rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Na ten tomik poezji czekałam z niecierpliwością. Byłam nim niezwykle zaintrygowana, a po przeczytaniu tak wielu pozytywnych recenzji oczekiwałam czegoś niezwykłego, co skłoni mnie do miliona refleksji i zachwyci treścią. Czy rzeczywiście otrzymałam to od "mleko i miód"?

Kilka dni temu miałam okazję przeczytać tę pozycję, lecz nadal mam w sobie wiele sprzecznych emocji. Z jednej strony większość wierszy przypadła mi do gustu, jednak z drugiej... Trochę zaskoczyła mnie ta prostota i banalność.

Naprawdę przykro mi to mówić, jednak według mnie to nie jest to, co w 100% mogłabym nazwać poezją. Niestety, były to dla mnie raczej pewnego rodzaju "przemyślenia". Odczuwałam ogromny brak metafor, jakiejś magii zawartej utworach tego typu oraz klimatu, który łączyłby wszystkie wiersze i zapierałby dech w piersiach.

Wiele wierszy wydawało mi się banalnych. Prostych w swoim przekazie, nie wnoszących nic, czego bym nie wiedziała. Nie tego oczekuję od poezji. Chcę, aby dawała mi powody do refleksji, możliwość spojrzenia na niektóre tematy z całkowicie innej strony. Niefortunnie, w moim przypadku "mleko i miód" tego nie dokonało.

Mam tak mieszane uczucia, nawet brak mi słów, aby je wyrazić. Z pewnością ogromną rolę w tym, iż książka nie spodobała mi się tak jak innym, odegrało to, że oczekiwałam od niej zbyt wiele. Spodziewałam się niesamowicie dobrej lektury, a ku mojemu zaskoczeniu nie do końca to otrzymałam.

Sądzę, że w przypadku tej książki wiele odegrała ogromna promocja i popularność. Moim zdaniem na rynku wydawniczym jest wiele dobrej poezji, na którą nikt nie zwraca uwagi. Chociażby polscy poeci - ich wiersze są naprawdę niesamowite. Warto zapoznać się z ich twórczością, nie tylko na lekcjach języka polskiego.

Aby jednak nie zalewać Was tak wieloma negatywnymi emocjami, wspomnę o tym, iż większość wierszy bardzo mi się podobała. Bywały jednak takie momenty, szczególnie w pierwszej oraz drugiej części książki, które wywarły na mnie niezbyt pozytywne wrażenie i zapadły w pamięć. Dlatego moje powyższe słowa są takie, a nie inne.

Jeśli odczuwacie chęć przypomnienia sobie o ważnych wartościach, rzeczach, o których już wiemy, ale czasami zapominamy, przeczytajcie "mleko i miód". Ja jednak na waszym miejscu, skłoniłabym się na wydanie dwujęzyczne. Słyszałam, że wiersze w oryginale brzmią o stokroć lepiej. Postanowiłam więc, że i ja pokuszę się o przeczytanie ich w języku angielskim, aby sprawdzić, czy rzeczywiście jest to prawdą.

Na ten tomik poezji czekałam z niecierpliwością. Byłam nim niezwykle zaintrygowana, a po przeczytaniu tak wielu pozytywnych recenzji oczekiwałam czegoś niezwykłego, co skłoni mnie do miliona refleksji i zachwyci treścią. Czy rzeczywiście otrzymałam to od "mleko i miód"?

Kilka dni temu miałam okazję przeczytać tę pozycję, lecz nadal mam w sobie wiele sprzecznych emocji. Z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Minął już rok od premiery "Harrego Pottera i Kamienia Filozoficznego" w wydaniu ilustrowanym. Książka spotkała się z masą pozytywnych emocji ze strony fanów serii, nie mogło więc być inaczej - dokładnie rok później dostajemy w nasze ręce drugi tom przygód słynnego czarodzieja. Czy Jim Kay nadal zachwyca swoimi ilustracjami? Tego dowiecie się w dzisiejszej recenzji.

Tak przypuszczałam i się nie zawiodłam... Druga część w stu procentach dorównuje pierwszej, bez dwóch zdań.
Niesamowite ilustracje, które stworzył Jim Kay, dodają magii i klimatu dobrze nam znanej historii. Są dla niej idealnym dopełnieniem oraz wydaje mi się, iż doskonale współgrają z wizją J.K.Rowling. Mają w sobie coś, czego nie da się opisać. Są istnym dziełem sztuki, a Jim Kay ma talent, którego można mu tylko pozazdrościć.

Ten rok wyczekiwania na "Komnatę Tajemnic" zdawał się nie mieć końca. A gdy odpakowywałam książkę kilka dni temu, byłam ogromnie podekscytowana tym, że już za chwilę będę trzymać ją w swoich dłoniach!
Przeglądając pierwsze strony, nie mogłam wyjść z podziwu. Nieustannie się powtarzałam, uznając każdą ilustrację za przepiękną i bajeczną.

Czytając książkę (tak, kolejny raz postanowiłam ją odświeżyć) miałam nutkę niepewności, przewracając kartki. Nie wiedziałam przecież, co się za nimi kryje, jaka ilustracja mnie zaskoczy i wprawi zachwyt. Zbliżając do ostatniej strony, mój smutek wzmagał się coraz bardziej. W końcu oznaczało to kolejny rok czekania na następną część. Wiecie jednak, co mnie pociesza najbardziej? Jestem bardziej niż pewna, iż to, co stworzy Jim Kay, urzeknie mnie ponownie bez reszty.

Jednak... Tego oczekiwania wcale nie postrzegam negatywnie, chociaż z natury jestem niesamowicie niecierpliwa. Czuję się jak jeszcze kilka lat temu, gdy wyczekiwałam premier kolejnych ekranizacji.

Czy niektórzy z Was nadal zastanawiają się nad zakupem tej pozycji? Jeśli tak, mam nadzieję, że raz na zawsze rozwiałam wasze wątpliwości! Dla prawdziwych fanów Harrego Pottera, ta książka jest obowiązkowa do zdobycia. Jedyna w swoim rodzaju i bez wątpienia warta każdych pieniędzy!

Macie zamiar zdobyć swój własny egzemplarz ilustrowanego wydania "Komnaty Tajemnic"? A może trzymacie go już w swoich dłoniach? Koniecznie powiadomcie mnie o tym w komentarzach!

Minął już rok od premiery "Harrego Pottera i Kamienia Filozoficznego" w wydaniu ilustrowanym. Książka spotkała się z masą pozytywnych emocji ze strony fanów serii, nie mogło więc być inaczej - dokładnie rok później dostajemy w nasze ręce drugi tom przygód słynnego czarodzieja. Czy Jim Kay nadal zachwyca swoimi ilustracjami? Tego dowiecie się w dzisiejszej recenzji.

Tak...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ktoś mnie pokocha. 12 wakacyjnych opowiadań Leigh Bardugo, Francesca Lia Block, Libba Bray, Cassandra Clare, Brandy Colbert, Lev Grossman, Nina LaCour, Stephanie Perkins, Veronica Roth, Jon Skovron, Jennifer E. Smith
Ocena 6,5
Ktoś mnie poko... Leigh Bardugo, Fran...

Na półkach: , ,

Recenzja znajduje się na blogu: http://czasdlaksiazki.blogspot.com/2016/08/recenzja-ktos-mnie-pokocha-czyli.html

Z pewnością każdy z was pamięta ten zeszłoroczny szał na "Podaruj mi miłość", książkę zawierającą kilkanaście opowiadań o tematyce świątecznej. Pozycja spotykała się z bardzo sprzecznymi opiniami, a pomysł nie każdemu przypadł do gustu - mnie wręcz przeciwnie, spodobał się niesamowicie! Jak wypadły opowiadania wakacyjne? Czy warto sięgnąć po tę książkę? Tego dowiecie się z dzisiejszej recenzji.

Wiecie co cenię sobie najbardziej w tym zbiorze opowiadań? Różnorodność. Kompletną różnorodność.
Bo tak naprawdę każde opowiadanie się od siebie różni. Niektóre z nich są bardziej wymyślne, ze światem nieco fantastycznym i ciekawie poprowadzoną fabułą. Jeszcze inne niczym nie różnią się od naszej rzeczywistości, jednak nie brak w nich tej magii wakacji.

Czyli krótko mówiąc, każdy znajdzie coś dla siebie! Cofanie się w czasie, niesamowite i mroczne wesołe miasteczko oraz atak zombie (owszem, nie przewidzieliście się). Z pewnością znajdzie się opowiadanie, które komuś z Was przypadnie do gustu.

Wątek romantyczny - to on dla niektórych z Was może być przeszkodą do sięgnięcia po tę książkę. Nie każdy za nim przepada, czasem jest zbyt cukierkowy i nierealny, a książki, bądź jak w tym przypadku - opowiadania są nim przepełnione. Tu jednak jest inaczej. W sporej ilości opowiadań poprowadzono go bardzo delikatnie i nieprzesadnie, co zdecydowanie było na plus.

Oczywiście - w "Ktoś mnie pokocha" mogłabym wskazać kilka opowiadań, które nie należą do udanych i osobiście nie sprostały moim oczekiwaniom. Występują one jednak na początku książki i po przeczytaniu pozostałych, z pewnością o niebo ciekawszych opowiadań - najzwyczajniej w świecie o nich zapomniałam.

Wiecie dlaczego tak bardzo uwielbiam zbiory opowiadań? Bo to idealna forma poznania jeszcze nieznanych nam autorów. W krótkich opowieściach zauważamy styl pisarza oraz to, jak kreuje bohaterów. Właśnie dzięki tej pozycji dowiadujemy się od kogo twórczości powinniśmy trzymać się z daleka, a po które książki jesteśmy zobowiązani jak najszybciej sięgnąć!

