rozwińzwiń

Narodziny Chrześcijaństwa

Okładka książki Narodziny Chrześcijaństwa Warren H. Carroll
Okładka książki Narodziny Chrześcijaństwa
Warren H. Carroll Wydawnictwo: Wektory Cykl: Historia chrześcijaństwa (tom 1) historia
591 str. 9 godz. 51 min.
Kategoria:
historia
Cykl:
Historia chrześcijaństwa (tom 1)
Tytuł oryginału:
Founding Of Christendom: History Of Christendom
Wydawnictwo:
Wektory
Data wydania:
2009-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2009-01-01
Liczba stron:
591
Czas czytania
9 godz. 51 min.
Język:
polski
ISBN:
9788360562314
Tłumacz:
Jerzy Morka
Tagi:
Jerzy Morka chrześcijaństwo religia
Średnia ocen

8,0 8,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
53 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
611
568

Na półkach:

Podejście niecodzienne, gdyż właściwy temat zaczyna się dopiero w połowie książki.
O bitwie pod Maratonem Carroll pisze tak, jakby była czymś dotąd nowym a nieznanym, a równocześnie jakby potrafił wyczytać ze źródeł więcej niż zawierają :
„Persowie mieli znaczną przewagę nad Grekami w łucznikach i kawalerii; osłonięci tarczami, hełmami i pancerzami greccy hoplici (ciężkozbrojna piechota) przewyższali Persów w walce wręcz. Dlatego właśnie Ateńczycy pod wodzą Miltiadesa nie podejmowali pod Maratonem pospiesznych działań, ale zajęli pozycje obronne, do czasu, kiedy do Persów dotarła wieść, że armia Spartan, spóźniona nieco z powodu spartańskiego święta Karneja, maszeruje na pomoc Atenom. Datis, wiedząc, że jeśli zamierza uderzyć, musi to uczynić przed przybyciem Spartan, większość swojej kawalerii wysiał statkami na plaże niedaleko Aten, a jednocześnie, chcąc zmylić przeciwnika i zatrzymać wojska ateńskie na miejscu. Miltiades nierozsądnie (throwing caution to the winds) rzucił całość swoich sił do natychmiastowego ataku. Zrezygnował nawet z wcześniejszego ostrzału wroga: wszystko po to, by wykorzystać element czasu i zaskoczenia. Persowie ledwie zdążyli sformować szyki, kiedy wpadli na nich ateńscy hoplici. Walcząc w najbardziej dla siebie sprzyjających warunkach, hoplici odnieśli druzgocące zwycięstwo: zabili 6400 perskich żołnierzy, a sami stracili jedynie 192. Natychmiast po bitwie zawrócili i pomaszerowali do Aten. Zdążyli na czas i udaremnili planowany desant Persów. Było to wspaniałe, legendarne zwycięstwo Aten, ale trzeba pamiętać, że jego istotnym czynnikiem był marsz Spartan na południe. Pamiętajmy również, że żadna ze stron nie zaangażowała w walkę swoich głównych sił.” (174n)
Będące podstawowym źródłem „Dzieje” Herodota milczą o udziale jazdy perskiej w bitwie, lecz milczą też jak i czemu miała stamtąd zniknąć. Późniejsze źródła też tego nie wyjaśniają (vide „Maraton” Ryszarda Kuleszy). Przy 600 okrętach („Dzieje” VI, 95) i 30 piechurach na okręt (VII, 184) dawało by to 18 000, konnica zapewne była nieliczna, gdyż wierzchowce zajmują więcej miejsca niż ludzie. O tym, by Datis „wysłał jazdę na plaże koło Aten” czy wiedział o zbliżaniu się Spartan pierwsze słyszę, a raczej czytam. Wiadomo jedynie, iż Spartanie „postanowili pomóc Ateńczykom, ale nie mogli tego zaraz uczynić, bo nie chcieli przekroczyć prawa: wszak był to dziewiąty dzień nowego miesiąca; a w dziewiątym dniu, jak mówili, kiedy tarcza Księżyca nie jest jeszcze pełna, nie wyruszą. Oczekiwali więc pełni.” (VI, 106 tłum. Seweryn Hammer) W końcu „przybyli po pełni Księżyca do Aten w liczbie dwóch tysięcy; zadali sobie wiele trudu, aby zjawić się w porę, tak że w trzecim dniu po wyjściu ze Sparty byli już w Attyce. Przybywszy po bitwie, pragnęli mimo to zobaczyć Medów. Jakoż poszli do Maratonu i zobaczyli. Potem, sławiąc Ateńczyków i ich czyn, wrócili do domu.” (VI, 120) Czemu uderzenie na osłabionego wroga miałoby być „nierozsądne”, skoro uderzający walczyli „w najbardziej dla siebie sprzyjających warunkach” ? Wreszcie skąd pomysł, by „żadna ze stron nie zaangażowała w walkę swoich głównych sił” ? Dariusz daleki był od wykorzystania wszystkich sił, za to Ateny z pewnością zmobilizowały wszystkie jakie miały, o czym świadczy pospieszny powrót do miasta po bitwie.

Z podobnym znawstwem o Rzymie:

„Tyberiusz przywrócił stare prawo wymierzone przeciwko sprawcom przestępstw zagrażających państwu, które ścigało wszystkie wypowiedzi i czyny oraz obraźliwe słowa i gesty kierowane pod adresem władz bądź ich najwyższego reprezentanta.” (s. 325)

Wedle Tacyta cesarz ten „prawo majestatu znowu wprowadził (legem maiestatis reduxerat),które wprawdzie także u dawnych tę samą posiadało n a z w ę (nomen apud veteres idem),lecz i n n e wtedy rozstrzygano sprawy (sed alia in iudicium veniebant) : czy się kto zdrady wobec armii (proditione exercitum) dopuścił albo lud wzniecaniem buntów zwichrzył (plebem seditionibus),albo wreszcie złym zarządem rzeczypospolitej majestatowi narodu rzymskiego ubliżył (male gesta re publica maiestatem populi Romani minuisset); za czyny ścigano, słowa były bezkarne (facta arguebantur, dicta inpune erant). Pierwszy August dochodzenie w sprawie obelżywych pism pod pokrywką tego prawa zarządził (primus Augustus cognitionem de famosis libellis specie legis eius tractavit),oburzony Kasjusza Sewera samowolą, z jaką ten dostojnych mężów i niewiasty w bezczelnych pismach zniesławił; później Tyberiusz zapytany przez pretora Pompejusza Makra, czy procesy o obrazę majestatu są dopuszczalne, odpowiedział, że ustawy muszą być wykonywane (exercendas leges esse respondit).” („Roczniki” 1, 72 tłum. Seweryn Hammer, podkr. Piratka)

