-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2015-05-29
2015-09-11
Kontynuacja "Ani z Zielonego Wzgórza" zachwyca przede wszystkim tym, że nie jest ani trochę słabsza od poprzedniej części. Zawiera tak samo wspaniałe opisy otaczającego bohaterkę świata, wyrazistych bohaterów i wiele zabawnych, ale i wzruszających sytuacji. Ania powraca do Avonlea i zostaje nauczycielką w miejscowej szkole. Zaczyna pracę pełna optymizmu, teorii, przekonań i pomysłów. Ma nadzieję, że wpłynie na swoich uczniów, a dzięki temu któryś z nich zostanie wielkim człowiekiem. Rzeczywistość jednak dopada nawet optymistyczną, radosną Anię. W wyniku codziennego obcowania z uczniami i rodzicami musi zweryfikować swoje wyobrażenia o zawodzie nauczyciela.
Od Ani nauczyłam się, że wielu uczuć i przeżyć nie da się wyrazić słowami. Dlatego tak ciężko opisać mi moją miłość do tej książki. Jest bardzo zabawna, myślę, że bardziej niż poprzedniczka. Ale pełno w niej również nostalgii, ponieważ świat wokół Ani zmienia się. Przede wszystkim odmienia się życie w domku na Zielonym Wzgórzu, za sprawą przygarniętych przez mieszkające tam kobiety osieroconych bliźniąt.
Ale zmiany przechodzi również miasteczko -nie tylko przez założone przez młodzież stowarzyszenie mające na celu poprawę Avonlea, ale również dzięki nowym mieszkańcom.
"Ania z Avonlea" obejmuje dwa lata życia Ani. Dziewczyna z rozdziału na rozdział, z kartki na kartkę dojrzewa aż przemienia się w kobietę. Wraz z tym procesem delikatnie zmienia się tematyka książki, więcej w niej niż w poprzedniej części historii o miłości, narzeczeństwie i małżeństwach. Jedynym, maleńkim jej minusikiem jest to, że zawiera zdecydowanie zbyt mało Gilberta. Jest on jednak obecny w życiu Ani. Marzy o niej, ale cierpliwie czeka, aż dziewczyna odwzajemni jego uczucia. Pozwolę sobie przytoczyć tutaj ulubiony przeze mnie fragment książki:
"Być może wielkie uczucie nie wkracza w nasze życie w blasku glorii jak rycerz na koniu; być może wkrada się cichutko jak stary przyjaciel; być może rozwija się w pozornej monotonii, by nagły błysk olśnienia ujawnił rytm i ukrytą muzykę. Być może miłość rozwija się naturalnie z pięknej przyjaźni, jak herbaciana róża z zielonego pąka."
Romantyczna, piękna, napisana wspaniałym językiem powieść. Warto ją przeczytać w oryginale, ponieważ wtedy w pełni można poczuć się częścią świata stworzonego przez autorkę. "Ania..." stała się już częścią mojego życia, towarzyszy mi w każdej sytuacji i jest niezawodna nawet w najgorszych momentach. Polecam każdemu.
Zapraszam do odwiedzenia mojego bloga agatkaczyta.blogspot.com
Kontynuacja "Ani z Zielonego Wzgórza" zachwyca przede wszystkim tym, że nie jest ani trochę słabsza od poprzedniej części. Zawiera tak samo wspaniałe opisy otaczającego bohaterkę świata, wyrazistych bohaterów i wiele zabawnych, ale i wzruszających sytuacji. Ania powraca do Avonlea i zostaje nauczycielką w miejscowej szkole. Zaczyna pracę pełna optymizmu, teorii, przekonań i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-12-10
Książkę czyta się lekko, jednym tchem. Nie męczy i nie nudzi. Narracja jest płynna, autorka wykazuje się umiejętnością opowiadania. Da się odczuć, że nie jest to jej debiut literacki. Posługuje się rozbudowanym językiem, stosuje wyrażenia stosowne do epok, z których pochodzą i w których znajdują się bohaterowie.
Historia od początku była bardzo ciekawa, książka nie znudziła mnie nawet na chwilę. Miałam przypuszczenia jak mogą rozwinąć się losy bohaterów, ale nie sprawdziły się one. Przebieg wydarzeń mnie zaskoczył. Autorka miała interesujący pomysł na książkę i zrealizowała go w bardzo udany sposób.
Książkę czyta się lekko, jednym tchem. Nie męczy i nie nudzi. Narracja jest płynna, autorka wykazuje się umiejętnością opowiadania. Da się odczuć, że nie jest to jej debiut literacki. Posługuje się rozbudowanym językiem, stosuje wyrażenia stosowne do epok, z których pochodzą i w których znajdują się bohaterowie.
