Wnuczka Raguela Krzysztof Koehler 6,6
ocenił(a) na 78 lata temu Bezdomność – temat często pomijany. Cudze nieszczęście nieraz tak kłuje w oczy, że nasza psychika zaczyna się bronić. Obojętnie przechodzimy obok bezdomnego, starając się nawet na niego nie spojrzeć. Szybko, szybko! Może nie zdąży nas zaczepić. Udało się! Przeszliśmy niezauważeni, a odór trawionego alkoholu i niemytego ciała stopniowo przestaje być wyczuwalny. Przez moment może nawet zrobić się nam go żal, ale zaraz psychika wkroczy z kolejnym mechanizmem obronnym. „Alkoholik! Ma to, czego chciał. Sam sobie zasłużył na taki los!” – szybkie uogólnienie pozwala nam uciszyć wyrzuty sumienia i już lada moment nie pamiętamy o napotkanym bezdomnym. Okrutne, prawda? Przed czym właściwie się tak bronimy? Odpowiedź jest prosta. Uciekamy przed cudzym cierpieniem. Gdy już przyznamy sami przed sobą, że nie wszyscy bezdomni są tacy sami i nie wylądowali na ulicy na własne życzenie, dostrzeżemy o wiele więcej. Każdy z bezdomnych dźwiga na swoich barkach ciężar swoich przeżyć. Bolesne wspomnienia wydarzeń, które przyczyniły się do tego, że znalazł się w takim położeniu. A co by było, gdybyś poświęcił chwilę na wysłuchanie jego historii?
„Wnuczka Raguela” to powieść, która otwiera oczy i obala stereotypy. Pokazuje różnorodność ludzkich historii i przyczyn, z których część ludzi zmuszona jest żyć na ulicy. Głównymi bohaterami są chłopak i dziewczyna. Los postawił ich na swej drodze i choć wielokrotnie rozdzielali się w trakcie tułaczki, to wkrótce odnajdywali się ponownie. Połączyła ich nietypowa więź. Stali się współtowarzyszami w swej niedoli. Czy masz odwagę przyłączyć się do nich i poznać, czym jest prawdziwa walka o przetrwanie? Autor zabiera czytelników w długą podróż. Od brudnych i mrocznych zakamarków dużych miast do małych wiosek. Do końca nie wiadomo, gdzie i kiedy zakończy się ta wyprawa. Wędrujemy w nieznane poznając bliżej naszych bohaterów. I zapewniam Cię, Drogi Czytelniku, że w Twej głowie zrodzi się wiele pytań. Przygotuj się na to, że powieść nie da Ci na nie odpowiedzi. Będziesz musiał sam je odszukać, a część z nich znajdziesz po prostu w sobie.
Książka wywołała u mnie wiele emocji. Często czułam złość i nieustannie zadawałam sobie pytanie: „Czemu nie zwrócili się o pomoc do odpowiednich miejsc?”. Noclegownie dla bezdomnych, domy samotnej matki i wiele innych placówek, w których mogli otrzymać wsparcie materialne oraz emocjonalne. Zamiast tego wybierali odpychające miejsca rojące się od szczurów i pasożytów, w których ciężko było się porządnie ogrzać. Narażali się na przemoc ze strony innych bezdomnych, którzy zażarcie walczyli o swoje terytorium. Nie rozumiałam tego. Denerwowałam się, gdy wielokrotnie odrzucali pomoc życzliwych ludzi, w tym ofertę pracy. Zupełnie jakby nie chcieli wrócić do normalnego życia. Wędrowali wciąż dalej, po prostu przed siebie. Mijali kolejne miejscowości większe i mniejsze, spali w najróżniejszych miejscach – od stodoły do szałasu w środku lasu. Zaczęłam się zastanawiać, czy wraz z trudami bezdomności nie pojawiło się coś więcej. Coś, z czego nie chcieli zrezygnować. Czy poczuli się po prostu wolni? Czy życie bez martwienia się o dobra materialne, w którym nie ma żadnych obowiązków, okazało się tak kuszące? Czy codzienna dramatyczna walka o przetrwanie jest dostatecznie niską ceną za życie, w którym nie ma „muszę, powinienem, jestem zobowiązany”? Autor postanowił, że każdy z nas na te pytania musi odpowiedzieć sobie sam. Czytelniku, jeśli jesteś na to gotowy, to zachęcam do lektury. „Wnuczka Raguela” to interesujące studium bezdomności, które warto przeczytać. Chociażby po to, by zapamiętać, że życie na ulicy nie zawsze jest konsekwencją złych czynów i bycia podłym człowiekiem. Za każdym bezdomnym stoi jego niepowtarzalna i często poruszająca historia.