Może i nie każde opowiadanie warto przeczytać, jednak zdecydowana większość z nich wprowadza niesamowity, wakacyjny nastrój, dzięki któremu lato wydaje się jeszcze przyjemniejsze. To lekka, niezobowiązująca pozycja, idealna do przeczytania przy basenie czy podczas wakacyjnego wyjazdu. Jeśli jeszcze po nią nie sięgnęliście - polecam!

Recenzja znajduje się na blogu: http://czasdlaksiazki.blogspot.com/2016/08/recenzja-ktos-mnie-pokocha-czyli.html

Z pewnością każdy z was pamięta ten zeszłoroczny szał na "Podaruj mi miłość", książkę zawierającą kilkanaście opowiadań o tematyce świątecznej. Pozycja spotykała się z bardzo sprzecznymi opiniami, a pomysł nie każdemu przypadł do gustu - mnie wręcz przeciwnie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Theodore Finch, to nastolatek, który fascynuje się śmiercią. Jest wyśmiewany przez szkolnych znajomych, uważany za wariata i osobę, od której trzeba trzymać się z daleka.
Violet Markey, dziewczyna, która nadal całym sercem przeżywa śmierć siostry. Jej myśli nawet na chwilę nie oderywają się od nadchodzącego zakończenia szkoły i chęci wyjechania z małego miasta Indiana.
Oboje znajdują się o krok od śmierci. Jest jednak niejasne kto kogo ratuje.

Na samym początku czytania "All the bright places" nie byłam w stanie uwierzyć w tak ogromną popularność, z którą spotkała się ta książka. Jeśli mam być szczera - nie byłam w stanie przebrnąć przez sam początek. Pomimo tego, iż czytało mi się ją z przyjemnością oraz fabuła niezwykle mnie intrygowała, to nie potrafiłam dać się pochłonąć tej historii. Jednak mało obiecujący początek był dopiero namiastką tego, co miało się wydarzyć później.

Po zakończeniu tej powieści mogę Wam śmiało przyznać, recenzenci - nawet "zachwycająca" nie jest dobrym określeniem, aby opisać tę książkę. Pozycja poruszająca znany temat tabu, jakim jest samobójstwo, skłania nas do refleksji nad kruchością i sensem życia. Choć intrygująca i wzbudzająca tak wiele emocji, to bądźmy szczerzy - czytanie o śmierci nie jest czymś łatwym i przyjemnym. Problematyka ta została jednak przedstawiona w tak niezwykle umiejętny sposób, iż nie jesteśmy przytłoczeni tym wątkiem. Podziwiam Pani warsztat pisarski, Jennifer Niven!

"All the bright places" - powieść głównie skierowana do młodzieży, lecz tak dojrzała, piękna i pełna smutku, że nie można przejść obok niej obojętnie. Prawdziwa, nad wyraz realistyczna, z fantastycznymi bohaterami.
Violet i Finch to przecież zwyczajni nastolatkowie. Niczym nie różniący się od osób, które spotykamy na ulicy. To wyraziści, świetnie wykreowani bohaterowie.

Nie chcę wam zdradzać o tej książce zbyt wiele. Pragnę, abyście sami doszli do wniosku jakie wartości przekazała Wam ta pozycja. Jest warta wszystkich przemyśleń, każdej minuty, w której będziecie się doszukiwali jej głębszego sensu. Czy chcę w tej recenzji podzielić się z Wami czymś jeszcze? Oczywiście - musicie przeczytać "All the bright places"!

Theodore Finch, to nastolatek, który fascynuje się śmiercią. Jest wyśmiewany przez szkolnych znajomych, uważany za wariata i osobę, od której trzeba trzymać się z daleka.
Violet Markey, dziewczyna, która nadal całym sercem przeżywa śmierć siostry. Jej myśli nawet na chwilę nie oderywają się od nadchodzącego zakończenia szkoły i chęci wyjechania z małego miasta...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ból za ból Jenny Han, Siobhan Vivian
Ocena 6,8
Ból za ból Jenny Han, Siobhan ...

Na półkach: , ,

czasdlaksiazki.blogspot.com

Zachwalana przez wszystkich Jenny Han, autorka takich powieści jak "Do wszystkich chłopców, których kochałam" oraz "PS. I still love you" doczekała się kolejnej książki wydanej w Polsce. Tym razem jest to pozycja współtworzona z Siobhan Vivian - "Ból za ból". Czy warto po nią sięgnąć? Tego dowiecie się w dzisiejszej recenzji.

Przyznam, że miałam wysokie oczekiwania wobec tej pozycji. Niestety, nieco się zawiodłam.
Nie zrozumcie mnie źle, ta książka absolutnie nie jest zła! Nic z tych rzeczy. Spędziłam przy niej miły czas, czytało mi się ją błyskawicznie i z czasem wciągnęła mnie do granic możliwości. Jednak pomimo wszystko... liczyłam na coś lepszego.

Większość czytelników zachwala tę pozycję pod niebiosa. Nie widzi w niej żadnych wad, uznaje ją za coś fantastycznego i koniecznie wartego uwagi. Ja jednak zdecydowanie do nich nie należę.

Nawet nie wiem jak opisać moje odczucia wobec tej książki. Owszem - idealnie nadaje się na letnie wieczory, nie zmarnowałam przy niej swojego czasu, lecz nie powaliła mnie na kolana, nie sprawiła, że moje serce zaczęło szybciej bić. Nic z tych rzeczy, była po prostu średnia.

Styl autorek był jak dla mnie zbyt prosty. W grę wchodziła jeszcze narracja pierwszoosobowa, co niestety nie bardzo mi się spodobało.
Muszę jednak przyznać, że usatysfakcjonowało mnie to, iż rozdziały były pisane z różnych perspektyw. Miałam możliwość poznania każdej z bohaterek - Mary, Lillian oraz Kat.

Postacie niezbyt przypadły mi do gustu. Miałam wobec nich mieszane uczucia. Większość z nich wydawała mi się infantylna oraz sztuczna. Aczkolwiek jedna z bohaterek zaciekawiła mnie na tyle, aby sięgnąć po kolejne części trylogii. Wyczuwam wplątanie się wątku paranormalnego, co utwierdza mnie w przekonaniu, iż następne tomy rzeczywiście mogą być lepsze! W dodatku akcja na początku pierwszego tomu rozkręca się bardzo powoli i nabiera rozpędu dopiero w pod koniec książki. Może autorki będą bardziej "oswojone" z wykreowaną przez nich historią, co sprawi, że będzie ona jeszcze lepsza? Muszę się o tym przekonać!

Pomimo wszystko - możemy wyciągnąć z tej historii coś więcej. Pokazuje ona jak ogromną wagę mają nasze słowa. Traktujemy je bez żadnej odpowiedzialności. Jedno, nierozważnie wypowiedziane zdanie może zmienić wszystko.
A zemsta nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Niewykluczone, że czasem jest w stanie skończyć się tragicznie, a niekoniecznie był to zamierzony cel.


MOJA OCENA KSIĄŻKI
★★★★★★☆☆☆☆


Podsumowując - myślę, że "Ból za ból" będzie bardzo dobrą lekturą na letnie poranki, popołudnia lub wieczory, jednak nie miejcie wobec niej zbyt wygórowanych oczekiwań.
Spędzicie przy niej miły czas, czasem możecie być zirytowani postawą niektórych bohaterek... Natomiast w lato z przyjemnością czytamy lekką literaturę, więc sądzę, iż może Wam się spodobać. Musicie przekonać się na własnej skórze, jakie będziecie mieć odczucia wobec tej książki. Być może spodoba Wam się o wiele bardziej niż mi.

czasdlaksiazki.blogspot.com

Zachwalana przez wszystkich Jenny Han, autorka takich powieści jak "Do wszystkich chłopców, których kochałam" oraz "PS. I still love you" doczekała się kolejnej książki wydanej w Polsce. Tym razem jest to pozycja współtworzona z Siobhan Vivian - "Ból za ból". Czy warto po nią sięgnąć? Tego dowiecie się w dzisiejszej recenzji.

Przyznam, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Intrygujący opis zachęca niemalże każdego czytelnika do sięgnięcia po tę powieść. Randki w kosmosie? Niezwykle nowatorskie podejście! Jednak każdemu z nas nasuwa się pytanie - czy rzeczywiście "Fobos" jest warte przeczytania?

Rozpoczynając czytanie miałam wysokie oczekiwania wobec tej pozycji. Spodziewałam się ciekawej, rozluźniającej młodzieżówki z kosmosem w tle. Jednak to na co liczyłam okazało się zupełnie nietrafne.
Nie zrozumcie mnie źle - "Fobos" naprawdę mi się spodobało! Lecz... pierwsza połowa tej pozycji pozostawia wiele do życzenia.

Nie mogłam się wciągnąć w tę historię. Wszystko wydawało mi się sztuczne, bohaterowie płytcy, a akcja zerowa. Do dwusetnej strony miałam mętlik w głowie i nie byłam pewna co myśleć. Na moje szczęście po męczącym i niezbyt udanym początku dostałam od autora znakomitą, drugą połowę książki!

Ku mojemu zdziwieniu zaczęłam się wciągać w tę pozycję! Coraz bardziej przeżywałam wydarzenia w niej zawarte, a przewracając kartkę za kartką, akcja wydawała się rozwijać! Bohaterowie nareszcie zaczęli ujawniać swoje przeżycia i historie przed programem. Niesamowicie spodobało mi się to, iż autor zmieniał tryb narracji. Dzięki temu zabiegowi miałam możliwość zauważania reakcji widzów i twórców "Genesis" oraz mogłam spojrzeć na życie innych bohaterów, którzy nie uczestniczyli w "kosmicznym teleturnieju".

Bohaterowie - tak jak już wspominałam, wydawali mi się całkowicie bez wyrazu. Ich dialogi na samym początku były niebywale sztuczne, co bardzo mi przeszkadzało. Z czasem jednak starałam się nie zwracać uwagi na tak niewielkie szczegóły i niektórych z nich naprawdę polubiłam.

