-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2017-08-08
2016-01-06
2010-04-01
2010-05-01
2014-11-18
"Nigdy nie wiadomo, jak daleko może się posunąć nieszczęście."*
Bardzo, bardzo daleko.
To moja druga bitwa z panem Cabré i wyniosłam z niej dużo ran i siniaków. Emocjonalnie - rozbiła mnie na kawałeczki. Strukturalnie - rozłożyła na łopatki.
Cierpliwość naprawdę popłaca przy czytaniu tej książki, bo nigdzie bohaterowie nie odkrywają się tak powoli, a sytuacje nie wyjaśniają tak niespodziewanie, jak tu. Krok po kroku wędrujemy po gigantycznym labiryncie, czasami przechodząc ponownie tą samą ścieżką, czasami odnajdując zupełnie nowe przejście. Idziemy coraz głębiej i głębiej, aż do samego środka, gdzie wydarzenia i bohaterowie są tak ciasno splątani, że się wręcz duszą i nie mają już miejsca na żaden ruch. To piękny i wyczerpujący dramat, poruszający wszystko to, co w życiu nas smuci, złości, rozczarowuje, boli, dobija i zabija. Czy naprawdę jesteśmy jedynie narzędziami w rękach innych ludzi i Boga? Czy istnieje dobro? Czy po śmierci pozostanie po nas jedynie płyta nagrobna z myślnikiem między dwiema datami? W końcu i tak wszyscy usłyszą głosy rzeki Pamano...
I nic więcej nie da się już powiedzieć. Niech każdy sam dobrnie do końca, pozna prawdę i rozwiąże sekret głosów Pamano.
___________________________
*Jaume Cabré - "Głosy Pamano", Warszawa 2014
"Nigdy nie wiadomo, jak daleko może się posunąć nieszczęście."*
Bardzo, bardzo daleko.
To moja druga bitwa z panem Cabré i wyniosłam z niej dużo ran i siniaków. Emocjonalnie - rozbiła mnie na kawałeczki. Strukturalnie - rozłożyła na łopatki.
Cierpliwość naprawdę popłaca przy czytaniu tej książki, bo nigdzie bohaterowie nie odkrywają się tak powoli, a sytuacje nie...
Posiadam wielki sentyment do tego tomu. Być może dlatego, że jest najgrubszy :)
Posiadam wielki sentyment do tego tomu. Być może dlatego, że jest najgrubszy :)
Pokaż mimo to2009-04-01
Niepowtarzalna. I bardzo oryginalna. Takiej powieści po prostu jeszcze nie było i długo, długo nie będzie.
Pomysł na powieść niby taki, jak na każdą inną powieść fantastyczną - odległy świat, kilkoro bohaterów o ciekawych osobowościach, jakieś wydarzenie, które krzyżuje wszystkim plany. Ale jak ten pomysł został przedstawiony! Absolutnie szokująco. W oczy rzuca się taka niesprawiedliwość, taki terror, takie cierpienie, że aż chce się krzyczeć ze złości, jak takie coś jest w ogóle możliwe! Jednocześnie powieść odzwierciedla nasz współczesny świat, który posiada cechy bardzo podobne do świata Dystryktów.
Czytając, czułam każdy podmuch wiatru, każdą gałązkę, każdą stratę które czuła Katniss na igrzyskowej arenie. Przecierpiała bardzo dużo, ale mimo tego wciąż pozostała wspaniałą bohaterką. Przy tym wciąż czuła się zwyczajnie zagubiona. Jest jedną z lepszych bohaterek, jakie kiedykolwiek wykreował jakikolwiek autor. Obok niej pojawia się wiele postaci skrajnie złych, jak i bardzo dobrych, wiele różnych, bardzo ciekawych charakterów. Na pozór niektórzy z nich mogą wydawać się nic nie znaczący, jednak potem okazuje się, że każdy ma swoją określoną rolę i absolutnie każdy jest ważny.
