-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński2
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2016-07-29
2016-05-10
2016-02-29
Proza poetycka: mistyka, ezoteryczność, baśniowość… A może po prostu tytułowa entropia, czyli mieszanie się energii, przebieg procesów spontanicznych w odosobnionym układzie termodynamicznym? Znowu jesteśmy w obszarze środkowo-wschodniej Europy, na ziemi, która pamięta jeszcze Łemków. I podobnie jak w „Carpathii” snujemy karpackie historie, tym razem podążając tropem Buka i Forela, którzy z kolei wędrują przez świat i czas w poszukiwaniu Pepa. Asystuje im, bardziej niż kibicuje, Wychudły Schizofrenik…
Entropia to smak tego, co dziś nazywamy „przeczuciami”, pamięci odpomnianej choć nienazywanej… Nie rządzą tą kraina przypadki, ale spontaniczne wydarzenia i nieokiełznana wyobraźnia. Ktoś kogoś spotyka i coś z tego spotkania wynika dalej… Zmieniają się tony, natężenia, nanoszą i nadpisują nad sobą sensy. A wszystko, jak w życiu - groza, radość, pragnienia, potrzeby, poszukiwania, wątpliwości, pewności, domniemania…
Rozkosz literacka!
Dla mnie to, co prezentuje Krajnak, jest pisarstwem na miarę Bruno Schulza.
Magda | 17.03.2016
Maroš Krajňak, Entropia, Książkowe Klimaty, Wrocław 2015
Proza poetycka: mistyka, ezoteryczność, baśniowość… A może po prostu tytułowa entropia, czyli mieszanie się energii, przebieg procesów spontanicznych w odosobnionym układzie termodynamicznym? Znowu jesteśmy w obszarze środkowo-wschodniej Europy, na ziemi, która pamięta jeszcze Łemków. I podobnie jak w „Carpathii” snujemy karpackie historie, tym razem podążając tropem Buka i...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-14
2016-09-03
2014-11-29
Mam wrażenie, że Olga Tokarczuk "pozamiatała" tą książką polską prozę na co najmniej kilka lat. "Księgi Jakubowe" są dla mnie lekturą obowiązkową. Co najważniejsze - odpowiedziały mi na pytanie, z którym mierzyłam się od lat - dlaczego z kraju/państwa/narodu rzekomo tak bardzo otwartego, przyjmującego pół wykluczonej Europy z otwartymi ramionami, staliśmy się tak ksenofobiczni i zapatrzeni na czubek własnego nosa.
Historia sekty. Dowód na moc/niemoc wiary. Podręcznik socjotechniki i manipulacji. Warsztat ezoteryki. Fascynująca podróż przez czasy, społeczeństwa i religie. "Księgi Jakubowe" czyta się z wypiekami na twarzy. Wiele w nich wątków, wiele postaci, wiele tematów. Istny splot okoliczności, który stawia pytanie: na ile za los odpowiedzialna jest jednostka i jej siła, na ile czasy, w których się żyje?
Warto tę powieść przeczytać jeszcze dla jednej, absolutnie magicznej postaci. Jenta jest Tą, Która Wie. I Tą, Która Istnieje. I Tą, Która Nie Zanika. Cudowna postać. Mitologiczna i mistyczna.
Polecam tę książkę wszystkim, którzy (o)powieści się nie boją. Zwłaszcza tych, które burzą skrzętnie hołubione przez wieki mity.
PS. Że nie wspomnę o przepięknej stronie edytorskiej. Wszak "każdy porządek jest kwestią przyzwyczajenia" ;)
| Ma
Olga Tokarczuk, Księgi Jakubowe, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014
Mam wrażenie, że Olga Tokarczuk "pozamiatała" tą książką polską prozę na co najmniej kilka lat. "Księgi Jakubowe" są dla mnie lekturą obowiązkową. Co najważniejsze - odpowiedziały mi na pytanie, z którym mierzyłam się od lat - dlaczego z kraju/państwa/narodu rzekomo tak bardzo otwartego, przyjmującego pół wykluczonej Europy z otwartymi ramionami, staliśmy się tak...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-07-05
2016-02-21
O tej książce przypomniałam sobie po obejrzeniu filmu Gusta Van den Berghe’a. Cóż to za przyjemność czytelnicza! Starzy Mistrzowie potrafią chwytać za serce!