Za podstawowy zarzut można uznać brak sprawdzania źródeł (może poza Biblią, którą jednakże objaśnia tak, jak mu wygodnie). Zamiast tego odwołania do opracowań różnej wartości. Na przykład przydługie wywody o Aleksandrze Macedońskim (staram się unikać zwania go „Wielkim”, chyba że przytaczam jakiś cytat, gdzie tak go zwą) przepisał po większej części z Hammonda (z znaczeniem w przypisie) wraz ze sporą częścią Hammondowych zachwytów: „Choć sporadycznie zdarzało się, że dawał się ponieść porywom niekontrolowanych emocji (cechę te przejął po matce),jego rządy, ogólnie rzecz biorąc, były sprawiedliwe i wyjątkowo dalekowzroczne.” (s. 194) i temuż podobnież.

Przekład miejscami błędny, np. w Atenach „chociaż członkami zgromadzenia narodowego byli wszyscy dorośli mężczyźni, tylko mniejszość z nich miała status obywateli; wielu było niewolnikami, a wielu innych obcokrajowcami z prawem stałego pobytu.” (s. 173) Jednak brzmi to „Though all adult male citizens acted as the legislature in Athens, only a minority even of its male inhabitants were citizens; many were slaves, and many others were resident aliens.” (s. 189 wydania z 1985) czyli „Chociaż wszyscy dorośli obywatele płci męskiej pełnili czynności ustawodawcze w Atenach, tylko mniejszość, nawet spośród męskich mieszkańców, była obywatelami; wielu było niewolnikami, a wielu innych stale zamieszkałymi cudzoziemcami.”

We właściwym temacie też widać dużo dowolności:
„Najprawdopodobniej Jana zadenuncjowali faryzeusze, przeciwko którym wypowiadał się w kazaniu wygłoszonym nad Jordanem, i to oni wydali go w ręce Heroda (was betrayed – presumably by the Pharisees, whom he had denounced in his earlier preaching by the Jordan – into Herod Antipas' hands)” (s. 335)

Ewangeliści i Józef Flawiusz zgodnie twierdzą, że Herod kazał uwięzić, a nastepnie ściąć Jana Chrzciciela, wprawdzie podają różne przyczyny, lecz niekoniecznie sprzeczne. Wedle Ewangelistów Jan wyrzucał Herodowi złe prowadzenie, wedle Flawiusza był to „dobry człowiek, który wzywał Żydów, żeby żyli cnotliwie, a zachowując sprawiedliwość w stosunkach wzajemnych i pobożność wobec Boga, żeby w chrzcie się wszyscy spotkali. W taki tylko sposób, jego zdaniem, chrzest mógł być przyjemny Bogu. Powinni się nim posłużyć nie po to, by zyskać przebaczenie grzechów, które mogli popełnić, lecz by uświęcić ciało, zakładając, że dusza została już w pełni oczyszczona przez właściwe postępowanie. Kiedy także inni dołączali się do otaczających go tłumów, Herod się przestraszył, żeby tak wielki wpływ Jana na ludzi nie doprowadził do buntu, zdawało się bowiem, że są gotowi zrobić wszystko, co poradzi. Zdecydował zatem, że lepiej będzie uderzyć wcześniej i usunąć go, zanim wywoła jakieś zamieszki, niż, zwlekając aż wybuchnie powstanie, znaleźć się w trudnej sytuacji i wtedy dopiero żałować. I tak z powodu podejrzliwości Heroda Jan został uwięziony w Macheroncie [...] i tam także stracony.” („Dawne dzieje Izraela” 18,5,2 tłum. Anna Świderkówna)
O jakichkolwiek „faryzeuszach” ani słowa, co gorsza to wzięte z powietrza przypuszczenie Carrolla niepostrzeżenie zostaje po chwili prawdą oczywistą: „Zdrada faryzeuszy i wydanie Jana Herodowi były widomym znakiem i ostrzeżeniem, że Jezus, który, wyganiając przekupniów ze Świątyni, ściągnął na siebie ich wrogość, może zostać potraktowany podobnie, o ile pozostanie w okolicach Jerozolimy, gdzie byli najpotężniejsi (The Pharisees' betrayal of John was a clear warning that Jesus, Who had already incurred their enmity at the time of His cleansing of the Temple, might soon face similar treatment if He remained near Jerusalem, the center of their power). Przypis : Wynika to jednoznacznie z faktu, że Nikodem, który był faryzeuszem i członkiem Sanhedrynu, wkrótce po tym, jak Jezus przepędził kupców ze Świątyni, chcąc spotkać się z Nim w Jerozolimie musiał uczynić to w tajemnicy i nocą (This is evident in the fact that Nicodemus, a member of the Sanhedrin – the highest authority in Judaism – and a Pharisee, had to visit Jesus in Jerusalem secretly at night, shortly after His cleansing of the Temple).” (s. 335)
Po pierwsze, skąd wiadomo czy wypędzenie przekupniów oburzyło faryzeuszy zamiast saduceuszy ? To ci ostatni rządzili Świątynią, o czym Carroll napomyka na s. 257.
Po drugie, a nawet znów po pierwsze, skąd wiadomo, że Nikodem miałby lękać się faryzeuszy, będąc jednym z nich ? Przy tym Carroll uznaje tę obawę za dowód ich wrogości.
Po trzecie, jeśli tak było, to czemu faryzeusze (w liczbie mnogiej, jacyś inni niż Nikodem) ostrzegają Jezusa przed Herodem (Łk 13, 31) ?

