-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać339
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2021-01-21
2017-03-16
Jestem słoikiem, który mieszka w Warszawie od kilkunastu lat. Funkcjonuję w schemacie praca-dom-dzieci, czasami sporadyczne wyjścia na miasto. Narkotyki – wiem, że są i postrzegam je głównie jako potencjalne zagrożenie dla moich szkolnych dzieci. Po lekturze tej książki zaczynam inaczej patrzeć na mijanych ludzi – czy ten szpakowaty, przystojny facet wysiadający z drogiego auta, ubrany w fajne ciuchy, z wypasionym zegarkiem na ręku – bierze? Czy ta ładna dziewczyna opuszczająca Intercontinental w butach z czerwona podeszwą – daje? Czy ten młody, zblazowany chłopak w raperskich ciuchach – szuka? Bo cała książka Żulczyka ocieka zepsuciem Warszawy i jej mieszkańców, których życie kręci się wokół imprez, narkotyków, alkoholu i seksu.
Trudno oddzielić rzeczywistość od autorskiej fantazji przy tak sugestywnych opisach. Żulczyk jest mistrzem słowa, konstruktorem porównań, które zwalają z nóg swoją misterną budową. Jego główny bohater – Jacek, dealer narkotyków z wymierającego gatunku ludzi myślących i analizujących fakty – jest wytrawnym psychologiem amatorem, który trafnie, a przy tym dosadnie opisuje swoich klientów, przypadkowo poznanych ludzi, nie przebierając w słowach. Wyłania się z tego obraz dwóch pokoleń: ludzi młodych 20-30 lat, zepsutych forsą swoich rodziców, egzystujących bez celu między imprezami, z pustym mózgiem i sercem; ludzi starszych, po 40, z dużą kasą, sukcesami zawodowymi, szukających ukojenia, zapomnienia, ratunku przed pustką.
Czy tak wygląda ludzkie życie? Czy taki jest obraz świata zachodniej cywilizacji? Oczywiście nie, ale ta ponura wizja daje do myślenia, jest przekonująca i sugestywna. To trochę jak Nowy wspaniały świat Huksleya – do czego mogłaby doprowadzić ludzkość gdyby dopuścić do pełnej swobody jej ciemną naturę.
Polecam ku przestrodze i ku refleksji, ponury majstersztyk ciemnej strony mocy.
Jestem słoikiem, który mieszka w Warszawie od kilkunastu lat. Funkcjonuję w schemacie praca-dom-dzieci, czasami sporadyczne wyjścia na miasto. Narkotyki – wiem, że są i postrzegam je głównie jako potencjalne zagrożenie dla moich szkolnych dzieci. Po lekturze tej książki zaczynam inaczej patrzeć na mijanych ludzi – czy ten szpakowaty, przystojny facet wysiadający z drogiego...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-10-21
Przyznajmy, ten amerykańsko brzmiący tytuł obiecuje z lekka przetworzoną papkę poradnikowych zaleceń w stylu 7 kroków do szczęścia lub 20 sposobów jak uwieść faceta. Także podeszłam do lektury z dystansem, decydując się na nią ze względu na dostępność w postaci audiobooka.
Ale książka wciąga. Jest jak rozmowa z coachem, psychologiem, dobrym przyjacielem, który delikatnie wywleka wszystkie nasze grzechy i grzeszki wobec siebie, męża, dzieci, współpracowników, pokazując skąd biorą się nasze problemy, brak satysfakcji z życia zawodowego czy rodzinnego. Tytułowe skuteczne działanie to nie zbiór recept na osiągnięcie sukcesu, to majstersztyk, dzięki któremu sam wyciągasz wnioski i utożsamiasz się ze słowami autora.
Podoba mi się w niej to, że autor stworzył swoisty system, kolejne stopnie wtajemniczenia, które doprowadzają nas na coraz wyższy poziom i jakości życia. Oczywiście w teorii, bo pracę nad sobą musisz wykonać sam. Ale zawsze możesz wrócić do lektury, odkrywać nowe pokłady informacji - ja żałuję że nie mam wersji papierowej
Przyznajmy, ten amerykańsko brzmiący tytuł obiecuje z lekka przetworzoną papkę poradnikowych zaleceń w stylu 7 kroków do szczęścia lub 20 sposobów jak uwieść faceta. Także podeszłam do lektury z dystansem, decydując się na nią ze względu na dostępność w postaci audiobooka.
Ale książka wciąga. Jest jak rozmowa z coachem, psychologiem, dobrym przyjacielem, który delikatnie...
2014-05-12
Moje pierwsze skojarzenie po przeczytaniu tej książki - klimat skandynawskich kryminałów, gdzie upiorne zbrodnie są tłem dla galerii psychicznych popaprańców. Ale autorka swoimi niezwykle barwnymi opisami nie pozostawia cienia wątpliwości, że wpływ na opisywane wydarzenia miała polska historia i mentalność naszych rodaków. Wiele tu dygresji na temat Śląska i jego mieszkańców, historii Ziem Odzyskanych, skomplikowanych związków polsko-niemieckich, polsko-żydowskich.
Akcja książki dzieje się we współczesnych czasach – oto 37 letnia dziennikarka wraca po blisko 20-letniej nieobecności do swojego rodzinnego miasta, żeby przygotować reportaż na temat porywanych dzieci. Wraz z przyjazdem do miasta wracają duchy przeszłości: koszmary z dzieciństwa, ból po stracie siostry, wspomnienie biedy, brak rodzicielskiej miłości. Poznając bliżej Alicję wiemy jednak, że tak naprawdę te duchy zawsze tkwiły w jej głowie i nigdy nie udało jej się pozbyć balastu przeszłości. Nie bez powodu zwano ją Alicją Pancernik – skorupa, którą się otoczyła, miała ją chronić przed przeszłością ale wystarczył powrót do Wałbrzycha by wszystko pękło.
Alicja szukając zaginionych dzieci próbuje odnaleźć siebie, na nowo zbudować relacje z nieżyjącymi członkami rodziny. Okazuje się, że każdy z nich skrywał jakąś tajemnicę, które po kolei wychodzą na jaw. Ukochana siostra, nieznana matka, bliski przyjaciel rodziny, koledzy ze szkoły – wszyscy oni mają inną historię niż ta, którą znała Alicja.
Historia książki zbudowana jest wokół tragedii dzieci – przeplatają się w niej losy wojennych sierot, dzieci z patologicznych rodzin, odmieńców i wyrzutków. Łączy je jedno – są niekochane i porzucone przez dorosłych. Dziecko pozbawione ochrony rodziców najłatwiej skrzywdzić i najbardziej przerażające w tej książce jest to, jak szybko dorośli wchodzą w rolę katów. Motywy są zawsze te same: pieniądze, chęć zabawy, potrzeba fizycznego wyżycia, wyładowanie frustracji, bieda. We wszystkich historiach pojawia się jednak pozytywna postać Kociary – to z reguły kobieta, jedna z tych śmiesznie ubranych dziwaczek, wyglądających jak bezdomna, mamroczących cos pod nosem, dźwigających wielkie siaty i dokarmiających koty. To właśnie one ratują życie, pielęgnują rany, otaczają opieką w najtrudniejszych momentach.
Przyznam, że niektóre fragmenty ciężko się czytało, trudno zrozumieć zwykłemu człowiekowi okrucieństwo, w tym także na tle seksualnym, wobec kilkuletnich dzieci. Autorka na obwolucie książki uzasadnia swoją powieść potrzebą walki o dobro – właśnie mimo tego jak ten świat wygląda, do jakich tragedii dochodzi. I to mnie w sumie przekonuje – nie zmienimy przecież faktów: gwałty, zbrodnie były/są nieodłącznym elementem istnienia ludzkości, ale nie oznacza to biernej akceptacji. Dopóki będą ludzie tacy jak Kociary, jest szansa, że uda się walczyć ze złem i chronić zwłaszcza tych najsłabszych.
Moje pierwsze skojarzenie po przeczytaniu tej książki - klimat skandynawskich kryminałów, gdzie upiorne zbrodnie są tłem dla galerii psychicznych popaprańców. Ale autorka swoimi niezwykle barwnymi opisami nie pozostawia cienia wątpliwości, że wpływ na opisywane wydarzenia miała polska historia i mentalność naszych rodaków. Wiele tu dygresji na temat Śląska i jego...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-10-13
Tej książki nie da się zaklasyfikować jako słabej czy przeciętnej, bo z pewnością wyróżnia się bardzo na tle wielu innych stylem, językiem, błyskotliwymi zdaniami. Można jednak ocenić ją w skali daleko-blisko; ja oceniam ją jako daleką od mojego świata, trochę jak egoztyczny owoc na tle polskich jabłek. Wielu z bohaterów to zbyt przeintelektualizowane istoty w niszowych konstelacjach osobistych (co najmniej 4 bohaterowie w grupie 8 os to geje lub osoby biseksualne), czasem zawodowych (tłumacz wymarłych lub plemiennych języków), prowadzące czasami zbyt intelektualne rozmowy. To tak jakby sam autor (osoba niezwykle wykształcona, oczytana, elokwentna) toczył rozmowy sam ze sobą lub różnymi wersjami swojej osobowości.
Właściwie nie potrafię jasno zdefiniować dla kogo i o czym jest ta książka - jako że nie trafiła mi do serca (ani do rozumu:), nie jest w moim odczuciu głosem mojego pokolenia i środowiska (35+, hetero, rodzina 2+2, wyższe wykształcenie itp.) - mogę dorzucić tu tylko swoje wątpliwOŚĆI dalekie od pochwał i peanów zachwytu.
Nie rozumiem, dlaczego autor tak bardzo nasycił książkę wątkiem gejowskim - czy chciał pokazać, że geje to ludzie tacy jak my, a ich miłość, nieważne czy do kobiety czy mężczyzny jest taka sama? Owszem, prawda, ale jakoś mało to przekonujące w Ościach.
Wątek małżeństwa wietnamsko-polskiego - on biseksualny, ona katoliczka to dla mnie kolejny niezrozumiały i przekombinowany zestaw, postaci zupełnie nieautentyczne i nieprzekonywujące, za to intelektualny i formalny majstersztyk.
Wiele tu dyskusji rozbuchanych, cytatów, popisów oratorskich, które pod koniec książki stają się wręcz męczące.
Jednak trzeba oddać autorowi, że językiem polskim posługuje się jak mało kto; wiele ciętych ripost, ciekawa formalnie konstrukcja książki, bohate słownictwo czynią z niej wyjątkową pozycję na tle tandetnego i płaskiego słownictwa wielu powieści.
Tej książki nie da się zaklasyfikować jako słabej czy przeciętnej, bo z pewnością wyróżnia się bardzo na tle wielu innych stylem, językiem, błyskotliwymi zdaniami. Można jednak ocenić ją w skali daleko-blisko; ja oceniam ją jako daleką od mojego świata, trochę jak egoztyczny owoc na tle polskich jabłek. Wielu z bohaterów to zbyt przeintelektualizowane istoty w niszowych...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-04-27
Chociaż głównym bohaterem tej książki jest facet po 50-tce - Henry Chinaski - zdolny poeta, alkoholik, nihilista, odludek, spędzający czas na kilku podstawowych czynnościach (picie, rżnięcie kobiet, spanie do południa, wyścigi konne i wieczory literackie), to jednak nie on jest główną osobą dramatu.
To co rzeczywiście skupiło moje myśli to te wszystkie kobiety, które przewinęły się przez jego łóżko. Brak dominującej grupy społecznej - były kobiety z marginesu i zdolne protokolantki sądowe, były kelnerki, tancerki, studentki i fanki zdrowej żywności, biznesmenki i menedżerki, w wieku od 19 do 40 lat, mężatki, panny, rozwódki, kchanki znajomych.
Dlaczego dobrowolnie dały uwieść się staremu, brzuchatemu, bezzębnemu, wiecznie na kacu lub wymiotującemu pijakowi? Nawet ostatni bastion - wyjątkowa sprawność seksualna - zawodzi. Chinaski to zwykły samiec, który myśli wyłącznie o własnej przyjemności, nawet minietę nauczył się robić dopiero po 50-tce...
To pytanie zmusza do lektury całej książki, mimo że rzeczywiście pod koniec opisy łóżkowe, kolejne dupcie i pijackie libacje zaczynają być powtarzalne i monotonne. Właściwie jednoznacznej odpowiedzi nie ma, bo nie ma racjonalnego powodu dlaczego kobiety decydują sie na Chinaskiego. Można tu puścić wodze psychologicznej fantazji i powiedzieć że:
- wszystkie kobiety były pod wrażeniem jego poezji i uznały, że to prawdziwy znawca kobiet
- nie ważne jak wyglądasz kobieto (chociaz mile widziane są młode ładne dupcie z pięknymi nogami:)- Chinaski jest gotów na każdą
- Chinaski to typ niewymagający - niczego nie oczekuje od kobiety, akceptuje ją taką jaka jest - jesteś narkomanką, alkoholiczką, beznadziejną matką,prostytutką, nie ma problemu
- Chinaski jest nieco szorstki i grubiański tylko w łóżku, w codziennym pożyciu to w sumie dość miły gość, który nie robi awantur, pożyczy gotówkę, zawiezie na lotnisko, jest cierpliwy, ugodowy, gościnny i zawsze ma alkohol w domu, niczego nie oczekuje, jest gotów na abstynenscję seksualną, jeżeli kobieta powiedziałaby nie (ale żadna nie mówi)
- z Chinaskim nie trzeba niczego planować, budować, starać się, po prostu jest wieczór, jest impreza, ew miłe kolacyjki nad Pacyfikiem lub wizyty jego znajomych
- nie bez znaczenia jest powodzenie Chinaskiego wśród innych kobiet - to wyzwala potrzebę bycia z nim, bo bardzo szybko zaopiekuje się nim kolejna chętna
- najbardziej niejasne są motywacje seksualne - można powiedzieć - bo taki z niego zwierzak, dziki prostak, to działa na kobiety, ale z drugiej strony było tyle beznadziejnych sytuacji, np. gwałt analny, że chyba nie ma co drążyć tematu i przyjąć że jest coś na rzeczy
Ciekawa jest perspektywa Chinaskiego, który "rżnie panienki dla chwały sztuki" - zdobywając materiał badawczy do kolejnych książek, ale także to jesgo osobista zemsta za czasy, kiedy jako 20-30-latek wiódł beznadziejne życie niskopłatnego robotnika bez szans na podewanie ładnej dziewczyny. To także chwytanie szczęśliwego losu tak długo jak się da, bo przecież w każdej chwili jego dobra passa może się skończyć... Plan na najbliższe lata: "rżnąć 18-tki w wieku 80 lat"
Cała ta historia robi wrażenie - wydaje się nieprawdopodobna, ale jest napisana niezwykle realistycznym naturalnym językiem, sam bohater to alter ego pisarza. Każda średnio wrażliwa kobieta może się zoburzać, dziwić, wątpić,ale ja to kupiłam:)Polecam bo język jest błyskotliwy, jest wiele trafnych myśli, zabawnych stwierdzeń i obserwacji.
Chociaż głównym bohaterem tej książki jest facet po 50-tce - Henry Chinaski - zdolny poeta, alkoholik, nihilista, odludek, spędzający czas na kilku podstawowych czynnościach (picie, rżnięcie kobiet, spanie do południa, wyścigi konne i wieczory literackie), to jednak nie on jest główną osobą dramatu.
To co rzeczywiście skupiło moje myśli to te wszystkie kobiety, które...
po prostu rewelacja, nie mogłam się oderwać
po prostu rewelacja, nie mogłam się oderwać
Pokaż mimo to