-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Biblioteczka
2017-07-06
2017-06-20
2017-03-03
2017-02-26
Czyta się to szybko, a tematyka i bogactwo wątków daje iluzję strasznego przepychu myśli i wizji. Jednak moim zdaniem to trochę złudne bogactwo, bo autor nawrzucał masę ciekawych pomysłów do jednego worka, narobił smaku, aż ślinka ciekła, a ostatecznie to przeciętna historia, gdzie każdy z tych wątków jest liźnięty, a żaden wyeksploatowany. Autor chwyta kilka srok za ogon, a w mojej ocenie, mógłby sobie odpuścić to i owo.
Po pierwsze ja nie wiem dla kogo jest ta książka - dla dorosłych, czy dla dzieci? Może dla młodzieży? To ostatnie wydaje mi się najbardziej prawdopodobne. Akcja jest zbyt naiwna i zbyt absurdalna dla dorosłego odbiorcy, ale treść zbyt dojrzała dla dziecka.
Sama idea światów równoległych nie wydaje mi się specjalnie przełomowa, ale już opis walk, gdzie te światy na siebie wpływają jest całkiem ciekawy. Tu jednak na opisach się skończyło, bo jak dochodzi do faktycznych bitew - nie ma tego, o czym pisał wcześniej autor. (Nie chcę tu zbyt dużo zdradzać, kto czytał, ten może się domyśla o co mi chodzi.)
Ogólnie rzecz ujmując: to średniak. Niektóre fragmenty były bardzo ciekawe, inne to trochę zmarnowane potencjały, jeszcze inne mnie irytowały i sprawiały, że nie chciało mi się tego czytać. Faktem jest, że czyta się to szybko i nie jest to specjalnie wymagająca powieść.
Czyta się to szybko, a tematyka i bogactwo wątków daje iluzję strasznego przepychu myśli i wizji. Jednak moim zdaniem to trochę złudne bogactwo, bo autor nawrzucał masę ciekawych pomysłów do jednego worka, narobił smaku, aż ślinka ciekła, a ostatecznie to przeciętna historia, gdzie każdy z tych wątków jest liźnięty, a żaden wyeksploatowany. Autor chwyta kilka srok za ogon,...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-18
"Gunslinger" to dobra książka i ciekawe otwarcie całej serii. Nie przepadam za Kingiem i nie przepadam za klimatem westernów, ale tutaj mi to nie przeszkadzało. Książka mocno przypominała mi "Gardens of Moon" Erkiskona, choć z pewnością nie pod względem treści, a raczej atmosfery, gdzie autor rzuca nam pod nogi garść puzzli, a my metodycznie składamy całą mozaikę w całość. Słyszałem, że kolejne części są o wiele lepsze, zatem z pewnością polecam zapoznać się z niniejszą pozycją, a sam czaję się na 2 tom.
"Gunslinger" to dobra książka i ciekawe otwarcie całej serii. Nie przepadam za Kingiem i nie przepadam za klimatem westernów, ale tutaj mi to nie przeszkadzało. Książka mocno przypominała mi "Gardens of Moon" Erkiskona, choć z pewnością nie pod względem treści, a raczej atmosfery, gdzie autor rzuca nam pod nogi garść puzzli, a my metodycznie składamy całą mozaikę w całość....
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10-29
To fantastyczna książka i (w mojej opinii) najlepsza forma post-apokaliptycznej wizji przyszłości, jaką można opisać. Nie ma tu potworów, mutantów i tym podobnych pierdół. Zamiast tego obserwujemy tragiczną wędrówkę ojca i syna, która wzrusza i chwyta za serce.
Znacznie bardziej trafia do mnie post-apo, gdzie potworami są ludzie odpowiedzialni za koniec świata, zaś bohaterami zwykli ludzie zmagający się z głodem, pragnieniem i strachem.
Książka jest świetnie napisana, sugestywna, wciągająca. Pod koniec trochę mi się dłużyła (wkradła się monotonia), ale zakończenie wynagradza wszystko z nawiązką.
Polecam z całego serca!
