Boża maszyneria

Okładka książki Boża maszyneria Jack McDevitt
Okładka książki Boża maszyneria
Jack McDevitt Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Cykl: Priscilla "Hutch" Hutchins (tom 1) Seria: Nowa Fantastyka [Seria książek] fantasy, science fiction
544 str. 9 godz. 4 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Priscilla "Hutch" Hutchins (tom 1)
Seria:
Nowa Fantastyka [Seria książek]
Tytuł oryginału:
The Engines of God
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
1997-09-15
Data 1. wyd. pol.:
1997-09-15
Liczba stron:
544
Czas czytania
9 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
8371806507
Tłumacz:
Kinga Dobrowolska
Średnia ocen

6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Nowa Fantastyka 416 (05/2017) Paul McAuley, Jack McDevitt, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Alastair Reynolds, Maciej Rumiancew, Marcin Strzyżewski, Istvan Vizvary
Ocena 6,2
Nowa Fantastyk... Paul McAuley, Jack ...
Okładka książki Future Visions: Original Science Fiction Stories Inspired by Microsoft Elizabeth Bear, Greg Bear, David Brin, Nancy Kress, Ann Leckie, Jack McDevitt, Seanan McGuire, Robert J. Sawyer
Ocena 0,0
Future Visions... Elizabeth Bear, Gre...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
71 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
770
169

Na półkach: , ,

Jeden z moich ulubionych autorów fantastyki "archeologicznej". Dlaczego w Polsce średnio się przyjmuije - nie mam pojęcia. Sporo książek tego Autora widzę na wyprzedażach, a przecież to doskonała rozrywka. Polecam szczególnie tę pozycję. Klimat space opera i kosmicznej przygody.

Jeden z moich ulubionych autorów fantastyki "archeologicznej". Dlaczego w Polsce średnio się przyjmuije - nie mam pojęcia. Sporo książek tego Autora widzę na wyprzedażach, a przecież to doskonała rozrywka. Polecam szczególnie tę pozycję. Klimat space opera i kosmicznej przygody.

Pokaż mimo to

avatar
208
70

Na półkach:

Bardzo niewykorzystany potencjał ciekawej fabuły. Fan hard SF nie ma tu czego szukać, gdyż autor prezentuje zerowy potencjał wizjonerski i zerowy rozmach technologiczny.
Niby świat przyszłości, ale czytając zdaje się, że siedzimy dalej w 2023roku. Rozumiem przez to, że autor nie potrafił tchnąć w ten świat realizmu. Za każdym razem kusi jakąś fajną tajemnicą, człowiek myśli ciągle, że już za chwilę za chwileczkę zacznie się prawdziwe SF, ale wabienie trwa do ostatniej strony i nic się z tego nie rodzi.

Bardzo niewykorzystany potencjał ciekawej fabuły. Fan hard SF nie ma tu czego szukać, gdyż autor prezentuje zerowy potencjał wizjonerski i zerowy rozmach technologiczny.
Niby świat przyszłości, ale czytając zdaje się, że siedzimy dalej w 2023roku. Rozumiem przez to, że autor nie potrafił tchnąć w ten świat realizmu. Za każdym razem kusi jakąś fajną tajemnicą, człowiek...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
732

Na półkach:

Oto, jak można sobie wyobrazić proces powstania tej powieści:
- jest sobie pisarz, średnio utalentowany, nie grafoman, ale i nie mistrz
- pisarz podpisuje umowę z wydawnictwem
- pisarz otrzymuje zaliczkę
- pisarz ma pomysł na powieść, niestety, starcza tego pomysłu na jakieś 17 stron, no, może 25
- pisarz musi napisać powieść klkusetstronicową, a nawet cały (cóż za żałosna tradycja w sf) cykl
- pisarz pisze, wlewając w tekst hektolitry wody, a ta woda jest poprawna, ale niczego nie wnosi, niczym nie epatuje, tylko rozwadnia tę zupę, przedtem już cienką
Gdyby ktoś chciał doświadczyć prozy fantastycznej pisanej przez autora prawie pozbawionego wyobraźni, to tu ma po temu świetną okazję. A jeśli dodamy do tego autorowy antropocentryzm (który ja nazwałbym bym wręcz ograniczeniem umysłowym),wskutek którego na planecie w innym zakątku Wszechświata znajdujemy rzeki i strumienie, drzewa, a na nich gałęzie i liście, w wodzie ryby, w powietrzu owady i ptaki... Strefy klimatyczne na Ziemi o wiele bardziej różnią się między sobą niż wg autora dwie odległe o kawał uniwersum planety.
To coś nie sięga poziomem nawet przeciętnej rozrywkowej sf. Jest kpiną z fantastyki i kpiną z literatury w ogóle, także tej lekkiej. Makulatura.

