-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2017-02
2017-01
2017-01
2016-12
2016-11
2016-11
2016-09
2016-09
2016-08
2016-07
W życiu Malwiny wszystko toczy się tak, jak powinno. Małżeństwo z mężczyzną, z którym dziewczyna chce spędzić resztę życia. Dom - dokładnie taki, jak być powinien. Wreszcie - ciąża. Zaplanowana, świadoma. Poród; trudny, ale nikt nie mówił że będzie łatwo. I w tym momencie zmienia się wszystko. Zmienia się cały świat. Dziecko jest chore. Kalekie. Upośledzone.
Do "świętego nigdy" odchodzą zagraniczne wojaże, kariera zawodowa młodej mamy. Liczy się to co tu i teraz. Na własne potrzeby jest coraz mniej miejsca. Rehabilitacja, lekarze, terapie - codzienność. I gdzie w tym wszystkim właściwie jest ojciec małej Dagmarki..?
Autorka wymyśliła ciekawy sposób narracji - bowiem prowadzi ją na przestrzeni kilku lat w jednym, naprawdę wyjątkowym dniu; urodzin małej córeczki. Widzimy walkę matki o lepsze jutro dziecka, o możliwość jego odnalezienia się we współczesnym świecie a jednocześnie czytelnik poznaje kobietę, która jest tak jak on sam człowiekiem i pragnie szczęścia. Akceptacji, pomocy, miłości.
Polecam. Każdemu, nie tylko mamie i tacie. Nie tylko rodzicom dziecka niepełnosprawnego. Naprawdę, bardzo ciekawie zarysowane studium psychologiczne rodziny, której trudno przetrwać tragedię, jaka ich doświadczyła. Zakończenie.. cóż, zaskakujące. Jak dla mnie średnie, ale całokształt jest na tyle dobry, że śmiało można na nie przymknąć oko.
W życiu Malwiny wszystko toczy się tak, jak powinno. Małżeństwo z mężczyzną, z którym dziewczyna chce spędzić resztę życia. Dom - dokładnie taki, jak być powinien. Wreszcie - ciąża. Zaplanowana, świadoma. Poród; trudny, ale nikt nie mówił że będzie łatwo. I w tym momencie zmienia się wszystko. Zmienia się cały świat. Dziecko jest chore. Kalekie. Upośledzone.
Do "świętego...
2016-07
2016-06
2016-06
2016-05
Mama. Mamusia. Mamunia. Ta, która urodziła. Która nosiła pod sercem 9 miesięcy, liczyła kopnięcia i oczekiwała pierwszego krzyku. Ta która wstawała w nocy, zmieniała pieluszki i karmiła. Nigdy nie żyje za długo. Powinna odprowadzać pierwszy raz do szkoły, błogosławić na nową drogę życia i cieszyć się wnukami. Nie powinna umierać. Najlepiej- nigdy.
Ale życie potrafi płatać figle. I zabrać najważniejszą istotę w życiu dziecka w najmniej oczekiwanym momencie. Śmierć bowiem nie zna granic; przychodzi kiedy chce. Po starszego i młodszego. Nie wybiera. Potrafi sprawić, że czyjś świat chwieje się w posadach i wymaga całkowitego przeobrażenia rzeczywistości. Nie jest w stanie jedynie zniszczyć jednego: wspomnień.
Iza obiecała sobie kiedyś, dawno temu, że nigdy nie zostanie żoną wdowca. Nie chce konkurować z byłą małżonką, która często bywa podnoszona do rangi ideału - cóż, w końcu nie żyje, więc trudno o niej powiedzieć coś złego, prawda? O dzieciach marzy, owszem; ale SWOICH - nie cudzych, pozostawionych w "spadku" po kimś. Ale kiedy jak grom z jasnego nieba spada na nią uczucie do Piotra - tragicznie owdowiałego mężczyzny z dwójką nastolatków nie zastanawia się długo. Sprzedaje mieszkanie, bierze ślub i.. żyje długo i szczęśliwie? Ale to da się tak, w przypadku gdy klapki spadają z oczu i okazuje się, że nie wszystko wygląda tak jak w marzeniach..? Czy można z macochy stać się matką..?
Na powyższe pytania nie udzielę odpowiedzi, ponieważ książkę naprawdę warto przeczytać i samemu je odnaleźć. Powieść nie należy do tzw. "łatwej" literatury. Skłania do przemyśleń i głębszego zastanowienia się nad pewnymi kwestiami. Czajkowska opowiada o rzeczach zarazem trudnych i delikatnych tak bardzo wprost, jak tylko jest to możliwe. Pokazuje, co tak naprawdę dzieje się w domach, w których "królują" macochy. Jednocześnie bohaterka jest osobą sympatyczną i czasami jej tok myślenia i czynione przez nią spostrzeżenia potrafią wywołać uśmiech na twarzy. Polecam. Każdej kobiecie, matce, córce, macosze.. i pasierbicy. Warto ! :)
Mama. Mamusia. Mamunia. Ta, która urodziła. Która nosiła pod sercem 9 miesięcy, liczyła kopnięcia i oczekiwała pierwszego krzyku. Ta która wstawała w nocy, zmieniała pieluszki i karmiła. Nigdy nie żyje za długo. Powinna odprowadzać pierwszy raz do szkoły, błogosławić na nową drogę życia i cieszyć się wnukami. Nie powinna umierać. Najlepiej- nigdy.
Ale życie potrafi płatać...
2016-05
"W dół". Książka, na którą baardzo czekałam. Którą bardzo chciałam przeczytać. Po której spodziewałam się naprawdę bardzo wiele. Która miała mną wstrząsnąć, mnie oszołomić i zostawić z wielkim "wow". Dla której miałam zarwać noc. No i.. cóż. Nie udało się.
Pomysł sam w sobie - świetny. Oto podczas porannego treningu w okolicach Gór Skalistych zaginęła nastolatka. Piękna, młoda, utalentowana dziewczyna. Podczas przebieżki towarzyszył jej brat; ten, potrącony przez samochód ląduje w szpitalu. Co tak naprawdę stało się rodzeństwu.. ? Co się dzieje z dziewczyną.. ? W miarę jak powieść się "rozkręca" na jaw wychodzą liczne tajemnice i kwestie, które burzą wizerunek idealnej rodziny. Poza tym każdy z jej członków usiłuje radzić sobie z problemami na swój własny, często pokręcony sposób.
Hmm, nie tego się spodziewałam. Nie tak opowiedzianej opowieści. Gdyby książka ta została z góry zaszufladkowana jako powieść obyczajowa tudzież psychologiczna - w porządku. Wiedziałabym z góry, czego mogę się spodziewać. Ale to nie tak miało być ! Co do śledztwa.. kurcze, właściwie jakiego śledztwa ? Zaledwie ok 15% historii krąży wokół właściwego wątku zaginięcia. Cała reszta to opis szerokiego spektrum zachowań osób znajdujących się w zawieszeniu - bo tak naprawdę nie wiadomo, czy Cathlin żyje, czy też jej ciało spoczywa gdzieś w lesie bądź na dnie jeziora.
Nie napiszę, że nie polecam nikomu lektury tej powieści, bo tak nie jest. Wiem, że są osoby którym ten typ narracji oraz gatunek literacki odpowiada. Być może i dla mnie byłaby bardziej przyswajalna, gdybym z góry nastawiła się na tego typu atrakcje. A tak, przez większość czasu poświęconego na czytanie zastanawiałam się, kiedy właściwie akcja się rozwinie. A zakończenie, jak dla mnie.. dość rozczarowujące. Ale wiem (chociażby na podstawie licznych recenzji) że historia opowiedziana przez Tima Johnstona może się podobać.
"W dół". Książka, na którą baardzo czekałam. Którą bardzo chciałam przeczytać. Po której spodziewałam się naprawdę bardzo wiele. Która miała mną wstrząsnąć, mnie oszołomić i zostawić z wielkim "wow". Dla której miałam zarwać noc. No i.. cóż. Nie udało się.
Pomysł sam w sobie - świetny. Oto podczas porannego treningu w okolicach Gór Skalistych zaginęła nastolatka. Piękna,...
2016-03
2016-03
2016-03
2016-02
Macierzyństwo. Takie bez cukru, lukru i pudru. Wstawanie każdej nocy, bycie na każde wezwanie małej, bezbronnej istotki, wyrzekanie się ostatniego kawałka ciasta. Ale to także maleńkie rączki splecione na naszej szyi, radosne uśmiechy i magiczne słowo "mama". Szkoda tylko, że niejednokrotnie wydarzenia z drugiej z opisanych przeze skojarzeń często przyćmiewają te pierwsze. Niewyspanie, zdenerwowanie i bycie pod nieustającą presją często nie pozwalają nam w pełni odkryć tego wspaniałego odczucia, jakie jest bycie mamą.
Oto Emma. Sama wychowuje swojego trzynastomiesięcznego synka. Pewnego dnia wraca po kolejnym, męczącym dniu do domu. Bolą ją nogi, pieką oczy z niewyspania, więc postanawia wrócić metrem. Bo tak będzie lepiej, szybciej. Podczas wsiadania do pociągu jednak wskutek zamieszania ona zostaje na stacji, jej dziecko zaś wsiada do wagonu. Mimo początkowego przerażenia dziewczyna jest jednak pewna, że malcowi nic nie grozi - w końcu widziała przez szybę kobietę, która zaopiekowała się chłopcem i dała jej znać, że maluch trafi w jej objęcia już na kolejnej stacji. Jednak czy na pewno można zaufać komuś, kogo tak naprawdę się nie zna? Jedno jest pewne - nic już nie będzie takie samo.
Można zastanawiać się, jaką matką jest Emma. Można ją oceniać. Po głębszym wczytaniu się w fabułę - może i osądzać. Ale niezależnie od wszystkiego autorka pokazała w tej powieści siłę miłości macierzyńskiej. Tej, która potrafi popchnąć do wszystkiego. Która nie zna barier. Której instynkt zawsze przebija się na powierzchnię. Ja tę książkę pochłonęłam w jeden dzień; ba, w zasadzie w jedno popołudnie. Niecierpliwie przewracałam stronę za stroną. Wartka akcja, płynny język i poruszanie trudnych tematów w sposób możliwie bezpośredni - to dla mnie zdecydowane atuty tej książki. Polecam wszystkim - nie tylko matkom. Naprawdę warto !
Macierzyństwo. Takie bez cukru, lukru i pudru. Wstawanie każdej nocy, bycie na każde wezwanie małej, bezbronnej istotki, wyrzekanie się ostatniego kawałka ciasta. Ale to także maleńkie rączki splecione na naszej szyi, radosne uśmiechy i magiczne słowo "mama". Szkoda tylko, że niejednokrotnie wydarzenia z drugiej z opisanych przeze skojarzeń często przyćmiewają te pierwsze....
więcej Pokaż mimo to