-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus7
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
-
ArtykułyPyrkon przygotował ogrom atrakcji dla fanów literatury! Co dzieje się w Strefie Literackiej?LubimyCzytać1
Biblioteczka
2016-10-27
2016-10-27
Z całej stetry książek na wyprzedaży oczywiście zaintrygował mnie tytuł książki Tracy Bloom „Zakaz seksu we wtorki” a zaraz potem jedyny w swoim rodzaju opis tygodnia.
Cytując słowa autorki: „…wtorek to taki jałowy dzień,
- niedziela – seks z okazji końca tygodnia,
- poniedziałek – trzeb się pocieszyć bo to dopiero początek tygodnia,
- środa – seks albo triumfalny po strzeleniu 9 goli, albo nudny po nudnym wieczorze przed telewizorem,
- czwartek – seks pod hasłem ”zaraz piątek”
- piątek – seks pod hasłem „dzięki Bogu przeżyłem kolejny tydzień w robocie”
- sobota – czas na seks, seks, seks i tylko seks
Ale wtorek to co innego. Sama powiedz , jaki mógł by być powód wtorkowego seksu?”
No i jak nie sięgnąć po tak zapowiadającą się książkę. Przyznaję na początku trochę irytowało mnie zachowanie bohaterów, czasami naiwne i nieodpowiedzialne. Potem zmieniłam swoje podejście do tych zwariowanych postaci i zaczęłam się świetnie bawić. Wydawało by się, że to książka lekka i przyjemna – bo też taką jest, ale to również historia wbrew pozorom z morałem. Szczerze polecam, żeby przekonać siebie samego, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale również dlatego że lekkie pióro autorki pozwala się świetnie bawić. Miejscami komiczne dialogi to prawdziwy atut tej zabawnej historii z przesłaniem i zadziwiającym zakończeniem. Polecam i gwarantuję ubaw po pachy!
Pozdrawiam
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2016/10/zakaz-seksu-we-wtorki-tracy-bloom.html
Z całej stetry książek na wyprzedaży oczywiście zaintrygował mnie tytuł książki Tracy Bloom „Zakaz seksu we wtorki” a zaraz potem jedyny w swoim rodzaju opis tygodnia.
Cytując słowa autorki: „…wtorek to taki jałowy dzień,
- niedziela – seks z okazji końca tygodnia,
- poniedziałek – trzeb się pocieszyć bo to dopiero początek tygodnia,
- środa – seks albo triumfalny po...
2016-05-10
Miałam już przyjemność spotkać się z twórczością Pani Candace Camp, zatem wiedziałam czego się spodziewać sięgając po kolejną jej książkę i oczywiście się nie zawiodłam. "Tajemnica panny Hamilton", jak przystało na tę autorkę, nie jest typowym "romansidłem", ponieważ główny nurt powieści stanowi wątek raczej kryminalny z ciekawie skonstruowaną intrygą pobudzającą szare komórki. Ponieważ to mimo wszystko romans historyczny, więc pojawia się płomienne uczucie, a powieść oczywiście wzrusza ale i rozśmiesza jednocześnie. Wszystko to składa się na idealny przepis na udane majowe popołudnie z przyjemną rozrywką w dłoni.
Główną bohaterką, tym razem jest Priscilla Hamilton, która mieszka w rodzinnym domu wraz z ojcem i guwernantką. Jest kobietą bardzo inteligentna i oczytana, a w każdej wolnej chwili oddaje się swojej ogromnej pasji, czym wzbudza sympatię czytelnika. Właśnie ta jej pasja jest ową tytułową tajemnicą Panny Hamilton, która jednocześnie przynosi zyski co pozwala na utrzymanie domu. Dzisiaj nikogo już nie szokuje, że kobieta zarabia na życie ale Priscilla żyje w czasach wiktoriańskiej Anglii, kiedy to konwenanse i dobre wychowanie nakazują zgoła inne zachowanie dla panienek z dobrego domu.
Ponad to na progu poukładanego życia Priscilly pojawia się nagle zupełnie nagi mężczyzna, który stracił pamięć i oczywiście nie wie kim jest i dlaczego się tu znalazł. Dziewczyna bez zastanowienia postanawia pomóc zagubionemu człowieku przez co automatycznie i zupełnie nieświadomie wchodzi w sam środek niebezpiecznej intrygi
I tak już pozostaje do końca książki, strona za stroną ujawnia nowe fakty, kolejne kłopoty oraz matactwa powodujące, że napięcie w powieści narasta. Ponadto niesamowitego uroku dodaje tej historii postać drugoplanowa, a mianowicie ojciec tytułowej bohaterki. Florian Hamilton jest zwariowanym naukowcem, który żyje we własnym świecie całkowicie oderwanym od rzeczywistości co dostarcza czytelnikowi nie jeden powód do uśmiechu.
Polecam wszystkim bez wyjątku ten romans historyczny, którego wątek romantyczny pojawia się jakby przy okazji lub przez przypadek. Zwolennicy tego typu literatury znajdą tu oczywiście wielką i namiętną miłość w oprawie mojej już ulubionej dziewiętnastowiecznej Anglii. Natomiast jej przeciwnicy spotkają się z tajemniczą historią pewnego rodu, podszytą wątkiem kryminalnym i wielkim sekretem Panienki z tzw. dobrego domu. oraz zwariowanym ojcem naukowcem i z pozoru zimną guwernantką w tle.
To wszystko w połączeniu z lekkim piórem Pani Candace Camp oraz zabawnymi dialogami gwarantuje niezapomniane i przede wszystkim roześmiane chwile z książką.