Oto, jak można sobie wyobrazić proces powstania tej powieści:
- jest sobie pisarz, średnio utalentowany, nie grafoman, ale i nie mistrz
- pisarz podpisuje umowę z wydawnictwem
- pisarz otrzymuje zaliczkę
- pisarz ma pomysł na powieść, niestety, starcza tego pomysłu na jakieś 17 stron, no, może 25
- pisarz musi napisać powieść klkusetstronicową, a nawet cały (cóż za żałosna...

więcej Pokaż mimo to

avatar
426
139

Na półkach:

"Boża Maszyneria" to chyba moje najmilsze niespodziewane odkrycie tego roku. Niech was nie zmyli retro-okładka charakterystyczna dla pozycji lat 80 i 90. Ta książka równie dobrze mogłaby zostać napisana dziś i nadal dostarczałaby świeżości, klimatu tajemnicy i międzygwiezdnej przygody, której nie powstydziłby się sam Peter F. Hamilton.

Krótko o fabule - mamy początek XXIII wieku, ludzkość odkryła napęd nadprzestrzenny, co pozwoliło jej na swobodne podróżowanie do najbliższych gwiazd. Śledzimy poczynania pilotki Priscilli Hutchins oraz grupy archeologów próbujących odkryć tajemnice pradawnej cywilizacji i artefaktów (ogromnych skalnych Monumentów),które po sobie pozostawiła w licznych miejscach w galaktyce (najbliższy z nich znajduje się na jednym z księżyców Saturna - Japecie - i liczy sobie przeszło 23 tysiące lat!). Rozwiązanie zagadki może mieć krytyczne znaczenia dla naszego postrzegania wszechświata, a także... dla przyszłości całego naszego gatunku.

Ogromnie spodobała mi się ta książka. Jej powolne tempo narracyjne, które pozwalało całkowicie zanurzyć się w opisywanych lokacjach i poczuć rzeczywiste zagrożenie w krytycznych momentach czy doświadczyć presji czasu, gdy jest on dla nas ograniczony. Autor poświęca dużo miejsca swoim postaciom pobocznym i próbuje w telegraficznym skrócie wytworzyć jakieś więzi z nimi, pozwala nam zrozumieć ich charaktery i motywacje, nadać im kilka cech charakterystycznych w wymowie i zachowaniu, które w ostateczności sprawiają, że potrafimy się przejąć ich losem. Skala wydarzeń i świata przedstawionego jest olbrzymia, nawet bardziej w czasie niż przestrzeni, ponieważ w książce będziemy odkrywać tajemnice cywilizacji, które rozkwitały na długo przed nami. Na przestrzeni powieści otrzymamy masę interesujących informacji, choć tylko część będzie nam potrzebna do rozwiązania ostatecznej tajemnicy (która z czasem wcale nie będzie polegała na tym, kto i dlaczego zbudował Monumenty – stawka rozgrywki będzie zdecydowanie większa).

Pobawimy się archeologów na różnych planetach, pogrzebiemy trochę w ziemi, ale też udamy się w kosmos by odkryć wielkie megastruktury, których opisy naprawdę poruszają wyobraźnię. Kosmiczna zagadka idealnie współgra z elementami czystego survivalu, które razem dostarczają momenty obfite w akcje, chwile zadumy i intelektualnej rozkminy oraz takich zwykłych, międzyludzkich interakcji zawężających więzi między postaciami. Autor pod sam koniec nie odpowiada na wszystkie pytania i według mnie to naprawdę działa na korzyść tej powieści, gdyż pozostawia szerokie pole dla naszej wyobraźni oraz interpretacji.

Elementy mające naukowe podwaliny były bardzo ciekawie przedstawione i sprawiało mi ogromną przyjemność sprawdzanie pewnych faktów w internecie (np. tych na temat fal tsunami). Ciężko mi określić stopień realizmu niektórych pomysłów natomiast nie bójcie się – mózg wam się od natłoku naukowego bełkotu nie przepali. Wydaje mi się, że większość przywołanych tutaj zagadnień naukowych jest wewnętrznie spójna (może znajdziecie kilka uproszczeń, ale żadne nie razi w oczy). Same rozwiązanie powieści uważam za satysfakcjonujące (bo czymże jest ta tytułowa „Boża Maszyneria”?) i przywodziło mi na myśl wiele wspaniałych dzieł literatury, filmu czy gier komputerowych, które w PÓŹNIEJSZYM czasie korzystały z tych samych pomysłów. Nie wymienię jednak konkretnych przykładów, bo mogłoby to naprowadzić na odpowiedzi, które wolelibyście poznać samodzielnie. Książkę czyta się tak, jakbyście przenieśli badania egipskich piramid w przestrzeń kosmiczną i potraktowali temat poważnie. (Jeśli ktoś jeszcze nie widział, warto obejrzeć na youtube odcinek pop-science Astrofazy na temat starożytnych kosmitów)

Jakie są wady tej powieści? Dla sporego grona czytelników niektóre sceny są zapewne zapychaczami miejsca. Niektórzy nie chcą czytać jak np. załoga przygotowuje się do podróży wahadłowcem, woleliby już od razu lecieć tym wahadłowcem na miejsce, a najlepiej rozpocząć opis od razu od momentu lądowania. McDevitt opisuje każdą czynność, jaką bohaterowie wykonują (mam tu na myśli wyłącznie czynności skupiające się na wątku głównym),nie stosuje żadnych przeskoków czasowych, wszystko dzieje się jakby w czasie rzeczywistym - dla mnie to była zaleta, bo nadało tej książce bardzo immersyjnego charakteru, poczucia przebywania na miejscu akcji. Wielu jednak może mieć problem w przedzieraniu się przez te fragmenty. Nie zmienia to jednak faktu, że powieść ma bardzo filmowy (a nawet – serialowy) charakter i niezwykle łatwo można sobie wyobrazić opisywane wydarzenia, a te potrafią budzić zachwyt.

Najlepiej podsumować serię wad tej książki jednym zdaniem – a mianowicie takim, że Peter F. Hamilton robi wszystko odrobinę lepiej. Akcja u Hamiltona jest żywsza, wszechświat jeszcze bardziej skomplikowany i szeroki, przywiązanie do detali technologicznych większe, tworzenie postaci i czas, jaki Hamilton poświęcona na poznanie każdej możliwej postaci pobocznej, również idzie na konto brytyjskiego pisarza. Hamilton nie upraszcza tak często jak McDevitt (który bardzo lubi antropocentryzm dla wszystkiego, co ma związek z obcymi cywilizacjami, przez co niektóre pomysły tracą u niego na wiarygodności/cudowności – to pewnie największa wada Jacka McDevitta - podczas gdy Hamilton nigdy nie idzie na tego typu skróty) jednocześnie podejmuje jeszcze większe ryzyko, idzie jeszcze dalej w pomysłach na obce cywilizacje i technologie będące w ich użyciu. Proza Hamiltona sprawia, że tworzy obrazy nawet bardziej żywsze, kolorowe, ekscytujące. Jednym słowem: Hamilton jest po prostu lepszym pisarzem (oraz tworzy grubsze tomiska dzięki temu może zmieścić te wszystkie rzeczy w swoich historiach),pisze opowieści zdecydowanie dynamiczniejsze nie zatracając przy tym uczucia obcowania z czymś o niewyobrażalnej skali istotności. Czytając pewne akapity „Bożej Maszynerii” miałem flashbacki z Sagi Wspólnoty Hamiltona i co chwile myślałem sobie „naprawdę fantastyczny rozdział…, ale nie tak dobry jak analogiczny fragment tekstu u Hamiltona”.

