rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Najpierw muszę zauważyć, że okładka bardzo mi się spodobała, nieco minimalistyczna, w tonacji, która zdecydowanie do mnie przemawia. No i ta gęba wampira... Ciekawie wygląda, nadaje takiego mrocznego klimatu :D Akurat w mój gust!

Co do samej książki, zaciekawiło mnie nazwisko głównej bohaterki, chociaż osobiście dodałabym jej z kilka lat, niemniej jednak jest ciekawą postacią, która nie zawsze w oczekiwany sposób rozwiązuje swoje rozterki. O dziwo, dziewczyna zaskakuje, co oczywiście idzie na plus!
Podobają mi się opisy miejsc, aczkolwiek kilka scen zostawiło niedosyt. W kilku miejscach, odniosłam wrażenie, że opis mógłby być nieco bardziej opisowy. Albo innymi słowami... trudno to wyjaśnić, ale generalnie nie ma źle. Są też mankamenty, które nie do końca mi się spodobały, jak choćby rozdział dotyczący pojedynku. Opis był słaby, niewykorzystany potencjał, zważywszy na zdolności bohaterki i jej ukryte talenty. No helloł, jednakże rozumiem, że ów pojedynek miał swoje zasady niemniej, brakowało tego czegoś.
Niemniej jednak, muszę przyznać, że kwestia z halucynacjami nadrabia wszystkie niedociągnięcia. Ubawiłam się do łez i nie pogardziłabym, gdyby było tego dużo więcej. W sensie, gdyby różne halucynacje towarzyszyły jej bez ustanku, bo naprawdę ich komentarze do wydarzeń robią mega robotę. Nawet popłakałam się ze śmiechu :D
Także muszę powiedzieć, że zdecydowanie warta przeczytania, choćby dla samego faktu, że są tam wplecione ciekawe postacie w formie halucynacji z innych książek :D

Styl powieści jest przyjemny, czyta się bardzo lekko. Zdania są napisane z takim humorem, że choćby człowiek chciał się delektować, no to się nie da, bo jak w większości powieści, rozdziały kończą się w takim momencie, że MUSISZ wiedzieć, co jest dalej. I z "jeszcze jedna strona", robi się pół książki, hahaha :D
Rozmowy bohaterów momentami są trochę dziwne, ale ma to przedziwny skutek, że wychodzi zabawnie. Jestem zdecydowanie na tak i mogę z czystym sumieniem polecić! Oczywiście jeśli ktoś lubi klimat wampirów, demonów i hybryd! To też jest ciekawa nowość! :)

Najpierw muszę zauważyć, że okładka bardzo mi się spodobała, nieco minimalistyczna, w tonacji, która zdecydowanie do mnie przemawia. No i ta gęba wampira... Ciekawie wygląda, nadaje takiego mrocznego klimatu :D Akurat w mój gust!

Co do samej książki, zaciekawiło mnie nazwisko głównej bohaterki, chociaż osobiście dodałabym jej z kilka lat, niemniej jednak jest ciekawą...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobra książka. Dla miłośników horrorów paranormalnych, czy też wiedzy z zakresu dziedziny paranormalnych zdarzeń na pewno będzie interesującą pozycją do przeczytania. Zdecydowanie warta polecenia :)

Dobra książka. Dla miłośników horrorów paranormalnych, czy też wiedzy z zakresu dziedziny paranormalnych zdarzeń na pewno będzie interesującą pozycją do przeczytania. Zdecydowanie warta polecenia :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przed chwilą miałam takiego powera po obudzeniu się, do napisania opinii, że w sumie bardziej będzie to przypominać esej pełen zachwytu. Ale kurde, gdzie by tu zacząć...
Od zawsze fascynował mnie temat himalaizmu, obejrzałam wszystkie filmy dokumentalne i w ogóle wszystkie jakie wyszły na ten temat, już chyba z kilkanaście razy. Jak tylko wylazła na światło dzienne pierwsza część, to... Nie mogłam tego nie połknąć w całości. Jeszcze książka Melissy Darwood, no to w ogóle nie było nawet o czym myśleć.
I dostałam czego chciałam. Malownicze opisy gór, boskiego Iniemamocnego, romans, zgrabnie wplecione fakty i zwrócenie uwagi na ważne sprawy, oraz humor.
No i właśnie. Wspinaczka. Jakakolwiek. Przy czytaniu tej pozycji, bardzo chętnie sama bym spróbowała swoich sił na ściance. Bo na trekkingu na pewno by mnie musieli ciągnąć za nogę. Albo zostawić...
Druga część i ostatnia zarazem sprawiła, że im bliżej byłam końca, tym częściej wstawałam z łóżka, by pójść do kuchni bez powodu i wrócić. Nie chciałam tego kończyć. No nie było lekko. Jak się dorwałam, to na amen.
Język tej książki jest tak lekki i przyjemny, że czyta się ją jakby się oglądało film. Z tą różnicą, że wiesz o czym myśli główna bohaterka, której nie da się nie polubić. Można mieć inne zdanie niż ona, myśleć, że zrobiłoby się coś inaczej, ale koniec końców i tak zaczynasz się z nią utożsamiać.
Od dawna czytam powieści pióra autorki i z każdą jedną zadziwia mnie jej lekki styl, humor idealnie wstrzelony w moje klimaty i te tak bardzo rzeczywiste postacie, boskie sceny, genialne dialogi, doskonale skrojeni bohaterowie. No czego chcieć więcej? (Prócz serii, a najlepiej nie kończącego się cyklu...).
Co więcej książka jest tak świetnie napisana, że czasami miałam wrażenie, że jak wpiszę w Google "Jeremi Janson", to wyskoczy mi taki alpinista. Sprawdziłam. Ech, cóż za rozczarowanie. W każdym razie wyskoczył nie ten Iniemamocny, co chciałam. Smuteczek. Gigantyczny smuteczek.
Co ciekawe tematyka górska jest tutaj pokazana w bardzo przystępny sposób. A mimo to, ja nadal nie mogę zapamiętać żargonu, co jest czym. Niemniej każdy człowiek, który przeczyta, nie będzie miał problemu ze zrozumieniem. Julka (znaczy autorka) o to dba, by nawet typowy "Kowalski", rozumiał o czym czyta. Wszystko jest ładnie, ale nieprzesadnie tłumaczone. Tym bardziej jak się kuźwa czyta ów tłumaczenie w dialogach, to ze śmiechu naturalnie można zapomnieć. Typu: "Masz czekan zamiast serca".
Jest to jedna z wielu powieści autorki, która jest absolutnie warta polecenia.
Jak dla mnie zestawienie z rzadko spotykaną fabułą o górach, romansem i barwnymi postaciami, którzy bawią do łez i rozpalają wyobraźnię jest warta każdej ceny, bo to zwróci się podczas czytania. A bez wątpienia jest to książka, do której jeszcze nie jeden raz wrócę.
Na koniec tylko dodam, że po przeczytaniu znowu naszła mnie ochota na jakieś filmy z tematem o alpinistach i w ogóle... I wyobraźcie sobie: włączam film, jeden po drugim i jedyne o czym mój mózg może myśleć, to DLACZEGO CI WSZYSCY ALPINIŚCI SĄ TAK BRZYDCY? O.O GDZIE JEST KURNA JAKIŚ JJ?!