Sądzę, że drugi tom będzie o wiele lepszy. Między innymi z racji tego, iż pierwszy nabiera rozpędu dopiero pod sam koniec. Moje oczekiwania zdecydowanie wzrosły!

Przyznam - spodziewałam się czegoś lepszego. Na samym początku byłam kompletnie zawiedziona, jednak myślę, że mogę polecić Wam tę pozycję. Chociażby dla pozostałej połowy książki, która spodobała mi się na tyle, aby sięgnąć po kolejne tomy. Spędziłam z "Fobos" miło czas, pomimo tego, iż nie należy ona do najwybitniejszych pozycji. Spróbujcie sami - bardzo chętnie poznam waszą opinię!

Może i nie jest to najwybitniejsza pozycja, jednak sądzę, iż będzie idealna na lato. Jest bardzo przyjemna, a ponadto ma oryginalną fabułę, która wyróżnia się spośród innych.

Intrygujący opis zachęca niemalże każdego czytelnika do sięgnięcia po tę powieść. Randki w kosmosie? Niezwykle nowatorskie podejście! Jednak każdemu z nas nasuwa się pytanie - czy rzeczywiście "Fobos" jest warte przeczytania?

Rozpoczynając czytanie miałam wysokie oczekiwania wobec tej pozycji. Spodziewałam się ciekawej, rozluźniającej młodzieżówki z kosmosem w tle. Jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ta książka spotyka się z niesamowitą falą krytyki, jak i ogromem fanów. Była dla mnie zagadką i chciałam jak najszybciej dowiedzieć się czy rzeczywiście zasługuje na uwagę.

Nie będę owijać w bawełnę i od razu oznajmię Wam, iż nie rozumiem dlaczego ta książka dostaje tak wiele negatywnych opinii. Dawno nie spotkałam się z taką masą krytyki wobec jakiejkolwiek pozycji, a w dodatku kompletnie nie rozumiem co jest tego powodem.

Autorka stworzyła naprawdę niesamowity świat. Z ciekawością poznawałam jego sekrety i nie mogłam się od niego oderwać! Ponadto Sarah J. Maas ma niezwykle lekki i przyjemny styl pisania, co pozwala nam całkowicie pochłonąć się stworzonej przez nią historii.

Schematy - to one były głównym minusem "Szklanego Tronu". Szczególnie na nerwy działał mi wyraźnie zaznaczony trójkąt miłosny. Miałam wrażenie, że główna bohaterka traktuje miłość jak coś mało znaczącego.
Podejrzewam, iż zastanawiacie się czy jestem #teamDorian, a może #teamChaol.
Odpowiadając - zdecydowanie team Dorian. Ten chłopak definitywnie podbił moje serce!

Celaena, szczególnie na początku książki jest nieco irytująca. Arogancka, pewna siebie i swoich umiejętności, zakochana w sobie bohaterka - prawdziwa zabójczyni. Na szczęście przez większość lektury zbytnio mi nie przeszkadzała i wydawało się nawet, że zaczynam ją lubić. W dodatku kocha czytać książki, więc to z pewnością przekonało mnie do tego, aby zapałać do niej większą sympatią!

Byłam niebywale zaintrygowana przebiegiem turnieju, wszystkimi zadaniami i przygotowaniami. Jego uczestnicy - całkowicie różni od siebie, zaciekawiali mnie. Pomimo tego, iż domyślałam się kto stoi za atakami... Nie ufałam żadnemu bohaterowi. Podejrzewałam dokładnie każdego! W każdym z nich starałam się znaleźć coś, co utwierdziłoby mnie w przekonaniu, iż moje oskarżenia są bezpodstawne.

Nie zawiodłam się na tej książce, wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Nie dałam się zwieść wszystkim negatywnym opiniom i wolałam sama zadecydować czy rzeczywiście zasługuje na uwagę. I zasłużyła! Z przyjemnością zaczytywałam się w "Szklanym Tronie", który pomimo kilku minusów okazał się bardzo dobrym rozpoczęciem serii.

Podsumowując - nie taki diabeł straszny, jak go malują. Spędziłam przy "Szklanym Tronie" niezwykły czas! Intrygująca, fantastyczna powieść, która pozwoli nam oderwać się od rzeczywistości. Gorąco polecam i mam nadzieję, że bez pesymistycznego nastawienia sięgniecie po tę książkę!

Ta książka spotyka się z niesamowitą falą krytyki, jak i ogromem fanów. Była dla mnie zagadką i chciałam jak najszybciej dowiedzieć się czy rzeczywiście zasługuje na uwagę.

Nie będę owijać w bawełnę i od razu oznajmię Wam, iż nie rozumiem dlaczego ta książka dostaje tak wiele negatywnych opinii. Dawno nie spotkałam się z taką masą krytyki wobec jakiejkolwiek pozycji, a w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po obejrzeniu traileru do filmu na podstawie książki, chciałam niezwłocznie po nią sięgnąć. Zwiastun tak bardzo mnie zachęcił, że bez zastanowienia zakupiłam tę pozycję w oryginale. Czy się zawiodłam? Czy książka spełniła moje oczekiwania? Tego dowiecie się w dzisiejszej recenzji.

Nasza główna bohaterka - Louisa Clark, niespodziewanie traci pracę. Kobieta niezwłocznie stara się zdobyć inną, ponieważ wie, że jej wkład w domowy budżet jest niezwykle ważny. Doradca zawodowy proponuje jej wiele form pracy, jednak żadna nie odpowiada Lou.
Nagle, kompletnie niespodziewanie pojawia się ciekawa oferta. Za niemałe zarobki, przez okres sześciu miesięcy dziewczyna ma zajmować się niepełnosprawnym. Nie wie kim on może być, w jakim wieku jest i co najważniejsze - Lou ma wątpliwości czy da sobie radę, gdyż wcześniej nigdy nie miała styczności z osobą niepełnosprawną.
Nie widząc innego wyjścia - umawia się na rozmowę o pracę. Następnego dnia poznaje Willa...

Już po obejrzeniu samego zwiastuna wiedziałam, że ta historia będzie niesamowita. Byłam nastawiona na strumień łez i wiele uśmiechów. Po zakończeniu książki spodziewałam się złamanego serca. I wiecie co? Nie myliłam się

Nie wiem nawet od czego zacząć, tak bardzo jestem tą książką zachwycona. Całkowicie zdobyła moje serce. Zazwyczaj nie płaczę przy książkach. Bywało, że miałam łzy w oczach, jednak zdarzało to bardzo rzadko. Tutaj stało się inaczej. Moje pozornie twarde serce przy tej powieści zostało podeptane, złamane setki razy i teraz próbuje się odbudować. Autorka ukazała mi przepiękne i realistyczne chwile dwójki, niesamowicie zakochanych w sobie ludzi.

"You can only actually help someone who wants to be helped."

To nie jest banalny i przesłodzony romans. Jojo Moyes wykreowała tak niebywale wiarygodnych bohaterów, których moglibyśmy spotkać w prawdziwym życiu. Lou zdecydowanie należy do grona tych bohaterek, które nas nie irytują. Wręcz darzymy ją niezwykłą sympatią. Willa od samego początku nie każdy z nas może polubić. Wydaje nam się nieuprzejmym człowiekiem, jednak zagłębiając się w tę historię jesteśmy w stanie zauważyć prawdę. Widzimy kogoś niesamowitego i zabawnego - prawdziwego Willa.
Oczywiście zawsze znajdzie się bohater, który działa nam na nerwy i tutaj również go nie zabrakło - Patrick. Zdaję sobie sprawę, że taki bohater był zamierzonym zabiegiem autorki, więc na tym zakończę moje słowa na temat tej postaci.

Ta historia doprowadzała mnie do obłędu. Już przy końcowych momentach, przewijając kartkę za kartką, miałam wrażenie, że za chwilę serce wyskoczy mi z piersi. Przy tej pozycji w ciągu ułamka sekundy mogłam zmienić nastrój. Śmiałam się i bardzo często posyłałam niezwykle wiele uśmiechów kartkom. Śmiem nawet stwierdzić, że przez większość tej książki. Właśnie takie powieści uwielbiam - dające nam wiele sprzecznych emocji.

Nie sądźcie jednak, że nie znajdziecie w tej książce pięknych cytatów, które na długo zapadną nam w pamięci i uświadomią bardzo wiele. Ta lektura pokazała mi, że to my decydujemy jaką drogę wybierzemy. Mamy wolną rękę, nikt nie ma prawa za nas decydować. Ważne jest to, aby być sobą i dobrze czuć się w swojej skórze. Zawsze powinniśmy iść za głosem serca.

MOJA OCENA KSIĄŻKI
★★★★★★★★★★


Podsumowując - "Zanim się pojawiłeś" kompletnie mnie oczarowało i mogę ją uznać za jedną z najlepszych przeczytanych przeze mnie pozycji w 2016 roku. Polecam ją każdemu z Was i mam szczerą nadzieję, że spodoba się Wam tak bardzo jak mi.

Po obejrzeniu traileru do filmu na podstawie książki, chciałam niezwłocznie po nią sięgnąć. Zwiastun tak bardzo mnie zachęcił, że bez zastanowienia zakupiłam tę pozycję w oryginale. Czy się zawiodłam? Czy książka spełniła moje oczekiwania? Tego dowiecie się w dzisiejszej recenzji.

Nasza główna bohaterka - Louisa Clark, niespodziewanie traci pracę. Kobieta niezwłocznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Mówi się, że kiedy ktoś umiera, wraz z nim umiera jakaś cząstka nas wszystkich. I pewnie dlatego to musi boleć. Przez całe życie tracimy różne części siebie, aż w końcu nie mamy już nic do stracenia."

