Katarina, paw i jezuita

Okładka książki Katarina, paw i jezuita Drago Jančar
Okładka książki Katarina, paw i jezuita
Drago Jančar Wydawnictwo: Pogranicze Seria: Meridian literatura piękna
552 str. 9 godz. 12 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Meridian
Tytuł oryginału:
Katerina, pav in jezuit
Wydawnictwo:
Pogranicze
Data wydania:
2010-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2010-01-01
Liczba stron:
552
Czas czytania
9 godz. 12 min.
Język:
polski
ISBN:
9788361388845
Tłumacz:
Joanna Pomorska
Tagi:
literatura słoweńska
Inne
Średnia ocen

6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
19 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
510
510

Na półkach:

Druga połowa XVIII wieku to czas wojennych zmagań nie tylko w Europie, walki o hegemonię na lądzie i na morzu obejmują dużo szersze terytorium. 1756 rok to początek wojny siedmioletniej, wpływ zaś wcześniejszych wojen guarańskich, choć toczyły się one w Ameryce Łacińskiej, dotyczył także reszty świata.

Jest to także epoka pielgrzymek, ludzie starają się w ten sposób wyprosić dla siebie łaski Boże i przebaczenie grzechów. Taka właśnie wyprawa ze Słowenii do katedry w Kolonii, by ujrzeć Złotą Skrzynię wypełnioną świętymi relikwiami, łączy trzy zupełnie różne, intrygujące postacie. Katarina, córka zarządcy dóbr barona Windischa, trzydziestoletnia panna więdnąca w nudzie powszednich zajęć, pragnąca zmienić swoje życie. Franc Henrik, jeden z bratanków barona Windischa, zawsze w nienagannym stroju, wymuskany żołnierzyk, zapatrzony wyłącznie w siebie i swoją szabelkę, którą z gracją włada. Określenie „paw” pasuje do niego idealnie. Mimo tej pawiowatości Katarina wypatruje za nim oczy, w głębi duszy nim gardząc. Jest jednak jedynym w miarę interesującym młodzieńcem w otoczeniu tej spragnionej miłości dziewczyny. I w końcu Simon Lovrenc, jezuita próbujący odzyskać wiarę i równowagę po przeżyciach w Ameryce Południowej: „teraz idzie z pielgrzymami, żeby znów odnaleźć sen, żeby odnaleźć spokój, który dawała mu czerwona ziemia na misjach, świergot ptaków z tamtejszych lasów, melodie chorałów, głosy braci, śpiew indiańskich dzieci(…)”.

W ten czas kontrastów ”Na jednym końcu kraju budują wielkie piece do wytopu żelaza i fabryki cukru, w kawiarniach piją kawę, którą mielą w Trieście, a na drugim w zwierzęta wstąpiły demony, przywiodły je do szaleństwa i pognały w odmęty stawów, jezior i rzek.” Co siedem lat wędrują pielgrzymi do Kolonii. Tym razem mamy szansę podążyć ich śladem, dzielić z nimi trudy i nadzieje, zobaczyć jak żyją, o czym myślą i czego się lękają. To bardzo zróżnicowana grupa, tak więc nie brakuje konfliktów. Tym bardziej, że warunki raczej spartańskie, a i pogoda rzadko kiedy dopisuje. A wówczas problemem stają się sprawy podstawowe. „Pielgrzymi całe przedpołudnie wałęsali się po górskim przysiółku, nie wiedzieli, kiedy znów wyruszą w drogę. Wszędzie pełno było błota, a ponieważ w jednym miejscu przebywała przez dłuższy czas masa ludzi, pojawiło się też dużo innych nieczystości i zaczęło cuchnąć, co wielu pielgrzymów wprawiło w zły humor, zaczęły się głośne kłótnie i pretensje. Pielgrzymka to nie tylko wędrówka przez kryształową światłość, to również droga przez błoto.” To rzeczywiste i to metaforyczne. Wzniosłe i przyziemne przeplata się tu z sobą nieustannie, burząc krew. Jedni się modlą, inni opowiadają historie, ktoś tam ma widzenia, a inny trzyma się na uboczu wesołkowatego, podpitego tłumu. Spacery od ogniska do ogniska, przy których siedzą grupkami znużeni pielgrzymi, zawieranie nowych znajomości.

Bywa, że wyprawa zaczyna być wręcz walką o życie, ludzie stają do zapasów z żywiołem i zdarza się, że zostają pokonani. Tu fragmenty przypominają biblijny potop, ratowanie życia w panice, w bezładzie. Krzyki i płacz zagłuszają rozpaczliwe modlitwy i pieśni zanoszone do Maryi.