Polecam!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2016/05/tajemnica-panny-hamilton-candace-camp.html
Miałam już przyjemność spotkać się z twórczością Pani Candace Camp, zatem wiedziałam czego się spodziewać sięgając po kolejną jej książkę i oczywiście się nie zawiodłam. "Tajemnica panny Hamilton", jak przystało na tę autorkę, nie jest typowym "romansidłem", ponieważ główny nurt powieści stanowi wątek raczej kryminalny z ciekawie skonstruowaną intrygą pobudzającą szare...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-04-05
To jedna z piękniejszych książek, które przeczytałam o losach zwykłych ludzi i ich walce również tej wewnętrznej z samym sobą, podczas II-ej wojny światowej. "Żniwa gniewu" Lucie Di Angeli-Ilovan to moim zdaniem powinna być lektura obowiązkowa już w szkole podstawowej.
Ten okrutny okres jakim była druga wojna światowa w tej powieści widziany jest oczami i sercem dwóch kochających się sióstr. Kaszmira i Maruszka bardzo są ze sobą związane, mimo że mają dwa skrajnie różne charaktery.
Starsza Kaszmira nigdy nie garnęła się do nauki i matka posłała ją na służbę, gdzie niestety życie jeszcze bardziej jej dopiekło. Natomiast w dorosłym życiu za swojego partnera życiowego wybiera Szurę, który jest komunistą i rosyjskim żydem.
Maruszka natomiast w przeciwieństwie do siostry namiętnie czyta o żywotach wszystkich świętych i pragnie w przyszłości wstąpić do klasztoru. W dorosłym, jednak życiu poznaje polskiego żołnierza Zygmunta, posiadacza majątku ziemskiego, za którego wychodzi za mąż.
Mimo że od dzieciństwa życie obu sióstr nie było usłane różami i wydawało by się, że w końcu nieszczęść nadszedł kres to niestety wybucha wojna i odbiera im wszystko. Obie owdowiały, pozostały bez dachu nad głową i z dwójką malutkich dzieci.
Tak zaczyna się ich tułaczka za domem i chlebem, w czasie której są poniżane, zmuszane do ciężkiej pracy oraz narażane na ogromne cierpienie z głodu i rozpaczy na tle straszliwej wojny.
Ciekawostką jest to, że główną bohaterką jest właściwie Magdalena - córka Maruszki, która na podstawie wspomnień własnych i starszego rodzeństwa oraz dzienników matki, odtwarza tułaczkę sióstr. Wszystko to sprawia, że książka przepełniona jest wieloma wątkami, które w końcu składają się na jedna niesamowitą całość. "Żniwo gniewu" pokazuje jak ogromna siła drzemie w kobietach, która pcha je do przodu, mimo przeciwności losu i na przekór wszystkim. Napisana jest z takim ciepłem i ogromną dawką emocji, że wracam wspomnieniami do swojego dzieciństwa kiedy to mój dziadek opowiadał, że wojna nie była wcale biało-czarna, czyli nie wszyscy Polacy byli "biali" i nie wszyscy Niemcy byli "czarni".
Długo po przeczytaniu tej książki wciąż byłam przy niej myślami. Zapadła tak bardzo w mojej pamięci, że nie byłam w stanie tak od razu (jak mam w zwyczaju) sięgnąć po następna powieść. Dlatego też powtórzę się, moim zdaniem to powinna być obowiązkowa lektura w szkole dla młodzieży, ponieważ to kawałek naszej historii - historii polskości - tylko widziany oczami i sercem dwóch sióstr. Ponad to nie każdy ma (lub miał) dziadka, który opowie i pozwoli poczuć jakim okrucieństwem była wojna i jakim heroizmem wykazali się zwykli ludzie. Szczerze polecam i zapewniam ogromne emocje!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2016/04/zniwa-gniewu.html
To jedna z piękniejszych książek, które przeczytałam o losach zwykłych ludzi i ich walce również tej wewnętrznej z samym sobą, podczas II-ej wojny światowej. "Żniwa gniewu" Lucie Di Angeli-Ilovan to moim zdaniem powinna być lektura obowiązkowa już w szkole podstawowej.
Ten okrutny okres jakim była druga wojna światowa w tej powieści widziany jest oczami i sercem dwóch...
2016-02-12
W powieści na Richarda Hermana początkowo podobał mi się tylko tytuł "Na ratunek Polsce", potem zaintrygował mnie jej podtytuł:
"Rok 2004, Rosja i Niemcy szykują się do czwartego rozbioru Polski",
a w końcu treść, która okazała się najlepsza i niesamowicie wciągająca.
Samego autora też nie znałam wcześniej i tylko z opisu na okładce dowiedziałam się, że Pan Richard Herman Jr jest autorem bestsellerowych military thrillers. Jeśli jego pozostałe książki są tak wciągające jak ta, to mnie wcale nie dziwi ta opinia.
"Na ratunek Polsce" to oczywiście fikcja literacka opowiadająca o szykującym się ataku na nasz kraj. Rosja i Niemcy planują czwarty rozbiór Polski, co jednocześnie bardzo nie podoba się pni Prezydent Stanów Zjednoczonych. W Rosji rząd jest kontrolowany przez mafię, która w porozumieniu z niemieckimi rewizjonistami ma zamiar zaatakować i przejąć kontrolę nad Polską. Głównym powodem tego ataku, są szlaki narkotykowe, które przebiegają przez nasz kraj na zachód. Madeleine Turner aktualnie urzędująca Pani Prezydent w Białym Domu, postanawia pomóc Polsce i w ten sposób jednocześnie przywrócić równowagę w Europie. Niestety konsekwencje tej decyzji mogą być tragiczne w skutkach.
Mie osobiście uwiodła powieść Pana Hermana i wyczułam w niej ogromną sympatie do Polski i Polaków. Jedyny minus jaki dostrzegam to niestety i dosłownie miniaturowe literki, które wprowadzały niepotrzebny dyskomfort podczas czytanie. Po raz kolejny wydawnictwo się nie popisało.
