-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać100
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel5
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
-
Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2021-06-11
alison-2.blogspot.com/2020/11/zaginiona-dziewczyna-gillian-flynn.html
I żyli długo i szczęśliwie... Tak zdaje się kończyć większość komedii romantycznych. Zakochana para pada sobie w ramiona, dość często pojawia się również pocałunek przed ołtarzem. O tym, co dzieje się po wyjściu z kościoła wspomina niewielu. Bo proza życia niestety rzadko bywa zabawna i romantyczna... Nie inaczej jest w związku Nicka i Amy Dunne. Para przeżyła ze sobą pięć lat, ale Nickowi wcale nie śpieszy się, by świętować z żoną rocznicę. Dla osób postronnych może wydawać się to nieco dziwne, Amy uchodzi bowiem za ideał - piękna, inteligentna, dowcipna, marzenie każdego faceta, obiekt zazdrości każdej kobiety. I nagle świat wywraca się do góry nogami. Zamiast żony, Nick zastaje w domu pobojowisko wskazujące na to, że Amy mogła zostać ... porwana. W kolejnych godzinach poszukiwania kobiety nabierają zawrotnego tempa. Wszyscy są do głębi poruszeni zaginięciem cudownej Amy. Tylko Nick zachowuje się podejrzanie. Wkrótce wychodzi na jaw, że nie był idealnym mężem, za jakiego uchodził. Gdy na światło dzienne wychodzą jego grzeszki, nikt nie ma wątpliwości, że to właśnie on stoi za porwaniem, a może i morderstwem. Co jednak, jeżeli społeczeństwo zbyt szybko wydało werdykt? Co naprawdę wydarzyło się w mieszkaniu państwa Dunne?
Powieść "Zaginiona dziewczyna" autorstwa Gillian Flynn, uznanej amerykańskiej pisarki i publicystki telewizyjnej, zaczyna się dość przeciętnie. Powstało już tak wiele książek o morderstwach, których dokonuje jeden z małżonków. Mimo to kolejne strony czyta się z dużym zaciekawieniem, historia zdecydowanie ma w sobie to "coś". Nie mija wiele czasu i fabuła przestaje być tak oczywista, nabieramy coraz większych wątpliwości, aż wreszcie autorka serwuje nam rozwiązanie zagadki ... mniej więcej w połowie książki! To jednak nie koniec zabawy, wręcz przeciwnie, wszystko dopiero się rozkręca. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że dla Nicka i Amy przyjdzie Wam zarwać noc, bo równie niezwykłej pary nie spotyka się na łamach wielu książek. Bardzo chciałabym móc napisać więcej o tej niezwykłej fabule, jednak w ten sposób mogłabym zepsuć Wam przyjemność czytania, ograniczę się więc do stwierdzenia, że autorka zapewni Wam wrażenia porównywalne do jazdy kolejką górską.
Trudno wskazać największy atut książki. Oczywiście trzeba wymienić znakomitą, wielowarstwową, pełną świetnych zwrotów zdarzań fabułę. Warto jednak również wspomnieć o niezwykłych bohaterach, którzy z każdą chwilą zyskują nowych barw. Amy, zdawałoby się tak idealna, oczko w głowie bogatych rodziców, absolwentka znakomitych szkół, inspiracja dla postaci niezwykle popularnej bohaterki serii książek dla dzieci, przemienia się w osobę, która bez skrupułów dąży do celu, gotowa zniszczyć każdego, kto stanie na jej drodze. Szalenie przystojny wykładowca akademicki Nick, mężczyzna inteligentny, zaradny, bezgranicznie oddany żonie, przemienia się w pospolitego flirciarza, który kompletnie traci kontrolę nad swoim życiem. Na uwagę zasługuje również znakomita detektyw Rhonda Boney - profesjonalistka w każdym calu, dla której miejsce zbrodni zdaje się być otwartą księgą, systematycznie wyszukująca kolejne dowody zbrodni Nicka, a mimo to wciąż poszukująca alternatywnego rozwiązania.
Wreszcie warto podkreślić niezwykle udaną prezentację problematyki tej książki, czyli blasków i dużo częściej cieni życia w stałym, długoterminowym związku. Flynn pokazuje złożoność takich relacji, ale i utarte poglądy na temat kobiet i mężczyzn, jakie nadal pokutują w społeczeństwie. Co ważne, autorka dała możliwość głosu obu płciom i jak się okazuje każda z nich ma swoje racje, każda również popełnia ogromne błędy. I tak "Zaginiona dziewczyna" staje się dobrym pretekstem do przemyślenia stereotypów zakorzenionych w naszych głowach i być może do spojrzenia na własny związek pod innym kątem. Niezależnie od tego na ile poważnie potraktujecie tę książkę, z dużym prawdopodobieństwem dostarczy Wam wielu pozytywnych wrażeń. Dlatego też chętnie polecam ją Waszej uwadze.
alison-2.blogspot.com/2020/11/zaginiona-dziewczyna-gillian-flynn.html
I żyli długo i szczęśliwie... Tak zdaje się kończyć większość komedii romantycznych. Zakochana para pada sobie w ramiona, dość często pojawia się również pocałunek przed ołtarzem. O tym, co dzieje się po wyjściu z kościoła wspomina niewielu. Bo proza życia niestety rzadko bywa zabawna i romantyczna......
https://alison-2.blogspot.com/2020/10/amerykanski-brud-jeanine-cummins.html
Jeanine Cummins jest autorką kryminałów, thrillerów i powieści obyczajowych. W jej książkach często przewija się motyw rodziny borykającej się z traumą po dramatycznym wydarzeniu. W swej pierwszej powieści wykorzystała nawet motyw zbodni, której ofiarami były spokrewnione z nią osoby. Książka szybko wybiła się na czołówki list bestsellerów. "Amerykański brud" odniósł jeszcze bardziej spektakularny sukces, a pisarze o formacie S. Kinga wypowiadają się o niej w samych superlatywach. Bo choć jest to historia wymyślona przez autorkę, czytelnik szybko zdaje sobie sprawę, że podobne dramaty dokonują się na amerykańskich granicach każdego dnia. Niby każdy o tym wie, a mimo to konfrontacja z lekturą jest zaskakująca i bolesna. Nie ma wątpliwości, że to jedna z tych książek, o których pamięta się bardzo długo.
Lydia Quixano Perez mieszka w Acapulco, gdzie wiedzie spokojne, uporządkowane życie. Prowadzi księgarnię, ma cudownego syna Lucę i kochającego męża, trudniącego się dziennikarstwem. I choć czasy zdecydowanie się komplikują, na pierwszy plan wysuwają się kartele narkotykowe, Lydia nadal nie ma powodów do narzekań. Z natury otwarta i ufna, nie zdaje sobie sprawy, że w jej życie wkracza niezwykle niebezpieczna postać. Jedno zdarzenie prowadzi do kolejnego i w ten oto sposób, dosłownie z minuty na minutę, kobieta traci niemal wszystko, co dotąd kochała. Osobiste dramaty zapewne zupełnie by ją pogrążyły, gdyby nie małe światełko w tunelu, ukochany syn, dla którego warto podjąć każde ryzyko. Lydia stawia wszystko na jedną kartę i wyrusza z synem w niezwykle niebezpieczną podróż do Ameryki, szlakiem nielegalnych emigrantów.