Jeśli Katarina szła w intencji odmiany swojego losu, zaznania w życiu czegoś więcej niźli samotna monotonia, jeśli pragnęła ziszczenia się pełnych uniesienia snów, jakie ostatnio często ją nawiedzały, to jej życzenie zostało spełnione. Przydarzyła jej się miłość. I tejże miłości poświęcono w powieści dużo uwagi, stała się wątkiem wiodącym, roztaczając nad całą resztą klimat samospalającej się pochodni, wyrzutów sumienia i nie dającego się okiełznać pożądania, krańcowo rozedrganych emocji.

Życie w zakonie jezuitów zostaje nam w powieści ukazane w całej swej codzienności na przykładzie Simona, pnącego się w górę po kolejnych stopniach wtajemniczenia. Problemy jezuitów pełniących misję w Ameryce Południowej, związane z przejęciem panowania nad koloniami przez Portugalię, znamy wszyscy z klasyki kina. Zakon walczył jak lew, by utrzymać swoje status quo, bezskutecznie. Tutaj całą sytuację poznajemy z retrospekcji Simona i też przenika nas owa duszna, przytłaczająca atmosfera południowoamerykańskiego interioru, mącącego wszystkim w głowach. Potrzeba włączenia w tle niezapomnianej ścieżki dźwiękowej z „Misji”, w której Ennio Morricone objawił mistrzostwo, okazała się tak silna, że w końcu to zrobiłam i wtedy jeszcze głębiej zanurzyłam się w osiemnastowiecznym świecie Indian Guarani, lepiej pojmując ich żarliwą wiarę połączoną z dawnymi zabobonami i obyczajem.

Proza Drago Jancara jest piękną powieścią drogi, w trakcie której miłość i wzajemne poznawanie się Katariny i Simona przechodzą przez różne fazy, ich znajomość pogłębia się. Wędrując z doliny w dolinę, podziwiając krajobraz, brodząc w miękkiej zieloności łąk i przysiadając w cieniu drzew na skromny posiłek kochankowie dużo rozmawiają, poznają się nie tylko dotykiem złaknionych ciał, ale też poprzez wymianę myśli, dzielenie wspólnej drogi, wysiłku i podziwu dla świata. Pod względem literackim, malowania pejzażu i nastroju, ale też filozoficznej refleksji dotyczącej natury Boga i człowieka, jest to rzecz najwyższej próby. Uczoność jezuitów zderza się tutaj z przesądami prostej ludności, która wszędzie wietrzy złe moce i szuka przed nimi Bożej ochrony. Wędrówka przez puszczę napawa ludzi lękiem, szczególnie, że i nazwa straszna: Schwarzwald. „W krajach słoweńskich ludzie od dawna bali się lasów, zawsze było w nich coś, co okazywało się złe dla człowieka, zwierzęce demony kurenty i wilkołaki od pradawnych czasów aż po dziś dzień, gdy szło się przez las, zewsząd czaiły się palące spojrzenia. To były czorty, które czyhały na twoją duszę, zabłąkane psy, dzikie świnie, świetliki, kosy (…)”

Jakie jednak może mieć szanse nawet największa, najszczersza i najbardziej płomienna miłość między dziewczyną a byłym jezuitą, wobec szerzącej się wokół nietolerancji, guseł i świętej inkwizycji? Atmosfera gęstnieje więc, odkrywamy coraz więcej tajemnic dotyczących jezuickiej misji Simona, a także coraz wyraźniejszy staje się obraz bezradności pojedynczego człowieka wobec rozpędzonej machiny Kościoła. Długa, mozolna wędrówka tłumu ludzi ogarniętych religijnym zapałem, wyczerpanych wysiłkiem, wylęknionych napotkanymi oraz wyobrażonymi zagrożeniami, budzi w nich silne emocje, rozpala obawy, każe upatrywać tajemnych, wieszczych znaków. Kumuluje się to, nawarstwia, wzbiera, by w końcu znaleźć ujście, przewidywanie mocne, nieokiełznane, zmiatające wszystko po drodze. Napięcie sięga zenitu, zarówno u bohaterów, jak i u czytelnika, zamieramy w oczekiwaniu na to, co jeszcze może się wydarzyć. Wszak wszyscy wypatrują przewidzianego końca świata…
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Druga połowa XVIII wieku to czas wojennych zmagań nie tylko w Europie, walki o hegemonię na lądzie i na morzu obejmują dużo szersze terytorium. 1756 rok to początek wojny siedmioletniej, wpływ zaś wcześniejszych wojen guarańskich, choć toczyły się one w Ameryce Łacińskiej, dotyczył także reszty świata.