Historia od początku była bardzo ciekawa, książka nie...
2015-11-06
Ania z Szumiących Topoli wyróżnia się z całej serii. Jest bowiem zapisem listów, które główna bohaterka przez trzy lata pisała do swojego ukochanego Gilberta. Ania nie należy do osób, którym kiedykolwiek brakuje tematu do rozmowy, dlatego jej listy stanowią szczegółowy opis otaczającego ją świata, ludzi i uczuć.
Ta część przygód Ani opowiada o trzech latach jej życia, które nastąpiły po zaręczynach z Gilbertem. Podczas gdy mężczyzna kontynuował swoją edukację w dziedzinie medycyny bohaterka pracowała jako kierowniczka szkoły w Summerside. Nowe miejsce zamieszkania oznacza nowych znajomych, kolejne zakątki do odkrywania i kolejne przygody. Mimo, że jest ich wiele, epistolarna forma książki odbiera jej dynamizm. Jednak są tego korzyści- wszystkie wydarzenia możemy ujrzeć z perspektywy Ani i na bieżąco poznawać jej opinie.
Ania napotyka na swojej drodze wielu ludzi, a każdy z nich jest postacią świetnie stworzoną i niepowtarzalną. Niewiele jest w tej części o dobrze znanych nam już mieszkańcach Avonlea i szkolnych przyjaciołach Ani. Niewiele jest też Gilberta (z powodu czego bardzo cierpię). Autorka poświęciła dużo uwagi sprawom sercowym, małżeństwom, obserwacji życia rodzinnego. Ania opisuje życie innych ludzi i wpływa na nie, jednocześnie planując wspólną przyszłość z Gilbertem. Tworzy wizję swojego wymarzonego domu i spędzanego z ukochanym życia. Tu bardzo przydaje się jej romantyzm, wyraża swoje uczucia i przelewa je na papier z łatwością, której ja nigdy mieć nie będę. Jej miłość do Gilberta jest ogromna, zachwycająca i równie mocno odwzajemniona. Zawsze będę się rozpływać nad siłą ich uczucia i zawsze będę o takim oddaniu marzyć.
Książka choć czwarta chronologicznie, powstała jako jedna z ostatnich w roku 1936. Można odnaleźć w niej pewne odniesienia do przyszłości poznanej już przez autorkę ale niewiadomej jeszcze dla Ani. Nadchodzące lata bohaterka widzi jako radosne, wypełnione szczęściem u boku ukochanego męża. Pewnie marzy już o zostaniu mamą. Pewnie rozmyśla nad tym jak dużą będzie miała rodzinę. Może zastanawia się nad tym jak to będzie zasnąć w ramionach ukochanego. Czy rozmawia o tym z Gilbertem - nie wiadomo. Autorka sugeruje, że omija pewne fragmenty listów o charakterze szczególnie osobistym. I choć jest to podyktowane realiami epoki, w której książka została napisana i w której dzieje się akcja, jest coś subtelnego w tym, że autorka z takim szacunkiem traktuje prywatność bohaterów.
Każda część cyklu wywołuje u mnie pewną nostalgię. W tym przypadku jest ona szczególna, ponieważ opisuje ostatnie tak naprawdę beztroskie lata życia bohaterki. Polecam książkę jak zawsze każdemu. Ja czytałam serię już kilkukrotnie i całe życie będę do niej wracać.
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
Ania z Szumiących Topoli wyróżnia się z całej serii. Jest bowiem zapisem listów, które główna bohaterka przez trzy lata pisała do swojego ukochanego Gilberta. Ania nie należy do osób, którym kiedykolwiek brakuje tematu do rozmowy, dlatego jej listy stanowią szczegółowy opis otaczającego ją świata, ludzi i uczuć.
Ta część przygód Ani opowiada o trzech latach jej życia,...
2015-11-08
Czy wystarczającą rekomendacją dla książki jest to, że czytałam ją do 4 rano? Jeżeli nie, to dodam, że nie żałuję czytania jej do 4 rano. A gdybym miała całkowicie zrezygnować ze snu, aby ją doczytać, nie zastanawiałabym się ani sekundy.
Park jest szesnastolatkiem i ma swoje typowe nastoletnie problemy. Pewnego dnia do jego szkolnego autobusu wsiada dziwnie wyglądająca, rudowłosa dziewczyna. W momencie staje się pośmiewiskiem uczniów, nikt nie chce by zajęła sąsiednie miejsce. Park w złości i stresie zgadza się by usiadła obok niego.