Ponawia już zarzucone, przy tym pożałowania godne „tradycje” (rozmyślnie w cudzysłowie, gdyż nawet nie z czasów apostolskich):
„W Ewangeliach czterokrotnie wspomina się o łagodnej, smutnej, ubogiej duchem, ale przepełnionej miłością kobiecie, która pada do nóg Chrystusowi. Scena pierwsza: krótko po wygłoszeniu Kazania na Górze, na uczcie wydanej przez wysoko postawionego galilejskiego faryzeusza, kobieta namaszcza stopy Chrystusa. Scena druga: to samo dzieje się w czasie uczty, którą wydał uzdrowiony przez Jezusa mężczyzna w Betanii w pobliżu Jerozolimy, na tydzień przed Ukrzyżowaniem. Scena trzecia: pod Krzyżem. Scena czwarta: rankiem, w dniu Zmartwychwstania. (…) W przeciwieństwie do większości współczesnych, w tym także ortodoksyjnie nastawionych badaczy Biblii, autor niniejszej książki jest zdania, że wszystkie cztery sceny ukazują jedną i tę sama kobietę – Marię z Magdali ("wieża ryb") nad Morzem Galilejskim.” (s. 343n) „Jezus zamieszkiwał przez pewien czas w Betanii, trzy mile na wschód od Jerozolimy, w domu Łazarza i jego dwóch sióstr: Marty i Marii. Ta ostatnia, zgodnie z tradycją, utożsamiana jest z Marią Magdaleną i ten sam pogląd reprezentuje autor niniejszej książki (two sisters, Martha and Mary – this Mary being, according to the traditional view here upheld and defended, Mary Magdalen).” (s. 361)

„Tradycja” ta, najwcześniej z okolic 600 r. utożsamia cztery kobiety: „schwytaną na cudzołostwie” (J 7,53 - 8,11),„grzesznicę” (Łk 7,36 - 50),Marię z Betanii i Marię z Magdali. Betania leżała koło Jerozlimy, Magdala zaś w Galilei. W Betanii Jezus odwiedzał siostry Marię i Martę oraz Łazarza, Maria z Magdali zaś należała do kobiet, „idących za Jezusem”.
„W J 12,3 - 8 namaszczająca kobieta jest utożsamiana z Marią, siostrą Łazarza. Musimy liczyć się z tym, że odrębne pierwotnie tradycje, które wydawały się ze sobą spokrewnione, w trakcie opowiadania mogły być do siebie upodabniane. Dlatego nie jest wykluczone, że motyw namaszczenia w Łk 7,36nn ma charakter wtórny. (…) Również imię gospodarza, Szymona, mogło dostać się tu wtórnie. Według Mk 14,3nn uczta odbywa się w domu Szymona Trędowatego w Betanii blisko Jerozolimy. W przekazach postnowotestamentowych paraleli zmy sięgają dalej. Dokonująca namaszczenia kobieta zostaje utożsamiona z Marią Magdaleną, przez co ta ostatnia staje się grzesznicą. Pomyłka ta utrzymuje się w szczególnie uporczywy sposób.” (Joachim Gnilka „Jezus z Nazaretu” 1997, s. 143, tłum. Juliusz Zychowicz) „W wykazach kobiet w ewangeliach Maria Magdalena wymieniana jest z reguły na pierwszym miejscu (Mk 15,40 par.; 15,47 par.; 16,1 par.; Łk 8,2; 24, 10). Jej osoba obciążona jest pewną historycznointerpretacyjną hipoteką. Od czasów Grzegorza Wielkiego utożsamiano ją mianowicie z grzesznicą z Łk 7, 36 - 50, w związku z czym weszła do liturgii jako pokutnica. Pogląd ten uznawany jest obecnie za błędny. Maria została uwolniona od siedmiu nieczystych duchów, to znaczy uzdrowiona z ciężkiej choroby. Nie ma to nic wspólnego z życiem jawnogrzesznicy.” (tamże, s. 223n) Podobnie Xavier Léon-Dufour „Słownik Nowego Testamentu”, hasło „Maria Magdalena”.

„Wyrok śmierci wydany przez Sanhedryn musiał być jednak zatwierdzony przez rzymskiego gubernatora (but for them to put a man to death required confirmation of the sentence by the Roman governor)” (s. 382) „przywódcy żydowscy przedstawili Piłatowi kolejne oskarżenie Jezusa, tym razem o bluźnierstwo i domagali się od prokuratora, aby zatwierdził wyrok śmierci, czyniąc tym samym gest świadczący o szacunku dla żydowskiego prawa (the Jewish leaders brought before Pilate their own charge of blasphemy, demanding that he confirm their sentence of death upon Jesus as a gesture of respect for their local law)” (s. 386)
Ewangeliści mówią o skazaniu, a nie o zatwierdzeniu, np. Πιλατος επεκρινεν „Piłat zawyrokował” (Łk 23,24).
Wedle „Roczników” Tacyta XV, 44 „Christus, Tiberio imperitante, per procuratorem Pontium Pilatum supplicio affectus erat” co znaczy „Chrystus, który za panowania Tyberiusza skazany został na śmierć przez prokuratora Poncjusza Piłata” (tłum. Seweryn Hammer)
Józef Flawiusz w „Dawnych dziejach” 18,3,3 αὐτὸν ἐνδείξει τῶν πρώτων ἀνδρῶν παρ᾽ ἡμῖν σταυρῷ ἐπιτετιμηκότος Πιλάτου „na podstawie doniesienia najznakomitszych u nas mężów Piłat skazał go na krzyż” (tłum. Anna Świderkówna, dosłownie „pierwszych”).
Poza tym według Flawiusza namiestnik Judei „otrzymał od cesarza władzę zwierzchnią (ἐξουσίαν) łącznie z prawem wymierzania kary śmierci (κτείνειν)" („Wojna" 2, 8, 1 tłum Jan Radożycki).
Wątpliwe czy Sanhedrynowi przysługiwało wówczas prawo skazywana na śmierć.
Joachim Gnilka (op. cit. s. 358) dodaje do tego edykty Oktawiana Augusta odnalezione na steli w Cyrenie w 1926 r. Wedle czwartego z nich sprawy gardłowe (ὑποδίκων κεφαλῆς) zastrzeżone zostały dla gubernatora (ἐπαρχήαν διακατέχῃ),chociaż mógł przekazać je do rozpatrzenia ławnikom (συνβούλιον κριτῶν),których dobór oczywiście należał do niego. W Judei brak danych o ławnikach, zatem Piłat nie zatwierdzał a skazywał. Ścięcie Jana Chrzciciela temu nie zaprzecza, gdyż do tetrarchii Heroda władza Piłata nie sięgała.

