-
ArtykułyPremiera „Tylko my dwoje”. Weź udział w konkursie i wygraj bilety do kina!LubimyCzytać3
-
ArtykułyKolejna powieść Remigiusza Mroza trafi na ekrany. Pora na „Langera”Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyDrapieżnicy z Wall Street. Premiera książki „Cienie przeszłości” Marka MarcinowskiegoBarbaraDorosz4
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę „Nie pytaj” Marii Biernackiej-DrabikLubimyCzytać4
Biblioteczka
2014-04-16
Mam przed sobą niewielką książeczkę z serii wydawnictwa Egmont: ‘Poza czasem’. Najpierw mój wzrok przykuła przecudowna okładka. I choć widziałam całą masę piękności, to ta szata graficzna mnie po prostu zaczarowała. Piękne, pastelowe, subtelne kolory to nie tylko dla oczu, ale też dla serca. Jak tak sobie patrzę na tę okładkę to wyciszam się i uspokajam i …. Mam ochotę na przeczytanie „Królestwa Łabędzi”! I już otwieram powieść i od razu rzuca się w oczy chwytająca za serce dedykacja. Mój apetyt rośnie, zaczynam czytać i z każdą stroną jestem pod coraz większym wrażeniem. Jesteście gotowi przeczytać tak pozytywną recenzję? Jeśli tak, zapraszam!
Aleksandra jest córką Króla. Wraz z matką i swoimi braćmi całe życie spędziła na królewskim dworze. Dziewczyna jest dość nijaka, toteż ojciec zawiedziony urodą i charakterem córki nie zwraca na nią uwagi. Aleksa spędza, więc, swój czas z matką, która uczy ją jak dbać o rośliny, o ziemią. Nastolatka poznaje również podstawowe zaklęcia. Całe to sielankowe życie znika, kiedy matka Aleksandry zostaje pogryziona przez potwora. Żałoba trwało dość krótko, bo już niedługo na Królewskim Dworze pojawia się Zella- piękna dziewczyna, którą ojciec Aleksy odnalazł w lesie. Dziewczyna szybko orientuje się, że słodka, chudziutka, delikatna osóbka to potwór, którego trzeba zgładzić. Ale czy sama da radę uratować Królestwo?
„- Gdyby życzenia zamieniały się w konie, żebracy byliby wspaniałymi jeźdźcami.”
Zoe Marriott mieszka w północno-wschodnim Lincolnshire z dwoma kotami, Echo i Hero oraz psem Finnem. „Królestwo Łabędzi” to jej debiutancka powieść , która zdobyła prestiżową nagrodę. Autorka została także nagrodzona ważną nagrodą Sasakawa Prize za książkę „Cienie na Księżycu”, której polskie wydanie ukazało się w 2012 roku w serii Poza Czasem.
O! Patrzcie, ile można się dowiedzieć czytając biografie autorów! Jeszcze 5 minut temu byłam święcie przekonana, że to „Cienie na Księżycu” były debiutem Marriott. A tu proszę! Okazało się, że to „Królestwo Łabędzi” jako pierwsze przecierało szlaki. Szczerze mówiąc, nigdy bym tak nie powiedziała, bo porównując obie powieści to „Cienie na Księżycu” wypadają znacznie słabiej, tak jakby autorce nie zależało na stworzeniu dobrej powieści. Lecz nie o „Cieniach...” dzisiaj piszę, a o „Królestwie łabędzi”, czyli książce, która podbiła moje serce za każdy, nawet najdrobniejszy detal. I to właśnie o tej książce zaraz Wam coś powiem…
Tak naprawdę, rzadko kiedy mamy do czynienie z taką historią, pełną baśniowości. Owszem, mamy te swoje wampiry i wilkołaki, ale jakoś nikt nie pomyślał, ażeby w książkach dla młodzieży znalazły się elementy baśni i żeby owe powieści były przepełnione liryzmem, urokiem, a przede wszystkim pewnymi wartościami. Na szczęście, Pani Marriott doszła chyba do takiego samego wniosku, co ja, bo stworzyła fenomenalną i piękną opowieść o miłości, rodzinie, walce dobra ze złem! Panie, Panowie… Przed Państwem „Królestwo łabędzi”- historia, która olśniewa i nie pozwala o sobie zapomnieć! Co prawda, początkowo nie mogłam się wciągnąć, lecz kiedy już zagłębiłam się w świat Aleksandry nie mogłam z niego wyjść! Główna bohaterka, która żyła w skorupce nieśmiałości okazała się mądrą i inteligentną kobietą. A kiedy zrzuciła z siebie warstwę cichej myszki, była gotowa oddać życie w walce o swoje królestwo i osoby, które kocha. Nasza bohaterka była silną nastolatką, jedną z takich postaci, które nie dają o sobie zapomnieć. Również, a może zwłaszcza (?) Gabriel podbił moje serce. Nie chcę Wam o tej personie dużo opowiadać, ba! Ja w ogóle nie powinnam o niej wspominać, ale skoro już imię chłopca zostało umieszczone w opisie książki to i ja postanowiłam skrobnąć o nim parę słówek. Był to typ romantyka, pokochałam go już od pierwszej litery. Pani Marriott, Pani Marriott! Ja chcę więcej tak wyrazistych, ludzkich, pełnych emocji postaci!
„Królestwo łabędzi” czytało się bardzo szybko i przyjemnie. Wszystkie obrazy były bardzo plastyczne, toteż wraz z główną bohaterką przeżywałam wszystkie przygody. Czułam się, jakbym to ja była Aleksandrą i to ode mnie zależałoby życie mieszkańców Królestwa. Naprzemiennie na mojej szyi pojawiał się dreszczyk emocji i strachu, uśmiech na twarzy, łezki przy oczach. Za tak ogromną dawkę emocji cenię tę powieść ogromnie i jeszcze nie raz do niej wrócę. Takich lektur powinno być więcej, ale może i nie? Może gdyby było ich więcej, nie miałyby takiego uroku? Ja jestem zszokowana, ciągle jeszcze moja dusza jest w świecie Aleksandry. Dla mnie „Królestwo łabędzi” ma tylko jedną ogromną wadę: za szybko się kończy!
MOJA OCENA:
9/10
Mam przed sobą niewielką książeczkę z serii wydawnictwa Egmont: ‘Poza czasem’. Najpierw mój wzrok przykuła przecudowna okładka. I choć widziałam całą masę piękności, to ta szata graficzna mnie po prostu zaczarowała. Piękne, pastelowe, subtelne kolory to nie tylko dla oczu, ale też dla serca. Jak tak sobie patrzę na tę okładkę to wyciszam się i uspokajam i …. Mam ochotę na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Córka dymu i kości"... Jak dziwnie to brzmi, nieprawdaż? Słysząc takie specyficzne wyrażenie, możemy wyobrazić sobie wiele, bo i temat obszerny. Taki tytuł wydaje nam się normalny, lecz po dłuższej chwili zastanowienia coś tu zaczyna nie grać. Bo dym i kość nie mogę być razem, nie są zdolne do tworzenia potomstwa. A gdyby byli? Gdyby dym był kobietą, a kość mężczyzną? Kim byłoby dziecko? Oto jest pytanie...