Nie bez powodu S. King napisał, że po przeczytaniu zaledwie kilku stron tej powieści, trudno przestać czytać. Pomysł na fabułę jest bardzo udany, trudno nie przejąć się losem przerażonej kobiety i jej małego synka, uciekających przed śmiertelnym niebezpieczeństwem. Co gorsza, szybko okazuje się, że choć z każdą chwilą zdają się (choć pozornie) oddalać od niebezpieczeństwa, w gruncie rzeczy uparcie zmierzają do wielkiej niewiadomej, która może okazać się dla nich równie "zabójcza". Lydia, pragnąc ukryć synka przed śmiertelnym zagrożeniem, decyduje się dołączyć do rzeszy anonimowych, nielegalnych emigrantów, próbujących, niejednokrotnie z narażeniem zdrowia i życia, przebyć karkołomną drogę do kraju, w którym mają nadzieję odnaleźć spokój i godność - do Ameryki. To, czego doświadczają podczas podróży, przechodzi wszelkie pojęcie. Lydia, która dotąd wiodła tak nieskomplikowane życie i szczyciła się tym, że regularnie przekazuje datki "na potrzebujących" nie może uwierzyć, z jaką podłością muszą mierzyć się ludzie uciekający przed głodem i terrorem. Jak to możliwe, że choć nie mają już niczego, na swej drodze nieustannie spotykają kogoś, kto odbiera im jeszcze więcej? Szok i przerażenie kobiety szybko udziela się czytelnikowi. Bo choć cała opowieść jest fikcją literacką, podobne tragedie rozgrywają się w dzisiejszych czasach, praktycznie obok nas, każdego dnia...
"Amerykański brud" wzbudził ogrome emocje. Wielu osobom, które dotąd nie miały do czynienia z tą tematyką, na pewno "otwarły oczy", ukazały kolejną, bardzo mroczną stronę otaczającego nas świata. Nie brakuje jednak osób, które zarzucają książce zbytnią "amerykańskość", a samej autorce, że nie ma najmniejszego pojęcia o piekle, przez jakie przechodzą emigranci. Jako przykład może posłużyć Lydia, główna bohaterka, która, choć mieszkająca w Meksyku, zdaje się zupełnie nie znać tamtejszej rzeczywistości - w największym skrócie jest zszokowana tym, co mieszkańcy tego kraju już dawno traktują jak prozę życia. Gdy się nad tym zastanowić, faktycznie książka wpisuje się w pewną "amerykańską" formę. Nietrudno wyobrazić sobie spektakularny film na jej podstawie, przygładzony gdzie trzeba, by wzruszyć, poruszyć lecz po pewnym czasie pozwolić nam spokojnie wrócić do własnego życia. Powiedzmy to prosto, rzeczywistość jest zapewne po stokroć gorsza od powieści Jeanine Cummins. Nie zmienia to jednak faktu, że będąc fikcją literacką, jest naprawdę udana i przejmująca. Dostarcza czytelnikowi mocnych wrażeń, po raz kolejny boleśnie przypomina, w jak okrutnym świecie żyjemy i jak ogromne szczęście mamy rodząc się w miejscu, w którym nie jesteśmy narażeni na podobne dramaty.
Jeżeli to za mało, bez trudu znajdziecie wiele innych materiałów, autentycznych świadectw, tragicznych historii. Póki co zachęcam jednak do lektury książki, niepokojącej, zmuszającej do głębszych przemyśleń, może nie doskonałej, ale przemawiającej do wyobraźni, ważnej i potrzebnej. Warto.
https://alison-2.blogspot.com/2020/10/amerykanski-brud-jeanine-cummins.html
Jeanine Cummins jest autorką kryminałów, thrillerów i powieści obyczajowych. W jej książkach często przewija się motyw rodziny borykającej się z traumą po dramatycznym wydarzeniu. W swej pierwszej powieści wykorzystała nawet motyw zbodni, której ofiarami były spokrewnione z nią osoby. Książka...
2020-10-02
https://alison-2.blogspot.com/2020/10/ciche-dni-abbie-greaves.html
O Abbie Greaves wiadomo naprawdę niewiele. To młoda kobieta, której życie zdaje się nieustannie krążyć wokół książek. Czytanie i pisanie to, jak sama deklaruje, jej największe pasje. Z tego powodu zdecydowała się na studiowanie angielskiej literatury na Uniwersytecie w Cambridge. "Ciche dni" to jej literacki debiut, na tyle obiecujący i dojrzały, że nie powinno minąć wiele czasu, zanim na jej koncie pojawią się pierwsze wyróżnienia czy nagrody literackie. Czego powinniście spodziewać się po książce? Lektury, w którą naprawdę trzeba się porządnie wczytać, poświęcić jej nieco czasu, dobrze przemyśleć. Wysiłek naprawdę się opłaca, będziecie mieli szansę nie tylko wziąść udział w niezwykłej, literackiej przygodzie, ale również odebrać zaskakująco dojrzałą, biorąc pod uwagę wiek autorki, lekcję życia...
Dla świata zewnętrznego Frank i Maggie to wzorowe małżeństwo z niemal 40 letnim stażem. Nie ulega wątpliwości, że bardzo się kochają. W ich życiu pojawia się jednak wielka tragedia, na skutek której Frank przestaje się odzywać. I choć para nadal ze sobą mieszka, spożywa posiłki, śpi w jednym łóżku, jej dni wypełnia przeraźliwa cisza i pustka. Dla Mags sytuacja jest na tyle uciążliwa, że po 6 miesiącach traci chęć do życia i próbuje je zakończyć. Kobieta zostaje wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną i trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek jeszcze się obudzi. Dla Franka staje się jasne, że to ostatni moment, by odezwać się do żony i wyjawić swoją najstraszliwszą tajemnicę. Jeszcze nie wie, że Mags również ma swoją tajemnicę. Czy para, która od dawna żyła z sobą, ale jednak bardziej obok siebie, wreszcie do siebie dotrze?
Fabuła debiutu Abbie Greaves jest bardzo intrygująca. Niemal od pierwszej strony próbujemy rozwikłać wyrafinowaną zagadkę, znaleźć odpowiedź na pytanie, jakia straszna tajemnica może skłonić człowieka do tak konsekwentnego milczenia przez długie miesiące. I choć odpowiedź na to pytanie jest niewątpliwie intrygująca, z czasem zaczynamy rozumieć, że chodzi tu o coś innego. Autorka w bardzo ciekawy sposób konfrontuje nas z jakże aktualnym i powszechnym problemem braku komunikacji w kontaktach międzyludzkich. Pogrążeni w swoich sprawach, niemal połączeni z telefonem, często żyjemy we wspólnych domostwach, jednak nie wiemy niczego o osobach, z którymi dzielimy życie. Gdzieś pomiędzy serialami, portalami społecznościowymi, pogonią za sukcesem, zaczynamy gubić to, co w życiu jest najważniejsze. Co zobaczymy, jeśli po latach wreszcie zwolnimy i odwrócimy się za siebie? Czy zdążymy to zrobić, zanim będzie za późno?
