Wolnoć
- Kategoria:
- reportaż
- Wydawnictwo:
- Wielka Litera
- Data wydania:
- 2022-03-09
- Data 1. wyd. pol.:
- 2022-03-09
- Liczba stron:
- 244
- Czas czytania
- 4 godz. 4 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380327368
A to Polska właśnie! – chciałoby się zakrzyknąć, może i bezradnie, lecz po lekturze tej absolutnie niebanalnej, intrygującej i cudownie niepoprawnej politycznie książki, ów okrzyk zabrzmi wyjątkowo. I choć Marcina Kołodziejczyka, nagradzanego twórcę “Prymitywa” czy “Dysforii” nikomu nie trzeba przedstawiać, t a k i e g o Kołodziejczyka jeszcze nie czytaliście!
Dlaczego Wioletta, ekspedientka ze stacji Orleniu, cieszy się po cichu z covidu-19?
Z czego tłumaczy się radny Wyczuć z miasta Chłam, skoro jest ubezczelniony jak trzeba – zgodnie z wymogiem czasów?
Jak współcześnie się o ludziach wyrażać, by nie urażać?
Na czym polega rozmowa balkonami?
Na jak długo wrócił z Anglii do kraju niejaki Zdybał, wierząc w wyjście z niewoli unijnej jako wzorzec i walkę o Polskę jako obowiązek?
To tylko kilka kwestii, które mogłyby wypełnić niejeden pasjonujący reportaż. Tyle tylko, że w ujęciu Kołodziejczyka nie są to reportaże, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, ale sugestywne impresje, napisane w niepowtarzalnym stylu. Krótko mówiąc, to jest po prostu Literatura! Opowieści te przywodzą na myśl Białoszewskiego, Mrożka i niezapomnianego Wiecha. Docenią je również miłośnicy wielu innych mistrzów literackich, by wspomnieć jeszcze Brechta, Hrabala, a nawet Balzaka. Finezja językowa i wszechobecne “ucho” idą w parze z formą. Opowiadanie, relacja, komiks z obrazkami, rymowana piosenka… A wszystkie składają się na Coś między czarną komedią obyczajową, satyrą społeczną a horrorem ogólnym. To Coś – to panorama naszej rzeczywistości, w której wszystkim dostaje się po równo: nowobogackim, robiącym kasting na nianię i wykształciuchom, owijającym swe prawdy w górnolotne frazesy, religijnym i niedowiarkom, prawakom i lewakom, zakompleksionym i zachwyconym sobą.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 52
- 35
- 11
- 7
- 4
- 3
- 3
- 3
- 3
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
„Wolnoć” Marcina Kołodziejczyka – to bardzo oryginalny zbiór kilkudziesięciu opowieści z życia wziętych dotyczących kwestii politycznych, społecznych czy gospodarczych. Całość została napisana z humorem i trzeba przyznać, że stanowi odzwierciedlenie obecnej Polski – trochę w krzywym zwierciadle, ale bardzo trafnie i interesująco.
„Wolnoć” Marcina Kołodziejczyka – to bardzo oryginalny zbiór kilkudziesięciu opowieści z życia wziętych dotyczących kwestii politycznych, społecznych czy gospodarczych. Całość została napisana z humorem i trzeba przyznać, że stanowi odzwierciedlenie obecnej Polski – trochę w krzywym zwierciadle, ale bardzo trafnie i interesująco.
Pokaż mimo toPolska i Polacy w czasie pandemii. Trochę śmiesznie, trochę strasznie, trochę ironicznie. Na końcu zostaje smutek - bo co, jeśli to naprawdę z nami tak jest? Ciekawe zabawy formą. Szczerze odradzam czytanie zwolennikom obozu rządzącego - wk...rw gwarantowany.
Polska i Polacy w czasie pandemii. Trochę śmiesznie, trochę strasznie, trochę ironicznie. Na końcu zostaje smutek - bo co, jeśli to naprawdę z nami tak jest? Ciekawe zabawy formą. Szczerze odradzam czytanie zwolennikom obozu rządzącego - wk...rw gwarantowany.
Pokaż mimo toWolnoć...w swoim domku!