Oto rozpisana na wersy liryczna opowieść o buncie aniołów. Niosący Światło (łac. Lucifer) zazdrości Adamowi. Rozgrywa się dramat rozpisany na 3 akty.
Moim zdaniem tekst napisany przez Joosta van den Vondla w roku 1654 (sic!) wart jest odczytania i dzisiaj. Zawiść, roszczenia, autorskie pomysły na to, jak być powinno, a jak nie jest… Muszę też przyznać, że tak niezwykle pięknych słów o relacji łączących Adama i Ewę, wypowiedzianych przez Anioła, który chwilę później upadł, w historii literatury jest niewiele. Tak mistycznego opisu ludzkiego świata dokonanego przez Aniołów, próżno szukać i w prozie, i w poezji. Bo van den Vondel odwraca hierarchię. Adam i Ewa stoją wyżej Aniołów. Zawsze stali. Od początku stworzenia. A iskrą zapalną zmiany stała się zazdrość i piękne słowa obietnic, którymi karmi się roszczeniowe masy…
Niezwykle aktualne?
Magda | 16.03.2016
Joost van den Vondel, Lucyfer, przekład, wstęp i opracowanie Piotr Oczko, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych Universitas, Kraków 2002
O tej książce przypomniałam sobie po obejrzeniu filmu Gusta Van den Berghe’a. Cóż to za przyjemność czytelnicza! Starzy Mistrzowie potrafią chwytać za serce!
Oto rozpisana na wersy liryczna opowieść o buncie aniołów. Niosący Światło (łac. Lucifer) zazdrości Adamowi. Rozgrywa się dramat rozpisany na 3 akty.
Moim zdaniem tekst napisany przez Joosta van den Vondla w roku 1654...
2016-04-07
Piękna książka. Piękna edytorsko i piękna fabularnie. „Lustra Johanny” to opowieść o Johannie Schopenhauer, mamie Artura Schopenhauera. Krąbrnej, niegrzecznej Joasi - emancypantce, feministce, buntowniczce… wiele współczesnych etykietek moglibyśmy do niej dzisiaj przykleić. A może po prostu opowieść o samodzielnej, myślącej, młodej kobietce…? Dla mnie to lektura obowiązkowa dla wszystkich mam, ojców i małych dziewczynek (zwłaszcza w tzw. „okresie różu”). I mimo tego, że jest bajką dla dzieci, jest też niezwykle mądrą opowieścią dla dorosłych na temat konsekwencji wychowania.
Urzeka mnie w tej książce postać Johanny. Nie jest tak wojowniczą dziewczynką jak np. „Czarna Julka”, która jest dla mnie odpowiednikiem Tomka Sawyera, ale od samego początku urzeka mnie tym, że jest małym człowiekiem, który myśli. Chce się uczyć, zwłaszcza języków obcych, nie lubi się modlić, nie interesuje ją cerowanie, szycie, układanie kwiatów czy zarządzanie domem.… Czy to dlatego, że miała urodzić się chłopcem? Ale przecież uwielbia przeglądać się w lustrze - i to chyba jedyna jej „kobieca” cecha ;)
Lustra Johanny czaruje cytatami. Każdy rozdział rozpoczyna się przytoczeniem zdania klasyka, odnoszącym się do luster. Mamy tu Gogola, Goethego, Hildegardę z Bingen, Hockneya, Gringoire’a, Jana z Meun, Szekspira, d’Anjou, de Fiesque, Carolla, Gibrana, Andersena, braci Grimm, Prusa. Bo lustra, gdy się w nich przegląda, mają wielką moc. To one wszak uratowały Syrakuzy… Tylko szkoda, że niektórzy używają ich do niewłaściwych celów.
Ważnym kontekstem jest też tło historyczno-społeczne książki, wszystko bowiem wydarza się w Gdańsku, w latach 70 i 80 XVIII wieku. Mieście wielokulturowym, wolnym i niezależnym - ale w czasach trudnych, bo właśnie Prusacy zajmują Nowy port, a w Siedlcach wyznaczona jest granica, za którą zaczyna się zabór pruski. W mieście jednakoż fascynującym, zwłaszcza latem, gdy gdańszczanie przenosili życie rodzinne i towarzyskie na przedproża kamienic - wynoszono ławy, stoły, aby, popijając zimne piwo, dyskutować do późnej nocy.
Niesamowite są też ilustracje, jakimi Marta Ignerska ozdobiła tę książkę. Są tylko dwu kolorowe - ostra, fluorescencyjna magenta miesza się z kolorem czarnym. Każda z ilustracji opatrzona jest cytatem z książki, które wspólnie tworzą niesamowite znaczenie. Bardzo, bardzo mocne.
Johanna Schopenhauer z domu Trosiener zdobyła moje serce. I jestem pewna, że wrócę do lektury tej książki jeszcze nie raz.
Aha, muszę się przyznać, że to jest druga z książek w mojej biblioteczce, jaką nabyłam ze względu na okładkę. Wzięłam do ręki, otworzyłam w trzech kolejnych miejscach i w każdym z nich moje oczy natknęły się na intrygujące wyobraźnię słowa. Tym sposobem trafiłam na jedną z ważniejszych książek w mojej, babskiej biblioteczce. Nie ma przypadków!
Magda | 10.04.2016
Agata Czerwińska-Rydel, Lustra Johanny, Wydawnictwo Muchomor, Warszawa 2015 |
Piękna książka. Piękna edytorsko i piękna fabularnie. „Lustra Johanny” to opowieść o Johannie Schopenhauer, mamie Artura Schopenhauera. Krąbrnej, niegrzecznej Joasi - emancypantce, feministce, buntowniczce… wiele współczesnych etykietek moglibyśmy do niej dzisiaj przykleić. A może po prostu opowieść o samodzielnej, myślącej, młodej kobietce…? Dla mnie to lektura obowiązkowa...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ta książka jest książką totalną, stworzoną przez słowo, obraz i historię, która za nimi stoi. Oto podczas remontu jednej z lubelskich kamienic odnalezione zostają przedwojenne zdjęcia mieszkańców miasta. Patrzą z nich nam w oczy ludzie, którzy odeszli, ponieważ ktoś stwierdził, że są „inni”, że należy ich systemowo unicestwić. Ale z portretowych fotografii pochodzących z atelier Abrama Zylberberga bohaterowie patrzą nam w oczy wprost, śmiało, po ludzku - pełni zaufania dokumentują na czarno-białym celuloidzie momenty życia, jeszcze nieświadomi tego, co ich czeka. To wiemy my - czytelnicy powojenni.
Do zdjęć zostały dorysowane ręką Iwony Chmielewskiej inne historie. Z tych rysunków spoglądają na nas nadal te same, pełne wiary i spokoju oczy. Rysunki są marzeniami. Dopowiadają konteksty, otwierają serca, osadzają postaci w mitologii dnia codziennego karmiącej się nieskrępowaną wyobraźnią. Nas karmią barwami, uśmiechem, spokojem. Bo na rysunkach zdarzyło się tylko to dobre. Tylko to, co najlepsze. Tylko to, co pozwala nam toczyć opowieści pełne ciepła i spokoju.
I jeszcze proste, a tak bardzo wymowne wiersze Józefa Czechowicza - to spoiwo fotografii i rysunku. Rymowane wersy są lekkie, pełne nastrojowego uroku, zanurzone w poetyce błogości… Wybrzmiewają jakoby wypowiadane przez bohaterów zdjęć, stanowiąc pomost do świata rysunku. To prawie namacalne doświadczenie cudowności świata, współistnienia jego wymiarów… o tyle dramatyczne, że Czechowicz był wszak jednym z tych, którzy w 1939 roku zginęli w jednym z bombardowań Lublina.
„Dopóki niebo nie płacze” jest poruszającą serce publikacją, która udowadnia mi siłę pamięci. Dopóki niebo płacze.
Magda | 15.05.2016
_
Iwona Chmielewska / Józef Czechowicz / Abram Zylberberg, Dopóki niebo nie płacze, Ośrodek "Brama Grodzka - Tear NN", Lublin 2016
Ta książka jest książką totalną, stworzoną przez słowo, obraz i historię, która za nimi stoi. Oto podczas remontu jednej z lubelskich kamienic odnalezione zostają przedwojenne zdjęcia mieszkańców miasta. Patrzą z nich nam w oczy ludzie, którzy odeszli, ponieważ ktoś stwierdził, że są „inni”, że należy ich systemowo unicestwić. Ale z portretowych fotografii pochodzących z...
więcej Pokaż mimo to