Travis Coates ma dobrych przyjaciół, dziewczynę i kochających rodziców. Jest jednak coś, co nie pozwala mu się cieszyć życiem przeciętnego nastolatka - chłopak choruje na białaczkę. Gdy chemioterapia nie działa, a Travis zaczyna się poddawać, oczekując swojej śmierci, okazuje się, iż doktor Lloyd Saranson zna sposób, aby mu pomóc. Zrezygnowany chłopak akceptuje propozycję doktora, mimo iż szanse na powodzenie się zabiegu są bliskie zeru.
I... Budzi się pięć lat później. Co zastaje? Cały świat wywrócony do góry nogami - jego dziewczyna ma narzeczonego, najlepszy przyjaciel zmienił się nie do poznania, a on ma całkowicie inne ciało.
Tak naprawdę jedynie, gdy postawimy się w sytuacji głównego bohatera, jesteśmy w stanie sobie wyobrazić w jakie bagno wpadł. Wszyscy ruszyli naprzód, a on zatrzymał się w miejscu.

"Więc się poddałem. Poddaliśmy się. A potem wróciłem. Ja pierniczę. Wróciłem."

Postawiłam wysoko poprzeczkę i kompletnie się nie zawiodłam. Autor idealnie trafił w mój gust czytelniczy. Uwielbiam tego typu książki! Wzruszają i pozostają w naszych sercach na długi czas. Ta pozycja skojarzyła
mi się z "Charlie" oraz "Playlist for the dead. Posłuchaj, a zrozumiesz".
Jest to coś kompletnie unikatowego! Z taką fabułą jeszcze nigdy nie miałam okazji się spotkać. Niby operacja, którą przeprowadzono na Travisie brzmi absurdalnie, jednak gdy zaczytujemy się w powieści, wydaje nam się to niezwykle prawdopodobne i czujemy, że to rzeczywiście mogło by się wydarzyć. Obserwując postęp medycyny, może nawet w nie tak dalekiej przyszłości jak nam się zdaje.

"Niektórzy ludzie mówią, że umieranie w samotności jest gorsze niż sama śmierć. Może powinni spróbować samotności za życia. Człowiek zaczyna się dziwić, że w ogóle interesował go powrót."

Uprzedzam - czytając, nie dowiecie się zbyt wiele na temat przebiegu operacji. Autor nie wyjaśnił nam jak właściwie połączono głowę Travisa z ciałem innego chłopaka. Szkoda, ponieważ sądzę, iż jest to niezwykle intrygujący temat i chętnie dowiedziałabym się na jaki pomysł wpadłby autor.
Mimo wszystko wybaczam. John Corey Whaley tak niesamowicie opisał emocje Travisa, opowiedział o życiu i zrekompensował mi tym wszystko!
Opowiedział bowiem o życiu niezwykle prawdziwym, a niekiedy brutalnym. Nie wcisnął nam kitu, nie starał się stworzyć kolejnej bajki dla pustych nastolatków, z kolejną słodką historią. Pokazał gorzką prawdę, która dla wielu żyjących tu i teraz, jest trudna do przełknięcia.

"Tajemnice rozsadzały go od środka, aż wreszcie z każdym wypowiadanym słowem, każdym spojrzeniem w lustro, każdym uściskiem, pocałunkiem czy zapewnieniem o swojej miłości czuł się o krok od śmierci."

Travis jest bardzo zabawny. Ma specyficzne poczucie humoru, dzięki czemu książka nie dołuje nas, lecz targają nami przeróżne emocje. W niektórych momentach wybuchamy śmiechem, a w jeszcze innych mamy łzy w oczach i złamane serce.
Muszę jednak przyznać, iż bywały momenty, gdy kompletnie nie rozumiałam decyzji, które podejmował chłopak. Czasem zachowywał się kompletnie nieodpowiedzialnie, nie zważając na konsekwencje.

Książkę czyta się szybko i z ogromną przyjemnością. Styl autora jest bardzo lekki, dzięki czemu dajemy się całkowicie pochłonąć historii Travisa. W dodatku zakończenie niezwykle mnie urzekło, jest wręcz idealne.
Nie jest to typowa powieść dla młodzieży, to zdecydowanie coś więcej. Jest to niepowtarzalna historia o dorastaniu, która całkowicie różni się od innych spotykanych na rynku wydawniczym. Czy warto po nią sięgnąć? Zdecydowanie tak.


Moja ocena książki:
★★★★★★★★★★★☆

Podsumowując - serdecznie polecam Wam "Chłopak, który stracił głowę". Jest to genialna powieść, która urzeknie Was od pierwszych stron. Prawdziwa i pełna pięknych sentencji, którymi wręcz chcielibyśmy obkleić cały swój pokój.
Och, jak dobrze jest trafiać na tak dobre książki.

"Mówi się, że kiedy ktoś umiera, wraz z nim umiera jakaś cząstka nas wszystkich. I pewnie dlatego to musi boleć. Przez całe życie tracimy różne części siebie, aż w końcu nie mamy już nic do stracenia."

Travis Coates ma dobrych przyjaciół, dziewczynę i kochających rodziców. Jest jednak coś, co nie pozwala mu się cieszyć życiem przeciętnego nastolatka - chłopak choruje na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ostatnio w książkowej blogosferze było pełno opinii na temat tej powieści. Musiał przyjść czas i na mnie, z pewnością nie ominęłabym możliwości przeczytania tak zachwalanej przez recenzentów pozycji.
Czy "Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender" są rzeczywiście takie cudowne, jak wszyscy uważają?

Główną bohaterką jest Ava Lavender. Dziewczyna, która urodziła się ze skrzydłami, kompletny odmieniec.
Ava sama nie wie kim tak naprawdę jest. Ptakiem? Człowiekiem? A może dwoma stworzeniami równocześnie?
I na tym...zakończę. Uwierzcie mi, tak będzie dla Was wszystkich najlepiej. Niejasny opis pozwoli Wam całkowicie pochłonąć książkę, odkrywając jej niezwykłe tajemnice.

"A ja – ja urodziłam się ze skrzydłami, jako odmieniec, który nie miał prawa liczyć na coś tak majestatycznego jak miłość. To nasz los, nasze przeznaczenie, to ono decyduje o takich rzeczach, prawda?"

Jeśli mam być szczera, to obawiałam się, iż po przeczytaniu lektury pozostanie tylko gorzkie rozczarowanie i ciągłe zastanawianie się nad przyczyną tak pochlebnych recenzji. Zazwyczaj do chwalonych książek podchodzę sceptycznie, aby się nie rozczarować. W końcu nikt z nas nie lubi, gdy na pozór coś genialnego okazuje się totalną klapą, zgadza się?
Jednak niebawem przekonałam się, że moje obawy były kompletnie niepotrzebne.

Naprawdę nie mam słów, aby opisać jak fantastyczna jest ta powieść. Niezwykła fabuła w połączeniu z genialnym stylem autorki to coś niesamowitego. Te wszystkie przepiękne opisy, bohaterowie, których darzymy sympatią od ich pierwszych słów (są też wyjątki) i oryginalność. Założę się, że czegoś tak intrygującego nigdy nie mieliście okazji przeczytać. Lektura ma swój niepowtarzalny klimat. Jest tajemnicza i jedyna w swoim rodzaju. Niektóre postacie w tej powieści, mimo swoich nadprzyrodzonych zdolności są niesłychanie prawdziwe. Niczym wyjęte z realnego świata i umieszczone na kartach książki. Owszem, Ava posiada skrzydła, jednak poza tym jest nieprawdopodobnie zwyczajną dziewczyną. Za tę "zwyczajność" tak bardzo ją polubiłam.

"To, że miłość nie wygląda tak, jakbyś tego chciała, nie znaczy, że jej wokół ciebie nie ma."

Po przeczytaniu nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Zastanawiałam się nad tym, czy bardzo dziwaczne byłoby przeczytanie tej książki kolejny raz i powtórne przeniknięcie w świat rodziny Avy Lavender. Jestem pewna, że niełatwo będzie mi zapomnieć o tej książce i pozostanie w mojej głowie do końca mojego czytelniczego życia.

Powieść jest idealna dla tych, którzy mają dosyć szablonowych bohaterów i monotonnych historii oraz chcą poznać coś całkowicie innego. Jeśli właśnie Ty jesteś tą osobą - nie zwlekaj i jak najszybciej zaproś Laslye Walton do Twojego książkowego świata by odmienić go już na zawsze.

Ostatnio w książkowej blogosferze było pełno opinii na temat tej powieści. Musiał przyjść czas i na mnie, z pewnością nie ominęłabym możliwości przeczytania tak zachwalanej przez recenzentów pozycji.
Czy "Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender" są rzeczywiście takie cudowne, jak wszyscy uważają?

Główną bohaterką jest Ava Lavender. Dziewczyna, która urodziła się ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Historia o dziewczynie od błyskawic powraca! Czy kontynuacja jest lepsza od swojej poprzedniczki? Czy warto sięgnąć po "Czerwoną królową", a następnie "Szklany miecz"? Tego dowiecie się w dzisiejszej recenzji.

Mare Barrow - na pozór zwykła dziewczyna. W świecie dzielącym się na grupy krwi i uznanie jedynie srebrnych, posiadających niezwykłe moce, prosta czerwona nie odgrywa ważniejszej roli społecznej.
Do czasu. Do czasu, kiedy okazuje się, iż Mare posiada zdolności srebrnych, a kolor jej krwi jest czerwony. W tym momencie jej życie diametralnie się zmienia i zaczyna być znana w całym królestwie Norty.
A co dzieje się w "Szklanym mieczu"? Nadchodzi walka. Walka, która przyniesie straszliwe konsekwencje.

Miałam okazję sięgnąć po Czerwoną Królową w poprzednie wakacje i książka bardzo mi się spodobała. Uważana przez wielu za schematyczny plagiat - mnie wręcz przeciwnie, zachwyciła. Odkryłam w niej coś nowego, nietuzinkowego. Pierwszy tom zostawił mnie w kompletnej niewiedzy i z niecierpliwością oczekiwałam kontynuacji.
Z racji tego, iż pierwszą część czytałam kilka miesięcy temu, nie byłam pewna czy od razu przypomnę sobie dawno zapomniane szczegóły. Na szczęście już po kilkunastu stronach historia całkowicie mnie pochłonęła i dobrze pamiętałam wszystkich bohaterów.

