rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Na początku myślałam, że ta książka to kompletna porażka. Zupełnie nie mogłam się wciągnąć i przyzwyczaić do stylu autora. Te krótkie rozdzialiki, zupełnie pozbawione sensu przeskakiwały ze świata realnego na statek (a nic nie zostało wyjaśnione, już na pierwszej stronie autor rzucił nas na Głęboką wodę), a do tego praktycznie pozbawione akcji, jakieś luźne dziwne myśli bohatera... Co to ma być? Ale z czasem zaczęłam przywykać, a książka zupełnie mnie pochłonęła gdy wyjaśnił się związek statku z rzeczywistością.
Dużą rolę w tej książce odgrywały rysunki, które są kopiami oryginalnych prac syna autora. Główny bohater, tak jak on uwielbiał rysować, lecz z czasem jego dzieła stawały coraz bardziej pozbawione sensu - przynajmniej dla postronnego obserwatora. Po prostu zaczął wyrzucać myśli z głowy. Ta książka ma dla mnie szczególną wartość, gdyż jej lektura wyzwoliła we mnie liczne pokłady artystycznej energii (a choć uwielbiam rysować, czasami mam problem właśnie z wyrzucaniem myśli z głowy i tworzeniem czegoś surrealnego, jakby wszytko musiało mieć ręce i nogi - dosłownie i w przenośni) Bywały takie momenty że ciężko było mi tę książkę odłożyć, lecz znacznie, znacznie częściej musiałam robić sobie chociażby krótkie przerwy, gdyż zwyczajnie nie dawałam rady czytać jej zbyt długo - i nie, nie uważam tego za minus, po prostu potrzebowałam oddechu, albo właśnie potrzebowałam zasiąść nad kartką papieru i narysować coś na co normalnie bym się nie odważyła.
Zdecydowanie Głębia Challengara różni się od innych książek jakie dane było mi przeczytać. Bardzo polecam... Jeśli masz odwagę utopić się w jej Głębinach.

Na początku myślałam, że ta książka to kompletna porażka. Zupełnie nie mogłam się wciągnąć i przyzwyczaić do stylu autora. Te krótkie rozdzialiki, zupełnie pozbawione sensu przeskakiwały ze świata realnego na statek (a nic nie zostało wyjaśnione, już na pierwszej stronie autor rzucił nas na Głęboką wodę), a do tego praktycznie pozbawione akcji, jakieś luźne dziwne myśli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Serce można ukraść, oddać dobrowolnie, zranić i złamać, lecz kto przy zdrowych zmysłach chciałby je sprzedać?
Zacznę może od bohaterki, która denerwowała niektórych swoją niezdolnością do podejmowania samodzielnych decyzji. Jednak ja bardzo ją polubiłam. Być może dlatego że mogłam się w nią świetnie wczuć, jej postać była doskonale opisana, wszelkie jej pobudki i myśli (no może za wyjątkiem kilku momentów na końcu gdzie zachodziły w niej największe i nagłe przemiany, lecz i tu można było się dobrze wczuć w jej sytuacje.)
Figiel, ach Figiel, spowity w czarne szaty Joker - jeden z największych plusów tej powieści. Romans jego i Cath wydawałby się idealny, taki który mógłby stać się jednym z moich ulubionych: mamy liczne piętrzące się przeszkody, róże i cytryny, niechciane małżeństwo z głupiutkim królem, wyczekiwanie, aluzje i skrywane spojrzenia, zazdrość, herbatkę i co najważniejsze tajemniczego Figla, który traci głowę dla dziewczyny której nigdy nie będzie mógł mieć. No i wszystko pięknie, jednak nie wywoływało to we mnie tego ściskania w żołądku, nie zapierało tchu w piersiach i nie sprawiało iż musiałam na chwilę odłożyć książkę by odetchnąć i powiedzieć "wow". Tak więc romans świetny, pięknie opisany, ale z jakiegoś powodu nie budził we mnie większych emocji. Cóż za szkoda! Być może to dlatego iż z góry znałam zakończenie. I choć próbowałam trzymać się tych okruchów nadziei które od czasu do czasu rzucała autorka, to jednak psuło mi to całą zabawę.
Oczywiście trzeba też wspomnieć o kocie z Cheshire i gąsienicy których autorka idealnie oddała. O wiele gorzej było z Kapelusznikiem. Dobrze wypadł tylko na końcu, być może dlatego że dopiero wtedy stał się znanym nam i kochanym Szalonym Kapelusznikiem.
Wielki plus także za trzy upiorne siostry ze studni i za Nevermore (kruki żądzą!)
Chyba najgorsze jest to, że do samego końca wydawało się iż Cath mogła zrobić coś, cokolwiek by uniknąć tak strasznego losu, że mogła zawalczyć o swoje szczęście. Niestety przeznaczenie to kapryśna rzecz. Niezależnie od tego czy Cath robiłaby cokolwiek by temu zapobiec czy też nie i tak zostałaby królową. Ale być może, gdyby podjęła inne decyzje, oszczędziłaby swoje serce? Tego się nigdy nie dowiemy.