Edykty po grecku
https://droitromain.univ-grenoble-alpes.fr/Constitutiones/cyrene1_Visscher.htm
przekład angielski https://avalon.law.yale.edu/ancient/augustus_001.asp

W opisie ukrzyżownia autor wykorzystał odkrycie Pierre Barbeta (przebicie przegubu zamiast dłoni),co jest jedną z nielicznych zalet książki, szkoda tylko, że po „W starożytności ukrzyżowanie było najokrutniejszym sposobem odebrania życia – najboleśniejszym i najbardziej poniżającym (Crucifixion was the most terrible death inflicted in the ancient world – the most painful and the most degrading)” niepotrzebnie dodał „Było "twórczym rozwinięciem" nabijania na pal (It was a “development” of impalement)” (s. 387)

„We wczesnym okresie chrześcijaństwa wierzono, że jako zmarły, Jezus dołączył do Adama, Gilgamesza i Dobrego Łotra – do wszystkich tych, którzy umarli przed Nim (The early Christians firmly believed that as one dead He had joined all the other dead, from Adam to Gilgamesh to the Good Thief)” (s. 391)
Od kiedy Gilgamesz jest postacią z wierzeń chrześcijańskich ?

„Po obaleniu Nerona w roku 68, kiedy tradycja rzymska zgodnie dawała wyraz swojej odrazie do niesławnej pamięci cesarza, wszystkie jego edykty uchylono; jedynym wyjątkiem było rozporządzenie, które wyjmowało spod prawa chrześcijan - jaka była tego przyczyna? Tertulian zadał to pytanie pod koniec II wieku, ale odpowiedzieli na nie tylko nieliczni współcześni historycy. Przypis : Tertulian był przede wszystkim wybitnie inteligentnym, praktykującym prawnikiem, który osobiście śledził procesy chrześcijańskich męczenników; jest rzeczą raczej absurdalną patrzeć, jak tysiąc siedemset lat później pretensjonalni uczeni wytykają mu nieznajomość prawa, przeciwko któremu oponował, twierdząc, że chrześcijanie nie byli skazywani na podstawie nadrzędnych przepisów, które odmawiały im prawa do istnienia (Tertulian twierdzi odwrotnie),lecz w oparciu o inne prawa bądź też regulacje, które w nich konkretnie nie były wymierzone.” (s. 442)

Jak była mowa przy „Kościele pierwszych wieków” Daniela-Ropsa, twierdzenie Tertuliana jest błędne. To samo dotyczy wykładni listu Trajana do Pliniusza : „Kiedy gubernator Bitynii Pliniusz zawiadomił go o ogromnym wzroście liczebności sekty chrześcijan, co miało prowokować ich sąsiadów i wrogów do donoszenia na nich władzom, Trajan uznał, że zgodnie z prawem i tradycją, chrześcijaństwo jest wyznaniem wyjętym spod prawa, ale zakazał Pliniuszowi wszelkich prześladowań i dawania posłuchu anonimowym oskarżeniom (When his governor Pliny in Bithynia in Asia Minor reported the great growth of the sect called Christian, which led many of the neighbors and foes of these Christians to denounce them to the authorities, Trajan accepted as a matter of course and tradition the outlawry of Christianity, but ordered Pliny not to initiate prosecution of Christians nor entertain anonymous accusations)” (s. 461, tłumaczenie mniej więcej ścisłe)

Gdy mowa o schizmie donatystów (odsądzonych od czci) i wysiłkach cesarza Konstantyna (przypominających 1 Kor 6, 6 by spraw między wiernymi nie powierzać niewiernym) „W swojej naiwności, powodowany uzasadnionymi obawami wywołanymi zgorszeniem, które ów groźny spór budził w chrześcijanach i innowiercach, Konstantyn ponownie zaognił kontrowersje wokół problemu donatystów, który winien wszak być uznany za raz na zawsze rozstrzygnięty przez Synod Rzymski. Cesarz zarządził oficjalne dochodzenie w sprawie biskupa Feliksa z Aptungi i jego rzekomej zdrady Kościoła, a ponadto zarządził zwołanie nowego i liczniejszego synodu w Arles w Galii, który miał wysłuchać i osądzić racje donatystów” (s. 547, cesarz został ochrzczony dopiero umierając, o czym mowa w tomie następnym) daje to sposobność do snucia dziwacznych rozważań : „Wówczas doszła również do głosu jedna z fundamentalnych kwestii, której źródłem jest sama idea chrześcijańskiego społeczeństwa: na czym polega właściwa rola państwa jako "świeckiego ramienia" Kościoła? W jakich okolicznościach i pod czyim kierunkiem ma ono działać w tenże sposób? Łatwa odpowiedź, głosząca, że państwo nigdy nie powinno ingerować w sprawy dotyczące kościołów, nie oprze się głębszej analizie. Żadne państwo nie jest i nigdy nie było w stanie odciąć się całkowicie od kwestii przynależnych jurysdykcji kościelnej. Nawet jeżeli rolę państwa sprowadzić do absolutnego minimum, to ono jednak, na podstawie obowiązujących w nim praw, musi ustalać, który ze związków wyznaniowych jest kościołem państwowym i do kogo należy własność, do której rości sobie prawo jeden albo więcej kościołów (There now arose one of the most fundamental issues deriving from the concept of Christendom itself: What is the proper role of the state when acting as the "secular arm" of the Church? When, and under whose direction , should it so act? The facile answer that the state should never act in matters involving churches simply will not bear close scrutiny. No state can , or ever has been able to remove itself entirely from questions of church jurisdiction. At the barest minimum, the state's judicial process must ultimately decide which organizations are legitimate churches, and who owns contested property claimed by one or more churches).” (s. 548)
Czemu „ustalać, który kościół jest państwowy” (dosł. prawowity, wcześniej pisze „established church”) ? Edykt Mediolański nie wprowadzał takich rozróżnień. A jeśli obowiązujące prawo zabrania uznawania jakiegokolwiek wyznania za urzędowe, jak głosi 1 Poprawka do Konstytucji USA ?
„Amerykanie wiedzą, że takiego modelu stosunków państwo-kościół wyraźnie zakazuje ich Konstytucja, ale argumenty, które za tym stoją, wcale nie są tak silne, jak sądzi większość obywateli USA (The arrangement is mainly known to Americans as one which their Constitution explicitly forbids; but the case against it is by no means as strong as most Americans assume). Jeśli spojrzymy na to z perspektywy historycznej, począwszy od czasów Konstantyna, władze zawsze udzielały finansowego wsparcia chrześcijańskim kościołom, ponieważ ich istnienie i czynne funkcjonowanie w społeczeństwie uważano za Boży nakaz i fundamentalny element wspólnego dobra - w społeczeństwie chrześcijańskim w istocie z pewnością tak jest (Historically, from the time of Constantine onward, governments have given financial support to Christian churches because their existence and active functioning were regarded as commanded by God and essential to the common good as, in Christendom, indeed they must be). Od samego początku aż do dzisiaj problematyczne jest jednak to, w jaki sposób zapewnić Kościołowi i wszelkim jego poczynaniom całkowitą wolność od nadzoru państwa, przy jednoczesnym finansowaniu go ze środków publicznych (But the problem, from the beginning until now, has been how to keep the church and all its operations free of government control once it is receiving aid from the public treasury).” (s. 542)
Wyjaśniło to cokolwiek ?