Eleonora jest dziwna. Nosi męskie koszule, związuje włosy krawatem. Choć nikt o tym nie wie, pochodzi z patologicznej rodziny, mieszka w domu, w którym sypialnię dzielić musi z czwórką młodszego rodzeństwa, a łazienka nie ma drzwi. Eleonora nie nawiązuje z Parkiem rozmowy. Pewnego dnia chłopak zauważa, że w podróży dziewczyna czyta razem z nim komiksy - w ten sposób pojawia się pomiędzy nimi nić porozumienia. Zaczynają w tajemnicy rozmawiać, zbliżają się do siebie. I tak, powoli zaczyna się ich przyjaźń, która szybko przeradza się w miłość.
Książka Rainbow Rowell opowiada o relacjach nastolatków i robi to w naprawdę udany sposób. Już od kilku lat nie jestem nastolatką, ale dobrze pamiętam tamte czasy. Dzięki temu mogę powiedzieć, że bohaterowie są przedstawieni realistycznie, często nie wiedzą jak się zachować, są pogubieni. Przeżywają swoje problemy, których często nie potrafią rozwiązać. Pojawiają się między nimi konflikty, czasem nie mogą się porozumieć.
Eleonorę i Parka łączy przepiękne uczucie. Są od siebie uzależnieni. Nie znoszą dni, w które nie mogą się spotkać. Żyją dla siebie i dzięki sobie. Bo bez siebie nawzajem życie jest dla nich puste, nic nie znaczące, nie posiadające sensu. Dzielą się radościami, smutkami, muzyką. Czytając o ich relacjach, pierwszym pocałunku, dotyku wspominałam swoje pierwsze chwile z moim ukochanym. Wiem jak to jest, gdy przez kilka dni czeka się tylko na spotkanie z ukochaną osobą i tylko dla tej chwili się żyje. Znam uczucie zniewalającego szczęścia na widok uśmiechu ukochanego. Wiem, jakie bezpieczeństwo i poczucie spełnienia dają jego ramiona. Może również dlatego tak bardzo spodobała mi się ta książka - w jej bohaterach odnajduję uczucia, które noszę w sobie.
Pięknie napisana książka o dojrzewaniu, nastoletnich rozterkach i miłości. Polecam ją każdemu, bo nie jest książką tylko dla młodzieży. Dorośli odnajdą w niej równie dużo, co każdy nastolatek. A może nawet więcej, bo po lekturze mogą zadać sobie pytanie - czy ja przeżyłem takie uczucie? A jeśli tak - czy walczyłem o nie? Czy zrobiłem wszystko by nie pozwolić jej zniszczyć? Tego właśnie uczy miłość Eleonory i Parka - nigdy się nie poddawać. Nigdy nie rezygnować z uczucia. Zawsze o nie walczyć.
Ja walczę codziennie. Bo takiej miłości nie można zmarnować.
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
Czy wystarczającą rekomendacją dla książki jest to, że czytałam ją do 4 rano? Jeżeli nie, to dodam, że nie żałuję czytania jej do 4 rano. A gdybym miała całkowicie zrezygnować ze snu, aby ją doczytać, nie zastanawiałabym się ani sekundy.
Park jest szesnastolatkiem i ma swoje typowe nastoletnie problemy. Pewnego dnia do jego szkolnego autobusu wsiada dziwnie wyglądająca,...
2015-09-19
To ryzykowane stwierdzenie i sama nie jestem tego pewna, ale myślę, że „Ania na uniwersytecie” to moja ulubiona część cyklu. Jest w niej tyle uczuć, przeżyć i doświadczeń tego jak dorosłe życie różni się od wyobrażeń. W tej książce Ania jest już bowiem dorosła. Wyjeżdża do Kingsport, gdzie uczy się i poznaje uroki życia w wielkim mieście. Tak wiele zmieniło się w jej życiu. Ania nie lubi zmian, ale wie, że są one nieuniknione.
Zmienia się nie tylko bohaterka, ale również jej otoczenie. Zarówno ona jak i jej przyjaciółki zyskują wielbicieli, wiele z nich zaręcza się i zostaje mężatkami. Ania przekonana jest, że nigdy nie wyjdzie za mąż. W wyobraźni kreuje wizje romantycznych oświadczyn przez idealnego mężczyznę, które z godnością i przykrością odrzuci. Jej wyobrażenia i przekonania kilkukrotnie legną w gruzach.
Inne zdanie o małżeństwie ma najlepsza przyjaciółka Ani – Diana. Wspaniała, kochana Diana, bratnia dusza Ani, bliska jej jak siostra. W ciągu kilku lat, które obejmuje książka, Diana wychodzi za mąż i zostaje matką. To koniec pewnej epoki w życiu Ani. Diana nie będzie już na wyciągnięcie ręki, już nigdy nie wezwie Ani przez światełko w jej oknie, nie spędzą razem beztroskiego popołudnia spacerując i piknikując.
