-
ArtykułyPremiera „Tylko my dwoje”. Weź udział w konkursie i wygraj bilety do kina!LubimyCzytać3
-
ArtykułyKolejna powieść Remigiusza Mroza trafi na ekrany. Pora na „Langera”Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyDrapieżnicy z Wall Street. Premiera książki „Cienie przeszłości” Marka MarcinowskiegoBarbaraDorosz4
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę „Nie pytaj” Marii Biernackiej-DrabikLubimyCzytać4
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2020-08-14
2021-05-07
2017-04-12
Cudowny i ponadczasowy tomik poezji, który czasem delikatnie łechcze duszę czytelnika, a w innym momencie roznosi ją na strzępy. Niektóre fragmenty dogłębnie mnie poruszyły, przy niektórych miałem ochotę się rozpłakać, a całość sprawiła, że po zakończeniu czytania w środku nocy miałem ochotę opróżnić butelkę jakiegoś wysokoprocentowego trunku, żeby tylko fragmenty tego dzieła przestały wwiercać się w mój mózg.
Czyste emocje opisane we wspaniały sposób, można napisać nawet, że jest to swoisty emocjonalny rollercoaster, który raz przewozi nas obok delikatnej jak jedwab „jasnej” strony życia, aby za chwilę ukazać czytelnikowi największe mroki ludzkiej duszy. Niesamowita lektura.
Cudowny i ponadczasowy tomik poezji, który czasem delikatnie łechcze duszę czytelnika, a w innym momencie roznosi ją na strzępy. Niektóre fragmenty dogłębnie mnie poruszyły, przy niektórych miałem ochotę się rozpłakać, a całość sprawiła, że po zakończeniu czytania w środku nocy miałem ochotę opróżnić butelkę jakiegoś wysokoprocentowego trunku, żeby tylko fragmenty tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-09-21
Kompletnie nie wiem jak zabrać się do opisania tego, co przeczytałem.
Nigdy nie byłem miłośnikiem malarstwa, jednak film (opierający się na tych listach właśnie) „Twój Vincent” zachęcił mnie do zapoznania się z historią życia van Gogha.
Film ten jednak nie wywarł na mnie takiego wrażenia jak korespondencja między Vincentem, a jego bratem.
Doprawdy ciężka to lektura, która przedstawia życie holenderskiego artysty niemal od pierwszych listów, jako naszpikowane przeciwnościami.
Z każdym kolejnym „etapem” jest coraz ciężej czytać te listy. Obserwowanie Vincenta van Gogha rozdartego, zmęczonego życiem i odrzuconego jest przygnębiające. Wiele osób ma rację, twierdząc że van Gogh był męczennikiem sztuki.
Z całą pewnością nie zasłużył on na los, który go spotkał. Owszem, Vincent nie był bez skazy. Był trochę ekscentrykiem, a życie z nim - tak mi się wydaje - mogło być w rzeczywistości trudne. Jednak ta jego powierzchowna skrytość kompletnie nie oddaje tego, co ten człowiek nosił w sercu.
„Czym jestem w oczach wielu ludzi? Jestem zerem, dziwakiem, człowiekiem nieznośnym. Jestem kimś, kto nie ma i nigdy nie będzie miał stanowiska w społeczeństwie, jestem gorszy od najgorszych. Dobrze, powiedzmy, że to prawda. Chciałbym udowodnić swoim dziełem, że mimo wszystko w sercu tego dziwaka i nicponia tkwi jeszcze jakaś siła”.
Na wielki podziw zasługuje również Theo - brat Vincenta. Wsparcie jakie daje on artyście, podczas gdy cały świat odwraca się do niego plecami jest niesamowite.
Tym samym ciężko było mi czytać, gdy Vincent robił mu wyrzuty, a pod koniec życia jego listy do brata nabrały oschłego tonu. Zdecydowanie Theo na to nie zasłużył.
Cóż można tu jeszcze napisać? Lektura tych listów jest dość ciężka, ale jedno trzeba van Goghowi przyznać. Był wielkim malarzem, ale również nie można mu odmówić kunsztu, jeśli idzie o sprawne posługiwanie się piórem.
Człowiek niesamowicie inteligentny, obdarzony namiętną, wrażliwą duszą, która niestety go zabiła.
Kompletnie nie wiem jak zabrać się do opisania tego, co przeczytałem.
Nigdy nie byłem miłośnikiem malarstwa, jednak film (opierający się na tych listach właśnie) „Twój Vincent” zachęcił mnie do zapoznania się z historią życia van Gogha.
Film ten jednak nie wywarł na mnie takiego wrażenia jak korespondencja między Vincentem, a jego bratem.
Doprawdy ciężka to lektura, która...
