przekonuje klimatem, kreacją bohaterów i dynamiczną akcją, która kluczy między wątkami i umila czas. Z rosnącym zainteresowaniem śledziłam losy głównego bohatera i przyznaję, że podziwiałam go za chart ducha w obliczu całego zagrożenia. Podziwiam także autora za napisanie książki idealnej dla każdego - przekonajcie się sami ile w niej odwagi, strachu i uroku!

Zimno, przerażająco, niebezpiecznie. Oto oblicze Antarktydy jakiego jeszcze nie znaliśmy. Czy odważysz się zrobić krok w nieznane? Czy zaryzykujesz?


Dan Smith zabiera nas w podróż z gatunkiem literackim, który bardzo rzadko spotykam na swojej drodze. Thriller z elementami grozy dedykowany młodzieży zazwyczaj nie brzmi strasznie, prawda? Jednak muszę przyznać, że jest w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nadszedł czas wielkiego strachu. Czy odważysz się wkroczyć do świata, w którym wszystko jest możliwe? Czy odważysz się zaryzykować dla przygody, która może okazać się dla Ciebie śmiertelnym zagrożeniem?

Artur Urbanowicz, autor powieści "Gałęziste", która niezmiernie przypadła mi do gustu powraca z kolejną powieścią utrzymaną w gatunku grozy. Czy i tym razem spełni oczekiwania najbardziej wymagającego czytelnika? Owszem! Jego najnowsza książka jest jeszcze lepsza, jeszcze bardziej przerażająca. Napisana z pazurem i pomysłem przekracza bariery, by zaskakiwać i intrygować od początku do samego końca. A nawet dużo, dużo dalej... Przygotujcie się, że ta powieść zmrozi Wam krew w żyłach, zmusi do intensywnego myślenia, wielokrotnie zaskoczy, przewartościuje świat. Tak, dobrze czytacie - tak dobrze napisanej, tak rewelacyjnej powieści jeszcze nie czytaliście! I nie ma w tym żadnej ukrytej promocji, żadnego nieświadomie napisanego słowa. Ta książka kryje w sobie talent człowieka, którego wyobraźnia w połączeniu z prawdziwymi wierzeniami potrafi czynić cuda w literaturze. Oraz w umyśle samego czytelnika.

Wkraczając do świata tej powieści nigdy nie możemy być pewni co czeka nas na kolejnych stronach. Autor zmyślnie klucząc w labiryncie domysłów zaprezentował serię zdarzeń, która balansuje na granicy prawdziwego piekła. Demoniczne postacie, niebanalne działania bohaterów, czarownica, która przecież nie powinna mieć prawda do istnienia. A jednak... Czy to o czym aktualnie czytamy wydarzyło się naprawdę? A może żyje wyłącznie w głowach bohaterów? Prawd jest kilka, nigdy żadnych konkretów, zawsze jednak tak, by zostawić w nas przekonanie, że historia żyje własnym życiem i nawet przez moment nie można odebrać jej wiarygodności.

Jak na rasowy horror przystało "Inkub" przeraża, pobudza zmysły i zmusza do myślenia. Zawsze, gdy sięgam po powieść z tego gatunku, nie wiem czy dany autor stanie na wysokości zadania i wywoła u mnie dreszcz przerażenia. Niewiele jest powieści, które potrafią namącić mi w głowie i sprawić, że będę bała przejść się ciemnym korytarzem, ale bez wątpienia Artur Urbanowicz wyznacza szlak wszystkim tym, którzy nie wiedzą jak to zrobić. Z precyzją, wytrwałością i świadomością prowadzi czytelnika przez zawiły świat lęków i strachów, pobudza zmysły, hipnotyzuje i sprawia, że jego powieść staje się jedną z najciekawszych w swoich gatunku. I najstraszniejszą. Możecie mi wierzyć. To było ponad siedemset stron prawdziwego strachu, niepisanych emocji, które towarzyszyły mi na każdym kroku. Czytałam za dania, czytałam w nocy - za każdym razem było równie przerażająco.

Historia podzielona na dwa światy, na dwie epoki, opowiada losy mieszkańców jednej wioski. Zamknięci w sidłach niewyjaśnionej, demonicznej siły żyją w strachu przed czarownicą, która żyje tuż obok nich. Wszystko to dzieje się na Suwalszczyźnie, w Jodoziorach, małej wiosce na prowincji. Pewnego dnia bowiem, ktoś odnajduje zwłoki małżeństwa. Wszyscy dookoła opowiadają, jak złe i podłe jest to miejsce. Oraz o tym, że pojawiają się tam zjawiska paranormalne. Nawiedzony dom, dziwne zjawiska, niewyjaśnione głosy? Czy to naprawdę możliwe? Kiedy policjant podejmie się wyjaśnienia pogłosek wszystko nieoczekiwanie się zmieni. Odkryje prawdę głęboko ukrytą w przeszłości. Czy wyjdzie z tego cało?

Fantastycznie ujęty kontrast między epokami, doskonale przedstawiona kreacja bohaterów i płynna akcja sprawiają, że nie cichną okrzyki zachwytu nad najnowszą powieścią autora. I powtórzę to po raz kolejny - prawdziwego, namacalnego strachu, który pojawia się niemal na każdej stronie. Jeśli zdecydujecie się na lekturę tej powieści - poznacie prawdziwy smak grozy w literaturze. "Inkub" ma pazur i wewnętrzną energię, która nie cichnie przez - bądź co bądź - naprawdę sporą ilość stron. Jestem zachwycona lekturą, zachwycona tak bardzo jak to tylko możliwe. I mam nadzieję, że i Wy odważycie się wkroczyć do tego świata pełnego prawdziwych niebezpieczeństw. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej - nie odmawiajcie tej książce mówiąc, że to nie Wasz gatunek, lub że historia Was nie przekonuje. Popełnicie błąd tracąc wielostronicową, nieopasanie dobrą historię pełną dramatycznych emocji.

PS. Już po lekturze przeczytajcie Posłowie od autora. Koniecznie. Możecie mi wierzyć - to całkowicie zmieni Wasz pogląd na właśnie przeczytaną historię. I jeszcze bardziej przerazi!

Nadszedł czas wielkiego strachu. Czy odważysz się wkroczyć do świata, w którym wszystko jest możliwe? Czy odważysz się zaryzykować dla przygody, która może okazać się dla Ciebie śmiertelnym zagrożeniem?

Artur Urbanowicz, autor powieści "Gałęziste", która niezmiernie przypadła mi do gustu powraca z kolejną powieścią utrzymaną w gatunku grozy. Czy i tym razem spełni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Stanęli twarzą w twarz z prawdziwą tragedią. Los ich nie oszczędził, chociaż robili wszystko co w ich mocy. Wydarzyło się coś, co zmieniło wszystko. Wystawili swoją przyjaźń na próbę. Czy udało im się to przetrwać?

Marisha Pessl to autorka, której twórczość miałam okazję poznać przy lekturze książki "Nocny film", wówczas otrzymałam mocny thriller psychologiczny z elementami horroru, który trzymał mnie w napięciu od początku do końca. Obecnie autorka zdecydowała się na powieść dla młodzieży, chociaż utrzymaną w podobnym klimacie strachu i niepewności. Byłam ciekawa jak odnajdzie się w nowym wyzwaniu i przyznaję - nie zawiodłam się.