Ale to nie jedyne podniosłe wydarzenie w życiu bohaterki. Po raz pierwszy ma okazję odwiedzić dom swoich rodziców. Uwielbiam ten fragment książki, w którym Ania odkrywa swoje korzenie i otrzymuje dawne listy mamy i taty – pierwszą i jedyną pamiątkę po nich. Mimo tego, że zyskała nową rodzinę i dom na Zielonym Wzgórzu, to pierwszy raz kiedy naprawdę może przestać czuć się sierotą i osobą pochodzącą znikąd.
W życiu Ani pojawia się również nieznany wcześniej smutek. Umiera bowiem pierwsza z jej rówieśniczek, Ruby Gillis. Właśnie dzięki ostatniej rozmowie z dziewczyną Ania uświadamia sobie, że życie ma głębokie znaczenie. Nie liczą się tylko małe radości, przyjemności i sprawy przyziemne, ale przede wszystkim cele wyższe, podążanie Bożą ścieżką. „Życie w niebie powinno się zaczynać tu na ziemi”.
Nie będę ukrywać, że powodem, dla którego jestem tak wielką miłośniczką tej części serii, jest ogromna ilość Gilberta. Jest już mężczyzną, zna swoje marzenia i wie czego chce od życia. Tylko Ani. Jego uczucie jest tak głębokie i pełne – nie bez powodu Gilbert jest moim ideałem mężczyzny i wymarzonym wzorcem życiowego partnera. Uwielbiam każdy fragment, w którym mężczyzna się pojawia, kocham wszystko co mówi i robi. Rozpływam się gdy czytam: „Aniu, gdybym mógł, sprawiłbym, żeby w Twoim życiu były tylko szczęśliwe i przyjemne chwile”.
Gilbert nie poddał się, nawet gdy Ania odrzuciła jego zaręczyny. Tak jak wszyscy naokoło wiedział, że są sobie przeznaczeni i stworzeni właśnie dla siebie. Ania długo nie mogła rozpoznać miłości do Gilberta, nie potrafiła odróżnić jej od sentymentu i przyjaźni. To bardzo ludzkie i sprawia, że kocham tą postać jeszcze bardziej. Często przecież nie wiemy czego chcemy, podejmujemy złe decyzje i mylimy się w swoich uczuciach. A później żałujemy, tak jak Ania, w noc kiedy Gilbert był umierający, a kobieta po raz pierwszy uświadomiła sobie miłość do niego. Wspaniale napisany jest ten fragment, autorka cudownie oddała uczucia, żal, rozpacz, bezsilność bohaterki. Tak pięknie opisała chwilę objawienia Ani. Nieopisany zachwyt.
Ania naprawdę dorosła. Zrozumiała czego chce w życiu, poznała miłość. Dawny romantyzm zmienił swoje barwy, dziś potrafi się śmiać ze swoich dawnych opowiadań, w których wszyscy bohaterowie tragicznie ginęli. Autorka wspaniale opisała jej dojrzewanie i przemiany, które w niej zachodziły. W tej części stanęła na wyżynach swojego talentu i wyobraźni – stworzyła wspaniałych bohaterów, doskonale rozwinęła kreacje tych już istniejących. Kocham ją i dziękuję za to, że stworzyła świat Ani, który stał się nieodłączną częścią mojego życia.
Ale co zachwyca mnie najbardziej, „Ania na uniwersytecie” z każdym rozdziałem staje się lepsza, aż do wspaniałego końca. Nie trudno pewnie zgadnąć, że to właśnie mój ulubiony rozdział. Ponowne oświadczyny Gilberta i porozumienie, wyznanie obustronnej miłości. Aż chciałoby się krzyknąć „nareszcie”! Nie mogę zacytować tego fragmentu w tłumaczeniu, bo jest niedoskonałe i nie przekazuje tego co Gilbert chciał powiedzieć: „There was nobody else – there never could be anybody else for me but you. I’ve loved you ever since that day you broke your slate over my head In school.” Nie mogło być nikogo innego, bo Ania z Gilbertem od początku byli dla siebie stworzeni.
W moim przekonaniu i odczuciu Ania nigdy nie była główną bohaterką książek. Już od pierwszej części seria była o niej i Gilbercie i tak właśnie powinny nazywać się poszczególne części: „Ania z Zielonego Wzgórza i Gilbert”, „Ania i Gilbert z Avonlea”, „Ania i Gilbert na uniwersytecie”... Na piśmie nie wygląda to za dobrze, ale w mojej głowie zawsze tak będzie brzmiało. Polecam każdemu.
