Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Świetn książka. Jakimś cudem nie słyszałam wcześniej o McDowellu, choć w posłowiu jest mowa o tym, że zachwycał się nim King i - uwaga - to McDowell napisał fundamenty scenariusza do Soku z żuka.

Nie ma tu za dużo akcji (podobnie zresztą jak u samego Kinga), ale coś mnie w tej książce zahipnotyzowało. Niby mało w niej horroru, ale mroczna otoczka nie pozwalała mi jej odłożyć. Luker bawi swoimi wulgarnymi tekścikami, a ciekawska India pewnie dałaby radę namówić mnie na obczajkę trzeciego domu. Polecam!

Świetn książka. Jakimś cudem nie słyszałam wcześniej o McDowellu, choć w posłowiu jest mowa o tym, że zachwycał się nim King i - uwaga - to McDowell napisał fundamenty scenariusza do Soku z żuka.

Nie ma tu za dużo akcji (podobnie zresztą jak u samego Kinga), ale coś mnie w tej książce zahipnotyzowało. Niby mało w niej horroru, ale mroczna otoczka nie pozwalała mi jej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mnie osobiście bardziej bawiła pierwsza część. Brakowało mi tu Maciejki i nieświadomego niczego Andrzeja. Co prawda dopiero w tej części polubiłam Zoję! Ale za to francuskie wstawki Briżit doprowadzały mnie do białej gorączki, oraz znudziło mi się czytanie na co drugiej stronie jak gruba i mięciutka jest i ile ma objętości i kilogramów Tereska. Naprawdę, ile można ciągnąć temat?

Z tych dobrych cech, to ta część była lepiej napisana. Jeżeli szykuje się kolejna, to na 100% ją sprawdzę! Może będzie już w każdym calu dobra. 🙃

Mnie osobiście bardziej bawiła pierwsza część. Brakowało mi tu Maciejki i nieświadomego niczego Andrzeja. Co prawda dopiero w tej części polubiłam Zoję! Ale za to francuskie wstawki Briżit doprowadzały mnie do białej gorączki, oraz znudziło mi się czytanie na co drugiej stronie jak gruba i mięciutka jest i ile ma objętości i kilogramów Tereska. Naprawdę, ile można ciągnąć...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie mogę powiedzieć, żebym zapałała sympatią do głównych bohaterów. Mikael kilkakrotnie udowodnił, że jest prostakiem, a o Lisbeth to już nie wspomnę, choć było kilka momentów w których prawie ją polubiłam. ;) Nie mogę też powiedzieć, że zakończenie mnie zaskoczyło... ale ta książka coś w sobie ma. Mroźny, wyjątkowy klimat. Autor stworzył miejsca, które bardzo chciałabym odwiedzić. Mała miejscowość pełna ekscentrycznych mieszkańców, w dodatku prawie wszyscy są w niej ze sobą spokrewnieni i skłóceni.

Dodam też, że przyjemnie piło się przy tej książce kawę (nic to, że nie była zaparzona w termosie!). Pomimo swoich wad, wciągnęła mnie i nie nudziła, choć na początku trochę się tego obawiałam.

Zawahałam się tylko przez sekundę, lub dwie - polecam!

Nie mogę powiedzieć, żebym zapałała sympatią do głównych bohaterów. Mikael kilkakrotnie udowodnił, że jest prostakiem, a o Lisbeth to już nie wspomnę, choć było kilka momentów w których prawie ją polubiłam. ;) Nie mogę też powiedzieć, że zakończenie mnie zaskoczyło... ale ta książka coś w sobie ma. Mroźny, wyjątkowy klimat. Autor stworzył miejsca, które bardzo chciałabym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Psycholog z Aśki żaden, ale za to jaka narratorka! Może tych trzech adoratorów to była lekka przesada - już nie wspominając o wybuchowym temperamencie dwóch z nich - a Marka za cholerę nie brałabym na poważnie pod uwagę... serio, tego jego podrywu było trochę za dużo i za bardzo na raz... ale podobało mi się. Od początku do końca książka mnie wciągała. Miszczuk kupiła mnie miniówą z różowymi majtasami pod spodem, a także udało jej się mnie nabrać i zakończenie mnie zaskoczyło. W dwóch słowach: sympatyczne czytadło. Polecam!

Psycholog z Aśki żaden, ale za to jaka narratorka! Może tych trzech adoratorów to była lekka przesada - już nie wspominając o wybuchowym temperamencie dwóch z nich - a Marka za cholerę nie brałabym na poważnie pod uwagę... serio, tego jego podrywu było trochę za dużo i za bardzo na raz... ale podobało mi się. Od początku do końca książka mnie wciągała. Miszczuk kupiła mnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nabrałam się na tytuł, opis i na okładkę. I na wstęp, który naprawdę mi się podobał. Czekała mnie przykra niespodzianka.