Po lekturze przeczytałam kilka komentarzy tej książki i byłam pewna, że będą równie optymistyczne jak mój, dlatego też szczerze zdziwiły mnie te dwa negatywne i zupełnie oderwane od rzeczywistości. No ale przecież to rzecz gustu na temat którego podobno się nie dyskutuje. Dlatego też tym dwóm autorom negatywnych komentarzy pragnę tylko delikatnie zwrócić uwagę - to nie jest literatura faktu, ale wspaniała fikcja literacka z sympatią do Polski w tle.
"Na ratunek Polsce" Richarda Hermana Jr tak mnie zauroczyła, że zaraz po przeczytaniu i oddaniu (była pożyczona) postanowiłam zakupić ją do swojej biblioteczki.
Oczywiście tak też uczyniłam i teraz już mogę polecać i pożyczać tę książkę wszystkim dookoła.
Wam też serdecznie ją polecam, bo bardzo przyjemnie czyta się powieść z taką sympatią do Polski i Polaków, mimo że to tylko fikcja literacka.
Myślę że kiedyś jeszcze sięgnę po inną powieść tego autora. Przyznaję, ze raczej nie jestem zapalonym czytelnikiem tego rodzaju literatury ale Pan Richard Herman tą konkretną powieścią bardzo mnie do siebie przekonał.
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2016/02/na-ratunek-polsce-richard-herman-jr.html
W powieści na Richarda Hermana początkowo podobał mi się tylko tytuł "Na ratunek Polsce", potem zaintrygował mnie jej podtytuł:
"Rok 2004, Rosja i Niemcy szykują się do czwartego rozbioru Polski",
a w końcu treść, która okazała się najlepsza i niesamowicie wciągająca.
Samego autora też nie znałam wcześniej i tylko z opisu na okładce dowiedziałam się, że Pan Richard Herman...
2016-01-15
Pani Dominika w swojej książce nie tylko przenosi czytelnika w czasie ale pozwala wkraść się w teraźniejsze życie mieszkańców warszawskiej kamienicy, gdzie mamy do czynienia z serią tajemniczych zaginięć i zgonów. Ponad to cała ta kamienica jest pełna osobliwości.
Główna bohaterka, Daria pochodzi z rodziny obciążonej klątwą, która sprawia że żadna kobieta z tego rodu nie zazna szczęścia w miłości. Artysta - malarz jest jednocześnie detektywem - amatorem, a jego menadżer to pewien dociekliwy policjant. Przez książkę nie raz też przewinie się przedziwnie nieobecny informatyk - flecista oraz pewien doktor medycyny o wzroku mrożącym krew w żyłach, którego dosłownie do szału doprowadzają koncerty owego informatyka - flecisty. Natomiast osobliwy emeryt - inżynier na każdym kroku toczy głośne kłótnie z wyjątkową artystką, która nigdy nie pozostaje mu dłużna.
Dodam tylko jeszcze, że to nie wszystkie z barwnych postaci występujący w "Klątwie Marianny".
Dla mnie w związku z powyższym, oznaczało to ogromny natłok nazwisk i postaci po przeczytaniu zaledwie kilku pierwszych rozdziałów - odrobinę mnie to skołowało ale na szczęście nie wystraszyło. Nawet w momencie, gdy ledwo zdążyłam oswoić się z wątkiem i nagle pojawia się nowy rozdział z nową historią, postacią i jej nazwiskiem. Musiałam naprawdę bardzo skupiać uwagę, żeby nie pogubić się w tym gąszczu postaci i ich osobistych historyjek.
Na szczęście wszystkie te odrębne wydarzenia w końcu zaczęły się ze sobą rewelacyjnie splatać, a taki rodzaj zarówno literatury jak i kina po prostu uwielbiam. Na początku pozorny bałagan, natłok informacji i tylko teoretycznie nie mających nic ze sobą wspólne, by na koniec dojść do scalającego zakończenia. Dlatego właśnie warto przebrnąć przez ten zawiły początek, żeby potem czerpać ogromna przyjemność z czytania.
Reasumując, moim zdanie "Klątwa Marianny" Pani Dominiki Bel to bardzo ciekawy kryminał, który czyta się z ogromną przyjemnością. Ponad to dużym atutem tej książki jest również fakt, że zwiodła mnie trzy razy, ponieważ dopiero mój trzeci typ mordercy okazał się właściwym. Na szczęście stało się to dopiero przy końcu powieści, więc do ostatnich stron czerpałam przyjemność z narastającego napięci w tym polskim kryminale.
Polecam książkę "Klątwa Marianny" jako cudowny przerywnik w natłoku dzisiaj modnych skandynawskich kryminałów.
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2016/01/klatwa-marianny-dominika-bel.html
Pani Dominika w swojej książce nie tylko przenosi czytelnika w czasie ale pozwala wkraść się w teraźniejsze życie mieszkańców warszawskiej kamienicy, gdzie mamy do czynienia z serią tajemniczych zaginięć i zgonów. Ponad to cała ta kamienica jest pełna osobliwości.
Główna bohaterka, Daria pochodzi z rodziny obciążonej klątwą, która sprawia że żadna kobieta z tego rodu nie...
2015-12-23
Otrzymałam tę przesłodką książeczkę w prezencie już jakiś czas temu, ale bardzo lubię do niej wracać zwłaszcza w tym okresie. Dlaczego?
Odpowiedź jest bardzo prosta i zawarta już na pierwszych jej stronach.
Zatem pozwolę sobie po prostu je zacytować jako przedsmak tego co zawierają owe praliny, cyt.:
"Dopiero co była Wielkanoc, a tu minął już letni urlop. I teraz gonimy po sklepach w poszukiwaniu świątecznych prezentów.
Znowu kończy się rok.
Winę za ten pośpiech ponosi monotonia dnia. Ciągle to samo. Bo wszystko, do czego przywykliśmy, zauważamy - jeśli w ogóle - już jedynie częściowo. Tak jak my sami pewnego dnia przestajemy już dostrzegać najbardziej zwariowany kolor ścian, bo stał się on częścią naszej codzienności, tak twoje życie przechodzi obok ciebie w zwariowanym tempie, ponieważ wszystko co się w nim dzieje, od dawna już znasz.