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
To ryzykowane stwierdzenie i sama nie jestem tego pewna, ale myślę, że „Ania na uniwersytecie” to moja ulubiona część cyklu. Jest w niej tyle uczuć, przeżyć i doświadczeń tego jak dorosłe życie różni się od wyobrażeń. W tej książce Ania jest już bowiem dorosła. Wyjeżdża do Kingsport, gdzie uczy się i poznaje uroki życia w wielkim mieście. Tak wiele zmieniło się w jej życiu....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-12-11
Korea Północna w dzisiejszych mediach często przedstawiana jest jako ciekawostka, bastion odmienności i inności. Infantylizm wpajany w Koreańczyków przez władze w równie infantylny sposób przedstawiany jest w telewizji i prasie świata zewnętrznego. Pokazywane są relacje z takich wydarzeń jak występ Filharmonii Nowojorskiej, sztuka teatralna z bohaterami filmów Disneya w roli głównej... Ludzie, którzy o Korei nie wiele wiedzą odbierają to jako krok naprzód, otwarcie się kraju na cywilizację i kulturę zachodu. Jednak to wszystko jest starannie zaplanowanym działaniem władz. Grą, pokazem przeprowadzonym specjalnie na potrzeby świata.
W swojej książce Suki Kim przedstawia prawdziwy obraz Korei. Opisuje tylko mały wycinek społeczeństwa - życie dzieci Koreańskich elit. Autorka urodzona w Korei Południowej w wieku kilkunastu lat wraz z rodzicami wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Z zawodu dziennikarka kilkukrotnie miała okazję wziąć udział w amerykańskich delegacjach do kraju rządzonego przez Kim Dzong Ila. Za każdym razem, posiadając dużą wiedzę o systemie panującym w państwie i żyjących w nim ludziach, udało jej się dostrzec prawdę za misternie tworzonym przez władze obrazem Korei. Gdy dowiedziała się, że planowane jest otwarcie uniwersytetu prowadzonego przez zagranicznych nauczycieli, postanowiła zgłosić się do pracy, przyjrzeć się życiu elit i napisać książkę na podstawie swoich obserwacji.
Książkę czyta się jednym tchem, ze względu na dobry warsztat pisarski autorki, ale również na tematykę, z każdą stroną bardziej szokującą. Dziennikarka opisuje wytyczne, które dostała wjeżdżając do kraju - zakaz mówienia o swoich państwie, prawdy o świecie zewnętrznym, ostrzeżenia przed mówieniem o "Wielkim Wodzu", "Wielkim Prezydencie", zakaz zadawania pytań. Pisze o ciągłej obserwacji, braku prywatności, podsłuchiwaniu rozmów, wyprawach do sklepu pod czujnym okiem obserwatorów. Jednak te niewygody były prawdziwą wolnością w porównaniu z życiem koreańskich studentów. Autorka pisze otwarcie o ich niewiedzy, szokującemu zdziecinnieniu, zakorzenionej w nich dumie, miłości do kraju i władzy. Czytając o naiwności Koreańczyków, wpojonej im nienawiści do Amerykanów i sąsiadów z Południa, wierze w niezwykłe, prawie ponadludzkie zdolności i osiągnięcia ich przodownika włos jeży się na głowie. Książka napisana jest bardzo emocjonalnie, autorka dzieli się z czytelnikiem swoimi własnymi przemyśleniami i obawami. Opisuje walkę wewnętrzną, którą toczyła każdego dnia - pragnieniu pokazania swoim podopiecznym, że można żyć inaczej, że można być wolnym, a jednocześnie obawie, aby taka świadomość nie urodziła się w ich umysłach. Aby nigdy nie spróbowali wystąpić przed szereg, bo każda taka próba mogłaby skończyć się więzieniem lub obozem pracy.
Polecam książkę każdemu. Jest doskonałym wstępem do dalszego zdobywania wiedzy o obydwu Koreach - teraz podzielonym, a kiedyś jednym państwie o strasznej historii.
Po więcej zapraszam na agatkaczyta.blogspot.com
Korea Północna w dzisiejszych mediach często przedstawiana jest jako ciekawostka, bastion odmienności i inności. Infantylizm wpajany w Koreańczyków przez władze w równie infantylny sposób przedstawiany jest w telewizji i prasie świata zewnętrznego. Pokazywane są relacje z takich wydarzeń jak występ Filharmonii Nowojorskiej, sztuka teatralna z bohaterami filmów Disneya w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
O tym hiszpańskim pisarzu po raz pierwszy dowiedziałam się z programu "Xięgarnia". Zaintrygowały mnie bardzo pozytywne recenzje i postanowiłam zmierzyć się z jego twórczością.