Konstantyna autor wychwala bardziej niż na to zasłużył : „Tym silniej więc należy podkreślać rolę Konstantyna we wprowadzaniu przepisów wspierających prawa człowieka. W latach 315–321 wydał edykty zabraniające właścicielom torturowania i zabijania niewolników, zabezpieczył dzierżawców przed niesprawiedliwym traktowaniem ze strony właścicieli nieruchomości; zapewnił małoletnim prawną ochronę, zabraniającą rodzicom fizycznego znęcania nad dziećmi; zakazał okrutnego traktowania skazanych i zabronił wypalania im piętna na twarzy, jest ona bowiem "ukształtowana na podobieństwo niebiańskiej piękności".” (s. 553)

Ostatnie z wymienionych rozporządzeń było bardziej wymyślne : „Jeżeli ktoś za odkryte zbrodnie zostanie skazany na uczestnictwo w igrzyskach lub na pracę w kopalniach (in ludum fuerit vel in metallum pro criminum deprehensorum qualitate damnatus),nie będzie wcale oznaczony na twarzy, lecz niech tylko na rękach i na łydkach będzie miał ujętą jednym symbolem orzeczoną karę, aby twarz, która jest ukształtowana na podobieństwo niebiańskiej piękności, nie była oszpecona.” (Kodeks Teodozjusza 9, 40, 2 tłum. Bartosz Zalewski)

Co zahacza o podejscie tego cesarza do igrzysk gladiatorów. Poczatkowo uznawał je za konieczne : „Porywacze, którzy powodują u rodziców pełną bólu stratę ich żywych synów, dotychczas ponosili karę przymusowej pracy w kopalni wraz z innymi wcześniej znanymi karami. Jeśli ktoś jednak w ten sposób teraz zostanie oskarżony, po tym jak udowodni mu się winę, niewolnik lub wyzwoleniec zostanie rzucony dzikim zwierzętom na najbliższych igrzyskach. Człowiek wolny natomiast w ten sposób powinien wziąć udział w igrzyskach gladiatorskich, że, zanim cokolwiek zrobi, aby się obronić, powinien być stracony. Tych zaś, którzy zostali za to przestępstwo skazani do kopalni, postanawiamy nigdy nie uwalniać.” (Kodeks Teodozjusza 9, 18, 1 tłum. Przemysław Kubiak)
Później jakby zakazał : „W czasie publicznego pokoju i wewnętrznego spokoju okrutne widowiska nie sprawiają nam przyjemności. Z tego powodu, ponieważ zakazujemy, aby istnieli gladiatorzy, sprawisz, aby ci, którzy być może z powodu popełnionych czynów zwyczajowo zasłużyli na taki stan i wyrok, raczej służyli w kopalni, aby bez rozlewu krwi ponieśli kary za swoje przestępstwa” (tamże, 15, 12, 1 tłum. Przemysław Kubiak)
Jednak wedle inskrypcji odnalezionej w 1733 igrzyska miały miejsce nadal. Vide https://droitromain.univ-grenoble-alpes.fr/Anglica/Hispellates_johnson.htm
Czy zakaz obowiązywał zawsze czy w czasie pokoju ?
Czy obejmował wszystkich gladiatorów czy tylko skazanych na udział w walce ? Trudno orzec, vide
https://www.academia.edu/564626/Constantine_and_the_Gladiators

Zakaz okrutnego postępowania dotyczył nie skazanych, jak widać wyżej, lecz przebywających w zatrzymaniu tymczasowym, z osobliwym uzasadnieniem, by podsądny dożył rozprawy, gdyż przedwczesne zejście „dla niewinnego
jest żałosnym losem, zaś dla winnego niewystarczająco surowym” (cyt. za: Adam Świętoń „Humanitaryzm w rzymskim późnoantycznym ustawodawstwie cesarskim na przykładzie konstytucji zamieszczonych w CTh 9.3. «De custodia reorum»” Studia Prawnoustrojowe nr 9/2009, s. 49)

Zakaz zabijania niewolników istniał wcześniej, wkład Konstantyna polegał na złagodzeniu odpowiedzialności właścicieli.

