-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać392
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2019-09-30
2019-09-07
Tillie Cole jest autorką, o której książkach słyszałam wiele dobrego. Nic więc dziwnego, że sięgając po ten tytuł, który swoją drogą był moim pierwszym od tej autorki, miałam już wyrobione pewne oczekiwania i szczerze liczyłam na to, że mi się spodoba.
Czy wyszło? Cóż, to zależy od tego, jak na to spojrzeć.
Zdecydowanie dostałam tutaj pełen emocji romans, który niejednokrotnie mnie zaskoczył i który wypełnił kilka godzin mojego życia. Jednak nie jestem pewna, czy to dobrze.
Jest to jedna z tych książek, która nie ma w sobie nic nowego, czego nie byłoby w innych z tego gatunku. Zawiera ten jeden z najpopularniejszych schematów w literaturze z gatunku New Adult, czyli romans "bedboja" i "szarej myszki". A bohaterowie w dodatku są wyjątkowo nijakimi postaciami i gdyby nie ich oryginalne imiona, na pewno nie zapadliby mi w pamięć na dłużej. Cały pomysł na fabułę i tajemnice, te wszystkie trudne losy bohaterów ,i przeciwności stawiane na ich drodze tworzą razem lekturę bardzo wtórną, a zarazem mającą w sobie coś, co nie pozwala się oderwać. Bo nawet jeśli pojawiały się wkurzające, czy też wyjątkowo głupie momenty, to jednak nie mogę powiedzieć, że ta historia mnie nie wciągnęła. Mimo, że bohaterowie mnie denerwowali, a ich związek naprawdę był dla mnie jednym z tych, które powinny zakończyć się zerwaniem – najlepiej w trybie natychmiastownym – to jednak gdzieś tam w środku bardzo chętnie i z pewnym napięciem czytałam o ich dalszych losach.
Dla mnie lektura tej książki była pełna sprzeczności – z jednej strony miała pełno minusów, a z drugiej jakoś nie mogłam przestać jej czytać i odłożyć na bok. Spędziłam z nią kilka godzin i skłamałabym mówiąc, że tego żałuję. Owszem – do tego, bym nazwała ją dobrą nieco brakuje, jednak mimo wszystko uważam, że wcale nie była zła.
Czy polecam? Tak, jeśli tylko lubisz romanse, jesteś fanką/fanem autorki – być może jest to dobra historia dla ciebie. Zdecyduj sam, czy chcesz dać jej szansę ;)
Pełna recenzja dostępna tutaj: https://ksiazki-bez-tajemnic.blogspot.com/2019/09/sodki-dom-tillie-cole-126.html
Tillie Cole jest autorką, o której książkach słyszałam wiele dobrego. Nic więc dziwnego, że sięgając po ten tytuł, który swoją drogą był moim pierwszym od tej autorki, miałam już wyrobione pewne oczekiwania i szczerze liczyłam na to, że mi się spodoba.
Czy wyszło? Cóż, to zależy od tego, jak na to spojrzeć.
Zdecydowanie dostałam tutaj pełen emocji romans, który...
2019-07-09
2019-06-18
2019-06-14
2019-06-10
2019-03-21
Elle Kennedy, autorka dobrze znana nam z cyklu „Off-Campus" powraca z nową serią „Briar U", będącą spin offem wspomnianego cyklu. A w niej będziemy mieli okazję nie tylko poznać nowych bohaterów, ale i po raz kolejny spotkać się z tymi, których już znamy z poprzedniej serii.
„Pościg" to kolejna książka autorki, która przedstawia miłosne rozterki, wzloty i upadki, a także pełne niespodzianek studenckie życie hokeistów z Briar.
Tym razem fabuła książki skupia się wokół losów Summer i Fitza, których to historię możemy poznać z oddzielnych perspektyw.