To opowieść o piątce przyjaciół, którzy nie spodziewali się losu jaki ich czekał. Beatrice Hartley kiedyś żyła jak w bajce, z przyjaciółmi który byli dla niej wszystkim. Ale gdy odszedł Jim, jej chłopak, geniusz muzyczny i jeden z ekipy przyjaciół - wszystko się zmieniło. Jego śmierć wzbudziła wiele pytań, na które nikt nie potrafił odpowiedzieć. Dlatego rok po zakończeniu szkoły Beatrice postanowiła wrócić do Wincroft, do miejsca gdzie spędziła najszczęśliwsze chwile. Może nowe podejście pozwoli jej rozwiązać zagadkę śmierci Jima. I zrozumieć co tak naprawdę ukrywają jej przyjaciele.

Głównym atutem tej powieści jest klimat. Od pierwszej strony bez problemu można wczuć się w tragedię dotykającą głównej bohaterki i mieć poczucie tajemnicy, która nie odpuszcza ani na moment. W powietrzu wisi strach, niepewność, kłamstwa, które wciąż kluczą gdzieś w ciemnych zaułkach - autorka zbudowała fantastyczną atmosferę mroku i poczucia nadchodzących zmian, od której nie sposób się oderwać: fantastycznie bawiłam się w całym tym ciężkim (choć kontrolowanym klimacie), który przez cały czas trwania fabuły utrzymywany był z pomysłem i rozsądkiem.

Podobnie jest z bohaterami - nie da się ich nie polubić, nie da się także nie śledzić z przyjemnością ich losów. Beatrice oczekująca odpowiedzi ponownie staje naprzeciw swojej dawnej ekipy, by zrozumieć ich postępowania i wydarzenia, które przecież niedługo całkowicie się skomplikują. Pewnego dnia bowiem do jej drzwi puka tajemniczy mężczyzna oznajmiając, że czas stanął w miejscu. Powstała Pętla, która umożliwi dziewczynie zrozumienie okoliczności śmierci Jima. Tylko czy to nie jest czasem niebezpieczne? Igranie z czasoprzestrzenią? Powierzanie swojego życia bezwzględnej historii?

Nie możecie przejść obojętnie obok książki, która łączy ze sobą mnóstwo gatunków. Jest nie tylko dobrze napisana, ale przede wszystkim przemyślana - i chociaż stawia na mocny wątek fantastyczny, wierzy się w każde przeczytane słowo. "Neverworld Wake" to niebanalny wątek psychologiczny, tajemnice, sekrety i pełnowymiarowi bohaterowie. To thriller, który trzyma w napięciu od początku do końca. I do ostatniego słowa nie możemy mieć pewności jak rozegra się los wszystkich bohaterów.

Stanęli twarzą w twarz z prawdziwą tragedią. Los ich nie oszczędził, chociaż robili wszystko co w ich mocy. Wydarzyło się coś, co zmieniło wszystko. Wystawili swoją przyjaźń na próbę. Czy udało im się to przetrwać?

Marisha Pessl to autorka, której twórczość miałam okazję poznać przy lekturze książki "Nocny film", wówczas otrzymałam mocny thriller psychologiczny z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Życie lubi płatać figle. I krzyżować nasze plany w najmniej spodziewanym momencie. Przekonali się o tym bohaterowie powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Jak wybrnęli z sytuacji?

Autorka wielokrotnie zaskakiwała nas piękną definicją miłości, która w jej powieściach odgrywa kluczową rolę. Poznaliśmy ją z każdej możliwej strony - gdy pisze o troskach i smutkach, gdy tworzy wyjątkowe thrillery, czy proste powieści romantyczne. Jednak nigdy nie zawodzi, zawsze dostarcza nam mnóstwa emocji i sprawia, że od jej książek trudno się oderwać. Dlaczego? Ponieważ niezależnie jaką historię mamy przed sobą zawsze jest ona na tyle wiarygodna, że niezwykle prosto jest wyobrazić sobie podobne wydarzenia w prawdziwym życiu.

Najnowsza książka autorki nie odbiega od pozostałych. Wręcz przeciwnie! Mam wrażenie, że to najbardziej realistyczna ze wszystkich opowieść o ludziach, którzy żyją tuż obok nas. Świadomie poprowadzona akcja idzie na równi z wiarygodnymi bohaterami i nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wszystkie sytuacje o których czytamy zostały zaczerpnięte prosto z życia. Bez wątpienia to wielka zaleta powyższej książki, która niemal od pierwszych stron pozwala czytelnikowi utożsamić się z postaciami i ich perypetiami.

Tytułowy Hugo Bosy to postać, której warto przyjrzeć się od pierwszych momentów pojawienia w fabule. Mężczyzna bowiem z dnia na dzień podjął decyzję o porzuceniu wielkiej agencji firmowej, którą prowadził i przeprowadził się z Warszawy do Wrocławia. Porzuca także przeszłość, która nie była dla niego kolorowa. Jednak, gdy pewnego dnia poznaje Jagodę, jego świat powoli zaczyna się zmieniać. Postanowił, że nie podda się już miłości, że ten rozdział już dawno został dla niego zamknięty. Ale jak poradzić sobie z emocjami, które same podejmują decyzje?

Urocza, zabawna i sympatyczna historia zyskuje na wartości dzięki głównym bohaterom. Przygnębiony i pozbawiony sensu życia główny bohater przypomina każdego z nas - pogrążeni w monotonni życia zapominamy o tym co liczy się najbardziej. Nie chwytamy życia w swoje ręce, nie działamy, nie podejmujemy starań. Znacznie lepiej wychodzi nam rozpamiętywanie przeszłości. Dlatego tak ważna jest tutaj postać Jagody - zwariowanej, szalonej, pyskatej kobiety, która doskonale wie czego chce od życia. A może nie? Może właśnie chodzi o to, że próbuje i smakuje, wybierając dla siebie to co najlepsze? To bohaterka zagadka, która na pewno wprowadzi mnóstwo radości a którą powinniście poznać osobiście.

Pomysłowa, zwariowana i napisana z charakterystyczną dla autorki lekkością. Taka jest właśnie "Randka z Hugo Bosym". Idealna na troski po ciężkim dniu, na poprawę humoru i dla relaksu. Nie będziecie się nudzić przy lekturze a wyciągniecie kilka wniosków i być może spojrzycie na swoje życie pod innym kątem. Czy i tym razem otrzymamy prawdziwą love story z udowodnieniem, że szczęście pisane jest każdemu z nas? Przekonajcie się sami!

Życie lubi płatać figle. I krzyżować nasze plany w najmniej spodziewanym momencie. Przekonali się o tym bohaterowie powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Jak wybrnęli z sytuacji?

Autorka wielokrotnie zaskakiwała nas piękną definicją miłości, która w jej powieściach odgrywa kluczową rolę. Poznaliśmy ją z każdej możliwej strony - gdy pisze o troskach i smutkach, gdy tworzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Co może wydarzyć się w ułamku sekundy? Czy może wydarzyć się cokolwiek? Krótka, niezauważalna część czasu dla biernego obserwatora może wydawać się nie mającym znaczenia szczegółem. Dla bohaterów powyższej powieści ułamek sekundy stał się kluczowym aspektem ich życia.

Długo czekałam na to by przeczytać "Ułamek sekundy". Jako fanka thrillerów z niecierpliwością wypatrywałam dnia premiery z rosnącymi z dnia na dzień oczekiwaniami. Dlatego zaraz po tym jak otrzymałam powieść zabrałam się do lektury. I przepadłam. Zupełnie nie spodziewałam się historii, która zamknięta na kartach tej powieści przypomina mieszankę doskonałą dla każdego czytelnika poszukującego mocnych wrażeń: strach, niepewność, tajemnice piętrzą się tutaj niemal od pierwszych stron by wszystko to zamknęło się w ramach nie tylko thrillera, ale i dreszczowca, który utrzymuje niezachwiane napięcie aż do ostatniej strony.

