-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant977
Biblioteczka
2022-05-21
2022-02-15
2021-11-11
2021-09-12
2021-05-14
2021-05-02
2021-03-28
2021-02-20
2021-01-23
2020-10-09
2020-06-22
2020-05-22
2020-05-04
Trzy razy TAK!!!
Colleen Hoover ponownie udowadnia, że żadna książka, ani fabuła nie są jej straszne. Dawno żadna opowieść nie trzymała mnie tak w napięciu, jak ta. Gdy już sięgnęłam po nią, to ciężko mi było chociaż na chwilę się od niej oderwać. Dosłownie czułam, jak ten tytułowy mrok mnie pochłania, jak z każdym rozdziałem maszynopisu Verity jest mi niedobrze. Miałam wrażenie, że znajduję się bardzo blisko wydarzeń opisywanych przez autorkę, co uważam, że jest jednym z wyznaczników tego, jak dobra jest ta książka.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to typowy thriller. Dużo opisów romantycznych może zniechęcić prawdziwego miłośnika mrocznego gatunku. Jednak dla mnie — głównej czytelniczki romansów, było to fajne oderwanie od rzeczywistości, zmiana klimatu. Uważam, że Colleen Hoover jest niezastąpiona, jej pisarstwo jest jak kameleon, nigdy nie wiadomo, czym nas jeszcze zaskoczy. Ja wiem jednak, że gdy to się stanie, będę ją kochać jeszcze bardziej!
Trzy razy TAK!!!
Colleen Hoover ponownie udowadnia, że żadna książka, ani fabuła nie są jej straszne. Dawno żadna opowieść nie trzymała mnie tak w napięciu, jak ta. Gdy już sięgnęłam po nią, to ciężko mi było chociaż na chwilę się od niej oderwać. Dosłownie czułam, jak ten tytułowy mrok mnie pochłania, jak z każdym rozdziałem maszynopisu Verity jest mi niedobrze. Miałam...
2020-04-24
Moje uczucie do pana Janusza Leona można nazwać miłością. Od "samotności w sieci" poprzez "miłość oraz inne dysonanse", aż do tej najnowszej powieści, zakochanie trwa. Szczególnie dużym sentymentem darzę książki zawierające opowiadania, ponieważ mogę do nich wracać tak często, jak tylko mam ochotę.
"Nazwijmy to miłość" było zbiorem wyczekanym przeze mnie. Autor, zachowując swój mistrzowski styl, przekazuje między historiami z pozoru normalnych ludzi, przydatną wiedzę. Znajdziemy tam lekcje ze statystyki, chemii, biologii, ale także te ważniejsze - z emocji i empatii. I właśnie za to kocham pana Janusza. Otwiera mi oczy na świat, na ludzi, na problemy i pokazuje, że nic nie jest zero-jedynkowe. Chociażby możemy to odczuć, czytając tytułowe opowiadanie. Powracałam do niego kilka razy. Z podziwem, niedowierzaniem i ciarkami przebiegającymi po całym ciele. Pan Janusz Leon w czterech stronach tekstu potrafi zawrzeć więcej niż niejeden pisarz w całej powieści. A najważniejsza w tym wszystkim jest prawda. Ważni są ludzie, których autor poznaje, z uwagą wysłuchuje, a potem przekazuje ich historie nam, czytelnikom. Gdy czytam książki napisane przez pana Janusza Leona czuję się lepszym i mądrzejszym człowiekiem.
Czy wiedzieliście, że w Anglii została powołana minister samotności?
Moje uczucie do pana Janusza Leona można nazwać miłością. Od "samotności w sieci" poprzez "miłość oraz inne dysonanse", aż do tej najnowszej powieści, zakochanie trwa. Szczególnie dużym sentymentem darzę książki zawierające opowiadania, ponieważ mogę do nich wracać tak często, jak tylko mam ochotę.
"Nazwijmy to miłość" było zbiorem wyczekanym przeze mnie. Autor, zachowując...
2020-04-12
Po skończeniu "normalnych ludzi" miotają mną dziwne uczucia. Z jednej strony mnie wciągnęła, zainteresowała i mogę śmiało powiedzieć, że jest fajna. Jednak z drugiej strony to by było na tyle. Żadne "zachwycająca". Nie określiłabym jej również jako najważniejszą książkę roku. Za to z chęcią zmieniłam jej tytuł na "dziwni ludzie", bo czytając o emocjach i przekonaniach bohaterów ciągle miałam o nich takie wrażenie. Fabuła przypominała mi odrobinę "Love, Rosie", ale książka Ahern była romansidłem. Od tej powieści oczekiwałam jednak czegoś innego.
Styl pisania, opowiadanie historii i płynny przepływ pomiędzy czasem zdarzeń był nienaganny. Jednak bohaterowie, ich dylematy i wkraczanie w świat dorosłych nie zrobili już na mnie takiego wrażenia. Miłość jest trudna, uczucia są zgubne, jednakże nie rozumiem jak wstyd może aż tak bardzo rzutować na życie bohaterów, którzy nie są przezroczyści, lecz w gruncie rzeczy charakterni. Nie uczą się na błędach, a ich całe życie to jest pogoń za czymś niedoścignionym, a równocześnie będącym na wyciągniecie ręki. Mam wrażenie, że bohaterowie przestali dojrzewać i zatrzymali się na czasach gimnazjum, nie wyciągali wniosków ze swoich zachowań, nie wprowadzali zmian, bo tak im było łatwiej. I to jest mój zarzut do tej książki. Czas leci, a bohaterowie stoją w miejscu. Kończąc czytać tę powieść, wciąż miałam wrażenie, że zatrzymaliśmy się na etapie szkoły średniej. A pełne niedopowiedzeń zakończenie totalnie zbiło mnie z tropu. Ta książka zasługiwała na zamknięcie opowieści i bardzo mi przykro, że autorka pozostawiła nas z otwartym zakończeniem. Podsumowując jest to fajne czytadło, ale nie doszukiwałabym się w tej książce czegoś więcej. Raczej nie zostanie we mnie na długo.
Po skończeniu "normalnych ludzi" miotają mną dziwne uczucia. Z jednej strony mnie wciągnęła, zainteresowała i mogę śmiało powiedzieć, że jest fajna. Jednak z drugiej strony to by było na tyle. Żadne "zachwycająca". Nie określiłabym jej również jako najważniejszą książkę roku. Za to z chęcią zmieniłam jej tytuł na "dziwni ludzie", bo czytając o emocjach i przekonaniach...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-30
2020-02-23
2020-01-28
2020-01-04
Zachęcona fragmentami i opiniami na temat książki „nasze małżeństwo” postanowiłam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Wciągnęła mnie praktycznie od pierwszego zdania. Podążając za szybko rozwijającą się akcją, czytało się ją zwinnie, a to sprawiło, że miałam duże nadzieje z nią związane. Szczególnie spodobała mi się druga część powieści, czyli listy, które bohaterowie pisali do siebie podczas pobytu Roya w więzieniu. Lubię taką formę narracji i była ona przeprowadzona w naprawdę dobrym stylu. Gdybym wiedziała, co czeka mnie dalej, to na tym zakończyłabym swoją przygodę z czytaniem tej książki...
Posypało się. Fakt, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak będzie zachowywać się osoba, która została niesłusznie skazana, kiedy w końcu wyjdzie z więzienia. Jednakże mężczyzna, który postawił sobie za cel odzyskanie żony, a idzie do kobiety spotkanej przypadkiem, bo uważa, że po latach spędzonych za kratkami NALEŻY mu się dobry seks i jeszcze uważa to za normalne, jest dla mnie niegodny jakiejkolwiek uwagi. Satysfakcja, przekonanie o swojej wartości, a także postawa roszczeniowa skutecznie zraziły mnie do jego osoby. A później dołączyła ona, zdradzająca żona. Zrobiło się jej głupio po tym, jak traktowała swojego męża przez ten czas, więc stwierdziła, że pomimo tego, że chce ułożyć sobie życie z kochankiem, to może iść z Royem do łóżka, bo po takim czasie przecież mu się należy i takie jest zadanie małżonki. Jakby to była nagroda za dobre sprawowanie i szybsze opuszczenie więziennych murów. Poza tym okrutne było to, że była trochę zaskoczona i zniesmaczona krótszą odsiadką męża, bo myśląc, że Roy wróci do domu dopiero po kilkunastu latach i pewnie już o niej zapomni, zdążyła ułożyć sobie życie. Mało tego, rozpieszczając go jak małe dziecko, postanowiła stworzyć z nim udawaną, cudowną rodzinę, w której wszyscy są szczęśliwi, aby uratować go przed światem, w którym nie pozostał mu już żaden sens życia. Wow, co za bohaterka!
Cała ostatnia część była surrealistyczna, niedopracowana i chcąca wzbudzić sensację. U mnie tymczasem spowodowała jedynie obrzydzenie. Pierwsze co, to zaproponowałabym bohaterowi pójście na terapię, a nie do łóżka.
Problem opisywany w książce jest naprawdę poważny i to ważne, aby o nim mówić. Tym bardziej mi przykro, że z książki, która miała potencjał i naprawdę świetnie się zapowiadała, zrobił się na końcu totalny gniot. Brak rozwiązania problemu, zachowanie jak u dzieci, skupienie się na seksie, toksyczna relacja, szantaż emocjonalny i zakończenie przewidywalne do bólu sprawiają, że cały czar książki pryska tak, jak uczucia bohaterów. Miało być o małżeństwie, wyszło o niczym.
Zachęcona fragmentami i opiniami na temat książki „nasze małżeństwo” postanowiłam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Wciągnęła mnie praktycznie od pierwszego zdania. Podążając za szybko rozwijającą się akcją, czytało się ją zwinnie, a to sprawiło, że miałam duże nadzieje z nią związane. Szczególnie spodobała mi się druga część powieści, czyli listy, które bohaterowie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to