Serce można ukraść, oddać dobrowolnie, zranić i złamać, lecz kto przy zdrowych zmysłach chciałby je sprzedać?
Zacznę może od bohaterki, która denerwowała niektórych swoją niezdolnością do podejmowania samodzielnych decyzji. Jednak ja bardzo ją polubiłam. Być może dlatego że mogłam się w nią świetnie wczuć, jej postać była doskonale opisana, wszelkie jej pobudki i myśli (no...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka miała być wyzwaniem.
Naczytałam się recenzji "to nie jest książka dla ludzi o słabych nerwach". Zastanawiałam się, czy zdołam przez nią przebrnąć, czy utknę w tej mieszance grozy i obrzydzenia, zakrapianej coca-colą, którą bohaterowie tak beztrosko popijali. Oczywiście, że przebrnę, pytanie tylko jak bardzo będzie ciężko. Cóż ciężko nie było.
Pierwsze 150 stron to preludium. Widać tam pewne oznaki tego hmm szaleństwa, ale tylko dlatego, że się ich wypatruje. To na co czekałam dostałam na ostatnich stu stronach, z czego może połowa wywarła na mnie większe uczucia.
Ketchum pisze dobrze, lekko się czyta, a to duży plus.
II połowa książki jest bardzo dobra, I niezła, lekko przydługa.
Trochę dziwne, że tylko David miał jakieś skrupuły (z początku miał je także Danny, jednak szybko się ich pozbył). No naprawdę, czy wszystkie dzieci z ulicy oprócz głównego bohatera, nie miały w sobie nawet zalążka sumienia?
Największy minus tej książki - wstęp Kinga. Przeczytałam go na samym końcu, żeby sobie wszystkiego nie popsuć (tam jest mnóstwo spoilerów!), ale popsułabym sobie nawet gdybym przeczytała go za pół roku. Momentalnie wszystkie emocje związane z książką opadły, zastąpione przez "No błagam, ileż można!" Te zachwyty Kinga nad autorem wywołały we mnie wręcz odwrotny skutek od zamierzonego.
Tak czy inaczej, polecam. Ta książka pokazuje, że potwory nie śpią pod naszymi łóżkami, chodzą wśród nas, mówią Dzień dobry i dają Coca-colę, a my je zauważamy,dopiero gdy jest już za późno.

Ta książka miała być wyzwaniem.
Naczytałam się recenzji "to nie jest książka dla ludzi o słabych nerwach". Zastanawiałam się, czy zdołam przez nią przebrnąć, czy utknę w tej mieszance grozy i obrzydzenia, zakrapianej coca-colą, którą bohaterowie tak beztrosko popijali. Oczywiście, że przebrnę, pytanie tylko jak bardzo będzie ciężko. Cóż ciężko nie było.
Pierwsze 150 stron...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Leonard to chłopiec w którym większość z nas odnajdzie siebie. Albo w sobie dostrzeże Leonarda, mam nadzieję, że dostrzegacie różnice. Co może lekko przerazić, w końcu ów chłopiec planuje morderstwo i samobójstwo.
Jest inny, lubi się za takiego uważać i bardzo mocno to podkreśla. Czuje się niezrozumiany, ignorowany, niczym zapalona latarnia, której światła nikt nie dostrzega. O ile łatwiej by było, jaką ulgę by przyniosło, jeśli pewna osoba na której nam zależy postąpiłaby tak jak byśmy tego chcieli. Nic szczególnego, wystarczyłoby zwykłe "wszystkiego najlepszego" w dniu 18 urodzin. Ale nikt nie pamięta o urodzinach Leonarda. A on nikomu o nich nie przypomina, chce by jego przyjaciele w jakiś tajemniczy sposób sami to odgadli. Ale to nie jest takie proste.
Nieco zaniepokoiłam się "listami z przyszłości", ale autor mile mnie zaskoczył nadawcą i koniec końców świetnie wpasowały się w powieść.
To jedna tych wyjątkowych książek, które zostawiają po sobie to dziwne, przyjemnie smutne uczucie.

Leonard to chłopiec w którym większość z nas odnajdzie siebie. Albo w sobie dostrzeże Leonarda, mam nadzieję, że dostrzegacie różnice. Co może lekko przerazić, w końcu ów chłopiec planuje morderstwo i samobójstwo.
Jest inny, lubi się za takiego uważać i bardzo mocno to podkreśla. Czuje się niezrozumiany, ignorowany, niczym zapalona latarnia, której światła nikt nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zatoniesz czy dotrzesz na ląd?
Nie którzy zaglądając do tej książki spodziewają się fantastyki. Jeszcze inni kryminału, romansu, dramatu. Książka nie zalicza się do tych gatunków (moim skromnym zdaniem:) ). jednocześnie jest każdym z nich po trochu. Ma w sobie także coś z baśni. Baśni dla dorosłych, chociaż grają w niej dzieci. Należy do tego osobliwego gatunku książek dla których nie znajduję jednego odpowiedniego słowa czy etykietki. Książka z gatunku "bez gatunku". Może właśnie o to chodzi, składa się z tak wielu słów (i to słów nie stojących tak jak zazwyczaj w jednym prostym szeregu, lecz żyjących i oddychających, wywracających się w niezgrabnym tańcu na łyżwach) że nie sposób określić jej jednym? ona właśnie o tym jest: o słowach. Może jeszcze o smutku, wyborach i rodzinie. O zimie, lodzie i łyżwach. O niebieskim powietrzu i wełnianych czapkach. Mogłabym tu jeszcze dodać oklepane teksty w stylu "o życiu", "o wybaczeniu".
Jest o Polaku który z niewiadomych mi przyczyn nazywa się Abel Tannatek. I mam nadzieję że nie będzie błędem rzeczowym jeśli napomknę że mieszkał w kamienicy gdzie w większości popierają skrajny ruch prawicowy. Hm. Czy ja nie zrozumiałam jakieś aluzji? Aluzje, symbole to kolejne rzeczy w które ta książka obfituje.
Autorka na początku bardzo, ale to bardzo chciała podkreślić że Abel jest Polakiem. Polski handlarz pasmanterią to, polski handlarz pasmanterią tamto itd. Ano i jeszcze że Lidl jest fajny i tani. Na dodatek te angielskie wstawki. To chyba największe minusy książki.
Pewnie teraz powinnam rozpisać się o ogólnej fabule i bohaterach, ale po pierwsze na pewno już ktoś to zrobił lepiej i wcześniej, a po drugie ani mi się nie chce tego pisać ani wam czytać.
To co teraz standardowa formułka że polecam każdemu? Raczej nie. Przeczytaj jeśli nie boisz się zatonąć w smutku a dzięki temu dotrzeć na stały ląd.

Zatoniesz czy dotrzesz na ląd?
Nie którzy zaglądając do tej książki spodziewają się fantastyki. Jeszcze inni kryminału, romansu, dramatu. Książka nie zalicza się do tych gatunków (moim skromnym zdaniem:) ). jednocześnie jest każdym z nich po trochu. Ma w sobie także coś z baśni. Baśni dla dorosłych, chociaż grają w niej dzieci. Należy do tego osobliwego gatunku książek dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z najgorszych książek fantasy.
Nie wciągnęła mnie w ogóle. Zamiast ciekawej akcji dostałam mdły romans. Ten ze Zmierzchu to przy nim ideał. Bo ile razy w ciągu 300 stron można powiedzieć "kocham"? Zwłaszcza że pierwsze (czytaj: wszystkie) wyznanie miłości było okropne i naciągane. W ogóle romans między nastolatkami z Niewolników, zdecydowanie za szybko się rozwinął. Właściwie miałam wrażenie że książka kręci się przede wszystkim wokół tego. Chyba autorka przesadziła z kreowaniem tej książki na "dla nastolatek". Jest zdecydowanie za prosta i zwyczajnie nuuudna.
Wybaczcie że nie napiszę więcej o końcówce (ostatnich 100 stronach), gdyż po najbardziej okropnym opisie seksu jaki kiedykolwiek czytałam, zaczęłam przekręcać kartki zerkając na co trzecie słowo bądź zdanie.
Jedynym z plusów powieści były koszmary... Ta i to by było na tyle.
Tak więc jeśli miałabym ją komuś polecić to byłby to tylko czytelniczki Mrocznego księcia i całej tej serii, oraz innych podobnych arcydzieł.

Jedna z najgorszych książek fantasy.
Nie wciągnęła mnie w ogóle. Zamiast ciekawej akcji dostałam mdły romans. Ten ze Zmierzchu to przy nim ideał. Bo ile razy w ciągu 300 stron można powiedzieć "kocham"? Zwłaszcza że pierwsze (czytaj: wszystkie) wyznanie miłości było okropne i naciągane. W ogóle romans między nastolatkami z Niewolników, zdecydowanie za szybko się rozwinął....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Tamara Goodwin reprezentuje typ bogatej rozpieszczonej pannicy z "dobrego" domu. Typ którego nie znoszę. Zack Efron na plakacie 17-latki? Serio?! Załamałam się. I tak było na pierwszych stronach powieści. Później jednak zorientowałam się że Tamara przestała mnie denerwować. Dziwne.
Nie byłam także zniesmaczona i poirytowana gdy dowiedziałam się że nie przepada za książkami. Dziwne. Cóż. Jej wybór. Jej strata. Na szczęście z czasem się zrehabilitowała.
Za to nie przepadałam za przyjaciółeczkami Tamary. Wcale nie dziwne.
Tak więc mimo iż wolałabym nie co inną bohaterkę, ta również miała swój urok. Urok. hmmmm...
Duży, ogromny wręcz, plus za wewnętrzną przemianę głównej bohaterki. A także za naturalne dialogi i postacie.
Moja pierwsza książka pani Ahern (wcale nie fantasy i bez bardzo zawiłej fabuły, gdzie główną bohaterką jest rozpieszczona facebookoholiczka) urzekła mnie.
Styl pisania autorki jest cudny. Te opisy i porównania... Ten klimat zamku, klasztoru... Nie umiem tego dokładnie opisać. Mam wrażenie że Ahern skradła trochę każdemu słów, dlatego czasem mi ich brakuje, a ona ma ich aż nadto, dlatego pisze tak... tak... po prostu tak.
PS Kocham zakonnice!
Tak więc dajcie się zauroczyć pamiętnikowi!

Tamara Goodwin reprezentuje typ bogatej rozpieszczonej pannicy z "dobrego" domu. Typ którego nie znoszę. Zack Efron na plakacie 17-latki? Serio?! Załamałam się. I tak było na pierwszych stronach powieści. Później jednak zorientowałam się że Tamara przestała mnie denerwować. Dziwne.
Nie byłam także zniesmaczona i poirytowana gdy dowiedziałam się że nie przepada za książkami....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od czego by tu zacząć?
Zobaczyłam tytuł, opis (który był krótkim życiorysem pisarki) i pomyślałam coś w stylu: "O! Wreszcie coś nowego. I to jeszcze o Atlantydzie". Przeczytałam kilka opinii. Chyba nie może być AŻ tak źle?
Książka mnie zaintrygowała. Zwłaszcza że sama piszę książkę która do Atlantydy nawiązuje i jestem nie wiele starsza od autorki. Odpaliłam ebooka, bo na wersje papierową szkoda mi było pieniędzy i okazało się że nie miałam racji. Bo było AŻ tak źle. Ja sama dość lubię wielokropki i choć używam ich znacznie mniej trochę się do nich zraziłam przez "Dziecko gwiazd". O wykrzyknikach, charakterach postaci i innych podobnych mówić nie będę, moi poprzednicy skrytykowali to już dość dogłębnie).
Na pierwszych stronach trochę się zaniepokoiłam. Przypisanie boskiej mocy Słońcu i Księżycu było trochę podobne do mojej powieści (przynajmniej myślę że autorka przypisała im boską moc bo nie do końca zrozumiałam ten fragment o filarach, zwłaszcza że nie był ani trochę rozwinięty. Ponadto przypisywanie boskiej władzy jednemu z królów... Poważnie się zaniepokoiłam. Na szczęście na tych dwóch początkowych epizodach kończyły się podobieństwa do mojej powieści, która idzie w zupełnie innym kierunku. I chwała za to niebiosom.
No, a wracając rozwaliły mnie wynalazki świata (pani?) Olszańskiej. Chociażby to że w czasach przed wojną Trojańską wiedziano już że Ziemia krąży wokół Słońca.
Podsumowując: nie polecam nikomu. Zazwyczaj w książkach fantasy o nie do końca spójnej/udanej fabule, można przynajmniej liczyć na mdły romans, co zadowala niektórych czytelników. A tu? Nie ma nawet udanego romansu. Nie ma tu nic udanego, po za ogólnym pomysłem. Autorka wyobraźnie ma nie złą, ale kompletnie nie wie co z nią robić.

Od czego by tu zacząć?
Zobaczyłam tytuł, opis (który był krótkim życiorysem pisarki) i pomyślałam coś w stylu: "O! Wreszcie coś nowego. I to jeszcze o Atlantydzie". Przeczytałam kilka opinii. Chyba nie może być AŻ tak źle?
Książka mnie zaintrygowała. Zwłaszcza że sama piszę książkę która do Atlantydy nawiązuje i jestem nie wiele starsza od autorki. Odpaliłam ebooka, bo na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Anastazja "Stasia" (brrr) to mała bezbronna dziewczyna która ciągle płacze. Wiktor wszechpotężny pół wampir, którego nasza droga bohaterka przynajmniej 3 razy określiła mianem "młody bóg".
Czy wam także nasuwają się pewne skojarzenia?
ALE:
Jeśli Ciemno ma być polska wersją Zmierzchu to moim zdaniem lepszą. W chwilach gdy z głównej bohaterki nie płynęły potoki łez, wraz z Wiktorem (który moim skromnym zdaniem w przeciwieństwie do Edwarda ma jaja, przepraszam za wyrażenie, chociaż i przy nim pojawia się dieta zwierzęca) prowadzili naprawdę świetne konwersacje. Fabuła Ciemno również jest lepsza od wcześniej wspomnianego dzieła. Autorka trochę inaczej niż wszyscy przedstawiła wampiryzm i za to także duży plus. Podobało mi się że to nie Anastazja narysowała rysunki lecz jej młodsza siostra.
Po za tym fakt faktem wciągnęłam książkę w dwa dni. Spodziewałam się po niej romansu z wampirem i takowy dostałam. Zawiedziona też nie jestem.
PS Podobała mi się postać Adriana.
PPS Zachęcam do przeczytania tych którzy chcą odpocząć od zawikłanych fabuł i pragną się po prostu rozerwać. Coś w stylu romantycznych komedii które czasem oglądam z takiegoż właśnie powodu.

Anastazja "Stasia" (brrr) to mała bezbronna dziewczyna która ciągle płacze. Wiktor wszechpotężny pół wampir, którego nasza droga bohaterka przynajmniej 3 razy określiła mianem "młody bóg".
Czy wam także nasuwają się pewne skojarzenia?
ALE:
Jeśli Ciemno ma być polska wersją Zmierzchu to moim zdaniem lepszą. W chwilach gdy z głównej bohaterki nie płynęły potoki łez, wraz z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zielona mila to moja pierwsza książka Stephena Kinga, chociaż już od dłuższego czasu zbierałam się by przeczytać któreś z jego tak rozchwytywanych dzieł. Tą książkę kupiłam zaraz po obejrzeniu filmu.
Czy powieść okazała się lepsza od ekranizacji, która tak bardzo mi się spodobała? Tak, zdecydowanie tak.
Zielonej mili nie da się tak po prostu odłożyć na półkę. Wraca się do niej zarówno w przerwach między czytaniem, ale także i po. Z pewnością przeczytam ją jeszcze nie raz.
Największym minusem (nie takim znowu strasznym) tej książki jest zbyt częste wspominanie o pełnym pęcherzu. Rozumiem, infekcja dróg moczowych ogrywa znaczącą rolę na kartach tej historii, ale bez przesady!

Zielona mila to moja pierwsza książka Stephena Kinga, chociaż już od dłuższego czasu zbierałam się by przeczytać któreś z jego tak rozchwytywanych dzieł. Tą książkę kupiłam zaraz po obejrzeniu filmu.
Czy powieść okazała się lepsza od ekranizacji, która tak bardzo mi się spodobała? Tak, zdecydowanie tak.
Zielonej mili nie da się tak po prostu odłożyć na półkę. Wraca się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To moja pierwsza książka pani Pawlikowskiej i od razu pokochałam zarówno samą książkę jak i styl pisania autorki (ciekawy i wciągający - nim się spostrzegłam już zaczynałam kolejny rozdział). Polecam tą książkę w s z y s t k i m! Na prawdę warto ją przeczytać, dowiedzieć się czegoś o Autodestrukcyjnym Potworze, Drugim Głosie i wielu, wielu innych rzeczach o których pani Pawlikowska w niej wspomina.

To moja pierwsza książka pani Pawlikowskiej i od razu pokochałam zarówno samą książkę jak i styl pisania autorki (ciekawy i wciągający - nim się spostrzegłam już zaczynałam kolejny rozdział). Polecam tą książkę w s z y s t k i m! Na prawdę warto ją przeczytać, dowiedzieć się czegoś o Autodestrukcyjnym Potworze, Drugim Głosie i wielu, wielu innych rzeczach o których pani...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po raz pierwszy zetknęłam się z Percym gdy obejrzałam film: "Percy Jackson i bogowie olimpijscy". Tak, wiem to zbrodnia obejrzeć najpierw ekranizacje a dopiero później przeczytać książkę. W każdym bądź razie (jak zwykle) bardziej przypadła mi do gustu książka niż jej ekranizacja (tak już mam - wolę książki). Od razu zakochałam się w Złodzieju pioruna . Świetnie napisana, z ciekawymi bohaterami, naprawdę wciągająca powieść.
No i Oczywiście styl pisania pana Riordana - po prostu boski :)

Po raz pierwszy zetknęłam się z Percym gdy obejrzałam film: "Percy Jackson i bogowie olimpijscy". Tak, wiem to zbrodnia obejrzeć najpierw ekranizacje a dopiero później przeczytać książkę. W każdym bądź razie (jak zwykle) bardziej przypadła mi do gustu książka niż jej ekranizacja (tak już mam - wolę książki). Od razu zakochałam się w Złodzieju pioruna . Świetnie napisana, z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pani Turetsky pisze, hm... poprawnie. Lepsze określenie nie przychodzi mi do głowy. Ładnie opisuje miejsca, stroje itp, ale to wszystko. Brak tu tego czegoś. "Na pokładzie..." nie wzbudziło we mnie żadnych emocji (no może poza czymś w stylu "Boże, co ona robi!" i "Nie, nie, nie. Nie rób tego!"). Kupiłam tą książkę tylko ze względu na to że "akcja" miała mieć miejsce na Titanicu, no a po za tym uwielbiam książki o podróżach w czasie. Cóż nie było tu żadnej akcji. Autorka na katastrofę statku poświęciła może dwie kartki (o ile nie mniej) i opisała to, cóż, tragicznie. Podobał mi się pomysł ilustracji w co kilka - kilkanaście stron (zwłaszcza śliczne były Wielkie Schody). Książka raczej jest przeznaczona dla 12-latek uwielbiających róż i ciuchy. Ja nie jestem ani 12-latką, ani nie uwielbiam mody. I mogę śmiało powiedzieć że nie dogadałabym się z babcią autorki, która była pierwowzorem Louise. Główna bohaterka ciągle mnie denerwowała, a na Titanicu ciągle popełniała jakieś gafy. Ale czepiam się. Za to Glenda i Marla przypadły mi do gustu (dwie straaaszne czarownice). Nie wiem czy kupię kolejne tomy. Podobno w drugim Louise ma zamieszkać w zamku Marii Antoniny, a ja uwielbiam zamki, więc jest jeszcze nadzieja że 2 część bardziej mi się spodoba. I może Louise trochę podrośnie?

Pani Turetsky pisze, hm... poprawnie. Lepsze określenie nie przychodzi mi do głowy. Ładnie opisuje miejsca, stroje itp, ale to wszystko. Brak tu tego czegoś. "Na pokładzie..." nie wzbudziło we mnie żadnych emocji (no może poza czymś w stylu "Boże, co ona robi!" i "Nie, nie, nie. Nie rób tego!"). Kupiłam tą książkę tylko ze względu na to że "akcja" miała mieć miejsce na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Druga część jest chyba nawet lepsza niż pierwsza. Lekka, ale wciągająca książka na jeden wieczór. Z niecierpliwością czekam na ostatnią część.

Druga część jest chyba nawet lepsza niż pierwsza. Lekka, ale wciągająca książka na jeden wieczór. Z niecierpliwością czekam na ostatnią część.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wszyscy uważają tę książkę za piękną, niezwykłą, dającą wiele do myślenia. A ja? Przeczytałam ją bo musiałam. Z zasady nie lubię lektur. Zero akcji a te przemyślenia, sentencje są mdłe i oklepane. Ta książka to jedna wielka nuda, kompletnie nic nie wniosła do mojego życia. Nie czułam potrzeby rozmyślania o niej przed snem tak jak to mam z innymi książkami. Według mnie jedna z najgorszych lektur szkolnych.

Wszyscy uważają tę książkę za piękną, niezwykłą, dającą wiele do myślenia. A ja? Przeczytałam ją bo musiałam. Z zasady nie lubię lektur. Zero akcji a te przemyślenia, sentencje są mdłe i oklepane. Ta książka to jedna wielka nuda, kompletnie nic nie wniosła do mojego życia. Nie czułam potrzeby rozmyślania o niej przed snem tak jak to mam z innymi książkami. Według mnie jedna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznę od tego co najpierw rzuca się w oczy: okładka która jest okropna (chociaż lepsza od pierwszej części). A jeśli chodzi o treść? Banalna, nudna, nic ciekawego. Patch to totalna porażka, a Nora jest jeszcze gorsza. Czasami chciałam rzucić tą książką o ścianę.

Zacznę od tego co najpierw rzuca się w oczy: okładka która jest okropna (chociaż lepsza od pierwszej części). A jeśli chodzi o treść? Banalna, nudna, nic ciekawego. Patch to totalna porażka, a Nora jest jeszcze gorsza. Czasami chciałam rzucić tą książką o ścianę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Miałam zamiar kupić tę książkę i całe szczęście że się powstrzymałam! To co było w tej książce można opisać tak: seks, seks, seks, zero akcji,seks, nudni bohaterowie, czy wspominałam już że było dużo seksu? Przeczytałam ją w dwa dni, ale wcale nie dlatego że mnie tak wciągnęła po prostu omijałam niektóre fragmenty opisy czasami nawet strony i wcale mnie za dużo nie ominęło.Zawsze czytam książki do końca i zawsze znajduje jakieś plusy ale tu jedynym plusem jest pomysł - karpatjanie szukający swojej życiowej partnerki która ma wnieść "kolory i uczucia w życie wampira" - i być może wyszłaby z tego dobra książka gdyby było tam więcej akcji a mniej scen łóżkowych. Raczej nie sięgnę po następne części.

Miałam zamiar kupić tę książkę i całe szczęście że się powstrzymałam! To co było w tej książce można opisać tak: seks, seks, seks, zero akcji,seks, nudni bohaterowie, czy wspominałam już że było dużo seksu? Przeczytałam ją w dwa dni, ale wcale nie dlatego że mnie tak wciągnęła po prostu omijałam niektóre fragmenty opisy czasami nawet strony i wcale mnie za dużo nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niektóre momenty były ciekawe i wciągające ale niestety zdarzały się też takie przy których wręcz zasypiałam.

Niektóre momenty były ciekawe i wciągające ale niestety zdarzały się też takie przy których wręcz zasypiałam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niezwykła, niepowtarzalna, zupełnie inna niż wszystkie. Funke stworzyła przepiękny świat pełen barwnych opisów i historię w której od razu się zakochałam.

Niezwykła, niepowtarzalna, zupełnie inna niż wszystkie. Funke stworzyła przepiękny świat pełen barwnych opisów i historię w której od razu się zakochałam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kocham tą trylogie. Funke "czaruje słowem"... Historia jest niezwykła i magiczna, bardzo mi się podoba.

Kocham tą trylogie. Funke "czaruje słowem"... Historia jest niezwykła i magiczna, bardzo mi się podoba.

Pokaż mimo to