Wyobraźcie sobie możliwość przenoszenia rzeczy w czasie. Nie tym odległym, należącym do dalekiej przeszłości. Tym razem chodzi jedynie o mrugnięcie oka, niewidzialny z perspektywy czasu ułamek sekundy, który teoretycznie nic nie zmienia. Wydaje się, że taki skok nie przyniesie żadnych rozwiązań - nie zmienimy bowiem w tym czasie własnych decyzji ani tym bardziej nie zrobimy nic, by odwrócić bieg wydarzeń. Jednak jest w tym szaleństwie metoda, którą Nathan Wexler - genialny fizyk - zamierza odkryć. Jest przekonany, że znalazł sposób na wysyłanie materii o ułamek sekundy w przeszłość. Tylko, że potwierdzenie tej teorii wcale nie jest takie proste. A na Nathana i jego narzeczoną już zaczęło czyhać ogromne niebezpieczeństwo.

Zastanawiacie się czy tak pokręcona fabuła faktycznie może być dobra? Czy nauka i czas idą w parze z zaskoczeniem i historią, od której nie sposób się oderwać? Rozwieję Wasze wątpliwości - to jedna z tych książek, które zajmują długie godziny naszego czasu a po skończonej lekturze pozostawiają w głowie czytelnika mnóstwo pytań oraz wielką dawkę niecichnących emocji. Lekkość z jaką tworzy autor sprawia, że tekst staje się przyjemny i przystępny dla każdego nie tracąc przy tym na swojej wartości. Wszystkie moje oczekiwania wobec powyższej lektury zostały spełnione z nawiązką, a ja wciąż nie mogę wyjść z podziwu misternie utkanej przez autora intrygi. Motyw podróży w czasie interpretacji Douglasa E. Richardsa okazał się świeżością na tle książek o podobnym temacie. Tym razem bowiem nie otrzymaliśmy skoków w czasie, wędrówek po przeszłości czy spotkania dawnego ja w celu przekazania mu ważnych informacji. Tym razem skupiliśmy się na ułamku sekundy, niepozornej cząstce czasu, która dla Jenny - narzeczonej głównego bohatera - okazała się największym przełomem w dziejach ludzkości biorąc pod uwagę odkrycie Nathana. I faktycznie tak było, ponieważ odkrycie mężczyzny zmieniło także bieg fabuły - nagle pojawiły się dynamiczne zwroty akcji (w pełni przemyślane!), zaskakujące wydarzenia i tajemnicze postacie, które dodały historii koloru i potrzebnego pazura.

"Ułamek sekundy" to powieść, która zaskakuje na każdym kroku. Czytanie książki Douglasa E. Richardsa to przyjemność nie tylko ze względu na doskonałe kreacje bohaterów, które zjednują sobie sympatię czytelnika już od pierwszych stron, ale przede wszystkim świadomość realności fabuły - bo chociaż jest w niej klimat science fiction to przecież nikt nie powiedział, że przyszłość nie otworzy przed nami takich możliwości. Tym sposobem autor zasiewa w głowie czytelnika mnóstwo pytań ta temat natury czasu i wszechświata budząc jego szare komórki do intensywnego myślenia. Smaku dodaje wszechobecny, gęsty klimat tajemnicy i niepewności w stosunku do tego co czai się za rogiem oraz grozy, która stopniowo wkrada się do podświadomości czytelnika, gdy ten zaczyna pojmować jakie skutki może mieć odkrycie Nathana. Dawno nie czytałam tak dobrej powieści, której strony praktycznie same się przerzucają a nieuchronnie nadchodzący finał, który starałam się odwlekać i tak nadszedł za szybko. Oby więcej takich książek!

Co może wydarzyć się w ułamku sekundy? Czy może wydarzyć się cokolwiek? Krótka, niezauważalna część czasu dla biernego obserwatora może wydawać się nie mającym znaczenia szczegółem. Dla bohaterów powyższej powieści ułamek sekundy stał się kluczowym aspektem ich życia.

Długo czekałam na to by przeczytać "Ułamek sekundy". Jako fanka thrillerów z niecierpliwością...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Odnoszę wrażenie, że pisanie książek jest teraz modne. Wszyscy postanowili zabrać się za swoje debiutanckie dzieła i nadać karierom innego obrotu. Kiedy ktoś robi to z pasji - wychodzi mu mniej lub bardziej, ale zawsze czuje się w podobnych powieściach serce autora. W przypadku aktorów, modelek i innych gwiazd show biznesu zawsze będzie na pierwszym planie pojawiało się pytanie, czy ich książki powstają z pasji, czy może po to by dodać postaci koloru?

Nie jestem wielką fanką opowiadań. Co prawda przeczytałam kilka i nawet mam ulubione zbiory do których wracam, ale zdecydowanie stawiam na pełnowymiarowe powieści fabularne. Jednak nie mogłam się oprzeć "Kolekcji nietypowych zdarzeń", która po prostu była wszędzie gdzie spoglądałam. Pierwszym plusem jaki dostrzegłam, jeszcze przed zaznajomieniem się z treścią książki była fabuła - nawet opowiadania są lepsze od kolejnej nudnej i przekłamanej biografii. Więc postanowiłam zaryzykować, przeczytać i sama ocenić czy faktycznie szum medialny wokół tej publikacji jest słuszny.

Siedemnaście opowiadań zawartych w książce Toma Hanksa to zbiór różnych, niepołączonych ze sobą historii. Każda z nich niesie pewne przesłanie możliwe do wychwycenia dla tych, którzy lubią czytać między wierszami lub po prostu jest dobrą zabawą dla każdego odważnego czytelnika sięgającego z otwartym umysłem po opowiadania. Autor - bo w tym momencie tylko tak go widzę - pochwalił się całkiem niezłym debiutem napisanym z lekkością i pomysłem, w którym humor zaskakuje i miejscami wywołuje szczery uśmiech na twarzy. To subtelne, dawkowane poczucie humoru pozytywnie wpływa na czytelnika i umila mu - i tak już dobrze napisaną - historie różnych osób, w których każdy znajdzie kawałek siebie.

Mnogość bohaterów i miejsc akcji równa jest samym opowiadaniom. Jedyna rzecz będąca tu spoiwem łączącym jest maszyna do pisania. Tom Hans zabiera nas w emocjonującą podróż poprzez czasy, w której na pierwszym planie ujawniają się ludzkie słabości, marzenia i nadzieje. Autor z precyzją podszedł do kreacji każdego bohatera, ukazał braciszka uparcie podtrzymującego wiarę siostry w świętego Mikołaja, chłopca pierwszy raz lecącego awionetką, dziewczyny marzącej o karierze aktorki. "Kolekcja niefortunnych zdarzeń" to miejsce otwarte dla każdego - dojrzałego wiekiem, młodego poszukiwacza, wielkiego człowieka czy zwykłej jednostki. W gronie tych osobistości znaleźli się ludzie z którymi bez problemu utożsami się czytelnik poszukujący odzwierciedlenia własnych marzeń i ambicji w bohaterze książki, którą właśnie czyta. To spodobało mi się w powieści Hanksa najbardziej - nawiązanie do prawdziwego życia, wiarygodność i swoboda płynąca z prawdy i zwykłych chwil.