Książkę czyta się szybko, ale zdania wylatują z głowy jeszcze szybciej niż do niej wpływają. Mamy tu mnóstwo banałów, o proszę, ten kawałek aż prosi się o zacytowanie: "Nie była to jednak namiętność pospieszna, młoda i szalona, niezgrabna. Była wręcz intensywniejsza, jakkolwiek spokojna, namiętność głęboka i przemyślana, przetrawiona w kotle z rozczarowaniami, którymi obdarowuje nas życie." Ach, gdybym przed zakupieniem książki zwróciła uwagę na to, że Przemytnika słów poleca Paulo Coelho...

Kolejny minus to niedokończone wątki - a przynajmniej mnie te urwane historyjki nie zadowoliły. Jeżeli miało wyjść tajemniczo, to wyszło raczej irytująco. Na początku poznajemy dwóch facetów, o których pózniej nie ma już ani słowa. Nie żebym bardzo za nimi tęskniła, bo mimo że jeden z nich nosił okulary grube jak denka od butelek, a drugi był gruby i łysy, to nie pomogło mi to w uchwyceniu ich charakterów. W ogóle się od siebie nie różnili. Postacie w tej książce nakreślone są bardzo słabo i nie wzbudzają empatii. Jest też morderstwo, którego rozwiązania nie dostajemy i kobieta z prześladowcą, który kupuje jej suknię i bilet do teatru i właściwie tyle dostajemy w temacie tej historii...

Gdzieś pośrodku książki odzyskałam nadzieję na odrobinę akcji (tajemniczy pierścień, policja, tajemnicza kochanka) a potem znowu wszystko się zawaliło (wątki rozwiązują się w niesamowitym tempie, jakby autor chciał jak najszybciej i jak najmniej kreatywnie zamknąć coś, co zaczął całkiem przyzwoicie rozwijać. Puf, i nie ma pierścienia, nie ma policji, ani kochanki). Mogło być pięknie, ale Natalio chyba za bardzo się spieszył ze skończeniem książki. Dwa wieczory i nic z tej lektury nie wyciągnęłam oprócz ckliwej historyjki o podstarzałym podrywaczu. Naprawdę nie warto i w żadnym wypadku nie porównywałabym tej książki do Cienia Wiatru, jak to ktoś niefartownie uczynił.

Nabrałam się na tytuł, opis i na okładkę. I na wstęp, który naprawdę mi się podobał. Czekała mnie przykra niespodzianka.

Książkę czyta się szybko, ale zdania wylatują z głowy jeszcze szybciej niż do niej wpływają. Mamy tu mnóstwo banałów, o proszę, ten kawałek aż prosi się o zacytowanie: "Nie była to jednak namiętność pospieszna, młoda i szalona, niezgrabna. Była wręcz...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Czekałam na nią wiele lat i kiedy zobaczyłam ją w końcu w sprzedaży, nie posiadałam się z radości. Po zakupie długo stała na specjalnej półce z książkami Zafona. Zerkałam na nią ukradkiem niegotowa, żeby pożegnać się z sagą Cmentarza Zapomnianych Książek. A kiedy w końcu ściągnęłąm ją z półki i zaczęłam czytać... poczułam rozczarowanie. Miałam nadzieję, że poprzednie trzy książki zostaną w tym tomie podsumowane i częściowo tak się stało - między innymi historia Davida Martina w końcu się wyjaśniła - ale w tej części przeważały nowe postacie. Policjant Vargas i agentka Alicja na tropie starych historii. Wszystko i niemal wszyscy bohaterowie jak zwykle połączeni cienkimi niteczkami przeszłych wydarzeń...

Policjant i agentka mają swoje demony, ale Zafon trochę olał Vargasa, nie domknął związanych z nim wątków i zajął się kreowaniem swojej kolejnej piękności, totalnej femme fatale z naciskiem na fatale. Trochę mnie irytowała, ale byłam zmuszona przyzwyczaić się do tej postaci bo w gruncie rzeczy była główną bohaterką Labiryntu Duchów. Każdy rozdział, w którym pojawiali się ukochani przeze mnie Fermin i Daniel (a nie było ich wiele), był dla mnie jak powrót do domu.

Na ostatniej stronie zakręciła mi się w oku łezka, bo liczyłam na trochę obszerniejsze pożegnanie ze starymi bohaterami, ale widocznie ich historie zostały już opowiedziane i Labirynt Duchów był czasem Alicji Gris. No więc niech tak będzie.

Książka napisana równie pięknie, jak poprzednie, a nawet powiedziałabym, że autor nadal pracuje nad swoim warsztatem pisarskim i go ulepsza. Czekam na kolejne książki pana Carlosa, choćbym musiała cierpliwie czekać kolejnych kilka lat.

