Nie jestem twoim Polakiem. Reportaż z Norwegii Ewa Sapieżyńska 5,9
ocenił(a) na 34 tyg. temu Pierworodnym grzechem Autorki jest to, że myli zaszufladkowanie z dyskryminacją. A to jednak dwa inne zjawiska, o innym kalibrze dolegliwości.
Głównym zarzutem eseju (bo to chyba esej, raczej nie reportaż) przeciw Norwegom jest to, że często dopytują osoby z nietypowym akcentem, z jakiego są kraju. I tyle. Sam kiedyś mieszkałem w Czechach i też mnie o to pytano. Nigdy jednak nie przyszłoby mi do głowy, że to działanie ofensywne, obraźliwe, naganne.
I to jest clue: Autorka uporczywie chce dostrzegać w zachowaniach innych zły zamiar. Zachłystuje się ideą nieracjonalnej narodowej wiktymizacji, legitymizując ją twórczością Jamesa Baldwina, co dodatkowo razi.
Styl Autorki, niemający z rzeczonym Baldwinem nic wspólnego, też odpycha. Co jakiś czas stawia ona sobie klasowy ego-totem, czy to wspominając o doktoracie w Chile, raucie w ambasadzie, pracy w międzynarodowym NGO-sie czy w końcu o dziecku mówiącym w czterech językach. Rozmowy z innymi są jedynie przyczynkiem do jej, noszących znamiona egzaltacji, rozterek (powracające: „Myślę o…”). Odważyłbym się powiedzieć, że widać w tym pewien kompleks niższości – co też może tłumaczyć przesadną wrażliwość na norweskie zapytania o pochodzenie.
Jedyny ciekawy fragment książki dotyczy tego, że – dość powszechnie – pracownicy z Europy Wschodniej pracują w Norwegii poniżej swoich kwalifikacji. Jest to jednak problem systemowy, koordynacji czy wręcz natury praktycznej (chociażby system egzekucji praw jest zwykle sprawny tylko w stosunku do obywateli danego kraju, a nie cudzoziemców). W każdym razie trudno tu dostrzec rasizm, który widzieć chce Autorka. Zresztą kraje świata otwierają się na imigrantów nie po to, by spełniać ich zawodowe marzenia, ale by korzystać z ich pracy. Tak jest i jest to racjonalne.
Czy ta broszura jest warta uwagi? Na pewno nie takiej, jaką na siebie zwróciła.