Zaskoczyło mnie to, że trójkąt miłosny właściwie mi nie przeszkadzał. Autorka skupiła się na treści, a wątek romantyczny nie był priorytetem, co niebywale mnie ucieszyło.

Czym byłaby moja recenzja "Szklanego miecza" bez krytyki głównej bohaterki. A więc jest i Mare! Czytanie jak traktowała innych i cały czas się wywyższała, było dla mnie nie lada wyzwaniem! Uwierzcie. Ta dziewczyna to jedna z najbardziej irytujących postaci i aż we mnie buzowało, gdy pokazywała te swoje cholerne iskry, bo przecież jest taka "genialna". Ona nie może umrzeć, bo przecież jest najcenniejsza i nikt by sobie bez niej nie poradził. Życie bez niej byłoby niczym ogród bez kwiatów, bla, bla, bla. Pomińmy też to, że w mniej więcej połowie książki poznajemy bohaterów, którzy posiadają o niebo lepsze zdolności, niż ona sama. Mimo to sądzę, iż niebywale irytująca główna bohaterka była zamierzonym zabiegiem autorki.

Nowi, których odszukano byli niesamowici! Z zaciekawieniem czytałam jakie każdy z nich posiada moce. Ogromną sympatią obdarzyłam Babcię, lecz nie polubiłam Cameron (jednak za pyskowanie Mare ma u mnie wielkiego plusa).
A Shade... W tej części brat Mare podbił moje serce i został jedną z moich ulubionych postaci męskich.
Być może ktoś z Was zastanawia się czy jestem #teamMaven lub #teamCal. Wydaje mi się, że #teamCal. Chociaż żadne z nich mnie w stu procentach do siebie nie przekonuje, to Cala polubiłam bardziej.

Nie spodziewałam się po "Szklanym mieczu" zbyt wartkiej akcji. A jednak! Fabuła toczy się niewiarygodnie szybko, a z każdą pochłoniętą stroną, książka wydawała mi się jeszcze lepsza. Z zachwytem przewracałam kartkę za kartką.

Pani Aveyard słynie z zakończeń w niewłaściwych momentach i można się było spodziewać, iż w Szklanym mieczu nam tego nie odpuści. Kiedy dotarłam do ostatniej kartki... Nie mogłam uwierzyć, że to już koniec! Potrzebowałam wyjaśnień, a jedyne na co mogłam popatrzeć to "podziękowania" od autorki. Pozostaje mi tylko czekać na trzeci tom.

Pozycja okazała się świetną kontynuacją i niezwykłym umilaczem czasu. Uwielbiam tę serię i z ręką na sercu mogę powiedzieć, iż pomimo irytującej Mare, drugi tom jest jeszcze lepszy od pierwszego.

Historia o dziewczynie od błyskawic powraca! Czy kontynuacja jest lepsza od swojej poprzedniczki? Czy warto sięgnąć po "Czerwoną królową", a następnie "Szklany miecz"? Tego dowiecie się w dzisiejszej recenzji.

Mare Barrow - na pozór zwykła dziewczyna. W świecie dzielącym się na grupy krwi i uznanie jedynie srebrnych, posiadających niezwykłe moce, prosta czerwona nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja znajduje się również na blogu: http://czasdlaksiazki.blogspot.com/2016/02/recenzja-ogien-i-woda-victoria-scott.html

Ta pozycja zdecydowanie głośno dawała o sobie znać w książkowej blogosferze, dlatego bez wahania ją zakupiłam. Była niezwykle chwalona i nieprzyzwoitością byłoby po nią nie sięgnąć. Jakie wrażenie zrobiła na mnie książka "Ogień i Woda"? Tego dowiecie się poniżej.

Kiedyś życie Telli można było uznać za idealne. Jednak z czasem nastaje...
Nieuleczalna choroba brata, przeprowadzka, mieszkanie w domu znajdującym się na odludziu, brak kontaktu z przyjaciółmi - istny koszmar. Nasza główna bohaterka Tella po przeprowadzce do Montany wręcz wyczekuje chwili, w której jej brat wyzdrowieje i wszystko będzie tak jak dawniej. Nadzieję można mieć zawsze, lecz z chłopakiem jest coraz gorzej. Wiara w to, iż jego choroba się zakończy z dnia na dzień maleje. Do czasu, gdy Tella znajduje coś co może pomóc. Coś bardzo ryzykownego i wymagającego niezwykłej odwagi. Dziewczyna z początku uznaje "Piekielny Wyścig" za nieśmieszny żart, jednak nie. To wszystko jest najprawdziwszą prawdą.

Intrygujące, zgadza się? Opis niezwykle zachęca do lektury, choć zapewne teraz na myśl przyszły Wam "Igrzyska śmierci". Poniekąd zgodzę się, sama czytając opis na tylnej oprawie pomyślałam że nawiązuje do owej trylogii. Jak się później okazało, obie książki nie mają ze sobą aż tak wiele wspólnego.

"Każdy z nas ma w domu jakiś powód, dla którego walczy (...)."

Przed rozpoczęciem pozycji "Ogień i woda" miałam do wyboru - podjąć się przygody z nowym cyklem lub kontynuować rozpoczętą przeze mnie serię. Padło na moją pierwszą myśl, więc długo nie zwlekałam i zaczęłam. Przeczytałam kilka pierwszych stron i szczerze powiedziawszy trudno mi było wciągnąć się w tę historię. Mimo wątpliwości, czy "Ogień i Woda" podbije moje serce, nie miałam zamiaru odstawiać jej na półkę. Chciałam przekonać się na własnej skórze z czego biorą się te wszystkie zachwyty. Przewijałam stronę za stroną, coraz bardziej zaciekawiona i zafascynowana światem wykreowanym przez Victorię Scott. Po chwili nikt nie potrafił odciągnąć mnie od tej książki.

Bardzo spodobało mi się to, iż autorka do historii, która niektórym może wydać się szablonowa i mało oryginalna, dodała coś, czego nigdy dotąd nie było. Przedstawiła ją na swój sposób.
O czym tu mowa? O Pandorach. Jednak kim one są i w jakim celu pojawiły się w powieści- tego nie zdradzę. Nie odbiorę Wam przyjemności, samodzielnego odkrywania tajemnic Piekielnego Wyścigu.

Uwielbiam tych bohaterów! Pani Scott ma niebywały talent do kreowania postaci. Są nietuzinkowe i nieprzewidywalne. Nie mamy pojęcia komu ufać i nie wiemy czego mamy się po nich spodziewać. Każdy ma inną osobowość, charakteryzuje się innymi cechami, przez co poznaję bohatera nawet po jego wypowiedzi (z identyczną sytuacją spotkałam się przy Endgame).
"Dobrze wykreowani bohaterowie to jedna z podstaw dobrej książki, zgadza się?"

A okładka... jest fantastyczna. Przyciąga i krzyczy "musisz przeczytać kryjącą się za mną zawartość!".

Podsumowując:
"Ogień i Woda" jest świetną pozycją i polecam ją każdemu z Was. Przeżyłam z nią niesamowite chwile i pomimo tego, iż na początku nie byłam pewna, czy spełni moje oczekiwania - okazało się zupełnie inaczej. Książka pobudza wyobraźnię i czyta się ją z ogromną przyjemnością.

Recenzja znajduje się również na blogu: http://czasdlaksiazki.blogspot.com/2016/02/recenzja-ogien-i-woda-victoria-scott.html

Ta pozycja zdecydowanie głośno dawała o sobie znać w książkowej blogosferze, dlatego bez wahania ją zakupiłam. Była niezwykle chwalona i nieprzyzwoitością byłoby po nią nie sięgnąć. Jakie wrażenie zrobiła na mnie książka "Ogień i Woda"? Tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Główny bohater - Kyle Kingsbury, nastolatek posiadający bogatego ojca, sławę oraz uznanie wśród przyjaciół i znajomych. Nie można mu zarzucić nawet tego, iż jest brzydki. Wręcz przeciwnie - jest obiektem westchnień niemalże wszystkich uczennic w swojej szkole. Ma idealne życie. Do czasu, gdy wiedźma rzuca na niego urok, z którego trudno mu się uwolnić.

"Piękna rzecz jest cenna, nieważne, ile kosztowała. Ci, którzy nie potrafią dostrzec w swoim życiu wartościowych rzeczy, nigdy nie będą szczęśliwi."

Na książkę "Bestia" trafiłam zupełnie niespodziewanie i gdy ją zobaczyłam, po głowie krążył mi ten tytuł. Kojarzyłam go i byłam pewna, że gdzieś o nim słyszałam. Moje przypuszczenia okazały się słuszne, ponieważ na podstawie tej pozycji nakręcono film, a zagrały w nim takie gwiazdy jak Alex Pattyfer, Vanessa Hudgens i Mary Kate Olsen. Być może i Wy go widzieliście lub zetknęliście się z ekranizacją. Mnie osobiście przypadła do gustu, więc uznałam zakup lektury za całkiem dobry pomysł.

Przechodząc do fabuły. Jest to unowocześniona historia "Pięknej i Bestii", czego mogliście się domyślić po samym tytule. Przepiękna bajka została przedstawiona w wersji dla starszych czytelników i jestem nią szczerze zachwycona. Nadal przekazuje bardzo ważne, ponadczasowe wartości.

"Nie wierzę, że ktokolwiek mógłby pokochać potwora."