Tylko wtedy, gdy przez coś niezwykłego przerwiesz monotonię dnia, pozbędziesz się tego odczucia"
Okres Świąt Bożego Narodzenia jest dla mnie właśnie takim przerywnikiem w codzienności, który pozwala cieszyć się tym co mam i co mnie jeszcze czeka. Ta mała książeczka jest niezwykła pod każdym względem, pomaga nie tylko dostrzec jakie mamy szczęście w życiu, ale także jak czasami niewiele trzeba by szczęśliwym było.
Można śmiało określić ją mianem podręcznego drogowskazu do szczęśliwego "ja", bowiem zawiera 10 specjalnych pralin - czyli 10 sposobów na to jak przełamać szarą rzeczywistość lub też 10 drogowskazów, jak uszczęśliwić siebie. Po lekturze z pewnością można bardziej optymistycznie spojrzeć na zwykłą codzienność i chociaż odrobinkę ją osłodzić w dowolny dla siebie sposób.
Dla mnie osobiście ta urocza książeczka stanowi dodatkowo inspirację i uruchamia moją wenę twórczą podczas tworzenia dedykacji w książkach, które mam zamiar podarować moim bliskim. Dlatego wracam do niej najczęściej właśnie w tym świątecznym okresie.
"Praliny dla duszy" autorstwa Pani Gabi Vallenthin polecam Wszystkim, by też mieli szanse osłodzić dosłownie i w przenośni swoje zwykłe czy też niezwykłe ale z pewnością codzienne dni.
Ta przeurocza, słodka i cudownie czerwona książeczka, mnie osobiście nastraja bardzo pozytywnie i na pewno jeszcze nie raz do niej wrócę
Pozdrawiam
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2015/12/praliny-dla-duszy-gabi-vallenthin_23.html
Otrzymałam tę przesłodką książeczkę w prezencie już jakiś czas temu, ale bardzo lubię do niej wracać zwłaszcza w tym okresie. Dlaczego?
Odpowiedź jest bardzo prosta i zawarta już na pierwszych jej stronach.
Zatem pozwolę sobie po prostu je zacytować jako przedsmak tego co zawierają owe praliny, cyt.:
"Dopiero co była Wielkanoc, a tu minął już letni urlop. I teraz gonimy...
2015-11-22
Długo zastanawiałam się nad tym, jak ubrać w słowa wszystko to co we mnie zostało lub też obudziło się po przeczytaniu tej ujmującej powieści. Wszystko o czym pomyślałam wydawało się niewłaściwe bo jednocześnie za mało i za dużo mówiące o niej. Posłużę się zatem pierwszymi słowami tej książki, cyt.:
"Leżeli na podłodze spleceni w majestatycznym, zastygłym uścisku, ubrani od stóp do głów w nowiutkie śnieżnobiałe stroje nowożeńców, a uśmiech na ich twarzach był nieomylnym znakiem łączącej ich miłości."
Doskonale pamiętam te słowa, a jeszcze intensywniej fakt, jak bardzo nie zapowiadały one tego co miałam przyjemność przeczytać na kolejnych stronach.
"Przedostatnie marzenie" autorstwa Pani Angeli Becerra to przepiękna opowieść o zakazanej miłości, która zaczyna się odrobinę nietypowo. Policja odnajduje parę sędziwych kochanków leżących na podłodze w śmiertelnym uścisku ale nie to jest zaskakujące. Dla policji jak i najbliższej rodziny szokującym staje się fakt, iż zarówno dzieci tych dwojga jak i bliscy sąsiedzi nie wiedzieli o tym związku. Tajemnica ta nie tylko pozwoli się wyjaśnić i ukaże niezwykłej losy tej pary ale przede wszystkim całkowicie zmieni życie tych którzy brali udział w rozwikłaniu jej.
Historia tej pary sięga aż 1936 roku, gdy pewnego dnia młodziutki i bardzo ubogi kelner spotyka piękną córkę bogatego biznesmena i cały świat dla obojga przestaje istnieć. Soledat ma niestety dopiero 14 lat i całkowicie podlega władzy ojca, który oczywiście nie akceptuje awansów szesnastoletniego młodzieńca.
Przeciwności losu, niestety zwyciężą nad miłością tym razem i nie pozwolą by rozkwitła niczym czerwona róża. Soledat, jednak na zawsze zachowa zrobiony przez Joana z drucika od szampana pierścionek. Natomiast on wyrwie z fortepianu klawisz, na którym znajdzie jej miłosne wyznanie. Drogi ich rozejdą się i każde będzie przynajmniej próbowało ułożyć sobie tak zwane normalne życie, ale jak kochać, gdy serce zostało przed laty skradzione.
"Moja dziewczyno utkana z powietrza...
... Nigdy mnie nie zapytałaś, dlaczego nazywam Cię dziewczyną utkaną z powietrza?
Znasz kogoś, kto może żyć bez powietrza?"
Autorka postanowiła zmienić życie nie tylko głównych bohaterów ale i wszystkich tych, którzy brali udział w rozwikłaniu tajemniczego uczucia. W związku z czym opisuje nie tylko namiętną miłość Joana i Soledat ale również życie ich dzieci, zatem książka opisuje nie tylko czas przeszły ale i teraźniejszy. Andru syn Joana wraz z Aurorą córką Soledat ruszą śladami swych rodziców, by nie tylko poznać miłość, które ich połączyła ale i rozwiązać ową tajemniczą śmierć obojga.