2018-07-25
Przez pierwszych sto stron czułem, że męczę się czytając tę książkę. W zasadzie to męczyła mnie ona od pierwszej do ostatniej strony. Kiedy w miarę czytania poznawałem bohaterów, ich osobiste pragnienia i tragedie... Steinbeck był prawdziwym artystą, że stworzył to dzieło. To nie jest jakaś tam powieść, a jedna wielka rozprawa antropologiczna.
Tak jak wspomniałem, książka bardzo mnie zmęczyła. No bo kto wytrzyma tą ciągłą emocjonalną szarpaninę.
Czytanie tej powieści to jak walka bokserska, ale nie bijemy się z napakowanym gościem, a z emocjami.
Rozpisanie i przedstawienie postaci, które w książce występują, to prawdziwy majstersztyk.
Każda z postaci warta jest pochylenia się nad nią i rozważenia. Steinbeck nakreślił tutaj świetne portrety psychologiczne bohaterów. Nie ukrywam, że wiele było momentów, kiedy perypetie i losy bohaterów roztrzaskiwały mi serce.
Walka dobra ze złem. Światła z mrokiem. Miłości z nienawiścią. Myślę, że wiele osób doświadcza, bądź doświadczy tego w życiu. Może dlatego też ta książka trafiła do tak wielu ludzi.
Ach, znów teraz będę tydzień chodził skołowany przez książkę. Znów książkę Steinbecka.
Przez pierwszych sto stron czułem, że męczę się czytając tę książkę. W zasadzie to męczyła mnie ona od pierwszej do ostatniej strony. Kiedy w miarę czytania poznawałem bohaterów, ich osobiste pragnienia i tragedie... Steinbeck był prawdziwym artystą, że stworzył to dzieło. To nie jest jakaś tam powieść, a jedna wielka rozprawa antropologiczna.
Tak jak wspomniałem, książka...
2019-12-08
2020-10-10
"Oddział..." jest książką stanowiącą pewną dychotomię. Bardzo mi się podoba fakt, że autor posługuje się tutaj porównaniem, którego używam ja sam. Mamy bowiem do czynienia z rakiem toczącym organizm człowieka oraz tym totalitarnym, który sieje spustoszenie w państwie.
Aleksandr Sołżenicyn stawia na kartach powieści wiele celnych diagnoz, ale to, co ujęło mnie najbardziej to sposób, w jaki posługuje się słowami. Ich celność i doskonały dobór do poszczególnej sytuacji.
Czytanie "Oddziału..." jest niesamowicie przyjemne, choć poruszane tematy są często trudne i przygnębiające.
Nie wiem, jak to jest, ale za każdym razem, kiedy sięgam po literaturę rosyjską, ciężko jest mi się na niej zawieść. Nie inaczej jest tutaj.
Doskonale wykreowani bohaterowie stojący (tak jak państwo radzieckie) in articulo mortis na długo pozostają w pamięci. Książka zdecydowanie warta przeczytania i pochylenia się nad ludzkim losem, samotnością, cierpieniem i nadzieją.
"Oddział..." jest książką stanowiącą pewną dychotomię. Bardzo mi się podoba fakt, że autor posługuje się tutaj porównaniem, którego używam ja sam. Mamy bowiem do czynienia z rakiem toczącym organizm człowieka oraz tym totalitarnym, który sieje spustoszenie w państwie.
Aleksandr Sołżenicyn stawia na kartach powieści wiele celnych diagnoz, ale to, co ujęło mnie najbardziej to...
2018-12-30
2017-01-11
Ciężko cokolwiek pisać kilkanaście minut po zakończeniu tej książki, która choć napisana prosto (że tak się wyrażę, choć to nie jest odpowiednie słowo), to zawiera atmosferę cieżką niczym ołów.
Czytanie jej było dla mnie niesamowicie ciężkie.
Rzadko mam łzy w oczach podczas oglądania filmów czy czytania książek. Ta pozycja sprawiła, że moje oczy zostały odpowiednio nawodnione.
Ksiażkę każdy odbierze na swój sposób i nie ma potrzeby abym ja opisywał tu swoją interpretację.
Poza tym, wydawnictwo Papierowy Księżyc zrobiło kawał dobrej roboty, naprawdę czapki z głów. Jeszcze gdyby dodać twardą oprawę, ale to już szczegół.
Wydaje mi się, że każdy w życiu ma takie chwile, kiedy odwiedza go jego własny potwór i szepcze do ucha.
Ciężko cokolwiek pisać kilkanaście minut po zakończeniu tej książki, która choć napisana prosto (że tak się wyrażę, choć to nie jest odpowiednie słowo), to zawiera atmosferę cieżką niczym ołów.
Czytanie jej było dla mnie niesamowicie ciężkie.