Czekałam na nią wiele lat i kiedy zobaczyłam ją w końcu w sprzedaży, nie posiadałam się z radości. Po zakupie długo stała na specjalnej półce z książkami Zafona. Zerkałam na nią ukradkiem niegotowa, żeby pożegnać się z sagą Cmentarza Zapomnianych Książek. A kiedy w końcu ściągnęłąm ją z półki i zaczęłam czytać... poczułam rozczarowanie. Miałam nadzieję, że poprzednie trzy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Pudełko z guzikami Gwendy Richard Chizmar, Stephen King
Ocena 6,7
Pudełko z guzi... Richard Chizmar, St...

Na półkach: , , , ,

Liczyłam na trochę więcej mroku. Albo na dużo więcej mroku. Ta książeczka jest bardziej jak sprawozdanie, niż jak opowiadanie. Przyjemna, ale za mało wyrazista. Szkoda.

Liczyłam na trochę więcej mroku. Albo na dużo więcej mroku. Ta książeczka jest bardziej jak sprawozdanie, niż jak opowiadanie. Przyjemna, ale za mało wyrazista. Szkoda.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Szóstka Wron jest jedną z tych książek, które czytamy nie zwracając uwagi na wady. Bo postacie mają własne charaktery, bo ciemne zaułki i portowe światła oczarowują. Bo jesteśmy ciekawi, jak grupka dzieciaków poradzi sobie w pozornie niewykonalnej misji. Ale zabrakło tu psychicznych problemów siedemnastolatków, którzy z jednej strony są bezdusznymi mordercami, a z drugiej tęsknią za rodzinami. Gdzie - pomiędzy pierwszymi problemami miłosnymi - podziały się jakiekolwiek wyrzuty sumienia, problemy z tożsamością/samooceną lub żal? Czytając nie widziałam granicy, którą każde z tych dzieciaków musiałoby przekroczyć, żeby stać się złymi ludźmi. Bo mieli być źli, przynajmniej w jakimś stopniu, ale tego też nie odczułam.
Drugą wadą książki było to, że głównym bohaterom wszystko się udawało. Kaz zdawał się być mądrzejszy od starych gangsterów. Potrafił przewidzieć każdy ruch wroga, a do swojej ekipy dobrał ludzi, którzy potrafili wszystko. Snajpera, dwóch chłopców - osiłka i speca od bomb - posiadających informacje na temat miejsca do którego mieli się włamać, dziewczynę która potrafi zabić i uleczyć i dziewczynę, która potrafi dostać się wszędzie... już chyba bardziej uprościć się nie dało.
Myślę, że sięgnę po kolejne części, żeby znowu zajrzeć do tego świata. Ale książkę polecam trochę młodszym czytelnikom, którzy wciągnięci w przygodę nie zwrócą uwagi na prostotę fabuły.

Szóstka Wron jest jedną z tych książek, które czytamy nie zwracając uwagi na wady. Bo postacie mają własne charaktery, bo ciemne zaułki i portowe światła oczarowują. Bo jesteśmy ciekawi, jak grupka dzieciaków poradzi sobie w pozornie niewykonalnej misji. Ale zabrakło tu psychicznych problemów siedemnastolatków, którzy z jednej strony są bezdusznymi mordercami, a z drugiej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Chyba nigdy tak szybko nie odgadłam mordercy, jak w tej książce. Być może powodem jest to, że mamy małe grono podejrzanych, a być może ta książka nie zasługuje na aż tak wielkie uznanie.
Podeszłam do tego logicznie. Praktycznie wszystko wskazywało na Scotta, więc to najprawdopodobniej nie on. Kamal wydawał się łagodny i niegroźny, a Tom... Tom pozostawał poza podejrzeniami i wszyscy go uwielbiali. Skupiłam się więc na nim i pomyślałam, że być może nie chce donosić na Rachel, żeby odsunąć od siebie policję. Poza tym już raz zdradził, więc dlaczego nie miałby zrobić tego znowu? Na przykład z Megan? Trzecią poszlaką były jego częste wyjazdy. I okazało się, że nie najgorszy ze mnie detektyw.
Skoro moja opinia i tak jest soilerem, dodam jeszcze, że nie podobało mi się zakończenie. Anna, zakochany słabeusz, który chwilę wcześniej chciał pozbyć się Rachel dla dobra swojej rodzinki, przekręca korkociąg w szyi dogorywającego męża niczym rasowy morderca? Zdecydowanie przerysowane. Czy będąc w szoku mogłaby tego dokonać? Również wątpliwe.
Książkę czyta się szybko. Podobały mi się portrety psychologiczne postaci, ale tak naprawdę najbardziej była dopracowana Rachel. No i nie mogę powiedzieć, żebym do któregoś z bohaterów poczuła sympatię. Byli chyba za bardzo... ludzcy.

