-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel11
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2020-06-20
2020-06-12
2020-06-09
Recenzja z bloga https://okiem-mrocznej.blogspot.com
Poprzednia część serii nie zbyt przypadła mi do gustu, jednak musiałam - po prostu musiałam wrócić do tego świata. Tym razem z postanowieniem, że nie będę porównywała książki do serialu. I to pomogło.
Ten tom zaczyna się kilka miesięcy po wydarzeniach z Czarodziejów. Quentin wraz z Eliotem, Janet i Julią panują nad Fillory. Wszystko jest idealnie: nie muszą pracować, piją alkohol litrami i siedzą na tronach całymi dniami. Żyć nie umierać. Jednak Quentinowi coś brakuje. Więc kiedy nadarza się okazja na nową przygodę, chłopak postanawia ją złapać. Dosłownie.
W Królu Magii w końcu dowiadujemy się, co się działo z Julią, gdy reszta bohaterów uczyła się w Brakebills. Rozdziały jej poświęcone są w wersji wspomnień, które powoli odkrywają sekrety dziewczyny. Drogę, przez którą musiała przejść, by trafić do Fillory. Wiedziałam, co czekało ją na końcu, lecz i tak miałam ochotę płakać.
Na Ziemi ponownie spotykamy Josha, który dorobił się niezłego majątku, oraz poznajemy ciekawską Poppy, mającą obsesję na punkcie smoków. Próbują pomóc Quentinowi i Julii wrócić do Fillory.
Lev Grossman opisał te odczucia w inny sposób, niż oczekiwałam. Julia przez długi czas egzystowała bez żadnego celu. Coś jej brakowało. A gdy w końcu odnalazła to coś, nie przestała tylko na podstawach. Chciała być najlepsza.
Ale magia nie pochodzi ze słońca i lodów. Ani nawet z talentu. Ona pochodzi z cierpienia.
Poznajemy nowych bohaterów, jak ciekawską Poppy, mającą obsesję na punkcie smoków oraz młodego twórcę map, Benedicta, którego pokochałam od pierwszej strony.
Byłam bardzo ciekawa historii Julii oraz tym, jak ona i Quentin wrócą do Fillory. Choć czasami ta podróż się dłużyła. Sama postać Julii zachowywała się nienaturalnie i rozumiem, że to ma związek z jej przeżyciami, lecz na początku ciężko było mi się do tego przyzwyczaić.
Nie za bardzo też wiem, co sądzić o drugim głównym wątku w Królu Magii. Magia w Fillory powoli przestaje istnieć, z Ni Tu, Ni Tam zostały same ruiny. Z tego powodu nasza grupka magików próbuje znaleźć siedem kluczy, które uratują Fillory. Fajny pomysł, jednak większość tych kluczy zostaje znaleziona poza ekranem. Czułam się oszukana, jakbym ominęła znaczną część zabawy.
Sam koniec książki też nie był zbyt powalający. Seria Fillory nie jest jedną z tych, które kończą się happy endem, i wiadomo, że jest też trzecia odsłona, ale ta końcówka była niesprawiedliwa. Wobec Quentina. Nie jest on moim ulubionych bohaterem, jednak oczekuje się czegoś dobrego, zwłaszcza że reszta postaci nie skończyła jak on.
Król Magii okazał się nieco lepszy od pierwszego tomu, jednak nadal to nie jest to. Przeczytam ostatnią część, ale wiem, że już nie wrócę później do tego stworzonego przez pana Grossmana świata. Gdyby nie serial na jego podstawie, to bym nie dała drugiej szansy tej serii.
Recenzja z bloga https://okiem-mrocznej.blogspot.com
Poprzednia część serii nie zbyt przypadła mi do gustu, jednak musiałam - po prostu musiałam wrócić do tego świata. Tym razem z postanowieniem, że nie będę porównywała książki do serialu. I to pomogło.
Ten tom zaczyna się kilka miesięcy po wydarzeniach z Czarodziejów. Quentin wraz z Eliotem, Janet i Julią panują nad...
Nie wiem, jak skończyłam tę książkę. Tak mnie ona denerwowała, że miałam ochotę ją rzucić już w połowie. Ale jakoś wytrwałam.
Alicja, główna bohaterka, irytowała mnie najbardziej. Jej oschłe zachowanie, ciągłe warczenie postaci oraz odnoszenia do popkultury to za dużo jak dla mnie. Nienawiść do Justina Biebera była popularna w 2010 roku, a przezywanie popularnych dziewczyn "Kardashiankami" to żenada.
Miałam wrażenie, że autorka miała pewne sceny w głowie, ale zupełnie nie wiedziała, jak naturalnie do nich dotrzeć. Bo dlaczego Alicja zamiast schować fiolki z krwią tak gdzie była, to wsunęła do kieszeni? Bo przecież musiała jej użyć na gościu od pizzy, by sprawdzić czy jest ona prawdziwa. Dlaczego Alicja i Nikodem się całowali? Bo... No ten... Niebezpieczeństwo? Nie! Nawet nie wiem dlaczego.
Dużo rzeczy się działo w tej książce. Aż za dużo. Nie było miejsca by odetchnąć.
Nie wiem, czy sięgnę po kolejną część.
Nie wiem, jak skończyłam tę książkę. Tak mnie ona denerwowała, że miałam ochotę ją rzucić już w połowie. Ale jakoś wytrwałam.
więcej Pokaż mimo toAlicja, główna bohaterka, irytowała mnie najbardziej. Jej oschłe zachowanie, ciągłe warczenie postaci oraz odnoszenia do popkultury to za dużo jak dla mnie. Nienawiść do Justina Biebera była popularna w 2010 roku, a przezywanie popularnych dziewczyn...