-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać2
Biblioteczka
2020-05-04
2019-04-28
2018-12-15
2018-02-27
2017-05-17
2016-07-07
Pani Hoover po raz kolejny zrobiła miazgę z moich uczuć. Genialność tej książki polega na jej intensywności i prawdziwości. Każdą emocję odczuwałam wraz z Tate, utożsamiłam się z nią, stałam się bohaterką książki. Tyle bólu i cierpienia doświadczyły obie postacie, że moje serce zostało wypełnione żalem od pierwszych rozdziałów aż do samego końca i jeszcze długo po przeczytaniu nie potrafiłam otrząsnąć się ze słów, które do mnie trafiły.
Ach, jak się zachwyciłam powrotem do przeszłości, wydarzeniami dziejącymi się sześć lat wcześniej. Ile tam było prawdziwej miłości, ile cudownych słów! I ten tekst, który pod wpływem wyznania został wyśrodkowany… Śmiejcie się, ale ten prosty zabieg zachwycił mnie bardziej niż niejedno zdanie. Miłość, którą Miles obdarował swoją ukochaną, była zjawiskiem rzadko spotykanym. Oczu nie mogłam oderwać od tych rozdziałów, w którym każde słowo, a nawet każda litera była przepełniona niezwykłym uczuciem, żarem, który rozpalał moje zmysły do czerwoności. Marzeniem, aby taka miłość zdarzała się naprawdę.
Pani Hoover nadała prawdziwy sens słowom. Wprowadziła erotyczną, intymną atmosferę pozwalając, by czytelnik czuł się tak samo, jak bohater. Rozpaliła mnie od środka, wypełniła mnie wiarą, że pod wpływem uczucia da się złamać każdy lód w sercu. A potem zupełnie niespodziewanie sprawiła, że w przeszedł mnie dreszcz znajomego cierpienia, ogarnął mnie smutek i poczułam pustkę. Roztrzaskała mnie, wywróciła moje wnętrze do góry nogami, sprawiła, że czułam, jak odrywa mi się kawałek serca i przejmujący ból rozdziera mnie od środka. Czułam wszystko tak dokładnie, jakby to o mnie była ta historia. Historia z pozoru normalna, a jednak sprawiająca, że łzy zbierają się w kącikach oczu i długo po jej zakończeniu nie można się z niej otrząsnąć. Autorka pokazała, jak piętno jednego wydarzenia może oddziaływać na człowieku przez wiele lat. Jak trudno jest pogodzić się ze stratą, jak długo można nosić w sobie żal i wyrzuty sumienia. Uświadomiła też, że mimo wszystko trzeba poradzić sobie ze światem i z bólem, że da się dalej prowadzić normalne życie, tylko trzeba skonfrontować się z przeszłością.
Emocje, które przekazuje autorka, trzeba przeżyć samemu, zagłębiając się w lekturze, która wciąga tak, że niestety zakończenie pojawia się za szybko. Pani Hoover poproszę więcej.
Pani Hoover po raz kolejny zrobiła miazgę z moich uczuć. Genialność tej książki polega na jej intensywności i prawdziwości. Każdą emocję odczuwałam wraz z Tate, utożsamiłam się z nią, stałam się bohaterką książki. Tyle bólu i cierpienia doświadczyły obie postacie, że moje serce zostało wypełnione żalem od pierwszych rozdziałów aż do samego końca i jeszcze długo po...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-09-29
Uwielbiam książki inne, wyjątkowe, które są czymś więcej niż tylko czytadłem. Do tej powieści mamy dołączone teksty piosenek napisane przez głównych bohaterów, które możemy również odsłuchać w Internecie. Jest to moje drugie zetknięcie z takim projektem i jestem jak najbardziej na tak! Dzięki temu możemy bardziej poczuć książkę, wczuć się w nią i dogłębniej poznać.
Ridge i Sydney sprawili, że czułam się jak bohaterka nieopisana w wydarzeniach. Moje serce potrafiło eksplodować na milion kawałków, gdy czytałam o tym, jak mężczyzna wypowiada swoje pierwsze słowo. Ogarnął mnie niepokój i zalała fala gorąca pod wpływem sytuacji idealnej do pierwszego pocałunku. Czułam się jakbym to ja się w niej znajdywała. I po części tak było.
Ciężkie pytania zadawane przez bohaterów, którzy muszą walczyć sami ze sobą i wybrać rozwiązanie z sytuacji bez wyjścia, sprawiają, że sami zastanawiamy się nad swoim postępowaniem w podobnej sytuacji.
Książka, którą się mile i szybko czytało wniosła naprawdę wiele refleksji, jak i piękna do mojego życia.