Chyba nigdy tak szybko nie odgadłam mordercy, jak w tej książce. Być może powodem jest to, że mamy małe grono podejrzanych, a być może ta książka nie zasługuje na aż tak wielkie uznanie.
Podeszłam do tego logicznie. Praktycznie wszystko wskazywało na Scotta, więc to najprawdopodobniej nie on. Kamal wydawał się łagodny i niegroźny, a Tom... Tom pozostawał poza podejrzeniami...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Najlepsze jest opowiadanie z Cieniem ❤

Najlepsze jest opowiadanie z Cieniem ❤

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nareszcie! Odkładałam Zbliżenia na "następny raz", aż w końcu dziś ją przemęczyłam - w przerwach na oglądanie serialu, taka była wciągająca - i więcej po Wiśniewskiego nie sięgnę. A okładka, tytuł i opis były takie zachęcające...

Po pierwsze ta książka ocieka banałem, a próby zatuszowania tego faktu paradoksalnie eskalują kicz. Po drugie do świeżości Wiśniewskiemu bardzo daleko. To wszystko już było i z pewnością było też o niebo lepiej przedstawione.

W trakcie czytania nie odczuwałam empatii do beznadziejnie bezosobowych "bohaterów" (choć uosobić miało ich np. nerwowe sięgnięcie po papierosa, czy chwalenie się lekturą książek W.) - tylko nudę. Wyglądało to jakoś tak; tak było, tak się stało... a teraz, mój drogi czytelniku, uroń łzę lub reflektuj nad kartami mego wrażliwego dzieła. Not.

W sumie podobały mi się tylko dwa opowiadania, a mianowicie Wina, kara i ewolucja, oraz Ventral Pallidum. Oba zawierały kilka ciekawostek, a pełen prostoty styl pisania autora w tych akurat tekstach się sprawdził. Ponadto Wina(...) była również jedynym opowiadaniem z ciekawą, niewymuszoną puentą (bo puenty tekstów z tego tomu często kończone są naiwnymi pytaniami od ludzi, rzekomo opowiadających swoje historie, do autora jakby to był jakiś guru).
Na jedno, czy dwa warte przeczytania opowiadania nie warto wydawać kasy. Swoją drogą trafiła mi w ręce, bo była używana i dosłownie za grosze (a ja chciałam zobaczyć, co oferuje pan W...) - całe szczęście!

Nareszcie! Odkładałam Zbliżenia na "następny raz", aż w końcu dziś ją przemęczyłam - w przerwach na oglądanie serialu, taka była wciągająca - i więcej po Wiśniewskiego nie sięgnę. A okładka, tytuł i opis były takie zachęcające...

Po pierwsze ta książka ocieka banałem, a próby zatuszowania tego faktu paradoksalnie eskalują kicz. Po drugie do świeżości Wiśniewskiemu bardzo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Ego Trip: Książka o rapie Gabriel Alvarez, Sacha Jenkins, Chairman Jefferson Mao, Brent Rollins, Elliott Wilson
Ocena 7,9
Ego Trip: Ksią... Gabriel Alvarez, Sa...

Na półkach: , , , , ,

'I might be white, but I'm on the Black hand side'

Spodziewałam się poznać jakichś undergroundowych wykonawców, którzy gdzieś mi umknęli, niestety książka głównie bazuje na pionierach rapu. Mimo to przyznam, że dowiedziałam się kilku ciekawostek.

Rankingi na ogół traktowałam z przymrużeniem oka, bo nie ze wszystkimi pozycjami się zgadzałam, ale warto zwrócić uwagę na to, kiedy książka została wydana. Z dzisiejszej perspektywy wszystko wygląda trochę inaczej, coś by się chętnie pododawało (kurde, Lauryn Hill dla której wyraźnie wszyscy autorzy Ego Tripa mają - lub mieli - chore wręcz uwielbienie, to przecież nie jedyna kobieta rapu! Pamiętam, jak za dzieciaka oglądałam "Zakonnicę w przebraniu" i jak zaszokował mnie wtedy głos Lauryn...:)). Ważne jednak, że mamy na papierze zamkniętą Złotą Erę Rapu. Żyjąc w czasach cutów i follow upów tym przyjemniej wracać do starych kawałków, słuchać szumu z nagrań, odnajdywać powiązania z nowymi utworami. Swoją drogą zgadnijcie skąd się wzięło Palę majki Gurala:D Smarki też coś po polsku follow upował z jakiegoś murzyńskiego tracka, jeśli dobrze pamiętam.