Gdybym miała w jednym zdaniu odpowiedzieć na pytanie, o czym jest debiutancka powieść Abbie Greaves, powiedziałabym, że to książka o ciszy. O tym, że każde uczucie jest ważne i należy je pielęgnować. O tym, że czasem nawet drobny gest może zmienić życie drugiego człowieka, a nawet je uratować. Historia opowiedziana prostym, łatwym do zrozumienia językiem, skłania do refleksji, wzrusza i długo nie pozwala o sobie zapomnieć. To książka którą warto zatrzymać w swojej biblioteczce i wracać do niej ilekroć uświadomimy sobie, że po raz kolejny budujemy wokół siebie zabójczy mur milczenia... Warto.
https://alison-2.blogspot.com/2020/10/ciche-dni-abbie-greaves.html
O Abbie Greaves wiadomo naprawdę niewiele. To młoda kobieta, której życie zdaje się nieustannie krążyć wokół książek. Czytanie i pisanie to, jak sama deklaruje, jej największe pasje. Z tego powodu zdecydowała się na studiowanie angielskiej literatury na Uniwersytecie w Cambridge. "Ciche dni" to jej...
https://alison-2.blogspot.com/2020/09/kobiety-bez-diety-dietetyczki.html
Jedzenie jest dla ludzi. I nieważne czy mówimy tu o sałacie, czy czekoladzie - wszystko w rozsądnych ilościach jest dopuszczalne. Ta prawda powinna być zupełnie oczywista. Niestety w obecnych czasach, regularnie karmieni wizją idealnych (bo zmodyfikowanych komputerowo) ciał często o niej zapominamy, pozwalamy sobie wmówić, że jedyna droga do szczęścia wiedzie przez drastyczne diety, konsekwentne odmawianie sobie różnego rodzaju pokarmów. Ten problem szczególnie często dotyka kobiet, od których oczekuje się, że będą w stanie doścignąć nierealne ideały. Z tego rodzaju szaleństwem nigdy nie było mi po drodze, z tym większą radością przyjęłam informację, że pojawiła się grupka kobiet, próbujących walczyć o powrót do zdrowego rozsądku. Mało tego, owe kobiety, specjalistki w różnych dziedzinach, dietetyczki, psycholożki, terapeutki, powołały nawet fundację, będącą efektem buntu przeciwko opresyjnemu traktowaniu naszych ciał. Czegoś takiego zdecydowanie nam brakowało, nic więc dziwnego, że do wydanej przez wyżej wspomniane panie książki podeszłam z dużym entuzjazmem. Liczyłam, na swoisty kierunkowskaz, który pozwoli kobietom ponownie wejść na właściwą drogę i cieszyć się życiem bez kompleksów i presji świata zewnętrzego. Liczyłam i czytałam, nie minęło jednak wiele czasu bym zrozumiała, że tym razem zdecydowanie się przeliczyłam.
Jak już wspomniałam, autorki to niekwestionowane specjalistki w swoich dziedzinach, kobiety nieidaelne, ale świadome swoich słabości i wytrwale pracujące nad sobą. Nie mogę również zakwestionować faktu, że każda z nich w swoim życiu zawodowym zapewne ułatwiła niejednej kobiecie wyjście na prostą, zrozumienie potrzeb własnego ciała. Mam jednak wrażenie, że skupienie ich wszystkich w jednej książce przyniosło niewiele dobrego, w ten sposób otrzymaliśmy bowiem przede wszystkim zapis spotkania kilku znajomych i rozkład na czynniki pierwsze niesprawiedliwości tego świata. Może nie ma w tym nic złego, ale tak naprawdę trudno znaleźć tu coś nowego. Odpowiedzi na wiele pytań, choć ubrane w różne słowa, sprowadzają się do tego samego. A przecież na dobrą sprawę każda kobieta wie, że doścignięcie ideałów z wyretuszowanych zdjęc jest niemożliwe. Mimo to w wielu z nas kiełkuje irracjonalna nadzieja, że może akurat nam to się uda i może właśnie dlatego wycinamy te zdjęcia z magazynów i wieszamy na lodówkach. Jakoś trudno mi uwierzyć, że te kobiety zmienią nastawienie czytając, że świat kładzie na ich plecach ogromny ciężar i powinny się temu przeciwstawić. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie pozycji, w której każda z autorek "posiada" odrębny rozdział, w którym opisuje własną receptę na życie w zgodzie z samą sobą, zwraca uwagę na zachowania, których powinniśmy się wystrzegać, być może daje nam nowe spojrzenie na zdrową relację z jedzeniem? Kto wie, może jeszcze kiedyś powstanie tego typu książka? Osobiście bardzo bym sobie tego życzyła. Póki co, książka raczej nic we mnie nie zmieniła, co najwyżej utwierdziła w przekonaniu, że z tym światem niestety coś jest nie w porządku...
https://alison-2.blogspot.com/2020/09/kobiety-bez-diety-dietetyczki.html
Jedzenie jest dla ludzi. I nieważne czy mówimy tu o sałacie, czy czekoladzie - wszystko w rozsądnych ilościach jest dopuszczalne. Ta prawda powinna być zupełnie oczywista. Niestety w obecnych czasach, regularnie karmieni wizją idealnych (bo zmodyfikowanych komputerowo) ciał często o niej zapominamy,...
https://alison-2.blogspot.com/2020/09/chrobot-tomasz-michniewicz.html
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak mogłoby wyglądać Wasze życie, gdybyście mieszkali w innym kraju, a nawet na innym kontynencie? Czy łatwiej żyłoby się w Indiach, czy może w Ugandzie? Jak żyje się w Ameryce? Czy dni Japończyków naprawdę są do bólu schematyczne i wypełnione pracą? Sięgając po książkę Tomasza Michniewicza spodziewałam się odpowiedzi właśnie na tego typu pytania i może potwierdzenie, że choć może nie trafiło nam się żyć w najlepszym kraju na świecie, to w gruncie rzeczy, w porównaniu z innymi, nie mamy wielu powodów do narzekań. Lektura książki zdecydowanie mnie zaskoczyła. Bo choć na wyżej wymienione pytania w jakimś sensie odpowiada, znajdziecie w niej o wiele więcej. I muszę uczciwie uprzedzić, nabyta wiedza niekoniecznie będzie Wam się podobać...
Tomasz Michniewicz to człowiek, który w swoim życiu naprawdę wiele zobaczył. Dziennikarz, podróżnik, autor uznanych reportaży książkowych, programów telewizyjnych, audycji radiowych - w największym skrócie obywatel świata, gotowy zajrzeć w każdy zakamarek, by opowiedzieć nam o tym, jak naprawdę wygląda życie. Nie inaczej jest w książce "Chrobot" będącej zestawieniem opowieści siedmiu zwykłych osób, żyjących w tych samych czasach, lecz jakże odmiennej rzeczywistości. To, czy los sprawił, że narodzili się w Kolumbii, Finlandii, czy Zimbabwe w jakimś stopniu zdeterminowało ich życiowe decyzje, wpłynęło na to, jakimi ludźmi się stali.