To fantastyczna książka i (w mojej opinii) najlepsza forma post-apokaliptycznej wizji przyszłości, jaką można opisać. Nie ma tu potworów, mutantów i tym podobnych pierdół. Zamiast tego obserwujemy tragiczną wędrówkę ojca i syna, która wzrusza i chwyta za serce.
Znacznie bardziej trafia do mnie post-apo, gdzie potworami są ludzie odpowiedzialni za koniec świata, zaś...
2016-10-10
Być może zbyt długo zwlekałem z sięgnięciem po tę książkę. Prawdopodobnie kilka lat temu łyknąłbym ją w dwa wieczory i rychło sięgnął po kolejne części. Na ten czas jednak trochę się wynudziłem i nawet przy szczerym nastawianiu się na fantastykę czysto rozrywkową, miałem poczucie straty czasu.
Przeciętny i mało oryginalny styl autorki. Przewidywalna fabuła. Całkiem sympatyczni bohaterowie, ale niezbyt wyszukani i niespecjalnie oryginalni. To raczej czytadło-poczekalnia - dobre, gdy nie ma nic innego pod ręką.
Być może zbyt długo zwlekałem z sięgnięciem po tę książkę. Prawdopodobnie kilka lat temu łyknąłbym ją w dwa wieczory i rychło sięgnął po kolejne części. Na ten czas jednak trochę się wynudziłem i nawet przy szczerym nastawianiu się na fantastykę czysto rozrywkową, miałem poczucie straty czasu.
Przeciętny i mało oryginalny styl autorki. Przewidywalna fabuła. Całkiem...
2016-10-06
Dość sporo czasu zajęło mi przeczytanie książki mojego mistrza i wzoru do naśladowania. Z wielu powodów musiałem odkładać ją na bok na rzecz innych książek lub konieczności zajęcia się czymś bardziej na ten czas istotnym. To rozwleczenie w czasie mocno wpłynęło na moje podejście do tych, bądź co bądź, wymagających zaangażowania mikro-powieści. To nie jest lektura łatwa i wymaga skupienia, którego mi na ten czas brakowało.
Jednak "Król bólu" to pozycja obowiązkowa dla fanów SF. Bogactwo myślowe autora przytłacza i wprowadza w kompleksy. Różnorodność jego wizji onieśmieli każdego pisarskiego nowicjusza, a wytrawnych czytelników zachwyci. Niestety wielu też odrzuci - to jedna z najtrudniejszych książek Dukaja. Czasem sam musiałem z mozołem przedzierać się przez kolejne strony, choć ja lubię ten typ literatury i w dodatku jestem zaprawiony w Dukajowych bojach. Odradzałbym czytać ją komuś, kto chce zacząć z Dukajem swój niezapomniany romans.
To fenomenalna książka, którą polecam fanom ambitnej i trudnej literatury. Sam żałuję, że nie przyszło mi tego czytać z głową wolniejszą od odciągających myśli problemów.
Dość sporo czasu zajęło mi przeczytanie książki mojego mistrza i wzoru do naśladowania. Z wielu powodów musiałem odkładać ją na bok na rzecz innych książek lub konieczności zajęcia się czymś bardziej na ten czas istotnym. To rozwleczenie w czasie mocno wpłynęło na moje podejście do tych, bądź co bądź, wymagających zaangażowania mikro-powieści. To nie jest lektura łatwa i...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-01
Jeśli spodobał Ci się "Neuromacer" to "Graf Zero" też Ci się spodoba. Jeśli nie - mimo wszystko spróbuj, bo Gibson tutaj zwalnia i zaczyna pisać bardziej zrozumiale.
Ja lubię książki zawiłe, napisane w sposób skłaniający do skupienia uwagi, ale pierwsza część trylogii mnie rozczarowała - przesadził z tą nieczytelnością. Druga - jest o wiele lepsza.
Czytałem lepsze, czytałem o wiele lepsze, ale i czytałem gorsze. Nadal nie polecałbym tego komuś, kto chce polubić Cyberpunk, bo w moim odczuciu Gibson do niego zniechęca. Sam fakt, że długo zwlekałem z napisaniem opinii o tej książce, i że robię to od niechcenia, o czymś świadczy.