Adam Wiliński w artykule „"Ustawy Konstantyna Cod. Th. 9, 12 De emendatione servorum na tle historycznego rozwoju iuris vitae ac necis pana niewolnika" (...) przedstawił zjawisko nadużywania władzy przez właściciela wobec niewolników w świetle ustawodawstwa cesarskiego, na przykładzie konstytucji Antoninusa Piusa i ustaw Konstantyna Wielkiego. Przywołane akty prawne przewidywały w pewnych wypadkach odpowiedzialność karną pana za zabicie własnego niewolnika, traktując jego czyn jako przestępstwo zabójstwa, czyli homicidium. Konstytucja Antoninusa Piusa, znana z przekazu Gaiusa, uznała zabicie własnego niewolnika za przestępstwo zabójstwa w dwóch przypadkach. Po pierwsze, gdy właściciel dokonał czynu "sine causa", czyli bez przyczyny, którą mogło być jakiekolwiek przewinienie niewolnika. Po drugie, gdy pan zabił go "dolose", czyli umyślnie. Jednak w tym przypadku odpowiedzialność karną za umyślne zabicie niewolnika (które w praktyce z reguły było następstwem chłosty) uzależniono od istnienia związku przyczynowego pomiędzy ewentualnym pobiciem a śmiercią. Według konstytucji cesarza taki związek występował tylko wówczas, gdy niewolnik został zabiczowany na śmierć, albo gdy w trakcie chłosty została zadana mu jakaś poważna rana, skutkująca śmiercią. Jeżeli zaś niewolnik umierał po upływie jakiegoś czasu, to wówczas pan nie ponosił odpowiedzialności karnej za jego śmierć ze względu na brak wspomnianego związku przyczynowego. Akty prawne cesarza Konstantyna Wielkiego z 319 i 326 r. n.e. uregulowały kwestię odpowiedzialności karnej pana za zabicie niewolnika w następujący sposób. Ustawa z 319 r. sformułowała ogólną przesłankę istnienia tego przestępstwa, jaką było "voluntate", czyli umyślność działania sprawcy oraz wymieniła szereg sposobów zabójstwa niewolnika, stanowiących swego rodzaju kwalifikowane typy "homicidium". Natomiast według ustawy z 326 r. czyn taki stanowił przestępstwo zabójstwa, jeżeli karcenie przekraczało "zwykłą domową miarę". Wspomniana ustawa uczyniła jednak pewien krok wstecz w porównaniu z konstytucją Antoninusa Piusa, zabraniając dochodzenia "voluntatis occidendi" pana w przypadku zabicia niewolnika podczas chłosty.” („Studia profesora Adama Wilińskiego nad rzymskim prawem karnym” Studia Iuridica Lublinensia 13, 2010)

Prawo rzymskie znało kilka rodzajów wyzwolenia: przy spisie ludności (manumissio censu),co w tym czasie już wyszło z użycia wraz z zaprzestaniem spisów; w pozorowanej rozprawie (manumissio vindicta),w ostatniej woli (manumissio testamento) wprost (directa) lub z poleceniem dla spadkobiercy, by wyzwolił (indirecta). Wyzwolenie bez zachowania tych zasad, np. w gronie przyjaciół (inter amicos) lub listownie (per epistulam) było bezskuteczne w prawie cywilnym, lecz mogło być chronione przez prawo pretorskie (różnica wymagała by dłuższych wyjaśnień). Konstantyn w 321 (Kodeks Justyniana 1, 13, 2) uznał wyzwolenie przed biskupem i zgromadzeniem wiernych (manumissio in ecclesia) za skuteczne, dotąd było odpowiednikiem wyzwolenia wśród przyjaciół. Carroll przywiązuje do tego wielką wagę (s. 554) przeoczywszy rozporządzenie z 319 (Kodeks Justyniana 6, 7, 2) o odwołaniu wyzwolenia „niewdzięcznych wywoleńców” (revocatio in servitutem ingrati libertii),odmawiających świadczeń na rzecz byłego właściciela, do czego byli prawnie zobowiązani.
„Tego samego 321 roku Konstantyn uczynił niedzielę dniem odpoczynku dla wszystkich; zakazał zawierania owego dnia jakichkolwiek transakcji handlowych oraz załatwiania spraw w urzędach publicznych.” (s. 554)
Jakich „wszystkich” ? Rozporządzenie (Kodeks Justyniana 3, 12, 2) wprowadzało wolne niedziele dla „omnes iudices urbanaeque plebes et atrium officia cunctarum” (wszystkich sędziów, rzemieślników i ludności miejskiej),kmiecie natomiast, stanowiący przeważającą większość ludności, mieli „agrorum culturae libere licenterque inserviant” (swobodnie i bez ograniczeń oddawać się pracy na roli).

O jeszcze jednej reformie Konstantyna można przeczytać tu
https://journals.ur.edu.pl/zeszyty-sp/article/view/755/727
Była wyraźnie sprzeczna z zakazem „względów dla bogatych w sądzie” (Wj 23, 3).

Podejście niecodzienne, gdyż właściwy temat zaczyna się dopiero w połowie książki.
O bitwie pod Maratonem Carroll pisze tak, jakby była czymś dotąd nowym a nieznanym, a równocześnie jakby potrafił wyczytać ze źródeł więcej niż zawierają :
„Persowie mieli znaczną przewagę nad Grekami w łucznikach i kawalerii; osłonięci tarczami, hełmami i pancerzami greccy hoplici...

więcej Pokaż mimo to

avatar
116
116

Na półkach:

Bardzo dobra pozycja dotycząca historia Kościoła i chrześcijaństwa. Niektórym może przeszkadzać katolicki punkt widzenia ale autor nie jest fanatykiem religijnym ignorującym fakty, wychwalając tym samym Kościół katolicki ale rzetelnie powołuje się na źródła.
Duża Bibliografia, mnóstwo przypisów to dodatkowy atut tej książki. Czyta się jak dobrą powieść.
Niestety minusem książki jest spora liczba literówek (być może tylko moje wydanie jest takie a kolejne są poprawione). W wielu miejscach brakuje przecinków, kropek, są literówki w słowach. Trochę to przeszkadza w czytaniu.

Ogólnie bardzo dobra pozycja jeśli mówimy o historii Kościoła. Jeśli jednak katolicki punkt widzenia nam przeszkadza warto poczytać inną książkę J. Danielou - Historia Kościoła. Jest to też pozycja uczonych katolickich ale już nie jest tak "katolicka" jak wyżej wymieniona.