Śledząc fascynujące losy bohaterów niejednokrotnie będziemy musieli zweryfikować własne poglądy i wyobrażenia na temat życia w poszczególnych krajach. Pewne aspekty zaskoczą, inne dobitnie uświadomią nam, że mając stały dostęp do wody pitnej, żywności, mając praktycznie nieograniczone możliwości kształcenia się i podejmowania niezależnych decyzji, naprawdę należymy do szczęściarzy. Życie w krajach wybranych przez autora bywa naprawdę trudne, czasem bardzo niebezpieczne, momentami przygnębiające, choć niejednokrotnie również fascynujące. I w tym miejscu muszę jeszcze raz podkreślić, że bohaterami książki są osoby zupełnie przeciętne. Czytając "Chrobot" uświadamiamy sobie jednak, że każde życie jest unikalne, a przez to na swój sposób naprawdę wyjątkowe.
Gdyby autor na tym poprzestał, gdyby ograniczył się do opisu życia siedmiu zwyczajnych-niezwyczajnych osób, lekturę książki i tak uznałabym za naprawdę udaną i z pełnym przekonaniem bym ją poleciła. Bo już dla tych historii warto jest ją przeczytać. W książce pojawiło się jednak coś więcej. Coś, co niekoniecznie wprawi Was w dobry humor, ale coś bardzo ważnego, czego z pewnością długo (a może nawet nigdy) nie zapomnicie. Autor poświęcił sporo miejsca globalnym problemom współczesnego świata i w ten sposób poniekąd wciągnął nas w swoją historię. Niestety nasz "udział" nie będzie równie fascynujący jak wcześniej wspomnianych bohaterów. Tomasz Michniewicz w bardzo wymowny sposób pokazuje, jak każdy z nas, napawdę każdy z nas wpływa na losy ludzi na całym świecie. I zapewne domyślacie się już, że nasze postępowanie często pozostawia wiele do życzenia... Naprawdę, mając cudownych przyjaciół na różnych kontynentach myślałam, że jestem wyczulona na pewne sprawy. Tymczasem ta lektura pokazała mi, jak często dokonuję złych wyborów, wspieram mechanizmy napędzające biedę... Nie muszę chyba dodawać, że była to dla mnie dość bolesna lekcja życia... Mimo to jestem autorowi niezmiennie wdzięczna, że uczulił mnie na wiele spraw, a książkę z całego serca Wam polecam. Warto!
https://alison-2.blogspot.com/2020/09/chrobot-tomasz-michniewicz.html
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak mogłoby wyglądać Wasze życie, gdybyście mieszkali w innym kraju, a nawet na innym kontynencie? Czy łatwiej żyłoby się w Indiach, czy może w Ugandzie? Jak żyje się w Ameryce? Czy dni Japończyków naprawdę są do bólu schematyczne i wypełnione pracą? Sięgając po książkę...
https://alison-2.blogspot.com/2019/07/kasacja-remigiusz-mroz.html
Niezależnie od preferencji czytelniczych, o Remigiuszu Mrozie słyszał niemal każdy. Młody doktor nauk prawnych szturmem zdobył księgarniane półki. Jego powieści zdają się powstawać w ekspresowym tempie, a mimo to każda pozytywnie zaskakuje znakomitym poziomem. Jedna z jego książek stała się już podstawą do stworzenia ciekawego serialu. Wykupiono także prawa do ekranizacji innych serii autora. Śmiało można by sugerować, że doczekaliśmy się polskiego Grishama, rzeczywistość wydaje się jednak być jeszcze lepsza. Bo powieści Mroza to nie tylko zręczna zabawa polskim prawem, ale i wrażenia, które bardziej kojarzą się z dobrym, sensacyjnym kinem, a nie "zwykłą" książką. Nie wierzycie? Sięgnijcie choćby po "Kasację", pierwszą powieść opisującą perypetie Joanny Chyłki, a szybko zmienicie zdanie...
Syn znanego biznesmena zostaje oskarżony o zabicie dwóch osób. Sprawa zdaje się być oczywista, tym bardziej, że mężczyzna spędza 10 dni w swoim mieszkaniu w towarzystwie ciał zamordowanych osób. Dla pracującej w wielkiej, warszawskiej korporacji Joanny Chyłki nie ma jednak klienta, którego nie można by wybronić. Kobieta zrobi więc wszystko, by tylko wygrać sprawę. Tym razem do pracy przystępuje nie sama, a z młodym aplikantem Kordianem Oryńskim, początkowo przerażonym, ale i zafascynowanym stylem prowadzenia sprawy swojej patronki. Para nie będzie miała łatwego zadania, tym bardziej, że oskarżony zaczyna prowadzić własną, przewrotną grę. Czy przebiegła prawniczka zdoła przejrzeć intrygę? Kto ostatecznie będzie zwycięzcą, a kto przegranym?
Pisząc o "Kasacji" trudno określić, co jest jej największą zaletą. Nieważne jaki element książki będziemy bowiem analizować, szybko okaże się, że jest on nadzwyczaj udany. Może warto jednak zacząć od samej postaci Joanny Chyłki, bo jej kreacja okazała się wręcz genialna. Z reguły w tego typu książkach bohaterem jest mężczyzna, często już nieco starszy i po przejściach, ze słabością do naginania prawa i używek. I choć Chyłka z tym opisem ma zaskakująco wiele wspólnego, stworzenie kobiety, nadal dość młodej i na pewno atrakcyjnej, a przy tym zachowującej się gorzej od rasowego macho, wprowadziło do książki nie tylko powiew świeżości, ale i wiele dobrego humoru. Chyłka żyje intensywnie i mocno w każdym tego słowa znaczeniu. Jeśli mówi, to nie przebiera w słowach, w przeciągu kilku sekund jest w stanie "zniszczyć" każdego przeciwnika. Jeśli chce wrzucić coś na ząb, to musi to być solidna porcja mięsa - sałata jest dobra dla zająca, a nie dla silnej kobiety, gotowej zmierzyć się z każdym wyzwaniem. Jeśli pali, to kopci niczym lokomotywa, jeśli pije, to niemal do nieprzytomności, jeśli prowadzi samochód, to tak jakby musiała wygrać rajd, jeśli trzeba jej podniet... chyba łatwo dopowiedzieć sobie resztę. Chyłka sama w sobie jest już fantastyczna, a staje się jeszcze lepsza, gdy obok niej postawi się młodego, delikatnego, choć z pewnością pojętnego i elastycznego aplikanta. Kordian stara się żyć według reguł i zbytnio się nie wychylać. Słucha lekkiej muzyki, odżywia się również "lekko", jeździ komunikacją miejską, dwa razy zastanawia się, zanim wyda choć złotówkę. Chyłka jako patronka zdaje się być dla niego przekleństwem. Szybko jednak okazuje się, że para doskonale się uzupełnia, a Kordian za sprawą nieobliczalnej Joanny otrzymuje przyspieszony kurs prawdziwego życia. Uczelniana teoria brutalnie zderza się z bezwzględną rzeczywistością. Praca dla renomowanej, warszawskiej kancelarii wymaga stalowych nerwów i całkowitego wyzbycia się ludzkiej epatii. Ten, kto liczy na sukces i wielkie pieniądze musi liczyć się również z tym, że będzie stawał po stronie najgorszych zwyrodnialców. Czytelnik z zapartym tchem będzie więc śledził perypetie młodego, "nieopierzonego" młodzieńca, który zdaje się kompletnie nie pasować do tak brutalnych reguł gry. Znakomitych, wyrazistych bohaterów jest tu zdecydowanie więcej, wystarczy wspomnieć choćby informatycznego "magika" Kormaka, czy też samego oskarżonego o zbrodnię. To sprawia, że niezależnie od tego, kto akurat znajduje się na pierwszym planie, powieść czyta się z zapartym tchem.