Powieść niebanalna. Taka, jakiej się nie spodziewałam. Porusza trudne tematy i przedstawia w niesamowity, jak dla mnie nowy sposób, ludzi głuchych.
Od momentu przeczytania jest to jedna z moich ulubionych książek.
Taki kawałek mnie, taka trochę moja historia...
Uwielbiam książki inne, wyjątkowe, które są czymś więcej niż tylko czytadłem. Do tej powieści mamy dołączone teksty piosenek napisane przez głównych bohaterów, które możemy również odsłuchać w Internecie. Jest to moje drugie zetknięcie z takim projektem i jestem jak najbardziej na tak! Dzięki temu możemy bardziej poczuć książkę, wczuć się w nią i dogłębniej poznać.
Ridge i...
2016-12-18
Przed przeczytaniem tej książki zastanawiałam się, czemu jest ona taka wyjątkowa, że ciągle o niej słyszę na profilu pani Magdaleny. Teraz już wiem. Jest ona odzwierciedleniem kobiecych marzeń. Większość z nas marzyłaby o chwili relaksu w Szkole Żon, o zapomnieniu, o przeżyciu czegoś niezwykłego i wspaniałego.
Spodobało mi się, że ta książka nie opisuje cudownego życia pięknych kobiet, lecz mówi, że każda z nich, niezależnie od wieku powinna czuć się piękna i doceniona. Należy się to wszystkim, nie tylko tym młodym, wykształconym, szczupłym i bogatym. Historie różnych kobiet pokazują ich pragnienia, prawdziwy świat, w którym nie wszystko jest idealne. Rozwody, zdrady, brak zainteresowania drugiej połówki, przyzwyczajenie, nieakceptowanie siebie i wiele innych rzeczy, które doprowadzają nas do rozpaczy. Każdy ma coś, co chciałby w swoim życiu zmienić, a Szkoła Żon jest pierwszym krokiem do tego, aby się udało. Bohaterkom pomogła w odnalezieniu siebie i chęci przejścia od słów do czynów w polepszeniu swojej codzienności. Jednak nie tylko one znalazły w sobie siłę i motywację. Czytelniczki pokochały tę książkę, bo ktoś im pokazał, że to one mają być najważniejsze i powinny zrobić w końcu coś dla siebie, swojego dobra i swoich marzeń.
Pani Magdaleno, dobra robota, teraz każda powinna przeczytać tę książkę i poczuć się piękną oraz ważną!
Przed przeczytaniem tej książki zastanawiałam się, czemu jest ona taka wyjątkowa, że ciągle o niej słyszę na profilu pani Magdaleny. Teraz już wiem. Jest ona odzwierciedleniem kobiecych marzeń. Większość z nas marzyłaby o chwili relaksu w Szkole Żon, o zapomnieniu, o przeżyciu czegoś niezwykłego i wspaniałego.
Spodobało mi się, że ta książka nie opisuje cudownego życia...
2016-03-14
Siedzę, czytam i nagle ogromna kula uderza w moje serce. Wywołuje ból i łzy napływają mi do oczu, a ja z wielkim trudem powstrzymuję się od pochlipywania pod nosem, bo siedzę na wykładzie. Dociera do mnie, jak bardzo książka potrafi być prawdziwa.
Z pozoru banalna, ale wywołała we mnie masę emocji do tego stopnia, że nie chciałam się z nią rozstawać ani na chwilę. Łatwy i przyjemny język pani Magdaleny sprawił, że książka wydała mi się jeszcze bardziej realna. Bardzo spodobał mi się pomysł na tytuły rozdziałów. Fragmenty piosenek, w większości polskich, wprowadzały w klimat i sprawiały, że nuciłam sobie pod nosem te, które znałam przy czym lepiej mi się czytało.
A historia? Cóż... piękna. Dwóch przyjaciół na dobre i na złe i ona, kochająca jednego, przyjaźniąca się z drugim. Szczęśliwa, z przyszłością, aż w końcu z zawalającym się światem. Nigdy sama. Historia niezwykłej przyjaźni, takiej ponad wszystko, która musi zastąpić miłość aż w końcu się w nią przeradza...
Jak najbardziej polecam!
Siedzę, czytam i nagle ogromna kula uderza w moje serce. Wywołuje ból i łzy napływają mi do oczu, a ja z wielkim trudem powstrzymuję się od pochlipywania pod nosem, bo siedzę na wykładzie. Dociera do mnie, jak bardzo książka potrafi być prawdziwa.
Z pozoru banalna, ale wywołała we mnie masę emocji do tego stopnia, że nie chciałam się z nią rozstawać ani na chwilę. Łatwy i...