Karou nie wie skąd pochodzi, kto jest jej matką, kto ojcem. Zwiedziła pół świata, a obecnie uczy się w praskim liceum plastycznym. Ma wiele tajemnic, które skutecznie niwelują szansę na udaną przyjaźń. Dziewczyna ma jedną serdeczną koleżankę-Zuzanę, lecz nasz główna bohaterka czuje się bardzo niezręcznie, kiedy za każdym razem, gdy musi zniknąć, jest zmuszona kłamać. Przecież nie może powiedzieć koleżance, że przejdzie przez magiczne drzwi do Maroka, zdobędzie kilka zębów i za pół godzinki będzie! Zuza raczej nie uwierzyłaby w tę historię i chyba nie można jej się dziwić. Kto by uwierzył w pół- zwierzęta, pół-ludzi, czyli tak zwane chimery, magiczne przejścia, anioły, czy kolekcjonera zębów? A jednak! Możecie wierzyć lub nie, lecz w świecie wykreowanym przez Laini Taylor to wszystko istnieje.
"-Nadzieja jest wewnątrz ciebie, a życzenia to tylko magia?
-Życzenia są nieprawdziwe. Nadzieja jest prawdziwa. jest jedyną prawdziwą magią."
Laini Taylor - finalistka National Book Award 2009, pisze książki dla młodzieży, ale jak sama mówi, mogą je czytać również dorośli. Światową popularność zapewniła jej "Córka dymu i kości", czyli pierwszy tom pięknego i mrocznego cyklu, który natychmiastowo stał się okrzyknięty mianem bestsellera. Laini Taylor czerpiąc z mitologii i własnej wyobraźni, tworzy w powieści oszałamiający kolaż,gdzie świat rzeczywisty i magiczny istnieją równocześnie.
Książka mi się bardzo podobała, ale żeby nie pisać kolejnej pozytywnej recenzji, w której rozpływam się nad tym, jaka to ta opowieść jest fenomenalna. Nie, nie! Nie tym razem, moi mili. Zaczną od negatywów i choć było ich niewiele to moje 'wredne ja' nie mogło o nich zapomnieć. W sumie tu nie ma problemu z książką- tu jest problem z wydawnictwem, które umieściło całą masę rekomendacji na okładce i skrzydełkach. Czy naprawdę wszędzie musiały się znaleźć słodkie słówka na temat tej książki i fragmenty opinii, wyciętych z gazet?! Aha! Nie zapominajmy o wypisaniu wszystkich nagród oraz (o zgrozo!) epitetów, jakich używali czytelnicy w swoich recenzjach! Naprawdę? Ja się pytam, nie wiem kogo, ale się pytam: 'Naprawdę ?!'. Nie lepiej było napisać tajemniczy opis, normalną informację o autorze i już? Trzeba było tak zhańbić tę okładkę i już na wstępie zniechęcać? Oczywiście, że nie! Jak widać nie każdy to rozumie...
Tak naprawdę do historii opowiedzianej stworzonej przez Taylor nie mam żadnych zastrzeżeń. Co prawda, momentami się nudziłam, lecz nie była to nuda z serii 'o matko, zaraz zasnę!', raczej 'hmmm... czemu nic się nie dzieje?'- po prostu przerwa w biegu wydarzeń, chwila odpoczynku. Wracając do tematu, "Córka dymu i kości" jest powieścią nienaganną, do niczego nie można się przyczepić, lecz tej wisienki na torcie mi brakowało- jakiegoś nieuchwytnego elementu, który dodałby książce jeszcze więcej uroku i blasku. Ach tak! Już wiem, już sobie przypominam... Momentami denerwował mnie romans pomiędzy Karo, a Akivą. Niby uczucie oryginalne, zakończenie bardzo zaskakujące, lecz momentami pisane na siłę, no i cóż- jak dla mnie zbyt ckliwe. Sama Karou była postacią naprawdę znośną, dającą się lubić- inteligentna, sympatyczna, szczera i oddana. Co do Akivy mam mieszane uczucia, liczę na to, że bliżej poznam tę postać w drugim tomie. Ja tu sobie gadu, gadu o pierwszoplanowych, ważnych postaciach, lecz nie możemy zapomnieć o tych istotkach, o których autorka za dużo nam nie mówi. Moje serce podbiły chimery, czyli jak już wcześniej mówiłam: pół ludzie, pół zwierzęta. Były to postacie tak świetne i oryginalne, że nie można ich nie kochać!
Tak już kończąc tę recenzję, to powiem Wam, że zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Odkryłam kolejny udany debiut i z pewnością nie zakończyła przygody z tą serią, ba! ja się dopiero rozkręcam! Koniecznie muszę poszukać tomu drugiego, następnie przeczytać go i czekać na część trzecią! "Córkę dymu i kości" z całego serca Wam polecam. Jeżeli liczycie na oryginalną, wciągającą i przyjemną lekturę, na pewno nie zawiedziecie się!
MOJA OCENA:
8/10
"Córka dymu i kości"... Jak dziwnie to brzmi, nieprawdaż? Słysząc takie specyficzne wyrażenie, możemy wyobrazić sobie wiele, bo i temat obszerny. Taki tytuł wydaje nam się normalny, lecz po dłuższej chwili zastanowienia coś tu zaczyna nie grać. Bo dym i kość nie mogę być razem, nie są zdolne do tworzenia potomstwa. A gdyby byli? Gdyby dym był kobietą, a kość mężczyzną? Kim...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-05-18
"Świat jest szalony- daje i zaraz odbiera."
Już od pewnego czasu obserwuję trend na pisanie książek, których akcja toczy się po jakieś apokalipsie. Tak jak kiedyś każdy autor (nieważne czy twórca thriller'ów, czy romansów) musiał umieścić w swojej powieści wampiry, tak teraz akcja koniecznie musi rozgrywać się w dalekiej przyszłości. Nie przeczę, bardzo mi się ta moda podoba. Co prawda niektóre scenariusze są podobne, jednakże w tym gąszczu apokaliptystycznych przygód można znaleźć prawdziwe perełki. Szał, który zapoczątkowała Collins rozprzestrzenił się niczym najbardziej zaraźliwy wirus, który dotarł również do Julianny Baggott, autorki 'Nowej ziemi'...