Fabuła książki porywa już od pierwszych stron, została wnikliwie przemyślana i świetnie rozplanowana. Nieustannie towarzyszy nam napięcie, nie brakuje zaskakujących zwrotów wydarzeń i dużej dawki adrelaniny. To swego rodzaju ewenement. Podczas lektury towarzyszą nam wrażenia podobne jak te, jakich doświadczamy oglądając dobry thiller czy kryminał. Co jednak ciekawe, tu nie potrzeba do tego ani spektakularnych wybuchów, ani regularnych "strzelanek". Nie jest dla mnie do końca jasne, jak dokonał tego autor, ważne jednak, że mu się udało, i dzięki temu trzymamy w rękach tak wciągającą powieść. "Kasacja" jest również bardzo dobra pod względem merytorycznym. Jakby na to nie spojrzeć, napisał ją doktor nauk prawniczych, który z całą pewnością zna się na rzeczy.
Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji zetknąć się z twórczością Remigiusza Mroza, koniecznie sięgnijcie po jedną z jego powieści. Osobiście polecam "Kasację", książkę, która dostarczy Wam sporej dawki adrelaniny i dobrej rozrywki. Znakomicie skonstruowana intryga i świetnie opracowana fabuła sprawiają, że od tej historii naprawdę trudno się oderwać. Jest niemal pewne, że po jej zakończeniu, możliwie szybko sięgniecie po kolejną powieść autora. Gorąco polecam.
https://alison-2.blogspot.com/2019/07/kasacja-remigiusz-mroz.html
Niezależnie od preferencji czytelniczych, o Remigiuszu Mrozie słyszał niemal każdy. Młody doktor nauk prawnych szturmem zdobył księgarniane półki. Jego powieści zdają się powstawać w ekspresowym tempie, a mimo to każda pozytywnie zaskakuje znakomitym poziomem. Jedna z jego książek stała się już podstawą do...
https://alison-2.blogspot.com/2019/06/anio-stroz-nicholas-sparks.html
Nicholas Sparks, amerykański powieściopisarz i scenarzysta, jest jednym z bardziej znanych, współczesnych autorów książek obyczajowych. Mało kto może poszczycić się równie imponującą liczbą światowych bestsellerów i filmowych adaptacji. Kobiety uwielbiają go za to, jak potrafi pisać o miłości i jak dobrze rozumie kobiecą duszę. W jego twórczości poszukują emocji i głębokich wzruszeń. I właśnie tego mogą spodziewać się po "Aniele Stróżu".
Dwudziestopięcioletnia Julie zostaje wdową. Po mężu pozostaje jej szereg pięknych wspomnień, poruszający list pożegnalny i ... niecodzienny prezent w postaci niemieckiego doga. Potężne psisko ma odtąd opiekować się kobietą, a ona sama dojrzewać do tego, by pewnego dnia pokochać ponownie. Po czterech latach nieudanych prób wszystko wskazuje na to, że na dłużej w jej sercu ma szansę zagościć przystojny i pewny siebie Richard. Entuzjazmu Julie nie podziela Śpiewak, jej czworonożny opiekun, który przy jej boku o wiele chętniej widzi Mike'a, najlepszego przyjaciela zmarłego męża Julie. Gdy ona sama również dochodzi do wniosku, że jej związek z Richardem nie ma przyszłości, coś diametralnie się zmienia. Choć jeszcze tego nie wie, dzień w którym daje mu kosza stanie się początkiem prawdziwego koszmaru...
"Anioł stróż" to powieść, która z pewnością zaskoczy niejednego fana Sparksa. Tym razem bowiem otrzymujemy nie tylko urokliwą i poruszającą historię miłosną, ale również namiastkę thillera. Czy to słuszny krok? Sparks z pewnością nie jest specjalistą w tej dziedzinie, mimo to zbiera sporo punktów za element zaskoczenia i całkiem ciekawą intrygę. Trochę gorzej wypada motyw niezwykłego opiekuna kobiety, sympatycznego psa-olbrzyma, Śpiewaka. Sama obecność czworonoga jest zawsze miłym dodatkiem do romantycznych opowieści, tym razem jednak zdaje się on posiadać umiejętności z lekka nadprzyrodzone. Czytelnik ma sobie pewnie zadać pytanie, czy zmarły mąż w jakiś sposób nie zdołał przetransportować się do ciała psiaka, by w ten sposób dalej opiekować się ukochaną. Czy jest to jednak dobry pomysł? Zdania na ten temat z pewnością będą podzielone, osobiście nie do końca przypadł mi do gustu.
Czytając "Anioła Stróża" łatwo zrozumieć, dlaczego tak często powstają filmy oparte na powieściach Sparksa. Historia napisana jest tak, że po prostu aż prosi się o ekranizację, ma w sobie wszystko, czego oczekuje przeciętny wielbiciel romantycznych filmów.
Zakończenie książki jest w pewnym stopniu zaskakujące, w pewnym bardzo przewidywalne. Jedno jest pewne, bardziej wrażliwe czytelniczki powinny zaopatrzyć się w odpowiedni zapas chusteczek. Ogólnie rzecz biorąc książka wypada całkiem dobrze, choć nie mogę powiedzieć, bym za jej sprawą stała się fanką pisarza. Jak na mój gust fabuła jest chyba zbyt "amerykańska", mimo to całkiem nieźle sprawdza się jako odprężająca i niezobowiązująca lektura. Powieść polecam niepoprawnym romantyczkom, osobom, które lubią się wzruszać i marzyć o miłości idealnej. Zapewne nieźle sprawdzi się podczas przyjemnych, letnich wieczorów. Nawet jeśli nie jest to najbardziej udana historia, jaka wyszła spod pióra Sparksa, warto do niej sięgnąć, choćby ze względu na włączenie ciekawego wątku z pogranicza thillera. Zachęcam.
https://alison-2.blogspot.com/2019/06/anio-stroz-nicholas-sparks.html
Nicholas Sparks, amerykański powieściopisarz i scenarzysta, jest jednym z bardziej znanych, współczesnych autorów książek obyczajowych. Mało kto może poszczycić się równie imponującą liczbą światowych bestsellerów i filmowych adaptacji. Kobiety uwielbiają go za to, jak potrafi pisać o miłości i jak...
https://alison-2.blogspot.com/2019/06/miosc-i-inne-nieszczescia-agata-przybyek.html
Agata Przybyłek dała się poznać czytelnikom jako pełna zwariowanych pomysłów, obdarzona świetnym poczuciem humoru autorka powieści obyczajowych. Jej seria Miłość i inne szaleństwa opowiada perypetie (oczywiście w głównej mierze miłosne) czterech sióstr, które nie tylko muszą radzić sobie z porywami serca, ale również z niesamowicie zakręconą matką, Sabiną, która zawsze wie lepiej i zrobi wszystko, by wyprowadzić życie córek "na prostą". Mogłoby się wydawać, że właściwie nie ma już o czym pisać, wszystkie kobiety zdają się być "zajęte" i szczęśliwe w swoich związkach. Sabina jednak nie byłaby sobą, gdyby nie wymyśliła kolejnej misji. Tym razem w sprawę zamieszana zostanie nawet ... policja. I nie muszę chyba dodawać, że ani przez chwilę nie będzie nudno.