Przed chwilą miałam takiego powera po obudzeniu się, do napisania opinii, że w sumie bardziej będzie to przypominać esej pełen zachwytu. Ale kurde, gdzie by tu zacząć...
Od zawsze fascynował mnie temat himalaizmu, obejrzałam wszystkie filmy dokumentalne i w ogóle wszystkie jakie wyszły na ten temat, już chyba z kilkanaście razy. Jak tylko wylazła na światło dzienne pierwsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kupiłam mamie tę książkę na gwiazdkę, aczkolwiek tylko dlatego, żebym nie była bez prezentu. Wyrodna ze mnie córka i przyznaje się bez bicia. Myślałam głównie o tym, żeby dorwać ją w łapki i przeczytać. Zajęło mi to niespełna półtora dnia. Od zawsze fascynował mnie mnie temat himalaistów, czytałam artykuły, oglądałam filmy dokumentalne i nie mogłam wyjść z podziwu, że można rzucić wszystko, wydać przerażające kwoty, by nie mieć pewności że wróci się z góry, którą planuje się zdobyć. Istna abstrakcja. Przyznaje, że książek na ten temat nie przeczytałam, jest to pierwsza taka książka w mojej małej biblioteczce. (Jeśli ktoś zna równie dobre książki proszę o info w wiadomości, chętnie przeczytam).
Niemniej, sama się tym nie pałam. Nie chodzę po górach, nie wspinam się, choć muszę przyznać, że po przeczytaniu tej książki zdecydowanie chętnie spróbowałabym wspinaczki, choćby na zwykłej ściance.
Świetne dialogi. Niemal żywi bohaterzy - dla mnie czytanie było jak oglądanie filmu, z dostępem do myśli głównej bohaterki i przykro mi kurde, że nie było możliwości czytania w myślach Jeremiego. Gdzie się w ogóle składa zamówienia na takich facetów? Bo generalnie jednego chętnie bym przygarnęła.
I choć przyznam, że odrobinę brakowało mi fantastycznego klimatu, to romans z alpinistą outsiderem... cóż, współczuje, a jednocześnie kibicuję bohaterce.
Intryguje mnie jak autorka rozwinie - NO JAK?! - ich relację. I pytanie, które mnie męczy odkąd zaczęłam czytać: Czy JJ wróci w jednym kawałku?
Swoją drogą, to jedna z tych powieści, do której wrócę jeszcze nie jeden raz, bo czyta się ją niezwykle swobodnie, już nie wspomnę o wiedzy wciśniętej pomiędzy.
Zdecydowanie godna polecenia i genialna.

Kupiłam mamie tę książkę na gwiazdkę, aczkolwiek tylko dlatego, żebym nie była bez prezentu. Wyrodna ze mnie córka i przyznaje się bez bicia. Myślałam głównie o tym, żeby dorwać ją w łapki i przeczytać. Zajęło mi to niespełna półtora dnia. Od zawsze fascynował mnie mnie temat himalaistów, czytałam artykuły, oglądałam filmy dokumentalne i nie mogłam wyjść z podziwu, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie ma co się rozpisywać. Seria jest na nienajgorszym poziomie, aczkolwiek szału także nie było. Miło było się oderwać od świata i wskoczyć do obozu Wodospadów Cienia, aczkolwiek autorka stworzyła spokojną, momentami zaskakującą opowieść.
Taka ksiażka na spokojny, deszczowy dzień, chociaż musze przyznać, że ostatnia część wciągnęła mnie najbardziej. Oczywiście można było się spodziewać takiego zakończenia, a jednak i tak było przyjemnie czytać taki happy end.

Nie ma co się rozpisywać. Seria jest na nienajgorszym poziomie, aczkolwiek szału także nie było. Miło było się oderwać od świata i wskoczyć do obozu Wodospadów Cienia, aczkolwiek autorka stworzyła spokojną, momentami zaskakującą opowieść.
Taka ksiażka na spokojny, deszczowy dzień, chociaż musze przyznać, że ostatnia część wciągnęła mnie najbardziej. Oczywiście można było...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oj, oj. W końcu COŚ się dzieje.

Przy pierwszej części były same pytania i wspaniały Lucas. Tutaj, są... te same pytania i w dalszym ciągu cudowny Lucas. Jednakże, to i owo wiadomo. Biorąc jednak pod uwagę ilość stron, odnoszę wrażenie, że nic się tutaj specjalnego nie działo, a także, że z każdą częścią okrywa się zaledwie ułamek tego kim naprawdę jest Kylie Galen. A to cholernie frustruje.
Podczas gdy w pierwszej części, zostaje się wprowadzonym do Wodospadów cienia - powinno być dużo ciekawej. Ja natomiast pochłonęłam kontynuwację pierwszej części w dwa dni, czyli trwało to dużo szybciej. Jednakże nie do końca przekonuje mnie zachowanie boahterki... Trochę mnie irytuje.
Ale i tak jestem ciekawa co dalej. Poza tym, moja oferta względem Lucasa, wciąż jest aktualna...

Oj, oj. W końcu COŚ się dzieje.

Przy pierwszej części były same pytania i wspaniały Lucas. Tutaj, są... te same pytania i w dalszym ciągu cudowny Lucas. Jednakże, to i owo wiadomo. Biorąc jednak pod uwagę ilość stron, odnoszę wrażenie, że nic się tutaj specjalnego nie działo, a także, że z każdą częścią okrywa się zaledwie ułamek tego kim naprawdę jest Kylie Galen. A to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

No więc... Oczywiście zabrałam się najpierw za sprawy związane z Dellą - tj. Wodospady Cienia: Po zmroku. Ale, po przeczytaniu pierwszej części przygód w obozie Wodospadów Cienia, postanowiłam zacząć to jak należy.

I oto... skończyłam. Na początku szło trochę opornie, chociaż muszę przyznać, że styl książki i jej jezyk jest bardzo przyjemny. Autorka spisała się na medal, tworząc świat, który wydaje się realny, a bohaterowie są fantastyczni.
No i standardowo: Jeśli Kylie nie wybierze Lucasa, ja go z ogromną chęcią przygarne.

No więc... Oczywiście zabrałam się najpierw za sprawy związane z Dellą - tj. Wodospady Cienia: Po zmroku. Ale, po przeczytaniu pierwszej części przygód w obozie Wodospadów Cienia, postanowiłam zacząć to jak należy.

I oto... skończyłam. Na początku szło trochę opornie, chociaż muszę przyznać, że styl książki i jej jezyk jest bardzo przyjemny. Autorka spisała się na medal,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie wiem, gdzie zacząć.

Pochłonęłam tę książkę w takim tempie, że jeszcze nie do końca do mnie dotarło, że to koniec. Ale faktem jest, że nie mogłam się powstrzymać. Ilekroć odkładałam na bok czytanie ostatniej części trylogii, która jeszcze na długo ze mną pozostanie, tym bardziej czułam potrzebę zgarnięcia jej i kontynuowania przygody.

Od samego początku polowałam na tę trylogię. Czytałaj poprzednie książki Josephine Angelini tj. trylogie "Spętanych przez Bogów" i bez reszty pochłonęła mnie twórczość autorki. Pierwsza część "Próba Ognia" wciągnęła mnie tak głęboko, że przez bardzo długi czas nie mogłam przestać o niej myśleć. Co więcej, nie miałam reszty części. Od razu wyszukałam przez internet i zamówiłam. Czekanie było męczarnią. Na szczęście nie trwało to długo i mogłam pochłonąć ją w całości.

Po drugiej części czułam taką ulgę, że niemal od razu sięgnęłam po finalną część "przygód" Lily. Chociaż przez większość czasu walczyłam z irytacją, bo główna bohaterka przerażająco dokładnie ukazała mi swój własny charakter (ju,ż od początku tak było, choć starałam się to ignorować...), nie było możliwości bym porzuciła ostatni tom i zaprzestała czytania.
Świat wykreowany przez autorkę wciągnął mnie bez reszty. Czytanie czegoś innego w międzyczasie by złagodzić "głód" również nie wchodziło w grę. Byłam zbyt pochłonięta Salem i historią powstania Splotów, oraz całego zamierzania wokół bohaterów. Z jednej strony rozumiałam - z tej strony identycznych charakterów, a z drugiej- jako biednego obserwatora tłukłam otwartą dłonią w czoło, na głupote bohaterów.
Niemniej... Styl autorki jest fenomenalny. Opisuje miejsca, uczucia i wszystko w taki sposób, że ma się wrażenie iż człowiek ogląda bardzo dokładnie zekranizowany film. Jakby był widzem scen w 3D.
Zachwycająca fabuła było odrobinę przewidywalna, ale koniec końców jednak się nie spodziewałąm takiego obrotu spraw jak nadeszły. Genialny pomysł, realizacja jego wykorzystana w 100%. Wciąż nie mogę przestać myśleć, chociaż wiem, że to koniec. Acz... jest jeszcze książka z punktu widzenia Rowana. I oczywiście, jak niemalże każdy bohater, został dodany do mojego "małego", wyimaginowanego haremu. I to bardzo blisko mnie.
Jeszcze muszę trochę o zakończeniu... Wiedziałam, że tak będzie. Koniec jest idealny. Nie wyobrażam sobie, by mogło się to inaczej skończyć, chcoiaż w trakcie czytania, mój mózg nieustannie tworzył rozmaite endingi. Koniec końców... Przeżyłam najlepszą i zarazem puczającą (przez co najgorszą, bo wiem jak paskudne mam cechy charakteru) przygodę, którą z pewnością powtórzę.
Trylogia bezsprzecznie jest warta polecenia. Ja zakochałam się od początku, bo zawsze intrygowała mnie historia Salem. Taka wersja wydarzeń basrdzo mi się spodobała. Jest inna. A ja lubię inność.

Nie wiem, gdzie zacząć.

Pochłonęłam tę książkę w takim tempie, że jeszcze nie do końca do mnie dotarło, że to koniec. Ale faktem jest, że nie mogłam się powstrzymać. Ilekroć odkładałam na bok czytanie ostatniej części trylogii, która jeszcze na długo ze mną pozostanie, tym bardziej czułam potrzebę zgarnięcia jej i kontynuowania przygody.

Od samego początku polowałam na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Będę spojlerować.

Więc tak. Po przeczytaniu części pierwszej byłam absolutnie zakochana. Świat, bohaterzy, akcja, fabuła - majstersztyk oparty na najbardziej intrygującym miejscu świata - Salem, gdzie wiedźmy palono na stosach. Plus dzisiejsza rzeczywistość.
Zderzenie dwóch niemal identycznych światów, a jednak tak różnych od siebie.
I wtedy dorwałam opisy pozostałych części trylogi. I omal nie umarłam na zawał. Przeczytawszy opis ostatniego tomu, na wzmiankę o "stracie pierwszej miłości", myślałam, że jednak dostanę tego zawału serca. Mój mózg nie dopuszczał takiej myśli. Przez ten fakt, czytałam kontynuację etapami. Po trochu, bo obawiałam się zakończenia. Ale im dalej czytałam, tym bardziej chciałam więcej. I w końcu dotarłam do końca. I moje oczy wyszły z orbit. Bo się pomyliłam. Jeszcze nigdy nie czułam takiej ulgi. Przez całą książkę bałam się, że Rowan umrze. A tego bym chyba nie przeżyła. Jakaś część mnie by na pewno umarła.

No dobra, pożaliłam się. Książka jest świetna, aczkolwiek znalazłam kilka nieścisłości, które nie dają mi spokoju, dlatego już pożeram ostatnią część. Poza tym, rewelacja. Uwielbiam tworzone przez autorkę światy, a w szczególności jej sposób pisania. Ma tak swietny styl, że widzę książki jak film. Z tym, że wiem o czym myślą bohaterowie.

Będę spojlerować.

Więc tak. Po przeczytaniu części pierwszej byłam absolutnie zakochana. Świat, bohaterzy, akcja, fabuła - majstersztyk oparty na najbardziej intrygującym miejscu świata - Salem, gdzie wiedźmy palono na stosach. Plus dzisiejsza rzeczywistość.
Zderzenie dwóch niemal identycznych światów, a jednak tak różnych od siebie.
I wtedy dorwałam opisy pozostałych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wreszcie koniec... Choć brzmi to źle, szczerze powiem, że miałam problemy z dokończeniem tej finałowej części. Poniekąd dlatego, że nie mogłam pogodzić się z myślą o końcu, ale bohaterom także należy się koniec kłopotów. W każdym razie ich kłopotów. Poniekąd także dlatego, że... spodziewałam się czegoś lepszego.
Biorąc pod uwagę naprawdę świetną serię „Akademii Wampirów”, po „Kronikach Krwi”, liczyłam na dużo więcej.
I w pewnym sensie nie zawiodłam się.
Od początku byłam zachłannie nastawiona żeby to pożreć, ale zaczęłam czytać i już na początku mój zapał nieco osłabł. Odniosłam wrażenie, że autorka specjalnie bagatelizuje życie bohaterów sprowadzając je niemal na „przyziemne” problemy. I mimo że to wszytko było logiczne, mój mózg krzyczał „nie!”. Z każdą stroną było mi coraz trudniej. Nie pomagał fakt, że od samego początku przygody z twórczością Richelle Mead polubiłam Sydney. Nie tylko dlatego, że jest to bohaterka, z którą najbardziej się utożsamiam, ale dlatego, że była unikatowa.
W ostatniej części… sama nie wiem. Jak dla mnie szło jej zbyt łatwo. Aż czekałam z utęsknieniem na jakiś paraliżujący zwrot akcji.
O bohaterach nie muszę się wypowiadać. Już w Akademii Wampirów uwielbiałam Adriana i tutaj to już więcej niż miłość, ale damn… zajęty jest niestety.
W każdym razie, jestem rozczarowana.
Koniec za to był tak cukierkowy, że nie mogę pozbyć się wrażenie, że było ono napisane od niechcenia. Oczywiście, nie żebym życzyła jakiejś tragedii, ale… COŚ powinno się zdarzyć. Doszukałam się tego czegoś. I mam nadzieję, że autorka tworzy nową serię, z młodym, zupełnie nowym bohaterem, który wstrząśnie światem morojów.

Wreszcie koniec... Choć brzmi to źle, szczerze powiem, że miałam problemy z dokończeniem tej finałowej części. Poniekąd dlatego, że nie mogłam pogodzić się z myślą o końcu, ale bohaterom także należy się koniec kłopotów. W każdym razie ich kłopotów. Poniekąd także dlatego, że... spodziewałam się czegoś lepszego.
Biorąc pod uwagę naprawdę świetną serię „Akademii Wampirów”,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wreszcie mogę ocenić tę książkę, po niewątpliwym kacu, wracam do normalnego funkcjonowania, żywiąc nadzieję, że więcej znajdę takich diamentów w polskiej literaturze. Przyznam, że autorka, jest jedną z zaledwie dwóch, które trzymają poziom. Posiadam jeszcze jedną książkę, innej polskiej autorki, której nazwiska nie wymienię i z przykrością muszę stwierdzić, że wydawane są w większości beznadziejne książki... jeśli chodzi o literaturę młodzieżową, ale nie tylko. Jednakże, jak zawsze, znajdzie się ktoś do kogo trafi Morfeuszowa wersja Christiana Greya.

Ale wracając, koniec żali. Przy Luonto, nie ma na to miejsca. Świetna, zaskakująca, pełna humoru i magii książka, która wciągnęła mnie już od pierwszej strony. No i nie można zapomnieć, że okładka również jest cudowna. Idealnie oddaje klimat.
Aczkolwiek... "Luonto", to nie tylko opowieść o miłości Romea i Julii, tudzież Gratusa i Chloris. To również wizualizacja tego, co dzieje się w świecie rzeczywistym, to jak człowiek sam sobie szkodzi. Fenomenalne opisy i wplecione zdarzenia - chłonęłam jak gąbka wodę.
I tak między nami... Całkowicie popieram zakończenie. Choć z jednej strony do samego końca tliła się iskra nadziei... Ale nie. Wspaniała powieść z równie wspaniałym zakończeniem. Kiedy czytałam, miałam przed oczyma scenę z filmu "Pompeje" z 2014 r. Oba zakończenia były w równym stopniu wzruszające, co dramatyczne i pełne napięcia. Bardzo podobne. Mam wrażenie, że to takie sympatyczne porównanie tragicznym skutkiem.

Jedyne "ale", mogłabym mieć do rozwinięcia sytuacji, która przenosi z Luonto, z powrotem do szarej rzeczywistości. Miałam wrażenie, jakbym zaczynała czytać od początku. Gwałtowne przeniesienie wprawiło mnie w totalne osłupienie, nawet literek skleić w zdanie nie mogłam przez dobre pół dnia. Brawa dla autorki, za zadziwiający zwrot akcji, choć poniekąd powinno być to przecież logiczne, w końcu nic nie trwa wiecznie.

To jeszcze... bohaterowie. Pierwszoplanowi, drugoplanowi... Każdy jeden miał swoje miejsce. Główne postacie są niezwykle barwne i nie sposób było ich nie polubić, a tym bardziej utożsamić się.

Podsumowując: Genialni bohaterzy, wprawiające w osłupienie zwroty akcji, cudowny, magiczny świat (tu robię maślane oczy i marzę o jakimś trzęsieniu ziemi...) i najważniejsze: fikcja, która autentycznie wplata problemy świata, która zwraca uwagę na to, co dostrzegamy wokół siebie... Absolutna rewelacja. Matka Natura byłaby... sama nie wiem, bo tu wiele można wkleić słów...

Wreszcie mogę ocenić tę książkę, po niewątpliwym kacu, wracam do normalnego funkcjonowania, żywiąc nadzieję, że więcej znajdę takich diamentów w polskiej literaturze. Przyznam, że autorka, jest jedną z zaledwie dwóch, które trzymają poziom. Posiadam jeszcze jedną książkę, innej polskiej autorki, której nazwiska nie wymienię i z przykrością muszę stwierdzić, że wydawane są w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Może i posiadam to, ale na szczęście nie ja wydałam na tę książkę 25 zł w biedronce.
Zaczęłam z czystej ciekawości, w końcu to Morfeusz. Grecki Bóg, sny i te bajery, a ja po prostu byłam piekielnie ciekawa. I pierwszy raz w życiu czytałam tylko dlatego, bo byłam ciekawa tytułowego pana.
Przeczytałam 60 stron i kilka zdań wyrwanych z późniejszych scen. Już od samego początku trąciło mi to Grey'em, a po zapoznaniu się z wyrwanymi wątkami stwierdzam, że będzie to maksymalnie zbliżona wersja. Po tych 60 stronach, wciąż nie widzę fabuły.
Bohaterka jest... krótko mówiąc szurnięta. Ogólnie takie postacie są całkiem barwne, ale tutaj mnie to wkurzało (żeby nie kląć, jak to rzekomo bohaterka nie bluźni...). I zauważyłam, że ona cały czas piszczy, co mnie denerwowało. Jej współlokatorka jest i siostrą i kuzynką. WTF?
Właściwie jak tak się nad tym zastanawiam, to książka płynie tak samo jak Pięćdziesiąt Twarzy Grey'a. Wariatka, (brakuje tylko wewnętrznej bogini...) w dodatku blondynka... rozmowa kwalifikacyjna, klub i tak dalej i tak dalej. Różnica pojawia się, gdy odbiera telefon i okazuje się, że dostała pracę.
Mocno ubolewam nad tymi przeklętymi podobieństwami, bo myślałam, że to będzie ciekawa fabuła, z postaciami, które od razu wzbudzą sympatię, ale się przeliczyłam. A tymczasem kręcę się wokół: irytacji, zniesmaczenia i przeklętej, prowadzącej na manowce ciekawości.
Pewnie kiedyś skończę te książkę, bo wciąż jestem ciekawa, ale nie sądzę, by moje rozczarowane nastawienie się zmieniło.

Może i posiadam to, ale na szczęście nie ja wydałam na tę książkę 25 zł w biedronce.
Zaczęłam z czystej ciekawości, w końcu to Morfeusz. Grecki Bóg, sny i te bajery, a ja po prostu byłam piekielnie ciekawa. I pierwszy raz w życiu czytałam tylko dlatego, bo byłam ciekawa tytułowego pana.
Przeczytałam 60 stron i kilka zdań wyrwanych z późniejszych scen. Już od samego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Bale maturalne z piekła Meg Cabot, Kim Harrison, Michele Jaffe, Stephenie Meyer, Lauren Myracle
Ocena 5,4
Bale maturalne... Meg Cabot, Kim Harr...

Na półkach: ,

Ogólnie nie jest to jakoś szczególnie fenomenalne, jeśli chodzi o całość, bo przynajmniej jedno opowiadanie trochę przynudzało, jednakże taki odskok od całych serii, dobrze robi na mózg.


"Jesteś wcielonym złem, pomyślała. Masz prawdziwy talent do wywoływania nieszczęść. Znasz cierpienie na wylot."


Na pierwszy ogień opowieść autorstwa Stephenie Meyer pt. "Piekło na ziemi". Nie czytałam sagi Zmierzchu, ale panuje zapoznać się z treścią, gdyż film widziałam, więc i wypadałoby zaznajomić się z powieścią. Czytałam za to Intruza i była to naprawdę świetna książka. Tę opowieść przyjemnie się czytało, a z każdą stroną było coraz bardziej interesująco. Muszę przyznać, że byłaby to ciekawa książka, gdyby autorka postanowiła zrobić z tego coś więcej. Na moje szczęście nie musiałam się martwić balami, bo najnormalniej w świecie na niego nie poszłam, bo i po co, chociaż gdybym poznała jakieś diabła to z przyjemnością cofnęłabym czas i wbiła się nawet w kieckę i szpilki, a co.

"Dlaczego jej nie posłuchałam? Co ja sobie myślałam?
Oczywiście, właśnie w tym problem, w ogóle nie myślałam.
Pozwoliłam, żeby emocje wzięły górę nad rozsądkiem."

Kolejna opowieść autorki Meg Cabot pt. "Córka Likwidatora", była nieco nudna, do bólu przewidywalna i niezbyt interesująca. Kartki przewracało się szybko, gdyż autorka ma przyjemny styl, jednakże... na mnie nie zrobiło to wrażenia. Rozczarowanie po przeczytaniu świetnej książki "Nienasyceni", którą pochłonęłam prawie w całości... przyszło natychmiastowo i zgasiło mój zapał na dalsze opowiadania, aczkolwiek... dobrnęłam do końca.


"W tej chwili jest w próżni, tak jak ty, jak świeca niezdmuchnięta do końca"


Następne w kolejności do odstrzału jest "Madison Avery i Żniwiarz ciemności". Jest to bodajże fragment książki "Umarli czasu nie liczą" (ale pewności nie mam) autorstwa Kim Harisson. Pierwotnie seria nazywa się Madison Avery i przyznam, że ta książka chodzi za mną od dawna. Niestety nie miałam okazji jeszcze jej dorwać, ale przeczytana opowieść zapewniła mnie, że prawdopodobnie będzie to tego warte. Lekki i przyjemny styl, może odrobinę zbyt przewidywalne i irytujące zachowanie bohaterki, jednakże myślę, że to będzie dało się przeboleć. No i od razu polubiłam Barnabe.

"W ten sposób pragnęła pokazać, że prawdziwą miłością kieruje przeznaczenie i jeśli ktokolwiek się wtrąca, robi to na własne ryzyko."

Przed ostatnią opowieścią jest "Bukiecik" autorki Lauren Myracle, która zmroziła mnie do szpiku kości. Autorka w zaledwie pięćdziesięciu stronach przyprawia czytelnika o gęsią skórkę i paraliżujące uczucie przerażenia, po czym ten zastanawia się czy w domu nie ma żadnego... bukiecika. Jest to jedyna opowieść w tym zbiorze, która kończy się w taki sposób i która przyprawia o dreszcz przestrachu. Nie zmienia to faktu, że napisane jest świetnie, trzyma w napięciu do końca, choć ja bym to troszkę pociągnęła, bo wydaje się urwane.

"Pomyślała, nie po raz pierwszy, że życie powinno być wyposażone w zapadnię. Taką małą klapę ewakuacyjną, przez którą można by się było ulotnić, kiedy już zrobiło się z siebie kompletną idiotkę."

I ostatnie "Super dziewczyny nie płaczą" autorki Michele Jaffe wywołała u mnie huragany śmiechu. Cytatami można by było wytapetować ścianę. Humorystyczny styl autorki od razu do mnie przemówił. Na zakończenie była to świetna, długa i trzymająca w niepewności do końca opowieść.

http://a-c-blake.blogspot.com/2016/08/zbior-opowiadan-bale-maturalne-z-pieka.html

Ogólnie nie jest to jakoś szczególnie fenomenalne, jeśli chodzi o całość, bo przynajmniej jedno opowiadanie trochę przynudzało, jednakże taki odskok od całych serii, dobrze robi na mózg.


"Jesteś wcielonym złem, pomyślała. Masz prawdziwy talent do wywoływania nieszczęść. Znasz cierpienie na wylot."


Na pierwszy ogień opowieść autorstwa Stephenie Meyer pt. "Piekło na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W końcu jakieś konkrety. Odwrócona psychologia działa cuda. Byłam nastawiona na nudne, podobne bądź niemal identyczne wydarzenia dwójki równie podobnych bohaterów, a tymczasem dostałam coś zupełnie nowego. Może niekoniecznie chodzi o Davisa i Celinde, bo ich profil charakterystyki jest bardzo zbliżony do poprzednich postaci.

Niemniej, tym razem fabuła była interesująca. Od początku działo się coś ciekawego, nic nie zostało owiane tajemnicą i pozostawione bez wyjaśnienia. Autorka sprawnie wprowadza czytelnika w intrygę, z czasem ujawniając więcej, a na dodatek dodając pikantne sekrety bohaterów.
Nie wiem czy to tylko mnie tak... ale pochłonęłam tę książkę w niemożliwie szybkim tempie.
Może to dziwne, ale byłam pewna, że trochę będzie mi się dłużyć, a tu nagle zostało raptem kilka stron do końca. I denerwuje mnie, że to tylko 303 strony. Zdecydowanie za mało. Z przyjemnością przeczytałabym coś więcej z sagi Harmonia.

Nic więcej nie napiszę, poza tym, że autorka ma niesamowitą wyobraźnie, genialny pomysł i wreszcie w pełni z tego korzysta. Zdecydowanie część warta polecenia, poprzednie także (choć będąc w trakcie można mieć wątpliwości) dlatego, że dużo w tym humoru, no i fajnie wiedzieć, co dzieje się u pozostałych postaci, których można "odwiedzić".

Jedynym minusem całej książki było tłumaczenie, które było oderwane od pozostałych części, a które z kolei irytowało.


http://a-c-blake.blogspot.com/2016/08/promien-srebra-jayne-castle_10.html

W końcu jakieś konkrety. Odwrócona psychologia działa cuda. Byłam nastawiona na nudne, podobne bądź niemal identyczne wydarzenia dwójki równie podobnych bohaterów, a tymczasem dostałam coś zupełnie nowego. Może niekoniecznie chodzi o Davisa i Celinde, bo ich profil charakterystyki jest bardzo zbliżony do poprzednich postaci.

Niemniej, tym razem fabuła była interesująca. Od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak poprzednia część - mnóstwo humoru, jeszcze więcej nowości, ale bardzo przewidywalne. Nie wiem, może spodziewałam się zbyt wiele, po tam intrygującym pomyśle na coś nowego, ale czuje się rozczarowana.

Postacie były barwne, ale bohaterki, jak poprzednie z unikalnym talentem, który jest bardzo rzadki, a mężczyźni potężni, harmoniczni jaskiniowcy. Super, ale przez większość książki wiało mi nudą, bo sądziłam, że autorka pokaże odrobinę nowości w charakterach, jednakże znowu się przeliczyłam. Oczywiście, trochę się pośmiałam, ale nie jestem pewna, czy nie było to momentami wymuszone.

Fabuła znowu kuleje. Przewidywalna i nudna, bez dreszczu emocji. Za to pod koniec - sam koniec, zrobiło się naprawdę interesująco, szkoda tylko, że autorka dużo wcześniej nie wprowadziła tej nowości i nie pokazała tej podziemnej flory w pełnym wymiarze.

Ogólnie rzecz ujmując, styl jest przyjemny i myślę, że dlatego między innymi skończyłam to czytać i biorę się za ostatnią wydaną część serii Harmonia. Tym razem jednak jestem nastawiona na nudę, ale zobaczymy - tli się we mnie mały płomyk nadziei. Swoją drogą, tak patrzę na oryginalny tytuł i nie pojmuję skąd ten polski...

http://a-c-blake.blogspot.com/2016/08/owca-miosci-jayne-castle.html

Jak poprzednia część - mnóstwo humoru, jeszcze więcej nowości, ale bardzo przewidywalne. Nie wiem, może spodziewałam się zbyt wiele, po tam intrygującym pomyśle na coś nowego, ale czuje się rozczarowana.

Postacie były barwne, ale bohaterki, jak poprzednie z unikalnym talentem, który jest bardzo rzadki, a mężczyźni potężni, harmoniczni jaskiniowcy. Super, ale przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zacznę od tego, że kolejna część przygód na planecie Harmonia było ciekawym doświadczeniem. Autorka sprytnie pokazuje kilka nowości, a także życie mieszkańców w państwie-mieście Frekwencja, podczas gdy w pierwszej części byliśmy w Kadencji.
Mnóstwo humoru, za co oczywiście duży plus, ale także muszę pochwalić Lyrę. Zdecydowanie lubię takie bohaterki, które mają swoje zdanie i nie są jakimiś kretynkami wyjętymi z romansidła.

Co do całej fabuły, trochę kuleje. Moim zdaniem, autorka nie do końca wykorzystała potencjał, niewątpliwie genialnego pomysłu jaki stworzyła. Z początku byłam przekonana, że to oni utkną w tych Ametystowych Ruinach, ale bardzo się rozczarowałam. Potem było tylko gorzej. Jedyne co mnie trzymało przy czytaniu kontynuacji, to ciekawość i świetny charakter bohaterki.

Postacie również były niezłe, ale niestety... kulejąca i trochę nudna fabuła przyćmiewa wszystko. Momentami tylko wywracałam oczami, bo ich przekomarzanki były trochę nudne. Nie wiem co więcej mogłabym napisać, poza tym, że zapowiadało się naprawdę ciekawie, pojawiło się kilka nowych wątków, bardzo ciekawych, ale marnie to wszystko skomponowano w całość. Już nie wspomnę, że było dużo literówek, a także imię, którego nigdy wcześniej, ani później w tej książce nie było, mniemam jednak, że to również pomyłka.

http://a-c-blake.blogspot.com/2016/08/obsydian-vs.html

Zacznę od tego, że kolejna część przygód na planecie Harmonia było ciekawym doświadczeniem. Autorka sprytnie pokazuje kilka nowości, a także życie mieszkańców w państwie-mieście Frekwencja, podczas gdy w pierwszej części byliśmy w Kadencji.
Mnóstwo humoru, za co oczywiście duży plus, ale także muszę pochwalić Lyrę. Zdecydowanie lubię takie bohaterki, które mają swoje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę dostałam od znajomej, tak dawno temu, że nawet nie pamiętam. Właściwie dostałam od niej - jak się okazuje drugą część. Zaintrygowana opisem postanowiłam zakupić resztę, ale dostępny był jedynie komplet... Postanowiłam się za to zabrać. Kiedyś nie wzięłabym do ręki romansu paranormalnego, jednakże po przeczytaniu cyklu "Miłość na kołku" zmieniłam zdanie już przy pierwszych stronach tej serii.

Takim oto szczęściem, zakupiłam tę książkę i wreszcie przeczytałam. Muszę przyznać, że przez całą książkę byłam miło zaskoczona.

Świat przedstawiony przez autorkę tak mnie pochłonął, że z przyjemnością mogłabym nigdy więcej nie wrócić do rzeczywistości. Na początku kompletnie nic nie rozumiałam, a trudne słowa takie jak "rezoparaarcheolog", bądź "rezowizor" i taki inne, bardzo mnie wciągnęły. Podobało mi się na tyle, że pochłonęłam książkę niemal w dwa dni, nie licząc przerw przez pracę i inne zajęcia. Ale nie rozstawałam się z tym światem i czytałam w każdej wolnej chwili, nawet w pracy.

Bohaterowie przedstawieni przez autorkę bardzo mnie urzekli. Są barwni, humorystyczni, uparci, no i zabawni. Pomijając, że w wielu książkach przemawia do mnie taki bohater o wymienionych przeze mnie cechach (sama również takich tworzę, a także sama mam te cechy), to mimo tych uderzających podobieństw, za każdym razem się uśmiecham, a bohaterzy trafiają w moje serce, tak samo jak książka.

Fabuła jest fenomenalna. Świat wymyślony przez panią Castle urzekł mnie już od samego początku. Uwielbiam takie klimaty. Podobał mi się również pomysł splataczy i łowców duchów, którzy używając własnych sił psi mogą takiego stworzyć. Genialne to było, mogłabym się tym zachwycać nie wiem jak długo i ogromnie się cieszę, że książkę posiadam na własność. Planeta Harmonia, ruiny Wymarłego Miasta, tajemnicza cywilizacja, katakumby... - o takich rzeczach to mogłabym czytać i czytać i czytać... raj dla mojej chorej ciekawości.
Akcja w książce momentami była monotonna, ale humorystyczne ułożenie zdań przyjemnie umilało ten czas, kiedy w końcu zaczynało się coś dziać. Już nigdy nie spojrzę obojętnie na bursztyn w jakimkolwiek odcieniu. Teraz będzie to dla mnie tajemniczy przedmiot, dzięki którym można wyczyniać różne rezo-czary mary. Jeśli kiedykolwiek otworzy się taka kurtyna, to z pewnością przez nią przejdę, ze wszystkimi książkami jakie posiadam i będę sobie tam żyć. Właściwie dalej będę... czytając.

http://a-c-blake.blogspot.com/2016/07/po-zmroku-jayne-castle.html

Książkę dostałam od znajomej, tak dawno temu, że nawet nie pamiętam. Właściwie dostałam od niej - jak się okazuje drugą część. Zaintrygowana opisem postanowiłam zakupić resztę, ale dostępny był jedynie komplet... Postanowiłam się za to zabrać. Kiedyś nie wzięłabym do ręki romansu paranormalnego, jednakże po przeczytaniu cyklu "Miłość na kołku" zmieniłam zdanie już przy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zdecydowanie świetna książka - początek serii przygód Delli, swoją drogą genialne imię, bardzo mi się spodobało. Od bardzo dawna ta książka chodziła za mną i nęciła, bym przeczytała, więc w końcu pod wpływem chwili zakupiłam ją czując, że to nie będą pieniądze wydane w błoto. Damn, nie rozczarowałam się ani trochę!

Książka wciąga już od pierwszych stron. Sympatyczna, ale momentami irytująca bohaterka ujmuje swoimi postanowieniami, ale przy tym pozostaje sobą - co jest ogromnym plusem dla C.C.Hunter. Della ma zadziwiająco podobne do mnie podejście do wszystkiego, może dlatego momentami mnie denerwowała, ale byłam wyrozumiała, bo przecież ja zrobiłabym identycznie, chociaż jeśli ktoś to powtórzy, na pewno zaprzeczę!

Już na samym początku, zauważyłam lekki, ale bardzo przyjemny styl. Autorka bardzo gładko wprowadza czytelnika w swój świat, a na domiar szczęścia - nie wypuszcza tak łatwo.

Odkąd usiadłam do tej książki, pochłonęłam ją w całości, co zajęło mi raptem dwa dni, a to przecież ponad 400 stron.

Fabuła jest intrygująca, a sam pomysł wydaje się naprawdę genialny. Inna wizja wampirów - aktywny bądź nie wirus W-1, odrodzenie, kameleony szkoła dla różnych stworzeń... wszystko jest świeże i nowe, a dla czytelnika takiego jak ja, to miód na serce. Oczywiście pewnie znalazłyby się podobne książki, jednakże dla mnie wyżej wymienione świeżości potęguje lekki i młodzieżowy styl, jaki zaprezentowała pani Hunter. Akcja idzie swoim tempem nie za szybko, nie za wolno, w odpowiednich momentach trzyma w napięciu.

Ale... - takie małe - niektóre sceny były do przewidzenia. Ponadto, przez całą książkę miałam wrażenie, że to druga część, oczywiście wiem, że jest do tego osobna seria dotycząca jednej z przyjaciółek bohaterki, ale nie pogardziłabym, gdyby niektóre wątki były nieco bardziej rozbudowane i szerzej objaśnione, ale liczę, że jeszcze się dowiem szczegółów.

Co do bohaterów... Szczególnie główna bohaterka, budzi sympatię. Podobało mu się również, że była w połowie Azjatką - to również była nowość, bardzo mi to odpowiadało. Zabawna, humorystyczna, pyskata - z takimi bohaterami mogę spędzać czas, bo i da się pośmiać i chociaż zwykle mnie to denerwuje to i tak mogłabym to czytać bez końca.

Reszta bohaterów również przypadła mi do gustu. Jednakże, muszę przyznać, że zdenerwowało mnie jaskiniowe podejście chłopaków przyjaciółek głównej bohaterki, jak i sam Steve. Normalnie musiałam wstać i odłożyć na pięć sekund książkę, bo się przez nich zbulwersowałam. Mimo, że imię ukochanego Delli nie bardzo mi do niego pasowało, polubiłam gościa, szczególnie, że był zmiennokształtnym. Podobał mi się jego charakter, chociaż - znowu muszę przyznać - że na żywo bym go udusiła, a znam osobiście taki przypadek. Pojawia się również Burnett, tak zwany "zły wampir", jeśliby wspomnieć słowa Delli - byłam zaintrygowana jego postacią. Mimo jego szowinizmu, który na szczęście nie tylko mnie frustrował był zadziwiającym osobnikiem w tej książce, jak również Holiday - co również było plusem.

No i wisienka na torcie - Chase - chodząca, seksowna tajemnica... od razu przepadłam. Od samego początku szczerzyła mi się gęba, jak widziałam jego imię na stronie, ale byłam wobec niego podejrzliwa. Może to paranoja, że podejrzewam nieistniejące, wyimaginowane postacie, ale co tam... Pomijając, że jego cholerna pewność siebie irytowała mnie tak samo jak Dellę, to i tak byłam pod wrażeniem, co jakby się nad tym zastanowić jest trochę dziwne. Czuje, że udzielił mi się nieco charakterek bohaterki, ale myślę, że nie będę syczeć na wszystkich...

Podsumowując: świetna fabuła akcja wartka - przedstawiona momentami humorystycznie, postacie barwne i naprawdę sympatyczne - krótko mówiąc: niezmarnowane dwa dni, to szczęśliwy czytelnik. A szczęśliwy czytelnik, to portfel także. Z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu, kto lubi odrobinę irytacji pomieszanej z humorem.

http://a-c-blake.blogspot.com/2016/07/wodospady-cienia-odrodzona-cchunter.html

Zdecydowanie świetna książka - początek serii przygód Delli, swoją drogą genialne imię, bardzo mi się spodobało. Od bardzo dawna ta książka chodziła za mną i nęciła, bym przeczytała, więc w końcu pod wpływem chwili zakupiłam ją czując, że to nie będą pieniądze wydane w błoto. Damn, nie rozczarowałam się ani trochę!

Książka wciąga już od pierwszych stron. Sympatyczna, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatnio mam jakiś dziwny problem z zaczęciem opinii. Sądziłam, że będę wiedzieć, co napisać, w końcu klasyka, właściwie nawet lektura szkolna, choć jak dla mnie szkoda, bo lektury szkolne nie zawsze chce się czytać, przecież przymus... zniechęca.

Od bardzo dawna miałam tę powieść w planach, aczkolwiek nie jestem pewna co mnie tknęło, by przeczytać słynny już kilkakrotnie zekranizowany "Portret Doriana Graya". Może dlatego, że czasem chce się odsapnąć od współczesnych wampirów, a przeczytać coś co fantastyką nie jest, a jednak ma mnóstwo wspólnego. No bo... jak portret może się zmienić?

Zwykle piszę bardzo długie opinie, bo raczej recenzją nie ma co tego nazywać. Rozwodzę się nad różnymi nudnymi, bądź intrygującymi faktami wyjętymi z powieści autora, ale tutaj właściwie nie wiem co mogłabym napisać, poza tym, że jest to świetna klasyka i trzeba to przeczytać, bez względu na to czy oglądało się film, czy nie.

Osobiście nie potrafię malować farbami, jeszcze nie dobrnęłam do tego poziomu, ale jestem cholernie ciekawa czy to ubóstwienie malarza, czy wręcz dziecinna prośba do wszechświata sprawiły, że stało się jak stało.

http://a-c-blake.blogspot.com/2016/07/portret-doriana-graya-oscar-wild.html

Ostatnio mam jakiś dziwny problem z zaczęciem opinii. Sądziłam, że będę wiedzieć, co napisać, w końcu klasyka, właściwie nawet lektura szkolna, choć jak dla mnie szkoda, bo lektury szkolne nie zawsze chce się czytać, przecież przymus... zniechęca.

Od bardzo dawna miałam tę powieść w planach, aczkolwiek nie jestem pewna co mnie tknęło, by przeczytać słynny już kilkakrotnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do opinii proszę podejść humorystycznie, bo trochę się pośmiejemy z przytoczonych wątków i porównań, a poza tym pojawi się trochę spoilerów.

Dwie baby z trzech i właściwie można powiedzieć, że trzy zauroczenia oraz jeden facet z kompleksem bohatera - tak przedstawia się treść kontynuacji przygód Kirito, który został uwięziony w pierwszej na świecie grze, w której gracz może zanurzyć się całkowicie, nie bojąc się o konsekwencje dla żywego ciała.
Pomimo, że - przypomnijmy sobie - w pierwszej części po ponad dwóch latach gracze zostali uratowani za sprawą głównego bohatera, który jakimś cudem miesza się we wszystko co może, autor daje możliwość poznania kilku innych osób, których nie było dane "spotkać" podczas czytania poprzedniej części świata wykreowanego przez autora.
Podczas, gdy w/w pierwsza część jest w miarę znośna, przyjemna w czytaniu to tutaj pojawia się wprawdzie niewielki, bo niewielki, ale jednak problem. Dalej przyjemnie się czyta, ale mamy ilość nadmiernych absurdów - że tak ogólnie ujmę uczucia.
Fabuła jest jako-tako w porządku, pomijając, że cofamy się nieco w czasie. Zawarta w tej książce nadmierna miłość, która bierze się skąd idąc z samotności, absolutnie do mnie nie przemawia. Fakt, to są dzieci, ale też na litość boską bez przesady. Albo Czarny Szermierz to chodzący bóg Apollo. Ja tam nie wiem... bardzo prawdopodobne, że to ze mną jest coś nie tak.
Zaczynając swoją przygodę z Kirito, spodziewałam się tylko i wyłącznie opisów zapierających dech w piersi walk, nienawiści, przyjaźni i jedynie - podkreślmy JEDYNIE... - jakimś małym romansem w tle. Tymczasem zamiast zauroczenia pojawiającego się tu i ówdzie, namiętna miłość wychodzi niemal każdym miejscem. Za to reszty wymienionych przeze mnie rzeczowników prawie w ogóle nie ma.
O co chodzi autorowi? Bladego pojęcia nie mam, choć odnoszę wrażenie, że dorosły mężczyzna spisał po prostu swoje dziecięce marzenia, by być kimś pokroju głównego bohatera własnej powieści, niemal chodzącego ideału machającego mieczem na prawo i lewo, a którego żoną zostaje równie idealna jak silna i piękna dziewczyna.
Ale po kolei.
Jest to kontynuacja części pierwszej, jak już wielokrotnie napisałam, ale jednocześnie można by powiedzieć, że właściwie nie do końca, bo są to rapptem cztery zdarzenia wyrwane z czasów, kiedy zostali uwięzieni w grze, a którzy na swoje nieszczęście spotykają na swojej drodze ów Czarnego Szermierza, którzy wszystkim wokół pomaga, ale wciąż uparcie twierdzi, że gra solo. Rzecz jasna do czasu związania się z Asuną.
Autor postanowił - jakże wspaniałomyślnie - przybliżyć wirtualne życie dwójki graczy, których nie dane było poznać wcześniej plus związek bohatera z Asuną, jej oczyma. Moim skromnym zdaniem to dziwne. To, co ukazuje się w tomie drugim POWINNO być w między czasie części pierwszej (plus 10 do potęgi n), ale jest jak jest i trzeba z tym żyć. Lesze to niż nic.
A teraz trochę o treści.
Na początku poznajemy młodziutką, bo ledwie dwunastoletnią Silice, która ma swojego chowańca - zwierze, które można wytresować. Jest to interesujący pomysł, o którym wcześniej nie było, więc jest to swoista nowość.
Dziewczyna jest znana i każdy chce mieć ją w drużynie, co sprawia, że woda sodowa uderza jej do głowy, przez co z kolei wpada tarapaty, w których ginie jej towarzyszka. Po wszystkim - odrobinę spóźniony, wpada Czarny Szermierz i ratuje damę z opałów. Wprawdzie tylko jedną, ale za to wyjawia interesujący news, dzięki czemu dziewczyna odzyska co straciła. Ba, jest tak genialny, że postanawia jej pomóc. Nic tylko pokochać, czyż nie? Tłum wrzeszczy z uciechy, kobiety mdleją, faceci wiwatują, ja... wywracam oczyma.
To przecież takie oczywiste i przewidywalne, a opis wspomina, że bohaterki mają szczęście bądź nie, poznać faceta w czarnym płaszczu z osobliwym podejściem do wirtualnego życia. Wierzcie bądź nie, ale zachodzę w głowę zastanawiając się, co one widzą w samotnym chłopaku, który z przyjemnością morduje potwory. Ja tam nie wiem... może to niektórych pociąga...
Acz koniec trochę zaskakuje, ale zaś czego spodziewać się po znakomitym szermierzu, który stał się legendarnym Czarnym Szermierzem? Co w sobie ma? Rozwiane, czarne włosy? Hipnotyzujące oczy? Zawadiacki płaszcz? Kurde, trudno stwierdzić. Można go lubić, to na pewno. Ja go lubię. I tyle. Szału nie ma, tłum nie piszczy, nikt nie rzuca ubraniami... Ale pojawia się pytanie: Jak on to robi? Chociaż właściwie nic nie robi, jakby się tak nad tym zastanowić... KURDE, sama chciałabym wiedzieć!
Idźmy dalej... Następnie poznajemy kowala, który jest kobietą o wybuchowym temperamencie - od razu ją za to polubiłam. I znów... absurd. ZAKOCHAŁA SIĘ. No litości... Było wspomniane, że nikt wcześniej jej nie zainteresował i już wiedziałam co będzie dalej. A dlaczego nikt jej nie zainteresował - pojawia się pytanie, ale zaraz potem dostajemy odpowiedź. Otóż, bo nikt wcześniej nie rozwalił jej najlepszego oręża w drobny mak. Interesujący przepis na nieświadome zdobycie kobiecego serca. Wprawdzie miłość od pierwszego wejrzenia to nie była, ale koniec końców jakby mogło się inaczej skończyć? Przynajmniej pierwsza część ich spotkania była w miarę interesująca, potem było już tylko gorzej, choć wciąż w jakim stopniu śmieszne.
I wreszcie... gwoźdź programu... na patelnie wpada Asuna - serce bohatera o ponętnych kształtach, zgrabnym nosku i zezowatym spojrzeniu. Wygłupiłam się, to same bzdury przecież tak nie wyglądała. No, a w każdym razie, nie było mowy o tym ostatnim, szczególnie w ustach Kirito, ale podobno miłość oślepia...
Słodkość, słodkość, łzy i miłość... oraz jeszcze więcej słodkości i chóralnego ''AWW''. Aż się zęby psują. Zbyteczny nadmiar tego wszystkiego powoduje, że sceny są mdłe i nudne. To już nawet nie było śmieszne.
Wracamy do tak zwanego miesiącu miodowego państwa młodych. W poprzedniej części byliśmy świadkami fascynującej sceny, w której łowili potworka z Loch Ness. Tym razem, zamiast wędkowania, poznajemy absurdalne, ale jakże wzruszające zdarzenie...
Idą szukać ducha, a co znajdują? Coś, co jest dzieckiem, a co następnie mianuje ich swoimi rodzicami. Bardzo łatwo przychodzi im to zaakceptować. Nie żeby żyli w grze - zamknięci wbrew swej woli, dzień w dzień narażając życie, by wyjść z tego bagna z mózgiem zamiast grzanką, ale co tam.. dziecko też jest fajne przecież. ''Ten mom'' w japońskim wydaniu.
I WRESZCIE, jakiś dramat. Morza łez co prawda nie było, nawet jednej, ale w każdym razie wracamy do tłumu, który wylewa owe morze łez, a ja tym czasem patrzę na książkę przychylniejszym wzrokiem.
I na sam koniec, jak wisienka na torcie - wspaniały Kirito i jego mroczna tajemnica... Interesujący tytuł od razu nasuwa gwiazdkę. Teoretycznie znowu szczęście i takie tam, te co zęby psują. ALE, nie. Przecież to mroczna tajemnica, która okrywa hańbą czarodzieja, znaczy się... Czarnego Szermierza, bo oczywiście musi obwiniać siebie... Jednak mimo tych żartów, to jedno, smutne zdarzenie zmienia dotychczasowe podejście chłopaka.

Wszystkie uczucia, emocje zawarte w tych dziewczynach wydają się być mocno przesadzone, wszystkie okrzyki w walkach tak samo. Już pominę, że są absolutnie zbędne. Nie wiem jak wyglądałoby to w moim przypadku, ale wątpię bym szukała brata bądź potencjalnego chłopaka w szaleńcu z mieczem i tanim, ciętym dowcipem. Chociaż nigdy nie wiadomo. W końcu mogłabym ześwirować i to ja latałabym z mieczem i cięła krzaki, kto wie... Tak mi teraz przyszło do głowy, że dobrze, że te dziewczyny nie mdlały podczas tych walk, bo czarno widzę ten scenariusz, ale prawda... prawda... przecież nasz Szermierz przybędzie z odsieczą...
Nie przeczę, trochę się nawet pośmiałam, ale jak dla mnie trochę to wszystko zbyt banalne.
Jednak wydaje mi się, że zdarzenia nie są po kolei. Ten cały dramat Kirito powinien chyba być na samym początku, a w każdym razie przed Asuną.
Pomijając, że książka nafaszerowana się przesadnie zauroczeniami, miłością i jej substytutami, całkiem przyjemnie się czyta. Nieco żartu, przyjemny, lekki styl. Można się pośmiać, bo główny bohater to jednak łobuz z tym mętnym dowcipem, ale doceniam jego starania.
Proszę się nie dąsać tą sarkastyczną opinią, bo książka w całości jest fajna. Nie jestem jednak pewna czy dobrnę do końca z Asuną i Kirito, bo ich para mnie męczy, aczkolwiek jestem (tak myślę...) optymistycznie nastawiona. Już nie spodziewam się nie wiadomo czego i myślę, że i mi, i autorowi wyjdzie to na zdrowie.

http://a-c-blake.blogspot.com/2016/06/sword-art-online-02-reki-kawahara.html

Do opinii proszę podejść humorystycznie, bo trochę się pośmiejemy z przytoczonych wątków i porównań, a poza tym pojawi się trochę spoilerów.

Dwie baby z trzech i właściwie można powiedzieć, że trzy zauroczenia oraz jeden facet z kompleksem bohatera - tak przedstawia się treść kontynuacji przygód Kirito, który został uwięziony w pierwszej na świecie grze, w której gracz...

więcej Pokaż mimo to