Summer Di Laurentis jest młodszą siostrą znanego nam z cyklu „Off Campus" Deana, byłego hokeisty. Dziewczyna na pierwszy rzut oka wygląda na stereotypową, niezbyt bystrą blondynkę, której myśli obracają się tylko i wyłącznie wokół nowych torebek i butów. Jednak Summer wcale nie jest taka, na jaką wygląda na pierwszy rzut oka, a jej życie nie jest tylko i wyłącznie sielanką dziewczyny z bogatej rodziny. Nasza bohaterka ma też sporo własnych problemów, z którymi w jakiś sposób musi sobie poradzić i pewien kłopot na głowie... swojego niesamowicie przystojnego współlokatora, który wbrew jej najszczerszym chęciom i przyzwyczajeniom, zwyczajnie odpycha zaloty dziewczyny. A Summer nie jest przyzwyczajona do tego, by jakiś facet zwyczajnie jej nie chciał...
Fitz jest hokeistą w uniwersyteckiej drużynie. Jest przystojny, wysportowany, bardzo dobrze radzi sobie na lodzie. Gdyby tylko chciał, miałby całe grono ślepo zakochanych dziewcząt na swoje skinienie, jednak Fitz nie jest tym typem faceta. Bardziej pasowałyby do niego określenia "nerd" i "introwertyk". Nasz główny bohater ceni sobie spokój i stałość. Nie lubi zwracać na siebie uwagi, ani też robić niepotrzebnego zamieszania. Jest zupełnym przeciwieństwem Summer i z całych sił próbuje się przekonać, że pociąg fizyczny nic nie znaczy. Przecież ta dziewczyna nie jest dla niego odpowiednia w żadnym stopniu... Pozory jednak mylą. Nasi bohaterowie zostają zmuszeni do dzielenia dachu nad głową, dzięki czemu mają szanse by stopniowo coraz lepiej się poznawać, a między nimi coś zaczyna iskrzyć...
Elle Kennedy po raz kolejny zabiera nas do świata hokeistów i po raz kolejny pokazuje nam ich miłosne rozterki. Można by pomyśleć, że ta kobieta non stop trzyma się utartych schematów, bo w końcu ileż można pisać o podobnych rzeczach i nie kręcić się w kółko, jednak tak nie jest. Każda jej kolejna historia jest w pewien sposób różna od poprzednich, tak samo, jak różni są ich bohaterowie i ich problemy. Dzięki temu „Pościg" jest kolejną historią, która wciąga na długie godziny i zapewnia wir najróżniejszych emocji...
Jeśli ktoś jest zainteresowany pełną recenzją, zapraszam serdecznie na: https://ksiazki-bez-tajemnic.blogspot.com/2019/03/uwielbiana-autorka-powraca-poscig-elle.html
Elle Kennedy, autorka dobrze znana nam z cyklu „Off-Campus" powraca z nową serią „Briar U", będącą spin offem wspomnianego cyklu. A w niej będziemy mieli okazję nie tylko poznać nowych bohaterów, ale i po raz kolejny spotkać się z tymi, których już znamy z poprzedniej serii.
„Pościg" to kolejna książka autorki, która przedstawia miłosne rozterki, wzloty i upadki, a także...
2019-01-01
2018-11-02
2018-08-21
2018-07-20
2018-04-04
„Begin Again" to lekko napisana, przyjemna historia dwojga młodych ludzi, którzy zostali doświadczeni przez los w mniejszym lub większym stopniu. Każde z nich przed czymś ucieka, oboje mają swoje powody, by bronić się przed miłością, która nie zawsze jest kolorowa. Historia w niej przedstawiona jest realna, a bohaterowie żywi – łatwo jest się z nimi utożsamić. Jej lektura wywołuje najróżniejsze emocje – od zachwytu po irytację. Styl autorki jest lekki, dzięki czemu książkę czyta się szybko i przyjemnie, a kiedy już się wciągnie, nie można się oderwać. Ma swoje wady, jednak ma też zalety, a tych jest zdecydowanie więcej. Gorąco polecam każdemu miłośnikowi romansów i powieści New Adult.
„Begin Again" to lekko napisana, przyjemna historia dwojga młodych ludzi, którzy zostali doświadczeni przez los w mniejszym lub większym stopniu. Każde z nich przed czymś ucieka, oboje mają swoje powody, by bronić się przed miłością, która nie zawsze jest kolorowa. Historia w niej przedstawiona jest realna, a bohaterowie żywi – łatwo jest się z nimi utożsamić. Jej lektura...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-10
„Szamanka od umarlaków" to kawał naprawdę dobrej historii z wątkiem magiczno-paranormalnym. Prosta, przyjemna w odbiorze, pełna humoru i wciągająca już od samego początku. Dzięki niej z łatwością można uciec od potworów życia codziennego i zagłębić się w tej jakże interesującej historii.