Ta historia na szczęście nie kończy się z ostatnią przeczytaną kartką i żyje w nas czytelnikach przeszywając cudownie ciepłym uczuciem, że miłość w końcu zwycięża. Mimo, że czas nie ubłaganie płynie, to nie przeszkadza jej, że patrzy na posiwiałą już głowę i pokrytą zmarszczkami twarz ukochanej osoby. Przy tym wszystkim czytelnik ma wrażenie że całej powieści towarzyszą magiczne dźwięki muzyki - to Joana delikatnie przygrywa na swym fortepianie by uprzyjemnić przeżywanie tych wszystkich emocji zgromadzonych w tej jednej powieści.
Z przyjemnością zaliczam siebie do tego grona czytelników, którym trudno było oprzeć się magii tej wzruszającej historii. Niesamowicie działa na wyobraźnię i na szczęście dla czytelnika na długo zostaje w sercu i nie pozwala tak szybko o sobie zapomnieć.
"Powiedz, że tak.
Że nadal wierzysz w nasze wspólne życie jeszcze długo po tym,
jak spełni się nasze przedostatnie marzenie ..."
Polecam gorąco i proponuje nie czytać jej w biegu. Ta książka potrzebuje czasu i uwagi by zaistnieć w sercach.
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2015/11/przedostatnie-marzenie-angela-becerra.html
Długo zastanawiałam się nad tym, jak ubrać w słowa wszystko to co we mnie zostało lub też obudziło się po przeczytaniu tej ujmującej powieści. Wszystko o czym pomyślałam wydawało się niewłaściwe bo jednocześnie za mało i za dużo mówiące o niej. Posłużę się zatem pierwszymi słowami tej książki, cyt.:
"Leżeli na podłodze spleceni w majestatycznym, zastygłym uścisku, ubrani...
2015-05-05
Niesamowite, taka zwykła mała książeczka, a jednak niezwykła. W pewnym momencie pomyślałam nawet „o co tyle krzyku” ale potem przewróciłam kolejną kartę i jeszcze jedną i następną i nie mogłam się już od niej oderwać. Nawet nie bedę się zbytno wysilać żeby opisać to co poczułam bo znakomicie oddają charaker tej książki słowa autora:
„To nie jest powieść. Ani nawet opowiadanie.
To pewna historia.”
„Jedwab” to historia młodego francuza Herve Joncour, który wyrusza w długą podróż do Japonii, aby zakupić jajeczka jedwabnika. Jest rok 1861 zatem podróż do tak odległego kraju to nie lada wyzwanie a Herve ma tylko 3 miesiące na powrót do Francji, żeby zdążyć przed wykluciem się larw z jajeczek, które sprzedaje w swoim rodzinnym miasteczku Lavilledieu. To jest główny nurt tej historii, wokół której toczy się całe życie nie tylko Herve podróżnika ale i wszystkich osób z jego najbliższego otoczenia.
„Kiedy nie potrafisz wyrazić czegoś jednym słowem, posługujesz się całą historią”
To jednak nie tylko opowieść o podróży ale przede wszystkim o miłości, przyjaźni, oczekiwaniu i o tym co w sercu najbliższej nam osoby czai się skrycie. Jest to powieść bardzo intymna ale to co najmocniej we mnie pozostało po jej przeczytaniu, to nie owa intymność, miłość, podróże czy też po prostu niezwykłość tej historii. Największe wrażenie na mnie wywarły słowa Helen, które nigdy nie zostały przez nią wypowiedziane a jednak Herve je usłyszał. Siła tych niewypowiedzianych słów była tak duża, że długo jeszcze po zamknięciu książki nie mogłam pozbyć się tego uczucia.
„Może po prostu czasami życie przybiera taki obrót,
że człowiek nie ma już właściwie nic do powiedzenia.”
Autor w zwięzłej formie czyli w 65 rozdziałach, które zmieścił na zaledwie 108 stronach porusz do głębi, bowiem ta niesamowita mała książeczka swym rozmiarem w najmniejszym nawet stopniu nie zapowiada tego co przyniesie treść.
Miałam też przyjemność obejrzeć ekranizację tej książki. Film pod tym samym tytułem „Jedwab” nakręcony został 2007 roku z Keirą Knightley w roli głównej. Moim zdaniem książka zawsze góruje nad jej odpowiednikiem na błękitnym ekranie ale tym razem film zaskoczył mnie bardzo pozytywnie.
Oglądałam go z wielką przyjemnością, może też dlatego że zawsze z rezerwą podchodzę do wszelkich ekranizacji i wiem że niemożliwym jest żeby zmieścić w filmie wszytsko to co autor przekazał za pośrednictwem książki.
Umiejętność ta sprawia że nie oczekuje niemożliwego tylko staram się czerpać z oglądania filmu przyjemność a w tym konkretnym przypadku był ona bardzo duża.
Ja osobiście wolę w pierwszej kolejności książkę a dopiero potem jej ekranizacją. Jednak „Jedwab” jest tak niesamowitą historią, że wybór kolejności pozostawiam indywidualnym zapatrywaniom.
Polecam szczerze bo naprawdę warto!
Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym „Pod Hasłem” i „Grunt to okładka”
Niesamowite, taka zwykła mała książeczka, a jednak niezwykła. W pewnym momencie pomyślałam nawet „o co tyle krzyku” ale potem przewróciłam kolejną kartę i jeszcze jedną i następną i nie mogłam się już od niej oderwać. Nawet nie bedę się zbytno wysilać żeby opisać to co poczułam bo znakomicie oddają charaker tej książki słowa autora:
„To nie jest powieść. Ani nawet...
2015-04-29
Tym razem zaczęłam tak jak się należy, czyli od samego początku. W pierwszej kolejności oczarowała mnie przepiękna, uroczo romantyczna okładka. Następnie zostałam uwiedziona przez tytuł ksiązki zarówno ten polski „Zimowa opowieść” jak i jego oryginalne brzmienie „ Winter’s Tale”. Po to żeby kontynuować, albo nie, celebrować moje nowo narodzone uczucie strona po stronie, no i jakież było moje zdziwienie że to już , że to koniec.