To jest powieść, z którą można się maksymalnie zżyć. Wciąga od pierwszej do ostatniej strony swoją tajemniczością i brutalnością. Polecam bardzo gorąco.
Niepowtarzalna. I bardzo oryginalna. Takiej powieści po prostu jeszcze nie było i długo, długo nie będzie.
Pomysł na powieść niby taki, jak na każdą inną powieść fantastyczną - odległy świat, kilkoro bohaterów o ciekawych osobowościach, jakieś wydarzenie, które krzyżuje wszystkim plany. Ale jak ten pomysł został przedstawiony! Absolutnie szokująco. W oczy rzuca się taka...
2013-02-05
2016-09-20
Małe życie. Co za przewrotny tytuł. A może nie, może właśnie życie jednego człowieka jest małe, gdy się je porównuje do ogromu nieskończoności? A może jest małe w porównaniu do życia drugiego człowieka? A może jest małe, gdy się w nim czegoś nie doświadczy, czegoś nie przeżyje? Czy można tak się w ogóle porównywać?
Jude i Willem mówią, że pewien etap ich życia mógłby tworzyć film pod tytułem „Szczęśliwe lata” (który to rozdział w książce ma, notabene, najbardziej filmowy przebieg i koniec). I rzeczywiście, kolejne rozdziały książki są takimi odrębnymi filmami; każdy zawiera porcję dosyć zwartych i kompletnych wydarzeń i zawsze kończy je coś przełomowego. Zaczyna się całkiem niewinnie. Poznajemy całą czwórkę – Jude’a, Willema, JB, Malcolma – a ich losy i poczynania są nam przedstawiane w miarę regularnie. Potem już pojawiają się różnice. I tak jak Malcolm i JB zeszli na daleki plan, powracając co jakiś czas, bo najwidoczniej byli dobrym materiałem na pierwsze i ostatnie rozdziały, ale gdzieś w środku ich wątki się wyczerpały, tak Jude, a co za tym idzie trzymający się wciąż blisko niego Willem, wciąż są wysunięci przed szereg. To samo dzieje się z innymi bohaterami, którzy chwilami zajmują większość narracji, by potem odsunąć się w cień. Tak, jakby samo życie pisało scenariusz i wybierało, którego z bohaterów spotkało i jeszcze spotka coś ciekawszego, a z kim można już zakończyć współpracę. Finalnie w centrum wydarzeń jest już tylko Jude; bohater skonstruowany do granic możliwości.
W tej powieści, co bardzo ciekawe, bohaterami są tylko mężczyźni. Wydaje się niewiarygodne, a jednak. Oczywiście pojawiają się kobiety; ktoś ma żonę, ktoś ma matkę, ciotkę, sąsiadkę, koleżankę z pracy, ktoś ma kochankę, jednak nie są to postaci istotne. Powieść jest ewidentnie o mężczyznach. I to znów odnosi się do naszego głównego bohatera, który nie miał w młodości zbyt wiele kontaktu z kobietami, stąd też automatycznie otacza się mężczyznami. Tak wiele aspektów całej opowieści wydaje się uzależnionych od Jude’a. Od jego kondycji zdrowotnej. Od humoru. Od uporu i zawziętości. To wokół niego wszystko się kręci, on wpływa na wszystkich bohaterów. On jest inspiracją twórczości JB, projektów Malcolma, miłością Willema.
A może małe życie to takie, które kończy się porażką? Jeśli chodzi o Jude’a, to odnieśli ją wszyscy bohaterowie – nikt nie potrafił mu pomóc. Na przekór wszystkiemu, zwycięzcą całego spektaklu okazał się chyba sam Jude – odszedł tak, jak chciał i kiedy chciał. A może wreszcie życie każdego z nas jest takim małym życiem? Niby nic nie znaczącym mrugnięciem, a jednak pozostawiającym po sobie masę wspomnień, pytań bez odpowiedzi, nieprzespanych nocy i złamanych serc? Może w naszym mniemaniu jesteśmy „mali” i nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielkie oddziaływanie wywołujemy na innych? Może każdy z nas jest takim Judem. I oby każdy odnalazł swojego Willema, JB, Malcolma, Harolda i Andy’ego.