Książka cały czas leży na moim biurku i od weekendu do weekendu kiedy znajdę czas, włączam Pharcyde, Wu, Mos Defa; sami wiecie czego najlepiej słuchać podczas tego typu lektury. Czegoś, przy czym można się pogrążyć w klimatach, które nigdy nie wrócą.

Polecam raczej świeżym słuchaczom, którzy chcą lepiej ogarnąć temat. Ja grzebałam się w rapie przez lata, zanim udało mi się w miarę wiedzę uporządkować w głowie, a jak to mawia mój chłopak - jak sobie pomyślę, ile jeszcze nieodkrytej muzyki przede mną...

'I might be white, but I'm on the Black hand side'

Spodziewałam się poznać jakichś undergroundowych wykonawców, którzy gdzieś mi umknęli, niestety książka głównie bazuje na pionierach rapu. Mimo to przyznam, że dowiedziałam się kilku ciekawostek.

Rankingi na ogół traktowałam z przymrużeniem oka, bo nie ze wszystkimi pozycjami się zgadzałam, ale warto zwrócić uwagę na to,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dobra, to najpierw czego się spodziewałam. Książki o samotnej kobiecie, może po przejściach, która nie chleje, ale się od czasu do czasu upija i niekoniecznie samotnie. Może pali zioło. Któregoś dnia wybiera się w samotną podróż w nocy i... no właśnie, przeżywa coś niesamowitego, spotyka ciekawych ludzi, przygląda się światłom w oknach i takie tam. Ogólnie miejskie klimaty.
A co dostałam? Okej, przeczytałam tylko jakieś 30 stron. Ale po tym już miałam dość.
Tamara (jeszcze imię ujdzie, ale nazwisko...? Mortus...? Naprawdę??) jest wzorem degrengolady. Bezrobotna, ale stać ją na różnorodne używki (wypiła kilka cytrynówek, zjarała bata, obejrzała filmik z sekcji zwłok umawiając się przez telefon na wieczór z gościem, którego nie lubiła - chaos, chaos i jeszcze raz chaos. W jednej chwili odpływa, w drugiej jest trzeźwa i w dodatku opanowała naćpany multitasking do perfekcji.. taa, właśnie gdzieś w tym miejscu dałam sobie spokój z lekturą), głowę ma ze stali, a mózgu zero. Nie ma to jak być dumną z uzależnienia od telewizji (co nam dziś zafunduje Wróżbita Maciej?!) - zresztą Tamara jest nijaka i bez osobowościowa. To mi chyba najbardziej przeszkadzało. Pani Pustkowiak (nazwisko :D) za bardzo skupiła się na dumaniu i pitoleniu na temat bycia wypluwanym z wnętrzności samochodu - było o tym jakieś pięć razy do strony trzydziestej. Jeżeli panią to aż tak fascynuje, to może warto spróbować?
Miałam nie pisać opinii, ale po tych wszystkich dobrych recenzjach i ocenach byłam zmuszona coś powiedzieć.

Dobra, to najpierw czego się spodziewałam. Książki o samotnej kobiecie, może po przejściach, która nie chleje, ale się od czasu do czasu upija i niekoniecznie samotnie. Może pali zioło. Któregoś dnia wybiera się w samotną podróż w nocy i... no właśnie, przeżywa coś niesamowitego, spotyka ciekawych ludzi, przygląda się światłom w oknach i takie tam. Ogólnie miejskie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Żulczyk ma łeb, to pewne. Podobały mi się socjologiczne spostrzeżenia rozchwianego emocjonalnie studenta. Ja też zawsze patrzę, ile kto wypuszcza dymu z płuc, jak wielka jest przepaść socjalna dzieląca siedzących obok siebie ludzi i uwielbiam wymyślać scenariusze życia przechodniów. Ale Dawid podobał mi się wyłącznie jako narrator, bo jako postać, jak to powiedziała Królowa Śledzi, dupa z niego. Frajer.

Kaśka też była wg mnie mało ciekawa, ale za to wszystkie postacie były idealnie nakreślone, pełne własnego charakteru. A na końcu książki Kaśka dorasta i widać tą zmianę, tak jakbyśmy ją sami spotkali po długim czasie, po decydującym o kobiecości (z piętnastki na szesnastkę) roku.

Jak dla mnie książka rozkręca się dopiero wraz z pojawieniem Pana Wiktora. Wcześniej nuży, a główny bohater bardziej irytuje. Kompletnie nie trafiała do mnie ta jego miłość. Wygląda to tak, jakby Żulczyk uczył się pisania w trakcie tworzenia tej książki - im dalej, tym mniej pierdolenia (jeśli ktoś ma zastrzeżenia co do wulgaryzmów, od razu odradzam lekturę tej książki), tym ciekawsze postacie i sytuacje. Tak więc szósta gwiazdka dla Wiktora, polowania na winyle i historii o szalonym zakonniku snajperze. I dla detektywa Krzysztofa Czopa, bo zachęcił mnie do przeczytania tej książki do końca. To chyba najbardziej popieprzona postać, o jakiej czytałam, a jego teoria na temat UFO i Ruskich była całkiem trafna. Hehe.