Fabuła książki nie jest bogata. Maria Dolz, redaktorka madryckiego wydawnictwa obserwuje każdego dnia przychodzącą do kawiarni parę. Analizuje ich relacje, próbuje dowiedzieć się jak najwięcej o ich tożsamościach. Pewnego dnia dowiaduje się, że obserwowany przez nią mężczyzna został zamordowany. Postanawia porozmawiać z wdową po nim i tak stopniowo dowiaduje się o związku i miłości spotykanej w kawiarni pary. Wplątuje się również w romans z przyjacielem zamordowanego, Javierem, który okazuje się być zakochany w żonie ofiary.
Dialog, monologi, rozważania i analizy - z tego składa się powieść Hiszpana. Autor przedstawia różne wersje wydarzeń, bardzo łatwo zgubić się w jego prozie. Dużo jest odniesień do literatury - bohaterowie analizują ją i próbują odnaleźć analogię do wszystkiego co ich spotyka.
Nie ukrywam, że książka ta była dla mnie trudna. Możliwe, że przegapiłam wiele wniosków i tez postawionych przez pisarza. Nie często zdarza mi się sięgać po tak ambitną literaturę, tej przygody jednak nie żałuję. I z pewnością spędzę z Mariasem jeszcze wiele chwil przy okazji odkrywania pozostałych jego dzieł.
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
O tym hiszpańskim pisarzu po raz pierwszy dowiedziałam się z programu "Xięgarnia". Zaintrygowały mnie bardzo pozytywne recenzje i postanowiłam zmierzyć się z jego twórczością.
Fabuła książki nie jest bogata. Maria Dolz, redaktorka madryckiego wydawnictwa obserwuje każdego dnia przychodzącą do kawiarni parę. Analizuje ich relacje, próbuje dowiedzieć się jak najwięcej o ich...
2015-10-11
Bardzo lubię książki przedstawiające amerykańskie południe lat 60-tych. Fascynują mnie historie ludzi walczących o równouprawnienie rasowe, bohaterów ukazujących swoim życiem, że kolor skóry nie ma znaczenia. Właśnie dlatego po "Sekretne życie pszczół" sięgnęłam mając wysokie oczekiwania i z radością oświadczam, że książka je spełniła.
Główna bohaterka i jednocześnie narratorka powieści Lily jest biała. W swoje 14. urodziny wybiera się z czarnoskórą opiekunką Rosaleen do miasta. Rosaleen chce skorzystać z możliwości danej jej przez zmiany w prawie i wpisać się na listę wyborców. W wyniku kłótni z napotkanymi po drodze białymi mężczyznami kobieta zostaje dotkliwie pobita i wtrącona do więzienia. Po tym wydarzeniu Lily pomiatana przez ojca i niekochana przez nikogo postanawia uciec z domu i odwiedzić Tiburon, miejsce, którego nazwę umieściła na obrazku Czarnej Madonny jej zmarła przed wieloma laty matka. Dziewczyna pomaga Rosaleen uciec i razem wyruszają w podróż. W Tiburon trafiają do różowego domu zamieszkanego przez trzy czarnoskóre siostry Boatwright i zostają przez nie przygarnięte.
August Boatwright jest pszczelarką. Produkuje do sprzedaży miód, tak jak wcześniejsze pokolenia w jej rodzinie. Lily uczy się od niej tego jak pomagać pszczołom, wydobywać miód z uli, oczyszczać go i wykorzystywać do wielu celów. Życie pszczół, struktura ich roju i zwyczaje stają się w książce metaforą ludzkiego życia. Przykładowo królowa, która składa jaja i zależy od niej funkcjonowanie pszczół w ulu staje się odniesieniem do postaci matki, za którą tęskni i znaków miłości której poszukuje Lily.
W książce opisanych jest wiele dramatycznych wydarzeń nie tylko z życia Lily, ale też pozostałych bohaterek. Jest lekturą wzruszającą, ale równocześnie optymistyczną, radosną i ciepłą. Pokazuje siłę kobiet, poświęcenia, na które są w stanie się zdobyć i wzajemną miłość. Wspaniale stworzone kreacje bohaterek są przykładem na to jak wiele cierpienia potrafi znieść człowiek. I co może zrobić, aby odzyskać równowagę i pokój.
Polecam książkę miłośnikom powieści obyczajowych, ciepłych, optymistycznych opowieści dających nadzieję.
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
Bardzo lubię książki przedstawiające amerykańskie południe lat 60-tych. Fascynują mnie historie ludzi walczących o równouprawnienie rasowe, bohaterów ukazujących swoim życiem, że kolor skóry nie ma znaczenia. Właśnie dlatego po "Sekretne życie pszczół" sięgnęłam mając wysokie oczekiwania i z radością oświadczam, że książka je spełniła.
Główna bohaterka i jednocześnie...