Rzadko mam łzy w oczach podczas oglądania filmów czy czytania książek. Ta pozycja sprawiła, że moje oczy zostały odpowiednio...
2020-12-05
"Spisek" jest moim trzecim w kolejności spotkaniem z twórczością Roberta Harrisa.
Choć jego "Konklawe" trochę mnie rozczarowało, tak Trylogia Rzymska wydaje się być opus magnum autora.
Drugi tom cyklu stylistycznie nie różni się pod żadnym względem od pierwszego.
Harris zabiera nas do zgniłego moralnie Rzymu, gdzie obserwujemy rozpracowanie spisku Katyliny, zdradę, której dopuszcza się Pompejusz Wielki, a motłoch obwołuje Cycerona (niedawno jeszcze nazywanego Pater patriae) tyranem, jednocześnie na piedestał wynosząc innego tyrana, Juliusza Cezara.
Tocząca się w rzymskiej republice walka o władze, na której ogniskuje się fabuła "Spisku" potrafi wciągnąć czytelnika, a gdy już to zrobi, to nie wypuszcza go, aż do ostatniej strony.
Chociaż większość z nas wie, w jaki sposób (przynajmniej z grubsza) skończy zarówno Cezar, jak i Cycero, to jednak Robert Harris przedstawia pełną intryg historię w taki sposób, że kompletnie zatapiamy się w polityczny galimatias i zapominamy o historycznych faktach.
Już zacieram łapska na trzeci tom, jednocześnie żałując, że będzie to ostatnia książka Trylogii Rzymskiej.
"Spisek" jest moim trzecim w kolejności spotkaniem z twórczością Roberta Harrisa.
Choć jego "Konklawe" trochę mnie rozczarowało, tak Trylogia Rzymska wydaje się być opus magnum autora.
Drugi tom cyklu stylistycznie nie różni się pod żadnym względem od pierwszego.
Harris zabiera nas do zgniłego moralnie Rzymu, gdzie obserwujemy rozpracowanie spisku Katyliny, zdradę,...
2016-08-27
2023-01-26
2017-08-28
Dzieło Raya Bradbury’ego określane jest antyutopią, a Wikipedia o antyutopii mówi tak:
„(…)rzeczywistość opisywana w antyutopiach jest nie do przyjęcia przez czytelnika.”
Czyżby? Mi jednak wydaje się , że taka rzeczywistość wcale nie pyta się nas czy jej chcemy czy nie, ponieważ ona już wkradła się do naszego życia. Oczywiście, nie wygląda to (jeszcze?) tak jak w omawianej książce, jednak podczas czytania możemy zauważyć pewne analogie do obecnego społeczeństwa. Ray Bradbury nie napisał książki, on namalował portret naszej społeczności.
Medialna papka serwowana w takich ilościach i w takim tempie, że nie sposób nad nią pomyśleć i jej przetworzyć, w efekcie czego po prostu jest akceptowana jako fakt. Manipulacja, czyż nie brzmi znajomo?
Dodatkowo szalony konsumpcjonizm, który daje poczucie szczęścia. Szybciej, lepiej, bardziej, więcej. Ale to tylko miraż, a nie realne szczęście.
Po co komu książki, po co komu czytać filozofów i mącić sobie w głowie ich przemyśleniami. Nie ma sensu, nie ma czasu na zastanawianie się nad życiem, po prostu żyjmy przekonani o swoim szczęściu. A czy ono jest prawdziwe… cóż, może kiedyś, pewnego popołudnia spotkamy Klarysę, która spyta nas:
„Czy jest pan szczęśliwy, panie Montag?”
Czy odpowiemy: „Oczywiście!” jednak to pytanie będzie wierciło nam dziurę w brzuchu, aż w końcu zechcemy dokonać rewolucji.
A może całkiem szczerze odpowiemy: „Oczywiście!” przekonani, że ten upiór fałszywego szczęścia to wszystko, czego nam potrzeba.
Dzieło Raya Bradbury’ego określane jest antyutopią, a Wikipedia o antyutopii mówi tak:
„(…)rzeczywistość opisywana w antyutopiach jest nie do przyjęcia przez czytelnika.”
Czyżby? Mi jednak wydaje się , że taka rzeczywistość wcale nie pyta się nas czy jej chcemy czy nie, ponieważ ona już wkradła się do naszego życia. Oczywiście, nie wygląda to (jeszcze?) tak jak w...
2020-05-04
Cudowna lektura, która posiada dwa dna. Już jako dziecko wiedziałem, że nie jest to zwykła książka, ale dopiero jako dorosły zrozumiałem o czym tak na prawdę pisał autor.
Cudowna lektura, która posiada dwa dna. Już jako dziecko wiedziałem, że nie jest to zwykła książka, ale dopiero jako dorosły zrozumiałem o czym tak na prawdę pisał autor.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to