Bohaterowie powieści to genialnie wykreowane postacie, których po prostu nie da się nie lubić, a nawet można zakochać się w nich już od pierwszego momentu. Fabuła jest interesująca, a akcja, choć z pozoru powolna, nie pozwala oderwać się nawet na chwilę. Wszystko to tworzy naprawdę dobrą całość, która zapewnia rozrywkę na długie godziny. Pozycja doskonała dla każdego, kto ma ochotę na mieszankę magii, humoru i nietuzinkowych postaci po stresującym dniu, lub po prostu dla rozrywki.
Świetny pomysł i świetne wykonanie. Polecam całym serduchem <3
„Szamanka od umarlaków" to kawał naprawdę dobrej historii z wątkiem magiczno-paranormalnym. Prosta, przyjemna w odbiorze, pełna humoru i wciągająca już od samego początku. Dzięki niej z łatwością można uciec od potworów życia codziennego i zagłębić się w tej jakże interesującej historii.
Bohaterowie powieści to genialnie wykreowane postacie, których po prostu nie da się nie...
2018-03-15
Pełna magii, przesycona nietypowym poczuciem humoru, wypełniona zwrotami akcji, jakich ciężko się spodziewać, niesamowita kontynuacja losów Idy Brzezińskiej, Szamanki od umarlaków – to właśnie powiedziałabym, gdyby ktoś poprosił mnie o podsumowanie całej tej książki w jednym zdaniu.
„Szamanka od umarlaków" była bardzo dobrą lekturą, która pozostawiła po sobie nie tylko miłe wspomnienia kilku świetnie spędzonych godzin, lecz także wielkie oczekiwanie wobec jej kontynuacji. Sięgając po „Demona luster" obawiałam się, że nie zdoła on im sprostać i choć na początku wiele na to wskazywało, szybko okazało się, że nie ma się czego bać. Autorka nie tylko sprostała oczekiwaniom, lecz także podniosła poprzeczkę na nowy, o wiele wyższy poziom. Styl pani Raduchowskiej uległ poprawie, a bohaterowie stali się bardziej dojrzali. Akcja toczyła się płynnie i choć przez większość lektury była powolna, nie pozwalała się oderwać nawet na chwilę. Pojawiło się wiele nowych wątków, a wszystko to razem stworzyło jedną, idealną całość. Jedyna wada jaką dostrzegłam? Cóż, ta książka skończyła się zdecydowanie zbyt szybko.
GORĄCO POLECAM!
Cała recenzja: https://ksiazki-bez-tajemnic.blogspot.com/2018/06/bo-demony-kryja-sie-we-wosach-kobiety.html
Pełna magii, przesycona nietypowym poczuciem humoru, wypełniona zwrotami akcji, jakich ciężko się spodziewać, niesamowita kontynuacja losów Idy Brzezińskiej, Szamanki od umarlaków – to właśnie powiedziałabym, gdyby ktoś poprosił mnie o podsumowanie całej tej książki w jednym zdaniu.
„Szamanka od umarlaków" była bardzo dobrą lekturą, która pozostawiła po sobie nie tylko...
2018-06-05
2018-02-03
2018-01-25
2017-12-31
Aneta Jadowska powróciła z drugim tomem zachwycającej „Dziewczyny z dzielnicy cudów". Pytanie tylko, czy zdołał on utrzymać poprzeczkę rewelacyjnej pierwszej części?
Wszystko w co wierzyła Nikita okazało się być kłamstwem. Jej pochodzenie, rodzina, magia, a nawet własna tożsamość, której była pewna... to wszystko to jedna wielka obłuda, którą od najmłodszych lat karmiła ją jej matka. Nikita nie wie już nawet kim jest. Jak można iść przez życie, gdy wszystko w co się wierzyło to tylko i wyłącznie miraż samej siebie? By odkryć skrywaną przed nią prawdę, nasza główna bohaterka postanawia wyruszyć do Norwegii wraz ze swoim partnerem po fachu – Robinem. Nie wie jeszcze, że droga którą wybrała okaże się być nie tylko pełna niebezpieczeństw, ale także przeróżnych bóstw, które zrobią wszystko by osiągnąć wyznaczony cel. Nikita musi zdecydować. Czy prawda warta jest ceny życia?
