Opinie użytkownika
„(...) mojemu agentowi, który robi wszystko, abym nie miał w życiu innych zmartwień, jak tylko wyrobienie się z kolejnymi książkami w terminie” – jedyny wart zapamiętania cytat. Jedno podziękowanie warte więcej niż tysiąc recenzji.
To moje pierwsze spotkanie z Rogozińskim, i naprawdę przystępowałem z pozytywnym nastawieniem, i naprawdę starałem się jak najdłużej tę...
Jedna knajpka wpisała sobie w PR-owy wizerunek „niezobowiązującą atmosferę”. Kiedy spożywałem tam zamówione danie przy jednym stoliku, tuż obok, przy sąsiednim, personel – jak najbardziej niezobowiązująco – czyścił rozmrożone szuflady z chłodni. Mniej więcej tak samo ma się rzecz z zapowiedzianym na okładce tej książki „zabawnym i błyskotliwym sposobem”, w jaki Emma Southon...
więcej Pokaż mimo toMuminek wiedział, że tam, gdzie Buka siedzi dłużej niż godzinę, nic już nigdy nie wyrośnie, bo ziemia zamiera z przerażenia. To trochę tak jak z Nowaciem. Ten wprawdzie ani myśli po buczemu tkwić czy powiewać spódnicami w głuchym milczeniu, on przeciwnie, wyprzedza na podwójnej ciągłej, jest mu śpieszno, nie poczeka, ale reszta jakby się zgadzała, to z tym niewyrastaniem z...
więcej Pokaż mimo toCiężko się zaczyna. I – uwaga! – wbrew temu, co można przeczytać w innych opiniach, nie jest to żadna „gwara wiejska”. Jest natomiast rekordowo zamulający koktajl środków stylistycznych: kaszel potrząsa dłonią, policzki się pną, syfon chłepcze i beka, źrenice kruszą powieki, wiatr studzi krosty i zagląda do gardła, kałuże piją niebo, ptak krztusi się nocami, ziemia się...
więcej Pokaż mimo to
Realizm magiczny ma wielu amatorów, ale jeśli – jak to zrobiła Elżbieta Łapczyńska – zastąpić w tej gatunkowej zbitce realizm socrealizmem, to jest dopiero coś! Zmiata jak magiczne tsunami. Niech się wszystkie Latynoameryki do kupy schowają (no, może z dwoma, trzema wyjątkami).
Wiele sobie obiecywałem po tej książce, dostałem jeszcze więcej. Autorkę, zanim zrobi to ktoś...
Teoria sześciu stopni oddalenia. Według Wikipedii (rosyjskiej i angielskiej) wysunięta w roku 1969, spopularyzowana w 1990. Obie wspominają, że koncepcja ta pojawiła się w węgierskim opowiadaniu z roku 1929. Rosyjska dodaje tu asekuracyjne „возможно”.
A już w roku 1931 niejaki Zajcew, bohater Jakowlewej, milicjant kiepsko obyty z kulturą, więc raczej nie będący na bieżąco...
Wyobraźcie sobie pięknie przystrojoną choinkę: bombki, lamety, łańcuszki, pierniczki, światełka – i z tego obrazu usuńcie drzewko: wszystko wisi, migocze i faluje, tylko im bardziej pod to zaglądać, tym bardziej tam nie ma choinki.
Taka właśnie jest ta powieść. Główny bohater jest wielkiej sławy detektywem. Czytam więc: „to było po sprawie Manneringa”. Albo: „prowadziłem...
Być może powinienem ocenić tę powieść wyżej, bo napisana jest dobrze, czyta się sama, ale tak rozpaczliwie brak w niej choćby okruchów pozytywnego przekazu, śladu dobrych emocji, że po lekturze pozostaje absmak. Zaliczenie tych bez mała dwustu stron nijak nie cieszy.
Od samego początku wiadomo, że stanie się coś podłego, tylko jeszcze nie wiadomo, jak bardzo podłego. Autor...
Pierwszy raz czytałem ją w roku wydania, trzynaście lat temu. Za drugim razem nadal wbija w fotel czy co tam kto ma pod sobą. Trudna, bo zdania są pełne wtrąceń do wtrąceń do wtrąceń. Trzeba wybierać: albo mozolenie się nad rozbiorem logicznym każdego kolejnego zdania, albo poddanie się bezlitosnemu nurtowi złowrogiej treści. Pierwsza droga daje niezłą szkołę, przykładowo...
więcej Pokaż mimo to
Wcześniej czytałem „Ukochane równanie profesora”, nagradzane, eksponowane, wychwalane. Podobało mi się, ale mnie nie oczarowało. Dopiero drugie podejście do Ogawy mogę nazwać jej odkryciem. To było coś!
Powieść będąca zbiorem opowiadań. Każde z nich jest znakomite samo w sobie, bez innych, czytać je zapewne da się w dowolnej kolejności, ale całość, nadrzędna konstrukcja,...