Zaczynając swoją przygodę z „Zimową opowieścią” byłam pewna, nie bezpodstawnie z resztą, że czeka na mnie śnieżno subtelna opowieść miłosna. Zarówno okładka jak i tytuł nastroiły mnie tak romantycznie a to co zastałam w środku, grzechem jest określić tak jednoznacznie jako baśniowa opowieść. Ale z całą pewnością stwierdzam, że ta książka to przede wszystkim HOŁD złożony miastu Nowy Jork.
„ …dostrzegł duszę miasta i głęboko się w nim zakochał.”
Opowieść zaczyna się na początku XX wieku od przypadkowego spotkania dwóch uciekinierów. Przepięknego białego konia, który z impetem wprowadza nas w klimat opowieści i drobnego złodziejaszka Peter’a Lake. Spotkanie to, śmiem twierdzić, będzie stanowiło główny nurt tej powieści, który swym prądem przyciągnie ku sobie bardzo wiele różnych wątków i historii. Każda z nich na początku nie tylko będzie biegła swym odrębnym torem, ale i w swoim indywidualnym czasie, po to żeby w efekcie stworzyć jedną całość - „Zimową opowieść”. Pozostaje niezmienne tylko miasto, dla jednych to miejsce spotkań dla innych docelowy punkt podróży, czyli miasto Nowy Jork.
„Wtedy wydaje się wielkim dziełem sztuki, osłoniętym krużgankami zmieniającej się pogody, rzeźbą pełną niepojętych szczegółów stojącą na posadzce planetarium pełnego jasnych świateł i złotych słońc”.
Nie sposób wymienić wszystkie te historie w jednym zdaniu bo i po co. To jest magiczna opowieść, którą można a nawet trzeba wręcz studiować a nie czytać. Wymaga od czytelnika z pewnością pełnej uwagi i skupienia ale i też wynagradza podwójnie. Bowiem jest tu cały wachlarz emocji, gdy jedne historie wzruszają a inne intrygują to następne z pewnością rozbawiają.
„Dużo czasu spędza w redakcji ale kiedy jest tutaj, cięgiem czyta.
Mówi że książki zatrzymują czas. Mnie się wydaje, że brakuje mu piątej klepki (Raz położyłam książkę przy budziku, a ten chodził dalej).”
Rozległe opisy mogą wydawać się zbyt nużące dla mniej wymagającego czytelnika ale gwarantuję warto im poświęcić odrobinę uwagi, bowiem stanowią szalenie uzupełniającą część całości. Podobnie jest z pojawiającymi się elementami nadprzyrodzonymi, które wplecione zostały zupełnie naturalnie w treść i zwiększyły tylko jej magię.
Przyznaję to jedna z niewielu książek, którym poświęciłam dużą część mojego czasu ale też już dawno nie trzymałam w ręku tak obszernej powieści. „Zimowa opowieść” jest wielopłaszczyznowa i w związku z tym może wydawać się odrobinę zawiła. Wystarczy jednak poświęcić jej trochę więcej czasu niż standardowej powieści a gwarantuję że wynagrodzi to.
„… nasze życie to przedzieranie się przez wszystkie lata dla jednej lub dwóch chwil, które są bezsprzecznie wspaniałe”
Ta powieść jest z pewnością i bezsprzecznie wspaniała, bo tu miłość przezwycięża czas i pokonuje śmierć. Tu wszystko jest możliwe, a ja cieszę się że mogłam spojrzeć na to miasto i jej bohaterów oczami autora. Dziękuję i polecam!
Książka bierze udział w wyzwaniach czytelniczych „Pod hasłem”, „Czytam ebooki”, „Okładkowe Love”, „Klucznik” „Grunt to okładka”
Tym razem zaczęłam tak jak się należy, czyli od samego początku. W pierwszej kolejności oczarowała mnie przepiękna, uroczo romantyczna okładka. Następnie zostałam uwiedziona przez tytuł ksiązki zarówno ten polski „Zimowa opowieść” jak i jego oryginalne brzmienie „ Winter’s Tale”. Po to żeby kontynuować, albo nie, celebrować moje nowo narodzone uczucie strona po stronie, no...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-03
Książka ta wywołała u mnie bardzo mieszane uczucia.
"Krajobraz miłości" Sally Beauman to historia trzech sióstr opowiadana przez różnych narratorów. Przyznaję że początek trochę mi się dłużył ale za to zakończenie mnie zaskoczyło.
Czytałam lepsze książki jednak daję jej ocenę dobrą, ponieważ ogólnie poruszyła mnie i zapadła w pamięci ta przedziwna opowieść. Polecam.
Książka bierze udział w wyzwaniach czytelniczych "Pod hasłem" i "Z półki"
Książka ta wywołała u mnie bardzo mieszane uczucia.
"Krajobraz miłości" Sally Beauman to historia trzech sióstr opowiadana przez różnych narratorów. Przyznaję że początek trochę mi się dłużył ale za to zakończenie mnie zaskoczyło.
Czytałam lepsze książki jednak daję jej ocenę dobrą, ponieważ ogólnie poruszyła mnie i zapadła w pamięci ta przedziwna opowieść....
2014-08-07
Uwielbiam historie tego typu, dlatego spotkanie z książą Pana Jonas’a Jansson było po prostu wyśmienitą ucztą. „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął”, sprawił że i ja wyskoczyłam po za ramy wyobrażni i podróżowałam wraz z Allanem po całym świcie.
Tytułowy bohater to Alan Karlsson, który mieszka w domu starców i w dniu swoich setnych urodzin ucieka przez okno przed imprezą i zgiełkiem, który szykują dla niego pracownicy placówki. Postanawia przeżyć jeszcze jedną przygodę w swoim życiu i już na samym początku, zupełnie niechcąco kradnie walizkę pieniędzy należąco do mafii. Gangsterzy oczywiście ruszją w pościg za staruszkiem i od tego momentu trup pojawia się za trupem a nasz bohater, znowu zupełnie przez przypadek zostaje oskarżony o te morderstwa. Szybko dowiadujemy się, że to i nie pierwsza i nie jedyna przygoda bohatera, ponieważ teraźniejszość w tej książce przeplata się z przeszłością i czytamy o podróżach młodego Alana. Dowiadujemy się że bohater ten walczył jako cywil w kilku wojnach i mało tego, zdażało się że walczył po obu stronach. Najciekawsze jest jednak to, że Alan spotyka podczas tych przygód niesamowite osobistości bowiem upił wiceprezydenta Johnsona, jadł z Trumanem, pił ze Stalinem, latał z Churchillem, wypoczywał na koszt Mao i pocieszał małego płaczącego Kim Dong Ila.
Jonas Jonasson zapewnił mi niesamowitą ucztę i w moim ulubionym klimacie. Uwielbiam jak przeplatają się nawet absurdalne historie wraz z realnymi postaciami. Autor dosłownie wmanewrował swojego bohatera w różne historyczne wydażenia i zrobił to moim zdaniem po mistrzowsku. Śmiałam się do łeż a przygoda ze słaniem rozbawiła mnie maksymalnie.
Moja rada, wynikająca nie z przeczytania tej książki ale po analizie róznych komentarzy tego arcydzieła - zasiadając do lektury pamiętajcie że to tylko znakomita ale bądź co bądź fikcja literacka i nie doszukujcie się podręcznika historyczne bo stracicie całą frajdę i przyjemność. Cały smaczek tej lektury leży własnie w nierealnych, bądź też wręcz absurdalnych przygodach Alana Karlssona. Zatem jeśli delikatnie przymkniecie oko na te nieprawdopodobne historie z życia bohatera to gwarantuję ubaw po pachy.
Polecam bardzo gorąco!!
Książka bierze udział w wyzwaniach czytelniczych „Pod hasłem” i „Z półki”
Uwielbiam historie tego typu, dlatego spotkanie z książą Pana Jonas’a Jansson było po prostu wyśmienitą ucztą. „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął”, sprawił że i ja wyskoczyłam po za ramy wyobrażni i podróżowałam wraz z Allanem po całym świcie.
Tytułowy bohater to Alan Karlsson, który mieszka w domu starców i w dniu swoich setnych urodzin ucieka przez okno...
2014-06-25
„Ksiązki” to oczywiście mój ulubionych magazynów do czytania i na szczęście i nie zmiennie kolejny jego numer mnie nie rozczarował.
Podobnie jak poprzednio tak i teraz szczególnie polecam artykuł Mariusza Szczygła ale tym razem pod tytułem: „Cud na terenie ZSRR”, w którym to autor przekonuje jak cudownie żyć w czasach wolności słowa. Gorąco polecam kolumnę „z lotu Szczygła”, którą zawsze czytam w pierwszej kolejności.
To tylko jeden z wielu artykułów w tym 82 stronicowym magazynie, a ponad to:
- cała gama nowości z przeróżnych wydawnictw,
- 6 najważniejszych nowości kwartału,
- długa lista książek które czyta świat i które z pewnością warto poznać,
- oraz co wydawcy polecają.
Warto przewertować to czasopismo bo z pewnością dla każdego znajdzie się coś miłego.
Polecam, ponieważ po raz kolejnym jestem zachwycona nie tylko zawartością ale i wielkością, bo gabaryty czasopisma gwarantują, że starczy mi tego czytania na trochę dłużej. Natomiast jedyny minus jaki dostrzegam i niestety nie umiem go zaakceptować to taki, że na następny numer muszę czekać przez kolejny kwartał.
„Ksiązki” to oczywiście mój ulubionych magazynów do czytania i na szczęście i nie zmiennie kolejny jego numer mnie nie rozczarował.
Podobnie jak poprzednio tak i teraz szczególnie polecam artykuł Mariusza Szczygła ale tym razem pod tytułem: „Cud na terenie ZSRR”, w którym to autor przekonuje jak cudownie żyć w czasach wolności słowa. Gorąco polecam kolumnę „z lotu...
2014-05-05
W marcu natknęłam się na pierwszy numer tego dwumiesięcznika zupełnie przez przypadek i dosłownie połknęłam go w oka mgnieniu. Co automatycznie spowodowało że nie mogłam doczekać się kolejnego numeru, no i oto jest.
FANBOOK niezmiennie skierowany jest przede wszystkim do moli książkowych i przepełniony ciekawymi recenzji, np.: seria „młodzi recenzują”. Pojawiły się tym razem dwie listy bestsellerów, Polska i Amerykańska oraz bardzo ciekawa lista 21 książek udanego dzieciństwa. No i najważniejsze, CENA pozostaje niezmienna – nadal kosztuje tylko 1,99 pln a ja nadal twierdzę, że to najlepszy przykład na to, jak to cena nie zawsze świadczy o jakości.
W tym numerze polecam artykuł „Uwolnij książkę, czyli moda na bookcrossing”, który uświadomił mi że jeszcze nie zdarzyło mi żeby drugi raz sięgnąć po tę samą książkę z mojej biblioteczki. Zatem może warto uwolnić przeczytane książki i dać szanse innym poczuć tę przyjemność z czytania ich.
Jednak przede wszystkim polecam artykuł „Czytanie to choroba przenoszona drogą płciową”, chociażby ze względu na ten wspaniały tytuł. Mnie osobiście oczarował i nie będę go streszczać tylko na zachętę zacytuje jedno zdanie z niego, cyt.: „Bez miłości do książek można swobodnie dociągnąć i setki lat, tylko ja takiego życia nie zazdroszczę.”
Tym razem nie popełnię tego błędu co ostatnio i nie pochłonę tego czasopisma od razu. Porcjuję sobie przyjemność z czytania bo na kolejny numer musze przecież czekać kolejne dwa miesiące – Polecam!
W marcu natknęłam się na pierwszy numer tego dwumiesięcznika zupełnie przez przypadek i dosłownie połknęłam go w oka mgnieniu. Co automatycznie spowodowało że nie mogłam doczekać się kolejnego numeru, no i oto jest.
FANBOOK niezmiennie skierowany jest przede wszystkim do moli książkowych i przepełniony ciekawymi recenzji, np.: seria „młodzi recenzują”. Pojawiły się tym...
2013-08-10
„Kobiety z Czerwonych Bagien” autorstwa Grażyny Jeromin-Gałuszko to jedna z piękniejszych książek, którą miałam ostatnimi czasy przyjemność przeczytać. Chociaż z drugiej strony, czytaniem jest trudno to nazwać, bowiem ja pochłaniałam stronę za stroną do bardzo późnych godziny nocnych a właściwie to czerwone bagna pochłaniały mnie.
Jest to przepiękna i wzruszająca saga o czterech pokoleniach silnych kobiet, które tylko na krótko goszczą mężczyzn w swoim życiu. Obecność ich jest chwilowa ale często brzemienna w skutkach, bowiem wszystkie Panie tego rodu posiadają pewną dziedziczną skłonność. Otóż gdy spotykają na swojej drodze tego jedynego to momentalnie tracą rozsądek i władzę w nogach. Jak to pięknie ujęła Amelia, jedna z nestorek rodu: „ …każda musi w końcu trafić na swojego antychrysta...” i potem walczyć z przeciwnościami losu, których niestety życie im nie oszczędza. Natomiast Czerwone Bagna to nie tylko posiadłość rodzinna w której historia przeplata się z codziennością, ale przede wszystkim miejsce gdzie każda z nich może odzyskać siłę i spokój.
Mogłabym jeszcze tak długo opisywać zalety tej ksiązki ale sama nie lubię czytać długich komentarzy, a ponad to doskonale zdaję sobie sprawę że po prostu ubóstwiam sagi i mogę być mało wiarygodna w ich ocenie. Podobały mi się dokładnie wszystkie, które do tej pory przeczytałam, no i oczywiście „Kobiety z Czerwonych Bagien” nie pozostają wyjątkiem na mojej liście.
Polecam zatem tę książkę wszystkim, ponieważ panie mogą przekonać się że drzemie w nas siła, a panowie znajdą kilka „drogowskazów”. Proponuję jednak nie zasiadać do niej bez paczki chusteczek, bowiem saga ta nie tylko bawi ale i wzrusza a łzy mogą popłynąć z obu powodów jak u mnie. Polecam gorąco!
Oczywiście książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym „Pod hasłem” i „Z półki”.
„Kobiety z Czerwonych Bagien” autorstwa Grażyny Jeromin-Gałuszko to jedna z piękniejszych książek, którą miałam ostatnimi czasy przyjemność przeczytać. Chociaż z drugiej strony, czytaniem jest trudno to nazwać, bowiem ja pochłaniałam stronę za stroną do bardzo późnych godziny nocnych a właściwie to czerwone bagna pochłaniały mnie.
Jest to przepiękna i wzruszająca saga o...
2006-09-13
2007-04-25
2007-04-25
Zaczęło się tym razem zupełnie niewinnie - otrzymałam maila z informacją o wyprzedaży książek w księgarni internetowej. No i co ja zrobiłam, oczywiście natychmiast tam zerknęłam. Tak na marginesie to skąd „oni” wiedzą komu wysyłać takie maile. Moje zerkanie skoczyło się wzbogaceniem mojej biblioteczki o kolejne 6 książek – na szczęście kosztem zaledwie 20 złotych. Jedną z tych sześciu, była właśnie książka pt.: „Los Montes” Bertrand’a Godbille, a właściwie cieniutka powieść bo to zaledwie 118 stron. Czego zatem można się spodziewać trzymając w ręku cieniutka książeczkę z wyprzedaży?
Początkowo jest to opowieść o 12-letnim chłopcu żyjącym we Francji tuż po zakończeniu II wojny światowej. Francois, ów chłopiec stracił ojca na wojnie a matka Claire postanawia opuścić rodzinny dom i zabiera syna do Chile. Jak się szybko okazuje, Chile to nie przypadkowy kierunek podróży, bowiem w porcie czeka na oboje tajemniczy przyjaciel matki. Natomiast tytułowe Los Montes, to urocza hacjenda, będąca azylem dla byłego esesmana, przyjaciela Claire, którego chłopiec od początku nie potrafi zaakceptować. Zmiany w życiu młodego człowieka to nie tylko zmiana miejsca zamieszkania ale przede wszystkim zmiana stylu życia no i zarazem utrata wyłączności do uczucia matki. Kolejne niespodzianki, które przyniesie los, sprawią ze Francois podejmie decyzję, której skutki na zawsze zmienią zarówno jego życie jak i jego najbliższych.
Hmm, przedziwna opowieść i nie wiem jak ją zarekomendować. Nie jest to na pewno bestseller ale warto przysiąść na jedno popołudnie żeby przekonać się jakie w skutkach mogą być nie do końca przemyślane decyzje!
Pozdrawiam
Zaczytana Joana
http://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2016/10/los-montes-bertrand-godbille.html
Zaczęło się tym razem zupełnie niewinnie - otrzymałam maila z informacją o wyprzedaży książek w księgarni internetowej. No i co ja zrobiłam, oczywiście natychmiast tam zerknęłam. Tak na marginesie to skąd „oni” wiedzą komu wysyłać takie maile. Moje zerkanie skoczyło się wzbogaceniem mojej biblioteczki o kolejne 6 książek – na szczęście kosztem zaledwie 20 złotych. Jedną z...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to