„Dziewczyna z dzielnicy cudów" to książka, którą uznałam za jedną z najlepszych, jakie dane mi było przeczytać w roku 2016. To jedna z tych książek, które zostawiły mnie w totalnej rozsypce, z chaosem myśli i milionem pytań. To jedna z tych powieści, na których kontynuację wprost nie mogłam się doczekać. A kiedy wreszcie po prawie roku jednak się doczekałam... Szybko okazało się, że jednak nie jest tak kolorowo jak być powinno.
Już na samym wstępie dużo się dzieje. Mamy truciznę, strzelaniny, wybuchy i niespodziewane zwroty akcji. Książka już od samego początku wręcz bombarduje nas najróżniejszymi wydarzeniami i magią jej krainy. A przecież to dopiero początek...
No właśnie. O ile początek był bardzo wciągający, tak cała reszta już trochę mniej. Nie wiem czym było to spowodowane, jednak niemal za każdym razem gdy akcja zwalniała, a główna bohaterka wracała myślami do skrywanych przez nią tajemnic... zaczynałam się najzwyczajniej w świecie nudzić. O ile w pierwszym tomie autorka potrafiła sprawić bym głowiła się nad każdą zagadką, każdym, nawet najmniejszym sekretem, tak w tym to po prostu gdzieś znikło a ja czytałam kolejne strony zastanawiałam się kiedy u licha to wszystko się skończy, albo coś wreszcie zacznie się dziać. Być może spowodował to wyjątkowo przeze mnie nielubiany wątek podróży, który ciągnął się przez pierwsze kilkadziesiąt stron i wydawał się nie mieć końca. Nie wiem. W każdym razie bywały takie momenty kiedy wprost nie potrafiłam się oderwać, a zaraz po nich przychodziły i takie, które sprawiały, że zasypiałam z nosem w książce. Dosłownie. A przez to wszystko czytanie zajęło mi ponad tydzień, gdzie w międzyczasie nie tknęłam żadnej innej powieści, co w porównaniu z lekturą pierwszej części, którą pochłonęłam jednego dnia w kilka godzin... wypadło po prostu słabo.
Wątek mitologiczny, który się w tym tomie pojawił również okazał się być dla mnie lekkim rozczarowaniem. Liczyłam na więcej tych całych bóstw, magicznych stworzeń i klątw... a tymczasem dostałam kilku bogów, w tym jednego nieźle stukniętego, jakieś kruki, kilka trolli, pszczoły i olbrzyma, a klątwy były raptem dwie... no coś tu chyba nam nie pykło. Jakoś nie potrafiłam wyczuć tego uroku magicznej Norwegii o której wspominały dziesiątki recenzji. A samą nordycką mitologię uwielbiam, więc to na pewno nie jest problem.
Dalej: jak już wspominałam akcja była utrzymana na bardzo różnym poziomie, a jeden z ważniejszych wątków odczułam jako klapę... jednak na pewno nie mogę tutaj nie pochwalić rewelacyjnej kreacji bohaterów, jaką popełniła pani Jadowska. Tutaj nic się nie zmieniło. Nikita nadal była twardą bohaterką typu "nie zadzieraj ze mną bo zginiesz", Irena nadal wkurzała jak cholera, a Robin... wciąż był Robinem, za co oczywiście muszę dać autorce duży plus. Wszystko zostało tak jak powinno, dlatego też lektura powieści nie była aż tak zła, jak można by to wnioskować po poprzednich akapitach. Owszem, cudów nie było, ale tragedii również nie.
Jeśli zaś chodzi o sam wątek tajemnicy... nie tego się spodziewałam. Nie jestem do końca pewna, czy to dobrze, czy też źle, jednak na pewno muszę przyznać autorce plusa za pomysłowość. Nie wpadłabym na to, dlatego też wydaje mi się, że jest to jednak pozytywna cecha.