Tu domkiem jest Polska. Tematem przewodnim polskość. Bez retuszu. Nielukrowana. Szczera do bólu. Satyryczna. Momentami wręcz karykaturalna. Umiejscowiona w wielkich miastach i prowincjonalnych mieścinach. W dziwnych dla nas czasach pandemicznych.
"Wolnoć" to zbiór 25 opowiadań, które niewątpliwie zostały stworzone przez wnikliwego obserwatora. Nie ma tu tabu, a szeroko zakrojone tematy powodują, że rykoszetem dostaje się nie tylko płaskoziemcom, ale i każdemu z nas.
Mam wrażenie, że ta książka to taki kipiący pandemiczny kocioł, w którym cynizm miesza się ze specyficznym poczuciem humoru, a przelewający się sarkazm doprawiony jest zbyt dużą ilością absurdu i wstydliwej prawdy o nas. Czytając tę pozycję trudno nie czuć się częścią tego kociołka. Bo to Polska właśnie 😉
Oczywiście są tu lepsze i gorsze teksty. Niektóre trafiają w sedno, inne szybko ulatują, ale pozycja zdecydowanie jest warta przeczytania. Jeżeli macie ochotę zagłębić się w błyskotliwe teksty, które nie raz wywołają wasz uśmiech, a czasem skłonią do refleksji to "Wolnoć" jest zdecydowanie dla Was 👌
Wolnoć...w swoim domku!
więcej Pokaż mimo toTu domkiem jest Polska. Tematem przewodnim polskość. Bez retuszu. Nielukrowana. Szczera do bólu. Satyryczna. Momentami wręcz karykaturalna. Umiejscowiona w wielkich miastach i prowincjonalnych mieścinach. W dziwnych dla nas czasach pandemicznych.
"Wolnoć" to zbiór 25 opowiadań, które niewątpliwie zostały stworzone przez wnikliwego obserwatora. Nie...
Marcin Kołodziejczyk zachwycił mnie i zaskoczył jednocześnie oryginalnością i wnikliwością powieści „Wartało”, którą miałam okazję czytać przed dwoma laty, bo choć okazała się dla mnie nieco trudna w odbiorze, to również warta każdej spędzonej z nią minuty. Nie mogłabym więc przejść obojętnie wobec marcowej premiery autora o sugestywnym tytule „Wolnoć”. I ponownie jestem zachwycona!
Książka, na którą składają się opowieści z życia wzięte poruszające kwestie społeczne w obecnych realiach politycznych i gospodarczych, przywary Polaków i absurdy obowiązującego prawa jest niczym lustro, w którym możemy się przejrzeć. Dobitnie i z humorem autor wytyka hipokryzję, zwykłą głupotę i moralną zgniliznę. Punktuje naszą skłonność do narzekania, obwiniania innych za swoje niepowodzenia, wyśmiewa konformizm, małomiasteczkowość i interesowność, przesądy i teorie spiskowe, przesadną, aż do śmieszności poprawność językową i polityczną. I choć to nieco przerysowana satyra społeczna, to idealne i wnikliwe oddanie rzeczywistości sprawia, że jest i śmiesznie, i smutno zarazem.
Autor zaskakuje również formą przekazu sięgając po opowiadanie, komiks, czy nawet bardzo udaną rymowankę, do której wracałam wielokrotnie. Ale to przede wszystkim jego cięty dowcip, podszyty sarkazmem styl i frywolność językowa sprawiają, że lektura tych dwudziestu pięciu historii staje się prawdziwą literacką ucztą.
Jeśli nie obawiacie się przejrzeć w stworzonym przez autora krzywym zwierciadle i potraficie śmiać z samych siebie zachęcam Was do przeczytania "Wolnoci". To literatura przez duże "L".
Marcin Kołodziejczyk zachwycił mnie i zaskoczył jednocześnie oryginalnością i wnikliwością powieści „Wartało”, którą miałam okazję czytać przed dwoma laty, bo choć okazała się dla mnie nieco trudna w odbiorze, to również warta każdej spędzonej z nią minuty. Nie mogłabym więc przejść obojętnie wobec marcowej premiery autora o sugestywnym tytule „Wolnoć”. I ponownie jestem...
więcej Pokaż mimo toOd czasu do czasu poszukuję czegoś innego niż kryminały czy powieści szpiegowskie. Dzięki abonamentowi w Legimi mam dostęp do różnych gatunków literackich i zdaję się na ślepy los, kierując się wyłącznie kryterium wersja z audiobookiem. W ten sposób odkryłem Marcina Kołodziejczyka i jego najnowszą książkę "Wolnoć".
"Wolnoć" to jest zbiór 25 opowiadań i wierszy, które w zasadzie mają jeden wspólny mianownik, powstały w okresie pandemii. Kilka z opowiadań luźno nawiązuje do czasów zarazy i związanych z tym obostrzeń, dostaje też się płaskoziemcom i antyszczepionkowcom. W tekście "Kaśka dostaje się w kocioł uliczny" są też nawiązania do protestów kobiet. Większość tekstów jest napisana z ironią i dużą dawką sarkazmu, sytuacje są karykaturalnie przerysowane i podlane odrobiną humoru.
Kołodziejczyk nie oszczędza nikogo i nie bierze jeńców, z przymrużeniem oka patrzy na polityczną poprawność, a w zasadzie sprzeczności, w które przedstawiciele społeczeństwa popychają innych. W tekście "Osoba przysługuje się społeczeństwu dostatnio" tytułowa Osoba przygotowuje ważką rozprawę "mającej przyczynić się do wyrugowania z dyskursywnych przestrzeni wspólnych treści seksistowskich. Chodzi o różnorakie sfery życia – w tym sfery zarezerwowane zwyczajowo dla szeroko, interdyscyplinarnie pojmowanej kultury i tradycji. Przy czym, co ważne, rzecz sięgnie wstecz, by uzmysłowić czytającym długoletnie, jednostajne, działające efektem kuli śniegowej, nawarstwianie negatywnych wzorców." Na szczęście dla społeczeństwa Osoba nie jest zafiksowana na swoich tezach, albo po prostu zwyciężyło wyrachowanie, gdyż wynik badania wskazuje na kolizję dwóch poprawności politycznych.
Przy tak dużej liczbie tekstów znajdziemy tam bardzo dobre opowiadania, przy których świetnie się bawiłem, oraz nieco słabsze, te drugie w zasadzie jednym uchem wpadły drugim wypadły. Jednak chętnie jeszcze raz przesłucham całą książkę, bo słuchałem audiobooka w wykonaniu autora.
https://peakd.com/hive-134382/@lesiopm/k98
Od czasu do czasu poszukuję czegoś innego niż kryminały czy powieści szpiegowskie. Dzięki abonamentowi w Legimi mam dostęp do różnych gatunków literackich i zdaję się na ślepy los, kierując się wyłącznie kryterium wersja z audiobookiem. W ten sposób odkryłem Marcina Kołodziejczyka i jego najnowszą książkę "Wolnoć".
więcej Pokaż mimo to"Wolnoć" to jest zbiór 25 opowiadań i wierszy, które w...
Postcovidowe remanenty. Prawdopodobnie w związku z pandemicznymi obostrzeniami Marcin Kołodziejczyk nie mógł ruszyć w Polskę w poszukiwaniu bohaterów i tematów. Na dodatek zabrakło pomysłu na kolejną powieść. Popełnił więc serię miniaturek/historyjek traktujących o Polakach w tym trudnym, dziwnym czasie. Być może zresztą były to owej nienapisanej powieści zaczyny. Ale się nie skleiły w jedną historię.
Nie skleja się zresztą „Wolnoć” na każdym poziomie. I to nie tylko dlatego, że mamy tu teksty bardzo różnej jakości; są fragmenty doskonałe, ale są też takie, bez których tomik mógłby się spokojnie obejść. Jednak nie to stanowi największy problem nowej książki Kołodziejczyka. Przecież w zbiorach opowiadań rzadko się zdarza, by wszystkie były tej samej, wysokiej, jakości. Problemem „Wolnoci” jest wtórność. Czytając część z tych kawałków ma się wrażenie, że niechcący sięgnęliśmy znów po „Prymityw” czy „Wartało”. Tyle, że jakoś teraz nie robią wrażenia. Duże fragmenty „Wolnoci” to ci sami bohaterowie i te same polskie przywary – jakby Kołodziejczykowi skończyła się wena.
Sytuacja się zmienia, gdy ten znakomity reportażysta zaczyna się przyglądać swojemu bliskiemu otoczeniu – zbliżającym się do pięćdziesiątki tzw. wielkomiejskim elitom. Przygląda się bardzo krytycznie. Widzi przegrywów płci obojga, którzy maskują życiową klęskę pełnymi mądrych słów kawałkami i wymodelowanymi pozami; ludzi rozpaczliwie rzucających się na – modne w tym tygodniu – ideologie, by nadać jakiś sens swojej egzystencji. W tych fragmentach pojawia się też nieco inna tematyka – słynny Strajk Kobiet z listopada 2020 roku. I to właśnie tu można najwyraźniej dostrzec wielkość Kołodziejczyka. Chwilami robiącą jeszcze większe wrażenie, niż w jego słynnych „prowincjonalnych” reportażach oraz wybitnym „Prymitywie”.
W odróżnieniu od większości szermierek i szermierzy słowem, ludzi pióra, którzy do Strajku podeszli czołobitnie, Kołodziejczyk przygląda się tym dniom krytycznym okiem. Jednak nie chodzi o przyczyny czy sens Strajku. Tu autor nie ukrywa swojej sympatii do protestu i niechęci do władz. Natomiast bawią go miny i pozy części protestujących, którzy zrobili ze Strajku wydarzenie towarzyskie, wykorzystując go jako okazję do lansu.
Równie przewrotnie patrzy Kołodziejczyk na polityczną poprawność. To właśnie jej poświęcone jest chyba najlepsze opowiadanie – o pewnej, noszącej się młodzieżowo, pięćdziesięcioletniej Osobie, intelektualistce „na czasie”, która rezygnuje z pisania kolejnej ważkiej rozprawy, gdyż następuje kolizja dwóch poprawności. Ten fragment „Wolnoci” to czysty Mrożek, bardzo bliski jakości najlepszych prac autora „Tanga”.
Oczywiście Kołodziejczyk nie byłby sobą, gdyby nie zakpił z kolegów po piórze. Jego opowiadanie „śląskie” oraz kawałek o pisarzu – „głosie pokolenia” – usiłującym udzielić skandalizującego wywiadu, by o nim mówiono, to także bardzo mocne fragmenty tego tomu.
Jednak najbardziej zaskakuje „Wolnoć” w wielkim finale. Najdłuższy kawałek w tym tomie, opowieść o rodzinie zmuszonej wspólnie spędzić dziesięć dni kwarantanny, zaskakuje nutą liryzmu. A ten, zderzony z charakterystycznym sarkazmem i cynizmem autora, daje zaskakujący efekt – bardzo „czeski”. Jasne, Kołodziejczyk Hrabalem nie jest, ale należy się cieszyć, że nasza literatura szybuje w te okolice.
„Wolnoć” jest książką fabularnie nierówną, jednak językowo to absolutne mistrzostwo. Chwilami aż trudno uwierzyć, że coś, co w „Prymitywie” wydawało się szczytem możliwości w budowaniu nowej polszczyzny, teraz sprawia wrażenie dość konserwatywnego. Kołodziejczyk szaleje, udowadniając, że niechlujny język mówiony może być przełożony na litery. Oczywiście to stylizacja, pośrednia charakterystyka bohaterów, jednak nawet mając tego świadomość, jego „słów cięcie, gięcie” robi potężne wrażenie. Ciekawe, czy Kołodziejczyk będzie potrafił pójść językowo jeszcze dalej.
Na pewno powinien pójść w kierunku wielkomiejskich kawiarnianych elit z pretensjami intelektualnymi. I to nie tylko dlatego, że – w odróżnieniu od niego – nasi pisarze boją się środowiskowej oraz socialmediowej anatemy, więc w swoich pracach wolą omijać je z daleka. Po prostu widząc, jak Kołodziejczyk sobie ze złotoustymi poczyna w „Wolnoci”, można mieć pewność, że mogłoby powstać coś większego niż „Prymityw”.
Postcovidowe remanenty. Prawdopodobnie w związku z pandemicznymi obostrzeniami Marcin Kołodziejczyk nie mógł ruszyć w Polskę w poszukiwaniu bohaterów i tematów. Na dodatek zabrakło pomysłu na kolejną powieść. Popełnił więc serię miniaturek/historyjek traktujących o Polakach w tym trudnym, dziwnym czasie. Być może zresztą były to owej nienapisanej powieści zaczyny. Ale się...
więcej Pokaż mimo to