2015-10-04
O II Wojnie Światowej wiem co nieco ze szkoły i książek, nie znałam jednak historii Węgier z czasów tego konfliktu. "Niewidzialny most" tę historię przybliża przez opisanie losów Andrasa, urodzonego i wychowanego na Węgrzech. Bohater na kilka lat przed wybuchem wojny wyjeżdża do Francji, aby rozpocząć studia architektoniczne. Podczas podróży na uniwersytet oraz pobytu na uczelni zauważa pierwsze oznaki antysemityzmu.
W Paryżu Andras poznaje wielu ludzi, którzy w przyszłości niejednokrotnie wkroczą do jego życia i wpłyną na nie. Najważniejszą jest Klara, która staje się miłością życia bohatera. I to dzięki tej miłości, świadomości, że jest ktoś, dla kogo trzeba przetrwać Andras będzie starał się przeżyć tragedię wojny.
Długo zastanawiałam się, czy wydarzenia opisane przez autorkę są realistyczne. Czy jeden człowiek może przetrwać tyle tragedii, zostać uratowanym przez tak wiele zbiegów okoliczności i chwilowego szczęścia? Wątpliwości pomógł rozwiać mi umieszczony na końcu polskiego wydania wiersz Wisławy Szymborskiej, którą absolutnie uwielbiam, "Wszelki Wypadek". "Zdarzyć się mogło. Zdarzyć się musiało." W tak wielu sytuacjach w życiu rządzi przypadek. Czy rzeczywiście tak trudno uwierzyć, że może determinować wszystkie?
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
O II Wojnie Światowej wiem co nieco ze szkoły i książek, nie znałam jednak historii Węgier z czasów tego konfliktu. "Niewidzialny most" tę historię przybliża przez opisanie losów Andrasa, urodzonego i wychowanego na Węgrzech. Bohater na kilka lat przed wybuchem wojny wyjeżdża do Francji, aby rozpocząć studia architektoniczne. Podczas podróży na uniwersytet oraz pobytu na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jako ogromna miłośniczka Cobena bardzo cierpiałam, kiedy nie mogłam znaleźć czasu na jego świeżo wydaną powieść. Sesja skutecznie utrudniała mi życie. Książka kusiła mnie, zwracała się do mnie osobiście ze sklepowych półek, a ja mogłam tylko spojrzeć na nią przeciągle i odpowiedzieć: Ja za Tobą też. W końcu jednak udało się i sięgnęłam po "Tęsknię za Tobą".
Bohaterką powieści jest Kat Donovan - nowojorska policjantka. Zostaje poproszona o pomoc przez Brandona, który podejrzewa, że jego mamie przytrafiło się coś groźnego podczas wyjazdu z poznanym przez internet mężczyzną. Kat uważa teorię chłopaka za wydumaną. Z początku dochodzi do wniosku, że Brandon jest przewrażliwionym maminsynkiem, który nie potrafi pogodzić się z tym, że jego mama próbuje ułożyć sobie życie na nowo po śmierci męża. Okazuje się jednak, że cała sprawa ma związek z Jeff'em- dawnym narzeczonym Kat, który pewnego dnia zerwał zaręczyny z nią i zniknął bez śladu. Policjantka rozpoczyna śledztwo.
Niewiele Coben napisał książek, których bohaterką jest kobieta, cieszę się więc, że powiększył tę listę. Autor jak zawsze przedstawia w powieści rzeczywistość taką jaka jest - miłość nie zawsze kończy się szczęśliwie, przeszłość może ranić, przyszłość nigdy nie jest pewna, pozory mylą, a każdy człowiek ma swoje tajemnice.
Książce brakuje tego charakterystycznego dla Cobena zwrotu akcji, niespodziewanego rozwiązania zagadki, szokującego i sprzecznego z wszelkimi wcześniejszymi przesłankami. Ale to dobry thriller, napisany ze wspaniałą - jak zawsze w przypadku tego autora - narracją i realistycznymi, wyrazistymi bohaterami.
A co ucieszyło mnie najbardziej, w książce występuje wzmianka o Winie, którego uwielbiam.
Polecam książkę gorąco :)
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
Jako ogromna miłośniczka Cobena bardzo cierpiałam, kiedy nie mogłam znaleźć czasu na jego świeżo wydaną powieść. Sesja skutecznie utrudniała mi życie. Książka kusiła mnie, zwracała się do mnie osobiście ze sklepowych półek, a ja mogłam tylko spojrzeć na nią przeciągle i odpowiedzieć: Ja za Tobą też. W końcu jednak udało się i sięgnęłam po "Tęsknię za Tobą".
Bohaterką...
2015-08-03
Katarzyna Bonda nazwana została przez Zygmunta Miłoszewskiego królową polskiego kryminału. I ta opinia umieszczona została na okładce "Pochłaniacza". Od początku więc, wydawca obiecuje nam wspaniałą lekturę. Muszę przyznać, że nie przesadza.