Małe życie. Co za przewrotny tytuł. A może nie, może właśnie życie jednego człowieka jest małe, gdy się je porównuje do ogromu nieskończoności? A może jest małe w porównaniu do życia drugiego człowieka? A może jest małe, gdy się w nim czegoś nie doświadczy, czegoś nie przeżyje? Czy można tak się w ogóle porównywać?
Jude i Willem mówią, że pewien etap ich życia mógłby...
2012-08-20
2008
Na początku książka wydawała mi się wybitnie nużąca, szczególnie te szczegółowe opisy ptaków. O wiele bardziej przypadły mi do gustu opisy z perspektywy Alfonsa. Są wprost świetne, momentami płakałam ze śmiechu. Muszę stwierdzić, że to jedna z lepszych książek, jakie do tej pory przeczytałam.
Na początku książka wydawała mi się wybitnie nużąca, szczególnie te szczegółowe opisy ptaków. O wiele bardziej przypadły mi do gustu opisy z perspektywy Alfonsa. Są wprost świetne, momentami płakałam ze śmiechu. Muszę stwierdzić, że to jedna z lepszych książek, jakie do tej pory przeczytałam.
Pokaż mimo to2012-05-28
2010-07
Mnóstwo długich i szczegółowych opisów lekko mnie zniechęcało. Początkowo ciężko i bardzo wolno czytało mi się tę powieść. Lecz coś mnie jednak zaciekawiło. To niesamowite napięcie. Ta tajemnica. Ten strach. Kiedy ją czytałam, momentami byłam wręcz PRZERAŻONA. Postaci są niezmiernie dokładnie stworzone, z dbałością o każdy szczegół. Bardzo ciekawe jest rozgrywanie się akcji w dwóch czasach - w dzieciństwie i w dorosłości bohaterów. Interesującą budowę ma też moment wchodzenia do kanałów, w którym te dwa czasy się przeplatają i na siebie nakładają. Prawdziwa akcja zajmuje naprawdę niewielką część powieści, jednak warto wytrwać do końca, bo żaden, naprawdę żaden opis nie jest tutaj umieszczony przypadkiem.
PS. A klauny już nigdy nie będą dla mnie takie same. Baloniki też.
Mnóstwo długich i szczegółowych opisów lekko mnie zniechęcało. Początkowo ciężko i bardzo wolno czytało mi się tę powieść. Lecz coś mnie jednak zaciekawiło. To niesamowite napięcie. Ta tajemnica. Ten strach. Kiedy ją czytałam, momentami byłam wręcz PRZERAŻONA. Postaci są niezmiernie dokładnie stworzone, z dbałością o każdy szczegół. Bardzo ciekawe jest rozgrywanie się akcji...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08-11
2012-02-23
2012-04-22
Bardzo mi się nie podoba to nowe wydanie. Pierwsze sześć stron to cytaty z jakichś gazet na temat tego, jakie to powieści Ruiza Zafóna nie są cudowne (oczywiście to fakt, ale po kiego grzyba to tutaj zamieszczać). Wymyślili sobie wydawcy, że jest to jakaś seria o Cmentarzu Zapomnianych Książek, że można czytać tomy w dowolnej kolejności (to akurat niezaprzeczalny fakt), dodali sobie jakiś dziwny symbol w postaci tej muszli ślimaka w prawym górnym rogu okładki (a który okazał się widokiem schodów czy czegoś takiego z katedry Sagrada Familia, co zostało wyjaśnione na przedostatniej stronie książki). Poza tym okładka różni się od "Cienia wiatru" i "Gry anioła" i do nich nie pasuje. I przede wszystkim stanowczo inny jest grzbiet książki.