Bardzo dobra pozycja dotycząca historia Kościoła i chrześcijaństwa. Niektórym może przeszkadzać katolicki punkt widzenia ale autor nie jest fanatykiem religijnym ignorującym fakty, wychwalając tym samym Kościół katolicki ale rzetelnie powołuje się na źródła.
Duża Bibliografia, mnóstwo przypisów to dodatkowy atut tej książki. Czyta się jak dobrą powieść.
Niestety minusem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
179
31

Na półkach: ,

"Historia Chrześcijaństwa" napisana jest przez historyka-ortodoksa. Jest to kluczowa informacja dla każdego czytelnika. Determinuje bowiem całą narrację oraz argumenty, jakie autor przytacza opowiadając o Chrześcijaństwie. Moim zdaniem głęboka wiara autora przeszkadza mu w obiektywnym prowadzeniu Czytelnika przez, niezbyt przecież, jasne dzieje religii. Bardzo często rażą w oczy argumenty będące życzeniem autora, by było tak, jak on to widzi. Trzeba również pamiętać, że praca ta ma ponad 30 lat, powiem została napisana w 1985 roku. Książka ta jest więc odzwierciedleniem wiedzy autora i postrzegania Katolicyzmu połowy lat 80-tych. Książkę tę warto przeczytać. Moim jednak zdaniem Czytelnik przed zagłębieniem się w Chrześcijaństwo w interpretacji Carroll'a, powinien sięgnąć po pozycje mniej ortodoksyjne.

"Historia Chrześcijaństwa" napisana jest przez historyka-ortodoksa. Jest to kluczowa informacja dla każdego czytelnika. Determinuje bowiem całą narrację oraz argumenty, jakie autor przytacza opowiadając o Chrześcijaństwie. Moim zdaniem głęboka wiara autora przeszkadza mu w obiektywnym prowadzeniu Czytelnika przez, niezbyt przecież, jasne dzieje religii. Bardzo często rażą w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
199
196

Na półkach:

Jestem katolikiem i napiszę wprost, narracja Carrolla, z tego względu była mi bliska. Książka jest pisana przez katolika dla katolików, dla których wiara w Chrystusa jest ważna. Autor informuje o tym uczciwie swoich czytelników, więc nikt nie może mieć pretensji do jego subiektywnego spojrzenia. Bez podejścia do książki "z wiarą" czytelnik bardzo wiele traci. Wątpię aby wzbudziła zainteresowanie osób niewierzących czy wyznawców innych religii. To historia wiary, która trwa już tyle lat, opisana historiami wyznawców Chrystusa. Jakże szybko można zauważyć, pojawiający się bardzo często na kartach książki, ciekawy motyw, że przy każdym kryzysie pojawia się w końcu osoba, która potrafi zmienić beznadziejną sytuację w zwycięstwo.

Jestem katolikiem i napiszę wprost, narracja Carrolla, z tego względu była mi bliska. Książka jest pisana przez katolika dla katolików, dla których wiara w Chrystusa jest ważna. Autor informuje o tym uczciwie swoich czytelników, więc nikt nie może mieć pretensji do jego subiektywnego spojrzenia. Bez podejścia do książki "z wiarą" czytelnik bardzo wiele traci. Wątpię aby...

więcej Pokaż mimo to

avatar
87
22

Na półkach: , ,

Z czystym sumieniem I tom tego dzieła mogę ocenić jako "wybitne" - przez wzgląd na dokładność i drobiazgowość argumentacji, brak lęku przed konfrontacją z poglądami przeciwnymi, sumienne przytaczanie głosów opozycyjnych.
Słyszałam o tej serii wiele pozytywnych opinii oraz twierdzenie, że czyta się ją niezwykle lekko i szybko - plotki te uważam jednak za mocno przesadzone: książka oczywiście zbliża się mocno do stylu publicystycznego, jest jednak zbiorem potężnej dawki informacji, dat, imion i nazwisk, wymaga skupienia i zaangażowania, a z każdym kolejnym rozdziałem autor zdaje się rozpędzać. Z biegiem wydarzeń stają się obszerniejsze, co bywa kłopotliwe dla osób takich jak ja - czytających rozdziałami, jednocześnie mając ograniczony czas.

Nie żałuję jednak ani lektury, ani zakupu - dla takich teologiczno-historycznie-politycznych świrów jest to idealna pozycja i głównie takim osobom ją polecam. Przyda się dużo zacięcia właśnie do takich lektur.

Mankamentem na który zawsze zwracam uwagę jest niedokładnie zredagowany tekst i sporo literówek. W dziełach takiego formatu nie powinny się pojawiać.

Z czystym sumieniem I tom tego dzieła mogę ocenić jako "wybitne" - przez wzgląd na dokładność i drobiazgowość argumentacji, brak lęku przed konfrontacją z poglądami przeciwnymi, sumienne przytaczanie głosów opozycyjnych.
Słyszałam o tej serii wiele pozytywnych opinii oraz twierdzenie, że czyta się ją niezwykle lekko i szybko - plotki te uważam jednak za mocno przesadzone:...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2289
97

Na półkach:

Tytuł właściwie powinien brzmieć; "Mityczna Historia Chrześcijaństwa"
4 gwiazdki, czyli może być, ale to tylko dlatego, że autor wykazał się talentem literackim. Wyraźnie jest zafascynowany (świętym - dla niego) cesarstwem Rzymskim.
Wykazuje się ekwilibrystyką słowną, aby jakoś połączyć stary testament z chrześcijaństwem. Idąc śladami teologów, ma nadzieję, że mu się udało.
Mnie nie przekonał, ale nie miał obowiązku...
Czyta się z przyjemnością, trzeba tylko wyłączyć myślenie i logikę.
Takie sobie s-f.

Tytuł właściwie powinien brzmieć; "Mityczna Historia Chrześcijaństwa"
4 gwiazdki, czyli może być, ale to tylko dlatego, że autor wykazał się talentem literackim. Wyraźnie jest zafascynowany (świętym - dla niego) cesarstwem Rzymskim.
Wykazuje się ekwilibrystyką słowną, aby jakoś połączyć stary testament z chrześcijaństwem. Idąc śladami teologów, ma nadzieję, że mu się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
8
3

Na półkach:

Genialna książka!

Niesamowicie syntezuje historię pod kątem działania Pana Boga. Czyta się jak książkę przygodową.

Co mogę zarzucić to brak map.

Genialna książka!

Niesamowicie syntezuje historię pod kątem działania Pana Boga. Czyta się jak książkę przygodową.

Co mogę zarzucić to brak map.