2015-02-24
Na soupie co raz pojawiał się jakiś cudowny cytat z tej książki. "Wow, Piotr Adamczyk takie piękne słowa pisze!" - mówiłam sama do siebie. "Muszę zobaczyć jak to się ma do całości." I kupiłam, ale już w koszyku się okazało, że autorem nie jest TEN Adamczyk, który grał papieża. No nic, przecież to nie dla Niego kupiłam tę książkę. Tego, że ta powieść stoi w mojej domowej biblioteczce, od teraz nawet przez chwilę nie żałuję. Jest tak przyjemna i zabawna, że jednym tchem ją przeczytałam. W sumie nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się przy ostatnim rozdziale. Podoba mi się w niej otwartość i odwaga autora. W końcu pisze On w pierwszej osobie, mimo iż książka nie jest do końca oparta na faktach. Zmysł pana Adamczyka i piękność wypowiedzi to coś, co mnie najbardziej urzekło. Pięknie pisze o uczuciu, o miłości, o tęsknocie, aż w końcu o pożądaniu. Książka cudowna, lekka, dość zabawna, z nutką tajemnicy. Polecam!
Na soupie co raz pojawiał się jakiś cudowny cytat z tej książki. "Wow, Piotr Adamczyk takie piękne słowa pisze!" - mówiłam sama do siebie. "Muszę zobaczyć jak to się ma do całości." I kupiłam, ale już w koszyku się okazało, że autorem nie jest TEN Adamczyk, który grał papieża. No nic, przecież to nie dla Niego kupiłam tę książkę. Tego, że ta powieść stoi w mojej domowej...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-21
Przepiękna historia, podczas której nie chcę zatrzymywać się czy zwolnić ani na chwilę. Chcę jechać autobusem, zapomnieć, że muszę wysiąść, dojechać do końca trasy i w drodze powrotnej znów zatracić się w opowieści. Chcę walczyć z uczuciem senności, aby nie rozstawać się z bohaterami, nie chcę wypełniać obowiązków, dopóki nie poznam zakończenia tej historii. W innym przypadku sama staram się je wymyślić, ale boję się podjąć tego zadania. Jakie powinno być zakończenie, kogo uszczęśliwić? Na pewno ktoś ucierpi, nie ma recepty na happy end każdej ze stron. Muszę poznać zakończenie i dowiedzieć się z kim mam łączyć się w bólu, a komu gratulować odrobiny szczęścia. Wsiąkłam w tę historię tak bardzo, że czuję się jak postać, która się przewija pomiędzy wszystkimi wydarzeniami, trochę siebie obwiniam, trochę usprawiedliwiam którąś ze stron, stawiam się na miejscu bohaterów, myśląc, co ja bym zrobiła w jednej czy drugiej sytuacji, przeżywam to wszystko i płaczę. Ta historia ma tyle bólu w sobie, że mam ochotę ryczeć wniebogłosy. Zamiast tego pozwalam, aby jedna łza zawirowała w kąciku mojego oka i niezauważalnie spłynęła po policzku. Nie mam ochoty tłumaczyć pani, która siedzi obok mnie w autobusie, jak ta książka na mnie wpływa. Więc duszę to wszystko w sobie i kończę. Oddycham.
Staram się zrozumieć wszystkie decyzje podejmowane przez bohaterów. Każdy z nich ma w sobie odrobinę zła, choć w głębi serca jest dobrym człowiekiem. To wszystko jest o tyle trudniejsze, że nikt nie chciał umyślnie nikogo skrzywdzić. Bohaterami kierowała dobroć, choć nie do końca zachowali trzeźwy umysł. Jednak czy można wymagać tego od kobiety, która pragnie dziecka, a po trzech nieudanych ciążach ma pewność, że swojego się nie doczeka? Czy można winić męża, który musi codziennie patrzeć na cierpienie ukochanej żony i nie móc zrobić nic, aby dać jej to, czego najbardziej pragnie? Gdy udało im się zdobyć pozorne szczęście, wyrzuty sumienia wzięły górę. Tom i Isabel to dobrzy ludzie, którzy w przypływie emocji podczas trudności, z którymi musieli się zmagać, trochę się pogubili. Cała sytuacja skrzywdziła wiele osób, odcisnęła swoje piętno w historii każdego bohatera. Wydaje się, jakby jedynym rozwiązaniem było cofnięcie czasu, czyli coś niemożliwego tak, jak uszczęśliwienie wszystkich. W takim razie pozostało kierowanie się pozorną sprawiedliwością. Ktoś musi płakać, żeby śmiać mógł się ktoś...
We mnie ta powieść zostawiła ogrom emocji, trwały ślad, który jeszcze długo będę analizować. Historia mnie ujęła, chwyciła za serce i wiem, że już zawsze w nim zostanie. Tak jak światło świecące między oceanami.
Przepiękna historia, podczas której nie chcę zatrzymywać się czy zwolnić ani na chwilę. Chcę jechać autobusem, zapomnieć, że muszę wysiąść, dojechać do końca trasy i w drodze powrotnej znów zatracić się w opowieści. Chcę walczyć z uczuciem senności, aby nie rozstawać się z bohaterami, nie chcę wypełniać obowiązków, dopóki nie poznam zakończenia tej historii. W innym...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-30
Co mogę napisać o książce, na której polskie wydanie musiałam czekać dwa lata? Co mam powiedzieć po przeczytaniu jej w dwa dni? Jak mam nie czekać z niecierpliwością na jak najszybsze tłumaczenie kolejnej książki, którą pan Sparks niedawno wydał?
Teraz gdy po przeczytaniu „Spójrz na mnie” wiem, na jakim etapie znajduje się mój ulubiony autor, mogę tylko stwierdzić, że następujące miesiące, lata (?) będą niesłychanie ciężkie. Po ostatniej rewelacyjnej książce z niewielką nutą niepewności czekałam na następną, bałam się, że zabraknie pomysłów, że po tylu niesamowitych pozycjach przyjdzie czas na tą słabszą, wypaloną z emocji, które towarzyszyły przy czytaniu poprzednich. To nie tak, że zwątpiłam, ale obawy były. Boże… jaka ja byłam głupia.
„Spójrz na mnie” potwierdza, że nie można być pewnym twórczości żadnego autora. Nie można o niej powiedzieć „typowy Sparks”, bo jest to zupełnie coś innego, nowego. Element thrillera przyprawił mnie o gęsią skórkę, nie mogłam oderwać się od książki, aby nie stracić wątku. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, którą drogą poszedł główny bohater. Chciałam się przekonać, że jego siła i wytrwałość pomogą mu zmierzyć się z problemami i trudnościami, które stanęły na drodze do długo wyczekiwanego szczęścia. Chciałam się upewnić, że każdy zasługuje na drugą szansę. Bohater pokazał, że każdy może się zmienić. Nauczył się bezwarunkowo kochać i był gotowy na poświęcenia w imię miłości. Oddałby wszystko za bezpieczeństwo ukochanej osoby. Nawet swoją wolność.
Autor nie zawiódł moich oczekiwań, nie zdarzyła się jeszcze książka wychodząca spod Jego pióra, podczas której nie popłynęłaby mi łza. Tak było i tym razem. Uczucia wylewały się ze mnie wraz z rzewnymi kropelkami, aż w końcu nie wiedziałam co mam mówić, jak mam określić emocje, które wywarła na mnie ta książka. Mogę powiedzieć jedno: jest genialna! Odrobina dreszczyku z thrillera połączona z rozwijającym się romansem to strzał w dziesiątkę. Mistrzu, chcę więcej, szybciej! Proszę…
Co mogę napisać o książce, na której polskie wydanie musiałam czekać dwa lata? Co mam powiedzieć po przeczytaniu jej w dwa dni? Jak mam nie czekać z niecierpliwością na jak najszybsze tłumaczenie kolejnej książki, którą pan Sparks niedawno wydał?
Teraz gdy po przeczytaniu „Spójrz na mnie” wiem, na jakim etapie znajduje się mój ulubiony autor, mogę tylko stwierdzić, że...
2016-02-25
Nieobecna. Nieobecny. Jestem w Mrokach. Jestem Mrokiem. Mrok jest we mnie.
Nie wiem jak zdefiniować to, co się właśnie stało z moją duszą. Różne momenty nieuchwytnych wspomnień wirują mi teraz w głowie, a ja szukam w nich nieobecnego, z którym tworzyłam najlepszy Duet. Zezowaty.
Czytając książkę pana Borszewicza pojawił się we mnie mrok i do tej pory ciężko jest światłu z nim wygrać. Tyle prawd, które kiedyś przemknęły mi przez myśl zostały zapisane na kartkach papieru i tyle myśli, które nigdy nie zagościły w mojej głowie, a jednak po przeczytaniu ich stwierdziłam: "tak, to jest i mój głos...". Gdy skończyłam książkę został mi strach, zostały obawy i depresja.
Pan Borszewicz pozwolił mi odkryć nieznane zakątki mojego umysłu i mojej duszy. Troszkę poznałam siebie i troszkę zobaczyłam inny świat.
Proszę mi wybaczyć, ale żadne słowa nie są w stanie oddać emocji, które się we mnie wytworzyły pod wpływem tej książki. Zasługuje ona na wiele, a nie na tak banalną opinię jak moja.
Wystarczy zagłębić się w "Mrokach" - wtedy zrozumiecie.
Śmierć i miłość. Miłość i śmierć. Synonimy.
Niesamowita książka.
Nieobecna. Nieobecny. Jestem w Mrokach. Jestem Mrokiem. Mrok jest we mnie.
Nie wiem jak zdefiniować to, co się właśnie stało z moją duszą. Różne momenty nieuchwytnych wspomnień wirują mi teraz w głowie, a ja szukam w nich nieobecnego, z którym tworzyłam najlepszy Duet. Zezowaty.
Czytając książkę pana Borszewicza pojawił się we mnie mrok i do tej pory ciężko jest światłu z...
2013-01-16
Panie Wiśniewski, Pan mnie przeraża, Pan mnie zachwyca. Pan jest wszystkim, co najlepsze i co najgorsze.
Ja Pana nienawidzę i Pana równocześnie kocham...
Płakałam. Może nie tak często, jak powinnam, ale płakałam, czytając tę książkę. I do teraz płaczę, także w duchu. I tak do końca nie za bardzo wiem, co o tej książce mam powiedzieć. Żadne określenie nie odda tego, co tak bardzo chciałabym przekazać.
Ona jest piękna. Tak po prostu piękna. I smutna. Cholernie smutna, taka, jaka jest niespełniona miłość.
Książka mnie oczyściła, dzięki niej poznałam cudowne "Adagio for Strings" w sam raz na przepełnione smutkiem dni. Dzięki niej zrozumiałam kilka ważnych rzeczy. Przede wszystkim, jak można kochać.
Ja Pana, Panie Wiśniewski kocham i równocześnie Pana nienawidzę.
Panie Wiśniewski, Pan mnie przeraża, Pan mnie zachwyca. Pan jest wszystkim, co najlepsze i co najgorsze.
Ja Pana nienawidzę i Pana równocześnie kocham...
Płakałam. Może nie tak często, jak powinnam, ale płakałam, czytając tę książkę. I do teraz płaczę, także w duchu. I tak do końca nie za bardzo wiem, co o tej książce mam powiedzieć. Żadne określenie nie odda tego, co tak...
2016-06-05
Nie wiem co mam napisać o książce, która rozszarpała moją duszę na milion kawałków. Nie wiem jakich słów użyć, aby nie wydało się to zbyt błahe i nieodpowiednie. Nie wiem jak ostrzec innych przed tą historią. Nie chcę polecać tej powieści, bo trudno się po niej pozbierać...
Ta książka nie jest przesłodzona, pokazuje prawdziwe życie i choć daje wiarę, potrafi również odebrać nadzieję. Widzimy w niej dwie skrajne osobowości, które zmieniają się pod swoim wpływem. Lou, która nie widzi świata poza swoją miejscowością i Will, który dostrzega więcej, ale na skutek wypadku zostaje zamknięty w małomiasteczkowej rzeczywistości. Dwójka bohaterów, która zmaga się ze swoim nieidealnym życiem, równocześnie pragnąc innej przyszłości dla drugiej osoby.
Zanim się pojawiła, On nie miał ochoty nawet się uśmiechnąć.
Zanim się pojawił, Ona nie sądziła, że może spotkać ją lepsze życie.
Byli swoim przeznaczeniem, ale to nie wystarczyło.
Ostatnie rozdziały książki czytałam jak przez mgłę. Pod koniec rozpłakałam się jak małe dziecko i rzewne łzy wylewały się z moich oczu przez co najmniej pół godziny. Była moją pierwszą myślą następnego ranka i ostatnią kolejnego wieczoru. I ciągle w moim sercu utrzymuje się żal i nie mogę pogodzić się z tym, co przeczytałam.
Kolejne zderzenie z historią będę miała w kinie na prapremierze, mam nadzieję, że się nie zawiodę i film będzie, chociaż w połowie tak dobry, jak książka. Już szykuję paczkę chusteczek, a tymczasem siadam do drugiej części tej przejmującej historii.
Polecam, ale z butelką wina obok (co najmniej jedną)...
Nie wiem co mam napisać o książce, która rozszarpała moją duszę na milion kawałków. Nie wiem jakich słów użyć, aby nie wydało się to zbyt błahe i nieodpowiednie. Nie wiem jak ostrzec innych przed tą historią. Nie chcę polecać tej powieści, bo trudno się po niej pozbierać...
Ta książka nie jest przesłodzona, pokazuje prawdziwe życie i choć daje wiarę, potrafi również odebrać...
2015-02-22
Zupełnie nie moja bajka. Praktycznie nie ma w niej miłości, koncentruje się na uzależnieniach, szczególnie narkotykach, z którymi nie mam i nie chcę mieć styczności, nawet w książkach. Pana Żulczyka znam jednak z cytatów czytanych, raz na jakiś czas, na jednej ze stron i już kiedyś postanowiłam sobie sięgnąć po którąś z Jego pozycji. Więc patrzę, nowość: "Ślepnąc od świateł", w domu deficyt książkowy, kupuję, choć jest zupełnie nie z mojej bajki.
