rozwińzwiń

Kryzys Chrześcijaństwa

Okładka książki Kryzys Chrześcijaństwa Warren H. Carroll
Okładka książki Kryzys Chrześcijaństwa
Warren H. Carroll Wydawnictwo: Wektory Cykl: Historia chrześcijaństwa (tom 6) historia
893 str. 14 godz. 53 min.
Kategoria:
historia
Cykl:
Historia chrześcijaństwa (tom 6)
Tytuł oryginału:
The Crisis of Christendom, 1815-2005. History of Christendom, vol.6
Wydawnictwo:
Wektory
Data wydania:
2014-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2014-01-01
Liczba stron:
893
Czas czytania
14 godz. 53 min.
Język:
polski
ISBN:
9788360562710
Tłumacz:
Jerzy Morka
Tagi:
historia chrześcijaństwa chrześcijaństwo carroll historia chrześcijaństwa
Średnia ocen

4,9 4,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
4,9 / 10
8 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
74
13

Na półkach:

Popieram osenę syzygy, i daję 1 gwiazdkę co znaczy, że książka jest wybitnie propagandowa.

Popieram osenę syzygy, i daję 1 gwiazdkę co znaczy, że książka jest wybitnie propagandowa.

Pokaż mimo to

avatar
611
568

Na półkach:

syzygy „Tomy o czasach w których nie było USA są ok”
A ten „bizantyjski krążownik” w części 2 ?

O rządach Metternicha „rządy te, chociaż niedemokratyczne nie miały nigdy charakteru totalitarnego w dwudziestowiecznym znaczeniu tego słowa, które oznacza także, ze władza ucieka się do represji i prześladowań” (s. 26) z braku dostępu do oryginału nie wiem czy zdanie zostało prawidłowo przetłumaczone. Jednak brzmi, tak jak dotąd, dziwacznie.
Co to znaczy „totalitarny w dwudziestowiecznym znaczeniu” ? Jest jakiś inny ? Słowo to pojawiło się w wieku XX we Włoszech, używali go przeciwnicy Mussoliniego jako zarzutu, on zaś przyswoił sobie tę nazwę, jakby była pochwałą. Później słowo to stosowane było szeroko przez różnych autorów, często bez uzasadnienia. Samo zjawisko zapewne jest starsze od nazwy, Karl Popper w „Społeczeństwie otwartym” czy Andrzej Józef Kamiński w „Koszmarze niewolnictwa” początków totalitaryzmu dopatrywali się w „Państwie” Platona.
„oznacza także, ze władza ucieka się do represji i prześladowań” a oprócz tego oznacza coś jeszcze ?
Sądząc po takiej definicji chyba nie wiedział czym jest totalitaryzm. Zatem
„Lenin położył zatem podwaliny pod prawodawstwo, które jest właściwe systemowi totalitarnemu w odróżnieniu od systemu tylko despotycznego, to znaczy prawodawstwo, którego cechą wyróżniającą nie jest surowość, ale fikcyjność. Prawo bowiem, które stosuje nawet drakońskie kary za drobne uchybienia, nie musi być jeszcze prawem swoiście totalitarnym. Natomiast charakterystyczne dla prawa totalitarnego są właśnie formuły przez Lenina używane: należy zabijać za wypowiadanie poglądów, które "mogą obiektywnie pomagać" burżuazji. Jest jasne, że znaczy to tyle, co: władza może zabijać, kogo jej się podoba, wedle własnego uznania, to znaczy prawa nie ma, kodeks karny nie jest surowy, lecz po prostu nie istnieje poza nazwą.” (Leszek Kołakowski „Główne nurty marksizmu” Warszawa 2009 t. 2 s. 518)

„Należy także podkreślić, że kultura austriacka przeżywała wówczas okres rozkwitu, co jest oznaką rzeczywistych swobód i wolności” (s. 27).
Przypomniało mi to nomen omen „13 podróż” z „Dzienników Gwiazdowych”, w której narrator trafia na zwariowaną planetę, gdzie zostaje skazany na „dwa lata swobodnego rzeźbienia”, przy zajęciu tym należało śpiewać chórem „Hej swoboda, hej swoboda, do rzeźbienia sił nam doda”.
W tych swobodnych czasach Karol Szajnocha trafił do więzienia z dość błahych przyczyn i na krótko, a został kaleką. Z pewnością nie on jeden.

O Polsce Carroll bredzi bardziej niż zwykle.
Car Aleksander I „początkowo wydawało się, że jest skłonny przyznać Polakom autonomię. 27 marca 1818 obiecał Sejmowi, że nada Polsce konstytucję, później jednak zmienił zdanie i tego nie uczynił.” (s. 49)
Car nadał konstytucję 27 listopada 1815, do czego był zobowiązany przez art. 5 układu z Austrią (Dziennik Praw Królestwa Polskiego, 1816, t. 2, Nr. 11 s. 305) i art. 3 układu z Prusami (tamże, s. 359) zawartymi w Wiedniu na urągowisko 3 maja 1815 : Królestwo Polskie „będzie z nim” to znaczy Imperium „nieodwołalnie związane swoją konstytucją” (Il y sera lié irrévocablement par sa constitution). Oświadczenie z 1818 dotyczyło „rozszerzenia” Królestwa na ziemie za Bugiem.
O powstaniach wie, że jakieś były „przyszedł rok 1831. Polacy wzniecili powstanie przeciw carskim rządom” (s. 49 może skrót myślowy, jednak takich skrótów za wiele),„w 1833 kolejne polskie powstanie” (chodzi o wyprawę Zaliwskiego, wyjaśnia tłumacz),prześladowanie Filomatów miałoby miejsce po powstaniu, zamiast przed nim (tego tłumacz nie raczy skomentować). Z wyrozumiałością napomyka „Grzegorz XVI żywił w stosunku do niego wątpliwości [powstania], ponieważ uważał je za bunt przeciwko ustanowionej władzy”. Przemilcza to, że powstańcy powstrzymali interwencję caratu w Belgii. Powstania 1863 nie zauważa, chociaż miało znaczenie dla zjednoczenia zaborów po 1918, a tym samym dla wojny 1920.

Za to dużo i z zapałem pisze o „karlistach” (s. 93 – 108, s. 124 – 128).

Syllabus z 1864 „po dziś dzień ludzie niechętni katolicyzmowi, a nawet niektórzy kierujący się dobrymi intencjami katolicy wyszydzają ów dokument, który dostarcza przecież katolikom jasnych wskazówek, w jaki sposób poruszać się we współczesnym świecie, aby uniknąć jego pułapek” (s. 149). Jednak pomija, co dokładnie zawiera.

Punkt 63 zabrania „odmowy posłuszeństwa prawowitym władcom” (legitimis principibus oboedientiam detrectare),lecz milczy, która władza jest prawowita. Deklarację Niepodległości USA należałoby odwołać, by Carrolla zadowolić ?
1 Poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych jest sprzeczną z punktem 77 potępiającym myśl „w naszych czasach nie jest już użyteczne, by religia katolicka miała status jedynej religii państwowej, z wykluczeniem wszystkich innych wyznań” (aetate hac nostra non amplius expedit, religionem catholicam baberi tamquam unicam Status religionem, ceteris quibuscumque cultibus exclusis).

Jan Paweł II w 2002 przesłaniu do uczestników Europejskiego Kongresu Naukowego uznał za „"chrześcijański fundament Europy": "godność osoby, świętość życia ludzkiego, centralna rola rodziny opartej na małżeństwie, ranga wykształcenia, wolność myśli, słowa oraz głoszenia własnych poglądów i wyznawania religii, ochrona prawna jednostek i grup, współpraca wszystkich na rzecz wspólnego dobra, praca pojmowana jako dobro osobiste i społeczne, władza polityczna pojmowana jako służba, podporządkowana prawu i rozumowi, a ograniczona przez prawa osoby i narodów." Zostawmy na boku pytania o to, na ile mamy tu do czynienia z akceptacją dokonującej się na naszych oczach redukcji chrześcijańskiego etosu, albo: czy wymienione przez Papieża wartości rozumiane są tak samo przez wszystkich Europejczyków (podobnie Amerykanów). Warto natomiast wypunktować nasuwającą się w tym momencie kolejną refleksję natury ogólnej: otóż dwie trzecie zaprezentowanego w tak naturalny sposób katalogu wartości jeszcze półtora wieku temu były postrzegane przez papieży jako oznaki raczej dechrystianizacji niż chrystianizacji społeczeństw. Grzegorz XVI i Pius IX postulaty wolności myśli, słowa, sumienia czy religii zdecydowanie określali jako insanitas (chorobę). W 15 punkcie Syllabus errorum (1864) za błędne zostało uznane następujące zdanie: "Liberum cuique homini est eam amplecti ac profiteri religionem, quam rationis lumine quis ductus veram putaverit" (Każdemu człowiekowi wolno przyjąć i wyznawać tę religię, którą – wiedziony światłem rozumu – uznał za prawdziwą). Kiedy więc obecny Papież domaga się – w imię chrześcijańskiego dziedzictwa Europy – wolności myśli czy słowa, lub stwierdza, że Kościół "nie ma tytułu do opowiadania się za takim albo innym rozwiązaniem instytucjonalnym czy konstytucyjnym" ("Centesimus Annus", nr 47),kontynuuje myśl nie tyle swoich poprzedników, co ludzi (jak np. ks. F. Lammenais) wykluczanych przez nich z Kościoła. Dla ostrego zobrazowania tej myśli przytoczmy jeszcze jeden przykład. 11 października 1988 w Parlamencie Europejskim Papież powiedział: "W tym punkcie naszych rozważań należy chyba przypomnieć, że właśnie z chrystianizmu Europa współczesna zaczerpnęła zasadę (...),która w najgłębszy sposób kieruje jej życiem politycznym: mam na myśli sformułowany po raz pierwszy przez Chrystusa rozdział tego, »co należy do Cezara«, od tego, »co należy do Boga« (por. Mt 22, 21). To podstawowe rozróżnienie – między podlegającą regulacji, zewnętrzną stroną życia ziemskiej społeczności a sferą autonomii osób – staje się jasne w świetle odmienności natur tych dwóch dziedzin: wspólnota polityczna obejmuje w sposób konieczny wszystkich obywateli, do wspólnoty religijnej zaś należą w sposób wolny tylko wierzący". Jan Paweł II ideę "rozdziału Kościoła od państwa" wyprowadza – jak najsłuszniej – z myśli samego Jezusa. W XIX w. trudno byłoby wszakże znaleźć kontynuatora tej myśli w gronie następców Piotra. Nie znaczy to, że jej nie formułowano. Oto tekst: "Wołamy o wolność religii, pełną, powszechną, bez różnicy, bez uprzywilejowania; i dlatego, tak dalece jak dotyczy to nas katolików, wołamy o zupełny rozdział Kościoła i państwa. Ten konieczny rozdział, bez którego nie ma wolności religijnej dla katolików, przyniesie Kościołowi – owszem – z jednej strony zubożenie, z drugiej jednak – absolutną niezależność w sprawach duchowych". I jeszcze drugi, adresowany wprost do duchownych: "Słudzy Tego, który narodził się w stajni i umarł na krzyżu! Powróćcie do waszych początków; z własnej woli stańcie się znów ubogimi i wybierzcie cierpienie; wtedy słowo cierpiącego Boga, ubogiego Boga, stanie się znów skuteczne na waszych ustach, tak jak było na początku. Odrzucając wszelkie inne wsparcie, oprócz Bożego, idźcie jak dwunastu rybaków do ludzi i zacznijcie podbój świata na nowo". Jasno, radykalnie, ewangelicznie. Teksty pochodzą z października i grudnia 1830 r. Ogłoszone zostały jako swoisty manifest dziennika "L’Avenir". Niecały rok później dziennik został zawieszony na wniosek francuskich biskupów, przerażonych radykalizmem jego postulatów. Oczywiście, postulat "rozdziału Kościoła od państwa" został (jako 55 z kolei zdanie) potępiony w "Syllabusie" Piusa IX.” (Grzegorz Ryś „Jeden, święty, powszechny, apostolski” Kraków 2016 s. 25 – 27)

Natomiast niewolnictwo w „Syllabusie” nie zostało zakazane.
Wedle odpowiedzi Świętego Oficjum z 20 czerwca 1866 na pytanie wikariusza apostolskiego w Etiopii „niewolnictwo, wzięte samo w sobie, w swej naturze, nie sprzeciwia się wprost ani naturalnemu, ani boskiemu prawu” (servitus ipsa per se et absolute considerata iuri naturali et divino minime repugnat) „istnieje cały szereg słusznych powodów niewoli” (pursuer adesse possunt iusti servitutis tituli) „nie sprzeciwia się prawu naturalnemu i boskiemu sprzedawanie, kupowanie, wymienianie lub podarowanie niewolnika” (iuri naturali et divino non repugnare quod servus vendatur, ematur, commutetur, donetur) etc. (Collectanea Sacrae Congregationis de Propaganda Fide seu Decreta Instructiones Rescripta pro Apostolicis Missionibus, t. 1 1907, Typographia polyglotta, s. 718 – 719) O czym tu ani słowa.

Niby chwaląc Lincolna za Proklamację Emancypacji, musi (?) dorzucić „Zarazem jednak Południe słusznie upomniało się o fundamentalne prawo każdego człowieka, jakim jest obrona jego domostwa przed napastnikiem” (s. 211). Tłumacz dodaje bałamutny komentarz „Po wojnie secesyjnej niewolnictwo zostało zniesione w większości stanów, ale w niektórych z nich (na przykład Delaware czy Kentucky) pozostało legalne”.
Co to znaczy „po wojnie” ? Rok, dziesięć lat, sto?
W kilka miesięcy po wojnie niewolnictwo zostało zniesione we wszystkich stanach na podstawie 13 Poprawki, obowiązującej od 18 grudnia 1865. Co jest sprawą na tyle znaną, że dziwne, by trzeba o tym przypominać.

Gdy dochodzi do XX wieku autor powiela brednie z „Narodzin i upadku rewolucji komunistycznej” i dodaje kolejne.

Po zamachu w Sarajewie Franciszek Józef miał zawołać „nie oszczędzono mi niczego” (s. 270),tymczasem zrobił to 1898 po śmierci Sissi.
„Serbia odrzuciła ultimatum” (s. 272). Barbara Tuchman, na której książkę „Sierpniowe salwy” Carroll powołuje się jako na „znakomite, historyczne opracowanie wydarzeń” (s. 271),pisze w niej „23 lipca Austria wysłała do Serbii ultimatum. 26 lipca odrzuciła serbską odpowiedź (chociaż kajzer, obecnie już zdenerwowany, przyznał, że jej treść "rozwiewa jakikolwiek powód do wojny").” O jakiejś innej wojnie mowa ?
Karol Habsburg „cesarz pokoju czyni wszystko co w jego mocy” etc (s. 285). Tymczasem jego „pokojowe zamierzenia” zakładały utrzymanie dotychczasowych zaborów (w tym Galicji) oraz podbój innych krajów (Janusz Pajewski „Pierwsza wojna światowa 1914 – 1918”).

„Rok 1898 przyniósł niemal groteskowe upokorzenie w postaci wojny o Filipiny, gdy wyspy, podporządkowane Hiszpanii przez ponad 300 lat, przeszły w ręce Stanów Zjednoczonych bez żadnych strat z ich strony, a hiszpańska flota wojenna, wysłana by utrzymać Kubę, została rozproszona na otwartym morzu i nawet nie podjęła walki.” (s. 529) Znów (podobnie jak w „Narodzinach i upadku rewolucji”) zabrakło choć z pół zdania o obozach koncentracyjnych, jakie wtedy pod tą właśnie nazwą założył na Kubie hiszpański gubernator Valeriano Weyler.

„W kwietniu 1924 w Niemczech przeprowadzono wybory prezydenckie. Paul von Hindenburg, marszałek polny w stanie spoczynku, ucieleśnienie pruskiego militarysty, zdobył w nich ponad 14 milionów głosów, kandydat socjalistów noszący jakże odpowiednie dla swoich poglądów nazwisko Marks, uzyskał 13 milionów głosów, a komunista Thälmann 2 miliony” (s. 460) Można by to zamieścić w „Humorze z zeszytów szkolnych”. Chodzi o rok 1925. Co wie o poglądach owego kandydata ? Od razu widać, że nic, Wilhelm Marx (1863 – 1946) był politykiem Centrum, socjaldemokraci wraz z resztą ugrupowań republikańskich jedynie poparli go przeciw Hindenburgowi. Kandydat socjaldemokratów Otto Braun w I głosowaniu 29 marca zebrał 7 802 497, podczas gdy Marx 3 887 734. Hindenburg zgłoszony przed drugim głosowaniem przez monarchistów wygrał 26 kwietnia nieznaczną większością, by go pokonać Marxowi zabrakło około 900 tysięcy. W części było to „zasługą” odmawiających mu poparcia komunistów (Thälmann zyskał poniżej 2 mln),w części zaś Bawarskiej Partii Ludowej (w marcu jej kandydat Heinrich Held miał przeszło milion głosów, w kwietniu poparła Hindenburga z powodu swych monarchistycznych sympatii, szczegółowo: Eberhard Jäckel, „Panowanie Hitlera” rozdział 1). Żeby bardziej zagmatwać niżej na tej samej stronie „W tym samym 1925 (…) ogłoszono wybory prezydenckie. Sędziwy marszałek Hindenburg dopiął wreszcie swego. Zwyciężył w nich i objął najwyższy urząd w państwie” (skracam, gdyż znów więcej słów niż treści). Zatem „rok 1924” nie był błędem w druku.
Wciąż na tej samej stronie „W wyborach do Reichstagu w 1930 naziści uzyskali 107 mandatów, a socjaliści 77.” Co zdanie, to brednia. Socjaldemokraci 143, naziści 107, komuniści 77.

„W marcu 1931 odbyły się w Niemczech wybory, które otworzyły przed Hitlerem drogę do władzy i pozwoliły mu ostatecznie wciągnąć świat w kolejny, globalny konflikt zbrojny (…). Szefem nazistowskiej propagandy został błyskotliwy i skuteczny Joseph Goebbels. Wystarczyło, że zapewnił nazistom i partiom nacjonalistycznym możliwości głoszenia swoich poglądów w radiu, a uzyskali oni w wyborach 50 procent (17 milionów głosów). Komuniści oraz Partia Centrum uzyskali po 12 procent, socjaliści 18. Hitler zaczął organizować własną armię, którą nazwał oddziałami szturmowymi.” (s. 476)
Chodzi o wybory z 5 marca 1933, gdyż wcześniejsze były w 1930 i 1932, nie w 1931 (jeśli błąd w druku, to sporo takich błędów). Ministerstwo Propagandy powstało 13 marca, już po wyborach (o czym mowa na s. 479 bez powiązania z tamtym opisem).
Trudno by Hitler organizował SA (Sturmabteilung) dopiero wtedy, gdyż robił to od 1920. Wyniki wyborów jak zwykle podane ściśle mniej więcej, NSDAP zyskało poniżej 44 %.
Carroll słusznie zauważa, że Hitler nie objął władzy legalnie, gdyż n i e wygrał wyborów, lecz dalszy ciąg znów chaotyczny. Zatem mowa o wyborach 1932 (s. 477),o objęciu przez Hitlera urzędu kanclerza w 1933 (dwukrotnie na s. 478, nie bardzo wyjaśnia, jak do tego doszło),o „nocy długich noży” w 1934 (tamże),o pożarze Reichstagu w 1933 i zawierzeniu pod tym pozorem praw obywatelskich (s. 479).
Ustawa z 24 marca 1933 o pełnomocnictwach pozwalająca rządzić bez zwracania uwagi na Konstytucję (z drobnymi ograniczeniami, wkrótce zlekceważonymi) uchwalona została „stosunkiem głosów 444 do 94, co oznaczało, że przeszłaby nawet wówczas, gdyby wszyscy posłowie socjaldemokratyczni i komunistyczni byli obecni na sali i zgodnie opowiedzieli się przeciw niej.” (s. 479) Pomija skład głosujących, wniosek został poparty przez Centrum. https://repozytorium.uni.wroc.pl/dlibra/doccontent?id=107236
„We wrześniu 1935 Hitler doprowadził do uchwalenia Ustaw Norymberskich, wprowadzających prawną definicję Żyda oraz możliwość pozbawiania Żydów obywatelstwa Niemiec. Zakazywały im one pracy w urzędach państwowych oraz w wojsku, a także wykonywania zawodów medycznych i prawniczych.” (s. 479)
„Ustawy”, co łatwo sprawdzić, milczały o „możliwości pozbawiania obywatelstwa”, zaś wedle § 4 Rozporządzenia wykonawczego z 14 listopada 1935 (Reichsgesetzblatt Nr 125 s. 1333n) „Żyd nie może być obywatelem Rzeszy. Nie ma prawa głosu w sprawach politycznych; nie może sprawować urzędu publicznego” (Jude kann nicht Reichsbürger sein. Ihm steht ein Stimmrecht in politischen Angelegenheiten nicht zu; er kann ein öffentliches Amt nicht bekleiden). O zawodach medycznych i prawniczych nie było tam mowy (był taki zakaz, lecz kiedy indziej wprowadzony),a skoro wspominać definicję, należałoby dodać, że wbrew nazwie „rasowa” oparta była na wyznaniu zaliczonych do „Żydów” bądź ich przodków.
Gdy SS-mani przystąpili do „ostatecznego rozwiązania” mieli te „ustawy” w wielkim poważaniu. 28 lipca 1942 Himmler pisał do szefa Urżedu uzupełnień SS obergruppenführera Gottloba Bergera, który był wówczas jego łącznikiem w ministerstwie okupowanych obszarów wschodnich: „Ich lasse dringend bitten, daß keine Verordnung über den Begriff 'Jude' herauskommt. Mit all diesen törichten Festlegungen binden wir uns ja selbst nur die Hände.” (Usilnie proszę, ażeby nie wychodziło żadne zarządzenie o pojęciu »Żyd«. Przez te wszystkie nierozumne ustalenia wiążemy sobie tylko sami ręce. Cyt. za: Andrzej Józef Kamiński „Hitlerowskie obozy koncentracyjne i ośrodki masowej zagłady w polityce imperializmu niemieckiego” Wydawnictwo Poznańskie, 1964 s. 97). Zaznaczam to, gdyż Carroll pojęcia o kacetach ma ścisłe częściowo (s. 573).

„W 1938, kiedy wojska niemieckie wkroczyły na terytorium Austrii, w ciągu miesiąca przeprowadzono plebiscyt, w którym niemal wszyscy jej mieszkańcy wyrazili zgodę na Anschluss.” (s. 548) Wehrmacht okupował Austrię w przeddzień zapowiedzianego referendum dotyczącego jej niepodległości. Adolf zarządził ze skutkiem natychmiastowym wcielenie do Rzeszy, połączenie sił zbrojnych, zsyłki do kacetów itp. po miesiącu zaś zrobił „plebiscyt”.
Szczgółowo o tym: Henryk Batowski „Rok 1938 - Dwie agresje hitlerowskie” czy Czesław Madajczyk „Faszyzm i okupacje” cz. 1.

„Zapewniwszy sobie poparcie Stalina, Hitler gotów był już dokonać napaści na Polskę, w której mieszkała liczna mniejszość niemiecka i która miła istotny wpływ na zarządzanie ówczesnym "wolnym miastem" Danzig (obecnie polski Gdańsk). Potężna machina wojenna Hitlera, zwłaszcza jej wojska pancerne były doskonale przystosowane do działań na rozległych równinach Polski. Armia polska i jej konnica nie była w stanie stawić czoła niemieckim dywizjom czołgów.” (s. 550n) Czołgów 7TP nie było ? Miały napęd wysokoprężny, lepszy od niemieckich. O „szarżach ułanów na czołgi” nie trzeba pisać expressis verbis, skoro z powyższego zestawienia samo się nasuwa.

O 17 września 1939 oczywiście nic.

W wojnie zimowej 1939/40 „Finowie (…) wynaleźli robioną domowym sposobem broń przeciw czołgom, butelki napełnione benzyną, które od nazwiska sowieckiego ministra spraw zagranicznych, nazwano wtedy szyderczo koktajlami Mołotowa.” (s. 553)
Po raz pierwszy taka broń pojawiła się w 1936 w Hiszpanii („1000 słów o chemii i broni chemicznej” 1987, s. 44, hasło „butelka zapalająca”). Następnie w 1939 „Januszajtis, który w okresie niedawnej wojny domowej w Hiszpanii obserwował tam niektóre walki i widział jak czołgi były niszczone butelkami z benzyną. Organizował on kompanie "Benzyniarzy lwowskich", którą to nazwę sam wymyślił.” (Tadeusz Jurga „Obrona Polski 1939” Instytut Wydawniczy PAX 1990 s. 676). Nazwa „koktajl Mołotowa” jest chyba z czasów, gdy Mołotow podpisał w 1941 rozkaz Komitetu Obrony Państwa o używaniu takich butelek.

Po zagarnięciu Karelii w 1940 „Stalinowi było tego mało, ale zarówno on jak i jego następcy przestali odtąd nastawać na niepodległość Finlandii. Nigdy więcej nie ośmielili się jej zaatakować.” (s. 554)
Brednia brednię brednią pogania.
25 czerwca 1941 Finlandia została ponownie napadniętą.
Np. Mark Siemionowicz Sołonin „25 czerwca – Głupota czy agresja?”
Po raz kolejny Stalin spróbował zagarnąć Finlandię w 1948, bez wojny, przez pucz, w podobny sposób co w Czechosłowacji, tyle że z innym skutkiem.
Stalin osierocił ten padół zamierzając kolejną wojnę. Wątpliwe by miała to być wojna obronna (Michał Heller, Aleksander Niekricz „Utopia u władzy” część 2, rozdział 9).

Stalin „był jedynym człowiekiem, któremu ufał Hitler, Hitler zaś jedynym któremu zaufał Stalin” (s. 557). Skoro tak wzajem sobie ufali, czemu jeden napadł na drugiego? Są poszlaki, iż Stalin chciał uderzyć pierwszy, w tym celu ustanowił z III Rzeszą wspólną granicę.

W niecały rok po zawarciu paktu Stalin miał powiedzieć do brytyjskiego ambasadora: „Związek Sowiecki chciał zburzyć dawną równowagę (…) Anglia i Francja chciały ją utrzymać. Niemcy też chciały zakłócić tę równowagę, a ten wspólny cel jej zakłócenia stworzył podstawy do zbliżenia z Niemcami”
Sir Stafford Cripps do Foreign Office, 16 VII 1940, National Archives, Londyn, FO371/24846, f.10 N6526/30/38 (Roger Moorhouse „Pakt diabłów. Sojusz Hitlera i Stalina” Kraków 2015, s. 43)

Tłumacz jedne z bredni prostuje. Jak z Jaruzelskim, że odmówił pomocy Powstaniu Warszawskiemu (s. 598),tymczasem Jaruzelski był wtedy nikim ważnym. Czy że Mussolini był powieszony żywcem do góry nogami (s. 480),podczas gdy wpierw został rozstrzelany.
Entuzjastycznych ocen Churhilla też nie podziela (s. 545).

Na ogół jednak zostawia bez komentarzy.

Być może sprostowanie wszystkich zajęłoby zbyt wiele miejsca, lecz w takim razie po co było w ogóle to tłumaczyć.

Jeszcze o „autorytetach”.
„Na początku XX wieku rewolucyjny marksizm rozpowszechnił się na całym świecie. Lenin, genialny przywódca tego ruchu, powiedział kiedyś, że Stany Zjednoczone będą ostatnim państwem kapitalistycznym które upadnie.” (s. 249) Co zmusza do nazywania w ten sposób ?
„uczeń Trockiego, Izaak Deutscher we wszystkich trzech tomach napisanej przez siebie znakomitej biografii swego mistrza określa go mianem "proroka" ” (s. 83)
Cóż w tym znakomitego ?
Ile warte są pisaniny pomienionego Izaaka pisze były więzień Gułagu:
„Aby być obiektywnym, historyk nie musi być bezstronny, musi jednak spełniać pewne warunki. Powinien korzystać ze wszelkich dostępnych źródeł, nie eliminując tych, które nie pasują do jego z góry powziętych koncepcji. Jego stronniczość nie może przekraczać rozsądnych granic, a selekcjonując materiał musi umieć się zeń uczyć, nie zaś tylko wykorzystywać go dla poparcia własnych tez. Rozumienie intuicyjne jest warunkiem koniecznym lecz niewystarczającym; pominięcia nie mogą być rażące, a twórczość wyobraźni nie powinna zastępować świadectw. Krótko mówiąc, istnieje różnica pomiędzy pracą historyka a pracą pisarza historycznego, pomiędzy studium historycznym a literacką fikcją historyczną, choćby najlepiej napisaną. Jeśli trzeba przypominać prawdy tak banalne, to dlatego, że prace historyczne Deutschera często nie spełniają owego minimum wymogów.” (Leopold Łabędź „Bez złudzeń: wybór pism 1962 – 1988” Londyn 1989 s. 92) „historycy nie są tylko zbieraczami informacji, muszą używać swojej wyobraźni do interpretacji zebranego materiału. Ale nie jest to tylko sprawa gustu i preferencji. Chociaż historyk musi interpretować, co z konieczności implikuje pewną stronniczość, istnieje pewne minimum rygorów, bez respektowania których historia stawałaby się nie tylko "opowieścią idioty", lecz opowieścią po prostu fałszywą. Pewne fakty można ustalić w sposób nie pozostawiający miejsca dla dyskusji. Istnieje różnica między stronniczością a nieścisłością, przy czym w kontekście historiografii sowieckiej jest to różnica szczególnie ważna. Wobec bezprecedensowego fałszowania historii, zatajania faktów i tworzenia mitów przez zwarte szeregi historyków państwowych, elementarnym obowiązkiem historyka staje się nie tylko pedanteria względem faktów, lecz także rekonstrukcja prawdy. Pod tym względem praca Deutschera również sprawia zawód. Nie tylko z powodu jego tendencji do mitologizacji poprzez interpretacyjne wzloty wyobraźni, lecz także dlatego, że często myli się co do elementarnych faktów.” (s. 96) „informuje czytelników, że James Burnham "oparł swą Managerial Revolution na pewnych fragmentach teorii Trockiego". W rzeczywistości było dokładnie odwrotnie : po długiej dyskusji, w której Trocki kwestionował idee sformułowane po raz pierwszy przez Bruno Rizziego w jego La bureaucratisation du monde, Burnham zerwał z ruchem trockistowskim i usystematyzował te idee w The Managerial Revolution. To właśnie w tej sprawie Trocki prowadził swą ostatnią walkę polityczną, co znalazło odbicie w jego pismach (In defence of Marxism, New York 1942) stanowisko Burnhama było, co łatwo sprawdzić, diametralnie przeciwne do stanowiska Trockiego. Dalsze wyliczanie błędów Deutschera byłoby zajęciem zbyt nudnym; nie są to świadome przeinaczenia, lecz raczej podświadome projekcje. Mają one pewien określony schemat, odzwierciedlający stronniczość tak silną, że prowadzącą do manipulowania rzeczywistością – w sposób wyraźnie bezwiedny – w celu dostosowania jej do własnej argumentacji.” (s. 24)