Często tak jest z historiami życia, a niniejsza to potwierdza, że rozdziały o dorastaniu biją na głowę całą resztę, stanowiąc część i najdłuższą, i – jako jedyna – spójną. Każda postać ma w nich przynależne sobie miejsce, nawet jeśli pojawi się tylko na chwilę. Punkt wyjścia jest przedni. O Tajnym Stowarzyszeniu Pięciu mógłby pisać Niziurski (a gdyby się jeszcze nie...
więcej Pokaż mimo toŻeby złożyć niecodzienny hołd niespokojnej wyobraźni, Cezary Harasimowicz przemierzył okupowaną Warszawę z realizmem magicznym na ramieniu. Wyszła z tego opowieść jedyna w swoim rodzaju, wielopoziomowa, poprzeplatana, pełna migawek, domniemań i marzeń. Główny bohater sukcesywnie stwarza historię Iny, mocując się z trybami i uwypuklając gramatyką, ale przede wszystkim nie...
więcej Pokaż mimo to
To moje drugie spotkanie z tym autorem i stabilizuje się jego pozycja pewniaka. Nie że na pewno będę go czytał, ale że jeśli przydarzy mi się seria nietrafionych wyborów, to zawsze będę ją mógł przerwać Irvingiem. Bo to proza solidna, celowa, inteligentna i przewrotna. Filuternie zjadliwa. Żadnego poczucia zmarnowania czasu. Idealny kapok.
Gdyby Irving nie był pisarzem,...
Liczyłem na więcej cyberpunku w tym cyberpunku. Na przykład cyberprzestrzeń okazała się wielką nieobecną (dziś już nie wystarczy pięć razy użyć słowa „haker”), co albo sytuuje „Mrok...” poza nawiasami gatunku, albo wymusza przesunięcie nawiasów. Dla mnie to taka zwykła, futurystyczna napierdalanka bez głębszych treści. Sam pomysł na che-do nawet fajny, wizja przyszłości...
więcej Pokaż mimo toMam skromne doświadczenie z baśniami dla dorosłych, ale widzę to tak: gdyby wytężyć wzrok i znaleźć dziesięć różnic pomiędzy pisaniem dla dzieci i dla dorosłych, Kivirähk idzie w poprzek każdej z nich. Czułem się jak przeciągana lina. Nie mogłem się opędzić od wizji Miśka jako Misia Yogi (choć o kapelusiku, kołnierzyku czy krawacie w tekście nie ma nic, a wręcz przeciwnie),...
więcej Pokaż mimo to
Aż ostrzec muszę: będzie mało o powieści, dużo zaś o korekcie. Znowu. Chciałbym odwrotnie, ale w tym przypadku się nie da. Korekta zabrała cały tlen i skradła show.
Powieść jest w porządku, ale dużo bliżej jej do przeciętności niż do czołówki. Choć jest to historia szpiegowska, nie ma w niej eksplozji, rajdów i aktów sadyzmu, co mnie akurat odpowiada. Nie jest to thriller,...
Marcin Mortka z powodzeniem mógł zostać polskim Kingiem – w 2012 r. konkurencja była mniejsza – ale spróbował zostać Kingiem amerykańskim. Jestem ostatnim, który dąsa się na umieszczenie przez polskiego autora akcji w USA, ale musi za tym iść pewne wyczucie. Przez pół książki nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to jest... źle przetłumaczone. Gdyby ją przełożyć na angielski,...
więcej Pokaż mimo toMurowany kandydat do tytułu Przerost Oczekiwań Roku. Kiedy wreszcie doszło do czegoś, przy czym czytelnik ma szansę wykazać się wrażliwością, ja byłem już jak odkurzacz z workiem tak zapchanym, że nie wciągnie ani paproszka, choćby ten leżał na gładkim. Mój mocno nadwyrężony worek aż pękał od tyleż hojnie, co bezcelowo podsypanych japonizmów. Wylewały się z każdej strony w...
więcej Pokaż mimo toByły obszerne fragmenty, gdy czułem się mocno skołowany, ale nie zdziwiony, jako że nie jest to moje pierwsze zetknięcie z iberoamerykańszczyzną. Prawa fizyki, lokalizacji, tożsamości i ontogenezy – zwłaszcza tej ostatniej – umniejszono o podwaliny i pozbawiono je racji, a już na pewno nie pomagały zdania jak to: „ignorancja jest wdzięczną nazwą mojego nieszczęścia, a...
więcej Pokaż mimo to
Sceny-rozdzialiki tej książki są jak opadłe z drzew liście, wielka masa liści, w których się brodzi, które się rozgarnia. Pomieszane, wyczekujące, nadkruszone. Przebarwione. Takie do namalowania. I takoż chmury, farbą mlecznobiałą i ołowianoszarą. I niebo, ziarnistożółtą. I oczy, wódczanoniebieską. Tej palety nie parafrazuję.
A chmur jest dużo, są chmury, chmurki i...