Pokaż mimo to

avatar
62
7

Na półkach:

Książka napisana ładnym i prostym językiem. Niektórzy zarzucają, że jest napisana przez katolika więc nie jest obiektywna. Dla mnie to właśnie największa zaleta tej książki.

Książka napisana ładnym i prostym językiem. Niektórzy zarzucają, że jest napisana przez katolika więc nie jest obiektywna. Dla mnie to właśnie największa zaleta tej książki.

Pokaż mimo to

avatar
4
4

Na półkach:

Tak pisać historię potrafią tylko Anglosasi. Narracja bardzo zajmująca. Wiele rozdziałów czytałem z wypiekami na twarzy. Rozdział o Aleksandrze Wielkim wykorzystałem na lekcji z gimnazjalistami. Autor otwarcie mówi o tym z jakiej pozycji pisze. Niekiedy ma podejście mocno apologetyczne. Szczególnie w kontekście udowadniania nieomylności papieskiej, albo prymatu papieskiego, kiedy argumenty stają się niekiedy mocno karkołomne (nawet katoliccy historycy i teologowie fundamentalni uważają, że w sensie praktycznym były jedynie przesłanki do prymatu papieskiego przed V wiekiem, ale w praktyce był to dogmat nieodkryty aż do wielkich papieży V i VI wieku). Ogromnym plusem jest dla mnie pisanie historii z punktu widzenia jednostek. Postacie, które przedstawia, żyją. Poznajemy Ireneusza, Atanazego, Orygenesa, Konstantyna. Autor nie pozostaje tylko nad przedstawieniem faktografii, ale stara się rysować portrety psychologiczne. Cały czas zajmuje stanowisko - niekiedy gani, niekiedy entuzjastycznie chwali, czasem dość patetycznie stawia na piedestale. Ilość ciekawostek, anegdot, no i bajeczny styl. Czyta się to świetnie. Aż szkoda, że taki styl pisania posiada w Polsce tak niewiele postaci jak Jasienica, Besala, czy prof. Nowak. Ze wszystkich tomów Carrolla ten pierwszy chyba mimo wszystko był najsłabszy (pomimo że i tak był według mnie świetny!). Tomy 2-4 są kapitalne. Szkoda, że V i VI tom napisany jest już po śmierci przez żonę na podstawie notatek i artykułów autora. Nie mają już tego polotu i tylko chwilami zawierają te charakterystyczne dla Carrolla oceny i dygresje. Szkoda, bo właśnie XIX i XX wiek to był okres, w którym historyk amerykański się specjalizował.
Minusem pracy jest jedynie jej polemiczny, czasem wręcz apologetyczny charakter. Miejscami dla mnie autor przekracza granicę rzetelności historycznej i usilnie stara się przedstawić fakty zgodnie z bronioną tezą. Nawet jako katolik miałem z tym problem. Historyk we mnie miejscami się burzył. Na kilkaset stron było takich przypadków z 5. Jeżeli potrafi się przejść ponad tym, praca jest godna polecenia. Polemiczny charakter przypisów tłumacza (uwaga z recenzji poniżej),był faktycznie miejscami zaskakujący. Rzadko spotyka się taką polemikę.

Tak pisać historię potrafią tylko Anglosasi. Narracja bardzo zajmująca. Wiele rozdziałów czytałem z wypiekami na twarzy. Rozdział o Aleksandrze Wielkim wykorzystałem na lekcji z gimnazjalistami. Autor otwarcie mówi o tym z jakiej pozycji pisze. Niekiedy ma podejście mocno apologetyczne. Szczególnie w kontekście udowadniania nieomylności papieskiej, albo prymatu papieskiego,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
458
439

Na półkach: ,

Autor zabiera nas w fascynujäcä podröz po starozytnym swiecie.
Maszerujemy z Aleksandrem Wielkim,legionami Cezara,spotykamy na drodze judejczyköw,Jezusa,apostolöw.
Ksiäzka jest napisama przez chrzescijanina,wiec dlatego irytacja co niektörych,ze wszedzie widzä opartrznosc i obecnosc Boga.
Szanowni ignoranci - sam tytul "chistoria chrzescijanstwa" powinna chyba sygnalizowac,ze ksiäzka jest napisana przez wierzäcego - wiec brzydko möwiäc..walcie sie w glowe.Zanim zaczniecie czytac,pomyslcie co möwi tytul oraz opis knigi.

Co do samej zawartosci
Plus : Znakomicie udokumentowana,wprost nawal bibliografi
Minusy.

Miasto Tyr znaczy skala ( wiec byla to skala od samego poczätku,a nie po najezdzie judejczyköw),a stracilo na znaczeniu dopiero w XVI wieku , a nie na 200 lat przed Chrystusem

Ariusz nie zostal zrehabilitowany!

Str 339 ...Piotr wiedzial,ze rankiem bylo malo ryb..Jezus wiedzial,ze rankiem mozna zlowic wiele..Hmmm.To wiec jak??

Ewtl zle tlumaczenie wielu takich kwiatköw!

Autor podaje,ze od NERONA 250 lat to tylko pasmo przesladowan chrzescijan, w nastepnym rozdziale, ze od Wespazjana kolejnych pieciu dobrych cezaröw bylo cacy...
Str 454 w tabeli Cezaröw brak Tytusa.

Summa summarum.Bardzo ciekawa...a przedemnä kolejne 5 tomöw

Autor zabiera nas w fascynujäcä podröz po starozytnym swiecie.
Maszerujemy z Aleksandrem Wielkim,legionami Cezara,spotykamy na drodze judejczyköw,Jezusa,apostolöw.
Ksiäzka jest napisama przez chrzescijanina,wiec dlatego irytacja co niektörych,ze wszedzie widzä opartrznosc i obecnosc Boga.
Szanowni ignoranci - sam tytul "chistoria chrzescijanstwa" powinna chyba...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    229
  • Przeczytane
    61
  • Posiadam
    35
  • Historia
    10
  • Teraz czytam
    10
  • Religia
    4
  • Historia Kościoła
    3
  • Do kupienia
    2
  • Ulubione
    2
  • Chcę kupić
    1

Cytaty

Więcej
Warren H. Carroll Narodziny Chrześcijaństwa Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne