Pochwała nudy Josif Brodski 7,4
ocenił(a) na 84 lata temu Zbiór esejów Josifa Brodskiego z pewnością nie należy do rzeczy, które czyta się łatwo i szybko, ale w zamian oferuje niezwykłe bogactwo myśli tak dalekich od szablonowości, że naprawdę warto po niego sięgnąć. Lektura „Pochwały nudy” to nie tylko doznanie intelektualne, ale również estetyczne. To popis umiejętności literackich autora, albowiem aby tak pisać, trzeba mieć wrodzony talent. I odwagę. A oprócz tego trzeba jeszcze mieć coś ciekawego do powiedzenia. Tak się szczęśliwie złożyło, że Josif Brodski wszystkie te elementy posiadał. Z pożytkiem dla nas, jego odbiorców.
Zebrane w książce teksty w liczbie piętnastu wydano z okazji 20 lecia śmierci autora. Wielka szkoda, że tak wybitne umysły odchodzą od nas tak wcześnie. Świat ich potrzebuje. My ich potrzebujemy, aby wzbogacali nas swoim życiowym doświadczeniem i unikalnym punktem widzenia. Josif Brodski udowadnia w swoich tekstach, że stać go było na pójście własną drogą, na wytworzenie własnego, bezkompromisowego stylu. Dla przykładu, nie bał się on przypominać kończącym właśnie studia młodym ludziom, żeby pamiętali, iż wedle wszystkich przesłanek są jedynie „tańczącym pyłem” („A czy wiedzą Państwo, co kurz mówi, gdy się go ściera ze stołu? Pamiętaj o mnie. Szepcze kurz.”). Można się obruszać, czy aby na pewno było to stosowne. Jasne, że można. Tylko czy zmienia to powagę przekazu autora, który nawet tych młodych ludzi potraktował jak osoby godne podzielenia się z nimi swoimi najskrytszymi przemyśleniami o życiu?
Wydaje się, że dla Brodskiego myśl była najważniejsza, nawet jeśli była ona kontrowersyjna lub sprzeczna z tym, co akurat wypada (tym chyba nie przejmował się nigdy),a jej najdoskonalszym wyrażeniem była poezja. Jego myśli zdają się nieustannie krążyć wokół kwestii tego, czym tak naprawdę jest człowiek i jaki jest sens jego życia. Kwestia ta przebija z kart „Pochwały nudy” bardzo często. Jednostka zagubiona w zbiorowości, odwieczny cykl przemian naszego świata (zmiana formy dziewczyny z eseju o Horacym),poszukiwanie własnej tożsamości oraz walka o jej unieśmiertelnienie w śmiertelnym świecie – to tylko najbardziej charakterystyczne motywy, które możemy odnaleźć w „Pochwale nudy”. Ale uważny czytelnik znajdzie tam o wiele, wiele więcej.
Josif Brodski należy do tego wąskiego grona twórców, którzy po prostu zachwycają logiką rozumowania oraz oryginalnością poglądów. Czytelnik utrzymywany jest zatem niejako w stanie permanentnego zwieszenia – jeszcze nie przeminął podziw i zaskoczenie po tym, co przeczytał przed chwilą, a już można się spodziewać następnej perełki. Oczywiście, im bardziej oczytany i obeznany ze światem odbiorca, tym ten efekt słabszy, ale zdolność zaskoczenia mistrza również świadczy o mistrzostwie. Niezależnie od tego, czy autor przemawia do studentów, snuje rozważania o historii czy poezji, czy wreszcie zajmuje się kwestią znaczka pocztowego, z pewnością robi to w błyskotliwy sposób – zarówno pod względem stylu, jak i treści.
Jak to zwykle z wyborami tekstów bywa, nie wszystkie zamieszczone w książce eseje w równym stopniu zainteresują czytelnika. To zrozumiałe, ale o ogólnej ocenie zawsze świadczy to, ile z tego typu lektury wyniesiemy dla siebie. „Przecież nie czytamy dla samego czytania, lecz po to, by się uczyć”. Oto słowa autora, które chyba można uznać za credo tej książki. A z „Pochwały nudy” można wynieść całkiem sporo. Eseje Brodskiego oddziałują bowiem odświeżająco i inspirująco na naszą inteligencję. Nie oznacza to oczywiście, że czytelnik powinien popadać w zachwyt nad wszystkim, co właśnie przeczytał. Konia z rzędem temu, kto w pełni zrozumie esej o Horacym i poezji rzymskiej. Albo czy mamy rzeczywiście uwierzyć w prezentowany przez Brodskiego program masowej dystrybucji poezji dla ogólnego podźwignięcia poziomu kulturalnego społeczeństwa? Ciekawe, na ile sam Brodski traktował te sprawy poważnie, a na ile puszczał do czytelnika „literackie oczko” i bawił się z nim w kotka i myszkę. Kwestia do oceny podczas lektury.
I jeszcze odnośnie polskiego wydania książki. Rzuciło mi się w oczy podczas lektury kilka niedoróbek edytorskich. Gdzieniegdzie też mam wrażenie, że pewne zdania dało się lepiej „wypieścić” pod względem stylistycznym i składniowym. Zakładam jednak, że wybitemu pisarzowi nawet nie do końca udane tłumaczenie nie może zaszkodzić. Dlatego też z czystym sercem polecam lekturę esejów Brodskiego, a w szczególności tytułową „Pochwałę nudy”. Wymagająca, ale bardzo pożyteczna książka.