Muszę być jednak z Wami szczera - to historie, które nie zapadają na długo w pamięć. Dobrze się je czyta i może ktoś poczuje chęć powrotu do nich po czasie, ale dla mnie to książka którą warto przeczytać i podarować dalej. Autor pisze dobrze i angażuje się w swoje dzieło co można wyczuć w każdym opowiadaniu, ale jest to debitu pewien niedociągnięć w tekście. Hanks odnalazł się w roli pisarza i nie ukrywam, że chętnie przeczytam coś jeszcze spod jego pióra jeśli kiedyś ukaże się kolejna książka, a "Kolekcję nietypowych zdarzeń polecam" - jako lekturę nie tylko dla fanów gwiazdy, bo opowiadania świetnie sprawdzą się jako lektura na wieczór, po ciężkim dniu.

Odnoszę wrażenie, że pisanie książek jest teraz modne. Wszyscy postanowili zabrać się za swoje debiutanckie dzieła i nadać karierom innego obrotu. Kiedy ktoś robi to z pasji - wychodzi mu mniej lub bardziej, ale zawsze czuje się w podobnych powieściach serce autora. W przypadku aktorów, modelek i innych gwiazd show biznesu zawsze będzie na pierwszym planie pojawiało się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeszcze nie spotkałam autora, który tworzyłby tak nietypowe powieści jakie wychodzą spod pióra Tarryn Fisher. To jedyna pisarka, która potrafi mnie zaintrygować, oczarować i śmiertelnie przerazić. Każda jej nowa lektura budzi we mnie szok, ale nie jestem pewna czy spowodowany pokręconą fabułą, czy świadomością, że tak bardzo przypadła mi ona do gustu.

Tym razem uważam, że autorka przeszła samą siebie. Stworzyła powieść mroczną, dziwną i bardzo kuszącą. Już początek zwiastuje wydarzenia mrożące krew w żyłach. Senna Richards w dniu swoich trzydziestych trzecich urodzin budzi się z przekonaniem, że została porwana. Uwięziona w obcym domu nie ma pojęcia co dzieje się dookoła. I choć jest przekonana, że w domu nie ma nikogo innego - szybko odnajduje mężczyznę, który kiedyś był dla niej ważny. Rozpoczyna się gra w której nikt nie potrafi zrozumieć panujących w niej zasad. Czy ktoś pomoże wyrwać się Sennie z tej chorej zasadzki? A może tylko ona jest w stanie się uwolnić?

Jestem zdania, że aby pisać thrillery psychologiczne należy mieć do nich nieskrępowany talent. Sam pomysł nie wystarczy, należy go odpowiednio przelać na papier, przedstawić czytelnikowi i jeszcze opowiedzieć to w odpowiedniej formie. Fisher posiada taki naturalny dar. To w pewnym sensie przerażające, ale z drugiej strony - dla wielbicieli podobnego gatunku nie ma lepszej autorki. Jak mało kto Tarryn Fisher potrafi rozłożyć na czynniki pierwsze analizę psychologiczną swoich postaci, wejść im do głowy i jak na dłoni przedstawić ich lęki. "Ciemna strona" to najlepsza powieść w dorobku autorki, najmroczniejsza i najbardziej przerażająca. Jednocześnie intryguje od początku do samego końca i udowadnia, że największy mrok kryje się w nas samych.

Fabuła na początku wydaje się banalna, prosta powieść o uwięzionych w nieznanym domu, która może zaskoczy, a może zanudzi. Jednak im dalej w rozgrywane wydarzenia tym więcej tajemnic, sekretów i niedomówień. Mroki przeszłości wychodzą na jaw i zmuszają Sennę do tego by powoli zaczęła analizować swoje życie. Tylko to pozwoli jej wyrwać się z niebezpieczeństwa w którym się znalazła. Wisząca w powietrzu niepewność nastraja na możliwie nieoczekiwane zwroty akcji i napięcie pod koniec lektury niemal sięga zenitu. A tak naprawdę historia jest banalna, jednowątkowa, nawet z nutą romansy w tle. To klimat jest tutaj kluczowy aspektem i nawet nie mogę zarzucić nic spokojnie prowadzonej akcji czy wielu retrospekcjom - wszystko w tej powieści jest na swoim miejscu by stworzyć kompletną całość z misternie utkaną siecią tajemnic i niedopowiedzeń.

"Ciemna strona" trzyma w napięciu i przywołuje mrok. To historia niepokojąca, jakiej jeszcze nie czytałam, która hipnotyzuje już od pierwszej strony. Właśnie takie książki chciałabym czytać - w których nic nie jest takie jakie wydaje się na pierwszy rzut oka, tajemnicze i niepewne, z zakończeniem idealnie dopełniającym dzieła. Losy zwykłej pisarki zmieniły się w grę o zachowanie choćby resztek jasności umysłu. Polecam!

Jeszcze nie spotkałam autora, który tworzyłby tak nietypowe powieści jakie wychodzą spod pióra Tarryn Fisher. To jedyna pisarka, która potrafi mnie zaintrygować, oczarować i śmiertelnie przerazić. Każda jej nowa lektura budzi we mnie szok, ale nie jestem pewna czy spowodowany pokręconą fabułą, czy świadomością, że tak bardzo przypadła mi ona do gustu.

Tym razem uważam, że...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Moja Lady Jane Brodi Ashton, Cynthia Hand, Jodi Meadows
Ocena 7,4
Moja Lady Jane Brodi Ashton, Cynth...

Na półkach: , ,

Kiedy trzy cenione autorki łączą się w trio i piszą wspólną książkę wiadomo, że będzie wybuchowo. Wlicza się w to również niekontrolowane wybuchy śmiechu i wybuchową fabułę, która w przypadku książki "Moja Lady Jane" po prostu rozkłada na łopatki.

Szesnastoletnia Jane jest kuzynką Edwarda, obecnego króla Anglii. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że choroba Edwarda zmusza go do wydania za mąż jego kuzynki. Jane pada ofiarą zaaranżowanego małżeństwa z Giffordem i może zaczęłaby się martwić, gdyby w międzyczasie nie wmieszała się w intrygę mającą na celu obalenie króla. Nieświadomie oczywiście. Pech chce, że jeden problem ciągnie za sobą drugi, więc w konsekwencji Jane zaplątuje się w naprawdę zawiłą nić intryg i wielkich nieporozumień. Jak wybrnie z całej tej, pokręconej sytuacji?

Fabuła tej książki to jeden wielki misz-masz, który jednocześnie wciąga na całego. Każdy ruch bohaterki to ciąg przyczynowo skutkowy, który prowadzi czytelnika w nieznanym kierunku. Powieść historyczna płynnie przechodziła w młodzieżową, by za moment wprowadzić zaskakujące elementy fantasy. Przyznaję, że autorki spisały się na medal, bo podobnej lektury jeszcze w swoich rękach nie miałam. Patrząc z góry mam poczucie, że jest to przecież książka oparta na prawdziwych historycznych wydarzeniach (Jane Grey żyła w rzeczywistości), zatem mogę śmiało Was zapewnić, że pośród perypetii głównej bohaterki i jej przyjaciół wyciągniecie kilka cennych faktów historycznych. Ale jednocześnie jest to książka niezwykle optymistyczna, trochę przygodowa a trochę komediowa, w której dosłownie wszystko jest możliwe.

Ciekawa fabuła to także przemyślany pomysł. Bohaterowie to wiarygodne i charyzmatyczne postacie, których nie sposób nie polubić a wydarzenia - wbrew pozorom - stanowią logiczną całość. Jednak to co zaskoczyło mnie najbardziej to radość jaka biła z każdej czytanej strony. Lekcja historii na wesoło w połączeniu z naprawdę ważnymi tematami to pomysł, który przypadnie do gustu każdemu. Kto by pomyślał, że walka o tron, dworskie intrygi i konflikt kościoła anglikańskiego z katolickim mogą tak sprawnie połączyć się z wartościami takimi jak miłość, przyjaźń i bezsprzeczne oddanie? W dodatku autorki wplotły w fabułę uzupełnienia, które okazały się idealnym komentarzem do czytanej treści.To najlepsza propozycja z aktualnych literackich nowości.

Jest w tej książce świeżość i blask, które wyróżniają ją na tle innych. Szczere poczucie humoru, brak schematów i dojrzałość połączona z młodzieńczą nieprzewidywalnością - oto przepis na historię zwartą na stronach "Moja Lady Jane". Inna niż wszystkie, niepowtarzalna oraz jedyna w swoim rodzaju. Każde pozytywne słowo wypowiedziane na temat tej książki ma w sobie ziarno prawdy, ale dopiero w połączeniu może oddać jej wartość. Jednak całą prawdę odkryjecie sami, kiedy zdecydujecie się na lekturę. A jest ona absolutnie warta każdego poświęconego jej czasu. Gorąco polecam!

Kiedy trzy cenione autorki łączą się w trio i piszą wspólną książkę wiadomo, że będzie wybuchowo. Wlicza się w to również niekontrolowane wybuchy śmiechu i wybuchową fabułę, która w przypadku książki "Moja Lady Jane" po prostu rozkłada na łopatki.

Szesnastoletnia Jane jest kuzynką Edwarda, obecnego króla Anglii. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że choroba Edwarda...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W poszukiwaniu historii dojrzałych, ambitnych i wartościowych sięgam po wszystkie możliwe gatunki literackie. Nie straszne są mi powieści obyczajowe, historyczne, kryminały czy komedie - liczy się treść, która może mnie zachwycić i - co najistotniejsze - zbudzić lawinę emocji. Pakistan i jego kultura zawsze będzie budzić we mnie szacunek i uznanie dla tych, którzy poszukują normalności w świecie jej pozbawionym i strach przed tym co czeka ich w przyszłości.

Tak trafiłam na powieść "Pakistańska córka" - szukałam książki, która zaskoczy mnie treścią i skieruje moje myśli na ambitniejszą tematykę. Miałam ochotę zderzyć się z wizją realnego świata w odsłonie pozbawionej cukierkowej otoczki i mogę śmiało napisać, że książka Marii Toorpakai tego dokonała - autorka wygrała wojnę o prawo głosu i otwarcie prezentuje przed czytelnikiem okrutny świat kobiet, zniewolonych i pozbawionych własnych wartości, traktowanych gorzej niż każdy mógł przypuszczać.

Autorka prowadzi czytelnika przez własny, doskonale poznany z każdej strony świat. Nie bawi się w konwenanse, nie zataja prawdy - wychowana w domu, który umożliwił jej prawo głosu dostrzegała brak wolności dookoła siebie. Na przykładzie swojego najbliższego otoczenia ukazała kontrast i przepaść w sposobie traktowania kobiet. To właśnie wzbudziło mój największy zachwyt nad treścią i jednocześnie niedowierzanie - na wpół ślepa do tej pory na zasady panujące za granicami dopiero dziś otworzyłam oczy po szczerej lekturze Toorpakai. Powoli, strona za stroną zaczytywałam się w historii niemal niemożliwej: kobiety pozbawione własnych wartości, poniżanej i gnębione, sprowadzane do najniższego stopnia posłuszeństwa okazały się realnymi, pełnowymiarowymi bohaterkami. Rzecz nie do pomyślenia zmieniła swoją perspektywę wraz z ludzką mentalnością i zupełnie inną kulturą - dla mnie niezrozumiała pokora pakistańskich kobiet w relacji Marii była czymś na porządku dziennym.

Straszna wizja życia kobiet zmiękczona została dobrym stylem i fabularną formą. Chociaż ze wzburzenia często odkładałam lekturę - z równą przyjemnością do niej wracałam. Autorka prowadziła mnie przez swój świat z prawą dobrego autora i opisywała sceny ze swojego życia niczym doświadczony bajarz. I chociaż mój wzrok wciąż uciekał w stronę motywu wszechobecnego zakazu dla kobiet nie mogę zapomnieć o równie intrygujących i mniej strasznych motywach. Główna bohaterka - odważna, nieoceniona dziewczyna podjęła wielkie ryzyko dla realizacji własnych marzeń. Chcąc grać w squasha ścięła włosy i owinęła się bandażem zmieniając kobiece wdzięki w twarde męskie rysy. Tą decyzją Maria kolosalnie zmieniła swoje życie i pokazała, że walka o marzenia nie ma sobie równych.

"Pakistańska córka" to książka, w której piękno mocno kontrastuje z wszechobecnym cierpieniem. Niemy obserwator przyzwyczajony do wolności słowa i wyborów nie potrafi zrozumieć kobiet, które biernie ulegają zakazom mężczyzn. Powtarzamy, że to straszne, ale na kolejnym kroku o tym zapominamy. Dlatego tak ważne są podobne książki - otwierają oczy i zapadają w pamięć, by wciąż przypominać o tym, że nie wszędzie jest dobrze. To wielka lekcja życia i jednoczesny bodziec do tego, by nie czekać na pomoc niepewnego losu a samemu walczyć o własne szczęście.

W poszukiwaniu historii dojrzałych, ambitnych i wartościowych sięgam po wszystkie możliwe gatunki literackie. Nie straszne są mi powieści obyczajowe, historyczne, kryminały czy komedie - liczy się treść, która może mnie zachwycić i - co najistotniejsze - zbudzić lawinę emocji. Pakistan i jego kultura zawsze będzie budzić we mnie szacunek i uznanie dla tych, którzy poszukują...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pośród grona licznych autorów znajdują się ci, o których nie jest głośno, choć zdecydowanie powinno tak być. Tylko odważni czytelnicy, lubiący eksperymentować z gatunkami i nie mający obaw przed polską literaturą trafili na twórczość Jakuba Małeckiego. Znalazłam się w tym gronie z dokładnie takich powodów - szukałam czegoś nowego i świeżego. Tak rozpoczęła się moja przygoda z twórczością autora: najpierw w moje ręce wpadła powieść "Dygot" a tuż po niej "Ślady". Każda z tych książek co raz bardziej utwierdzała mnie w przekonaniu, że w dłoniach autorach spoczywa naturalny talent. Jednak to najnowsza powieść "Rdza", okazała się - według mnie - najlepszą.

Jakub Małecki lubi zaskakiwać czytelnika - bawi się formą i stylem, język nie ma dla niego żadnych granic a fabuła za każdym razem wprowadza w osłupienie swoją głębią i mnogością emocji. Jednak to co najlepsze w jego powieściach to sedno sprawy. Autor prowadzi czytelnika przez świat zwykłych ludzi, ich problemy i zmartwienia, które na tle całego życia wydają się jednocześnie błahostką i elementem zmieniającym bieg ich historii. Ukazując bohaterów, także w "Rdzy" dostrzegłam tą wielką drogę od narodzin do śmierci, gdzie bohaterowie zmagają się z życiem na swój własny sposób a jednak przypominają nas samych - zwykłych ludzi z normalnymi problemami, dzięki czemu utożsamienie się z wybraną postacią przychodzi nadzwyczaj łatwo. W tle, jako znak rozpoznawczy autora, pojawia się tematyka trudna i dotykająca całego społeczeństwa, ale to wyłącznie dodatek do życia intymnych niemal zwierzeń pierwszoplanowych postaci.