PODSUMOWUJĄC: choć „Akuszer bogów" okazał się być lekkim rozczarowaniem i nie dorównuje „Dziewczynie z dzielnicy cudów" to jednak nie można odmówić autorce pochwał za pomysłowość i kreację bohaterów. Bywały momenty lepsze i gorsze, na pewno nie było tak kolorowo jak w poprzedniej części, jednak nie mogę powiedzieć, że całość wypadła koszmarnie źle. Było po prostu przeciętnie. Co oczywiście nie oznacza, że nie sięgnę po kolejny tom. Każdemu przecież może trafić się gorszy dzień, autorowi gorsza książka, a ja jednak jestem bardzo ciekawa jak dalej rozwinie się ta historia. Jednego za to jestem pewna: na pewno nie będę już oczekiwać od niej cudów na kiju, lecz raczej podejdę do lektury z większą rozwagą. A kto wie, może kolejny tom okaże się być lepszy od pierwszego? ;)
Jeśli ktoś ma ochotę zapoznać się z historią to jak najbardziej polecam sięgnąć po pierwszy tom. A jeśli on przypadnie Wam do gustu – nie bójcie się sięgać po drugi. Wielu osobom się on podobał, więc może i z Wami będzie podobnie ;)
Aneta Jadowska powróciła z drugim tomem zachwycającej „Dziewczyny z dzielnicy cudów". Pytanie tylko, czy zdołał on utrzymać poprzeczkę rewelacyjnej pierwszej części?
Wszystko w co wierzyła Nikita okazało się być kłamstwem. Jej pochodzenie, rodzina, magia, a nawet własna tożsamość, której była pewna... to wszystko to jedna wielka obłuda, którą od najmłodszych lat karmiła ją...
2017-12-17
2017-10-09
CO BY BYŁO GDYBY...
Odkąd Marguerite odbyła swoją pierwszą podroż między wymiarami, minęło już sporo czasu. W miarę kolejnych "przejść" dowiadywała się wielu interesujących rzeczy, które zmieniły jej spojrzenie na świat, a także ją samą. Nauczyła się, że nigdy nie możemy być pewni, czy wszystko jest takie, jak powinno, a każdy, nawet najdroższa nam osoba może nas zdradzić. Jednak teraz, gdy wróg został wreszcie rozpoznany, postanowił on zagrać nieczysto. Zaatakował w najmniej spodziewanym momencie i zrobił coś, co nie może pozostać bez odzewu. Marguerite musi podjąć trudną decyzję, która może zaważyć nie tylko na jej życiu, ale na istnieniu wielu innych wymiarów.
Kiedyś podróżowała by zabić. Teraz robiła to by ocalić życie bliskiej jej osoby...
JESZCZE WIĘCEJ KOMPLIKACJI...
Jak można sobie wyobrazić, wątki stricte fantastyczne pozostawiają autorowi bardzo szerokie pole do popisu, jednak tym samym stawiają przed nim pewnego rodzaju poprzeczkę. Historia jak najbardziej może być nieprawdopodobna i wykraczająca poza możliwości technologiczne, czy inne człowieka, jednak powinna przy tym być spójna i w miarę logiczna. Czy pani Gray udało się zachować ten stan? Cóż, jak dla mnie jak najbardziej ;)
W poprzednim tomie mieliśmy okazję towarzyszyć bohaterom w podróżach do innych wymiarów, w których ich inne wersje były do siebie bardzo podobne. Owszem, żyły w różnych światach, jednak na poziomie osobowościowym pozostawały mniej więcej takie same. W tym jednak autorka postawiła na rożnego rodzaju komplikacje i pokazała, że nie wszystko jest takie, jak można by się tego spodziewać... Postaci zyskały kolejny, głębszy wymiar, a nam dane było poznać ich inne, bardziej mroczne strony, lub też nawet kompletne przeciwieństwa. Coś, co zwróciło moją uwagę niemal od razu, to na pewno fakt, iż stali się oni nieco doroślejsi, bardziej dojrzali. Nauczyli się dostrzegać efekty, jakie wywoływało przeskakiwanie między rzeczywistościami i ich skutki dla "prawdziwych wcieleń" zajmujących dany wymiar. Bo przecież nie można od tak sobie wywrócić czyjegoś życia do góry nogami i oczekiwać, że po naszym zniknięciu wszystko się ułoży, prawda?