Cyniczna obserwacja codzienności, na kartach żywi ludzie, których widujemy na co dzień i ta miłość, która wydaje się tylko zamroczeniem, poszukiwaniem zabicia samotności, ale na końcu jakby rozkwita.

"Bruce Willis przytula swoją żonę. Dolph Lundgren przytula Brandona Lee. I wtedy na horyzoncie pojawia się Czop i krzyczy:
- Kurwa, rzuć się na ziemię!"

Żulczyk ma łeb, to pewne. Podobały mi się socjologiczne spostrzeżenia rozchwianego emocjonalnie studenta. Ja też zawsze patrzę, ile kto wypuszcza dymu z płuc, jak wielka jest przepaść socjalna dzieląca siedzących obok siebie ludzi i uwielbiam wymyślać scenariusze życia przechodniów. Ale Dawid podobał mi się wyłącznie jako narrator, bo jako postać, jak to powiedziała Królowa...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Coś, czego szukałam od dłuższego czasu. Polska aż do bólu - góralskie kapcie, jedna smutna dewotka i ceglane, przyprawiające o dreszcz piwnice.

Jak to stwierdził Miłoszewski (nie cytuję); dresy, pijaczki, to wszystko już było.
No więc napisał o alienacji. Podzieleni w bloku jak w kartonowym pudełku z przegródkami, każdy ma swoje problemy, senne mary i lęki, a przede wszystkim swój mikrokosmos. Gość, który zamyka się na kilka dni w domu niszcząc klucze a resztę wysyłając do rodziny z prośbą o uwolnienie w środę. Babka, która boi się wstać z fotela. Zboczony wuefista. I oczywiście pyton; Obcy, jak nazwał go Kamil...

Może nie jest to dzieło sztuki, ale jak mogłabym nie docenić książki, przy której śmieję się na głos? Książki, która pobudza moją wyobraźnię, każe mi się zastanowić, wzbudza niepokój.

Kiedyś miałam styczność z ekranizacją "Uwikłania" Miłoszewskiego. I choć znam zabójcę, po "Domofonie" mam pewność, że przeczytam i "Uwikłanie" i oczywiście kontynuację. Dzięki, Zygmunt, za tą cudowną prostotę!

Coś, czego szukałam od dłuższego czasu. Polska aż do bólu - góralskie kapcie, jedna smutna dewotka i ceglane, przyprawiające o dreszcz piwnice.

Jak to stwierdził Miłoszewski (nie cytuję); dresy, pijaczki, to wszystko już było.
No więc napisał o alienacji. Podzieleni w bloku jak w kartonowym pudełku z przegródkami, każdy ma swoje problemy, senne mary i lęki, a przede...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Wcale nie planowałam pisać opinii na temat tej książki. Ale siedziałam z nią do 5 rano, oddałam w jej kartki całą swoją energię, zagrzebywałam się w śniegu i mroku, by w końcu poznać mordercę. Moje podejrzenia wciąż zapętlały się wokół trzech osób, chociaż właściwie wszystko wiadomo od początku. Autorka umie bawić się z czytelnikiem. Chyba że to przez zmęczenie po pracy nie rozważyłam najistotniejszych szczegółów. A może po prostu je zignorowałam? Bo na końcu stwierdziłam, że na miejscu Anny zachowałabym się tak samo. Najnaturalniej na świecie, jak osoba która kocha całym sercem.

Myśląc o tej książce - bo uwierzcie, świeżo po lekturze wciąż ciężko mi przestać - przenosząc tą baśń do mojej rzeczywistości, to wszystko wydało mi się tak bardzo niepokojące...

Wcale nie planowałam pisać opinii na temat tej książki. Ale siedziałam z nią do 5 rano, oddałam w jej kartki całą swoją energię, zagrzebywałam się w śniegu i mroku, by w końcu poznać mordercę. Moje podejrzenia wciąż zapętlały się wokół trzech osób, chociaż właściwie wszystko wiadomo od początku. Autorka umie bawić się z czytelnikiem. Chyba że to przez zmęczenie po pracy nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ciężko mi ocenić tę książkę. Im bliżej końca, tym bardziej upewniałam się w przekonaniu, że w "Oceanie..." Gaiman zamknął samego siebie - niepewnego otaczającej go rzeczywistości chłopca w ciele mężczyzny... Można to porównać z odczuciem towarzyszącym mi podczas czytania "Nigdziebądź", jednak w "Oceanie" dawka humoru jest o wiele mniejsza. Jest też mniej magii niż w "Koralinie", za to mamy tu więcej cichej nostalgii.

"Ocean na końcu drogi" nie wyróżnia się jakoś specjalnie spomiędzy poprzednich książek autora, które czytałam. Sądzę jednak, że jeżeli ktoś pierwszy raz sięga po pana Gaimana, to po zawartej tu dawce mrocznej wyobraźni z pewnością skusi się na więcej. :)

Ciekawostka: pewnie nie każdy wie, że książka inspirowana jest faktem. Otóż kiedy autor był małym chłopcem, w samochodzie jego rodziców - z tego samego zresztą powodu co w książce - czarnoskóry mężczyzna popełnił samobójstwo. Gaiman dowiedział się o tym dopiero lata później i w wywiadzie powiedział, że zamiast współczuć facetowi, zainspirował się tą historią. Tytuł zaś zaczerpnięty został od nazwy ulicy w Portsmouth.

Ciężko mi ocenić tę książkę. Im bliżej końca, tym bardziej upewniałam się w przekonaniu, że w "Oceanie..." Gaiman zamknął samego siebie - niepewnego otaczającej go rzeczywistości chłopca w ciele mężczyzny... Można to porównać z odczuciem towarzyszącym mi podczas czytania "Nigdziebądź", jednak w "Oceanie" dawka humoru jest o wiele mniejsza. Jest też mniej magii niż w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Widząc w opisie wzmiankę o prostytutce, spodziewałam się wulgarności. Gangster krzyczał do mnie o brutalnych scenach i akcji, a jazz grany nocą w piwnicy o malancholijnym klimacie. Nic z tych rzeczy. Nie jest to też powieść, do której jako podkład można włączyć Grammatik...

Książka, choć uboga w uliczne brudy jakich się spodziewałam, ma swój specyficzny klimat. Nocne restauracje, niedoczytane książki, kawa i papierosy. Każdy z bohaterów ma własny charakter, co jest jedną z największych zalet książki. Przypadkowi, różniący się od siebie ludzie rozmawiający o swoich lękach i słabościach (momentami miałam wrażenie, iż autor prowadzi dyskusje sam ze sobą - choćby refleksje na temat śmierci na str. 166 - ale nie było to irytujące, a właściwie były to jedne z ciekawszych z nawiązanych w książce dialogów).

„Po zmierzchu” przekazuje nam, że noc to między innymi czas, kiedy to człowiekowi zdaje się, że idąc ciemną ulicą może wybierać w tym, co pokazać innym przechodniom, a co zostawić dla siebie; ukryć w mroku...

Książka jest napisana przez inteligentnego obserwatora, choć nie twierdzę iż równie świetnego pisarza (przynajmniej w przypadku tej książki). Jest to po prostu zlepek spostrzeżeń wplecionych w nieco wątpliwą fabułę. Mimo wydumanych fragmentów, czyta się z zainteresowaniem. Co będzie dalej? Jak skończy się ta noc dla poszczególnych bohaterów...? Książka na pewno nie wybitna, ale zasługuje na chwilę uwagi i skupienia.

Widząc w opisie wzmiankę o prostytutce, spodziewałam się wulgarności. Gangster krzyczał do mnie o brutalnych scenach i akcji, a jazz grany nocą w piwnicy o malancholijnym klimacie. Nic z tych rzeczy. Nie jest to też powieść, do której jako podkład można włączyć Grammatik...

Książka, choć uboga w uliczne brudy jakich się spodziewałam, ma swój specyficzny klimat. Nocne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Christie mnie zaskoczyła, choć nie pierwszy raz*. Czy pozytywnie? Zdecydowanie tak. Pokazała otwartość na inne prócz kryminalnych zjawiska takie jak spirytyzm, czy tajemnice podświadomości, a fakt że książka została napisana w latach trzydziestych dowodzi temu, że Christie nie do końca pasowała do swojej epoki. Dodatkowo większość swoich książek Agatha pisywała z perspektywy widzenia mężczyzn; z psychologiczną dokładnością badała ich odruchy, maniery i rozmyślania, w co zapewne miał swój wkład jej talent obserwatorski. Była swego rodzaju panem Satterthwaitem i literackim Quinem w jednym, czyż nie?

Christie miała nieograniczoną wiarę i wyobraźnię, potrafiła spojrzeć poza szablon swojej epoki, na co dowodem jest ta właśnie książka i zawarte w niej opowiadania, wśród których znajdziemy takie zagadnienia jak m.in. duchy, zamianę ciał, inne wymiary... i podróże astralne. Jako zwolenniczka tego typu tematyki - polecam, choć zwolennicy kryminału nie znajdą dla siebie zbyt wiele w "Świadku Oskarżenia" (może trzy opowiadania realistyczne - "Radio", "Tajemnica Błękitnej Wazy" i "SOS").

