rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Po książkę Edyty Świętek chciałam już sięgnąć bardzo dawno temu. Zainteresowała mnie jej tematyka i wydawało mi się, że dostanę kawałek dobrej literatury, takiej jaka na długo pozostaje w pamięci czytelnika. Kiedy więc znalazłam na bibliotecznej półce jej egzemplarz to bez najmniejszego wahania sięgnęłam po niego. Niestety, chyba jednak niepotrzebnie.

Michalinę poznajemy w momencie, gdy dziewczyna obchodzi swoje osiemnaste urodziny. Wkracza więc w okres szumnie zwany dorosłym życiem. Podczas imprezy, na którą została wyciągnięta przez koleżanki ma szansę poznać miłość swojego życia.. jednak opatrzność ma wobec niej inne plany. Kolejny "kadr" odsłania nam już dwudziestokilkuletnią studentkę, dziewczynę inteligentną, piękną, zakochaną. Jednak złośliwy i przewrotny los znów robi swoje. Mówi się, że jeśli chce się rozśmieszyć Pana Boga powinno się opowiedzieć mu o swoich planach.. no właśnie.

Zapowiada się ciekawie, nawet bardzo. Ale... coś ewidentnie autorce poszło nie tak. Po pierwsze - objętość. Nie nazwałabym tej historii powieścią, bardziej to nowelka. Po drugie - sama akcja. Dziwnie się toczy. Przeskakuje. Za szybko. Jednej rozmowie poświęca się pięć stron po to, aby potem nagle "przeskoczyć" kilka miesięcy. Ten nietrafiony moim zdaniem literacki zabieg obserwujemy tak naprawdę już od pierwszych stron. Wizja wieczności - infantylna i mocno dziecinna. Z każdą kolejną kartką tak naprawdę jest coraz gorzej. Przeczytałam, ale nie sądzę aby "Bańki mydlane" pozostały na długo w mojej pamięci. Za kilka dni oddam do biblioteki egzemplarz.. i to na tyle. A szkoda, bo naprawdę świetny pomysł, tylko z realizacją bardzo kiepsko. Słowo "przeciętna" to aż nadto, co można o tej opowieści powiedzieć. Szybko przeczytane, szybo zapomniane. Jak dla mnie - duuuże rozczarowanie.

Po książkę Edyty Świętek chciałam już sięgnąć bardzo dawno temu. Zainteresowała mnie jej tematyka i wydawało mi się, że dostanę kawałek dobrej literatury, takiej jaka na długo pozostaje w pamięci czytelnika. Kiedy więc znalazłam na bibliotecznej półce jej egzemplarz to bez najmniejszego wahania sięgnęłam po niego. Niestety, chyba jednak niepotrzebnie.

Michalinę poznajemy w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nieugotowany obiad, nieogarnięte mieszkanie... rzadko mi się to zdarza. Długo już także nie udało mi się sięgnąć po książkę, która wywołałaby na mnie tak duże wrażenie, że zapomniałabym o obowiązkach domowych. Claire Douglas się udało.

Bliźnięta. Jedna z najsilniejszych więzi na świecie. Gdy jedno cierpi - drugie także płacze. Gdy jedno zostaje skrzywdzone - w drugim narasta niepokój. A co jeśli jedno ginie ? Pójdźmy dalej - drugie uważa że to jego wina i pogrąża się coraz bardziej w sferze urojeń i psychozy? Trudno sobie taką sytuację wyobrazić prawda ? A właśnie wokół tej sfery oscyluje cała powieść pt. "Siostry".

Aby nakreślić jej fabułę wystarczy odwołać się do opisu na okładce, więc tego robić nie będę. Powiem tylko tyle: naprawdę warto. Mnie lektura historii Aby zajęła zaledwie jedno popołudnie. Obgryzłam dwa paznokcie, niecierpliwie obracałam strony, wypiłam dwa kubki kawy, a córki musiały pobawić się same. Nie żałuję. Polecam wszystkim fanom tego thrillerów psychologicznych. I wydaje się , iż fabuła byłaby świetnym materiałem na genialny film.

Nieugotowany obiad, nieogarnięte mieszkanie... rzadko mi się to zdarza. Długo już także nie udało mi się sięgnąć po książkę, która wywołałaby na mnie tak duże wrażenie, że zapomniałabym o obowiązkach domowych. Claire Douglas się udało.

Bliźnięta. Jedna z najsilniejszych więzi na świecie. Gdy jedno cierpi - drugie także płacze. Gdy jedno zostaje skrzywdzone - w drugim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pani Witkiewicz zdecydowanie powinna oscylować wokół nieco lżejszej i humorystycznej literatury kobiecej. "Milaczek" czy "Awarie małżeńskie" wyszły jej świetnie.. gorzej, jeśli jej ambicja zaczyna sięgać nieco ambitniejszych i złożonych problemów.

Zuzy, głównej bohaterki "Cześć co słychać" nie da się polubić już od pierwszych stron. Wstrętna, skupiona na siebie baba, wchodząca w wiek średni. Nie wie czego chce, z kim i jak chce, ma męża i wspaniałe dzieci.. ale ciągle jej mało. Mało właśnie tych motyli, które zdaniem jej męża (i słusznie!) powinna sobie narysować, a nie szukać na boku - zwłaszcza przy człowieku, który już kiedyś zajmował w jej życiu najważniejsze miejsce. A wiadomo, że bez przyczyny nie dzieje się nic.

Nie chcę się dalej wyżywać na tej książce, bo nie o to chodzi. Napiszę krótko: powieść po prostu marna. Jedno wielkie rozczarowanie. Nie polecam, nie zachęcam - szkoda czasu i energii. I tyle.

Pani Witkiewicz zdecydowanie powinna oscylować wokół nieco lżejszej i humorystycznej literatury kobiecej. "Milaczek" czy "Awarie małżeńskie" wyszły jej świetnie.. gorzej, jeśli jej ambicja zaczyna sięgać nieco ambitniejszych i złożonych problemów.

Zuzy, głównej bohaterki "Cześć co słychać" nie da się polubić już od pierwszych stron. Wstrętna, skupiona na siebie baba,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Są książki, od których trudno się oderwać. Takie, w których akcja toczy się dwutorowo, i mimo że czytelnik już tak naprawdę zna rozwiązanie zagadki aż przebiera nogami z ciekawości, w jaki sposób rozwinie się sytuacja. I do takich właśnie pozycji należy "Idealna" Magdy Stachuli.

Anita i Adam są małżeństwem, jakich wiele. Można wręcz powiedzieć, że mimo młodego wieku udało im się osiągnąć więcej, niż zazwyczaj ich rówieśnikom (przynajmniej w kwestiach czysto materialnych). Mają dobrze płatną pracę, która daje im satysfakcję, pieniądze oraz mieszkanie - właściwie apartament!- w urokliwym Krakowie. Do pełni szczęścia tak naprawdę brakuje im tylko dziecka. Zaczynają starania, które jednak przedłużają się. Niby nic im nie dolega, są płodni, zdrowi.. ale coś szwankuje, nie działa jak powinno. Skoro nasienie męża jest w porządku, żona zaczyna się obwiniać. Zamyka się na rzeczywistość, staje się więźniem własnego domu, a jej jedyną rozrywkę zaczyna stanowić podglądanie innych za pośrednictwem ogólnie dostępnych kamer internetowych. Któregoś dnia jednak, znajduje w szafie sukienkę, której nie kupiła. W torebce - nieznaną szminkę. A to dopiero początek..

Anita trochę przypomina mi główną bohaterkę powieści Kołczewskiej "Wbrew sobie". Podobny problem, depresja, załamanie. Napisałam - trochę, bo akurat postać stworzona przez panią Stachulę nawet w połowie mnie nie tak nie irytowała. Jej zachowania nie są sztucznie nakreślone, a sama osobowość da się lubić. Poza tym nawet w połowie tak nie lekceważy uczuć swojego męża.

Lekturę pochłonęłam w zasadzie w dwa wieczory. A tylko dlatego "aż" dwa, że rozsądek kazał mi o północy odłożyć książkę na półkę, ze względu na konieczność porannego wstania do pracy. Dziś skończyłam. I został niedosyt, bo ciągle mi mało, bo wiem że trudno będzie mi znaleźć pozycję, która dorówna tej. Poprzeczka jest wysoko. Polecam ! :)

Są książki, od których trudno się oderwać. Takie, w których akcja toczy się dwutorowo, i mimo że czytelnik już tak naprawdę zna rozwiązanie zagadki aż przebiera nogami z ciekawości, w jaki sposób rozwinie się sytuacja. I do takich właśnie pozycji należy "Idealna" Magdy Stachuli.

Anita i Adam są małżeństwem, jakich wiele. Można wręcz powiedzieć, że mimo młodego wieku udało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kryminał z przesłaniem - tak najłatwiej i najkrócej można by opisać powieść Małgorzaty Rogali pt. "Dobra matka". Wydaje się to niemożliwe, aby w tego rodzaju literaturze dało się zamieścić coś więcej, głębiej, mocniej..? A jednak.

Jak to zwykle w historiach tego rodzaju bywa, mamy zwłoki. Tym razem - ofiarą jest młoda, atrakcyjna kobieta. Matka kilkuletniej dziewczynki. Kobieta żyjąca w zasadzie na Facebooku, gdzie dokumentuje każdy swój krok. Zastrzelona z bliskiej odległości, podczas przebieżki po Lesie Kabackim. Jak się okazuje, jej śmierć to dopiero początek (czy może raczej kontynuacja po latach) "czarnej serii" zabójstw dokonywanych na podobnych jej rodzicielkach. Oprócz tego jej osoba jest ogniwem łączącym także kilka innych, istotnych wątków. Całą sprawą zajmuje się natomiast para policjantów, których dość łatwo Czytelnikowi polubić i zaakceptować. Całość napisana jest interesującym językiem, "sama się czyta", a książki nie chce się wręcz odkładać na półkę.

Polecam. Matce i Nie-Matce. Każdemu, kto posiada profil w jakichkolwiek mediach społecznościowych, i nadmiernie się na nim "lansuje". Osobom, dokumentującym każde swoje działania publicznie. Publikującym wizerunki swoich dzieci. Bo w sieci tak naprawdę nikt z nas anonimowym nie jest, i nigdy nie wiemy kto siedzi po drugiej stronie monitora. Warto zdać sobie sprawę z pewnych zagrożeń i zastanowić się, czy aby na pewno w naszym życiu istnieje intymność i prywatność..? Bo jeśli nie, to pewnego dnia można tego naprawdę gorzko pożałować.

Kryminał z przesłaniem - tak najłatwiej i najkrócej można by opisać powieść Małgorzaty Rogali pt. "Dobra matka". Wydaje się to niemożliwe, aby w tego rodzaju literaturze dało się zamieścić coś więcej, głębiej, mocniej..? A jednak.

Jak to zwykle w historiach tego rodzaju bywa, mamy zwłoki. Tym razem - ofiarą jest młoda, atrakcyjna kobieta. Matka kilkuletniej dziewczynki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Właśnie zamknęłam "Wariatkę" Joanny Jodełki. Uczciwie przeczytałam, jak lekturę szkolną. Do ostatniej strony. I z taką samą chęcią. Nie wiem, co właściwie spowodowało, że sięgnełam po tę książkę, zwłaszcza że już pierwsza jej część, "Kryminalistka" była delikatnie mówiąc.. beznadziejna.

Oto Joanna. Joanna siedzi w Szpitalu Psychiatrycznym. Niedawno owdowiała. I równolegle niedawno dowiedziała się, że jest w posiadaniu czegoś, co chciałoby mieć co najmniej kilkoro ludzi z najbliższego otoczenia. Poza tym ktoś wydał jej książkę, napisaną dawno temu, odrzuconą przez kilka wydawnictw i pogrzebaną głęboko daleko w szufladzie. Aaa no i myśli, że ktoś chce ją zabić. Wystarczy ? Mocno pokręcona ta główna bohaterka.

W pewnym momencie się pogubiłam. Nie nadążałam za tokiem myślenia autorki i akcją. Wyszedł totalny misz-masz, który na dodatek na ostatnich kartkach nie układa się w totalnie żadną całość. Język też jakiś taki.. dziwny. Nie polecam - zwyczajnie szkoda czasu, pieniędzy i energii. Ja definitywnie mówię pani Jodełce DO WIDZENIA. Nie chcę nawet myśleć, na jakie pomysły mogłaby wpaść przy okazji tworzenia kolejnej części tej historii..

Właśnie zamknęłam "Wariatkę" Joanny Jodełki. Uczciwie przeczytałam, jak lekturę szkolną. Do ostatniej strony. I z taką samą chęcią. Nie wiem, co właściwie spowodowało, że sięgnełam po tę książkę, zwłaszcza że już pierwsza jej część, "Kryminalistka" była delikatnie mówiąc.. beznadziejna.

Oto Joanna. Joanna siedzi w Szpitalu Psychiatrycznym. Niedawno owdowiała. I równolegle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rzadko kiedy decyduję się przyznać jakiejś książce najwyższą z możliwych ocen. Rzadko - bo nie chcę szastać "dziesiątkami", zachwycać się (na pokaz) czymś, co tak naprawdę jak na moje gusta znacząco odbiega od ideału literackiego. Ale Ania Dydzik i jej nietypowy poradnik jak najbardziej na taką ocenę zasługują.

Cóż, też jestem mamą. Sprzątaczką, powierniczką, opiekunką, animatorką na prywatnej sali zabaw. Moje pocałunki leczą zadrapania. Moje ramiona są dla kogoś całym światem, 24 godziny na dobę. Istnieją na tym świecie dwie pary oczu, dla których (przynajmniej na dzień dzisiejszy) jestem niemalże WSZYSTKIM. Brzmi dumnie ? I tak też się zazwyczaj czuję, ale pamiętajmy, że jestem także człowiekiem. Z jego wadami i zaletami. Miewam gorsze momenty. Podnoszę głos. Bywa, że mam dosyć bałaganu i nieustającego wrzasku. Na Boga, chcę być sama w toalecie.. i ta pozycja uświadomiła mi właśnie, że MAM DO TEGO PRAWO.! Kocham moją rodzinę, ale czasem mam zwyczajnie, po ludzku dość, jak chyba każda mama. I to właśnie w ich imieniu przemawia Ania (bo autorka chce być na "Ty" z czytelnikiem, i już na pierwszej stronie jasno to określa). Można by też powiedzieć o genialnie wydanej książce, o dobrej jakości papierze i druku.. ale tym razem nie muszę doszukiwać się plusów na siłę, bo ten antyporadnik potrafi sam się obronić własną treścią. Polecam serdecznie !

Rzadko kiedy decyduję się przyznać jakiejś książce najwyższą z możliwych ocen. Rzadko - bo nie chcę szastać "dziesiątkami", zachwycać się (na pokaz) czymś, co tak naprawdę jak na moje gusta znacząco odbiega od ideału literackiego. Ale Ania Dydzik i jej nietypowy poradnik jak najbardziej na taką ocenę zasługują.

Cóż, też jestem mamą. Sprzątaczką, powierniczką, opiekunką,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Macierzyństwo. Takie bez cukru, lukru i pudru. Wstawanie każdej nocy, bycie na każde wezwanie małej, bezbronnej istotki, wyrzekanie się ostatniego kawałka ciasta. Ale to także maleńkie rączki splecione na naszej szyi, radosne uśmiechy i magiczne słowo "mama". Szkoda tylko, że niejednokrotnie wydarzenia z drugiej z opisanych przeze skojarzeń często przyćmiewają te pierwsze. Niewyspanie, zdenerwowanie i bycie pod nieustającą presją często nie pozwalają nam w pełni odkryć tego wspaniałego odczucia, jakie jest bycie mamą.

Oto Emma. Sama wychowuje swojego trzynastomiesięcznego synka. Pewnego dnia wraca po kolejnym, męczącym dniu do domu. Bolą ją nogi, pieką oczy z niewyspania, więc postanawia wrócić metrem. Bo tak będzie lepiej, szybciej. Podczas wsiadania do pociągu jednak wskutek zamieszania ona zostaje na stacji, jej dziecko zaś wsiada do wagonu. Mimo początkowego przerażenia dziewczyna jest jednak pewna, że malcowi nic nie grozi - w końcu widziała przez szybę kobietę, która zaopiekowała się chłopcem i dała jej znać, że maluch trafi w jej objęcia już na kolejnej stacji. Jednak czy na pewno można zaufać komuś, kogo tak naprawdę się nie zna? Jedno jest pewne - nic już nie będzie takie samo.

Można zastanawiać się, jaką matką jest Emma. Można ją oceniać. Po głębszym wczytaniu się w fabułę - może i osądzać. Ale niezależnie od wszystkiego autorka pokazała w tej powieści siłę miłości macierzyńskiej. Tej, która potrafi popchnąć do wszystkiego. Która nie zna barier. Której instynkt zawsze przebija się na powierzchnię. Ja tę książkę pochłonęłam w jeden dzień; ba, w zasadzie w jedno popołudnie. Niecierpliwie przewracałam stronę za stroną. Wartka akcja, płynny język i poruszanie trudnych tematów w sposób możliwie bezpośredni - to dla mnie zdecydowane atuty tej książki. Polecam wszystkim - nie tylko matkom. Naprawdę warto !

Macierzyństwo. Takie bez cukru, lukru i pudru. Wstawanie każdej nocy, bycie na każde wezwanie małej, bezbronnej istotki, wyrzekanie się ostatniego kawałka ciasta. Ale to także maleńkie rączki splecione na naszej szyi, radosne uśmiechy i magiczne słowo "mama". Szkoda tylko, że niejednokrotnie wydarzenia z drugiej z opisanych przeze skojarzeń często przyćmiewają te pierwsze....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rano skończyłam czytać, a w tej chwili (23:19) nawet już nie pamiętam, jak główny bohater miał na imię. Pamiętam za to że był skończonym głupkiem zadufanym w sobie. Mocno naciągnięta fabuła, postaci denerwujące strasznie i porady rodem z darmowych corocznych dodatków do Cosmopolitana, traktujących o nowych pozycjach i doznaniach seksualnych (nie obrażając Cosmo). Plusy ? Okładka, szata graficzna i papier, na którym tę pozycję wydano. Jedyne - niestety, niewiele rekompensują. Jak dla mnie - strata czasu.

Rano skończyłam czytać, a w tej chwili (23:19) nawet już nie pamiętam, jak główny bohater miał na imię. Pamiętam za to że był skończonym głupkiem zadufanym w sobie. Mocno naciągnięta fabuła, postaci denerwujące strasznie i porady rodem z darmowych corocznych dodatków do Cosmopolitana, traktujących o nowych pozycjach i doznaniach seksualnych (nie obrażając Cosmo). Plusy ?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Są książki, od których trudno się oderwać. Które wciągają od pierwszej do ostatniej strony. Które zostawiają nas z przysłowiową "otwartą buzią" i zapadają w pamięć. Po zapoznaniu się z krótkim streszczeniem "Mniejszej połowy" miałam nadzieję, że właśnie na taką pozycję trafiłam. Niestety - pozory mylą. Ale po kolei.

Poznajmy Julkę i Majkę. Bliźniaczki. Krew z krwi, kość z kości. Niesamowicie zżyte. Najlepsze przyjaciółki. Ale okazuje się, że i w ich relacji są pewne zgrzyty. Kochają się, to pewne, ale ze szczerością to różnie jak się okazuje bywa. Podczas pewnej imprezy dochodzi do kłótni. Zawiedzione zaufanie, zranienie - bywa. Do domu wracają osobno. Niestety, tylko jedna z nich nazajutrz budzi się we własnym łóżku.

Kolejna ciekawa postać to Romek Zdun. Milicjant. Cudem zachowana od śmierci ofiara nękania lat szkolnych. Nie daje za wygraną. Rozwiąże zagadkę sióstr Małeckich choćby nie wiadomo co. Choćby miał ruszyć niebo i ziemię.

Tyle fabuła. Zapowiada się ciekawie, prawda? Niestety, coś poszło nie tak. Sama akcja, język, wartkość. Na zdecydowany plus można jedynie uznać umiejętne oddanie klimatu tamtych lat. PRL, partyjni, milicjanci. Wzajemne zależności. To tak naprawdę jedyne, czym broni się ta powieść. Jedyne, ale jak dla mnie warte pięciu gwiazdek, równych ocenie przeciętnej.

Przeczytałam, poznałam, pewno zapomnę. Prędzej czy później. Ale.. mam wakacje. Urlop :) jak czytać tego rodzaju powieści to tylko wtedy.

Są książki, od których trudno się oderwać. Które wciągają od pierwszej do ostatniej strony. Które zostawiają nas z przysłowiową "otwartą buzią" i zapadają w pamięć. Po zapoznaniu się z krótkim streszczeniem "Mniejszej połowy" miałam nadzieję, że właśnie na taką pozycję trafiłam. Niestety - pozory mylą. Ale po kolei.

Poznajmy Julkę i Majkę. Bliźniaczki. Krew z krwi, kość z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem mamą. Co to oznacza? Sprzątam, piorę, gotuję. Ocieram zasmarkane nosy i całuję rozbite kolana przed założeniem plasterka. Przytulam. Czytam na dobranoc. Mówię "Kocham Cię" sto razy dziennie. A jednocześnie pracuję zawodowo.

Mój mąż jest tatą. Kocha nasze dzieci, ale to ja jestem od typowo "babskich" spraw. Potrafi naprawić rowerek, zrobić zakupy (oczywiście, jeśli wyposażę go w odpowiednią listę!), zagrać z maluchami w piłkę i nauczyć je jeździć na nartach. Umie też robić samoloty i wariować z córkami. Razem tworzymy jedną całość. Jesteśmy MAŁŻEŃSTWEM, RODZICAMI.

Trudno mi nawet wyobrazić sobie sytuację, w której jedno z nas miałoby zostać samo. Z rzeczywistością, codziennością, ze wszystkimi wspólnymi sprawami. A to właśnie spotkało Jeremego Howe, ojca dwóch małych dziewczynek, męża Lizzie. Pewnej nocy w 1992 roku do domu jego matki zastukała policja, aby go poinformować, że jego życie właśnie stanęło do góry nogami, gdyż jego druga połowa została bestialsko, z zimną krwią zamordowana. I jak tu teraz żyć? Jak poradzić sobie z natłokiem myśli, jak budować przyszłość?

"Mamotata" to prawdziwa historia. Nie ma tu miejsca na fikcję literacką, na budowanie fikcyjnej opowieści. Jest szczera aż do bólu. Pokazuje codzienne zmagania człowieka, który nie dość że musi poradzić sobie z własnym, niewysłowionym cierpieniem to jeszcze musi zadbać o swoje potomstwo i sprawy bardziej przyziemne jak kwestie materialne. Pochłonęłam jego świadectwo w jeden dzień. I jestem przez to bardziej zmotywowana do tego, aby doceniać to, co mam. Polecam każdemu. Nie jest to może odprężająca lektura, po jaką najczęściej sięga się w okresie urlopowym, ale za to jest to historia, pozostawiająca ślad w pamięci czytelnika. Już na zawsze.

Jestem mamą. Co to oznacza? Sprzątam, piorę, gotuję. Ocieram zasmarkane nosy i całuję rozbite kolana przed założeniem plasterka. Przytulam. Czytam na dobranoc. Mówię "Kocham Cię" sto razy dziennie. A jednocześnie pracuję zawodowo.

Mój mąż jest tatą. Kocha nasze dzieci, ale to ja jestem od typowo "babskich" spraw. Potrafi naprawić rowerek, zrobić zakupy (oczywiście, jeśli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka średnia. Naiwna i mocno naciągnięta. Nie było jakoś bardzo źle, ale mogłoby by być lepiej. Ciekawiej i śmieszniej. Przez większość czasu wydawało mi się, że bohaterka na siłę próbuje pokazać, że ma poczucie humoru i podchodzi do wszystkiego z dystansem. Niestety - nie wyszło. A szkoda.

Najbarwniejsza i najciekawsza postać w tej powieści to dla mnie matka Nataszy - tylko że jakoś tak wydaje mi się, jakbym już kiedyś miała do czynienia z podobną osobą - moim zdaniem jej pierwowzorem była matka Bridget Jones. Ten sam schemat z wyrzuceniem z domu ojca, jakiś dziwny facet nie wiadomo skąd, własna działalność (mocno niejasna).. ale wykreowanie tego charakteru do pewnego stopnia pani Kordel się udało.

Generalnie książka dla mnie mocno, bardzo bardzo mocno przeciętna i nie wiem, czy drugi raz bym po nią sięgnęła - strata czasu. Dobrze, że chociaż objętościowo niedużo, bo myślę że gdybym miała przemęczyć więcej kartek ilość gwiazdek jej przyznanych jeszcze bardziej poszłaby w dół.

Książka średnia. Naiwna i mocno naciągnięta. Nie było jakoś bardzo źle, ale mogłoby by być lepiej. Ciekawiej i śmieszniej. Przez większość czasu wydawało mi się, że bohaterka na siłę próbuje pokazać, że ma poczucie humoru i podchodzi do wszystkiego z dystansem. Niestety - nie wyszło. A szkoda.

Najbarwniejsza i najciekawsza postać w tej powieści to dla mnie matka Nataszy -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lekka i przyjemna książeczka opowiadająca o kobiecej przyjaźni. Trochę schematów, trochę przewidywalna, pewno za parę miesięcy nie do końca będę pamiętała o co "kaman".. ale co z tego? I tak super wypełnia letnie popołudnie. Polecam dla odprężenia ! :)

Lekka i przyjemna książeczka opowiadająca o kobiecej przyjaźni. Trochę schematów, trochę przewidywalna, pewno za parę miesięcy nie do końca będę pamiętała o co "kaman".. ale co z tego? I tak super wypełnia letnie popołudnie. Polecam dla odprężenia ! :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W życiu Malwiny wszystko toczy się tak, jak powinno. Małżeństwo z mężczyzną, z którym dziewczyna chce spędzić resztę życia. Dom - dokładnie taki, jak być powinien. Wreszcie - ciąża. Zaplanowana, świadoma. Poród; trudny, ale nikt nie mówił że będzie łatwo. I w tym momencie zmienia się wszystko. Zmienia się cały świat. Dziecko jest chore. Kalekie. Upośledzone.

Do "świętego nigdy" odchodzą zagraniczne wojaże, kariera zawodowa młodej mamy. Liczy się to co tu i teraz. Na własne potrzeby jest coraz mniej miejsca. Rehabilitacja, lekarze, terapie - codzienność. I gdzie w tym wszystkim właściwie jest ojciec małej Dagmarki..?

Autorka wymyśliła ciekawy sposób narracji - bowiem prowadzi ją na przestrzeni kilku lat w jednym, naprawdę wyjątkowym dniu; urodzin małej córeczki. Widzimy walkę matki o lepsze jutro dziecka, o możliwość jego odnalezienia się we współczesnym świecie a jednocześnie czytelnik poznaje kobietę, która jest tak jak on sam człowiekiem i pragnie szczęścia. Akceptacji, pomocy, miłości.

Polecam. Każdemu, nie tylko mamie i tacie. Nie tylko rodzicom dziecka niepełnosprawnego. Naprawdę, bardzo ciekawie zarysowane studium psychologiczne rodziny, której trudno przetrwać tragedię, jaka ich doświadczyła. Zakończenie.. cóż, zaskakujące. Jak dla mnie średnie, ale całokształt jest na tyle dobry, że śmiało można na nie przymknąć oko.

W życiu Malwiny wszystko toczy się tak, jak powinno. Małżeństwo z mężczyzną, z którym dziewczyna chce spędzić resztę życia. Dom - dokładnie taki, jak być powinien. Wreszcie - ciąża. Zaplanowana, świadoma. Poród; trudny, ale nikt nie mówił że będzie łatwo. I w tym momencie zmienia się wszystko. Zmienia się cały świat. Dziecko jest chore. Kalekie. Upośledzone.

Do "świętego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Mama. Mamusia. Mamunia. Ta, która urodziła. Która nosiła pod sercem 9 miesięcy, liczyła kopnięcia i oczekiwała pierwszego krzyku. Ta która wstawała w nocy, zmieniała pieluszki i karmiła. Nigdy nie żyje za długo. Powinna odprowadzać pierwszy raz do szkoły, błogosławić na nową drogę życia i cieszyć się wnukami. Nie powinna umierać. Najlepiej- nigdy.

Ale życie potrafi płatać figle. I zabrać najważniejszą istotę w życiu dziecka w najmniej oczekiwanym momencie. Śmierć bowiem nie zna granic; przychodzi kiedy chce. Po starszego i młodszego. Nie wybiera. Potrafi sprawić, że czyjś świat chwieje się w posadach i wymaga całkowitego przeobrażenia rzeczywistości. Nie jest w stanie jedynie zniszczyć jednego: wspomnień.

Iza obiecała sobie kiedyś, dawno temu, że nigdy nie zostanie żoną wdowca. Nie chce konkurować z byłą małżonką, która często bywa podnoszona do rangi ideału - cóż, w końcu nie żyje, więc trudno o niej powiedzieć coś złego, prawda? O dzieciach marzy, owszem; ale SWOICH - nie cudzych, pozostawionych w "spadku" po kimś. Ale kiedy jak grom z jasnego nieba spada na nią uczucie do Piotra - tragicznie owdowiałego mężczyzny z dwójką nastolatków nie zastanawia się długo. Sprzedaje mieszkanie, bierze ślub i.. żyje długo i szczęśliwie? Ale to da się tak, w przypadku gdy klapki spadają z oczu i okazuje się, że nie wszystko wygląda tak jak w marzeniach..? Czy można z macochy stać się matką..?

Na powyższe pytania nie udzielę odpowiedzi, ponieważ książkę naprawdę warto przeczytać i samemu je odnaleźć. Powieść nie należy do tzw. "łatwej" literatury. Skłania do przemyśleń i głębszego zastanowienia się nad pewnymi kwestiami. Czajkowska opowiada o rzeczach zarazem trudnych i delikatnych tak bardzo wprost, jak tylko jest to możliwe. Pokazuje, co tak naprawdę dzieje się w domach, w których "królują" macochy. Jednocześnie bohaterka jest osobą sympatyczną i czasami jej tok myślenia i czynione przez nią spostrzeżenia potrafią wywołać uśmiech na twarzy. Polecam. Każdej kobiecie, matce, córce, macosze.. i pasierbicy. Warto ! :)

Mama. Mamusia. Mamunia. Ta, która urodziła. Która nosiła pod sercem 9 miesięcy, liczyła kopnięcia i oczekiwała pierwszego krzyku. Ta która wstawała w nocy, zmieniała pieluszki i karmiła. Nigdy nie żyje za długo. Powinna odprowadzać pierwszy raz do szkoły, błogosławić na nową drogę życia i cieszyć się wnukami. Nie powinna umierać. Najlepiej- nigdy.

Ale życie potrafi płatać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"W dół". Książka, na którą baardzo czekałam. Którą bardzo chciałam przeczytać. Po której spodziewałam się naprawdę bardzo wiele. Która miała mną wstrząsnąć, mnie oszołomić i zostawić z wielkim "wow". Dla której miałam zarwać noc. No i.. cóż. Nie udało się.

Pomysł sam w sobie - świetny. Oto podczas porannego treningu w okolicach Gór Skalistych zaginęła nastolatka. Piękna, młoda, utalentowana dziewczyna. Podczas przebieżki towarzyszył jej brat; ten, potrącony przez samochód ląduje w szpitalu. Co tak naprawdę stało się rodzeństwu.. ? Co się dzieje z dziewczyną.. ? W miarę jak powieść się "rozkręca" na jaw wychodzą liczne tajemnice i kwestie, które burzą wizerunek idealnej rodziny. Poza tym każdy z jej członków usiłuje radzić sobie z problemami na swój własny, często pokręcony sposób.

Hmm, nie tego się spodziewałam. Nie tak opowiedzianej opowieści. Gdyby książka ta została z góry zaszufladkowana jako powieść obyczajowa tudzież psychologiczna - w porządku. Wiedziałabym z góry, czego mogę się spodziewać. Ale to nie tak miało być ! Co do śledztwa.. kurcze, właściwie jakiego śledztwa ? Zaledwie ok 15% historii krąży wokół właściwego wątku zaginięcia. Cała reszta to opis szerokiego spektrum zachowań osób znajdujących się w zawieszeniu - bo tak naprawdę nie wiadomo, czy Cathlin żyje, czy też jej ciało spoczywa gdzieś w lesie bądź na dnie jeziora.

Nie napiszę, że nie polecam nikomu lektury tej powieści, bo tak nie jest. Wiem, że są osoby którym ten typ narracji oraz gatunek literacki odpowiada. Być może i dla mnie byłaby bardziej przyswajalna, gdybym z góry nastawiła się na tego typu atrakcje. A tak, przez większość czasu poświęconego na czytanie zastanawiałam się, kiedy właściwie akcja się rozwinie. A zakończenie, jak dla mnie.. dość rozczarowujące. Ale wiem (chociażby na podstawie licznych recenzji) że historia opowiedziana przez Tima Johnstona może się podobać.

"W dół". Książka, na którą baardzo czekałam. Którą bardzo chciałam przeczytać. Po której spodziewałam się naprawdę bardzo wiele. Która miała mną wstrząsnąć, mnie oszołomić i zostawić z wielkim "wow". Dla której miałam zarwać noc. No i.. cóż. Nie udało się.

Pomysł sam w sobie - świetny. Oto podczas porannego treningu w okolicach Gór Skalistych zaginęła nastolatka. Piękna,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mama. Mamusia. Mamunia. Osoba, która nas urodziła. Ktoś, komu możemy powiedzieć wszystko, a i tak będzie nas kochał. Najmocniej, najbardziej na świecie. Nigdy nie żyje za długo. Na zawsze pozostaje z nami. I jakoś nigdy nie podważamy tego, że to właśnie ona wydała nas na świat. Nie zastanawiamy się, czy aby na pewno nasze serce zaczęło bić pod jej sercem, i to jej ramiona jako pierwsze nas przywitały na sali porodowej. No bo tak szczerze.. czy ktokolwiek zastanawia się w ogóle nad tym, tak sam z siebie, czy aby jego przyjście na świat było zaplanowane przy użyciu in vitro tudzież obecności surykatki...? Chyba nie. Mama to mama, tata to tata. Koniec kropka.

Louise też tak myśli. Jest jak jest, ale Mama i Tata to rodzice. Ci, którzy są z nią od początku. I gdy nagle nastolatce świat zaczyna walić się na głowę nawet przez myśl jej nie przychodzi, z jaką rzeczywistością i prawdą przyjdzie już niedługo jej się zmierzyć. Nic nie jest tak jasne i oczywiste, jak mogło by się wydawać. Nic nie jest czarne, lub białe. Jak młoda kobieta sobie z tym poradzi...?

Akcja powieści Dawn Barker toczy się jakoby na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony Czytelnik ma szansę zapoznać się z wydarzeniami, toczącymi się współcześnie, z drugiej - cofa się retrospekcją do czasu baaardzo wczesnego dzieciństwa małej Lou. Dzięki temu wszystko układa się w jasną i logiczną całość, a wszystkie "puzzle" wskakują bezbłędnie na swoje miejsce. Język jest jasny i przejrzysty, a książka "wręcz sama się czyta" i zapoznanie się z jej treścią zabiera naprawdę niewiele czasu. Czasu przeznaczonego na naprawdę dobrą lekturę, którą z czystym sercem mogę polecić każdej kobiecie - nie tylko tej, której pojęcie macierzyństwa jest nieobce. Zatem.. "Kobiety to czytają", zachęcam, szczerze !

Mama. Mamusia. Mamunia. Osoba, która nas urodziła. Ktoś, komu możemy powiedzieć wszystko, a i tak będzie nas kochał. Najmocniej, najbardziej na świecie. Nigdy nie żyje za długo. Na zawsze pozostaje z nami. I jakoś nigdy nie podważamy tego, że to właśnie ona wydała nas na świat. Nie zastanawiamy się, czy aby na pewno nasze serce zaczęło bić pod jej sercem, i to jej ramiona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kilka minut. Chwila. Moment. Czasami właśnie tyle wystarczy, aby nasze życie całkowicie zmieniło swój bieg. Aby ktoś, kogo najbardziej kochamy zniknął z horyzontu. Właśnie ów ułamek sekundy nieraz wystarczy, aby podjąć najgorszą decyzję w swoim życiu.

Poznajmy Rachel. Niedawno się rozwiodła, została samotną mamą. Jej mąż wybrał szczęście u boku innej kobiety. Nadal jest uczuciowo niestabilna i chwiejna, nie potrafi dojść sama z sobą "do ładu". Życie jednakże toczy się dalej i kobieta świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że przywrócenie normalności codzienności to jej matczyny obowiązek. Więc kiedy podczas niedzielnego spaceru po lesie ośmioletni Ben pyta kobietę, czy może pobiec przodem dobrze znaną i często przemierzaną wcześniej trasą do huśtawki, ta wyraża zgodę. Wie że samodzielność to bardzo ważna cecha i chce jednocześnie dać dziecku namiastkę wolności. Niestety - gdy sama przybywa na miejsce spotkania okazuje się, że chłopca tam nie ma. Nie ma go też w pobliżu i nikt nie wie co się z nim stało. Przysłowiowy "kamień w wodę". Nasza bohaterka w tej chwili jeszcze nie wie, jaka gehenna ją czeka...

Żyjemy w czasach, gdy media społecznościowe i internet w ogóle stanowią kolejny filar władzy. Rządzą się własnymi prawami, jest wolność słowa, i tak naprawdę każdy może powiedzieć, co zechce. Każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie, nawet jeśli jego opinia jest krzywdząca dla innych. Wielu z nas chętnie z tej możliwości korzysta i dzieli się z resztą społeczeństwa swymi spostrzeżeniami, często zapominając, że mamy do czynienia z drugim, żywym człowiekiem z krwi i kości którego łatwo niejednokrotnie złamać i pogrążyć. I to właśnie spotyka główną bohaterkę powieści Gilly Macmillan pt. "Dziewięć dni".

Osobną kwestię stanowi historia policjanta Clemo, zbyt osobiście zaangażowanego w toczące się śledztwo. Efekty działań mogą być tragiczne i opłakane w skutkach dla jego dalszej kariery, dodatkowo dochodzi kwestia załamania nerwowego. Zastanawiałam się, czy możliwym zabiegiem jest przeplatanie się tych dwóch wątków na kartach powieści i uzyskanie pozytywnego efektu całości - okazało się, że tak. Akcja powieści toczy się warto, czytający chętnie obraca kolejne strony i "pożera" powieść. Mimo dość sporej objętości (ponad 500 stron!) jej przeczytanie zajmuje zaledwie kilka dni. Do języka także nie mam uwag. Polecam każdemu, nie tylko miłośnikom gatunku. Ja na pewno sięgnę po kolejne powieści autorstwa tej Pani! :)

Kilka minut. Chwila. Moment. Czasami właśnie tyle wystarczy, aby nasze życie całkowicie zmieniło swój bieg. Aby ktoś, kogo najbardziej kochamy zniknął z horyzontu. Właśnie ów ułamek sekundy nieraz wystarczy, aby podjąć najgorszą decyzję w swoim życiu.

Poznajmy Rachel. Niedawno się rozwiodła, została samotną mamą. Jej mąż wybrał szczęście u boku innej kobiety. Nadal jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Każdy człowiek posiada jakąś przeszłość. Lepszą, bądź gorszą. Każdy ma jakieś wspomnienia - zarówno te, które wywołują uśmiech na twarzy jak i te, które kryje się głęboko w podświadomość, i którymi nie chcemy się z nikim dzielić. Wszystkie one składają się na naszą tożsamość, to kim jesteśmy, kim byliśmy i kim chcielibyśmy być, Trudno sobie wyobrazić konieczność wyrzeczenia się tego wszystkiego i rozpoczęcia zupełnie nowego życia, prawda? A jednak czasami tylko takie rozwiązanie wchodzi w grę.

Upalny dzień lata, rok 1986. Dwie jedenastolatki: pochodząca z przysłowiowego dobrego domu Bell oraz Jade (ta od Walkerów) spotykają się. Pod koniec tego samego dnia ginie mała dziewczynka. Obie zostają postawione w stan oskarżenia, sędzia wydaje wyrok i zamknięto je w zakładach poprawczych. Po pewnym czasie udaje im się wyjść na wolność, jednak muszą spełnić pewne warunki: meldować się na najbliższym posterunku policji co miesiąc i nigdy, ale to PRZENIGDY nie mogą kontaktować się ze sobą.

Po latach niewielkim, nadmorskim kurortem wstrząsa fala morderstw dokonywanych na młodych kobietach. W większości są to przejezdne dziewczyny, które przyjechały na wakacje. Kirsty, dziennikarka śledcza zaczyna podążać ich tropem. Po przyjeździe na miejsce przypadkiem spotyka Amber, sprzątaczkę miejscowego lunaparku... i nic już nie będzie takie jak wcześniej.

Nie jest to na pewno kryminał pełen nagłych zwrotów akcji. Śledztwo i postać tajemniczego Dusiciela jest jakby wątkiem pobocznym. Autorka skupiła się na świetnym nakreśleniu portretów psychologicznych postaci i skonstruowaniu fabuły, która zapada głęboko w pamięć. Mimo, że mamy do czynienia z kilkoma trupami to jednak nie to jest najważniejsze. Język jest plastyczny, lekki i książka wręcz "sama się czyta". Poza tym wydaje mi się, że na długo pozostanie w mojej pamięci. Jeśli ktoś na ochotę na spotkanie z naprawdę dobrym thrillerem psychologicznym - to ta pozycja zdecydowanie jest dla niego.

Każdy człowiek posiada jakąś przeszłość. Lepszą, bądź gorszą. Każdy ma jakieś wspomnienia - zarówno te, które wywołują uśmiech na twarzy jak i te, które kryje się głęboko w podświadomość, i którymi nie chcemy się z nikim dzielić. Wszystkie one składają się na naszą tożsamość, to kim jesteśmy, kim byliśmy i kim chcielibyśmy być, Trudno sobie wyobrazić konieczność wyrzeczenia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie.

Nie jest to fabuła, jakiej oczekuję od książki tego gatunku. I nie mówię tu bynajmniej o jakiejś specjalnej głębi, o doznaniach pozostających na długo w pamięci czytelnika (chociaż nie ukrywam, miło by było..) czy innych, nieprzeciętnych walorach. Nie. Chodzi mi po prostu o dobrą literaturę kobiecą. Nie musi być ani super śmiesznie, ani melodramatycznie. Nie. Wystarczy, jeśli oderwę się dzięki niej od rzeczywistości, i spędzę miło czas. Niestety - od pani Agnieszki Lis nie otrzymałam tego rodzaju wrażeń.

Poznajmy Monikę. Pannę młodą. Dziewczynę, której rodzice postawili swój ostatni grosz, aby pokazać całej wsi że co jak co, ale na jedynaczce oszczędzać nie będą. Wychodzi za Roberta - chłopaka z miasta. Majętnego. Posiadającego rodziców na poziomie. Wszyscy mieszkańcy przyszli popatrzeć ! Mija wesele, młodzi wsiadają w auto i jadą.. no właśnie. Do nowego życia. Do życia, w którym Monika ma rodzić dzieci i być potulną małżonką, a jej partner panem i władcą. Wiadomo, jeśli chcemy rozśmieszyć Pana Boga, to najlepiej opowiedzieć mu o swoich planach. I tutaj to stare porzekadło znajduje swoje zastosowanie na całej linii.

Brzmi dobrze? Ciekawie? Też tak myślałam. Bo w końcu mając naprawdę dobry pomysł na fabułę, to chyba nie powinno być źle. A jednak... nie wyszło. Totalnie odrealnione zwroty akcji, masa nieciekawych przemyśleń, a zakończenie - dość marne. Brak dobrych dialogów, interesujących postaci, wartko toczącej się opowieści. Generalnie - nie polecam, chyba że mamy szansę wypożyczyć z biblioteki. Na własny egzemplarz - szkoda pieniędzy.

Nie.

Nie jest to fabuła, jakiej oczekuję od książki tego gatunku. I nie mówię tu bynajmniej o jakiejś specjalnej głębi, o doznaniach pozostających na długo w pamięci czytelnika (chociaż nie ukrywam, miło by było..) czy innych, nieprzeciętnych walorach. Nie. Chodzi mi po prostu o dobrą literaturę kobiecą. Nie musi być ani super śmiesznie, ani melodramatycznie. Nie....

więcej Pokaż mimo to