Pani Gray ma niezwykle lekkie pióro. Jej powieści czyta się szybko, są napisane prostym językiem, który idealnie trafia do młodzieży (opinia sprawdzona przeze mnie i czworo innych, zaufanych młodych czytelników ;)), dzięki czemu nawet z pozoru najbardziej skomplikowane wyrażenia naukowe da się ogarnąć. Historia jest lekka i przyjemna, a przy tym wciąga, dzięki czemu jest receptą wprost idealną na odstresowanie się po męczącym dniu, czy też po prostu miłe spędzenie kilku godzin.
Bohaterowie, mimo, iż momentami potrafią zirytować, ogólnie są bardzo barwnymi postaciami, takimi, które łatwo jest sobie wyobrazić jako osoby, które mogłyby żyć gdzieś tam na świecie (albo i w równoległym wymiarze :P). Łatwo jest ich polubić, jeszcze łatwiej się do nich przywiązać, a już w ogóle najszybciej pogubić się w tym kogo lubić a kogo nie.
„Dziesięć tysięcy słońc nad tobą" to godna kontynuacja pierwszej części, która na pewno Was nie zawiedzie. W tym tomie historia znacznie się rozszerza i to pod wielu względami, dzięki czemu jeszcze łatwiej jest nam wciągnąć się w świat Firebird'ów. Jest w niej wszystko to, co pokochałam w pierwszym tomie i o wiele więcej. Polecam każdemu, kto szuka czegoś naprawdę wciągającego, a jednocześnie idealnego do zrelaksowania się i odpoczynku. To historia na każdy humor i pogodę ;)
CO BY BYŁO GDYBY...
Odkąd Marguerite odbyła swoją pierwszą podroż między wymiarami, minęło już sporo czasu. W miarę kolejnych "przejść" dowiadywała się wielu interesujących rzeczy, które zmieniły jej spojrzenie na świat, a także ją samą. Nauczyła się, że nigdy nie możemy być pewni, czy wszystko jest takie, jak powinno, a każdy, nawet najdroższa nam osoba może nas...
Po raz pierwszy sięgam po książki pani Scott i dzięki „Dirty" wiem, że na pewno nie po raz ostatni.
Ten tytuł zdobył mnie już właściwie od samego opisu. Niesamowicie spodobał mi się pomysł na fabułę z uciekającą panną młodą, a później okazało się jak w porównaniu z tym wszystkim wypada wnętrze. A wypadło całkiem dobrze.
Bohaterowie okazali się być dobrze zrobionymi, prawdziwymi postaciami, które naprawdę da się lubić i które przede wszystkim nie są wyidealizowane, były ludzkie. I każdy z nich ciekawił na swój sposób.
Autorka miała lekkie pióro, całość więc pod względem językowym czytało się bardzo przyjemnie. A największym plusem okazały się być pomysłowe, chwytliwe dialogi pomiędzy bohaterami, które nie raz wywoływały uśmiech na mojej twarzy.
Akcja powieści, choć toczyła się jak na mój gust wyjątkowo powoli, to nie nudziła mnie nawet przez chwilę i była po prostu ciekawa.
Jakieś minusy? Nie zauważyłam praktycznie żadnych. Co oczywiście nie znaczy, że ta historia była jakaś super wybitna, bo do takiej niestety jej daleko, jednak mimo wszystko była dobra. No i wygląda to na naprawdę obiecujący początek serii. Już nie mogę doczekać się, aż będę mogła dowiedzieć się co dalej.
A jeśli Wy nie znacie tej książki, to zachęcam do lektury ;)
Zapraszam również do bardziej szczegółowej opinii, dostępna jest tutaj: https://ksiazki-bez-tajemnic.blogspot.com/2019/10/dirty-kylie-scott-128.html
Po raz pierwszy sięgam po książki pani Scott i dzięki „Dirty" wiem, że na pewno nie po raz ostatni.
więcej Pokaż mimo toTen tytuł zdobył mnie już właściwie od samego opisu. Niesamowicie spodobał mi się pomysł na fabułę z uciekającą panną młodą, a później okazało się jak w porównaniu z tym wszystkim wypada wnętrze. A wypadło całkiem dobrze.
Bohaterowie okazali się być dobrze zrobionymi,...