Obcy Alan Dean Foster 7,0

ocenił(a) na 811 tyg. temu Siedmiu członków załogi (plus kot),nagłe przebudzenie, nieznana planeta, przerażające odkrycie, walka o przetrwanie i ostateczne widmo śmierci, pośrodku bezkresnej pustki, gdzie ludzki krzyk ginie pośród niekończących się korytarzy kolosalnego Nostromo.
„Obcego” w reżyserii Ridleya Scotta nie trzeba raczej nikomu przedstawiać – to klasyk sam w sobie i niepodważalne dzieło, na którym oparto niezliczoną rzeszę innych. Ilu jednak słyszało o jego książkowym odpowiedniku? Allan Dean Foster napisał bowiem powieściową wersję tej historii, opartą na oryginalnym scenariuszu, z jakiego zrodził się pierwszy film o Xenomorphie. Książka ta ponownie zabiera nas w ciemne korytarze statku Nostromo, który odpowiada na tajemnicze wezwanie, dobiegające z niezbadanej planety. Wydarzenia, jakie rozegrały się po kontakcie załogi z obcą formą życia, a co za tym idzie mordercza walka w nierównym starciu z – jak określił ją sam Ash – istotą doskonałą, to kamień węgielny dla niezliczonych horrorów, których akcja toczy się w przestrzeni kosmicznej.
Nie będę ukrywał, że jestem ogromnym fanem tego uniwersum. Tym bardziej cieszyło mnie więc sięgnięcie raz jeszcze po tę doskonale mi znaną opowieść, z jednoczesną nadzieją, że otrzymałem szansę, by po latach odkryć w niej coś zupełnie nowego. I w pewnym stopniu tak też się stało.
„Obcy” – przynajmniej w swojej filmowej wersji – jest powszechnie znany, dlatego pozwolę sobie pominąć tu nakreślenie fabuły i poszczególnych wydarzeń. Jeśli są wśród Was osoby, które jeszcze nie miały styczności z tą historią – szczerze zazdroszczę. Wiele bym dał, by przeżyć raz jeszcze pierwsze spotkanie z tym światem. Jednak przechodząc już do samej książki…
Adaptacja literacka w wykonaniu Fostera wypada naprawdę dobrze, czemu jednak trudno się dziwić, gdyż historia spisana została w oparciu o wspomniany już oryginalny scenariusz filmowy. Klimat książki wciąż utrzymuje tę gęstą, klaustrofobiczną i mroczną atmosferę zamknięcia, znaną z ekranizacji. W tym wydaniu dodatkową robotę robią idealnie wpasowujące się ilustracje i ogólna oprawa graficzna, które - jako integralna część tej historii - dodają namacalności śledzonym przez nas wydarzeniom. Osobowości postaci zostały dodatkowo pogłębione przez ich własne myśli, jakich nie byliśmy w stanie doświadczyć w wersji filmowej.
Szczególny ukłon w stronę rozpisania postaci Asha. Bez dwóch zdań odgrywa ona kluczową rolę w fabule, a jej złożoność potęgowana jest motywacjami, jakimi kieruje się na przestrzeni historii. Ash to oczywiście android (uwaga, spojler sprzed prawie pół wieku!),którego dodatkowym zadaniem jest utrzymanie obcej formy przy życiu i sprowadzenie jej na Ziemię w celu zbadania i wykorzystania przez firmę, dla której pracuje załoga. Ta dwojakość osobowości – jednocześnie naukowy przedstawiciel załogi, niezwykle skupiony na swojej pracy, jak i tajny agent z własną misją, który nie cofnie się przed niczym, by zrealizować swój cel – prezentowana jest nam zarówno poprzez myśli, jak i szczególny opis zachowania w poszczególnych rozdziałach. Ash zdecydowanie odpowiada w tym przypadku za podtrzymywanie klimatu tajemniczości, niepewności, a ostatecznie i zagrożenia.
Nieco odmienny stosunek mam jednak wobec Ripley. Wiemy, że jest ona główną bohaterką tego, jak i trzech kolejnych starć z obcą formą życia – przez co stała się również niejako ikoną całej pierwotnej serii filmowej. Na kartach książki wydaje się jednak nieco niknąć i odchodzić na plan dalszy niż można by się spodziewać po jej postaci. Niewiele jest również opisów samego obcego, więc, teoretycznie, dla kogoś, kto nie spotkał go nigdy na żadnej z grafik lub nie widział bezpośrednio w filmie, może on stanowić wielką czarną plamę o niewyraźnych konturach, która definiowana jest głównie przez swą naturę obrazowaną w kolejnych zabójstwach. To, co jednak otrzymaliśmy wśród nielicznych opisów obcej formy życia, może wywołać konsternację u osób zaznajomionych z wyglądem poszczególnych stadiów rozwoju tego gatunku. Mam tu na myśli przykładowo umiejscowienie oka na wierzchniej części ciała facehuggera (czy, jak kto woli, twarzołapa – no wiecie, tego czegoś, co wychodzi z jaja i przykleja się do mordy). Skąd taki zabieg i idea nadania narządu wzroku temu stadium – ciężko stwierdzić.
Słowem podsumowania, „Obcy” w wydaniu literackim to zdecydowanie odmienne doświadczenie niż jego obraz na wielkim ekranie, jednak książkę tę zdecydowanie powinien przeczytać każdy, kto jest zaznajomiony z serią i wciąż łaknie zanurzenia się w ten gęsty i mroczny klimat polowania na ludzi w metalowej puszcze unoszącej się pośrodku kosmicznej pustki. „Obcy” był i zawsze będzie jednym z pionierów kosmicznej grozy i pozostanie nim już na zawsze, bez względu na to, czy odnajdziemy go na kartach książki, czy w genialnej produkcji Ridleya Scotta.
💀💀💀
https://skoliotyk.pl/recenzje/99-obcy-allan-dean-foster.html