-
ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant1
-
ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
-
ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik1
Biblioteczka
2024-05-11
2024-03-31
Tom "Zło ze wschodu" zawiera 5 opowiadań - bohaterem 3 jest Robert Storm, 1 - Paweł Skórzewski. Właściwie tylko tytułowa historia przykuwa uwagę. Pozostałe są krótkie i sprawiają wrażenie szkiców czy wprawek pisarskich bez wyraźnej puenty. To chyba najsłabsza część całego cyklu Pilipiuka.
Tom "Zło ze wschodu" zawiera 5 opowiadań - bohaterem 3 jest Robert Storm, 1 - Paweł Skórzewski. Właściwie tylko tytułowa historia przykuwa uwagę. Pozostałe są krótkie i sprawiają wrażenie szkiców czy wprawek pisarskich bez wyraźnej puenty. To chyba najsłabsza część całego cyklu Pilipiuka.
Pokaż mimo to2023-11-04
Słyszałam wiele dobrego o książkach Klaudii Muniak, ale „Zgliszcza” mnie nie zachwyciły. To nie był dobry wybór. O ile sama koncepcja przedstawienia świata przyszłości, w którym zaczyna brakować tlenu, jest interesująca, o tyle fabuła po prostu zniechęca.
Główna bohaterka Nina to szalenie irytująca osoba, nijaka i bezbarwna. Akcji właściwie nie ma żadnej, bo w większości ogranicza się ona do rozmyślań bohaterki, jej planów i dylematów – być albo nie być, działać czy nie działać, powiedzieć czy milczeć. I tak w kółko.
W połowie lektury byłam totalnie zniechęcona, ale doczytałam do końca. Jestem rozczarowana. Liczyłam na zajmującą treść, a dostałam papkę bez smaku i aromatu. Nie polecam.
Słyszałam wiele dobrego o książkach Klaudii Muniak, ale „Zgliszcza” mnie nie zachwyciły. To nie był dobry wybór. O ile sama koncepcja przedstawienia świata przyszłości, w którym zaczyna brakować tlenu, jest interesująca, o tyle fabuła po prostu zniechęca.
Główna bohaterka Nina to szalenie irytująca osoba, nijaka i bezbarwna. Akcji właściwie nie ma żadnej, bo w większości...
2023-10-14
„Frankie” to powieść utrzymana w komediowo-dramatycznym tonie. Zabawna jest narracja z punktu widzenia kota, jego spostrzeżenia na temat ludzi i ich zachowań. Poważne są natomiast problemy ludzkiego bohatera - Golda, którego los wystawia na próbę, a potem stawia na jego drodze ciekawskiego kocura.
Urok tej książki tkwi w jej prostocie, humorze, nienachlanym przekazie na temat tego, co w życiu jest najważniejsze. I tak sobie myślę, że chciałabym przeczytać, co wydarzyło się dalej …
„Frankie” to powieść utrzymana w komediowo-dramatycznym tonie. Zabawna jest narracja z punktu widzenia kota, jego spostrzeżenia na temat ludzi i ich zachowań. Poważne są natomiast problemy ludzkiego bohatera - Golda, którego los wystawia na próbę, a potem stawia na jego drodze ciekawskiego kocura.
Urok tej książki tkwi w jej prostocie, humorze, nienachlanym przekazie na...
2023-08-11
2022-02-27
2023-05-28
Wcześniej przeczytałam kilka książek Kinga. Były wśród nich takie, które bardzo przypadły mi do gustu („Miasteczko Salem”, „Dallas ‘63”) i takie, co do których miałam sporo zastrzeżeń („Outsider”, „Chudszy”). Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać po „Baśniowej opowieści”. Dziś, po skończeniu ostatniego rozdziału, mogę stwierdzić, że mnie zaskoczyła w pozytywny sposób.
King niespiesznie rozwija poszczególne wątki i ten brak pośpiechu sprzyja budowaniu nastroju oraz dogłębnej charakterystyce głównego bohatera. Autor odmalował 17-letniego Charliego Reade’a w pozytywnych barwach, a jednocześnie cały czas starał się do niego zniechęcić czytelnika, dorzucając niechlubne fakty z jego przeszłości. Trzeba przyznać, że są to działania pozorne, bo Charliego trudno nie polubić. 2/3 opowieści pochłonęłam jednym tchem, potem mój entuzjazm trochę przyhamował. Głębia Maleen nie przemówiła do mojej wyobraźni. Co do zakończenia – myślę, że jest dobre, choć obyło się bez fajerwerków, na które czekałam.