syzygy „Tomy o czasach w których nie było USA są ok”
A ten „bizantyjski krążownik” w części 2 ?

O rządach Metternicha „rządy te, chociaż niedemokratyczne nie miały nigdy charakteru totalitarnego w dwudziestowiecznym znaczeniu tego słowa, które oznacza także, ze władza ucieka się do represji i prześladowań” (s. 26) z braku dostępu do oryginału nie wiem czy zdanie zostało...

więcej Pokaż mimo to

avatar
481
111

Na półkach:

Jedno z największych rozczarowań czytelniczych. W tej książce (tom 6) nie ma Kościoła, nie ma religii. No nie, przesadzam, ale tylko trochę. Za dużo polityki, za dużo filozofii, za dużo biografii ( nie związanych z ogólnie rozumianą religią).
Np. rozdział i powstawaniu państw w Ameryce Południowej to krytyka rewolucji. Rola kościoła opisana marginalnie- po przeczytaniu, można mieć wrażenie, że chrześcijaństwa tam nie było.
Wielka szkoda.

Jedno z największych rozczarowań czytelniczych. W tej książce (tom 6) nie ma Kościoła, nie ma religii. No nie, przesadzam, ale tylko trochę. Za dużo polityki, za dużo filozofii, za dużo biografii ( nie związanych z ogólnie rozumianą religią).
Np. rozdział i powstawaniu państw w Ameryce Południowej to krytyka rewolucji. Rola kościoła opisana marginalnie- po...

więcej Pokaż mimo to

avatar
709
47

Na półkach: ,

Autor nie powinnien zajmować się tematami o których nie ma pojęcia. I i II wojna swiatowa nie ma nic wspólnego nic z chrześcijaństwem. Autor stronniczy. Winston Churchill uratorwał chrześcijaństwo?? kiedy i przed kim? Gloryfikacja Rodziny Rothshildów którzy wspierali III rzesze. teza jakoby USa było/jest krajem chrześcijańskim. Rozdział o wojnie w Korei gdzie autor użył zwrotu "nasi żołnierze" o wojskach amerykańskich ,stronniczość i co ma wojsko amerykańskie do chrześcijaństwa. Tomy o czasach w których nie było USA są ok, od roku 1800 zaczyna się propaganda przez duże P.

Autor nie powinnien zajmować się tematami o których nie ma pojęcia. I i II wojna swiatowa nie ma nic wspólnego nic z chrześcijaństwem. Autor stronniczy. Winston Churchill uratorwał chrześcijaństwo?? kiedy i przed kim? Gloryfikacja Rodziny Rothshildów którzy wspierali III rzesze. teza jakoby USa było/jest krajem chrześcijańskim. Rozdział o wojnie w Korei gdzie autor użył...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    60
  • Przeczytane
    12
  • Posiadam
    9
  • Poszukuję (głównie e-book n/k)
    1
  • Chcę w prezencie
    1
  • 1.0.Przekrojowe
    1
  • Nie posiadam
    1
  • 0.0.Domowa biblioteczka
    1
  • Polityka, publicystyka i ekonomia
    1
  • Chcę kupić 2
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Kryzys Chrześcijaństwa


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne