-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2023-06-18
2023-06-18
Zły król, czyli powrót do Elysium, w moim przypadku niesamowicie wyczekany, przejmujący i ekscytujący. Po przeczytaniu pierwszego tomu, nie mogłam się tej serii pozbyć z głowy, tym bardziej, że wydarzenia z pierwszej książki wywołały u mnie ogromne emocje.
W związku ze wszystkimi intrygami i spiskami Jude w pewnym sensie osiągnęła to, czego chciała, ma pozycję, ocaliła brata, ale teraz stoją przed nią zupełnie nowe wyzwania, a życia nie ułatwia jej Cardan, elfi książę, a obecnie król, który w pierwszym tomie był wiecznym utrapieniem dziewczyny. Jednak nie było wyboru, krwawy zamach i próba przejęcia władzy przez księcia Balekina sprawiły, że z rodziny królewskiej zostały strzępki. Przeżył Cardan, Balekin i mały Dąb, braciszek Vivi, Taryn i Jude. Z wrogości i nienawiści, ale pewnych wspólnych dążeń narodził się sojusz, jednak ku zaskoczeniu wielu, a przede wszystkim Cardana, zakończył się on nie tak jak miał i to on, który chciał oddalić się z królewskiego dworu i osiąść gdzieś dalej, został wyniesiony na tron. Najwyższy Król na Elfhame, niesamowita władza, cała w rękach Cardana, a jednak niekoniecznie, gdyż za królewskimi decyzjami stoi Jude, śmiertelna dziewczyna. Jak się jednak okazuje "królowanie", szczególnie w elfim świecie, nie jest takie łatwe, tym bardziej, kiedy za twoimi plecami ciągle mają miejsce jakieś knowania, także przed Cardanem i Jude pojawiają się nowe trudności, a ich sprzeczne wobec siebie uczucia dolewają oliwy do ognia.
Czytając złego króla nie mogłam się oderwać. Kiedy ją odkładałam, zaraz brałam znowu do ręki z myślą, że jeszcze trochę i w taki sposób spędziłam przy niej praktycznie całą noc, z samego rana zabierając się za trzeci tom. Po okrutnym księciu siedziałam jak na szpilkach, kiedy zaczęłam czytać ten, aż nie mogłam usiedzieć czekając na jakąś kolejną intrygę, zaskoczenie, "starcie" Jude z Cardanem i nawet początkowa cisza w wydarzeniach nie ostudziła mojego zapału, który zaraz potem został wynagrodzony. Tak samo jak pierwszy tom i ten czytałam z zapartym tchem, chociaż Jude zdarzały się czasami potknięcia, dziwne decyzje, to właśnie również to mi się podobało, bo ukazywało, że pomimo osiągnięcia pewnej pozycji, jest ona po prostu człowiekiem. Sięgnęła po władze, ale okazało się to o wiele trudniejsze niż sobie wyobrażała.
Zły król, czyli powrót do Elysium, w moim przypadku niesamowicie wyczekany, przejmujący i ekscytujący. Po przeczytaniu pierwszego tomu, nie mogłam się tej serii pozbyć z głowy, tym bardziej, że wydarzenia z pierwszej książki wywołały u mnie ogromne emocje.
W związku ze wszystkimi intrygami i spiskami Jude w pewnym sensie osiągnęła to, czego chciała, ma pozycję, ocaliła...
2023-06-12
Dawno aż tak się nie wciągnęłam w jakąś książkę. Kiedy przypadkiem zauważyłam ją w księgarni, nie miałam pojęcia, że to jedna z popularniejszych aktualnie serii, także sięgnęłam po nią zupełnie nieświadoma i może to właśnie najlepsze, co się wydarzyło, bo nie czuję rozczarowania ani pozytywnego zaskoczenia w stosunku do oczekiwań, które pewnie gdzieś by się pojawiły, gdybym wcześniej na nią natrafiła i zapoznała się z opiniami. Jest tylko moje własne oczarowanie i zauroczenie.
Elysium, niezwykły świat magicznych istot, do którego trafiają trzy dziewczynki - Jude, Taryn i Vivi, które do tej pory wiodły zupełnie zwykłe życie z rodzicami. Jednak w Vivi zawsze było coś innego i pewnego dnia przyszło wyjaśnienie, którym był Madok, elf, głównodowodzący królewskiej armii, ojciec Vivi. Ten dzień zapoczątkował serie niezwykłych, ale i trudnych, bolesnych i krwawych wydarzeń. Dziewczyny trafiły do świata, który rządził się zupełnie innymi regułami, mogły zostać zaczarowane, otrute, zatańczyć się na śmierć. Trafiły do miejsca, które zdecydowanie nie było bezpieczne dla śmiertelnika, gdzie jego życia nie ceniono wysoko. Madok przyjął bliźniaczki Jude i Taryn jako swoje przybrane córki i chociaż nie można było odmówić mu okrucieństwa, postanowił objąć je opieką, szkolić, zapewnić im naukę i poznanie świata elfów, jednak nie wszystkim przypadło to do gustu, szczególnie życie Jude nie było łatwe. Była krnąbrna, twarda i zgodnie ze słowami... "Nie mamy nic, tylko właśnie nasze życie. Jak jedną, jedyną monetę. Chodzi o to, żeby za nią kupić to, czego chcemy." postanowiła zawalczyć o swoją pozycję w Elysium z niesamowitymi skutkami, mierząc się z przeróżnymi intrygami, spiskami, okrucieństwem i rozlewem krwi.
Czytając okrutnego księcia czułam się jakbym płynęła. Elysium było fantastyczne, wciągnęłam się w życie tego elfiego świata, jego zasad oraz reguł i zapałałam do niego bardzo ciepłymi uczuciami. Bawiłam się świetnie, dawno nie dostarczono mi takiej dawki emocji, akcja była płynna, pełna intryg i zaskoczeń, bohaterowie byli interesujący i tak jak całą krainę, ich również polubiłam. Nie minęło kilka dni, jak sięgnęłam po kolejny tom.
Dawno aż tak się nie wciągnęłam w jakąś książkę. Kiedy przypadkiem zauważyłam ją w księgarni, nie miałam pojęcia, że to jedna z popularniejszych aktualnie serii, także sięgnęłam po nią zupełnie nieświadoma i może to właśnie najlepsze, co się wydarzyło, bo nie czuję rozczarowania ani pozytywnego zaskoczenia w stosunku do oczekiwań, które pewnie gdzieś by się pojawiły, gdybym...
więcej mniej Pokaż mimo to2022
2022
2022
2017
2021
2022
2022
2020
2021
2022
2022
2023-01-24
Kiedy tylko zobaczyłam, że wreszcie ukazało się polskie wydanie książki Ann Rule byłam mile zaskoczona, jakkolwiek dziwnie to brzmi, ale ucieszyłam się, że uzupełnię portret Teda o kolejną perspektywę. Chociaż temat Bundy'ego jest już jak dla mnie dosyć mocno wyeksploatowany, bo możemy znaleźć całe mnóstwo tekstów, produkcji na jego temat, to dla kogoś bardzo mocno zainteresowanego tematem książka, wydana przez rzekomą przyjaciółkę byłaby świetnym dodatkiem do tej kolekcji, dlatego ja sama nie mogłam jej nie przeczytać.
Życiorys Teda był mi już wcześniej dobrze znany, zapoznałam się z wieloma książkami, programami, filmami, ale jak pojawia się coś nowego, to zawsze chętnie po to sięgam. Bestia obok mnie ma prawie 600 stron, ale czytając w ogóle tego nie czułam. Ledwo się obejrzałam, a moja przygoda z dziełem Ann Rule już się kończyła. Chociaż autorka przedstawia nam rzeczy, które już znamy, w końcu ciężko byłoby się bez tego obyć, to historia Teda, to całość jest uzupełniona o jej punkt widzenia, listy, rozmowy z Tedem. Dużym minusem jest to, że autorka przez całą książkę próbuje kreować się na bliską przyjaciółkę Teda, ale czytając odnosimy wrażenie, że wcale tak nie jest, że jest najwyżej znajomą, która od czasu do czasu miała kontakt z Tedem, a on sam odzywał się do niej głównie wtedy, kiedy w jakiś sposób była mu potrzebna, ale autorka gorąco opisuje ich relacje jako przyjacielską i bliską, w pewnym momencie nawet posuwając się do stwierdzenia, że nikt nie znał Teda Bundy'ego tak jak ona, co przyjęłam ze zdziwioną miną i irytacją. Książkę pochłania się niesamowicie szybko nawet pomimo jej wad, które irytują i denerwują. Czasami można odnieść wrażenie, że autorka jest niekonsekwentna w tym co pisze, jej opinie bywają dziwne i próbuje w jakiś sposób umniejszać czynom Teda. Rozumiem, że książka jest przedstawiona z perspektywy osoby, która żywiła wobec Teda ciepłe uczucia i uważała się za jego przyjaciółkę, chociaż w mojej opinii relacja ta bliska przyjaźni nawet nie była, bo przyjaźń nie liczy zysków i strat, tak jak to robiła jedna i druga strona, ale odniosłam wrażenie, że całość wyścielona jest zbyt wieloma wątpliwościami. Dodatkowo nawet w uzupełnieniu nie pojawia się wzmianka o tym, że ostatecznie Ted przyznał się do swoich czynów, co jest przecież niesamowicie ważne, tym bardziej że podczas czytania ciągle natrafiamy ze strony autorki na jakieś wątpliwości odnośnie osoby Teda. Docierając do uzupełnień dodanych do książki można poczuć jeszcze większy chaos, bo Rule przedstawia w nim spojrzenie znowu z innej strony, tym razem pisze, że Ted nie był taki niesamowity, nie taki przystojny, inteligentny, czarujący, jakby miała poczucie winy za to jaką laurkę stworzyła mu w całym swoim dziele, że pisały do niej kobiety "zakochane" w Tedzie, chociaż może to po prostu jej opinia po tym jak ochłonęła, bo podczas całej podróży z książką czuć jej rozgorączkowanie.
Bestia obok mnie to książka przydatna, uzupełniająca historię Teda, pokusiłabym się nawet o słowo cenna, ze względu na to, że pokazuje jak ostrożni musimy być, że nawet najbardziej uroczy człowiek może okazać się potworem, także pod tym względem ta książka to dobra lekcja, pokazująca jakie wrażenie sprawiał Ted, a co w rzeczywistości się pod nim kryło.
Kiedy tylko zobaczyłam, że wreszcie ukazało się polskie wydanie książki Ann Rule byłam mile zaskoczona, jakkolwiek dziwnie to brzmi, ale ucieszyłam się, że uzupełnię portret Teda o kolejną perspektywę. Chociaż temat Bundy'ego jest już jak dla mnie dosyć mocno wyeksploatowany, bo możemy znaleźć całe mnóstwo tekstów, produkcji na jego temat, to dla kogoś bardzo mocno...
więcej mniej Pokaż mimo to2020
"Kiedy odbierasz człowiekowi wspomnienia, odbierasz mu również tożsamość."
Sara jest główną bohaterkę książki "Tabula Rasa", powieściowego debiutu Kristen Lippert-Martin, czy jednak Sara na pewno jest Sarą? Dziewczyna jest częścią tajemniczego projektu, gdzie ludziom modyfikowana jest pamięć i usuwane są traumatyczne wspomnienia, przynajmniej właśnie to zostało jej przekazane. Jak inni pacjenci znalazła się tam po to, żeby mogła zacząć od nowa, och chciałoby się w to wierzyć! Za fasadą nowego startu, kryje się znacznie więcej, a Sara będzie musiała stawić temu czoła, jeżeli chce pozostać żywa. Czy dziewczyna ma jednak szansę przetrwać w ośrodku usytuowanym na kompletnym odludziu, nie pamiętając o sobie niczego? Może jednak los nie będzie dla niej tak okrutny i obdaruje ją szansą, która jednocześnie pomoże odnaleźć jej prawdę o sobie. Kim zatem jest Sara? Aniołem. Sama musi sprawdzić, co to oznacza.
"Tabula Rasa" jest przyjemna, tego nie można jej odmówić, 350 stron czyta się w mgnieniu oka. Nie można jej jednak nazwać lekturą wybitną, bardzo dobrą, w całości jest to po prostu mocno przeciętna książka, z ciekawym pomysłem na fabułę, który jednak nie został zrealizowany pomyślnie w stu procentach. Czy ta książka jest thrillerem? Tak możemy wyczytać, zerkając na opis z tyłu, ale rzeczywistość jest jednak nieco odmienna. Owszem, książkę czytało mi się dobrze, ale nie czułam tego napięcia, poddenerwowania, nie narastały we mnie żadne uczucia, które towarzyszyłyby przy prawdziwym thrillerze. Ba! Miałam wrażenie, że główna bohaterka jest gładko wyjść z każdej sytuacji, która pojawia się na jej drodze. Książce wyraźnie brakuje tego uczucia niepokoju, które będzie towarzyszyć czytelnikowi, podczas przewracania kolejnych kartek. Pomysł na historię jest bardzo ciekawy, ale został ograniczony, przez sprowadzenie go do zwykłej zadaniowości, wykonywania misji, jak podczas grania w grę. W zasadzie możemy się nawet trochę tak czuć, co wcale nie oznacza, że aktorka źle to po prowadziła. Nie! Nie mogę narzekać na samą akcję, ale brakowało takiej głębi, co również możemy odnieść do samych postaci, a także wątku miłosnego, który pojawia się w książce.
Sara jest główną postacią, ale u jej boku pojawia się kolejny bohater - Pierce. Ciężko byłoby mi powiedzieć, że ich nie polubiłam, szczególnie Pierce'a, który sprawiał dobre wrażenie. Jednak postaci były zbyt płaskie, przez co trudno aż tak wczuć się w to czego doświadczają, a jeszcze trudniej w powstające między nimi uczucia, co bardzo by mi się podobało, gdyby było bardziej rozbudowane.
Książka ma również swoje plusy, które oczywiście wyraźnie dostrzegam. Tabula Rasa traktuje o wspomnieniach, o tym jak są istotne, jak nas kształtują i że bez nich nie bylibyśmy taką samą osobą. Takich rzeczy nigdy za dużo! Każdy czasami potrzebuje przypomnienia, jak istotne są rzeczy, które do tej pory przeżyliśmy. Czy pozwoliłbyś wymazać sobie wspomnienia, stając się zupełnie inną osobą? Główni bohaterowie rozumieją, że zdecydowanie nie. Poza tym.. to po prostu miła powieść do poczytania. Całość zamyka się w jednej książce, co również można uznać za plus bo sama fabuła nie jest na tyle rozbudowana, że powinna ciągnąć się przez kolejne tomy. Najprostszym podsumowaniem będzie po prostu to, że to łatwa lektura na zwykły dzień, kiedy mam ochotę poczytać coś prostego, co jednocześnie może być całkiem przyjemne.
"Kiedy odbierasz człowiekowi wspomnienia, odbierasz mu również tożsamość."
Sara jest główną bohaterkę książki "Tabula Rasa", powieściowego debiutu Kristen Lippert-Martin, czy jednak Sara na pewno jest Sarą? Dziewczyna jest częścią tajemniczego projektu, gdzie ludziom modyfikowana jest pamięć i usuwane są traumatyczne wspomnienia, przynajmniej właśnie to zostało jej...
2020
"Nigdy nie wiesz, w jaki sposób odnajdzie cię los, ja też tego nie wiem. Ale do tego momentu musimy być tym, czym być możemy."
Veronica Roth większości zapewne kojarzy się z trylogią Niezgodna, z którą za to ja nie miałam okazji się zapoznać. W moje ręce wpadło jednak inne dzieło pani Roth - Naznaczeni śmiercią. Okazyjna cena, a do tego interesująco zapowiadająca się historia sprawiły, że nie zastanawiałam się długo, tylko natychmiast pobiegłam z nią do kasy. Naznaczeni śmiercią rozpoczynają serię o tej samej nazwie. Jest to galaktyczna, kosmiczna opowieść o przeznaczeniu, losie, przyjaźni i miłości. Pewnie niektórzy pomyślą, że zabrzmiało to nieco ckliwie, ale moim zdaniem zupełnie tak nie jest, o czym można się przekonać, sięgając po książkę.
Główni bohaterowie to Cyra Noavek i Akos Kereseth, którzy pochodzą z wrogich sobie ludów, wzajemnie przeświadczonych o wszystkim, co najgorsze odnośnie drugiej strony. Życie bohaterów i ich rodzin nie toczy się według normalnego rytmu, o nie. Los jest odpowiedzią, zarówno Akosowi, Cyrze, jak i im bliskim jest coś przeznaczone, jednak niekoniecznie jest to oczywiste, a co ważniejsze pozytywne. W ich otoczeniu znajdują się osoby, które za wszelką cenę i na wszelkie sposoby chciałyby przechytrzyć swój los i nie cofną się przed niczym, ale czy przeznacznie można ot tak ominąć? Czy może jednak wszystko co zrobimy i tak ostatecznie doprowadzi nas do tego, co jest nam pisane?
Życie Akosa i Cyry wywróci się do góry nogami, a wszystko to, co wydawało im się tak prawdziwe, może okazać się nieprawdą. Dwa całkowicie różne ludy, Shotet, utożsamiane z przemocą i okrucieństwem oraz Thuve, takie delikatne. Tak samo różnią się od siebie Cyra oraz Akos. Dziewczyna jest wojowniczką, do tego nie byle jaką! Stała się bronią swojego brata, który wykorzystuje dar, jakim została obdarowana przez los. Czy jednak rzeczywiście taka jest? Kim naprawdę jest Cyra Noavek pod maską, którą przybiera?
Akos jest za to pokładem spokoju i łagodności. Kocha swoją rodzinę i jak cały lud Thuve, nie interesują go wojny, walki i przemoc, jednak w obliczu nadchodzących wydarzeń Akos będzie musiał uwolnić swoją drugą stronę, która będzie musiała mu pomóc w ocaleniu tego, na czym mu zależy.
Naznaczeni śmiercią nasyceni są zupełnie nowymi pojęciami, jest to całkiem inna rzeczywistość, bardzo wciągająca i fascynująca, szczególnie jeżeli ktoś jest fanem science fiction. Jestem pod wrażeniem tego z jaką dokładnością Veronica Roth stworzyła Thuve, Shotet oraz cały międzygalaktyczny świat książki. Fabuła jest rozbudowana, czasami nieco zawiła, ze względu na mnóstwo całkowicie nowych elementów, które są dziełem wyobraźni i pomysłu autorki. Mogłoby się wydawać, że spotkanie z tak złożonym światem przyprawi nas o nie lada trudności, a jednak niekoniecznie. Książkę czyta się dobrze, a owa różnorodność sprawia, że jeszcze chętniej przechodzi się od rozdziału do rozdziału. Z całą pewnością sięgnę po kolejny tom.
"Nigdy nie wiesz, w jaki sposób odnajdzie cię los, ja też tego nie wiem. Ale do tego momentu musimy być tym, czym być możemy."
Veronica Roth większości zapewne kojarzy się z trylogią Niezgodna, z którą za to ja nie miałam okazji się zapoznać. W moje ręce wpadło jednak inne dzieło pani Roth - Naznaczeni śmiercią. Okazyjna cena, a do tego interesująco zapowiadająca się...
2020-03-05
Stety czy niestety, ale należę do osób, które bardzo interesują się seryjnymi mordercami. Ted Bundy na pewno należy do grona jednych z najsławniejszych, a dla mnie również do grona niezmiernie ciekawych. Nie, absolutnie nie chodzi o żadne zachwyty, żeby nikt mnie źle nie zrozumiał, to po prostu zwykła, czysta ciekawość, właśnie ona zmotywowała mnie do sięgnięcia po tą książkę, która wewnątrz prezentuje się jako zapiski z rozmów.
Makabryczne zbrodnie, mnóstwo ofiar, cierpienia rodzin, tak podsumować możemy życie Teda. Potwór, a nie wygląda, prawda? Kiedy spojrzysz na zdjęcie Teda, widzisz całkiem przystojnego faceta, który na dodatek sprawia całkiem miłe wrażenie, ale tak to jest hm? Potwory niekoniecznie są straszne, czasami skrywają się pod maską nawet najbardziej uprzejmych, o których nikt by nigdy nie pomyślał, że są zdolni do tak strasznych czynów. Jaki jest zatem prawdziwy Ted? Co się skrywa pod maską? Chyba tak naprawdę nie jesteśm w stanie się tego dowiedzieć, w końcu to seryjny morderca i naczelny manipulant, który niejednokrotnie zdołał zbałamucić drugiego człowieka. Zabierając się za tą książkę miałam już całkiem sporą wiedzę na temat Teda Bundy'ego. Obejrzałam masę dokumentów, przeczytałam książkę jego byłej partnerki, a jednak niecierpliwiłam się, żeby sięgnąć po kolejne materiały na jego temat, tym razem po same rozmowy! Ciężko mi jednak jednoznacznie wypowiedzieć się w tym temacie. Owszem, książka mi się podobała, zainteresowała mnie, zaspokoiłam ciekawość poczytania realnych wypowiedzi i to miałam ich aż nadto bo książka nie jest krótka, zatem narzekać nie mogę. Czasami jednak bywało ciężko, dostawałam nie to, czego oczekiwałam, ale przecież Ted nie zamierzał dać nam tego, czego oczekiwaliśmy, czego oczekiwali sami prowadzący rozmowy. On przede wszystkim zawsze szukał korzyści dla siebie, czy to zaskakuje? Zdecydowanie nie. Zdarzało się jednak, że trudno się czytało jego słowa, ale ani na moment mnie to nie zniechęciło. Nie czułam się zaskoczona ani zbulwersowana tym, co mówił. Po przestudiowaniu masy różnych rzeczy na jego temat, chyba nie ma już rzeczy, które faktycznie mogłyby mnie zaskoczyć, a bym się nie spodziewała, że zrobił coś takiego. Podziwiam za to cierpliwość Michaud i Ayneswortha, zirytować można się było przy czytaniu, także wyobrażam sobie, jak musiała wyglądać praca z Tedem w rzeczywistości.
Czy warto sięgnąć po tą pozycję? Jeżeli tylko ciekawi was taka tematyka, to jak najbardziej. Nie żałuję, że ją kupiłam. Ba! Jako osoba ogromnie zainteresowana takimi tematami wręcz musiałam ją zdobyć.
Stety czy niestety, ale należę do osób, które bardzo interesują się seryjnymi mordercami. Ted Bundy na pewno należy do grona jednych z najsławniejszych, a dla mnie również do grona niezmiernie ciekawych. Nie, absolutnie nie chodzi o żadne zachwyty, żeby nikt mnie źle nie zrozumiał, to po prostu zwykła, czysta ciekawość, właśnie ona zmotywowała mnie do sięgnięcia po tą...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-24
"Czasami tydzień wydawał się dniem, a czasem ledwie minuta wiecznością"
Stara, dobra mitologia, jak jej nie uwielbiać. "Podwieczność" to pierwszy tom, otwierający trylogię o tej samej nazwie. Brodi Ashton, żeby stworzyć swoją opowieść, sięgnęła do cudownych, greckich mitów, między innymi o Hadesie i Persefonie.
Nikki Beckett zniknęła zeszłej wiosny. Ślad po niej zaginął, a po mieście zaczęły krążyć plotki, że stała się narkomanką. Gdzie tak naprawdę podziała się dziewczyna? Przytłoczona, zraniona Nikki zeszła razem z Colem do Podziemia, żeby tam być jego dawczynią. Cole wysysał z Nikki wszelkie emocje, uczucia, zarówno dobre, jak i złe. Całe sto lat, sto lat byli zamknięci razem w kokonie, sto lat złączeni w objęciach, a tymczasem na powierzchni minęło tylko jakieś pół roku. Po tym czasie Nikki wraca, dziewczyna powinna była zapomnieć o wszystkim i wszystkich, których kochała, jednak w jej głowie pozostała jedna twarz, twarz chłopaka, dla którego teraz wróciła. Powrót jest tylko tymczasowy... Są dwie możliwości, albo Nikki zostanie zabrana przez Tunele, gdzie będzie cierpieć, a potem zniknie, albo... odejdzie z Colem, żeby zostać jego królową. Czy istnieje jakieś inne wyjście? Czy dziewczyna może się uratować i zostać z bliskimi na powierzchni?
"Podwieczność" to bardzo przyjemna książka. Opowiada historię o poświęceniu, miłości ale i o konsekwencjach naszych decyzji, w przypadku Nikki decyzji bardzo pochopnej, która zaważyła na całym jej życiu. Brodi Ashton wykreowała bardzo fajne postaci. Nikki była taka, jaka powinna być - melancholijna, zagubiona, niepewna ale momentami bardzo odważna. Książka wciąga, czyta się szybko ale akcja nie płynie w zawrotnym tempie. Wszystko jest takie akurat, odpowiednie, a cała historia jest najzwyczajniej urocza, lekka i romantyczna. Bardzo chętnie przeczytam kolejne części.
"Czasami tydzień wydawał się dniem, a czasem ledwie minuta wiecznością"
Stara, dobra mitologia, jak jej nie uwielbiać. "Podwieczność" to pierwszy tom, otwierający trylogię o tej samej nazwie. Brodi Ashton, żeby stworzyć swoją opowieść, sięgnęła do cudownych, greckich mitów, między innymi o Hadesie i Persefonie.
Nikki Beckett zniknęła zeszłej wiosny. Ślad po niej zaginął,...
2018-08-20
Niezwykłość, poświęcenie, odwaga - takie słowa przychodzą mi na myśl, kiedy analizuję "Białą Masajkę" od początku do końca. Fascynująca historia, w którą naprawdę, aż nie mogę uwierzyć..
Corinne Hofmann razem ze swoim partnerem udała się w podróż do pięknej i egzotycznej Kenii i na pewno nigdy by nie pomyślała, że ta jedna wyprawa przewróci jej życie do góry nogami... W Mombasie spotyka Masaja, Lketingę, który natychmiast zdobywa jej serce i chociaż może wydawać nam się to zupełnie dziwne i niezrozumiałe, to jednak nie nam oceniać, gdyż jak to się mówi "serce nie sługa", a kto nigdy nie zrobił czegoś, właśnie z miłości czy zauroczenia, to tak naprawdę chyba nigdy w pełni nie doświadczył uroków życia. Corinne postanawia porzucić swoje życie w Szwajcarii i jak najszybciej przenieść się do Kenii, gdzie przy masajskim wojowniku zostało jej serce. Brzmi to jak zupełne szaleństwo, jednak ona się na nie odważyła, nawet urodziła córeczkę, Napirai. Życie jednak postanowiło dawać się we znaki i Corinne napotykała kolejne przeszkody, co wydaje się zupełnie logiczne biorąc pod uwagę różnice między Kenią, a Szwajcarią, między kulturą Masajów, a Europejczyków i wszelkie inne bariery, które stoją między nią, a jej mężem. Chociaż ostatecznie Biała Masajka powróciła do Szwajcarii, to spędziła w Kenii kawał czasu, walczyła i starała się i chociaż większość ludzi komentuje jej naiwność, dla mnie była niesamowicie odważna... Poza tym, kto wie co przyniesie życie, może i Tobie przydarzy się coś, w co aż ciężko będzie uwierzyć, Twoja rozwaga nagle gdzieś zniknie, a serce będzie krzyczeć "Tak, zrób to!".
"Biała Masajka" to naprawdę rewelacyjna książka, chociaż opinie są naprawdę bardzo rozbieżne, a zdania na temat Corinne zwykle brzmią tak: "okropnie naiwna" czy nawet "głupia", jednak ze swojej wygodnej kanapy, czy fotela nie mamy co krytykować jej decyzji, które zapadały tam, w zupełnie innych realiach, a na dodatek innych czasach. Ja podziwiam autorkę, za jej wytrwałość, bo sama nie wyobrażam sobie, że dałabym tam radę przeżyć dłużej niż kilka dni. Miłość bywa ślepa, trudna ale też piękna i chociaż nie zawsze przetrwa wszelkie przeciwności, to Corinne Hofmann ma swojego uczucia z Lketingą najcudowniejszy dowód, swoją córkę - Napirai.
Niezwykłość, poświęcenie, odwaga - takie słowa przychodzą mi na myśl, kiedy analizuję "Białą Masajkę" od początku do końca. Fascynująca historia, w którą naprawdę, aż nie mogę uwierzyć..
Corinne Hofmann razem ze swoim partnerem udała się w podróż do pięknej i egzotycznej Kenii i na pewno nigdy by nie pomyślała, że ta jedna wyprawa przewróci jej życie do góry nogami... W...
Po ostatni tom sięgałam z nieukrywanymi emocjami, ogromnie chciałam go czytać, a jednak nie chciałam kończyć, żeby nie rozstawać się ze światem elfów, ostatecznie nie mogłam się powstrzymać i pochłonęłam go w mgnieniu oka.
Jude, która tak walczyła o swoją pozycję, Jude, dla której Elysium to dom, Jude... królowa na Elfhame, została wygnana do śmiertelnego świata, a na dodatek nikt poza nią, Cardanem i najbliższymi, którym to wyjawiła, nie wie, że korona jest również jej, a co gorsza wygnał ją jej małżonek, któremu postanowiła zaufać. Życie na wygnaniu w świecie śmiertelników nie jest spełnieniem jej marzeń, jest nieciekawe, a na dodatek razem z Vivi muszą się utrzymać, dlatego Jude podejmuje się różnych zleceń dla elfów, które tak jak ona nie żyją w Elysium. Wszystko ponownie wywraca się do góry nogami, kiedy do ich mieszkania przybywa Taryn, siostra bliźniaczka Jude, która niejednokrotnie zawiodła jej zaufanie, a teraz potrzebuje jej pomocy, w ten sposób Jude jako Taryn wraca do świata elfów, gdzie wkracza w sam środek kolejnych intryg i gdzie zmierzyć o koronę i pokój na elfiej ziemi musi się z własnym ojcem, Madokiem, nie mówiąc o tym, że wraz z Cardanem mają sobie wiele do wyjaśnienia.
To było dla mnie bardzo smutne pożegnanie i ogromnie go nie chciałam, tym bardziej, że książkę czytało mi się niesamowicie szybko. Cała historia została świetnie poprowadzona, a wątek polityczny, dworskie gry i spiski robią wrażenie i wciągają. Mam wrażenie, że ten tom również mocniej skupia się na relacjach rodzinnych Jude, jej więzi z Madokiem, Vivi, Dębem i Taryn. Dostajemy też historię bliźniaczki z nieco innej perspektywy, chociaż do tej pory była to postać, która irytowała mnie najmocniej, w tym tomie udało jej się odrobinę zaplusować. Tak samo jak na plus jest dla mnie relacja Jude i Cardana, ich wspólne dojrzewanie, dorastanie do wzajemnej miłości i zaufania, a jednocześnie brak przesady i jakiegokolwiek przesytu, nawet chętniej przeczytałabym więcej o budowaniu ich wzajemnej relacji niż dostałam, ale i tak jestem usatysfakcjonowana. Ubolewam jednak nad tym, że tak fascynująca historia już się zakończyła, bo chciałabym więcej.
Po ostatni tom sięgałam z nieukrywanymi emocjami, ogromnie chciałam go czytać, a jednak nie chciałam kończyć, żeby nie rozstawać się ze światem elfów, ostatecznie nie mogłam się powstrzymać i pochłonęłam go w mgnieniu oka.
więcej Pokaż mimo toJude, która tak walczyła o swoją pozycję, Jude, dla której Elysium to dom, Jude... królowa na Elfhame, została wygnana do śmiertelnego świata, a na...