Kyle to bohater, którego wzorzec możemy zauważyć w życiu codziennym. Fikcja nie po raz pierwszy miesza się z rzeczywistością. Niejednokrotnie przecież widzimy wokół siebie, iż bogatsza grupa nastolatków uważa się za lepszych i rozkoszuje się gnębieniem tych, którzy nie spełniają kryteriów ich wyimaginowanego idealnego świata. Kyle jest jednym z nich, jednak z biegiem czasu zaczyna rozumieć kim tak naprawdę się stał. Nie chce być taki. Dociera do niego, iż "nie szata zdobi człowieka". Spostrzega, że wnętrze i osobowość to wartości zdecydowanie ważniejsze.
Niesamowicie polubiłam jego postać. Ta przemiana pokazała prawdziwe oblicze chłopaka, który już nie myśli tylko i wyłącznie o czubku swojego nosa. Zaczyna respektować ludzi, których wcześniej obrażał i nie szanował.

Jest to lektura dosłownie na jeden dzień, która zmusi nas do refleksji, a także podbije nasze serca. Trudno mi było się od niej oderwać i z zaciekawieniem przewracałam stronę za stroną. "Bestia" to pozycja, którą zdecydowanie trzeba przeczytać! Możemy uznać ją za nostalgiczny powrót do dzieciństwa i przypomnienie o tym, jak ważne aspekty życia codziennego są przedstawione w historii o Pięknej i Bestii. Polecam ją każdemu z Was! A kiedy po nią sięgniecie, mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.
Pomimo tego, iż ekranizacja niezwykle mi się spodobała - książka jest bezkonkurencyjna. Kilka wątków przedstawiono zdecydowanie lepiej.

Główny bohater - Kyle Kingsbury, nastolatek posiadający bogatego ojca, sławę oraz uznanie wśród przyjaciół i znajomych. Nie można mu zarzucić nawet tego, iż jest brzydki. Wręcz przeciwnie - jest obiektem westchnień niemalże wszystkich uczennic w swojej szkole. Ma idealne życie. Do czasu, gdy wiedźma rzuca na niego urok, z którego trudno mu się uwolnić.

"Piękna rzecz jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

RECENZJA ZNAJDUJE SIĘ RÓWNIEŻ NA BLOGU: http://czasdlaksiazki.blogspot.com/2016/02/recenzja-zima-koloru-turkusu-carina.html

Powracamy do świata wykreowanego przez Carinę Bartsch. Czy "Zima koloru turkusu" dorównuje swojej poprzedniczce? O tym przekonacie się poniżej.

Od zakończenia "Lata koloru wiśni" nie wiedziałam czego się spodziewać. Najbardziej obawiałam się tego, iż autorka rozpocznie kolejny tom czymś w stylu "dwa miesiące później". Na moje szczęście Carina Barsch rozpoczęła kontynuację momentem, na którym zakończyło się "Lato koloru wiśni", za co jestem jej ogromnie wdzięczna.

"Masz na mnie wpływ, którego nie umiem opisać słowami. To więcej niż być zakochanym. To coś głębszego, jakbyś była elementem, którego od dawna mi brakowało. Kiedy nie jestem blisko ciebie, czuję pustkę i tylko ty możesz ją wypełnić. Wystarczy, że na ciebie spojrzę, a zapominam o całym świecie."

Pierwszą część charakteryzowali świetni bohaterowie, którzy nie dość, że sarkastyczni, to dodatkowo nie byli irytujący, a czytając ich dialogi z trudem powstrzymywało się od śmiechu. Nie wiecie nawet jak bardzo ucieszył mnie fakt, iż postacie w następnej części nadal są takie same. Chociaż... Emely nieco się zmieniła. Oczywiście na plus. Wydaje mi się dojrzalsza i przestała być aż tak zamknięta w sobie.
Humor tej książki jest naprawdę niebywały! Uwierzcie mi na słowo.

Po "Playlist for the Dead" zdecydowanie potrzebowałam czegoś, co rozśmieszy mnie i porwie tak, abym nie potrafiła się oderwać. "Zimę koloru turkusu" przeczytałam dosłownie w jeden dzień, a przy tym wspaniale się bawiłam.

Dobrze, rozgadałam się o tym jak wiele uśmiechów przesłałam kartkom podczas czytania, jednak nie wspomniałam, iż w książce nie brakuje także smutnych momentów. Myślę, że jest ona odrobinę poważniejsza od poprzedniczki.

"Dopiero kiedy człowiek przeżyje piekło, może docenić piękno nieba."

Nie przepadam za tym, gdy książkę czyta się wolno i ma się wrażenie, jakby spędziło się nad nią godzinę, a w rzeczywistości jest to dziesięć minut. W książkach Cariny Bartsch z czymś takim się nie spotykamy!
W przypadku pozycji jej autorstwa tak szybko i z zainteresowaniem przewracamy kartkę za kartką, że nawet nie zauważamy kiedy zbliżamy się ku końcowi.

Niezwykle zżyłam się z bohaterami, jak i samymi książkami. Uwielbiam tę historię, choć mam świadomość iż na pierwszy rzut oka, może się wydać mało oryginalna i bardzo podobna do innych pozycji z gatunku New Adult. Nic bardziej mylnego! Moim zdaniem wyróżnia ją niebywały humor i świetnie wykreowane postacie.

Polecam autorce stworzenie jakiegoś poradnika, w którym Elyas uczyłby czytelnika jak być sarkastycznym i aroganckim. Książka rozeszłaby się jak świeże bułeczki. Nie dość, że nauczyłaby wielu ludzi nie być tak monotonnymi, to jeszcze wspomogłaby autorów w kreowaniu bohaterów (bo wiemy, iż u większości wygląda to niezbyt kolorowo).

Podsumowując: ani trochę nie zawiodłam się na kontynuacji "Lata koloru wiśni" i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, iż "Zima koloru turkusu" jest równie dobra co jej poprzedniczka. Jeśli macie ochotę na oderwanie się od szarości dnia codziennego, odnajdziecie w niej sporą dawkę pozytywnych emocji.

RECENZJA ZNAJDUJE SIĘ RÓWNIEŻ NA BLOGU: http://czasdlaksiazki.blogspot.com/2016/02/recenzja-zima-koloru-turkusu-carina.html

Powracamy do świata wykreowanego przez Carinę Bartsch. Czy "Zima koloru turkusu" dorównuje swojej poprzedniczce? O tym przekonacie się poniżej.

Od zakończenia "Lata koloru wiśni" nie wiedziałam czego się spodziewać. Najbardziej obawiałam się tego, iż...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nick i Norah. Playlista dla dwojga Rachel Cohn, David Levithan
Ocena 5,9
Nick i Norah. ... Rachel Cohn, David ...

Na półkach: , ,

Bardzo dobra książka. Zabawna, a główni bohaterowie są sarkastyczni i dobrze wykreowani. Jedynym minusem dla tej pozycji jest to, iż czyta się ją niebywale wolno. Podczas czytania myślałam, że poświęciłam jej ponad godzinę, a w rzeczywistości było to dziesięć minut. Jednak wybaczam to autorom, w szczególności Levithanowi, którego styl pisania uwielbiam.

Bardzo dobra książka. Zabawna, a główni bohaterowie są sarkastyczni i dobrze wykreowani. Jedynym minusem dla tej pozycji jest to, iż czyta się ją niebywale wolno. Podczas czytania myślałam, że poświęciłam jej ponad godzinę, a w rzeczywistości było to dziesięć minut. Jednak wybaczam to autorom, w szczególności Levithanowi, którego styl pisania uwielbiam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://czasdlaksiazki.blogspot.com/2016/01/recenzja-playlist-for-dead-posuchaj.html

Czy kiedykolwiek zastanowiliście się nad tym jak wpłynęłaby na Was śmierć waszego najlepszego przyjaciela? Czy myśleliście nad tym, jakie emocje by wami targały, gdybyście to właśnie Wy odkryli jego śmierć?
Cóż, sądzę iż nie. A taką sytuację przeżył bohater książki, którą dziś zrecenzuję - "Playlist for the Dead. Posłuchaj, a zrozumiesz".

Sam - główny bohater, nie jest zbyt towarzyskim chłopakiem. Trzyma się raczej na uboczu, wraz ze swoim jedynym przyjacielem Haydenem. Podczas imprezy, na którą się udali, sprawy pomiędzy nimi się komplikują. Aby przeprosić Haydena po nocnym zajściu, Sam zjawia się w jego domu. Okazuje się, że chłopak nie żyje. Nie napisał żadnego listu, zostawił jedynie playlistę z dołączoną kartką:

Dla Sama
- posłuchaj, a zrozumiesz.

I w tym momencie zaczynają się pytania. Dlaczego? Co mogło wpłynąć na decyzję przyjaciela? Z jakiego powodu to zrobił?
Jedynym elementem zagadki jest playlista. To w niej zawarta jest prawda.

Na początku zwrócę uwagę na genialny pomysł autorki, który może i wydać się banalnie prosty, jednak ja z takowym nigdy się nie spotkałam. Przechodząc do sedna: każdy z rozdziałów rozpoczyna się piosenką. Mamy podany tytuł utworu oraz wykonawcę, więc możemy przesłuchać go podczas czytania. Jak dla mnie jest to naprawdę świetna koncepcja, dzięki której książka jest wyjątkowa i odbiega od innych czytanych przez nas pozycji.

Ta powieść jest niesamowicie realistyczna. W niczym nie przypomina sztucznych historii z wątkiem samobójstwa. Spotykamy się z prawdziwymi uczuciami bohaterów. Sam odczuwa niezmierną pustkę po stracie swego jedynego przyjaciela. Jest zagubiony, samotny i z czasem obwinia się o zaistniałą sytuację. Nie jestem ekspertką od takich rzeczy, jednak mogę się domyślać, iż tak właśnie zachowywałby się człowiek tracąc bliską osobę.

Czytając, możemy próbować rozwikłać zagadkę wraz z bohaterem. Ja osobiście analizowałam tekst piosenek, starając się zrozumieć co tak naprawdę miał na myśli Hayden. Z jakiego powodu mógł umieścić na playliście dany utwór, co nim kierowało.