Mimo wszystko ogromnie polecam fanom space opery, Peter F. Hamiltona (jeśli brakuje wam tego typu literatury),przygody, fanom archeologii i odkrywania niezgłębionych tajemnic starożytnych cywilizacji. Ja się bawiłem świetnie!

"Boża Maszyneria" to chyba moje najmilsze niespodziewane odkrycie tego roku. Niech was nie zmyli retro-okładka charakterystyczna dla pozycji lat 80 i 90. Ta książka równie dobrze mogłaby zostać napisana dziś i nadal dostarczałaby świeżości, klimatu tajemnicy i międzygwiezdnej przygody, której nie powstydziłby się sam Peter F. Hamilton.

Krótko o fabule - mamy początek XXIII...

więcej Pokaż mimo to

avatar
39
28

Na półkach:

Archeologia na obcych planetach? Wymarłe kultury, zagrożenie z kosmosu i przygody. To jest to. Hutch rządzi :)

Archeologia na obcych planetach? Wymarłe kultury, zagrożenie z kosmosu i przygody. To jest to. Hutch rządzi :)

Pokaż mimo to

avatar
608
531

Na półkach: ,

Czy historia poświęcona pracy archeologów może być ciekawa? Filmy z Indianą Johnsem udowadniają, że tak. Tym razem obyło się jednak bez tajnych kultów i spadających głazów. Efekt jest… średni. Ale po kolei. Akcja rozgrywa się w 2197. W optymistycznej wizji autora, ludzkość będzie już wtedy spowodnie podróżować wśród gwiazd. I, co być może równie (albo i nie) optymistyczne, będzie tam samotna. Niespodziewanie jednak, zdobywcy kosmosu odkryją dowód na istnienie inteligentnej, znacznie starszej od nas rasy. Rasy, która zostawiła do nas jakieś przesłanie, którego nie potrafimy odczytać. Niespodziewanie, na jednej z odległych planet astronauci odnajdują ślady innej cywilazcji, które mogą być kluczem do zrozumienia zagadki.
Szczerze mówiąc, miałbym mieszane odczucia widząc taki opis. W końcu, praca archeologa jest przede wszystkim mozolna i – większości przypadków – bezowocna. Na jednego Schlimmana, który dokona epokowego odkrycia, przypadają setki uczonych, którzy odnaleźli kilka cennych, ale nie wiele wnoszących do naszego stanu wiedzy, skorup. Aby nie zadręczać nas technicznymi szczegółami pracy „grzebologów” autor wpakował naszych bohaterów w różne tarapaty, niekiedy lekko naginając przy tym zasady logiki (szczególnie w finale). Nie do końca to podziałało – może winę za to ponoszą mało charakterystyczni bohaterowie? W każdym razie, chociaż niemal udzieliła mi się atmosfera towarzysząca naukowcom stojącym o krok od epokowego odkrycia i naprawdę zapragnąłem poznać rozwiązanie zagadki Twórców Monumentów, podczas lektury miejscami nudziłem się koszmarnie.

Czy historia poświęcona pracy archeologów może być ciekawa? Filmy z Indianą Johnsem udowadniają, że tak. Tym razem obyło się jednak bez tajnych kultów i spadających głazów. Efekt jest… średni. Ale po kolei. Akcja rozgrywa się w 2197. W optymistycznej wizji autora, ludzkość będzie już wtedy spowodnie podróżować wśród gwiazd. I, co być może równie (albo i nie) optymistyczne,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1083
66

Na półkach:

Miałam ochotę na s-f i mimo nieścisłości i uproszczeń (ktoś słyszał o prędkości światła i dźwięku i jak to powinno mieć wpływ na wydarzenia?...),dobrze się czytało. Miejscami miałam wręcz wrażenie, że oglądam film, sceny były budowane z niezłym napięciem. Co prawda końcówka była rozczarowująca - historia sięga kilkunastu tysięcy lat wstecz, a bohaterowie się naocznie przekonują, co powodowało wszystkie zniszczenia - naprawdę, aż tak się spieszyło do zakończenia książki? Niemniej jednak brawo za kilka ciekawych pomysłów z gruntu fantastyki naukowej.