„Baśniowa opowieść” może być czytana przez młodzież i dorosłych, każdy odnajdzie w niej coś innego. Dla jednych będzie to mroczna historia o egoizmie, zemście i chciwości. Inni zobaczą w niej piękną opowieść o przyjaźni, poświęceniu, odwadze i miłości. Znajdą się też i tacy, którzy uznają książkę za nudną i infantylną. Warto przekonać się samemu.
Wcześniej przeczytałam kilka książek Kinga. Były wśród nich takie, które bardzo przypadły mi do gustu („Miasteczko Salem”, „Dallas ‘63”) i takie, co do których miałam sporo zastrzeżeń („Outsider”, „Chudszy”). Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać po „Baśniowej opowieści”. Dziś, po skończeniu ostatniego rozdziału, mogę stwierdzić, że mnie zaskoczyła w pozytywny sposób....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-01-26
Dawno już nie czytałam o przygodach obleśnych dziadów - Wędrowycza i Semena, więc z chęcią wróciłam do Wojsławic. „Faceci w gumofilcach” to już 10 tom serii, w którym znajdziemy 11 opowiadań o różnej tematyce i objętości.
Mój faworyt to „Wajcha”. Ponad 70 stron o przewrocie kopernikańskim w niezapomnianym stylu Andrzeja Pilipiuka. Pomysł przedni. Było i zaskoczenie, i zaciekawienie, i humor. Palma pierwszeństwa za pomysł nie z tej Ziemi, który wprawił mnie w osłupienie.
Drugie miejsce na podium – „Dentystyczny Batalion Karny”. Świetnie napisane opowiadanie, zarówno pod względem fabuły jak i konstrukcji. Alternatywna historia z Hitlerem w tle. A zakończenie to po prostu wisienka na torcie.
Trzecie miejsce przyznam najkrótszej opowieści pt. „Eliksir”. Ubawiłam się setnie, czytając o swetrach z dziurami i deskorolkach. Miodzio!
Pozostałe opowiadania też niczego sobie, zwłaszcza „Trzy damy i warchoł” oraz „Weterynarz”.
Dawno już nie czytałam o przygodach obleśnych dziadów - Wędrowycza i Semena, więc z chęcią wróciłam do Wojsławic. „Faceci w gumofilcach” to już 10 tom serii, w którym znajdziemy 11 opowiadań o różnej tematyce i objętości.
Mój faworyt to „Wajcha”. Ponad 70 stron o przewrocie kopernikańskim w niezapomnianym stylu Andrzeja Pilipiuka. Pomysł przedni. Było i zaskoczenie, i...
2022-02-25
2022-01-16
2021-11-06
2021-09-14
2021-07-09
2021-05-16
2021-05-07
„Grzybojad” mnie zaskoczył. Sergio Galindo uczynił narratorką Emmę, której opowieść brzmi niezwykle intymnie i poetycko. Na sześćdziesięciu stronach udało się autorowi przedstawić niecodzienną, naszpikowaną metaforami historię. Zaczyna się jak opowieść o sielskim dzieciństwie, by po chwili przekształcić się w baśń, w której nie zabraknie grozy i dramatu.
W posłowiu czytamy, że odbiorca tego opowiadania to ktoś „o ubiegłowiecznej emocjonalności, wyobraźni i estetyce”. Ile w tym prawdy? Warto się przekonać samemu.
„Grzybojad” mnie zaskoczył. Sergio Galindo uczynił narratorką Emmę, której opowieść brzmi niezwykle intymnie i poetycko. Na sześćdziesięciu stronach udało się autorowi przedstawić niecodzienną, naszpikowaną metaforami historię. Zaczyna się jak opowieść o sielskim dzieciństwie, by po chwili przekształcić się w baśń, w której nie zabraknie grozy i dramatu.
W posłowiu...
2020-11-22
„Paradoks” Artura Urbanowicza to powieść o chorobliwym perfekcjoniście – Maksie Okrągłym, który ma obsesję na punkcie efektywnego wykonywania wszystkich czynności. Jest najlepszym studentem na roku, znakomitym matematykiem, ale nie potrafi rozmawiać z ludźmi, nawiązać z nimi normalnych, zdrowych relacji. Tyle mogę zdradzić. Sam autor prosił czytelników w posłowiu, aby przy pisaniu opinii/recenzji nie podawać pewnych słów-kluczy, bo zbyt wiele powiedzą o fabule, będą spojlerami.