To nie tak, że świat i nasza cywilizacja kończy się nagle. Wybuch miał wiele przyczyn, jednakże był on wielkim szokiem, a przede wszystkim 'uroczystym' zakończeniem normalnego życia. Przeżyło bardzo mało osób, a szczęśliwców możemy podzielić na dwie grupy. Jedni, to prawdziwi wybrańcy, którzy dostali się do Kopuły- miejsca, które ochroniło ich przed Wybuchem i umożliwiło w miarę normalny żywot po nim. Druga grupa, to niedobitki, które tylko dzięki ogromnemu szczęściu ocaleli. Są zdeformowani, mają poprzyczepiane do skóry przedmioty lub nawet innych ludzi, a liczy się dla nich tylko jedno: przetrwanie. Partridge jes Czystym, gdyż zamieszkał w Kopule, Pressia, natomiast, prezentuje grupę drugą. Oboje bardzo się różnią, lecz muszą na siebie liczyć. Dlaczego? Mają misję do wykonania!
"Trudniej umrzeć, kiedy już jest się martwym."
Julianna Baggott jest uznaną przez krytyków autorką, jej pseudonim literacki to Bridget Asher. W ciągu ostatnich dziesięciu lat wydała aż siedemnaście książek- dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Działa wraz z mężem w fundacji Kids in Need- Books in Deed, której celem jest przekazywanie darmowych książek dzieciom z ubogich rodzin. "Nowa ziemia" jest pierwszą częścią trylogii Świata po wybuchu. Prawa filmowe kupiła wytwórnia Fox 2000, producent Zmierzchu.
Ta książka od samego początku zbierała bardzo pozytywne recenzje. Tak naprawdę, na palcach jednej ręki możemy policzyć negatywne opinie. Jednakże, czasami tak jest, że choćby książka była wychwalana pod niebiosa, ja i tak nie mam na nią ochoty. I tak właśnie było z "Nową ziemią". Niby tyle razy przechodziłam obok niej w księgarni, brałam ją do ręki, myślałam 'hmmm. zapowiada się fajnie', a i tak nigdy jej nie kupiłam. Aż wreszcie,dzięki wspaniałej możliwości wymian, książka znalazła się u mnie na półce. I tak stała, stała i stała. Kusiła i kusiła, a ja nie mogłam się zmobilizować. Dlatego też, kiedy ujrzałam zapowiedź tomu drugiego, doszłam do wniosku, że naszła ta wiekopomna chwila przeczytania 'Nowej ziemi'. I wiesz co, Czytelniku? Od samego początku ta powieść mnie oczarowała i zachwyciła! A później, było już tylko lepiej...
Naprawdę sama nie wiem jak pisać, ażeby objętościowo ten tekst nie przypominał opowiadania, lub nawet krótkiej książki. Chcę wam przybliżyć i ocenić akcję, bohaterów, klimat, a także styl autorki. Niby o każdym z tych zagadnień napisałabym parę słówek, lecz z kilku wyrazów wyszłoby zdanie, później kolejne, aż wreszcie powstałby piękny, rozbudowany akapit. I tak razy cztery. Dlatego też postaram się skupić na najważniejszych elementach i zbytnio się nie rozpisywać. Chcę Wam przedstawić fakty, lecz wiem, że mi się to nie uda, bo bezsensowne gadanie nazywa się właśnie 'szalona książkoholiczka'. Przykładem może być ten akapit. W każdym bądź razie do roboty!
Akcja rozwija się naprawdę szybko i już od pierwszych stron zostajemy wciągnięci w wir wydarzeń. Mimo tych wszystkich pędzących zdarzeń autorka 'panuje nad sytuacją' i potrafi w jasny sposób opisać nam ten skomplikowany świat. Nie brakuje tutaj momentów, które wciskają nas w fotel. Choć wg mnie jest ich niewiele są one dokładnie przemyślane i potrafią zachwycić nawet najbardziej 'czepialskiego' książkoholika. Jedynym minusem, jeżeli chodzi o akcję jest to, że każdy rozdział omawiała inna osoba. Raz widzieliśmy krainę po Wybuchu oczami Presii, a raz Patridge'a. Nie byłoby to mankamentem, gdyby nie to, że czasami taki podział zupełnie nie miał sensu.
Świat, który przedstawiła nam Baggott jest naprawdę szczegółowy, a autorka potrafiła go opisać, dzięki czemu czytając o jakiś wydarzeniach w naszej głowie pojawia się bardzo wyraźny i dokładny obraz zdarzeń z książki. Jak się już domyślacie w książce jest sporo opisów. W sumie to nie przepadam za nimi, jednakże styl autorki jest wręcz powalający, więc z uśmiechem na ustach czytałam sceny wykreowane przez autorkę.
O bohaterach wspomnę słów kilka i wykorzystam do tego zaszczytny, ostatni (który jak się później okazało jest tak naprawdę przedostatni) akapit. Postacie są różnorodne i bardzo charakterystyczne, toteż na długo pozostaną w mojej pamięci. Deformacje ich ciał to fenomenalny pomysł, a czytając o ludziach, którzy ludzi nie przypominają poczułam ciarki na plecach. Występuje tu także wątek miłosny, lecz (o dziwo) uczucie nie tyczy się dwóch głównych bohaterów. Zazwyczaj takie sceny w świecie, który jest przedstawiony jako brutalny,mi przeszkadzają, jednakże tutaj związek tolerowałam, a wręcz czekałam na jego dalszy rozwój. Tak, miało być o bohaterach, a ja znowu nawijam o akcji....
Jak się możecie domyślić, "Nową ziemią" jestem oczarowana i już nie mogę się doczekać chwili, kiedy zacznę pochłaniać kontynuację. Jestem ogromne ciekawa, czy autorka sprosta moim oczekiwaniom, a "Nowy przywódca" okaże się równie dobry jak tom pierwszy. Tym, którzy jeszcze "Nowej ziemi" nie przeczytali serdecznie ją polecam i życzę wspaniałej przygody w świecie po Wybuchu!
MOJA OCENA:
8,5/10
"- Brud- powiedział dziwnie spokojnym tonem.
- O co chodzi?- spytała.
- Moja ręka jest brudna."
"Świat jest szalony- daje i zaraz odbiera."
Już od pewnego czasu obserwuję trend na pisanie książek, których akcja toczy się po jakieś apokalipsie. Tak jak kiedyś każdy autor (nieważne czy twórca thriller'ów, czy romansów) musiał umieścić w swojej powieści wampiry, tak teraz akcja koniecznie musi rozgrywać się w dalekiej przyszłości. Nie przeczę, bardzo mi się ta moda...
2012-11-20
2012-12-01
Za górami za lasami, bardzo popularne było umieszczanie bohaterów w bardzo złych bajkach. Nie trzeba daleko szukać, bo przecież każdy z nas zna "Alicję w krainie czarów". Na własnej skórze, dziewczynka przekonała się, że baśniowa rzeczywistość bardzo często jest pełna brutalności i okrucieństwa..
Dobra, dobra.. Przecież nie jest to recenzjo o "Alicji w krainie czarów", a o "Recklessie"! Na powieść od kilku miesięcy miałam chrapkę i polowałam na nią niczym tygrysica .
Jakub Reckless nie może pogodzić się ze stratą ojca. Cała rodzina jest pogrążona w żałobie, a dwunastoletni chłopiec całe dnie przesiaduje w gabinecie kochanego tatusia, który poszedł nie wiadomo dokąd... Pewnego dnia, odkrywa do czego naprawdę służy stare, dziwne lustro... Do podróży w inny świat, zwany drugą stroną lustra.. Nastolatek spędza wspaniałe chwile w tym nietypowym świecie, jednak tak jak każdy człowiek popełnia błąd. Jeden, jedyny raz bierze w podróż młodszego brata, który zaczyna zamieniać się w kamień i tracić swoje człowieczeństwo..
Przyznam, że powieść mnie zaskoczyła, aczkolwiek nie mogę napisać, że pozytywnie, gdyż do kilku aspektów będę musiała się 'przyczepić'. Ale, o tym za chwilkę!
Cornelia Funke to niemiecka pisarka znana przede wszystkim z bestsellerowej "Atramentowej trylogii". Co prawda, nie czytałam tych trzech pozycji, ale przed kilkoma laty było o nich bardzo, ale to bardzo głośno, więc chyba będę musiała nadrobić swoje zaniedbanie. Żeby nie było, że z tak popularną autorką nie miałam do czynienia, to powiem Wam, że miałam. Kiedy byłam młodsza, pochłaniałam serię "Dzikie kury", a 3 lata temu przeczytałam "Smoczego jeźdźca". Wszystkie pozycje wspominam bardzo miło, ale ośmiolatce do szczęścia nie jest wiele potrzebne, więc nawet jakby to był jakiś chłam to pewnie bym pokochała te książki..
Wracając do "Reckless'a".. Jest to powieść typowo młodzieżowa. Funke wykreowała brutalny, aczkolwiek oryginalny świat, który dodaje charakteru i animuszu lekturze. Co więcej, lektura ta charakteryzuje się pięknym, a jakże prostym językiem. Widoczne jest, wielkie doświadczenie pisarskie autorki, gdyż nie znajdziemy tu błędów i niedomówień, a najbanalniejsze sceny są tak przedstawione, że książkę czyta się z zapartym tchem! Nie można zapominać o wspaniałych, własnoręcznie wykonanych przez autorkę rysunkach, które zdobią powieść. Dzięki nim, szata graficzna książki jest piękna i jedyna w swoim rodzaju!
Teraz bohaterzy.. Aż żal psuć tę atmosferę zachwytu, ale cóż mus to mus.. Bo z bohaterami jest tak, że albo ich toleruję, albo na skutek jednego czynu automatycznie zaczynam nienawidzić poszczególnych postaci. W tej powieści moim kozłem ofiarnym będzie sam główny bohater! O ile na początku powieści był odważnym i inteligentnym chłopcem, o tyle na końcu wykazywał się niezwykłą bezmyślnością.. Ja rozumiem, że chciał uratować brata, ale bez przesady! Jakub Reckless dążył po trupach do celu, przez co stał się egoistycznym dupkiem (przepraszam za określenie). Najbardziej utożsamiłam się z Lisicą- tym bajkowym stworzeniem, a zarazem dziewczyną, która zawsze trzymała głowę na karku i potrafiła przewidzieć skutki głupich zachowań...
Komu polecam? Przede wszystkim nastolatkom, którzy w dobie paranormali mają wyłączone mózgi i nie potrafią uruchomić wyobraźni i przenieść się do niesamowitego, pełnego przygód świata.
MOJA OCENA:
8/10
http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/2012/12/reckless-kamienne-ciao-cornelia-funke.html
Za górami za lasami, bardzo popularne było umieszczanie bohaterów w bardzo złych bajkach. Nie trzeba daleko szukać, bo przecież każdy z nas zna "Alicję w krainie czarów". Na własnej skórze, dziewczynka przekonała się, że baśniowa rzeczywistość bardzo często jest pełna brutalności i okrucieństwa..
Dobra, dobra.. Przecież nie jest to recenzjo o "Alicji w krainie czarów", a o...
2012-11-23
Ostatnio, zaczęłam spędzać te szaro bure wieczory z romansidłami. Tak po prostu.. Nie wiem, dlaczego, ale jestem fanką historii miłosnych, dlatego byłam bardzo ciekawa, czy spodoba mi się romans dla młodzieży, jakim jest "Serce w chmurach" Muszę przyznać, że ta zaledwie dwustu stronicowa powieść wzbudziła we mnie sporo sprzecznych uczuć, ale zacznijmy od przedstawienia akcji..
Hadley jest całkiem zwyczajną, amerykańską nastolatką ( i tu już zaczęło się marudzenie, bo niezbyt lubię Amerykanów- kojarzą mi się z głupimi ludźmi z reality show). Od kilku miesięcy razem z mamą próbuje rozpocząć normalne życie i zapomnieć o odejściu do innej kobiety i przeprowadzce do Wielkiej Brytanii ojca. 4 lipca jest dla dziewczyny dniem śmierci. Dlaczego? Tego dnia Hadley ma polecieć do Anglii, poznać macochę, a przede wszystkim być druhną na ślubie swojego ojca!
Koszmarna podróż zaczyna się od fatalnego zdarzenia. Dziewczyna spóźnia się na samolot! Nie pozostaje jej nic innego jak poczekać na kolejny lot. Czekając poznaje Olivera, który ma w samolocie miejsce obok siedzenia nastolatki, a cały jej świat przewraca się do góry nogami...
Powiem szczerze, że czytani tej książki było dla mnie wielką przyjemnością. Mimo, że "Serce w chmurach" pozornie nie jest niczym szczególnym, ma niesamowity klimat, przez co powieści się nie da zapomnieć! Autorka we wspaniały sposób przedstawiła nastoletnią miłość od pierwszego wejrzenia i uczucia łączące dwojga ludzi. Pani Smith zbudowała tak wielkie napięcie, że wprost nie mogłam się doczekać pierwszego pocałunku Hadley i Olivera...A, kiedy wreszcie nadszedł, był tak niespodziewany, że mnie 'zatkało'! ;). Akcja jest pisana z punktu widzenia Hadley. Mimo, że nie pędzi jak szalona od lektury wprost nie można się oderwać.
Jeżeli chodzi o bohaterów, są oni moim zdaniem bardzo przeciętni, choć zdarzają się perełki takie jak Oliver. Autorka niesamowicie wykreowała tego chłopca. Zachowuje się jak dżentelmen, jednak jeśli trzeba odpowie ciętą ripostą i postawi na swoim. Co więcej, jest on romantyczny, błyskotliwy i inteligentny, a jego wypowiedzi wywoływały uśmiech na mojej twarzy... Niestety, nie mogę tego samego powiedzieć o Hadley. Dziewczyna, momentami zachowuje się jak typowa głupiutka, amerykańska nastolatka, do której nie dociera do końca, co się wokół niej dzieje. Jeszcze częściej jest nieprzewidywalna, przez co sprawia wrażenie niezrównoważonej psychicznie...
Podsumowując, "Serce w chmurach", mimo kilku wad jest powieścią obowiązkową dla każdego czytelnika, który ma ochotę na lżejszą lekturę! :)
MOJA OCENA:
8/10
Recenzja została, również opublikowana na blogu:
http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/
Ostatnio, zaczęłam spędzać te szaro bure wieczory z romansidłami. Tak po prostu.. Nie wiem, dlaczego, ale jestem fanką historii miłosnych, dlatego byłam bardzo ciekawa, czy spodoba mi się romans dla młodzieży, jakim jest "Serce w chmurach" Muszę przyznać, że ta zaledwie dwustu stronicowa powieść wzbudziła we mnie sporo sprzecznych uczuć, ale zacznijmy od przedstawienia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-11-26
-"Głupiutka książka dla nastolatek"- pomyślałam, kiedy po raz pierwszy znalazłam książkę w Internecie. Cóż, czasami dobrze przeczytać coś głupiego, aby później być zadowolonym, że jednak ambitne lektury również się czyta :)
Sophie zdecydowanie nie jest grzeczną dziewczynką. Co więcej, jest czarownicą, która wykazuje szczególne zdolności do wpadania w tarapaty...Podczas, balu w swojej normalnej szkole do której uczęszczała przeholowała i delikatnie mówiąc, wywróciła swoją 'budę' do góry nogami..
Za nieumiejętne użycie czarów nastolatka trafia do Hekate Hall- szkoły z internatem dla elfów, czarownic i innych mitycznych istot. Szkoła, która miała zapewnić jej bezpieczeństwo jest jeszcze gorsza niż inne miejsca na całej Ziemi... W Hex Hall grasuje morderca, który z zimną krwią atakuje uczniów. Nikt, a nikt nie może czuć się bezpieczny...
Przyznam się szczerze, że oczekiwałam płytkiej, a wręcz głupiej opowiastki dla ograniczonych, słodziutkich dziewczynek. Dodatkowo, całość mocno zalatuje cyklem "Dom Nocy", na którego widok mój organizm dostaje torsji...
Owszem, podobieństwo do 'bestsellerowej' serii P.C Cast jest, ale tylko i wyłącznie pod względem wątku miłosnego oraz roli bohaterów. Należy wspomnieć, że "Dziewczyny z Hex Hall" są jedną z lepszych powieści młodzieżowych, a przede wszystkim wielką niespodzianką czytelniczą..
Akcja rozwija się z zawrotną prędkością.. Choć zdarzają się rozdziały, gdzie dzieje się bardzo mało, to i tak na koniec spada na nas niespodziewane wydarzenie, przez co od książki nie można się oderwać i nieustannie chce się wiedzieć więcej!
Bohaterowie są standardowi. Rachel Hawkins serwuje nam wielki misz-masz postaci, przez co mamy do czynienia zarówno z diabelsko złymi jak i grzecznymi i dobrymi jak aniołki nastolatkami.. Główna bohaterka- Sophie jest nieprzewidywalna, za co daję książce naprawdę ogromny plus! Dziewczyna jest szarą myszką, jednak bardzo często wykazywała się odwagą i humorem.
Autorka pisze lekko i na temat. Podstawą jej debiutanckiej powieści są przede wszystkim dialogi. Pani Hawkins oszczędza nam długich i żmudnych opisów, dzięki czemu powieść czyta się szybko, łatwo i przyjemnie..
Komu polecam? Przede wszystkim nastolatkom oraz osobom, które mają ochotę na przyjemną lekturę, Tak jak już wcześniej wspominałam.. "Dziewczyny z Hex Hall" są dla mnie wielkim zaskoczeniem, więc już poluję na kolejny tom :)
MOJA OCENA:
8/10
Recenzję znajdziecie, również tutaj:
http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/2012/11/dziewczyny-z-hex-hall-rachel-hawkins.html
-"Głupiutka książka dla nastolatek"- pomyślałam, kiedy po raz pierwszy znalazłam książkę w Internecie. Cóż, czasami dobrze przeczytać coś głupiego, aby później być zadowolonym, że jednak ambitne lektury również się czyta :)
Sophie zdecydowanie nie jest grzeczną dziewczynką. Co więcej, jest czarownicą, która wykazuje szczególne zdolności do wpadania w tarapaty...Podczas,...
2012-12-09
"Dziewczyna, która chciała zbyt wiele" to powieść stosunkowo młoda, bo wydana zaledwie kilka tygodni temu. Od kiedy zobaczyłam ją na półce w księgarni, postanowiłam, że prędzej czy później książka będzie moja! Później zaczęła się faza, na czytanie wszystkich możliwych recenzji tej lektury. I mimo, że nie każda była pochlebna, ja ciągle miałam chrapkę na "Dziewczynę...". Okazja do przeczytania nadarzyła się, kiedy zauważyłam, u jednej z użytkowniczki portalu lubimyczytac.pl książkę, na półce 'do wymiany'. Nie zastanawiając się zbyt wiele, napisałam i już po kilku dniach książka była u mnie w domku :3
Meg mieszka w małym miasteczku niedaleko Brimingham. Tutaj każdy zna każdego i wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich. Jednym słowem: totalna wieś!
Takie klimaty nie pasują do nastolatki. Meg uwielbia nocne życie,a w szczególności imprezy nakrapiane alkoholem i dorywcze związki z facetami, w których, jak się domyślacie, chodzi tylko o jedno..
Pewnego wieczora, czwórka 'przyjaciół', która była, delikatnie mówiąc, pod wpływam alkoholu i narkotyków postanawia się zabawić..
Młodzież, wchodzi na most kolejowy, słynący ze śmiertelnych wypadków. Piją alkohol i wciągają trawkę, a żadne z nich nie słyszy jadącego pociągu.Od tragedii ratuje ich, młody policjant, z którym Meg będzie musiała spędzić najbliższy tydzień...
Ostatnio, moje wielkie książkowe marzenia mnie rozczarowują. Po "Dziewczynie, która chciała zbyt wiele" spodziewałam się czegoś znacznie lepszego. Oczywiście, powieść nie jest totalnym dnem, ale kilka wad ma..
Narratorką jest Meg i to z jej punktu widzenia poznajemy akcję powieści.. Może dlatego, całość jest napisana w szalony,nietypowy sposób.. Co więcej, akcja bardzo szybko się rozwijała i o ile na początku była dość przewidywalna, o tyle na końcu naprawdę nie miałam pojęcia, co spotka bohaterkę na następnej stronie!
Bohaterowie są oryginalni i we wspaniały sposób odzwierciedlają charakter i uczucia młodzieży. Oczywiście, nie mam tu na myśli dwunastolatków- przecież wiadomo; mimo, że ich wiek ma już końcówkę '-nastolatek' oni są jeszcze nieświadomymi niczego dziećmi. Miałam na myśli, młodzież w wieku 16-18 lat, którzy momentami faktycznie myślą tylko o okazji do spożycia alkoholu i zapalenia kolejnego papieroska..
Wracając do bohaterów.. Meg, czyli główna bohaterka jest rozpieszczoną, bezmyślną, a momentami po prostu dziwną dziewczyną.... Ciągle, zastanawiam się jak ona mogła nie kochać swoich rodziców rodziców i nie być im wdzięczna, za wszystko, co dla niej zrobili. Dla mnie to jest po prostu niemożliwe!
Moją uwagę zyskał za to John- wybawca, który uratował młodzież sprzed kół pociągu. Mimo, że był on niewiele starszy od głównej bohaterki zachowywał się zupełnie inaczej. Potrafił doceniać, to co ma, a przede wszystkim kochał swoją malutką mieścinę. Dlaczego przykuło to moją uwagę? Ponieważ, wszyscy mieszkający w miasteczku, po zakończeniu szkoły wyjeżdżali. Nieważne jakie mają oceny, ważne aby zakosztować miejskiego życia.. A, on mając wielkie możliwości został i służył swojej malutkiej ojczyźnie. Oczywiście, później dowiadujemy się, że wiązało się to z jego brutalną przeszłością, ale ciiii!. O tym przeczytacie w książce ;)!
Podsumowując, "Dziewczyna, która chciała zbyt wiele" to lekka powieść, która pokazuje życie nastolatków. Lekturę polecam szczególnie młodzieży. Naprawdę warto poznać historię Meg, a później trzeźwym okiem popatrzeć w lustro i spytać samego siebie: "Czy ja też taki jestem?"...
MOJA OCENA:
8/10
http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/2012/12/dziewczyna-ktora-chciaa-zbyt-wiele.html
"Dziewczyna, która chciała zbyt wiele" to powieść stosunkowo młoda, bo wydana zaledwie kilka tygodni temu. Od kiedy zobaczyłam ją na półce w księgarni, postanowiłam, że prędzej czy później książka będzie moja! Później zaczęła się faza, na czytanie wszystkich możliwych recenzji tej lektury. I mimo, że nie każda była pochlebna, ja ciągle miałam chrapkę na "Dziewczynę..."....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-12-14
Jeff jest przeciętnym, niczym niewyróżniającym się nastolatkiem... W pewnym sensie..
Nikt nie może zrozumieć, dlaczego to zrobił, nawet on sam nie zdaje sobie sprawy, co go pchnęło do tego czynu. Jednakże, 'dzięki' nieudanej próbie samobójstwa, nastolatek trafia do psychiatryka...
Jeff'a poznajemy w momencie, kiedy leży otępiały w szpitalnym łóżku i patrzy się na podobiznę diabła widniejącą na suficie. Pielęgniarka i doktor, nieudolnie próbują tłumaczyć mu, dlaczego się tu znalazł. Co więcej, rodzice chłopca zapisali go na 45'dniowy program, mający naprawić jego psychikę i zmienić światopogląd..
Dla nastolatka to istny koniec świata! Będzie musiał spędzić półtora miesiąca pośród świrów, całkowicie odcięty od świata, a co więcej słuchając głupiej gderaniny lekarzy....
Przyznam, że z tą powieścią wiązałam naprawdę dużo nadzieję i.... nie pomyliłam się!
"Notatki samobójcy" to powieść z serii 'Zbliżenia', której zadaniem jest wzruszenie czytelnika oraz pokazanie mu ludzkich dramatów, rozgrywających się każdego dnia. Swoją przygodę z tą serię rozpoczęłam od książki "Nienawiść" autorstwa Jennifer Brown, którą nawiasem mówiąc gorąco polecam!
Plusów w "Notatkach samobójcy" znajdziemy wiele, jednak ja zacznę od najmocniejszej strony, która bardzo mnie zaskoczyła. Spodziewałam się drętwych, aczkolwiek głębokich dialogów, które mnie wzruszą, jednakże i znudzą...A tu proszę! Taka niespodzianka! Autor posłużył się pięknym językiem, a wypowiedzi głównego bohatera były...zabawne! Tak dobrze przeczytaliście! Mimo, że książka rozprawia na bardzo ważne tematy, wypowiedzi bohatera są przepełnione ironią i czarnym humorem. Podczas czytania, wielokrotnie wybuchałam gromkim śmiechem i nie mogłam się uspokoić!
Pozostali bohaterowie są przedstawieni w bardzo oryginalny sposób, a ich przypadłości i schizy są nietypowe, co sprawia że świr-szpital jest przepełniony dziwactwem, ale ma w sobie to 'coś'.
Akcja rozwija się dosyć powoli, jednakże nie o to w tej książce chodzi. Przecież, autor nie chciał stworzyć powieści z wątkiem kryminalnym... "Notatki samobójcy" genialnie pokazują problemy młodych ludzi, sposób radzenia sobie z problemami, ich tok rozumowania oraz poglądy nadany temat...
Mimo, że pozycja nie jest podzielona na żadne części zauważyłam, że do połowy książki narrator, czyli Jeff opisuje dzień po dniu pobyt w szpitalu, gdzie nieustannie krytykuje innych pacjentów. Natomiast, koniec lektury to długie monologi chłopaka, odkrywanie samego siebie, a przede wszystkim: zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany. Pan Ford idealnie zobrazował przemiany zachodzące w młodym człowieku i pokazał, iż mimo że, człowiek wydaje się idealny, nie zawsze to oznacza, że nie ma wad i problemów..
Co więcej, spodobała mi się forma pamiętnika. Nie jest to typowa opowieść w której, autor pisze dla samego pisania... Michael Ford potraktował swoją powieść jako zeszyt głównego bohatera, gdzie bezwstydnie wyrażał on swoją opinię, myśli i zwierzał się ze swoich problemów. Dzięki temu, wytworzyła się szczególna więź pomiędzy czytelnikiem, a Jeff'em! Przez cały czas, myślałam, co ja bym zrobiła na miejscu chłopaka, a przede wszystkim trzymałam kciuki, aby Jeff wrócił do zdrowia... Bohater nie jest kolejną książkową postacią, a przyjacielem z którym naprawdę ciężko się rozstać...
Podsumowując, "Pamiętniki samobójcy" to idealna, życiowa opowieść, która wzruszy i rozbawi. Polecam ją każdemu!
MOJA OCENA:
9,5/10
http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/2012/12/notatki-samobojcy-michael-thomas-ford.html
Jeff jest przeciętnym, niczym niewyróżniającym się nastolatkiem... W pewnym sensie..
Nikt nie może zrozumieć, dlaczego to zrobił, nawet on sam nie zdaje sobie sprawy, co go pchnęło do tego czynu. Jednakże, 'dzięki' nieudanej próbie samobójstwa, nastolatek trafia do psychiatryka...
Jeff'a poznajemy w momencie, kiedy leży otępiały w szpitalnym łóżku i patrzy się na podobiznę...