Jeśli spodobał Ci się "Neuromacer" to "Graf Zero" też Ci się spodoba. Jeśli nie - mimo wszystko spróbuj, bo Gibson tutaj zwalnia i zaczyna pisać bardziej zrozumiale.
Ja lubię książki zawiłe, napisane w sposób skłaniający do skupienia uwagi, ale pierwsza część trylogii mnie rozczarowała - przesadził z tą nieczytelnością. Druga - jest o wiele lepsza.
Czytałem lepsze,...
2016-02-26
2016-03-02
Dawno już nie spotkałem się z tak ciekawą powieścią. Brakowało mi tego, jak również brakowało mi książki, od której nie mógłbym się oderwać i szukał każdej wolnej chwili, by znów do niej wrócić. „Odwrócony świat” jest świetna, intryguje, wciąga. Ma wszystko czego trzeba: ciekawych, „realnych” bohaterów, wciągającą fabułę, szalenie interesujący świat.
Obawiałem się jedynie zakończenia. Jedna część mnie chciała, by autor wyjaśnił powód, przez który miasto jest w takiej a nie innej sytuacji. Z drugiej strony lubię, gdy czytelnik ma pozostawione pole do własnych domysłów. Najlepszy byłby kompromis, ale niestety tutaj ostatecznie mamy wszystko wyłożone kawa na ławę i szczerze – czuję lekki niedosyt, małe rozczarowanie. Autor zbyt gładko, zbyt szybko, zbyt prosto to wyjaśnił. Sytuację uratowała reakcja Helwarda Manna – naturalna, wiarygodna.
Świetna, wybitna wręcz pozycja. Polecam każdemu, a w duchu się śmieję, bo potwierdza się i umacnia mój przesąd, że książki, gdzie pociąg jest motywem przewodnim, są po prostu dobre.
Dawno już nie spotkałem się z tak ciekawą powieścią. Brakowało mi tego, jak również brakowało mi książki, od której nie mógłbym się oderwać i szukał każdej wolnej chwili, by znów do niej wrócić. „Odwrócony świat” jest świetna, intryguje, wciąga. Ma wszystko czego trzeba: ciekawych, „realnych” bohaterów, wciągającą fabułę, szalenie interesujący świat.
Obawiałem się jedynie...
2016-02-15
Po tej książce nie można oczekiwać zbyt wiele. Styl autora jest prosty jak budowa cepa, a jego opowiadania to żaden przełom w gatunku. W dodatku warto dodać, że ostatnie cztery prezentują poziom przeraźliwie niski. Jest tu jednak kilka perełek, a ich mocną stroną są puenty, które nadają całości większego sensu. Napotykamy tu szereg wizji inwazji obcych, kilka antyutopii i całkiem sporo bezpłciowej beletrystyki, której obecność w tym zbiorze opowiadań jest co najmniej zbyteczna.
Szczególną uwagę należy zwrócić na opowiadania: „Słup ognia”, „Czas ucieczki” oraz „Samotny przechodzień”. Tylko one mają znaczenie, a reszta to wypełniacze. Dla tej trójki warto „K jak Kosmos” przeczytać.
Polecam fanom prostej literatury autobusowej. To nie jest pozycja dla wymagających.
Po tej książce nie można oczekiwać zbyt wiele. Styl autora jest prosty jak budowa cepa, a jego opowiadania to żaden przełom w gatunku. W dodatku warto dodać, że ostatnie cztery prezentują poziom przeraźliwie niski. Jest tu jednak kilka perełek, a ich mocną stroną są puenty, które nadają całości większego sensu. Napotykamy tu szereg wizji inwazji obcych, kilka antyutopii i...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01-17
Książka jest napisana chaotycznie i mnóstwo tutaj skrótów myślowych, które ciężko zrozumieć. Z jednej strony nadaje to dynamiki, ale w gruncie rzeczy - męczy i irytuje.
