-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
Od IV rozdziału jest pełna wielu trafnych uwag i spostrzeżeń. Nie dla ludzi, którzy czytając o pewnych zjawiskach, myślą z oburzeniem, że: "nie no nie wszyscy", "nie będzie mi stary facet gadał co mam robić", czy "przecież ja żyję inaczej, więc to tak nie wygląda". Traktowanie o fenomenach zawsze wiąże się albo z wyciąganiem średniej, albo generalizacją za pomocą opisów. Wniosek 1: nie dla ,,nadwrażliwych".
,,Minusem" i ewentualnym ,,skandalem", który wywołuje ta pozycja jest to, że jest cieniutka i zbiera w sobie prawie same wnioski badań wcześniej już przeprowadzonych. Skutkiem może być uczucie mokrego prysznica i polekturowa refleksja o autorze, jako o ,,oderwanym od rzeczywistości' starcze''. Nie mniej, jak sobie rozłożymy tę treść na czynniki pierwsze, przypiszemy ją do czasów dawnych i współczesnych- zobaczymy ,,co działo się z gotowaną żabą" na przestrzeni lat, oraz zgłębimy się w tło filantropów, którym najbardziej na świecie zależy na ,,daniu ludziom przyjemności"- to wiele rzeczy nagle nabiera pewnego sensu. Konieczne jest też poznanie tematu od strony politycznej. Wniosek 2: świat ociekający seksem tylko dla indywidualistów, o przynajmniej minimalnym fundamencie moralnym ze spiżu.
Od IV rozdziału jest pełna wielu trafnych uwag i spostrzeżeń. Nie dla ludzi, którzy czytając o pewnych zjawiskach, myślą z oburzeniem, że: "nie no nie wszyscy", "nie będzie mi stary facet gadał co mam robić", czy "przecież ja żyję inaczej, więc to tak nie wygląda". Traktowanie o fenomenach zawsze wiąże się albo z wyciąganiem średniej, albo generalizacją za pomocą opisów....
więcej mniej Pokaż mimo to
Mimo wszystko dam 7. Rozdziały, które osobiście mnie ,,zastanawiały" w sensie negatywnym to te, przywołujące wypowiedzi, interpretacje i ,,przeczucia'' osób ,,mocno" trzecich, które to miały bardzo się zaprzyjaźnić z bohaterem. Kompletnie nic to nie wniosło, a jest zwykłym zbiorem logicznego rozumowania w różnych kierunkach odnośnie tego co się mogło stać. Budowanie przyjaźni po 2-3 spotkaniach samo w sobie wrażenia nie robi i jest odpowiednikiem zbudowania luźnej, świeżej znajomości w rozumowaniu europejskim. Tatuowanie sobie motta Justina- które swoją drogą odkryciem Ameryki nie jest- przez ludzi niezobowiązująco przewijających się przez jego życie znowu jest dla mnie potwierdzeniem zagrania psychologii. Sam autor się z tym nie kryje: ,,najważniejsza" ambasada wszczęła alarm, stąd zaginięcie to stało się swego rodzaju ikoną. Dobrze, że chociaż inni zasłużyli na poświęcenie im 8 rozdziału w książce...
Mną o wiele bardziej wstrząsnęło jedno bardzo przykre doświadczenie z dzieciństwa podróżnika. Mogło odpalić machinę poszukiwań i pytań. Poza tym- tak jak to w przypadku celebrytów- słuchacze, czy ,,followersi" też chcą czuć się ważni i biją się o to kto poznał lepiej, kto więcej wiadomości wymienił, kto dłużej jadł lunch w hostelu. Stąd te tatuaże i wspomnienia: ciekawe, ile z nich faktycznie miało miejsce.
Wszystko to jeszcze pośród informacji o tym, że chyba nie doszło do nieprzerwanego transu, czy niezakłóconej medytacji w jaskini tak, jak było to zapowiedziane na mediach społecznościowych. Justin w tej kwestii miał słuszne dylematy. Sam duchowy przewodnik, którego sobie wybrał, już od pierwszych dni wyłożył się ze swoimi zamiarami- pomimo ostrzeżeń, że nie tak wygląda prawdziwy Sadhu (i to od ludzi- z całym szacunkiem- mądrzejszych od Justina), lecz ten nie usłuchał.
Autor dotarł do wielu dodatkowych informacji i nazw, które można potraktować jako punkt do dalszych poszukiwań, ale w innych źródłach. Oby i inne zaginięcia doczekały się takiej dokumentacji. Oby ,,komuś się chciało". Bądź co bądź, jest to duchowa podróż, ale zamerykanizowana. Chociaż jak na samego bohatera, i tak ,,mogło być gorzej". Nadal ciężko jest spekulować i odpowiedzieć na pytanie: Co tam takiego jest, że wędrowiec przepada bez śladu? I tu należałoby zrobić zarys podróżników z innych części globu. Pozbierać inne spojrzenia na świat, które zabrali ze sobą do Indii. Tak dla równowagi, bo zamiast odpowiedzi, poszerzy nam się sam kontekst. Po szczegóły sami już -śladami zaginionych, w tym Justina-musimy polecieć do Indii.
Mimo wszystko dam 7. Rozdziały, które osobiście mnie ,,zastanawiały" w sensie negatywnym to te, przywołujące wypowiedzi, interpretacje i ,,przeczucia'' osób ,,mocno" trzecich, które to miały bardzo się zaprzyjaźnić z bohaterem. Kompletnie nic to nie wniosło, a jest zwykłym zbiorem logicznego rozumowania w różnych kierunkach odnośnie tego co się mogło stać. Budowanie...
więcej Pokaż mimo to