Jest to także epoka pielgrzymek, ludzie starają się w ten...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1203
957

Na półkach:

To była trochę sentymentalna podróż, bo "Katarinę, pawia i jezuitę" czytałem już kilka lat temu, teraz postanowiłem powrócić do tej książki i sprawdzić czy powieść Jancara wytrzymała próbę czasu.
Wytrzymała.
Rok 1756, nad Europą wisi widmo wojny, ale też kolejnej pielgrzymki do Kolonii, którą odbywa się co siedem lat(cóż za zbieżność siódemek do spółki z wojną siedmioletnią). W tym właśnie czasie splotły się losy trzech postaci.
Katarina-córka zarządcy dóbr barona Windischa, postać lekko irytująca, która postanawia wyruszyć wraz z pielgrzymami do Kolonii zobaczyć Złotą Skrzynię.
Jezuita-postać dla mnie zdecydowanie najciekawsza. Jego wątki stanowią smutny epizod wojen guarańskich dotyczący redukcji paragwajskich misji Jeuzitów w Ameryce Południowej. Kinomaniacy, którzy oglądali film "Misja" dobrze znają sytuację z obrazu Rolanda Joffe'a. Simon Lovrenc to postać zagubiona, którego pokuta rzuciła na drogę do Kolonii.
No i w końcu paw, czyli kapitan austriackiej artylerii, bratanek barona Windischa, który dumnie kroczy z szablą w pochwie i który nie dostrzega nic poza czubkiem własnego nosa, a którego los jest związany z pewną bitwą, która odbyła się 5 grudnia 1757 roku na polach Lutynii. Żeby było romantyczniej, Katarina jest w nim po uszy zakochana.
I tak oto na tle pielgrzymki do Kolonii i wojny siedmioletniej rozgrywa się akcja książki, która dotyczy trójki naszych bohaterów. I do cholery, nie wiem jak Jancar to zrobił, ale ta książka to arcydzieło. Niby jest to romansidło, czasem nawet naiwne i przewidywalne aż do bólu, ale jest też sporo innych tematów. Pokuta, poszukiwanie Boga i sensu życia, wszystko na tle burzliwych losów Europy i Ameryki Południowej, gdzieś pod Lutynią gdzieś w Landshut, gdzieś w Paragwaju. Jest świetny styl autora, sporo ironii, trochę śmiechu, ale też dużo smutku i boskiego milczenia. Jeśli ktoś czytał "Milczenie" Shusaku Endo, to wie o czym mówię, bo Simon Lovrenc, to taki środkowo europejski odpowiednik Sebastiao Rodriguesa z powieści japońskiego pisarza.
Ponad 500 stron mija nie wiadomo kiedy, na szczęście pozostaje refleksja nad tym wszystkim co się wydarzyło w książce.

To była trochę sentymentalna podróż, bo "Katarinę, pawia i jezuitę" czytałem już kilka lat temu, teraz postanowiłem powrócić do tej książki i sprawdzić czy powieść Jancara wytrzymała próbę czasu.
Wytrzymała.
Rok 1756, nad Europą wisi widmo wojny, ale też kolejnej pielgrzymki do Kolonii, którą odbywa się co siedem lat(cóż za zbieżność siódemek do spółki z wojną...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach: ,

Niebo takie dzisiaj ciężkie, odrobine barokowe… Postanowiłam, włączyć więc Bacha i w ramach przerwy od pisania magisterki sięgnąć po najprawdziwszą, choć dopiero co przeze mnie odkrytą perłę literatury "Katarinę, pawa i jezuitę" Drago Janczara.

Przez ponad 500 stron przebrnęłam z wypiekami na twarzy w niespełna w jeden dzień. I gdyby nie fakt, że egzemplarz powieści pożyczyłam z biblioteki, bez wahania umieściłabym go w swojej biblioteczce na półce między moimi ukochaną Śmiercią Pięknych Saren Pavla a ulubionym Tracy’m i Jego Tygrysem Saroyana. Według mnie dwóch książek wszechczasów i wszechgustów. Napisałam książki, a nie dzieła, bo te słowo brzmi dla mnie ciemiężnie i egzaltowanie, a kojarzą mi się one właśnie z prostotą, delikatnością i pięknem w wydaniu dalekim od uniwersyteckich dyskusji o estetyce oraz banalnego sentymentalizmem sprzedawanego w dobie konsumcjonizmu na kilogramy w supermarketach. Chociaż przyznać się muszę, że zawsze się wzruszam na opisach przyrody Południa Czech i niepokoję losami niefornego tygrysa Tracy’ego i tygrysicy Laury (ale uważam że nic w tym złego sic!). Jak już chyba napomknęłam lektura Katariny, pawia i jezuity była wypełniona emocjami, choć zupełnie innego rodzaju.