A potem bach.
Czuję się jak bohater książki, jakbym kupując ją, kupiła również kokainę. Czytając ją, popadłam w nałóg. Marzyłam tylko o tym, aby podróż trwała dłużej, aby oczy się nie zamykały, aby szybciej załatwić wszystkie sprawy i móc do niej powrócić. Miałam ją cały czas przy sobie, w torebce, bo nigdy nie wiadomo było czy nie trafi się, chociażby wolne pięć minut na czytanie. Każdy zdziwiony co raz zadawał to samo, wkurzające pytanie: "po co ci teraz książka?". I każdy z tych pytających nie rozumiał. I prawdopodobnie nie zrozumie. Ja nawet po przeczytaniu nie mogę przestać na nią patrzeć. Serce bije mi ciągle w rytmie przyspieszonym i milion myśli przewija się w głowie. Ostatnie strony książki czytałam praktycznie na bezdechu.
Pół roku temu zaczęłam studiować w Warszawie. Dopiero ją odkrywam. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia, jeszcze jako dziecko. A teraz nastąpiła nagła zmiana perspektywy w powieści pana Żulczyka. Spadła jak grom z jasnego nieba i wydaje się być tak bardzo realistyczna. Że Warszawa, jak każde inne miasto, ma swoje drugie dno. Że jest biała i czarna. Wspaniała i straszna. A ja jestem w niej i muszę uważać, żeby nie przekroczyć tej cienkiej linki pomiędzy dobrem i złem. Aby nie spaść na dno. Aby nie zostać bohaterem książki. Bo jest ona tak bardzo realistyczna. I tak właśnie to sobie wyobrażałam, że taki Jacek, który handluje kokainą, przechodzi gdzieś obok mnie na Śródmieściu. Że to właśnie o Nim czytam, że to On nie potrafi się w tym czarnym mieście odnaleźć.
Książka nie z mojej bajki, ale... urzekła mnie. Jest tak bardzo inteligentna i specyficzna. Sposób pisania pana Żulczyka jest mi bardzo bliski, taki jak uwielbiam, taki z mojej głowy. Taki, który wydawałoby się, że tylko autor może zrozumieć, że pisze nie dla innych, lecz dla siebie. Aż w końcu, znajduje się ktoś, kto również to rozumie, tylko nie wiedział jak swoje myśli wyrazić i odkrywa, że autor trafił w samo sedno. Oboje odczuwają ulgę. Jest to książka nieprzewidywalna, zaskakująca, trzymająca w napięciu.
I jest przy tym tak cholernie smutna.
Nie jest z mojej bajki, lecz nadal siedzi we mnie.
I nie chce wyjść.
Nie chcę, żeby wyszła.
Jest genialna.
Zupełnie nie moja bajka. Praktycznie nie ma w niej miłości, koncentruje się na uzależnieniach, szczególnie narkotykach, z którymi nie mam i nie chcę mieć styczności, nawet w książkach. Pana Żulczyka znam jednak z cytatów czytanych, raz na jakiś czas, na jednej ze stron i już kiedyś postanowiłam sobie sięgnąć po którąś z Jego pozycji. Więc patrzę, nowość: "Ślepnąc od...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-07
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak to jest nie mrugać? Nie przez jakąś krótką chwilę, ale dzień, tydzień, miesiąc. Czy myśleliście, jak to jest przestać połykać ślinę przez dłuższy okres? Ile razy zastanawialiście się nad oddechem i jego wartością, ile razy doceniliście zdolność do oddychania? Pozornie błahe rzeczy, o których potrafimy nie myśleć, przecież są naturalne, przychodzą nam z łatwością. Kiwanie palcem, mimika twarzy, podrapanie swędzącego miejsca. Wydaje się, jakby to nie było nic wielkiego. A jednak. Rich, podobnie jak większość z nas, nie doceniał najmniejszych czynności wykonywanych przez organizm. Dostał udaru i został „uwięziony” we własnym ciele. Lekarze stwierdzili śmierć, chcieli odłączyć urządzenia, które podtrzymują go przy życiu. I stał się cud. Została dana mu szansa, którą należycie wykorzystał.