Fabuła, choć krótka, w sprawny sposób ujęła wszystkie ponadczasowe wartości. Niby zwykła podróż w czasie zmienia nowe pokolenia - w roku 2002 poznajemy Szymona, siedmioletniego chłopca wyczekującego powrotu rodziców. Nie spodziewa się, że jego świat już niebawem wywróci się do góry nogami a życie nierozerwalnie połączy się z babką, która kilkadziesiąt lat wcześniej podjęła decyzje rzutujące na współczesnym życiu. Jakub Małecki łączy ze sobą dwa odmienne światy i pokolenia, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego a jednak muszą zawiązać sojusz, który pozwoli im odbudować utraconą wiarę.

Lubię książki duże objętościowo, które prowadzą mnie przez fabułę kilka długich godzin o ile nie dni. Tym samym mogę zżyć się z bohaterami i wejść do ich świata. W przypadku książek autora jest inaczej - nie potrzebuję nadmiaru stron do tego, by zatracić się w jego historiach. To zasługa stylu, którym się posługuje: barwnego, malowniczego, obrazowego, który prowadzi czytelnika przez nadmiar emocji i burzę trudnych decyzji, choć nie używa przy tym zbyt wielu słów. "Rdza" jest tego doskonałym przykładem, bo niespełna trzysta stron wywarło na mnie piorunujące wrażenie.

Niewiele słów a jednak dużo treści - przeplatanie dekad na początku przypomina przypadkowe połączenie czasów, ale w efekcie końcowym zaskakuje pomysłowością autora i jego zaangażowaniem. Każdy rozdział staje się dopełnieniem poprzedniego, wprowadza historie bohaterów i porusza czytelnika w sposób, którego się nie spodziewał. "Rdza" to sentymentalna podróż w czasie i mocne stąpanie po ziemi we współczesnej historii, która trafia do serca czytelnika. Po raz kolejny autor udowodnił, że drzemie w nim wielki talent.

Pośród grona licznych autorów znajdują się ci, o których nie jest głośno, choć zdecydowanie powinno tak być. Tylko odważni czytelnicy, lubiący eksperymentować z gatunkami i nie mający obaw przed polską literaturą trafili na twórczość Jakuba Małeckiego. Znalazłam się w tym gronie z dokładnie takich powodów - szukałam czegoś nowego i świeżego. Tak rozpoczęła się moja przygoda...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Klimat skandynawskich kryminałów to niemal klasyka. Przyjęło się, że jeśli dana powieść wywodzi się z Norwegii musi czarować przyciężką, trochę mroczną atmosferą i tajemnicą na pierwszy rzut oka niemożliwą do rozwiązania. Nie da się ukryć - takie historie są najlepsze, więc nic dziwnego, że oczekujemy od nich jak najwięcej.

Ingar Johnsrud jest autorem, który dopiero stawia pierwsze, odważne kroki w świecie kryminału norweskiego, ale jego kariera zapowiada się naprawdę imponująco. Przede wszystkim dlatego, że autor nie boi się mieszać w schematach i zrywać z przyjętymi założeniami. Odważnie stawia swojego bohatera - Fredrika Beiera - w trudnych dla człowieka sytuacjach i pozwala czytelnikowi obserwować jak stacza się na dno ("Naśladowcy", tom pierwszy) oraz jak z tego dna się odbija ("Straceńcy", drugi tom). Choć robi to powolnie, na drżących nogach, więc jest nadzieja, że Johnsrud dynamicznie rozwinie swojego detektywa. Aż miło pomyśleć, że pojawi się trzeci, być może jeszcze lepszy tom.

Fredrik Beier swoją osobą prezentuje postać bohatera, którego niewiele osób polubi przy pierwszym spotkaniu. Po wydarzeniach z poprzedniego tomu załamał się totalnie i nie miał motywacji by stanąć na nogi. Kto ma ochotę czytać o detektywie, który zamiast znowu wkroczyć do akcji spadł na samo dno? Na pewno ten, kto zapoznał się z pierwszą częścią i wie, na co stać Beiera. Nie dziwcie się zatem, że miałam szczerą ochotę potrząsnąć nim i przywrócić do działania. To prowadzi natomiast do kolejnego wniosku - Ingar Johnsrud potrafi pisać tak, że czytelnik ma ochotę żyć życiem stworzonych przez niego bohaterów i angażować się w sprawy z nimi związane. Nie bawi się w ładne słówka, nie czaruje tylko pokazuje wydarzenia w surowym świetle feralnych wydarzeń. Autor ma talent, który dopiero się ujawnia i jeśli się nad nim popracuje, kto wie? Może jeszcze nie jeden raz nas zaskoczy.

Fabuła książki początkowo opiera się na powrocie do życia zdruzgotanego Fredrika, którego głównym celem jest wyjście z depresji. To może trochę rozczarować, bo przecież jeśli trzymamy w rękach skandynawski kryminał, oczekujemy, że już od pierwszych stron rzuci nas w wir kryminalnych wydarzeń. Faktycznie, mogłoby tak być, gdyby nie sam tragizm głównego bohatera. Jego cierpienie jest niemal namacalne, więc nietaktem byłoby wymagać od niego zatopienie żalu w rozgrzebywaniu zwłok. Ale gdy w tym samym czasie jego partnerka Kafa Iqbal odkrywa cztery ciała w różnych dzielnicach Oslo i wydaje się, że to nie koniec morderstw wszyscy liczą, że to Beier rozwiąże zagadkę. A tajemnica - przyznaję - jest całkiem dobrze dopracowana, na tyle, że niemal do samego końca nie wiedziałam jak to wszystko się zakończy.

Powieść "Straceńcy" ma w sobie potencjał serii, która skupi na sobie uwagę wielu czytelników. Dobrze napisana, dopracowana w najważniejszych szczegółach, intrygująca i zaskakująca na koniec. Czy można chcieć czegoś więcej? Nie wówczas, gdy życie głównego detektywa wydaje się absorbować niemal całą uwagę czytelnika. Polecam jednak wrócić do pierwszego tomu, warto poznać Beiera z każdej strony, bo czuję, że jeszcze nie jeden raz nas zaskoczy.

Klimat skandynawskich kryminałów to niemal klasyka. Przyjęło się, że jeśli dana powieść wywodzi się z Norwegii musi czarować przyciężką, trochę mroczną atmosferą i tajemnicą na pierwszy rzut oka niemożliwą do rozwiązania. Nie da się ukryć - takie historie są najlepsze, więc nic dziwnego, że oczekujemy od nich jak najwięcej.

Ingar Johnsrud jest autorem, który dopiero...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsza myśl gdy patrzę na tą powieść? Monumentalna. Piękna okładka w połączeniu z większym formatem książki i sporą liczbą stron sprawiają, że książka powinna rzucić się w oczy każdemu kto zawita do księgarni. Bo wierzcie mi - obok "Hotelu Angleterre" nie da się przejść obojętnie, nie tylko dlatego, że wizualnie pięknie się prezentuje. Historia tej powieści po prostu hipnotyzuje.

Georg, główny bohater, został powołany w 1940 roku do obrony swojego kraju. Młody majster, który ledwo wszedł w dorosłe życie, tuż po ślubie, nie zdawał sobie sprawy, że powołanie zmieni jego życie nieodwracalnie. To właśnie Georg przywitał czytelnika swoją narracją i nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej, bo doskonale odnalazł się w tej roli. Na początku, w transporcie do miejsca zbiórki, przejawiał dość naiwne podejście do tego, że wszystko jakoś się ułoży. Nie miał doświadczenia, więc wcale mu się nie dziwiłam, ale im bardziej marzł w śniegu, im mocniej odczuwał przenikliwe zimno, głód i strach - tym mocniej odbijało się wszystko również na mnie. Tym sposobem zatraciłam się w tej powieści już na pierwszych stronach wstępu i żyłam historią razem z bohaterami, dzięki czemu na własnej skórze odczułam skutki II wojny.