Hayden był osobą nieśmiałą i synem, z którego rodzice nie byli do końca zadowoleni. Chłopak lubił słuchać muzyki, grać na komputerze, z powodu swojej dysleksji miał problemy w nauce - przez co matka i ojciec go nie akceptowali. Spotykał się z przemocą słowną, a czasem nawet fizyczną ze strony brata oraz jego przyjaciół. Spokojnie możemy stwierdzić, iż jego życie nie należało do najłatwiejszych.

Z pewnością jest to książka ambitna i zmuszająca do refleksji. Próbujemy postawić się w sytuacji Sama i zastanowić się "jak ja zareagowałbym na śmierć mojego najlepszego przyjaciela?". Nie jest to pozycja lekka i przyjemna, ani taka, przy której odetchniemy z ulgą po męczącym dniu. Wydaje mi się jednak, że czasem warto pomyśleć o nieco kontrowersyjnych, drastycznych tematach, chociażby po to, by uświadomić sobie jak różni jesteśmy i jak wielkie tajemnice kryje ludzka dusza. Niektórych nigdy nie poznamy...

Nie pominę wątku przedniej oprawy w tej recenzji, gdyż jest prześliczna i niewiarygodnie fotogeniczna. Widziałam mieszane opinie na temat okładki, jednak jak dla mnie jest w sam raz. Minimalistyczna, a niebieski i czarny idealnie ze sobą współgrają.

Nie chciałabym Was zanudzić moją paplaniną na temat tej pozycji. Pragnę, aby ta recenzja zainteresowała Was na tyle, abyście sięgnęli po "Playlist for the Dead" jak najszybciej i przebrnęli przez te niecałe 300 stron.

Moja ocena książki:
★★★★★★★★★★☆☆

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://czasdlaksiazki.blogspot.com/2016/01/recenzja-playlist-for-dead-posuchaj.html

Czy kiedykolwiek zastanowiliście się nad tym jak wpłynęłaby na Was śmierć waszego najlepszego przyjaciela? Czy myśleliście nad tym, jakie emocje by wami targały, gdybyście to właśnie Wy odkryli jego śmierć?
Cóż, sądzę iż nie. A taką sytuację...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kontynuacja wychwalanej przeze mnie pod niebiosa książki "Endgame. Wezwanie". Jak wypadł "Klucz Niebios"? Czy spełnił on moje oczekiwania?

Recenzja znajduje się również na moim blogu: czasdlaksiazki.blogspot.com

Klucz ziemi został odnaleziony. Zapoczątkowano Zdarzenie! Graczy pozostało tylko dziewięcioro, co równa się z jeszcze większą determinacją i rywalizacją. Toczy się gra o istnienie ludzkości. Kto odnajdzie Klucz Niebios? A może jest jakiś sposób, aby zakończyć Endgame?

"Bo tym jest Endgame. Nie grą, a wojną. Jak mogliśmy tego nie dostrzec? Jak mogliśmy tak długo trwać w zaślepieniu? Czy to nie my powinniśmy być tymi oświeconymi? Jak?"

Nie podejrzewałam, że to napiszę... Ta część była jeszcze lepsza od pierwszej. Nie mam pojęcia jak autorzy książki to zrobili, ale jestem pod wielkim wrażeniem.

Dobrze, dobrze - mieliście rację. Rzeczywiście kontynuacja powala na kolana. Zadowoleni?
Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się czy nie zanudzicie się czytając Endgame - odpędźcie te myśli ze swojej głowy. To niewykonalne. Może pominę przeliterowanie "niewykonalne", aby utwierdzić was w przekonaniu, że to rzeczywiście jest NIEWYKONALNE.
Frey i Johnson-Shelton są po prostu mistrzami. Potrafią wciągnąć w historię tak, aby nie odrywać się od niej nawet na moment, aż w końcu skończy się powieść.

"Endgame jest faktem. Endgame trwa. Walczymy ze sobą, póki któreś z nas nie zwycięży. Zwycięzca przeżyje. On i jego lud. Wszyscy inni umrą."

Przejdźmy do bohaterów, których ilość w kontynuacji uległa zmianie. W pierwszym tomie nieco trudnym było zorientowanie się, o jakiej postaci czytam dany rozdział. Miałam do zapamiętania 12 imion i nazwisk, sporo. Liczba dziewięciorga graczy brzmi już lepiej, prawda?
Do tego zostali przedstawieni bardziej wyraziście. Gdyby ktoś podałby mi fragment wypowiedzi któregoś z nich, niezwłocznie podałabym jego imię. Nie spotykamy się z monotonnością i szablonowością bohaterów, co jest ogromnym plusem. Dobrze wykreowani bohaterowie to jedna z podstaw dobrej książki, zgadza się?
A co do Jago - nadal darzę go ogromną sympatią i szczerze mówiąc wątpię, aby to się zmieniło.

Spora różnica pomiędzy tą częścią a poprzednią- teraz o Endgame dowiaduje się cały świat. Ludzie przygotowani są na zagładę.

Okładka tej części jest równie wspaniała co poprzednia. Idealnie odwzorowuje klimat książki, czyli jednymi słowy zaciętą walkę pomiędzy bohaterami i ilość krwi ukazującą się na kartkach.

Dodatkowo tak samo jak w pierwszym tomie możemy rozwiązywać łamigłówki i za rozwiązanie wszystkich dostaniemy pokaźną sumę pieniędzy. Och, chyba zapomniałam wspomnieć, iż aby dojść do sedna zagadki trzeba być diabelnie inteligentnym. Ja nie byłam w stanie rozwikłać nawet jednej z nich.

Po przeczytaniu tej pozycji nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Byłam tak zaskoczona rozwojem akcji i oszołomiona tym jak szybko się ona rozgrywa.
Nie mam pojęcia jak poradzę sobie czekając na kolejny, ostatni tom trylogii. Jestem zniecierpliwiona i pragnę go jak najszybciej przeczytać. Z drugiej jednak strony, po nim nastąpi koniec tej świetnej historii. Wyobraźcie sobie jaka jestem zdezorientowana.
Przerzucając ostatnie kartki książki, będąc już przy finale... nie miałam ochoty aby ta historia się kończyła. Tak naprawdę zbliżając się ku końcowi starałam się jak najwolniej ją czytać (wiem, to brzmi nieco dziwnie, jednak rzeczywiście tak było).

"Wezwanie", jak i "Klucz Niebios" polecam każdemu. Zaufajcie mi i sięgnijcie po te pozycje, ponieważ są one jak najbardziej warte uwagi!

Kontynuacja wychwalanej przeze mnie pod niebiosa książki "Endgame. Wezwanie". Jak wypadł "Klucz Niebios"? Czy spełnił on moje oczekiwania?

Recenzja znajduje się również na moim blogu: czasdlaksiazki.blogspot.com

Klucz ziemi został odnaleziony. Zapoczątkowano Zdarzenie! Graczy pozostało tylko dziewięcioro, co równa się z jeszcze większą determinacją i rywalizacją. Toczy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy dałbyś drugą szansę swojej pierwszej miłości?
Nasza główna bohaterka - Emely studiuje literaturoznawstwo. Oczywiście dziewczyna zdążyła już zatęsknić za rodziną i znajomymi, a kiedy dowiaduje się, że jej przyjaciółka Alex przeprowadza się do Berlina jest wniebowzięta. Jednak jest mały minus - Alex będzie mieszkać u swojego brata, dawnej miłości bohaterki. Emely nie widziała go już siedem lat, lecz nadal nienawidzi go z całego serca. Jak się potoczą ich sprawy? Czy będzie możliwość odbudowania ich dawnej miłości?

Już na początku chciałabym się podzielić z wami moimi odczuciami co do tej książki.
Jestem naprawdę nią zaskoczona. Ostatnio rozleniwiona zimową aurą nie wymagam od książek zbyt wiele, a dostaję świetne lektury!
Jeśli ktoś lubi fanfiction - ta książka jest zdecydowanie dla niego! Przypomina ona bardzo dopracowane ff.


Dla niektórych małym minusem może wydać się prosty język, którym posługuje się autorka. Nie myślcie tak! Wbrew pozorom to zaleta tej książki. Jeśli tą pozycję pisano by nie wiadomo jakim językiem, naprawdę trudno byłoby przebrnąć przez te prawie 500 stron.


Okładka
Nie jest przesadzona, ma ładną czcionkę i fotografię. Bardzo mi się podoba.

Fabuła
Nie oszukujmy się, podobne fabuły znamy. Bardzo proste i często powtarzające się. Lekkie pióro autorki sprawia jednak, że "Lato koloru wiśni" czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Zapominamy o tym, że czytaliśmy coś z nieco zbliżonym wątkiem.
Zapomniałabym o fantastycznych dialogach pomiędzy bohaterami! Obserwowanie tej nienawiści i setki odmiennych uczuć było niebywale ciekawe.

Bohaterowie
Są genialni! Główni bohaterowie w tej książce to ogromny plus! Sarkastyczni i zabawni, czego chcieć więcej? Nie trafiamy na irytującą bohaterkę, a takie postacie zdarzają się autorom nazbyt często. Od dawna nie utożsamiałam się tak bardzo z główną bohaterką.

Moja ocena książki
★★★★★★★★☆☆

"Lato koloru wiśni" idealnie nadaje się na zimowe wieczory. Książka jest przezabawna i czyta się ją z ogromną przyjemnością. Gwarantuję wam, iż będziecie chłonąć tą pozycję i sprawi wam to wielką frajdę. Może się wydawać, że książka jest przewidywalna, lecz nic bardziej mylnego. Zakończenie tak bardzo mnie zaskoczyło... Nie wyobrażam sobie, iż mogłabym nie sięgnąć po kolejną część! Lekturę przeczytałam "jednym tchem".
Podsumowując: zaskakiwała, intrygowała, rozśmieszała. Czego chcieć więcej w ponury, zimowy dzień?