2013-01-07
Pani Kasi Michalak chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Sympatyczna Pani w średnim wieku z sympatycznym uśmiechem na twarzy, utożsamiana przede wszystkim z literaturą. Jej dzieła znane są każdemu czytelnikowi. Jak dotąd Kasia Michalak, wydała kilkanaście powieści, a "Nadzieja" jest pierwszym tomem 'serii z czarnym kotem'.
Cicho wszędzie, głucho wszędzie... Co to będzie?!
Będzie, oj będzie..
Lilka- sześcioletnia, mała, bita i zastraszana przez ojca dziewczynka wybrała się do lasu. Ciemny, chłodny i niesympatyczny bór sosnowy. Wędrując wąską ścieżką dziecko słyszy cichy głosik w krzakach. Patrzy... A, tam leży mały chłopiec, cały we krwi! Dziewczyna szybko wraca do wioski i woła o pomoc.
Właśnie w ten sposób Lilka poznaje Aleksieja- miłość jej życia. Chłopak zawsze będzie jej bronić i pomagać. I nie opuści jej aż do śmierci. Nawet, jeżeli jego ciało będzie, gdzie indziej, dusza Aleksa nieustannie będzie z kobietą...
Jestem zauroczona tą powieścią. Pani Kasia stworzyła coś niesamowitego, ta pozycja jest jak towarzysz idealny- i do tańca, i do różańca. "Nadzieja" to powieść przy której wielokrotnie wybuchałam gromkim śmiechem lub wylewałam wiele łez, użalając się nad losami bohaterów.
Postacie są wykreowana doskonale. każda persona ma swoje problemy i sposób radzenia sobie z nimi- jedni piją alkohol, drudzy sięgają po narkotyki, a inni szukają oparcia w drugiej osobie. to chciała nam pokazać Michalak i zrobiła to perfekcyjnie.
Lilka jest osobą nieprzewidywalną. Stała w uczuciach, jednak zmęczona trudną przeszłością i jeszcze cięższą teraźniejszością nie potrafi ich pokazać. Szuka pocieszenia w osobach nic niewartych i uważa siebie za kompletne zero. Jest uległa i posłuszna i nie potrafi się przeciwstawić I to mnie denerwowało! A, zwłaszcza to. że raz za razem łamała serce Aleksowi i nie potrafiła docenić jego wielkiej miłości, momentami traktując go jak przedmiot. Ja rozumiem, że Lilith miała trudną przeszłość i już jako sześcioletnia dziewczynka zmagała się z problemami, z którymi niektórzy dorośli sobie nie radzą. Ale, za każdym razem pomiatała mężczyzną i była z nim nieszczere czułam pogardę względem dziewczyny. Za to Aleksiej.. Och! Aleks był wspaniały! Ciepły, mądry, w młodzieńczych latach szalony, zawsze gotów był narazić swoje życie w obronie wybranki swojego serca. Był jak średniowieczny rycerz ;).
Akcja toczy się powoli, jednakże obfituje w piękne momenty, które na długo zapadną w naszą pamięć. Standardowo już u Michalak- mimo,że jest kilka mniej ważnych momentów, autorka nie pozwala nam na nudę.
Styl pisarki jest jak zwykle fenomenalny. Barwny język, intrygujące opisy i mądre dialogi- to to, co tygryski lubią najbardziej :). Nie znajdziemy tu żadnych literówek, czy błędów stylistycznych. "Nadzieja" jest dopięta na ostatni guzik!
Czy polecam? Oczywiście, że tak! Pierwszy tom 'serii z kotem' to prawdziwy majstersztyk!
MOJA OCENA:
9/10
Pani Kasi Michalak chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Sympatyczna Pani w średnim wieku z sympatycznym uśmiechem na twarzy, utożsamiana przede wszystkim z literaturą. Jej dzieła znane są każdemu czytelnikowi. Jak dotąd Kasia Michalak, wydała kilkanaście powieści, a "Nadzieja" jest pierwszym tomem 'serii z czarnym kotem'.
Cicho wszędzie, głucho wszędzie... Co to...
2013-01-05
O książkach Hanny Winter ostatnimi czasy było dość głośno. Każdy chciał zobaczyć geniusz tej młodej i dopiero zaczynającej swoją przygodę z książkami pisarkami. Ja także miałam chrapkę na którąś z tych powieści, dlatego kiedy dostałam szansę otrzymania „Giń” z wymiany na lubimyczytac.pl, nie wahałam się ani sekundy! :3
Larę- główną bohaterkę powieści poznajemy w momencie, otwarcia swojej nowej restauracji. Prowadzenie jadłodajni było wielkim marzeniem kobiety po przejściach, dlatego tym bardziej cieszy się z sukcesu, który odniosła.
Zmęczona, aczkolwiek szczęśliwa zamyka restaurację i udaje się do domu już rozmyślając o swoim nowo otwartym interesie. Jakież było jej zdziwienie, kiedy pod swoją knajpką ujrzała wolną taksówkę. Bez zastanowienia usiadła na przednim siedzeniu, a po chwili została… zaatakowana!
Mimo, że kobieta z cudem uszła z życiem jej życie przewraca się do góry nogami, a ona ciągle musi uciekać przed mordercą…
Pościg trwa!
Powieść „Giń” autorstwa Hanny Winter jest strzałem w dziesiątkę dla każdego! Już nie pamiętam, kiedy czytałam tek intrygujący i ekscytujący kryminał!
Autorka stworzyła naprawdę interesującą lekturę. Co ważniejsze, potrafiła wyczuć, kiedy akcję zwolnić, a kiedy przyspieszyć. Wszystko jest dokładnie zaplanowane, a czytelnik dowiaduje się wszystkiego po kolei, a nie od razu. Największym plusem jest nieprzewidywalność. „Giń” trzyma w napięciu do ostatniej strony i nie pozwala przerwać czytania ani na sekundę. Nie raz i nie dwa wpadałam na pomysł, kto może być tym słynnym berlińskim Rozpruwaczem, jednakże ani razu moje przypuszczenia nie pokryły się z zamierzeniami autorki, czym byłam naprawdę zaskoczona, bo jestem prawdziwym Sherlockiem i z zasady praktycznie zawsze potrafię sama rozwikłać zagadkę…
Bohaterowie również są wyjątkowo dopracowani. Każda persona ma inną osobowość, niby zwyczajną, jednakże tworzącą więzi pomiędzy czytelnikiem, a bohaterem.
Moją największą sympatię zyskała Emma- córka Lary. Dziewczynka była niewiele młodsza ode mnie, a śmiało można napisać, że przeżyła więcej niż niejeden dorosły człowiek. Po tym wszystkim, co ją spotkało była nieśmiałą i zamkniętą w sobie nastolatką, jednakże w kluczowym momencie wykazała się niezwykłą odwagą. Była bardzo wrażliwa, co pokazywała dbając o konie. Nie była to miłość polegająca na czesaniu konika i chwaleniu się wszem i wobec jak to ona kocha zwierzęta. O nie, co to to nie! Emma dbała o swojego konie, jednakże byłam przy nim zawsze- na dobre i na złe…
Na uwagę zasługuje również sama główna bohaterka, czyli Lara. Kobieta przeszła w życiu naprawdę wiele, a jednak nigdy się nie poddała i nieustannie miała nadzieję na lepsze czasy. Kochała swoją córkę nad życie i była gotowa poświęcić swój jakże nędzny żywot, aby ją uratować. Pozostali bohaterzy w takim samym stopniu zasługują na uwagę, jednakże wszystkich ich opisywać nie będę, po prostu przeczytajcie książkę i sami przekonajcie się o jej geniuszu! :3
Reasumując, „Giń” autorstwa Hanny Winter jest powieścią doskonałą. Nie żałuję ani sekundy spędzonej z książką. Jedno jest pewne… Koniecznie muszę przeczytać inne książki tej autorki i to samo, zalecam również Wam!
MOJA OCENA:
9/10
O książkach Hanny Winter ostatnimi czasy było dość głośno. Każdy chciał zobaczyć geniusz tej młodej i dopiero zaczynającej swoją przygodę z książkami pisarkami. Ja także miałam chrapkę na którąś z tych powieści, dlatego kiedy dostałam szansę otrzymania „Giń” z wymiany na lubimyczytac.pl, nie wahałam się ani sekundy! :3
Larę- główną bohaterkę powieści poznajemy w momencie,...
"Lepiej kochać i stracić miłość, niż nie kochać wcale."
Czy zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest przez całe życie nie widzieć błękitnego nieba i nie czuć na twarzy promieni słońca? Nie chodzi nawet o zwyczajne niewychodzenie z domu. Przecież przez szybę też wpada światło, które rozświetla naszą twarzy. Chodzi o coś innego. Znacznie poważniejszego. Czy zastanawiałeś się kiedyś, kochany Czytelniku, jak wyglądałoby życie na statku kosmicznym? Sztucznie wytworzone światło słoneczne, brak widokowych wschodów i zachodów słońca, pogoda ręcznie sterowana i brak możliwości ucieczki. Jakkolwiek wielki statek by nie był to wciąż są tylko cztery ściany, w których jesteśmy uwięzieni...
Statek kosmiczny o nazwie "Błogosławiony" a na nim Żywiciele, którzy mają za zadanie tworzyć żywność i wydawać potomstwo. Nad tymi ludźmi czuwa Najstarszy, czyli bezlitosny dyktator. Jego uczniem, a zarazem następcą jest Starszy - nastolatek, który pragnie jedynie dowiedzieć się prawdy. Nieoczekiwanie odkrywa wiele tajemnic - w tym jeden najstraszniejszy, budzący grozę sekret. Pod pokładem znajdują się zamrożeni ludzie. I Ona. Czerwonowłosa piękność o imieniu Amy.
"Wspomnienia. Wspomnienia zawsze niszczą koszmary."
O książce autorstwa Beth Revis swego czasu było bardzo głośno. Lektura zbierała ( i w sumie dalej zbiera) same pozytywne opinie. Serie dla młodzieży traktujące o tematyce kosmicznej mamy dwie - tą autorstwa Revis i "Gwiezdnych wędrowców" Kathleen - Ryan. Ja miałam przyjemność najpierw przeczytać "Blask" i "Iskrę" i oba tomy pokochałam całym sercem. Obawiałam się, że "W otchłani" będzie powielała schematy, bałam się podobieństw. Ale nie, nie Kochani. Mimo że akcja obu serii rozgrywa się w kosmosie, książki różnią się jak niebo i ziemia. Tylko w ocenie są takie same. Bo obie zachwycają, zadziwiają i przedstawiają piękną, nieprawdopodobną i niezwykle brutalną historię. Obie są po prostu świetne.
"W otchłani" wciągnęło mnie już od pierwszych stron. Autorka kreśli przed nami wizję życia na statku kosmicznym, równocześnie przedstawia fabułę z punktu widzenia dwojga nastolatków. Poglądy Amy i Starszego stykają się, Czytelnik ma możliwość poznania większej ilości tajemnic, przede wszystkim jest ciekawiej. Rozdziały są niebywale krótkie, a niektóre z nich kończą się w TAKIM momencie, że nie miałam serca porzucić lektury. Bywało też i tak, że otwierałam swą szanowną buzię ze zdziwienia i zastanawiałam się, dlaczego nie wpadłam na takie rozwiązanie. Tajemnica, za tajemnicą. Na naszych oczach sekrety statku wychodzą na światło dzienne. Coś wspaniałego! Już dawno nie czytałam tak emocjonującej lektury, która dosłownie wcisnęła mnie w fotel!
Oczywiście nie zabrakło wątku miłosnego. No bo jak to tak, młodzieżówka bez romansu. Na szczęście nie był to wątek aż tak zarysowany, choć śmiem przypuszczać, że zostanie rozwinięty w kolejnym tomie. "W otchłani" to książka, w której świat przedstawiony jest pełen sprzeczności. Z jednej strony, główni bohaterowie przeżywają swoje pierwsze, nieśmiałe uczucie. A z drugiej, mają miejsce Gody, czyi zwierzęce uprawianie miłości i tworzenie potomstwa. Brutalność lektury bardzo mi się spodobała, lecz z przyczyn prostych, nie zamierzam na ten temat się rozwodzić. W końcu nie chcę Wam zepsuć radości z lektury, liczę też na to, że tak jak i ja życie na Błogosławionym, jego historie i władza Wami wstrząsną!
Autorka używa niezwykle plastycznego, lekkiego języka. Potrafi zainteresować Czytelnika wydarzeniami. Nie brakuje wartkiej akcji, nie brakuje opisów, nie brakuje też monologów wewnętrznych głównych bohaterów. "W otchłani" to powieść doskonale wyważona, zachwyca każdym elementem i nie pozwala o sobie zapomnieć. Naprawdę nie jestem w stanie pojąć, dlaczego dopiero teraz sięgnęłam po tę książkę. Dlaczego marnowałam czas na średniaki, skoro taka perełka kurzyła się na mojej półce?! Nie potrafię wskazać żadnej wady. A może i nie chcę. Bo pokochałam tę opowieść. Za intrygi. Za tajemnice. Za akcję. Za bohaterów. Za życie, które nie zawsze było kolorowe. Za kreację człowieka. Niby normalnego, a jednak tak od nas różnego. Polecam całym sercem! Perfekcyjna książka.
"Lepiej kochać i stracić miłość, niż nie kochać wcale."
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCzy zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest przez całe życie nie widzieć błękitnego nieba i nie czuć na twarzy promieni słońca? Nie chodzi nawet o zwyczajne niewychodzenie z domu. Przecież przez szybę też wpada światło, które rozświetla naszą twarzy. Chodzi o coś innego. Znacznie poważniejszego. Czy zastanawiałeś się...