Wojna, w której przyszło brać udział Georgowi dotyczyła sporu rosyjsko-finlandzkiego, w którym Szwecja stała się głównym podżegaczem. Ale tak naprawdę w tej powieści to nie było istotne, liczył się wyłącznie fakt historyczny, który pomógł autorce osadzić bohaterów w konkretnych realiach. Marie Bennett fantastycznie przedstawiła losy człowieka, który przeszedł przez piekło i zahartował się nie tyle będąc fizycznie na wojnie, co mając jej obraz w psychice, która ukształtowała jego osobowość. Bo tak naprawdę chłopak nie dotarł na front a uzyskał wielką lekcję życia wyłącznie w grupie powołanych żołnierzy. Autorka na przykładzie Georga i jego przyjaciół pokazała, że wojna jest wszędzie dokładnie taka sama - może zmieniać się wróg, ale nigdy nie zmienią się czyny, które nieodwracalnie zmieniają człowieka. Ona żyje w nas i to nasze uosobienie kształtuje jej charakter. Więc gdy do głosu dochodzą niewłaściwie osoby - świat i ludzie giną przykryci desperacką walką potworów.

Tuż po skończonej lekturze wciąż mam w głowie obraz obozu, który żył w głównym bohaterze i wywrócił jego świat do góry nogami. Gdy Gregor trafił do obozu, nie podejrzewał, że wszystko obróci się tak tragicznie ku jego nieszczęściu. Żył spokojnie w czasach, kiedy ludzie czerpali z życia garściami i tęsknił za tym niesamowicie, szczególnie że wciąż rozpamiętywał pozostawioną w domu, świeżo upieczoną żonę. Jego wędrówka okazała się dla mnie najcięższą a zarazem największą lekcją życia, jaką odnalazłam w czytanych książkach. Pośród kilkudziesięciu stopni mrozu, gdy powstawały odmrożenia a głód przysłaniał zdrowy rozsądek poznał siłę przyjaźni i braterstwa, o których nie miał do tej pory pojęcia. Udowodniło mi to, że ludzie w trudnych chwilach nie zawsze stają się egoistami - czasami potrafią wykonać w naszą stronę jeden ruch, który porusza twarde serce czytelnika. Jednak to nie jest jedyny bohater pierwszoplanowy, który przybliżył mi swoją historię. Kerstin, żona Georga, pozostawiona samotnie w domu również postanowiła wpuścić czytelnika do swojego świata, który na obecne w powieści czasy okazał się bardzo zaskakujący. Kobieta targana przez sprzeczne emocje odnalazła na swojej drodze Violę - tajemniczą i zaskakującą kobietę, która skrywała sekret zagrażający nie tyko jej życiu.

Styl autorki, zdolność do kreowania bardzo wiarygodnych i realistycznych scen oraz powołanie do życia bohaterów z krwi i kości to połączenie, które sprawiło, że pojawiła się powieść znakomita, wybitna i zdecydowanie warta uwagi. "Hotel Angleterre" kryje w sobie całą masę emocji i dowód na to, że nigdy nie wiemy kim naprawdę jest drugi człowiek. Na stronach tej historii poznałam jak wielkie znaczenie ma przyjaźń, jak wysoko należy cenić miłość i na własnej skórze odczułam prawdziwe emocje niedoświadczonego, prostego żołnierza. Nie pozwólcie zniknąć tej powieści w tłumie pozostałych historii, nie zasługuje na to. To książka, którą powinien przeczytać każdy, by poznać jak istotne znaczenie ma człowieczeństwo.

Pierwsza myśl gdy patrzę na tą powieść? Monumentalna. Piękna okładka w połączeniu z większym formatem książki i sporą liczbą stron sprawiają, że książka powinna rzucić się w oczy każdemu kto zawita do księgarni. Bo wierzcie mi - obok "Hotelu Angleterre" nie da się przejść obojętnie, nie tylko dlatego, że wizualnie pięknie się prezentuje. Historia tej powieści po prostu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Germanie, Adam i Peter mają po dwanaście lat. Ich zabawa jest tak beztroska, że nikt nie zauważa, gdy udają się do pobliskiego lasu. Udaje się odnaleźć tylko Adama, zakrwawionego i bliskiego śmierci. Nikt nie potrafi powiedzieć co stało się w lesie a on sam nie pamięta nic z niedawnych wydarzeń. Po wielu latach pojawia się podobna zbrodnia, która jest łudząco podobna do tej sprzed lat. Czy mroki przeszłości właśnie dają o sobie znać?

Opis z okładki był dla mnie największym wabikiem do tej powieści. Uwielbiam książki kryminalne, szczególnie te, w których zagadka miesza ze sobą przeszłość z teraźniejszością. Nie wspominając już o tym, że sama tajemnica wydawała mi się od samego początku bardzo kusząca.

Lektura tej powieści z miejsca mnie porwała i przyznaję, że nie mogłam się oderwać od rozgrywanych wydarzeń do ostatniej strony. Sam wstęp historii jest naprawdę przejmujący i przez pierwsze strony miałam nieodparte wrażenie, że w książce spotka mnie sporo nieoczekiwanych zwrotów akcji. Nie pomyliłam się - ślepe zaułki, pytania bez odpowiedzi i niesamowicie dobry klimat okazały się idealnym połączeniem.

Autorka wyszła naprzeciw oczekiwań fanów powieści kryminalnych, którzy mają wobec podobnych lektur sporo wymagań. Sama postawiłam tej książce wysoką poprzeczkę i zastanawiałam się czy uda jej się ją pokonać. I wiecie co? Poradziła sobie z tym doskonale. Mocno zarysowany wątek psychologiczny działa na wyobraźnię i zachęca do poszukiwania własnych dróg rozwiązania całej sytuacji, ale nie jest to wcale takie łatwe, bo dogłębny portret psychologiczny przedstawionych postaci mieszał mi w głowie i zmuszał do intensywnego myślenia przez całą lekturę. A właśnie to uwielbiam najbardziej - kiedy nie mam pojęcia jak zakończą się rozgrywane wydarzenia.

Wiele dobrze prowadzonych wątków wprowadzających jeszcze większą ilość intrygujących bohaterów, a przy tym - zagadka na pierwszy rzut oka nie do rozwiązania, to naprawdę dobrze zgrana całość. Historia jest solidna, wiarygodna, warta uwagi i niesamowicie wciągająca. Już dawno tak dobrze nie bawiłam się przy żadnej powieści kryminalnej, a wiarygodnie poprowadzone postacie i ich wielowymiarowe charaktery skutecznie wprowadzały mnie w ślepe zaułki rozwiązań. To powieść idealna na jesienne wieczory - w duecie z kubkiem gorącej herbaty sprawdziła się idealnie.

Germanie, Adam i Peter mają po dwanaście lat. Ich zabawa jest tak beztroska, że nikt nie zauważa, gdy udają się do pobliskiego lasu. Udaje się odnaleźć tylko Adama, zakrwawionego i bliskiego śmierci. Nikt nie potrafi powiedzieć co stało się w lesie a on sam nie pamięta nic z niedawnych wydarzeń. Po wielu latach pojawia się podobna zbrodnia, która jest łudząco podobna do tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bywają książki o których szybko się nie zapomina. Bywają historie, które wciągają nas bez reszty. Bywają powieści, o których marzymy by mogły ziścić się w realnym świecie.

Oliwia to bohaterka, która wbrew pozorom ma wszystko - dobry dom, przystojnego chłopaka i życie, o jakim marzą zwykli ludzie. A jednak nie czuje się do końca szczęśliwa w rzeczywistości, która ją otacza. Gdy pewnego dnia los stawia na jej drodze Dominika - wszystko powoli zaczyna nabierać zupełnie innego znaczenia.

