Urodzona w Luizjanie, pisarka specjalizująca dark fantasy. Spektakularnie debiutowała serią o Jane Yellowrock, która do tej pory rozrosła się już do jedenastu tomów (2017). Na koncie ma także równie popularną serię Rogue Mage osadzona w alternatywnej, postapokaliptycznej rzeczywistości. Jej fabuła stała się podstawą do komputerowej gry RPG, która ukaże się jeszcze w tym roku.
Pod pseudonimem Gwen Hunter publikuje powieści przygodowe, awanturnicze i sensacyjne. Łącznie, jako Gwen i Faith wydała już ponad 20 książek, które ukazały się drukiem w 28 krajach.
Hunter zakochała się w literaturze fantasy jeszcze w piątej klasie podstawówki. W liceum zdecydowała, że zostanie pisarką. W postanowieniu wspierali ją nauczyciele. Obecnie pisze zawodowo, w pełnym wymiarze czasu. Społecznie udziela się jako laborantka w szpitalu. Tak, jest pracoholikiem - a także wytrawną gospodynią domową, opętaną pasją podróży. Projektuje i wytwarza biżuterię, a do tego szaleje na kajaku. Razem z mężem uwielbiają wyprawy kamperem.http://www.faithhunter.net/
W jednym muszę zgodzić się z pozostałymi opiniami - pismo przedstawia sobą wyższy niż dotychczas poziom. Co nie znaczy, że należy rzucać się do szukania go po antykwariatach. To wciąż przeciętniak, i to taki z dolnej półki.
Z tych lepszych tekstów wyjątkowo muszę pochwalić "Jajo demona" Pilipiuka - klimatyczne, zwarte, z ciekawym pomysłem. Bardzo przyzwoite jest też zamykające książeczkę "Życie za dwa złote" Tekli Tanierskiej. Chwilami przyjemnie czyta się również opowiadanie Gabrieli Szczęsnej ("Anioł Śmierci nie grywa w ruletkę"),ale z jednej strony denerwuje niekonsekwentna stylizacja dialogów na prowincjonalną gwarę, z drugiej zaś napchanie do fabuły mnóstwa elementów, które ani nie są przydatne intrydze (całe to ganianie za silnikiem, diabełek i aniołek),ani nie mają wpływu na zakończenie, pozbawione w istocie kropki nad i. No bo kto tak naprawdę szkodził bohaterom?
Można też rzucić okiem "Dziwną stronę" Olejniczaka, nawet jeśli tekst wygląda na pisany na pół gwizdka, a także na "Żeglarza Ostatniej Nadziei" Pawła Szlachetki, przejawiającego podobne mankamenty, aczkolwiek zgrabnie wykorzystującego klasyczny motyw literackiej grozy. W desperacji można również sięgnąć po "Fabrykę cieni" Aleksandry Owczyńskiej, trzeba tylko przymknąć oko na sporo pretensjonalnych scen i tradycyjny dla polskiej prozy XXI brak sensownego domknięcia intrygi. Bo kończąc lekturę nadal nie wiemy, czego świadkami tak naprawdę byliśmy. Jaki mechanizm rządził opisanym zjawiskiem.
Reszta rozczarowuje. "Bibliotekarz" Jarosława Klonowskiego sporo obiecuje, grając interesująco mrocznym klimatem, finiszuje jednak w sposób skandalicznie chaotyczny i nijaki. "Topielec" Janusza Koryla jest za długi i sprawdziłby się może jako króciutka humoreska, tyle że autor musiałby wymyślić jakąś puentę, bo ta obecna jest raczej brakiem puenty niż puentą. Sążnisty "Strach przed ciemnością" Joanny Kułakowskiej w zasadzie ma jakiś pomysł, ale jego wykorzystanie pozostawia wiele do życzenia (dlaczego bohater może robić to, co robi? Kim jest ten, co go powstrzymuje?). "Główna przegrana" Kyrcza ma podobny problem, aczkolwiek autor przynajmniej nie rozpisał się na 20 stron. Natomiast w "Uciekać stąd" Marii Mamczur próżno szukać wyjaśnienia, które by usprawiedliwiło tracenie czasu na lekturę opowiadania. Bo - i owszem - mamy stary dom z tajemniczym strychem. Tylko co z tego ma wynikać?
Za to czystym nawozem jest fragment powieści Faith Hunter, raczej zniechęcający do sięgania po książkę niż zachęcający (rwane strzępy o kotołaczce spacerującej jako pantera po brudnych zaułkach),a także "Podróż z miłości" Katarzyny Enerlich, wsadzona tu prawem kaduka (wspominki trzech pań opłakujących zmarłego męża/kochanka nie dość, że nie są w najmniejszym stopniu niesamowite, to nawet nie zostały wyposażone w fabułę).
Przyznam szczerze, że niechętnie zabierałam się za czytanie tej książki ze względu na to, że została przetłumaczona tylko pierwsza część. Polskie wydawnictwa są znane z tego że prawie nigdy nie dokańczają wydawać serii i człowiek albo musi czytać po angielsku albo po prostu obejść się smakiem. Jeśli byłyby kolejne części dostępne po polsku, to z chęcią bym sięgnęła bo jestem ciekawa wampirów i ich świata, niby wszystko to już było ale jednak poczułam to coś, co mnie zaciekawiło.
Co do samej książki, w sumie to czułam jakbym czytała ciągle to samo, bohaterka: je steki, przemienia się (dziwacznie),poluje na odszczepieńca, je, śpi i między tym wszystkim poznaje świat wampirów + pare razy ledwo uchodzi z życiem. Autorka też momentami przesadzała ze szczegółami, np saszetka na szyi aby po przemianie się utrzymała, a w niej - ciuchy, typu legginsy, bluzka, jakieś klapki i niby kołek jeszcze tam zmieścił, serio? albo kieszenie w majtkach i tam trzymała rozkładany kołek. Uśmiałam się nieźle. To takie minusy a na plusy to w sumie akcja, ciekawa wizualizacja tego jak to widzi bestia i w sumie nieznana przeszłość bohaterki, nieźle to sobie autorka wymyśliła, spory za to plus.