Małgosia prowadzi intensywne, ale bardzo szczęśliwe życie. Jest spełnioną żoną, matką i właścicielką cudownej plantacji lawendy. Sytuacja komplikuje się w chwili, gdy jej mąż trafia do szpitala po wypadku. Paradoksalnie jednak to nie stan męża jest źródłem największego problemu kobiety, a fakt, że jej mama pragnie wykorzystać czas nieobecności Wojtka, by wyswatać córkę z kimś innym...
"Miłość i inne nieszczęścia" to ostatnia część cyklu i wręcz wybuchowa dawka szalonej Sabiny. Ta postać nikogo nie pozostawia obojętnym. Jednych bawi do łez, innych szalenie irytuje, najważniejsze jednak, że nieustannie zadziwia nas swym stylem bycia i niesamowitymi pomysłami.
W tej części wyjątkowo ujęły mnie fragmenty na temat niezwykłej plantacji lawendy i prac Małgosi, właśnie z nią związanych. Lawendowe wypieki, napoje, olejki, tak bardzo chciałoby się wybrać do tego miejsca i choć przez dzień nacieszyć się jego wyjątkowością. Najbardziej oczarowanym podpowiem, że takie plantacje w Polsce naprawdę istnieją, więc na dobrą sprawę nic nie stoi na przeszkodzie...
Wspomniałam już o barwnej Sabinie, która niezaprzeczalnie jest wielkim plusem wszystkich książek w serii. Niestety pozostali bohaterowie w zderzeniu z kimś takim, wypadają nadzwyczaj blado i trudno coś o nich powiedzieć. A może po prostu właśnie tacy są? Małgosi nie potrzeba intensywnych wrażeń, szczęście zapewnia jej spokojne i uporządkowane życie wśród aromatycznych, fioletowych kwiatów. Wojtek siłą rzeczy ma dość małe pole do popisu, będąc przykutym do szpitalnego łóżka. Podobnie można by "usprawiedliwiać" kolejnych bohaterów, niemniej szkoda, że nie pojawił się choć jeden mocniejszy akcent, który jakoś zrównoważyłby nieobliczalną matkę.
Choć autorka pozytywnie zaskoczyła mnie naprawdę nieprzewidywalnym zakończeniem serii, sam wątek kryminalny w moim odczuciu nie wypadł zbyt dobrze. Po pierwsze nie do końca pasuje do stylu książek, lekkiego i zabawnego. Trudno "przestawić się" i uwierzyć, że jesteśmy świadkami poważnych przestępstw. Wprowadzony do historii kryminalista o niecodziennym owłosieniu jeszcze bardziej komplikuje sprawę - nie budzi ani odrobiny grozy, sprawia wrażenie kompletniego nieudacznika, a co za tym idzie, wstawki opisujące jego działalność prezentują się dość absurdalnie i po prostu sztucznie.
Ogólnie rzecz biorąc, kto polubił książki z serii Miłość i inne szaleństwa, również z ostatnią jej częścią powinien miło spędzić czas. Kto serii nie zna, koniecznie powinien sięgnąć po wcześniejsze książki i zachować chronologię, bo właśnie w ten sposób czytane, książki nabierają szczególny urok. Serię polecam wszystkim fanom obyczajówek, którzy szukają opowieści lekkich i zwariowanych. Poznajcie nieobliczalną Sabinkę, bo kobiet takich jak ona nie spotyka się na każdym kroku. Zachęcam.
https://alison-2.blogspot.com/2019/06/miosc-i-inne-nieszczescia-agata-przybyek.html
Agata Przybyłek dała się poznać czytelnikom jako pełna zwariowanych pomysłów, obdarzona świetnym poczuciem humoru autorka powieści obyczajowych. Jej seria Miłość i inne szaleństwa opowiada perypetie (oczywiście w głównej mierze miłosne) czterech sióstr, które nie tylko muszą radzić sobie z...
https://alison-2.blogspot.com/2019/07/365-dni-blanka-lipinska.html
O Blance Lipińskiej zrobiło się głośno w zeszłym roku, gdy to szturmem wdarła się do księgarń, wywołując oburzenie rzeszy "porządnych" czytelników. Trudno jednak nie zacząć zgrzytać zębami, widząc choćby zapowiedź na okładce, że mamy w rękach skrzyżowanie "Pięćdziesięciu twarzy Greya" z ... "Ojcem chrzestnym"!!! Po takim wstępie trudno spodziewać się czegoś dobrego. To, co jednak znajdziecie w środku wydaje się być jeszcze bardziej wybuchowe i może wywołać palpitacje serca u bardziej wrażliwych czytelników...
Laura wraz ze swoim chłopakiem Martinem i dwójką przyjaciół wyjeżdżają na wakacje na Sycylię, gdzie mają wspólnie świętować jej 29 urodziny. Niestety właśnie w tym dniu kobieta zostaje porwana, a oprawcą okazuje się być nie kto inny, a ... głowa sycylijskiej rodziny mafijnej, szalenie przystojny, młody don Massimo Toricelli. Mężczyzna kilka lat wcześniej otarł się o śmierć, a do życia "przywołał" go obraz tajemniczej kobiety, wyglądającej dokładnie jak Laura. Teraz Massimo zrobi wszystko, by zdobyć jedyną kobietę, której prawdziwie pragnie...
Już sam zarys fabuły może sprawić, że czytelnikowi opadną nie tylko ręce, ale i wszystko inne. Trudno bowiem wyobrazić sobie bardziej absurdalną historię, a wchodząc w szczegóły, niestety jest już tylko gorzej. I wbrew pozorom wcale nie chodzi tu o nagminne, bardzo wymowne opisy seksu, bo do tego współczesny czytelnik (chyba) zdążył się już przyzwyczaić. Problem polega jednak na tym, że w książce brak tak potrzebnego (również erotycznego) napięcia. Tutaj niestety wszystko zostaje podane na tacy, nic nie zaskakuje, co najwyżej gorszy delikatniejszych odbiorców. A wbrew pozorom z historii dało się wyciągnąć o wiele więcej, gdyby tylko zbudować odpowiednią atmosferę. Władczy Massimo powinien bardziej konsekwentnie trzymać się swojej wyrafinowanej gry, a nie zachowywać jak napalony nastolatek, który po raz pierwszy ma szansę się wyszumieć. Laura powinna przebyć sporą drogę od przerażenia i niechęci do coraz większej fascynacji, a może nawet uczucia. Ta jednak potrzebuje zaledwie paru dni by rozłożyć nogi i nie powstrzymuje jej ani fakt bycia świadkiem brutalnej egzekucji czy też groźby skierowane w stronę jej najbliższych. Jak więc w takiej sytuacji wczuć się w fabułę, gdy wszystko w nas się burzy, a historia nie ma najmniejszych szans, by udawać choćby minimalnie prawdopodobną?
Najsłabszym elementem jest tu chyba właśnie główna bohaterka, nieustannie wzbudzająca daleko posuniętą ... irytację. Pomijając już wcześniej wspomniany brak sensu w jej postępowaniu, bardzo denerwujące i szalenie powierzchowne podejście do życia (nieprzyzwoicie drogie ciuszki, buciki, napoje wyskokowe, samochody...), na dobrą stronę Laura nieustannie chodzi "nawiana", o ile nie kompletnie pijana. Widząc gdzieś taką panienkę bez chwili zastanowienia uznalibyście, że po prostu sama prosi się o kłopoty. Bardzo trudno więc przejąć się jej losem, jeszcze trudniej jej kibicować.
Odrealniona fabuła, irytująca bohaterka i dla co poniektórych szokujące sceny seksu - ta książka po prostu musiała narobić zamieszania, a to jedynie wywindowało jej sprzedaż. Przekornie jednak napiszę, że może nawet dobrze się stało, choćby dla samego faktu pojawienia się Blanki Lipińskiej w dość mdłym i do bólu przyzwoitym świecie pisarskim. Kolorowy kwiat nieustannie budzi kontrowersje i łamie utarte reguły, ale zapewnia również jakże potrzebny powiew świeżości. Lipińska wybrała karkołomną drogę, jednak póki co radzi sobie na niej zaskakująco dobrze. Czas pokaże, czy będzie jedynie chwilowym ewenementem... A książkę polecam wyłącznie baaardzo ciekawym.
https://alison-2.blogspot.com/2019/07/365-dni-blanka-lipinska.html
O Blance Lipińskiej zrobiło się głośno w zeszłym roku, gdy to szturmem wdarła się do księgarń, wywołując oburzenie rzeszy "porządnych" czytelników. Trudno jednak nie zacząć zgrzytać zębami, widząc choćby zapowiedź na okładce, że mamy w rękach skrzyżowanie "Pięćdziesięciu twarzy Greya" z ... "Ojcem...
https://alison-2.blogspot.com/2019/06/koysanka-z-auschwitz-mario-escobar.html
Mogłoby się wydawać, że o Auschwitz wiemy już wszystko. Powstało tak wiele książek, dokumentów i filmów. Mimo to od czasu do czasu pojawia się ktoś, kto pozwala nam odkryć kolejny, nieznany kawałek historii tego tragicznego miejsca. Tym razem stało się to za sprawą pisarza Mario Escobara. Dzięki niemu mamy szansę poznać przejmujące losy Heleny Hannemann, rodowitej Niemki i Aryjki, którą do obozu przywiodła miłość do najbliższych. Choć trudno w to uwierzyć, ta kobieta zdołała wlać w serca wielu obozowiczów odrobinę nadziei i wiary w dobro ukryte w każdym człowieku. I jest to postać jak najbardziej autentyczna.
Jest rok 1943. Helene Hannemann, jak każdego innego dnia, budzi dzieci, by wyszykować je do szkoły. Tym razem jednak tam nie dotrą. W drzwiach pojawiają się mundurowi, wysłani przez SS. Mąż Helene, Johann, ze względu na swoje romskie pochodzenie, ma zostać odesłany do Auschwitz. Podobnie ma się rzecz z całą piątką jego dzieci. I choć Helene jako rodowita Niemka nie musi obawiać się zesłania, nie zastanawia się ani chwili. Postanawia pozostać z rodziną, cokolwiek miałoby się wydarzyć. Na miejscu Johann zostaje oddzielony od rodziny, tylko Helene może pozostać z dziećmi, a jako wyszkolona pielęgniarka ma szansę na odrobinę lepsze życie niż pozostali osadzeni. Kobieta szybko zwraca na siebie uwagę doktora Mengele, który z czasem wyznacza ją do prowadzenia obozowego przedszkola. I choć szybko staje się jasne, że dla doktora to swego rodzaju przechowalnia dla dzieci, wykorzystywanych w wielu makabrycznych eksperymentach, Helene robi wszystko, by "jej" przedszkole pozwoliło dzieciom zachować choć odrobinę beztroskiego dzieciństwa. Jej determinacja w dążeniu do poprawienia bytu najmłodszych, niezależnie od ich pochodzenia, zrobiło ogromne wrażenie na wielu osadzonych i pozwoliło im wierzyć, że jeszcze coś dobrego ich w życiu czeka...
Po przeczytaniu powieści "Kołysanka z Auschwitz" aż trudno uwierzyć, że tak niesamowita opowieść musiała czekać tak długo, by wreszcie zobaczyć światło dzienne. Heroiczna postawa matki imponuje już od pierwszych stron książki i tak bardzo chciałoby się, by historia napisała dla niej inne zakończenie, by jej walka zakończona była sukcesem. Niestety, tak się nie stało, cała rodzina została zgładzona, zanim to jednak się stało, Helene uczyniła naprawdę wiele dobra, niejednokrotnie narażając własne życie. Jej historia jest tak poruszająca, że ciężko oceniać jakiekolwiek literackie walory powieści. Takie książki po prostu czyta się z zapartym tchem i zapamiętuje na bardzo długo. Prosty, mało wyrafinowany język doskonale do niej pasuje. Tu nie chodzi bowiem o to, by zachwycać się sprawnością pióra autora, a by poznać losy osób okrutnie skrzywdzonych przez los. Jak niemal zawsze w przypadku takich książek przeraża ogrom niegodziwości, jakie spadają na niewinnych ludzi. Trudno zrozumieć, co musi dziać się w głowach oprawców, którzy nie tylko dopuszczają się strasznych czynów, ale również uważają się za bohaterów, którzy dbają o czystość rasy.
Dobrze, że wciąż powstają takie książki jak "Kołysanka z Auschwitz". Dzięki nim tragedia wielu niewinnych osób pozostaje żywa w naszych sercach, a straceni w Auschwitz ludzie przestają być sprowadzani wyłącznie do anonimowego numerka. Powieść Mario Escobar jest przejmująca i poruszająca. Takie książki powinien przeczytać każdy. Zachęcam.
https://alison-2.blogspot.com/2019/06/koysanka-z-auschwitz-mario-escobar.html
Mogłoby się wydawać, że o Auschwitz wiemy już wszystko. Powstało tak wiele książek, dokumentów i filmów. Mimo to od czasu do czasu pojawia się ktoś, kto pozwala nam odkryć kolejny, nieznany kawałek historii tego tragicznego miejsca. Tym razem stało się to za sprawą pisarza Mario Escobara. Dzięki...
https://alison-2.blogspot.com/2019/06/dobre-miasto-mariusz-zielke.html
Mariusz Zielke jest absolwentem Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Szerszej publiczności znany jest głównie jako dziennikarz i autor wielu udanych powieści, w tym choćby znakomitego "Wyroku". "Dobre miasto" to kolejna, zgrabna opowieść, jaka wyszła spod jego pióra. Historia, która mogła wydarzyć się niemal w każdym zakątku naszego kraju. Pewnie właśnie dlatego tak łatwo się do niej przekonać.
W Dobrym Mieście zamordowana zostaje żona lokalnego biznesmena, uwielbiana przez wszystkich aktywistka i lokalna celebrytka. Zarzut zabójstwa postawiony zostaje trójce mężczyzn, ich wina zdaje się być oczywista. Tymczasem Małgorzata, dziennikarka pochodząca właśnie z Dobrego Miasta szybko przekonuje się, że sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Niemal każdy, z kim się spotyka, zdaje się skrywać jakąś tajemnicę. Czy w tej sytuacji jest szansa, by odkryć prawdę?
W powieści mamy do czynienia z dwiema przeplatającymi się narracjami. Czytelnik bądź to śledzi poczynania dziennikarki, bądź to poznaje wydarzenia, w których brali udział trzej osobnicy posądzeni o morderstwo. Im więcej faktów poznajemy, tym trudniej odgadnąć, komu naprawdę powinno się przypisać brutalne przestępstwo. Każda kolejna postać to dodatkowa zagadka i potencjalny, kolejny zwrot wydarzeń.
Sama Małgorzata jest również dość dwuznaczną postacią. Z jednej strony profesjonalistka sumiennie wykonująca powierzone jej zadanie, z drugiej kobieta doświadczona przez los, która najchętniej natychmiast opuściłaby Dobre Miasto, z którym wiąże się zbyt wiele trudnych wspomnień. Zlecone jej dziennikarskie śledztwo może stać się szansą, by wreszcie pogodzić się z przeszłością. Czy to jednak nie wpłynie na jakość pracy i umiejętności wychwycenia właściwych tropów w aktualnej sprawie?
Powieść czyta się bardzo szybko i ze sporym zainteresowaniem. Fabuła zdaje się być szalenie pogmatwana, jednak autor zadbał o to, by czytelnik kompletnie się nie pogubił. Jak przystało na Mariusza Zielke, musiało również pojawić się nieco "swojskiej" polityki i wiele trafnych spostrzeżeń na temat kondycji współczesnego społeczeństwa. Dobre Miasto, w którym tak wiele zła zostaje przemilczane, mieszkańcy biernie godzą się na niegodziwości zarówno na ulicach, jak i w swoich czterech ścianach, z jednej strony przeraża, z drugiej jednak wydaje się tak niepokojąco znajome.
Rozwiązanie zagadki okazuje się być bardzo zaskakujące i zmusza nas do kolejnej weryfikacji opinii, jaką wyrobiliśmy sobie na temat poszczególnych bohaterów. "Dobre Miasto" na dłużej pozostaje w pamięci, zachęca do refleksji, może nawet do ponownego przeczytania? Mariusz Zielke po raz kolejny potwierdził, że potrafi pisać bardzo dobre, wciągające historie. Nic więc dziwnego, że po przeczytaniu jednej książki od razu chciałoby się sięgnąć po kolejne. Zachęcam.
https://alison-2.blogspot.com/2019/06/dobre-miasto-mariusz-zielke.html
Mariusz Zielke jest absolwentem Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Szerszej publiczności znany jest głównie jako dziennikarz i autor wielu udanych powieści, w tym choćby znakomitego "Wyroku". "Dobre miasto" to kolejna, zgrabna opowieść, jaka wyszła spod jego pióra....
https://alison-2.blogspot.com/2020/12/chemia-smierci-simon-beckett.html
Simon Beckett jest brytyjskim dziennikarzem i pisarzem. Publikował m. in. w The Times, The Independent on Sunday, The Daily Telegraph i The Observer. Jest autorem różnych powieści czy nowel, jednakże rozgłos zyskał dopiero po wydaniu w 2006 powieści "Chemia śmierci" z gatunku thrillerów medycznych. Książka ta była nominowana do nagrody Złoty Sztylet, przyznawanej w gatunku powieści kryminalnych i jak dotąd, została przetłumaczona na 29 języków.
Głównym bohaterem powieści "Chemia śmierci" jest David Hunter, wybitny antropolog sądowy. Jego uporządkowane życie zburzyła osobista tragedia, po której zdecydował się przenieść do niewielkiego miasteczka i objąć posadę prowincjonalnego lekarza. Niestety przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć i choć niechętnie, Hunter przystaje na współpracę w policyjnym śledztwie. Jak zgubne skutki może mieć ta decyzja okazuje się, gdy znika kolejna kobieta. Sprawa nabiera osobistego charakteru, a Hunter wie już, że nie spocznie, póki nie dotrze do bestii, która zniszczyła jego nowe, spokojne życie...
Powieść Simona Becketta to bardzo przyzwoity thiller i osoby mające niewiele doświatdzenia z powieściami tego pokroju z pewnością przeżyją kilka bardziej emocjonujących chwil. Mamy tu dobrze skonstruowanego głównego bohatera, klimatyczne tło niewielkiej miejscowości, no i oczywiście pobudzającego wyobraźnię mordercę, którego metody działania mogą przyprawić o dreszcz. Niemniej historia momentami się dłuży, szczególnie na początku, zabrakło też efektu "wow", w gruncie rzeczy jest bardzo poprawie ale nie porywająco. W moich oczach największym atutem książki stały się opisy "sekretów" ludzkiego ciała, jego "pośmiertnej historii". W moim przypadku to chyba właśnie one zrobiły na mnie największe wrażenie, bo przecież kiedyś będą każdego z nas dotyczyć...
Zakończenie nie jest może bardzo spektakularne, bardziej doświadczeni czytelnicy być może nawet zdołają wskazać sprawcę, niemniej wszystko jest spójne i w dużym stopniu satysfakcjonujące.
Trudno mi wytłumaczyć, dlaczego ta książka wywołuje we mnie tak neutralne odczucia. Niewiele jestem w stanie jej zarzucić ale nie mogę też wskazać zbyt wielu mocnych stron. Jak dla mnie solidna pozycja w gatunku, w którym bez trudu da się jednak wyszukać cenniejsze perełki. Dlatego też zachęcam przede wszystkim osoby, które lubią książki z pogranicza antropologii sądowej. Niezła pozycja na dłuższy wieczór, która jednak pewnie dość szybko ulotni się z Waszej pamięci.
https://alison-2.blogspot.com/2020/12/chemia-smierci-simon-beckett.html
więcej Pokaż mimo toSimon Beckett jest brytyjskim dziennikarzem i pisarzem. Publikował m. in. w The Times, The Independent on Sunday, The Daily Telegraph i The Observer. Jest autorem różnych powieści czy nowel, jednakże rozgłos zyskał dopiero po wydaniu w 2006 powieści "Chemia śmierci" z gatunku thrillerów medycznych....