To czwarta powieść Artura Urbanowicza, którą przeczytałam. Każda jest niezwykła, jedyna w swoim rodzaju. Przyznam, że na początku matematyczny „żargon” postawił mnie pod ścianą. Jako humanistka bałam się, czy wszystkie zagadnienia będę dla mnie zrozumiałe. Oj, nie zawsze było łatwo, ale na szczęście dałam radę. :)
Wiem, że nikt nie lubi porównań, ale czytając „Paradoks”, pomyślałam, że Artur Urbanowicz na pewno świetnie by się dogadywał ze Stephenem Kingiem. Niesamowita wyobraźnia to nie jedyny punkt styczny. Powieści obu autorów to przeważnie niezłe cegły, które czyta się niezwykle szybko. „Paradoks” liczy sobie niemal 600 stron i zakładałam, że lektura zajmie mi czas do końca listopada. Lubię się tak mylić.
„Paradoks” Artura Urbanowicza to powieść o chorobliwym perfekcjoniście – Maksie Okrągłym, który ma obsesję na punkcie efektywnego wykonywania wszystkich czynności. Jest najlepszym studentem na roku, znakomitym matematykiem, ale nie potrafi rozmawiać z ludźmi, nawiązać z nimi normalnych, zdrowych relacji. Tyle mogę zdradzić. Sam autor prosił czytelników w posłowiu, aby przy...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-07
2020-07-29
„Przyjaciel człowieka” to 11. tom cyklu „Światy Pilipiuka”, składający się z czterech opowiadań.
„Duchy Poveglii” – akcja rozgrywa się w 1938 roku w Wenecji, gdzie przebywa doktor Paweł Skórzewski wraz ze swoją przyszywaną wnuczką Malwiną. Opowieść ciekawa, ale niestety, to nie doktor Skórzewski jest tu głównym bohaterem. Lubię czytać o jego dokonaniach i przygodach, a tutaj występuje zaledwie w drugoplanowej roli i niewiele z tego wynika. Każdy wymyślony przez autora bohater mógłby go zastąpić.
„Przyjaciel człowieka” – wizja postapokaliptyczna - akcja osadzona w Warszawie za panowania księcia Oskara. Głównymi bohaterkami są dwie nastolatki Halucynacja i Hydropatia. Udane opowiadanie i gdyby nie mdłe zakończenie, byłabym usatysfakcjonowana.
„Inne możliwości” – słabiutkie opowiadanie z Robertem Stormem w roli głównej. Fabuła nieciekawa, na dodatek mająca się nijak do opowiadań ze „Złego lasu”. Tak jakby bohater w poprzednim tomie nie uporał się z problemami osobistymi i obsesją na punkcie Marty. Rozczarowanie.
„My, bohaterowie …” – w mojej ocenie najlepsze opowiadanie osadzone w realiach II wojny światowej i z moim ulubionym doktorem Skórzewskim grającym pierwsze skrzypce.
„Przyjaciel człowieka” to 11. tom cyklu „Światy Pilipiuka”, składający się z czterech opowiadań.
„Duchy Poveglii” – akcja rozgrywa się w 1938 roku w Wenecji, gdzie przebywa doktor Paweł Skórzewski wraz ze swoją przyszywaną wnuczką Malwiną. Opowieść ciekawa, ale niestety, to nie doktor Skórzewski jest tu głównym bohaterem. Lubię czytać o jego dokonaniach i przygodach, a...
2020-06-05
„QualityLandia” to niemiecki bestseller, który przekroczył pułap pięciuset tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Marc-Uwe Kling reklamowany jest jako następca George’a Orwella. Czy słusznie? Trzeba przeczytać książkę, aby odpowiedzieć na to pytanie i oczywiście w celach porównawczych być po lekturze powieści „Rok 1984”.
QualityLandia to świat, w którym nie ma rzeczy niemożliwych, a zdobycze cywilizacji przekraczają granice wyobraźni. Nie ma tam jednak miejsca na własne wybory, bo najczęściej jedynym możliwym przyciskiem jest „OK”. Trzeba przyznać, że autor wpadł na wiele ciekawych i oryginalnych pomysłów na to, jak mógłby wyglądać świat przyszłości. Przedstawił udogodnienia i zagrożenia. Najciekawsze wydały mi się levele, samojezdne auta, TheShop i Karal-UCHY.
Głównym bohaterem jest Piotr Bezrobotny - i podobnie jak Winston Smith z „Roku 1984” - nie pasuje do świata, w którym przyszło mu żyć. Ma też swoją życiową tajemnicę oraz tzw. „piotrowy problem”. I właściwie na tym podobieństwa się kończą. To dobrze, bo dzięki temu fabuła nie jest wtórna.
„QualityLandia” ma się dobrze, gdy autor opisuje mechanizmy rządzące światem i ludźmi. Natomiast, kiedy górę bierze komik nad powieściopisarzem, akcja osiada na mieliźnie. Tak jakby Marc-Uwe Kling nie mógł się zdecydować, czy to ma być inteligentna satyra czy może zupełna farsa.
„QualityLandię” warto przeczytać, bo to niejako najnowsza wersja „Roku 1984”. Taki podrasowany remake przedstawiający, do czego może prowadzić konsumpcjonizm, cybernetyka i ciągłe ulepszanie rzeczywistości.
„QualityLandia” to niemiecki bestseller, który przekroczył pułap pięciuset tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Marc-Uwe Kling reklamowany jest jako następca George’a Orwella. Czy słusznie? Trzeba przeczytać książkę, aby odpowiedzieć na to pytanie i oczywiście w celach porównawczych być po lekturze powieści „Rok 1984”.
QualityLandia to świat, w którym nie ma rzeczy...
2020-06-14
„Zapominamy to, co chcemy pamiętać, a pamiętamy to, o czym chcielibyśmy zapomnieć.”
Przymierzałam się do „Drogi” już od dawna. Właściwie nabierałam na nią ochoty za każdym razem, gdy czytałam którąś z części o Chyłce Remigiusza Mroza. Tam przecież jeden z bohaterów jest wielbicielem prozy Cormaca McCarthy’ego, a zaczytaną „Drogę” ma zawsze na wyciągnięcie ręki.
Tej książce brakuje akcji na miarę wybuchu wulkanu. Nie ma tu scen porażających rozmachem i widowiskowością na miarę apokalipsy. I to sprawia, że fabuła dotyka, poraża, rani, straszy. Czytając, czuje się ten wszechobecny popiół, szarość, zimno, wilgoć. Podróż ojca i syna, walka o przetrwanie, chęć zachowania w sobie człowieczeństwa w splądrowanym i spalonym świecie, po którym wałęsają się grupy kanibali i złodziei. I w tym wszystkim mądre pytania o granice między dobrem i złem.
To straszna a zarazem piękna książka o niezwykłej relacji ojca i syna w postapokaliptycznym świecie. Nagroda Pulitzera w pełni zasłużona.
„Zapominamy to, co chcemy pamiętać, a pamiętamy to, o czym chcielibyśmy zapomnieć.”
Przymierzałam się do „Drogi” już od dawna. Właściwie nabierałam na nią ochoty za każdym razem, gdy czytałam którąś z części o Chyłce Remigiusza Mroza. Tam przecież jeden z bohaterów jest wielbicielem prozy Cormaca McCarthy’ego, a zaczytaną „Drogę” ma zawsze na wyciągnięcie ręki.
Tej...
„Karpie bijem” to tom bardzo dobrych opowiadań z niezawodnym duetem Jakub – Semen. Mnóstwo absurdalnych sytuacji i groteskowych dialogów. Podziwiam pomysłowość autora, która zaiste nie ma granic. Z 17 opowiadań do gustu najbardziej mi przypadły:
„Gumofilc” – króciutkie, ale przezabawne, z kosmitami w tle.
„Zlecenie” – numer z telefonem rozłożył mnie na łopatki.
„Rycerz burej onucy vulgo Leonidas współczesny” – czyli prawdziwa, nieocenzurowana wersja bitwy pod Grunwaldem, a właściwie sceny z mieczami.
„Żona” – nowatorskie wykorzystanie znanego, baśniowego motywu.
„Wizyta” – wisielczy humor starych dziadów, czyli wisienka na torcie zamykająca tom.
„Karpie bijem” to tom bardzo dobrych opowiadań z niezawodnym duetem Jakub – Semen. Mnóstwo absurdalnych sytuacji i groteskowych dialogów. Podziwiam pomysłowość autora, która zaiste nie ma granic. Z 17 opowiadań do gustu najbardziej mi przypadły:
więcej Pokaż mimo to„Gumofilc” – króciutkie, ale przezabawne, z kosmitami w tle.
„Zlecenie” – numer z telefonem rozłożył mnie na łopatki.
„Rycerz...