-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać292
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
2024-02-15
2024-02-01
Nawet człowiek, który nigdy wojny nie doświadczył, instynktownie czuje, że wojna musi być piekłem. Śmierć, krew, odbierające rozum przerażenie, straszliwe rany, powolne konanie w męczarniach - to obrazy, które wszyscy doskonale znamy z wielu filmów, wspomnień czy opowiadań. I nie ma znaczenia, jakiej wojny dotyczą, bo ludzkie cierpienie jest uniwersalną cechą każdego konfliktu zbrojnego. Nie zawsze zdajemy sobie jednak sprawę z tego, jak wielkie spustoszenie wojna czyni w ludziach, którym udało się ją przetrwać. O tym właśnie jest "Droga powrotna". Remarque brutalnie udowodnił, że z wojny tak naprawdę wrócić się nie da.
Nawet człowiek, który nigdy wojny nie doświadczył, instynktownie czuje, że wojna musi być piekłem. Śmierć, krew, odbierające rozum przerażenie, straszliwe rany, powolne konanie w męczarniach - to obrazy, które wszyscy doskonale znamy z wielu filmów, wspomnień czy opowiadań. I nie ma znaczenia, jakiej wojny dotyczą, bo ludzkie cierpienie jest uniwersalną cechą każdego...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-05
2023-12-31
2023-12-26
2023-11-28
2023-08-20
Dla kogoś, kto od lat związany jest zawodowo z branżą mediów, PR i wszelakich współprac marketingowych, książka Karola Wernera nie będzie żadnym odkryciem. Polecam ją natomiast młodym idealistom. Co ważne, powinni oni zacząć lekturę od końca!!! W zakończeniu i podsumowaniu kryje się bowiem rzecz najważniejsza, która marzycieli szybko sprowadzi na ziemię.
Dla kogoś, kto od lat związany jest zawodowo z branżą mediów, PR i wszelakich współprac marketingowych, książka Karola Wernera nie będzie żadnym odkryciem. Polecam ją natomiast młodym idealistom. Co ważne, powinni oni zacząć lekturę od końca!!! W zakończeniu i podsumowaniu kryje się bowiem rzecz najważniejsza, która marzycieli szybko sprowadzi na ziemię.
Pokaż mimo to2022
2023-08-06
2023-06-22
2023-05-25
Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma? To przeczytajcie książkę Ewy Sapieżyńskiej! Jeśli myślicie, że Norwegia to mityczna kraina powszechnej równości, wszechogarniającej tolerancji i dobrobytu dla wszystkich, możecie przeżyć niemały szok. Baśniowe lądy nie istnieją i Norwegia też nim nie jest.
Jak WSZĘDZIE istnieje tam wyraźny podział na swoich i obcych. Statystycznie najbardziej obrywa się Polakom, ale programowa, wręcz sankcjonowana przez państwo dyskryminacja dotyczy też innych imigrantów ze Wschodu. I nie tylko imigrantów, bo Norwegowie gardzą również własnymi rodakami z dalekiej północy. Powielana od lat narracja o norweskim szacunku dla wszystkich, teatralne wręcz wsparcie dla środowisk LGBT i wszelkich mniejszości to Himalaje hipokryzji. Duch Quislinga ma się w Norwegii całkiem dobrze.
A na koniec pozwolę sobie jeszcze wbić szpileczkę autorce. Ewa Sapieżyńska nie ukrywa swoich radykalnych poglądów i otwarcie przyznaje do marzeń o równości wszystkich ludzi. Idea urocza, ale od zawsze naiwna. Człowiek człowiekowi wilkiem i to się nigdy nie zmieni. Skrajne ideologie są atrakcyjne, lecz mają dziwną skłonność do zaprzeczania samym sobie. Powszechna równość nie istnieje i nigdy istnieć nie będzie, bo taka już jest ludzka natura. Gdyby było inaczej, ta książka nigdy by nie powstała.
Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma? To przeczytajcie książkę Ewy Sapieżyńskiej! Jeśli myślicie, że Norwegia to mityczna kraina powszechnej równości, wszechogarniającej tolerancji i dobrobytu dla wszystkich, możecie przeżyć niemały szok. Baśniowe lądy nie istnieją i Norwegia też nim nie jest.
Jak WSZĘDZIE istnieje tam wyraźny podział na swoich i obcych. Statystycznie...
2023-02-28
2023-03-12
2023-02-11
Autorzy książki już na wstępie zapewniają, że podczas jej pisania zależało im na naukowym obiektywizmie i za wszelką cenę starali się uniknąć zarówno skrajnej chłopomanii, jak i kultu szlacheckości. Efekt? Chcąc nie chcąc i tak potwierdzają, że pańszczyzna była niewolnictwem i celowym, w pełni świadomym zbydlęceniem większości społeczeństwa. A skutki tego zbydlęcenia odczuwamy wszyscy do dzisiaj.
Autorzy książki już na wstępie zapewniają, że podczas jej pisania zależało im na naukowym obiektywizmie i za wszelką cenę starali się uniknąć zarówno skrajnej chłopomanii, jak i kultu szlacheckości. Efekt? Chcąc nie chcąc i tak potwierdzają, że pańszczyzna była niewolnictwem i celowym, w pełni świadomym zbydlęceniem większości społeczeństwa. A skutki tego zbydlęcenia...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zawsze uważałem, że start-upy to mrzonka! Potwierdzają to zresztą oficjalne statystyki, według których 9 na 10 projektów tego typu upada w ciągu pierwszych kilku lat działalności. Czy w takiej sytuacji można w ogóle mówić o istnieniu jakiejkolwiek „branży”? Czy wszystkie te pseudoinnowacyjne spółki da się traktować poważnie? Moim zdaniem start-upy to spekulacyjna kreacja PR-owa. Medialna fikcja, od której zdarzają się nieliczne (i potwierdzające regułę) wyjątki. Szkoda tylko, że ta iluzja ma realne koszty ludzkie.
Szymon Janiak bardzo brutalnie rozprawia się z wszelkimi huraoptymistycznymi mitami nt. budowania legendarnych jednorożców. Dobitnie tłumaczy, dlaczego tworzenie firmy bez produktu i za cudze pieniądze to nie jest łatwy sposób na biznes. Używając bardzo dosadnego języka i wykorzystując osobiste doświadczenia wymienia w końcu długą listę patologii, jakie toczą świat start-upów. Znajdują się na niej m.in.:
- permanentny brak pieniędzy;
- depresja i myśli samobójcze;
- niedotrzymane przez fundusze zobowiązania;
- founderzy, których nie stać na rachunki;
- wegetujący właściciele funduszy VC;
- seryjni przedsiębiorcy uśmiercający kolejne spółki;
- chciwi inwestorzy przepalający kapitał na niedorzeczne projekty;
- wszechobecni psychopaci.
Mało? To przeczytajcie „Ciemną stronę start-upów” w całości. Zapewniam, że podobnych smaczków znajdziecie w książce znacznie więcej. I mam nadzieję, że dzięki nim pozbędziecie się resztek złudzeń.
Zawsze uważałem, że start-upy to mrzonka! Potwierdzają to zresztą oficjalne statystyki, według których 9 na 10 projektów tego typu upada w ciągu pierwszych kilku lat działalności. Czy w takiej sytuacji można w ogóle mówić o istnieniu jakiejkolwiek „branży”? Czy wszystkie te pseudoinnowacyjne spółki da się traktować poważnie? Moim zdaniem start-upy to spekulacyjna kreacja...
więcej Pokaż mimo to