Ale mniejsza z wydaniem, bo oto mamy przed sobą kolejną cudną opowieść autorstwa Ruiza Zafóna. Opowieść o połowę krótszą od poprzednich powieści z serii, co nieco mnie rozczarowało. Taka objętość zasmuciła mnie, bo oznaczała, że akcja będzie się toczyć w tempie przyspieszonym, bez należytego wstępu. I to jest akurat fakt - już po kilku stronach w zasadzie poznajemy "tajemniczego kolesia", od którego wszystko się zaczyna. Powieść jest pozornie kontynuacją "Cienia wiatru", jednak pozory mylą!
Pewnego dnia Daniel i Fermin zasiadają w kawiarni i oto rozpoczyna się "opowieść w powieści", czyli poznajemy historię Fermina, tak, tego tajemniczego Fermina, łamacza kobiecych serc, mogącego robić rzeczy niemożliwe, najmądrzejszego człowieka wszech czasów. Historię pełną smutku i przemocy. I bardzo szokującą. Bo chyba nikt by się nie spodziewał, że Fermin tak naprawdę wcale nieprzypadkowo spotkał Daniela, że od wielu lat... Ach, ale nie będę zdradzać, kto przeczyta, ten się dowie sam.
W "Więźniu nieba" powraca także wątek Isabelli i Davida Martina. Sprawia to, że wszystkie trzy powieści, "Cień wiatru", "Gra anioła" i "Więzień nieba" są ze sobą ściśle powiązane i rzeczywiście ciężko jest tu obrać jakiś początek. Wszystko się zapętla. I to właśnie "Więzień..." stanowi pomost między "Cieniem..." a "Grą...".
Kocham Fermina. Ten facet jest cudowny. Aż trudno mi sobie wyobrazić, że można by nie uśmiechać się do siebie czytając jego obfite w epitety i przeróżne fachowe i skomplikowane słowa wypowiedzi, nie smucić się, gdy dzieje mu się coś złego, nie wytrzeszczać oczu ze zdziwienia, gdy wpada na zaskakujące pomysły, czy też nie uronić łezki na jego ślubie z Bernardą... Oraz nie zadumać się nad istotą przyjaźni, której nie powstrzymuje różnica wieku. Fermin i Daniel wszystko robią razem, zawsze mają dla siebie rady w zanadrzu, niejednokrotnie też uważają, że nie są dla siebie godnymi przyjaciółmi. I do końca zwracają się do siebie per "pan". To naprawdę piękna przyjaźń i aż brak mi słów aby ją opisać.
Oby Fermin był godnym następcą Isaaca w Cmentarzu Zapomnianych Książek! I oby Ruiz Zafón wrócił wkrótce z nową powieścią, bo przecież "...historia jeszcze się nie skończyła. Dopiero się zaczęła".
Bardzo mi się nie podoba to nowe wydanie. Pierwsze sześć stron to cytaty z jakichś gazet na temat tego, jakie to powieści Ruiza Zafóna nie są cudowne (oczywiście to fakt, ale po kiego grzyba to tutaj zamieszczać). Wymyślili sobie wydawcy, że jest to jakaś seria o Cmentarzu Zapomnianych Książek, że można czytać tomy w dowolnej kolejności (to akurat niezaprzeczalny fakt),...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-06-11
2020-01-31
2012-02-04
Niezwykle wciągająca "książka o książce", w której kryminał miesza się z dreszczowcem i romansem. Może nie przeczytałam miliona powieści, ale jeśli już coś zrobi na mnie wrażenie, to jest to wrażenie kolosalne. Takie właśnie wrażenie robi ta powieść. A poza tym - Fermin, Fermin, Fermin, kocham cię!
Niezwykle wciągająca "książka o książce", w której kryminał miesza się z dreszczowcem i romansem. Może nie przeczytałam miliona powieści, ale jeśli już coś zrobi na mnie wrażenie, to jest to wrażenie kolosalne. Takie właśnie wrażenie robi ta powieść. A poza tym - Fermin, Fermin, Fermin, kocham cię!
Pokaż mimo to