Lubię, gdy autor nie tłumaczy każdego fragmentu swojej historii, bo takie tłumaczenie w mojej ocenie wytwarza barierę między czytelnikiem a książką, pokazując, że to nie jest rzeczywistość i nie może tego zrozumieć, więc pisarz to tłumaczy. Z drugiej strony, musi to być zrobione tak, by z czasem wszystko się wyklarowało.
Tutaj tak nie jest i od samego początku, do samego końca dostajemy chaotyczną historię, chaotyczną mechanikę świata i chaotycznych bohaterów, których ciężko zrozumieć. W zasadzie to momentami nie wiedziałem, po co oni robią to co robią. Frustrujące.
Jest tutaj jednak jakaś magia, która przyciąga uwagę, ale obawiam się, że odczuwalna tylko przez fanów gatunku. Ja uwielbiam cyberpunk i zniosłem ten drażniący styl autora. Nie wierzę jednak, by ktoś, dla kogo to uniwersum jest czymś nowym, polubił je i sięgnął po kolejną książkę w tym stylu.
Ostatecznie jestem wdzięczny, że ta książka powstała, bo dzięki niej, powstały kolejne cyberpunkowe światy, dużo przystępniejsze i chyba znacznie ciekawsze od świata pana Gibsona.
Książka jest napisana chaotycznie i mnóstwo tutaj skrótów myślowych, które ciężko zrozumieć. Z jednej strony nadaje to dynamiki, ale w gruncie rzeczy - męczy i irytuje.
Lubię, gdy autor nie tłumaczy każdego fragmentu swojej historii, bo takie tłumaczenie w mojej ocenie wytwarza barierę między czytelnikiem a książką, pokazując, że to nie jest rzeczywistość i nie może tego...
2015-12-24
2015-12-08
Dimitrij Głuchowski jest autorem nierównym. Zarówno jego książki są bardzo nie równe w stosunku do siebie, jak i treść każdej z nich z osobna (wyłączając "Futu.re", które w mojej ocenie jest książką wybitną). Potrafi napisać coś na prawdę świetnego, by potem wydać gniot. Nie mam zamiaru oceniać go za nazwisko i nie uległem magii hype'u, co, wydaje mi się, spotkało wielu czytelników przede mną. To trochę jak ze "Żniwiarzem Burz" Sapkowskiego - ludzie wychwalają pod niebiosa bo to wiedźmin Geralt, a fakt jest taki, iż to gniot i tyle, jakkolwiek nie szanowałbym autora.
Przechodząc jednak z tego przydługawego wstępu do meritum - ostatnia część trylogii. To winno zwiastować maksymalne doznania - kulminacyjne i mocne. No i tu już się zaczynają schody. Przed przystąpieniem do "Metro 2035", przeczytałem i obejrzałem kilka wywiadów z autorem. W jednym z nich powiedział, że w trzeciej części przyszykował coś zupełnie innego i zaskakującego. To trochę pic na wodę, bo w 2035 dostajemy trochę "jedynki" i szczyptę "dwójki".
Irytuje już sam fakt, że Głuchowski w każdej odsłonie "Metro" tłumaczy czytelnikowi te same fakty: czym jest Hanza, jak prosperuje WOGN, kim byli Czarni, co zrobił Artem i tak dalej, przez większość książki... Nie wydaje mi się, by ktoś sięgał po 3 część trylogii, nie przeczytawszy poprzednich dwóch. A jeśli nawet - kogo to obchodzi? Mnie wiecznie irytowało tłumaczenie tego, co już doskonale rozumiałem.
Ponadto pierwsza połowa książki to schemat znany z 2033 - bohaterowie trafiają w jakieś miejsce, coś się tam dzieje, oni z tego wychodzą i koniec, temat zamknięty, koniec rozdziału; potem trafiają gdzieś indziej i tak w kółko. Przez dobre kilkadziesiąt stron musiałem się zmuszać do czytania, bo ja nienawidzę, gdy autor wciska czytelnikowi dwa razy to samo danie. Zwłaszcza, gdy jest to marnie napisana i zupełnie zbędna przystawka do tego, co ma zamiar zaserwować później.
Bo później jest lepiej. Od - mniej więcej - połowy książki historia zmienia trochę tempo, i zmienia styl, tak jakby właśnie wtedy się faktycznie zaczynała. Cała intryga, choć nieco naciągana na mój gust, miała swój klimat i pochłonęła mnie. Byłem ciekaw jak się rozwinie akcja, której zwroty były całkiem zgrabnie przemyślane.
Brakowało mi jednak dwóch rzeczy (to znaczy brakowało mi ich dużo więcej, ale tych dwóch szczególnie): solidnego głównego bohatera, któremu faktycznie bym dopingował, oraz klimatu jedynki (czego akurat nie odwzorował), tej duchoty, ciasnoty i wszechobecnego niebezpieczeństwa.
Artem początkowo jest irytujący, a potem - gdy już w sumie nie był - irytował dlatego, że pamiętaliśmy jego kretynizmy z początku powieści. Reszta bohaterów też była naciągana, nie było tu jakichś zapadających w pamięć osobistości, a raczej karykatury strasznie sztuczne i mało wiarygodne. A za to do Saszy... Czułem autentyczny niesmak. Nie, nie dlatego, "CO" z nią zrobił (kto czytał ten wie), a dlatego, "JAK" to zrobił. Bo to było słabe. Kolejny powrót (tak jak powrót Artema w 2 części), który nie robi najmniejszego wrażenia.
W pewnej chwili Artem myśli "Co stało się ze wszystkimi potworami?" Też miałem taką myśl. Latają po tym cholernym metrze jak po centrum handlowym, nagle podróż, która trwała całe rozdziały, teraz potrafi trwać trzy akapity... Gdzie się podziały czarne tunele pełne niebezpieczeństw? Gdzie się podział dreszczyk emocji? Ja rozumiem, że to nie było w tej części najważniejsze, ale bez tego to jest po prostu zwykła intryga, fajna, ale nic ponadto, nic specjalnego. To właśnie tunele metra nadawały temu najwięcej barw, a bez nich jest zwyczajnie pusto. Zwyczajnie zwyczajnie - o!
Tak narzekam, ale w sumie coś w tej powieści musi być, bo raz - jednak się wciągnąłem i ostatecznie ciężko było mi się oderwać; a dwa - to już koniec historii Artema i jakoś mi z tym źle, pozostał jakiś niedosyt, jeden z tych pozytywnych niedosytów - smutek, że to już koniec.
Zwłaszcza, że podobało mi się to zakończenie - realistyczne. Bałem się jakiegoś trywialnego happy end'u, ale być może niepotrzebnie, bo Głuchowski chyba ich nie lubi.
Książka ma swoje wady i zalety i jest typowym przykładem "przeciętniaka". Szkoda, że nie jest lepiej, ale mogłoby też być gorzej. Wywaliłbym ten nudne pierwsze rozdziały i już byłoby lepiej. Ale cóż, jest jak jest.
No to już chyba koniec...
Wyjątkowo się rozpisałem...
Dimitrij Głuchowski jest autorem nierównym. Zarówno jego książki są bardzo nie równe w stosunku do siebie, jak i treść każdej z nich z osobna (wyłączając "Futu.re", które w mojej ocenie jest książką wybitną). Potrafi napisać coś na prawdę świetnego, by potem wydać gniot. Nie mam zamiaru oceniać go za nazwisko i nie uległem magii hype'u, co, wydaje mi się, spotkało wielu...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-21
Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron. Głównie za sprawą Hala Bregga (bohatera, którego oczami śledzimy akcję). Był zwyczajnie sympatyczny i jego podejście do "nowej Ziemi" naprawdę naturalne. Lem ciekawie przedstawiał te wieczne konfuzje i brak porozumienia astronauty z otaczającą go rzeczywistością.