Nigdy nie przypuszczałam, że jedno mrugnięcie może spowodować potok łez. A jednak w przypadku gdy spisuje się człowieka na straty, mówiąc, że stracił wszystkie funkcje życiowe, taki gest oznaczający walkę potrafi być niezwykle wzruszający. Najpierw mrugnięcie, potem poruszanie palcem, oczami, łzy… z pozoru coś, co przychodzi nam ot tak, dla Richa było niezwykłym osiągnięciem. A ja potrafię tylko podziwiać go i dziękować, że mogłam spotkać się z tak cudowną książką. Jestem pod ogromnym wrażeniem lekarzy, którzy podjęli walkę, uwierzyli w możliwości chorego i swoją determinacją przywrócili go do prawie pełnej sprawności. Jednak najbardziej podziwiam Richa, bohatera, który pomimo choroby, mimo zwątpienia, chwil, w których chciał odejść, małymi kroczkami dążył do celu i doprowadził do tego, że pokonał zespół zamknięcia i powrócił do życia. Jest niezwykły, bo nawet w tak uciążliwiej walce martwił się o rodzinę, a także mówił, że jest tylko ich kłopotem.
Historia prawdziwa. I piękna. Opowiada o strasznej chorobie, ale także o człowieku z wielkim sercem i zapale do pracy, by z tej diagnozy wyjść. Niejednokrotnie czytając, na mojej skórze pojawiły się ciarki, a w oczach łzy. Cieszyłam się z postępów bohatera razem z jego rodziną, przeżywałam wszystkie przeciwności i podzielałam strach. Wsiąkłam w książkę, której nie chciałam odkładać nawet na moment. Pokazuje prawdę życiową, nad którą każdy powinien się zastanowić i zadać sobie pytanie: jak wiele rzeczy ja nie doceniam w swoim życiu? Książka otworzyła mi oczy, wydaje się krzyczeć, że coś jest, ale za chwilę może tego nie być. Nie ma nic oczywistego, nic pewnego, więc powinniśmy zwracać uwagę na wszystko, co obecne w naszym życiu. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, iż książka została napisana prostym językiem, a terminy medyczne zostały wyjaśnione tak, że wszystko da się spokojnie zrozumieć.
Zdecydowanie polecę książkę każdemu, aby dzięki niej mógł docenić to, co ma.
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak to jest nie mrugać? Nie przez jakąś krótką chwilę, ale dzień, tydzień, miesiąc. Czy myśleliście, jak to jest przestać połykać ślinę przez dłuższy okres? Ile razy zastanawialiście się nad oddechem i jego wartością, ile razy doceniliście zdolność do oddychania? Pozornie błahe rzeczy, o których potrafimy nie myśleć, przecież są naturalne,...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-05-22
Siedzi ta książka tak głęboko we mnie, że po tygodniu nie mogę zacząć żadnej innej. Pamiętam, jak byłam mała, siedziałam i płakałam, gdy dowiedziałam się o śmierci Patricka Swayze'go. Byłam wówczas fanką Dirty Dancing, jak i samego aktora i nie potrafiłam pojąć, że nie zobaczę Go już w żadnym nowym filmie. Gdy po kilku latach Lisa Niemi Swayze wydała książkę opisującą walkę z chorobą męża, wiedziałam, że będzie ona obowiązkową pozycją na mojej półce. Jednak nie przypuszczałam, że poruszy mnie do tego stopnia, że nie zważając na upływający czas, będę próbować przeczytać ją jednym tchem do końca, wiedząc, że gdybym nagle przestała i poszła spać, nie wytrzymałabym. Nie było to wcale łatwe, zbyt wiele w niej emocji, za dużo cierpienia. I ja, przypominając sobie małą dziewczynkę siedzącą we mnie, czytałam i ryczałam jak dziecko. Dosłownie na głos wylewałam swoje żale, przecież to historia prawdziwa, mojego idola z dzieciństwa. W pewnym momencie musiałam przestać czytać, żeby nie zamoczyć książki, lecz po chwili wróciłam do niej i znowu zaczęłam płakać. Podziwiam Lisę za jej niezwykłą siłę, za otwartość, za odwagę, za poświęcenie i za miłość. I dziękuję, że zechciała się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przeżyciami i uczuciami podzielić. Nie sądziłam, że ta książka aż tak zmieni mnie i moje życie, nie sądziłam, że zdjęcie Patricka wykończonego chorobą, aż tak mną wstrząśnie... Więc dziękuję i polecam każdemu, bez dwóch zdań.
Każdemu.
Siedzi ta książka tak głęboko we mnie, że po tygodniu nie mogę zacząć żadnej innej. Pamiętam, jak byłam mała, siedziałam i płakałam, gdy dowiedziałam się o śmierci Patricka Swayze'go. Byłam wówczas fanką Dirty Dancing, jak i samego aktora i nie potrafiłam pojąć, że nie zobaczę Go już w żadnym nowym filmie. Gdy po kilku latach Lisa Niemi Swayze wydała książkę opisującą walkę...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-02
Zaniemówiłam.
Żal, który mnie wypełnił po skończeniu czytania, bezskutecznie próbuje się wydostać. Jeszcze za wcześnie. Wydaje się, że ta cieniutka książka jest lekturą na godzinę. Nie prawda. Jest to książka na całe życie.
Na samo wspomnienie o Oskarze po moim ciele przechodzą ciarki i czuję szloch, który mną wstrząsa. Jednak nie płaczę, bo to byłoby zbyt banalne. Cały smutek zbiera się w środku i dopiero jak otrząsnę się po listach Oskara, pozwolę mu wydostać się na zewnątrz.
Dziesięciolatek w kilku listach potrafił mi więcej przekazać o życiu i śmierci, niż sama się nauczyłam w ciągu mojego istnienia. Jestem wrakiem i nie wiem jak mam się pogodzić z treścią książki.
Jest piękna! Jest prawdziwa. Jest smutna. Niesamowicie we mnie trafiła, poruszyła do tego stopnia, że każde słowo, którym próbuję ją opisać wydaje się być zbyt małe, zbyt banalne. Nie wiem jak mam za nią dziękować.
Zdecydowanie za późno się za nią zabrałam.
Proszę, nie popełniajcie tego błędu...
Zaniemówiłam.
Żal, który mnie wypełnił po skończeniu czytania, bezskutecznie próbuje się wydostać. Jeszcze za wcześnie. Wydaje się, że ta cieniutka książka jest lekturą na godzinę. Nie prawda. Jest to książka na całe życie.
Na samo wspomnienie o Oskarze po moim ciele przechodzą ciarki i czuję szloch, który mną wstrząsa. Jednak nie płaczę, bo to byłoby zbyt banalne. Cały...
2016-07-27
Przeczytałam jeden z wierszy Pana Borszewicza w Internecie i przepadłam... powiedziałam, że oddam niebo za cały zbiór. Bezskutecznie szukałam, już się prawie poddałam, gdy nagle okazało się, że tomik został wznowiony! Byłam najszczęśliwsza na świecie.
Dzięki Panu Borszewiczowi wiem, że się nie poddam. W chwilach zwątpienia krzyczy mi do ucha: "Żyj! Umrzeć zawsze zdążysz...!". Dziękuję Mu z całych sił za te prawdziwe słowa w wierszach. Dotarły one do najgłębszych zakamarków mojej duszy. Autor oswaja mnie ze śmiercią, przestaję się bać, i pokazuje, że prawdziwa miłość istnieje, zaczynam jej szukać.
Jedyne, co mogę Panu powiedzieć to:
"dobrze, że jesteś,
bo wczoraj znowu bolało mnie serce,
a ciągle nie mam pomysłu na życie.".
Przeczytałam jeden z wierszy Pana Borszewicza w Internecie i przepadłam... powiedziałam, że oddam niebo za cały zbiór. Bezskutecznie szukałam, już się prawie poddałam, gdy nagle okazało się, że tomik został wznowiony! Byłam najszczęśliwsza na świecie.
Dzięki Panu Borszewiczowi wiem, że się nie poddam. W chwilach zwątpienia krzyczy mi do ucha: "Żyj! Umrzeć zawsze...
Trzy razy TAK!!!
Colleen Hoover ponownie udowadnia, że żadna książka, ani fabuła nie są jej straszne. Dawno żadna opowieść nie trzymała mnie tak w napięciu, jak ta. Gdy już sięgnęłam po nią, to ciężko mi było chociaż na chwilę się od niej oderwać. Dosłownie czułam, jak ten tytułowy mrok mnie pochłania, jak z każdym rozdziałem maszynopisu Verity jest mi niedobrze. Miałam wrażenie, że znajduję się bardzo blisko wydarzeń opisywanych przez autorkę, co uważam, że jest jednym z wyznaczników tego, jak dobra jest ta książka.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to typowy thriller. Dużo opisów romantycznych może zniechęcić prawdziwego miłośnika mrocznego gatunku. Jednak dla mnie — głównej czytelniczki romansów, było to fajne oderwanie od rzeczywistości, zmiana klimatu. Uważam, że Colleen Hoover jest niezastąpiona, jej pisarstwo jest jak kameleon, nigdy nie wiadomo, czym nas jeszcze zaskoczy. Ja wiem jednak, że gdy to się stanie, będę ją kochać jeszcze bardziej!
Trzy razy TAK!!!
więcej Pokaż mimo toColleen Hoover ponownie udowadnia, że żadna książka, ani fabuła nie są jej straszne. Dawno żadna opowieść nie trzymała mnie tak w napięciu, jak ta. Gdy już sięgnęłam po nią, to ciężko mi było chociaż na chwilę się od niej oderwać. Dosłownie czułam, jak ten tytułowy mrok mnie pochłania, jak z każdym rozdziałem maszynopisu Verity jest mi niedobrze. Miałam...