Co by dużo nie mówić, czy też pisać, Janczar mistrzosko operuje ludzkimi namiętnościami. Odmalowuje kunsztownie instykty i rządze. Każda z postaci nawet drugo, trzecioplanowych to istota z krwi i kości, a nie z papieru czy wody (nawet aniołowie stróżowie, mają w sobie chyba sporo pierwiastka ludzkiego). A tytułową trójką miotają, targają takie uczucia, że jeśli czytelnik pozostanie w wobec nich całkowicie beznamiętny to zapewne sam Marek Aureliusz powinszowałby umiejętności zachowania stoickiej postawy. Ja nawet nie próbowałam się to silić. Nie jedynie ze względu na własną przyjemność, ale po co książce ujmować jej walorów. Powieść jest niesamowicie zmysłowa. Kwieciste łąki, gwiaździste nieba, ale także miejsca trącające nieco zapachami znanymi gościom Hotelu Splendid.

Co oznacza tytuł przywołujący na myśl Narnię? Katarina to główna bohaterka. Córka zarządcy majątku w słoweńskiej Krainie. Młoda, krewka, dzielna, niebrzydka i niezamężna kobieta, która rozczarowana dotychczasowym życiem, pchana tęsknotą za nieznanym i przede wszystkim za miłością mężczyzny postanawia wyruszyć z rodzinnej w pielgrzymkę do Kolonii. A mamy rok 1753, czasy są niebezpieczne i niespokojne, nietylko dla młodych dam mające grzeszne myśli. Diabeł nie śpi, licho czeka, a z aniołami różnie bywa… Paw to lubujący się w przepychu wystrojony w zawsze najmodniejsze ubiory i piórzaste kapelusze bratanek barona Windischa. Wojskowy, wysoki rangą i jeszcze wyższy swoim egiem. Puszy się odznaczeniami, choć pierwsze starcie ma dopiero przed sobą. Młody i stary znajomy Katariny. Jej dawny obiekt westchnień. I w końcu Jezuita Simon, a właściwie były jezuita, chociaż znowu nie tak do końca. Interesujący mężczyzna z przeszłością, rozczarowany wartościami, w które przez lata wierzył żarliwie i dla których poświęcił niemało. Ich drogi z Katariną, a może bardziej oczy, krzyżują się przy ognisku na początku pielgrzymki, a potem przeplatają się ze sobą z różną częstotliwością, zawsze, jednak z wielką intensywnością.

A teraz pytanie o czym jest powieść? Dla mnie: O sacrum i profanum i o cienkiej granicy między nimi. O grzesznych pielgrzymach dążących do świętości w Kolonii. O grzechach świętych i przeklętych. O miłości, przynoszącej spokój i spustoszenie. O Bogu i dążeniu do niego. O dobrzy i źle. O władzy. O hipokryzji. O szczęściu. O tym wszyskim naraz. A wszystko to odmalowane bogatą paletą barw i przeróżnych odcieni, a nie kreślone ostrą kreską moralnego schematyzmu. Książka bogata wielopoziomowa i po prostu piękna.

I jak tu się skupić na magisterce, kiedy w ręce wpada taka literatura?

Niebo takie dzisiaj ciężkie, odrobine barokowe… Postanowiłam, włączyć więc Bacha i w ramach przerwy od pisania magisterki sięgnąć po najprawdziwszą, choć dopiero co przeze mnie odkrytą perłę literatury "Katarinę, pawa i jezuitę" Drago Janczara.

Przez ponad 500 stron przebrnęłam z wypiekami na twarzy w niespełna w jeden dzień. I gdyby nie fakt, że egzemplarz powieści...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    52
  • Przeczytane
    22
  • Posiadam
    7
  • Literatura bałkańska
    3
  • Angelus
    2
  • Motywy religijne, rozmowy z bogiem
    1
  • SERIA - Meridian - Pogranicze
    1
  • Chcę w prezencie
    1
  • Realizm magiczny
    1
  • 2012
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Katarina, paw i jezuita


Podobne książki

Przeczytaj także