Jednak moim zdaniem świat ten - ta nowoczesna Ziemia - był zbyt naiwny. Świat odmieniony betryzacją, nieznający wojen i waśni; świat apatyczny i rozlazły, flegmatyczny - rozmemłana utopia. Z jednej strony rozumiem ten pomysł - idealny świat zamieszkały przez zdegenerowaną rasę ludzką, z drugiej - nie potrafiłem w niego wsiąknąć, wciąż odpychany jego nierealnością. Między mną a książką wciąż stałą niewidzialna bariera. No pewnie, ktoś powie, że to przecież Fikcja Naukowa, jak wierzyć w jakąkolwiek z podobnych wizji? Moim zdaniem można przedstawić świat nierealny absolutnie realnie i tego właśnie mi tu brakowało. Oczywiście nie o tym ta książka jest i zdaję sobie z tego sprawę.
Bohaterowie - świetni, naturalni i w konfrontacji z moim w/w zarzutem - autentyczni do bólu.
Fabuły w sumie brak, ale całość miała swój sens, swój cel, swoje zwieńczenie. Brakowało mi jakiegoś mocnego finału, bo ten jaki dostałem wydał mi się nijaki, ot jakbym kończył szkolną lekturę. Nie mam, po odłożeniu tej pozycji na półkę, poczucia wycieńczenia, ani poczucia niedosytu, nie mam w sumie żadnych konkretnych uczuć. Ot dobra lektura.
A wszystkim, którzy uważają, że Lem jest ciężkostrawny - niech sięgną po tą właśnie powieść, bo napisana jest lekko i przyjemnie.
Mogę to polecić, choć głowy nie urywa. Wciąga - ot co.
Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron. Głównie za sprawą Hala Bregga (bohatera, którego oczami śledzimy akcję). Był zwyczajnie sympatyczny i jego podejście do "nowej Ziemi" naprawdę naturalne. Lem ciekawie przedstawiał te wieczne konfuzje i brak porozumienia astronauty z otaczającą go rzeczywistością.
Jednak moim zdaniem świat ten - ta nowoczesna Ziemia - był zbyt...
2015-11-14
"Metro 2033" to była opowieść-droga. Dużo w niej akcji, a klimat wylewał się spomiędzy kolejnych wersów w astronomicznych wręcz ilościach. Miło wspominam tamtą lekturę, jednak bałem się trochę, że kolejna część trylogii będzie tym samym, tylko nieco zmieni się powód tej całej "drogi". I spotkało mnie miłe zaskoczenie, kiedy okazało się, iż "Metro 2034" zmienia trochę swój wydźwięk.
Kolejna część odrzuca w jakimś stopniu wartką akcję na bok, a zamiast niej pierwsze skrzypce odgrywają emocje i przemyślenia bohaterów. Mi się to podobało, choć wiem, że internauci współpracujący z autorem przy tworzeniu powieści, jak i część fanów jest tym faktem zawiedziona. Każdemu się nie dogodzi. Faktem jednak jest, że jeśli autor decyduje się na taki zabieg, to musi to zrobić dobrze. A moim zdaniem Głuchowski zrobił to bardzo dobrze. Jego książka mimo mocno psychologicznego tonu i nieco ślamazarnego tempa wciąż jest ciekawą lekturą, od której nie mogłem się oderwać.
Książka nie jest jednak idealna. Po pierwsze uważam iż wątek przewodni jest nieco naciągany, a jego marginalizacja sprawia, że miałem raz czy dwa chwile zawahania - "po co oni właściwie idą tam, gdzie idą?". A inną wadą - która notabene STRASZNIE mnie rozczarowała (UWAGA - SPOILER DO ODWOŁANIA!) to pojawienie się Artema. Zakończenie pierwszej części dawało niejasność - Artem zginął, czy przeżył? A tu nagle pojawia się sam on - Artem we własnej osobie. Akurat ten zabieg nie wyszedł Głuchowskiemu. To powinno wywołać we mnie jakieś emocje, może ekstazie, może szok, może cokolwiek innego, a zamiast tego moja reakcja wyglądała tak: "Eeee? Czyli Artem żyje, tak? No spoko..." Szkoda, więlka szkoda, bo to powinno być mocniejsze. (KONIEC SPOILERA!)
Ostatecznie "Metro 2034" to książka wciągająca i przyjemna. Polecam i mam nadzieję, że w już w najbliższym czasie dorwę "Metro 2035". Co tym razem da mi Głuchowski? "Futu.re" mnie oczarowało, więc jest w formie!
"Metro 2033" to była opowieść-droga. Dużo w niej akcji, a klimat wylewał się spomiędzy kolejnych wersów w astronomicznych wręcz ilościach. Miło wspominam tamtą lekturę, jednak bałem się trochę, że kolejna część trylogii będzie tym samym, tylko nieco zmieni się powód tej całej "drogi". I spotkało mnie miłe zaskoczenie, kiedy okazało się, iż "Metro 2034" zmienia trochę...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-01
Pierwsza książka Stanisława Lema, którą czytałem, czytałem, czytałem, no i nie przeczytałem ostatecznie...
Rozczarowałem się. Uważam się za fana ambitnych książek z gatunku Science Fiction, a nie przeczytałem jeszcze nic z jego dorobku. Opis "Głosu Pana" był intrygujący i ciekawy, ale jakież było moje rozczarowanie, gdy już się doń dobrałem.
To nie mój styl. Lubię, gdy pomysł i konwencja wybiegają poza schematy dzisiejszych książek. Lubię, gdy autor celuje w nieprzeciętność. Ale mimo wszystko ja potrzebuję jakiejś konkretnej fabuły, bohaterów z krwi i kości i standardowego, szkolnego podziału na wstęp, rozwinięcie i zakończenie. W "Głosie Pana" tego nie ma.
W zastępstwie dostajemy potężną dawkę monotonnej lektury. Nie chcę się wypowiadać na temat przekazu, czy zawartości treści, bo jej nie znam. Nie chcę jej potępiać, bo gotów jestem przypuszczać, że jest dobra. Niestety w moim przypadku - źle podana.
Nie trafiła w moje gsuta - tyle. Spróbuję z "Solaris" czy "Kongresem futurologicznym", może będzie lepiej. Niemniej będę od dzisiaj ostrożniej dobierał tytuły tego pana...
Pierwsza książka Stanisława Lema, którą czytałem, czytałem, czytałem, no i nie przeczytałem ostatecznie...
Rozczarowałem się. Uważam się za fana ambitnych książek z gatunku Science Fiction, a nie przeczytałem jeszcze nic z jego dorobku. Opis "Głosu Pana" był intrygujący i ciekawy, ale jakież było moje rozczarowanie, gdy już się doń dobrałem.
To nie mój styl. Lubię, gdy...
2015-11-01
Nie skończyłem - znudziłem się. A szkoda, bo opis na okładce wskazywał na emocjonujące doznania.
To jedna z tych książek, która wymaga od czytelnika posiadania wiedzy historycznej. Nie trzeba być fachowcem, ale dobrze znać choć zarys bitwy, a najlepiej całej Napoleońskiej kampanii. Pytanie tylko - jaka wtedy przyjemność z czytania? Jak powiedział w jakimś wywiadzie Martin (A Game of Thrones): "Z książkami historical fiction jest jeden problem - znamy zakończenie."
Czemu uważam, że należy znać zakończenie przed przystąpieniem do lektury? Ponieważ książka ta napisana jest jak marne streszczenie z przypadkowej strony dla leniwych licealistów. Przeczytajcie kiedyś streszczenie "Potopu" Sienkiewicza. No to tu jest podobnie.
W dodatku nużył mnie styl autora. Mamy tu wielu bohaterów, ale wciąż musiałem analizować, kto to, po jakiej jest stronie, kim był wcześniej. Zwyczajnie się od siebie nie różnili. Jedno co ich dzieliło to nazwiska i stopnie wojskowe.
Uwielbiam historię (choć poznaję ją tylko na własną rękę), ale z czasów napoleońskich silny nie jestem, a po tej książce spodziewałem się dużo więcej. Po pierwsze - nie zachęciła mnie do dalszego zgłębiania wiedzy z tego okresu. Po drugie - straciłem przez nią czas.