Macie teraz przed oczami obraz bohaterki całkowicie rozkapryszonej i do bólu rozpieszczonej? Takiej pozornie grzecznej dziewczynki z dobrego domu, która ma swoje za uszami? Niestety, ale muszę Was rozczarować - nic takiego nie ma tutaj miejsca. Oliwia zrywa ze wszelkimi możliwymi schematami, które pojawiły się do tej pory jako osobowości różnych bohaterek. Owszem, mieszka w dobrym domu, ale przy tym pokład empatii jaki ze sobą niesie i zrozumienie dla drugiego człowieka wprawa w konsternację. Bo przecież chciałoby się móc podenerwować na rozkapryszoną główną bohaterkę, która drażni i irytuje. A w tej powieści nie mamy takiej możliwości. Nie da się nie lubić Oliwii, podobnie jak nie da się nie zapałać sympatią do Dominika. Ta dwójka została ze sobą połączona w zupełnie nieoczekiwany sposób, a jednak relacja jaka się pomiędzy nimi rodzi jest tak oczywista, że miejscami miałam ochotę popchnąć tą dwójkę ku sobie, by szybciej doprowadzić do oczekiwanego z mojej strony finału.

Realni, pełnowymiarowi i przesympatyczni bohaterowie to nie jedyny atut tej powieści. Właściwie składa się ona z pomniejszych idealnie do siebie pasujących elementów, które w końcowym rezultacie prowadzą do spójnej całości. Nie ma dobrej historii bez przejmującego wątku romantycznego, więc i tym razem mogę śmiało napisać - jest on obecny - i to jaki! Oliwia pochodzi z dobrego domu i klasa społeczna do której należy jest wyższa niż ta, w której funkcjonuje Dominik. To chłopak o mocnej osobowości, który chociaż każdego dnia mierzy się z mnóstwem wyzwań i pokonuje rzucane przez los pod jego nogi kłody, to nie traci zapału do tego, by iść na przód. Nie robi tego dla siebie, a dla swojej małej rodziny, która czeka na niego z utęsknieniem każdego dnia - dwójki rodzeństwa, wokół których kręci się cały jego świat.

Czy jest w tym wszystkim jeszcze miejsce na miłość? Myślę, że to uczucie zawsze znajdzie dla siebie miejsce, w każdych okolicznościach. Tym razem pojawiło się coś więcej niż tylko uczucie łączące ze sobą dwójkę pogubionych młodych dorosłych - tym razem pojawiły się rodzinne wartości, rzeczywiste problemy i realne potyczki, w których przyszło brać udział głównym bohaterem. Droga do osiągnięcia pełni szczęścia jest trudna i wyboista, ale czy nie warta zachodu?

"Jak powietrze" to cudowna, przepełniona masą niezapomnianych emocji powieść, od której nie można się oderwać. Miłość przeplata się z prawdziwym życiem, a powieść przenika do krwi. Takich historii nam potrzeba - prawdziwych, świeżych, które trafiają do naszego serca i za nic nie chcą go opuścić. Gorąco polecam!

Bywają książki o których szybko się nie zapomina. Bywają historie, które wciągają nas bez reszty. Bywają powieści, o których marzymy by mogły ziścić się w realnym świecie.

Oliwia to bohaterka, która wbrew pozorom ma wszystko - dobry dom, przystojnego chłopaka i życie, o jakim marzą zwykli ludzie. A jednak nie czuje się do końca szczęśliwa w rzeczywistości, która ją otacza....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pewnego dnia w klasie Alexa pojawia się Ylenia. Nowa uczennica szybko zwraca na siebie uwagę chłopaka, który zrobi wszystko by przypodobać się nieznajomej. Nie wie jednak, że Ylenia skrywa tajemnicę, która zmusza ją do trzymania dystansu. Jednak uczucie jest zbyt silne, zbyt mocne by tak łatwo o nim zapomnieć. Dla obojga dzień egzaminów maturalnych okazuje się przełomowy - ona umiera, a on... Czy jedno chore serce może złamać drugie?

Musicie uzbroić się w cierpliwość. Przy tej lekturze to podstawa, bo pierwsze strony wydają się naprawdę bardzo schematyczne - zagubiony chłopak, nowa wyobcowana dziewczyna. Do tego natychmiastowe uczucie i wielka miłość. Mamy też chorobę, która warunkuje szczęście głównych bohaterów. A jednak jest w tej książce coś takiego, co wyróżnia ją na tle innych. Może to za sprawą warsztatu literackiego autora, który potrafi naprawdę dobrze i wciągająco pisać, dzięki czemu trudno było mi oderwać się od książki do samego jej końca. Przewija się przez nią wiele emocji i uczuć, napisanych tak rzeczywiście, że trafiły do mojego serca z miejsca i zapałałam sympatią do bohaterów. Przez to ogromnie zaangażowałam się w całą sytuację.

Nie będę ukrywać, że książka nie jest pozbawiona wad, bo pojawiło się kilka drażniących motywów. Sam styl autora jest bardzo przyjemny, ale język jakimi posługują się bohaterowie miejscami przypominał mi niedojrzałych nastolatków, którzy nie zawsze potrafią logicznie myśleć. Były to jednak jedynie przebłyski, które ginęły w emocjonalnej fabule. Dodatkowo minusy zostały odłożone na drugi plan dzięki dobrej kreacji głównych bohaterów. Alex i Ylenia nie są do siebie podobni - ona stoi przed wyzwaniem, chorobą i wizją śmierci, przez co życie nie jest dla niej szczególnie barwnym światem. Tym samym boi się zaangażować w związek bez przyszłości. Alex nie do końca rozumie wycofanie dziewczyny i kierowany swoimi uczuciami robi wszystko, by jednak stać się jej chłopakiem. Zmienia się w obliczu świadomości, że jeśli nie pojawi się dawca - ich wspólna przyszłość nie będzie możliwa i dopiero to otwiera mu oczy.

"Wiedział, że dokonał owego trudnego wyboru wyłącznie po to, by spróbować zapewnić jej nowe - i być może - lepsze życie."


Mimo trudnego tematu - oddawania narządów, śmierci młodych ludzi i braku akceptacji życia, książka wcale nie jest smutna. Miejscami zabawne sytuacje rozładowują napięcie, a niektóre momenty pozwalają myśleć, że jednak jest gdzieś w tym wszystkim nadzieja na lepsze jutro. Dzięki temu książkę czyta się naprawdę szybko i po wszystkim pojawia się żal, że ta historia nie trwa jednak dłużej. Jak sami widzicie można napisać o poważnym temacie w sposób lekki i przyjemny - jednocześnie dający do myślenia, ale nie nudzący ciężką atmosferą smutku.

"Moje serce należy do ciebie" to lektura zdecydowanie warta uwagi - subtelna i piękna na swój sposób. Jak ważne jest życie? Jak ulotne są chwile? Nie ma rzeczy idealnych, ale są chwile, które sami możemy stworzyć. Książka mnie oczarowała, a Wy - pozwolicie jej na to? Polecam!

Pewnego dnia w klasie Alexa pojawia się Ylenia. Nowa uczennica szybko zwraca na siebie uwagę chłopaka, który zrobi wszystko by przypodobać się nieznajomej. Nie wie jednak, że Ylenia skrywa tajemnicę, która zmusza ją do trzymania dystansu. Jednak uczucie jest zbyt silne, zbyt mocne by tak łatwo o nim zapomnieć. Dla obojga dzień egzaminów maturalnych okazuje się przełomowy -...

więcej Pokaż mimo to