Czy dałbyś drugą szansę swojej pierwszej miłości?
Nasza główna bohaterka - Emely studiuje literaturoznawstwo. Oczywiście dziewczyna zdążyła już zatęsknić za rodziną i znajomymi, a kiedy dowiaduje się, że jej przyjaciółka Alex przeprowadza się do Berlina jest wniebowzięta. Jednak jest mały minus - Alex będzie mieszkać u swojego brata, dawnej miłości bohaterki. Emely nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nadeszła chwila, w której nie mogę się przyczepić do przesytu wątku miłosnego w książce. Alleluja!

W dzisiejszej recenzji powiem co nie co o książce "Endgame. Wezwanie" czyli pierwszym tomie cyklu Endgame. Jaka jest moja opinia o tej książce? Czy spełniła ona moje oczekiwania?
Tego dowiecie się poniżej.

W ziemię uderza seria meteorytów. Dla zdecydowanej większości ludności jest to nieszczęśliwy przypadek, jednak garstka - a dokładnie dwanaście osób uznaje to za rozpoczęcie czegoś, na co ich ludy czekały tysiące
lat - Endgame.

Nadszedł czas.
Usłyszeli wyzwanie.
Rozpoczyna się Endgame!

Dwanaście osób w wieku od trzynastu do dwudziestu lat. Każde z nich od najmłodszych lat przygotowywało się do owego zdarzenia. Reprezentują swój lud i nie mają przeciwwskazań do zabijania. Zwycięzca jest przecież tylko jeden. Na ziemi pozostanie wyłącznie lud zwycięzcy.

Nie chcę wam zbyt wiele o niej opowiadać, wolałabym abyście poznali tę książkę podczas czytania.
Fabuła "Endgame" to jedno wielkie WOW! Już za sam pomysł autorzy dostają ode mnie plusa. Zauważamy coś odrobinę podobnego do Igrzysk Śmierci, jednak równocześnie całkowicie innego. Przeczytajcie i zrozumiecie o co mi aktualnie chodzi.

Ta książka zdobywała naprawdę wiele bardzo pozytywnych opinii, ale nie spodziewałam się czegoś tak świetnego! Tyle akcji, dobry wątek miłosny - definitywnie jest to coś dla mnie!

Możliwość spojrzenia na historię z perspektywy każdego z graczy - jest to kolejny plus dla tej książki. Bardzo lubię również to, że autorzy nie faworyzują żadnego z nich i każdy jest stawiany na równi.

Kiedy zakończyłam ją czytać pragnęłam od razu sięgnąć po kolejny tom. Historia mnie tak pochłonęła, że nie potrafiłam przestać o niej myśleć. Pisząc ten post nadal mam w głowie końcowe sceny.


Okładka
Czy można o niej powiedzieć coś negatywnego? Jest P-R-Z-E-P-I-Ę-K-N-A!

Fabuła
Jak już wspominałam wyżej - fabuła tej książki jest moim skromnym zdaniem fantastyczna. Nie ma możliwości, aby przy czytaniu się nudzić, ta książka to jedna wielka akcja! A do tego autorzy nie oszczędzają nam szczegółowych opisów krwawych walk, które momentami nieco obrzydzają.

Bohaterowie
Tutaj was zdziwię. Zawsze czepiałam się bohaterów. Często znajdował się chociaż jeden, który działał mi na nerwy. W tej książce o dziwo nie znalazłam takiej postaci. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, czy jest to plus, czy minus. Jestem jednak pewna, iż jest coś ze mną nie tak. Czytając opinie innych recenzentów dowiedziałam się, iż chętnie zabiliby pewne osoby. Może wreszcie oddaliła się ode mnie ta wrogość do niektórych kreacji literackich? A może po prostu tak kocham tę książkę, że żaden bohater mi zbytnio nie przeszkadza?
Moim ulubieńcem jest jeden z graczy, o których pisze się w tej powieści najwięcej - Jago.♥
Zazwyczaj ograniczam emotikony w recenzjach, ale Jago definitywnie zyskał moją ogromną sympatię i w jego przypadku to serduszko trzeba zaakceptować...

Moja ocena książki:
★★★★★★★★★★

Wiecie co jest najgorsze? Prawdopodobnie nie zakupiłabym tej książki z własnej inicjatywy, ponieważ jakoś specjalnie mnie do niej nie ciągnęło. Intrygowała mnie, lecz opis aż tak nie zachęcał, abym od razu biegła do księgarni.
Więc jeśli jeszcze nie przeczytaliście tej książki - zaufajcie mi. Zaufajcie mi i jak najszybciej po nią sięgnijcie! Jeżeli chociaż w najmniejszym stopniu zaciekawiła was ta historia i tak jak ja lubicie mnóstwo akcji, w której przeplata się mały wątek miłosny, z całego serca polecam wam Endgame. Wezwanie!

Nadeszła chwila, w której nie mogę się przyczepić do przesytu wątku miłosnego w książce. Alleluja!

W dzisiejszej recenzji powiem co nie co o książce "Endgame. Wezwanie" czyli pierwszym tomie cyklu Endgame. Jaka jest moja opinia o tej książce? Czy spełniła ona moje oczekiwania?
Tego dowiecie się poniżej.

W ziemię uderza seria meteorytów. Dla zdecydowanej większości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Girl online w trasie" to druga część bestsellerowej powieści Zoelli "Girl online". Autorka książki Zoe Sugg o pseudonimie Zoella, jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych brytyjskiech vlogerek na świecie. Jaka jest moja opinia o tej książce? Czy sądzę, że jest ona lepsza od pierwszej części? Tego dowiecie się w tej recenzji.

Rozpocznę od opisu:
Noah Flynn wyrusza w trasę koncertową po Europie. Penny - nasza główna bohaterka, otrzymuje od chłopaka propozycję aby jechać z nim. Dziewczyna jest wniebowzięta i nie może się doczekać wspólnej trasy. Para nie ma zbyt wiele czasu dla siebie, z uwagi na coraz bardziej rozwijającą się karierę Noah. Oczekiwania dziewczyny nie spełniają się. Niezwykle irytujący chłopak z zespołu i groźby od zazdrosnych fanek nie stanowią idealnego połączenia. Czy Penny sobie poradzi z życiem w trasie? Czy związek Noah i Penny da radę przetrwać?

Prosta powieść, utrzymana na podobnym poziomie jak część pierwsza. Książka nie jest wyidealizowana. Nie widzimy świata w którym są same plusy, a związki są perfekcyjne. Pewien wątek w tej książce (nie będę wam spoilerować) nieco skojarzył mi się z serialem Pretty Little Liars.

Nie przepadam za książkami z aż tak prostą fabułą, gustuję raczej w fantastyce, lecz jako widz Zoe byłam wręcz zmuszona sięgnąć po jej książki i mogę powiedzieć, iż się nie zawiodłam.
Czasem naprawdę zbiera mi się na wymioty obserwując niektóre przesłodzone wątki z tą "idealną" miłością. To wszystko jest wtedy takie... mdłe. Na szczęście autorka w tej części oszczędziła nam całkowicie idealnych relacji. Dziękuję Zoe.

Momentami dialogi wydawały mi się trochę sztuczne - to mi nieco przeszkadzało. Pewnie uznacie, że się czepiam, jednak dla mnie to był mały minus.

Styl pisania autorki bardzo przypadł mi do gustu. Książka jest napisana przystępnym językiem - idealnym dla młodszych czytelniczek, poszukujących dobrej lektury dla młodzieży. Czyta się ją bardzo szybko ponieważ wciąga od pierwszych stron. Ja osobiście przeczytałam ją w jeden dzień.

Okładka
Jak zwykle świetna! Uwielbiam to, że można z niej poznać fabułę, ponieważ obrazki i zdjęcia na przedniej oprawie zdecydowanie do niej nawiązują.

Fabuła
Nie zabraknie w niej zabawnych jak i smutnych momentów. Tak samo jak w pierwszej części "lekka i przyjemna w odbiorze, jednak nie każdemu może się wydać ciekawa."

Bohaterowie
Penny w ogóle się nie zmieniła. Nadal jest tą samą Penny, oczywiście niezwykle niezdarną. Jej przyjaciel Elliot - sarkastyczny i zabawny w drugiej części nadal pozostał sobą. Megan powróciła do Penny jako cudowna koleżanka (nadal jej nie lubię) i polepszyły swoje stosunki. Przeuroczo! Stara "przyjaźń" nie rdzewieje...

Moja ocena książki:
★★★★★★★☆☆☆

Jeśli szukacie poważnej książki, pisanej nie wiadomo jakim językiem - to nie będzie Girl online, jak i Girl online w trasie. Te książki są lekkie i przyjemne w czytaniu, ale nie należą do dzieł z wyższej półki w literaturze. Tak jak pisałam wcześniej "Girl online w trasie" polecam młodszym dziewczynom. Sądzę, że dla nich będzie ona strzałem w dziesiątkę.
Pomimo swoich maleńkich minusów drugi tom cyklu Girl Online jest idealną książką na długie zimowe wieczory. Jest to dobrze napisana, wciągająca współczesna powieść o tym, iż show-biznes nie jest tak cukierkowy jak nam się często zdaje. Książka która z pewnością umili ponury dzień i przeczytamy ją z ogromną przyjemnością oraz uśmiechem na twarzy. :)

Zapraszam na mojego bloga: czasdlaksiazki.blogspot.com

"Girl online w trasie" to druga część bestsellerowej powieści Zoelli "Girl online". Autorka książki Zoe Sugg o pseudonimie Zoella, jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych brytyjskiech vlogerek na świecie. Jaka jest moja opinia o tej książce? Czy sądzę, że jest ona lepsza od pierwszej części? Tego dowiecie się w tej recenzji.

Rozpocznę od opisu:
Noah Flynn wyrusza w trasę...

więcej Pokaż mimo to