Jest jeden plus - nie kupiłem jej, tylko pożyczyłem. Kasa w portfelu...
Nie skończyłem - znudziłem się. A szkoda, bo opis na okładce wskazywał na emocjonujące doznania.
To jedna z tych książek, która wymaga od czytelnika posiadania wiedzy historycznej. Nie trzeba być fachowcem, ale dobrze znać choć zarys bitwy, a najlepiej całej Napoleońskiej kampanii. Pytanie tylko - jaka wtedy przyjemność z czytania? Jak powiedział w jakimś wywiadzie Martin...
2015-10-20
Miałem trzy podejścia, ale jak to się mówi - do trzech razy sztuka. Ostatecznie jestem pod dużym wrażeniem i z chęcią sięgnę po kolejny tom.
Ta książka była dla mnie wyzwaniem, gdyż język, jakim posługuje się autor jest bardzo bogaty i mimo, iż posługuję się angielskim ze swobodą, czytało mi się niekiedy z trudnościami. Niemniej polecam właśnie wersję oryginalną, bo styl Eriksona jest bardzo przyjemny.
Z początku czujemy tutaj przytłoczenie - autor rzuca nas w sam środek wojennej zawieruchy; podsuwa kilkunastu bohaterów, o których nie wiemy kompletnie nic; daje strzępki wyjaśnień, jakby rzucał pojedyncze, losowe kawałki puzzle'i. Kto? Jak? Dlaczego? Po co? To pytania, które nas nie opuszczają, aż do ostatniej strony. I dobrze!
Jak wyczytałem na jakimś blogu: "You have to pay attention!"
Czuć tutaj tą intrygę, czuć tajemniczość. Chcemy poznać przeszłość i przyszłość bohaterów, chcemy wiedzieć, co się z nimi stanie. Wątki się przeplatają, urywają, by za chwilę znów powrócić. Jest rozmach!
To jednak też wada - książka potrafi zmęczyć czytelnika, który jest już zmęczony tą "niewiedzą" co tak właściwie jest grane. Mnie również to zmęczyło i odstawiłem książkę na dobre pół roku. Lecz gdy znów do niej usiadłem, nie mogłem się oderwać.
Spędziłem z tą pozycją naprawdę miły czas i polecam każdemu miłośnikowi ambitnej dark fantasy.
Miałem trzy podejścia, ale jak to się mówi - do trzech razy sztuka. Ostatecznie jestem pod dużym wrażeniem i z chęcią sięgnę po kolejny tom.
Ta książka była dla mnie wyzwaniem, gdyż język, jakim posługuje się autor jest bardzo bogaty i mimo, iż posługuję się angielskim ze swobodą, czytało mi się niekiedy z trudnościami. Niemniej polecam właśnie wersję oryginalną, bo styl...
To jedna z najlepszych książek, jakie czytałem. Przyjemny styl autora, barwne postaci, realizm ich myśli i słów, naturalność. Świetna historia, która połączyła moje dwie literackie pasje - fantastykę i historię 2 wojny światowej.
Ta alternatywna rzeczywistość na pierwszy rzut oka jest zwykłą literacką fikcją, ale gdy spojrzy się głębiej, zajrzy między wiersze, zauważy się, że wykreowany przez Dicka świat jest bardziej autentyczny, niż niejedna powieść faktu.
To świetna próba wniknięcia w ludzki umysł i szalenie wciągająca książka, która swoją przystępnością i lekkością pióra autora powinna przypaść do gustu niemal każdemu. Polecam gorąco!
To jedna z najlepszych książek, jakie czytałem. Przyjemny styl autora, barwne postaci, realizm ich myśli i słów, naturalność. Świetna historia, która połączyła moje dwie literackie pasje - fantastykę i historię 2 wojny światowej.
więcej Pokaż mimo toTa alternatywna rzeczywistość na pierwszy rzut oka jest zwykłą literacką fikcją, ale gdy spojrzy się głębiej, zajrzy między wiersze, zauważy...