-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać286
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
2023-09-13
2020-06-13
Dobra książka. Dla miłośników horrorów paranormalnych, czy też wiedzy z zakresu dziedziny paranormalnych zdarzeń na pewno będzie interesującą pozycją do przeczytania. Zdecydowanie warta polecenia :)
Dobra książka. Dla miłośników horrorów paranormalnych, czy też wiedzy z zakresu dziedziny paranormalnych zdarzeń na pewno będzie interesującą pozycją do przeczytania. Zdecydowanie warta polecenia :)
Pokaż mimo to2020-06-13
2020-04-28
Przed chwilą miałam takiego powera po obudzeniu się, do napisania opinii, że w sumie bardziej będzie to przypominać esej pełen zachwytu. Ale kurde, gdzie by tu zacząć...
Od zawsze fascynował mnie temat himalaizmu, obejrzałam wszystkie filmy dokumentalne i w ogóle wszystkie jakie wyszły na ten temat, już chyba z kilkanaście razy. Jak tylko wylazła na światło dzienne pierwsza część, to... Nie mogłam tego nie połknąć w całości. Jeszcze książka Melissy Darwood, no to w ogóle nie było nawet o czym myśleć.
I dostałam czego chciałam. Malownicze opisy gór, boskiego Iniemamocnego, romans, zgrabnie wplecione fakty i zwrócenie uwagi na ważne sprawy, oraz humor.
No i właśnie. Wspinaczka. Jakakolwiek. Przy czytaniu tej pozycji, bardzo chętnie sama bym spróbowała swoich sił na ściance. Bo na trekkingu na pewno by mnie musieli ciągnąć za nogę. Albo zostawić...
Druga część i ostatnia zarazem sprawiła, że im bliżej byłam końca, tym częściej wstawałam z łóżka, by pójść do kuchni bez powodu i wrócić. Nie chciałam tego kończyć. No nie było lekko. Jak się dorwałam, to na amen.
Język tej książki jest tak lekki i przyjemny, że czyta się ją jakby się oglądało film. Z tą różnicą, że wiesz o czym myśli główna bohaterka, której nie da się nie polubić. Można mieć inne zdanie niż ona, myśleć, że zrobiłoby się coś inaczej, ale koniec końców i tak zaczynasz się z nią utożsamiać.
Od dawna czytam powieści pióra autorki i z każdą jedną zadziwia mnie jej lekki styl, humor idealnie wstrzelony w moje klimaty i te tak bardzo rzeczywiste postacie, boskie sceny, genialne dialogi, doskonale skrojeni bohaterowie. No czego chcieć więcej? (Prócz serii, a najlepiej nie kończącego się cyklu...).
Co więcej książka jest tak świetnie napisana, że czasami miałam wrażenie, że jak wpiszę w Google "Jeremi Janson", to wyskoczy mi taki alpinista. Sprawdziłam. Ech, cóż za rozczarowanie. W każdym razie wyskoczył nie ten Iniemamocny, co chciałam. Smuteczek. Gigantyczny smuteczek.
Co ciekawe tematyka górska jest tutaj pokazana w bardzo przystępny sposób. A mimo to, ja nadal nie mogę zapamiętać żargonu, co jest czym. Niemniej każdy człowiek, który przeczyta, nie będzie miał problemu ze zrozumieniem. Julka (znaczy autorka) o to dba, by nawet typowy "Kowalski", rozumiał o czym czyta. Wszystko jest ładnie, ale nieprzesadnie tłumaczone. Tym bardziej jak się kuźwa czyta ów tłumaczenie w dialogach, to ze śmiechu naturalnie można zapomnieć. Typu: "Masz czekan zamiast serca".
Jest to jedna z wielu powieści autorki, która jest absolutnie warta polecenia.
Jak dla mnie zestawienie z rzadko spotykaną fabułą o górach, romansem i barwnymi postaciami, którzy bawią do łez i rozpalają wyobraźnię jest warta każdej ceny, bo to zwróci się podczas czytania. A bez wątpienia jest to książka, do której jeszcze nie jeden raz wrócę.
Na koniec tylko dodam, że po przeczytaniu znowu naszła mnie ochota na jakieś filmy z tematem o alpinistach i w ogóle... I wyobraźcie sobie: włączam film, jeden po drugim i jedyne o czym mój mózg może myśleć, to DLACZEGO CI WSZYSCY ALPINIŚCI SĄ TAK BRZYDCY? O.O GDZIE JEST KURNA JAKIŚ JJ?!