Miałam ochotę na s-f i mimo nieścisłości i uproszczeń (ktoś słyszał o prędkości światła i dźwięku i jak to powinno mieć wpływ na wydarzenia?...),dobrze się czytało. Miejscami miałam wręcz wrażenie, że oglądam film, sceny były budowane z niezłym napięciem. Co prawda końcówka była rozczarowująca - historia sięga kilkunastu tysięcy lat wstecz, a bohaterowie się naocznie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
218
64

Na półkach: ,

Pierwszy raz z twórczością Jacka McDevitta spotkałem się czytając 'Brzegi zapomnianego morza' - była to na tyle niezwykła książka S/F, że gdy tylko wszedłem przypadkiem w posiadanie Bożej Maszynerii - przeskoczyła w kolejce dość wysoko. Nie żałuję swojego wyboru.

Boża Maszyneria jest książką o dziejach ludzkości w epoce lotów gwiezdnych w czasach, gdy ludzkość jest na etapie końcowym wyniszczania planety - takie przestawienie sytuacji zasługuje na szacunek, ze względu na przesłanie od autora, który jest świadom, w jaki sposób sami teraz postępujemy z nieodnawialnymi źródłami zasobów.
Tak więc odkryliśmy planety, na których istniały, lub też istnieją cywilizacje - mamy wyścig wielu interesów, z jednej strony poszukiwanie miejsca do exodusu, z drugiej zachowanie archeologicznych wykopalisk po innych rasach, oraz poszukiwanie istot, które pozostawiły pewne monumenty na swoją pamiątkę.
Boża Maszyneria stawia kilka pytań i nie daje jednoznacznych odpowiedzi - a to jest coś, co warte jest docenienia w tym nurcie.

Pierwszy raz z twórczością Jacka McDevitta spotkałem się czytając 'Brzegi zapomnianego morza' - była to na tyle niezwykła książka S/F, że gdy tylko wszedłem przypadkiem w posiadanie Bożej Maszynerii - przeskoczyła w kolejce dość wysoko. Nie żałuję swojego wyboru.

Boża Maszyneria jest książką o dziejach ludzkości w epoce lotów gwiezdnych w czasach, gdy ludzkość jest na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1867
203

Na półkach: , ,

Solidne, ciekawe S-F. Warto!

Solidne, ciekawe S-F. Warto!

Pokaż mimo to

avatar
44
6

Na półkach:

Niezwykle interesująca pozycja wśród literatury sci-fi ze względu na dość unikalne połączenie wizji lotów kosmicznych z czymś co można by nazwać xenoarcheologią. Nie jest to może pozycja o tak wielkiej filozoficznej głębi jak dzieła Lema, czy też tak wizjonerskie jak opowiadania sir Arthura C. Clarke'a, nie mniej jest to kawał godnego polecenia, porządnego sci-fi.

Niezwykle interesująca pozycja wśród literatury sci-fi ze względu na dość unikalne połączenie wizji lotów kosmicznych z czymś co można by nazwać xenoarcheologią. Nie jest to może pozycja o tak wielkiej filozoficznej głębi jak dzieła Lema, czy też tak wizjonerskie jak opowiadania sir Arthura C. Clarke'a, nie mniej jest to kawał godnego polecenia, porządnego sci-fi.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    98
  • Przeczytane
    95
  • Posiadam
    42
  • Fantastyka
    9
  • Ulubione
    4
  • Teraz czytam
    2
  • Science Fiction
    2
  • Sci-Fi
    1
  • Fantastyka/SF
    1
  • W wolnej chwili
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Boża maszyneria


Podobne książki

Przeczytaj także