Jest to tom "nie-Agathowy", jak to ktoś gdzieś ujął, ale mi osobiście w całości przypadł do gustu najbardziej ze wszystkich zbiorów opowiadań autorki z jakimi miałam styczność. Wg mnie w szczególności ciekawe było opowiadanie pt. "Ten czwarty".

Szkoda, że Christie nie rozwinęła swojego talentu również i w tym kierunku, bo opowiadania zawarte w "Świadku Oskarżenia" zdawały się być dopiero znakomitym zalążkiem książek poświęconych teoriom praktykującym o podświadomości.

Ale w końcu Agatha Christie była, i pewnie już pozostanie, królową kryminału.

*"Podróż w nieznane" była również odskocznią (swoją drogą - świetną!) od typowych kryminałów.

Christie mnie zaskoczyła, choć nie pierwszy raz*. Czy pozytywnie? Zdecydowanie tak. Pokazała otwartość na inne prócz kryminalnych zjawiska takie jak spirytyzm, czy tajemnice podświadomości, a fakt że książka została napisana w latach trzydziestych dowodzi temu, że Christie nie do końca pasowała do swojej epoki. Dodatkowo większość swoich książek Agatha pisywała z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nie dajcie się nabrać okładce. To, co jest w środku, ma niewiele wspólnego z uśmiechem.

Seattle, 1933 rok.
Vera, aby zarobić na czynsz, zmuszona jest zostawić swojego trzyletniego synka Daniela samego na noc w domu. Nie podejrzewa nawet, jak jeden wieczór w pracy wpłynie na resztę jej życia. Na dodatek w nocy spada śnieg... majowy śnieg.

Seattle, 2010 rok.
Kolejna majowa śnieżyca ma miejsce dopiero osiemdziesiąt lat później. W związku z niespotykanym o tej porze roku opadem, Claire dostaje w pracy zlecenie napisania na ten temat artykułu. Zatytułuj go "Jeżynowa Zima", mówi szef, bo tak medialnie nazywa się spóźnioną falę chłodu. Claire z pomocą Abby - najlepszej przyjaciółki i mistrza archiwalnego researchingu w jednym - przeszukuje redakcyjne archiwum w poszukiwaniu jakiegoś punktu zaczepienia, gdzie przypadkiem trafia na wzmiankę o chłopcu, który zaginął w ostatnią jeżynową zimę...

Książka to dwie przeplatające się ze sobą historie. Nie spodziewajcie się jednak gorącego romansu. Vera desperacko próbuje odnaleźć ukochanego syna, a Claire nie potrafi pogodzić się z tragedią, która miała miejsce rok wcześniej, ani z mężem, którego nie było przy niej kiedy go najbardziej potrzebowała. Trafiając na wzmiankę o Verze i Danielu, Claire czepia się tej historii próbując dociec prawdy i sprawiedliwości, a tym samym pogodzić się z własną przeszłością. Do działania dodatkowo motywują ją Abby oraz Dominick, właściciel starej kawiarenki Cafe Lavanto.
To moje trzecie (i z pewnością nie ostatnie) spotkanie z twórczością Sary Jio. Historię oceniam na plus - jak zawsze mamy u Jio wartką akcję, obrazowość i dobrze zarysowanych bohaterów. Książka jednak mogła być bardziej dopracowana, ponieważ jest w niej kilka zdecydowanie przekoloryzowanych "przypadków", a na końcu trafiamy na błędy związane z datami. Nie chcę nikomu psuć lektury, więc nie zdradzę w których dokładnie miejscach :) Zastanawiam się, czy jest to wina autorki, czy raczej tłumaczki która przy okazji pogubiła bardzo dużo literek i przecinków, a w niektórych miejscach nawet poprzestawiała słowa.
Tym, którzy nie czytali jeszcze nic tej autorki, na początek polecam jej pierwszą książkę pt. "Marcowe Fiołki", która nawiasem mówiąc jest jedną z moich ulubionych książek. Czytelnicy "Marcowych Fiołków", zepsuję Wam tą niespodziankę - w "Jeżynowej Zimie" mamy jeden rozdział, w którym dowiadujemy się co słychać u Emily!

Nie dajcie się nabrać okładce. To, co jest w środku, ma niewiele wspólnego z uśmiechem.

Seattle, 1933 rok.
Vera, aby zarobić na czynsz, zmuszona jest zostawić swojego trzyletniego synka Daniela samego na noc w domu. Nie podejrzewa nawet, jak jeden wieczór w pracy wpłynie na resztę jej życia. Na dodatek w nocy spada śnieg... majowy śnieg.

Seattle, 2010 rok.
Kolejna majowa...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to