Przed chwilą miałam takiego powera po obudzeniu się, do napisania opinii, że w sumie bardziej będzie to przypominać esej pełen zachwytu. Ale kurde, gdzie by tu zacząć...
Od zawsze fascynował mnie temat himalaizmu, obejrzałam wszystkie filmy dokumentalne i w ogóle wszystkie jakie wyszły na ten temat, już chyba z kilkanaście razy. Jak tylko wylazła na światło dzienne pierwsza...
2020-04-28
Kupiłam mamie tę książkę na gwiazdkę, aczkolwiek tylko dlatego, żebym nie była bez prezentu. Wyrodna ze mnie córka i przyznaje się bez bicia. Myślałam głównie o tym, żeby dorwać ją w łapki i przeczytać. Zajęło mi to niespełna półtora dnia. Od zawsze fascynował mnie mnie temat himalaistów, czytałam artykuły, oglądałam filmy dokumentalne i nie mogłam wyjść z podziwu, że można rzucić wszystko, wydać przerażające kwoty, by nie mieć pewności że wróci się z góry, którą planuje się zdobyć. Istna abstrakcja. Przyznaje, że książek na ten temat nie przeczytałam, jest to pierwsza taka książka w mojej małej biblioteczce. (Jeśli ktoś zna równie dobre książki proszę o info w wiadomości, chętnie przeczytam).
Niemniej, sama się tym nie pałam. Nie chodzę po górach, nie wspinam się, choć muszę przyznać, że po przeczytaniu tej książki zdecydowanie chętnie spróbowałabym wspinaczki, choćby na zwykłej ściance.
Świetne dialogi. Niemal żywi bohaterzy - dla mnie czytanie było jak oglądanie filmu, z dostępem do myśli głównej bohaterki i przykro mi kurde, że nie było możliwości czytania w myślach Jeremiego. Gdzie się w ogóle składa zamówienia na takich facetów? Bo generalnie jednego chętnie bym przygarnęła.
I choć przyznam, że odrobinę brakowało mi fantastycznego klimatu, to romans z alpinistą outsiderem... cóż, współczuje, a jednocześnie kibicuję bohaterce.
Intryguje mnie jak autorka rozwinie - NO JAK?! - ich relację. I pytanie, które mnie męczy odkąd zaczęłam czytać: Czy JJ wróci w jednym kawałku?
Swoją drogą, to jedna z tych powieści, do której wrócę jeszcze nie jeden raz, bo czyta się ją niezwykle swobodnie, już nie wspomnę o wiedzy wciśniętej pomiędzy.
Zdecydowanie godna polecenia i genialna.
Kupiłam mamie tę książkę na gwiazdkę, aczkolwiek tylko dlatego, żebym nie była bez prezentu. Wyrodna ze mnie córka i przyznaje się bez bicia. Myślałam głównie o tym, żeby dorwać ją w łapki i przeczytać. Zajęło mi to niespełna półtora dnia. Od zawsze fascynował mnie mnie temat himalaistów, czytałam artykuły, oglądałam filmy dokumentalne i nie mogłam wyjść z podziwu, że...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie ma co się rozpisywać. Seria jest na nienajgorszym poziomie, aczkolwiek szału także nie było. Miło było się oderwać od świata i wskoczyć do obozu Wodospadów Cienia, aczkolwiek autorka stworzyła spokojną, momentami zaskakującą opowieść.
Taka ksiażka na spokojny, deszczowy dzień, chociaż musze przyznać, że ostatnia część wciągnęła mnie najbardziej. Oczywiście można było się spodziewać takiego zakończenia, a jednak i tak było przyjemnie czytać taki happy end.
Nie ma co się rozpisywać. Seria jest na nienajgorszym poziomie, aczkolwiek szału także nie było. Miło było się oderwać od świata i wskoczyć do obozu Wodospadów Cienia, aczkolwiek autorka stworzyła spokojną, momentami zaskakującą opowieść.
Taka ksiażka na spokojny, deszczowy dzień, chociaż musze przyznać, że ostatnia część wciągnęła mnie najbardziej. Oczywiście można było...
Oj, oj. W końcu COŚ się dzieje.
Przy pierwszej części były same pytania i wspaniały Lucas. Tutaj, są... te same pytania i w dalszym ciągu cudowny Lucas. Jednakże, to i owo wiadomo. Biorąc jednak pod uwagę ilość stron, odnoszę wrażenie, że nic się tutaj specjalnego nie działo, a także, że z każdą częścią okrywa się zaledwie ułamek tego kim naprawdę jest Kylie Galen. A to cholernie frustruje.
Podczas gdy w pierwszej części, zostaje się wprowadzonym do Wodospadów cienia - powinno być dużo ciekawej. Ja natomiast pochłonęłam kontynuwację pierwszej części w dwa dni, czyli trwało to dużo szybciej. Jednakże nie do końca przekonuje mnie zachowanie boahterki... Trochę mnie irytuje.
Ale i tak jestem ciekawa co dalej. Poza tym, moja oferta względem Lucasa, wciąż jest aktualna...
Oj, oj. W końcu COŚ się dzieje.
Przy pierwszej części były same pytania i wspaniały Lucas. Tutaj, są... te same pytania i w dalszym ciągu cudowny Lucas. Jednakże, to i owo wiadomo. Biorąc jednak pod uwagę ilość stron, odnoszę wrażenie, że nic się tutaj specjalnego nie działo, a także, że z każdą częścią okrywa się zaledwie ułamek tego kim naprawdę jest Kylie Galen. A to...
No więc... Oczywiście zabrałam się najpierw za sprawy związane z Dellą - tj. Wodospady Cienia: Po zmroku. Ale, po przeczytaniu pierwszej części przygód w obozie Wodospadów Cienia, postanowiłam zacząć to jak należy.
I oto... skończyłam. Na początku szło trochę opornie, chociaż muszę przyznać, że styl książki i jej jezyk jest bardzo przyjemny. Autorka spisała się na medal, tworząc świat, który wydaje się realny, a bohaterowie są fantastyczni.
No i standardowo: Jeśli Kylie nie wybierze Lucasa, ja go z ogromną chęcią przygarne.
No więc... Oczywiście zabrałam się najpierw za sprawy związane z Dellą - tj. Wodospady Cienia: Po zmroku. Ale, po przeczytaniu pierwszej części przygód w obozie Wodospadów Cienia, postanowiłam zacząć to jak należy.
I oto... skończyłam. Na początku szło trochę opornie, chociaż muszę przyznać, że styl książki i jej jezyk jest bardzo przyjemny. Autorka spisała się na medal,...
Nie wiem, gdzie zacząć.
Pochłonęłam tę książkę w takim tempie, że jeszcze nie do końca do mnie dotarło, że to koniec. Ale faktem jest, że nie mogłam się powstrzymać. Ilekroć odkładałam na bok czytanie ostatniej części trylogii, która jeszcze na długo ze mną pozostanie, tym bardziej czułam potrzebę zgarnięcia jej i kontynuowania przygody.
Od samego początku polowałam na tę trylogię. Czytałaj poprzednie książki Josephine Angelini tj. trylogie "Spętanych przez Bogów" i bez reszty pochłonęła mnie twórczość autorki. Pierwsza część "Próba Ognia" wciągnęła mnie tak głęboko, że przez bardzo długi czas nie mogłam przestać o niej myśleć. Co więcej, nie miałam reszty części. Od razu wyszukałam przez internet i zamówiłam. Czekanie było męczarnią. Na szczęście nie trwało to długo i mogłam pochłonąć ją w całości.
Po drugiej części czułam taką ulgę, że niemal od razu sięgnęłam po finalną część "przygód" Lily. Chociaż przez większość czasu walczyłam z irytacją, bo główna bohaterka przerażająco dokładnie ukazała mi swój własny charakter (ju,ż od początku tak było, choć starałam się to ignorować...), nie było możliwości bym porzuciła ostatni tom i zaprzestała czytania.
Świat wykreowany przez autorkę wciągnął mnie bez reszty. Czytanie czegoś innego w międzyczasie by złagodzić "głód" również nie wchodziło w grę. Byłam zbyt pochłonięta Salem i historią powstania Splotów, oraz całego zamierzania wokół bohaterów. Z jednej strony rozumiałam - z tej strony identycznych charakterów, a z drugiej- jako biednego obserwatora tłukłam otwartą dłonią w czoło, na głupote bohaterów.
Niemniej... Styl autorki jest fenomenalny. Opisuje miejsca, uczucia i wszystko w taki sposób, że ma się wrażenie iż człowiek ogląda bardzo dokładnie zekranizowany film. Jakby był widzem scen w 3D.
Zachwycająca fabuła było odrobinę przewidywalna, ale koniec końców jednak się nie spodziewałąm takiego obrotu spraw jak nadeszły. Genialny pomysł, realizacja jego wykorzystana w 100%. Wciąż nie mogę przestać myśleć, chociaż wiem, że to koniec. Acz... jest jeszcze książka z punktu widzenia Rowana. I oczywiście, jak niemalże każdy bohater, został dodany do mojego "małego", wyimaginowanego haremu. I to bardzo blisko mnie.
Jeszcze muszę trochę o zakończeniu... Wiedziałam, że tak będzie. Koniec jest idealny. Nie wyobrażam sobie, by mogło się to inaczej skończyć, chcoiaż w trakcie czytania, mój mózg nieustannie tworzył rozmaite endingi. Koniec końców... Przeżyłam najlepszą i zarazem puczającą (przez co najgorszą, bo wiem jak paskudne mam cechy charakteru) przygodę, którą z pewnością powtórzę.
Trylogia bezsprzecznie jest warta polecenia. Ja zakochałam się od początku, bo zawsze intrygowała mnie historia Salem. Taka wersja wydarzeń basrdzo mi się spodobała. Jest inna. A ja lubię inność.
Nie wiem, gdzie zacząć.
Pochłonęłam tę książkę w takim tempie, że jeszcze nie do końca do mnie dotarło, że to koniec. Ale faktem jest, że nie mogłam się powstrzymać. Ilekroć odkładałam na bok czytanie ostatniej części trylogii, która jeszcze na długo ze mną pozostanie, tym bardziej czułam potrzebę zgarnięcia jej i kontynuowania przygody.
Od samego początku polowałam na...
Będę spojlerować.
Więc tak. Po przeczytaniu części pierwszej byłam absolutnie zakochana. Świat, bohaterzy, akcja, fabuła - majstersztyk oparty na najbardziej intrygującym miejscu świata - Salem, gdzie wiedźmy palono na stosach. Plus dzisiejsza rzeczywistość.
Zderzenie dwóch niemal identycznych światów, a jednak tak różnych od siebie.
I wtedy dorwałam opisy pozostałych części trylogi. I omal nie umarłam na zawał. Przeczytawszy opis ostatniego tomu, na wzmiankę o "stracie pierwszej miłości", myślałam, że jednak dostanę tego zawału serca. Mój mózg nie dopuszczał takiej myśli. Przez ten fakt, czytałam kontynuację etapami. Po trochu, bo obawiałam się zakończenia. Ale im dalej czytałam, tym bardziej chciałam więcej. I w końcu dotarłam do końca. I moje oczy wyszły z orbit. Bo się pomyliłam. Jeszcze nigdy nie czułam takiej ulgi. Przez całą książkę bałam się, że Rowan umrze. A tego bym chyba nie przeżyła. Jakaś część mnie by na pewno umarła.
No dobra, pożaliłam się. Książka jest świetna, aczkolwiek znalazłam kilka nieścisłości, które nie dają mi spokoju, dlatego już pożeram ostatnią część. Poza tym, rewelacja. Uwielbiam tworzone przez autorkę światy, a w szczególności jej sposób pisania. Ma tak swietny styl, że widzę książki jak film. Z tym, że wiem o czym myślą bohaterowie.
Będę spojlerować.
Więc tak. Po przeczytaniu części pierwszej byłam absolutnie zakochana. Świat, bohaterzy, akcja, fabuła - majstersztyk oparty na najbardziej intrygującym miejscu świata - Salem, gdzie wiedźmy palono na stosach. Plus dzisiejsza rzeczywistość.
Zderzenie dwóch niemal identycznych światów, a jednak tak różnych od siebie.
I wtedy dorwałam opisy pozostałych...
Wreszcie koniec... Choć brzmi to źle, szczerze powiem, że miałam problemy z dokończeniem tej finałowej części. Poniekąd dlatego, że nie mogłam pogodzić się z myślą o końcu, ale bohaterom także należy się koniec kłopotów. W każdym razie ich kłopotów. Poniekąd także dlatego, że... spodziewałam się czegoś lepszego.
Biorąc pod uwagę naprawdę świetną serię „Akademii Wampirów”, po „Kronikach Krwi”, liczyłam na dużo więcej.
I w pewnym sensie nie zawiodłam się.
Od początku byłam zachłannie nastawiona żeby to pożreć, ale zaczęłam czytać i już na początku mój zapał nieco osłabł. Odniosłam wrażenie, że autorka specjalnie bagatelizuje życie bohaterów sprowadzając je niemal na „przyziemne” problemy. I mimo że to wszytko było logiczne, mój mózg krzyczał „nie!”. Z każdą stroną było mi coraz trudniej. Nie pomagał fakt, że od samego początku przygody z twórczością Richelle Mead polubiłam Sydney. Nie tylko dlatego, że jest to bohaterka, z którą najbardziej się utożsamiam, ale dlatego, że była unikatowa.
W ostatniej części… sama nie wiem. Jak dla mnie szło jej zbyt łatwo. Aż czekałam z utęsknieniem na jakiś paraliżujący zwrot akcji.
O bohaterach nie muszę się wypowiadać. Już w Akademii Wampirów uwielbiałam Adriana i tutaj to już więcej niż miłość, ale damn… zajęty jest niestety.
W każdym razie, jestem rozczarowana.
Koniec za to był tak cukierkowy, że nie mogę pozbyć się wrażenie, że było ono napisane od niechcenia. Oczywiście, nie żebym życzyła jakiejś tragedii, ale… COŚ powinno się zdarzyć. Doszukałam się tego czegoś. I mam nadzieję, że autorka tworzy nową serię, z młodym, zupełnie nowym bohaterem, który wstrząśnie światem morojów.
Wreszcie koniec... Choć brzmi to źle, szczerze powiem, że miałam problemy z dokończeniem tej finałowej części. Poniekąd dlatego, że nie mogłam pogodzić się z myślą o końcu, ale bohaterom także należy się koniec kłopotów. W każdym razie ich kłopotów. Poniekąd także dlatego, że... spodziewałam się czegoś lepszego.
Biorąc pod uwagę naprawdę świetną serię „Akademii Wampirów”,...
Wreszcie mogę ocenić tę książkę, po niewątpliwym kacu, wracam do normalnego funkcjonowania, żywiąc nadzieję, że więcej znajdę takich diamentów w polskiej literaturze. Przyznam, że autorka, jest jedną z zaledwie dwóch, które trzymają poziom. Posiadam jeszcze jedną książkę, innej polskiej autorki, której nazwiska nie wymienię i z przykrością muszę stwierdzić, że wydawane są w większości beznadziejne książki... jeśli chodzi o literaturę młodzieżową, ale nie tylko. Jednakże, jak zawsze, znajdzie się ktoś do kogo trafi Morfeuszowa wersja Christiana Greya.
Ale wracając, koniec żali. Przy Luonto, nie ma na to miejsca. Świetna, zaskakująca, pełna humoru i magii książka, która wciągnęła mnie już od pierwszej strony. No i nie można zapomnieć, że okładka również jest cudowna. Idealnie oddaje klimat.
Aczkolwiek... "Luonto", to nie tylko opowieść o miłości Romea i Julii, tudzież Gratusa i Chloris. To również wizualizacja tego, co dzieje się w świecie rzeczywistym, to jak człowiek sam sobie szkodzi. Fenomenalne opisy i wplecione zdarzenia - chłonęłam jak gąbka wodę.
I tak między nami... Całkowicie popieram zakończenie. Choć z jednej strony do samego końca tliła się iskra nadziei... Ale nie. Wspaniała powieść z równie wspaniałym zakończeniem. Kiedy czytałam, miałam przed oczyma scenę z filmu "Pompeje" z 2014 r. Oba zakończenia były w równym stopniu wzruszające, co dramatyczne i pełne napięcia. Bardzo podobne. Mam wrażenie, że to takie sympatyczne porównanie tragicznym skutkiem.
Jedyne "ale", mogłabym mieć do rozwinięcia sytuacji, która przenosi z Luonto, z powrotem do szarej rzeczywistości. Miałam wrażenie, jakbym zaczynała czytać od początku. Gwałtowne przeniesienie wprawiło mnie w totalne osłupienie, nawet literek skleić w zdanie nie mogłam przez dobre pół dnia. Brawa dla autorki, za zadziwiający zwrot akcji, choć poniekąd powinno być to przecież logiczne, w końcu nic nie trwa wiecznie.
To jeszcze... bohaterowie. Pierwszoplanowi, drugoplanowi... Każdy jeden miał swoje miejsce. Główne postacie są niezwykle barwne i nie sposób było ich nie polubić, a tym bardziej utożsamić się.
Podsumowując: Genialni bohaterzy, wprawiające w osłupienie zwroty akcji, cudowny, magiczny świat (tu robię maślane oczy i marzę o jakimś trzęsieniu ziemi...) i najważniejsze: fikcja, która autentycznie wplata problemy świata, która zwraca uwagę na to, co dostrzegamy wokół siebie... Absolutna rewelacja. Matka Natura byłaby... sama nie wiem, bo tu wiele można wkleić słów...
Wreszcie mogę ocenić tę książkę, po niewątpliwym kacu, wracam do normalnego funkcjonowania, żywiąc nadzieję, że więcej znajdę takich diamentów w polskiej literaturze. Przyznam, że autorka, jest jedną z zaledwie dwóch, które trzymają poziom. Posiadam jeszcze jedną książkę, innej polskiej autorki, której nazwiska nie wymienię i z przykrością muszę stwierdzić, że wydawane są w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Najpierw muszę zauważyć, że okładka bardzo mi się spodobała, nieco minimalistyczna, w tonacji, która zdecydowanie do mnie przemawia. No i ta gęba wampira... Ciekawie wygląda, nadaje takiego mrocznego klimatu :D Akurat w mój gust!
Co do samej książki, zaciekawiło mnie nazwisko głównej bohaterki, chociaż osobiście dodałabym jej z kilka lat, niemniej jednak jest ciekawą postacią, która nie zawsze w oczekiwany sposób rozwiązuje swoje rozterki. O dziwo, dziewczyna zaskakuje, co oczywiście idzie na plus!
Podobają mi się opisy miejsc, aczkolwiek kilka scen zostawiło niedosyt. W kilku miejscach, odniosłam wrażenie, że opis mógłby być nieco bardziej opisowy. Albo innymi słowami... trudno to wyjaśnić, ale generalnie nie ma źle. Są też mankamenty, które nie do końca mi się spodobały, jak choćby rozdział dotyczący pojedynku. Opis był słaby, niewykorzystany potencjał, zważywszy na zdolności bohaterki i jej ukryte talenty. No helloł, jednakże rozumiem, że ów pojedynek miał swoje zasady niemniej, brakowało tego czegoś.
Niemniej jednak, muszę przyznać, że kwestia z halucynacjami nadrabia wszystkie niedociągnięcia. Ubawiłam się do łez i nie pogardziłabym, gdyby było tego dużo więcej. W sensie, gdyby różne halucynacje towarzyszyły jej bez ustanku, bo naprawdę ich komentarze do wydarzeń robią mega robotę. Nawet popłakałam się ze śmiechu :D
Także muszę powiedzieć, że zdecydowanie warta przeczytania, choćby dla samego faktu, że są tam wplecione ciekawe postacie w formie halucynacji z innych książek :D
Styl powieści jest przyjemny, czyta się bardzo lekko. Zdania są napisane z takim humorem, że choćby człowiek chciał się delektować, no to się nie da, bo jak w większości powieści, rozdziały kończą się w takim momencie, że MUSISZ wiedzieć, co jest dalej. I z "jeszcze jedna strona", robi się pół książki, hahaha :D
Rozmowy bohaterów momentami są trochę dziwne, ale ma to przedziwny skutek, że wychodzi zabawnie. Jestem zdecydowanie na tak i mogę z czystym sumieniem polecić! Oczywiście jeśli ktoś lubi klimat wampirów, demonów i hybryd! To też jest ciekawa nowość! :)
Najpierw muszę zauważyć, że okładka bardzo mi się spodobała, nieco minimalistyczna, w tonacji, która zdecydowanie do mnie przemawia. No i ta gęba wampira... Ciekawie wygląda, nadaje takiego mrocznego klimatu :D Akurat w mój gust!
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCo do samej książki, zaciekawiło mnie nazwisko głównej bohaterki, chociaż osobiście dodałabym jej z kilka lat, niemniej jednak jest ciekawą...