Akcja powieści z początku toczy się w 1993 w Trójmieście. Nastoletni Marcin Staroń poznaje siostrę swojego przyjaciela Przemka i postanawia ją zdobyć. Tą decyzją sprowadza nieszczęście na wiele osób, w tym swoją rodzinę. Nie pomaga wcale to, że należy do niej min. szef mafii rządzącej w Trójmieście o pseudonimie "Słoń".
2013 rok. Profilerka Sasza Załuska postanawia powrócić do Polski po kilkuletnim pobycie w Wielkiej Brytanii. Zostaje włączona w śledztwo dotyczące strzelaniny w klubie Igła i zamordowania kierującego nim muzyka. Co ciekawe, niedługo przed morderstwem Załuska kontaktowała się z ofiarą w sprawie zleconej jej przez podającego się za współwłaściciela Igły mężczyznę. Ludzie, których nazwiska pojawiają się w związku ze sprawą morderstwa okazują się być powiązani ze Słoniem i wydarzeniami sprzed lat. Każdy staje się podejrzanym.
Z każdą kolejną stroną mnożą się tajemnice. Odkrywając nowe fakty Sasza przekonuje się, że żaden człowiek nie jest tym za kogo się podaje. Policjanci nie są pomocni, większość z urzędników państwowych to skorumpowani współpracownicy mafii. Autorka przedstawia w książce bardzo ponurą i pesymistyczną wizję Polski. Pisze też o ludzkich błędach, potknięciach i ich konsekwencjach. Również o pragnieniu odkupienia, zmiany swojego życia, ale też zemsty.
"Pochłaniacz" to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i bardzo dużo czasu zajęło mi przeczytanie tej książki. Wymaga wiele skupienia, głównie z powodu ogromnej liczby bohaterów. Nie żałuję jednak ani minuty. Po przeczytaniu przyznaję Miłoszewskiemu całkowitą rację - Katarzyna Bonda naprawdę została królową polskiego kryminału. Choć Miłoszewski niezmiennie pozostaje królem.
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
Katarzyna Bonda nazwana została przez Zygmunta Miłoszewskiego królową polskiego kryminału. I ta opinia umieszczona została na okładce "Pochłaniacza". Od początku więc, wydawca obiecuje nam wspaniałą lekturę. Muszę przyznać, że nie przesadza.
Akcja powieści z początku toczy się w 1993 w Trójmieście. Nastoletni Marcin Staroń poznaje siostrę swojego przyjaciela Przemka i...
2015-06-27
Główna bohaterka Sydney jest odzwierciedleniem rzeszy dwudziestolatków z całego świata. Wydaje jej się, że ma plan na życie. Mieszka z najlepszą przyjaciółką, ma pracę, studiuje wymarzony kierunek i jest szczęśliwa ze swoim chłopakiem. Jednak jak to w życiu często bywa, jednego dnia wszystko wywraca się do góry nogami.
Sydney kogoś traci, ale jednocześnie kogoś poznaje. Zakochuje się w muzyku Ridge'u, który wyciąga do niej pomocną dłoń. On również zaczyna żywić do niej uczucia. Problem w tym, że Ridge pozostaje w związku z Maggie, którą kocha i nie wyobraża sobie życia bez niej. I tym sposobem tytułowe "maybe someday", czyli może kiedyś, staje się dla nich nigdy.
Książka przepełniona emocjami. Opowiada przede wszystkim o uczuciach, trosce o drugiego człowieka i komunikacji międzyludzkiej. Ogromną rolę w życiu bohaterów odgrywa muzyka, a co ciekawe nie tylko słuchanie jej, ale również odczuwanie. Powieść jest pełna zmysłowych sytuacji, pokazuje jak bardzo intensywne mogą być doznania jeśli człowiek przestaje polegać w danej chwili tylko na określonym zmyśle, tak jak np. słuchu podczas gry na instrumencie.
Ciepła, optymistyczna powieść dla romantyków. Czyta się ją jednym tchem. Polecam :)
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
Główna bohaterka Sydney jest odzwierciedleniem rzeszy dwudziestolatków z całego świata. Wydaje jej się, że ma plan na życie. Mieszka z najlepszą przyjaciółką, ma pracę, studiuje wymarzony kierunek i jest szczęśliwa ze swoim chłopakiem. Jednak jak to w życiu często bywa, jednego dnia wszystko wywraca się do góry nogami.
Sydney kogoś traci, ale jednocześnie kogoś poznaje....
2015-07-04
Moje pierwsze spotkanie z Fannie Flag. Myślę, że całkiem udane.
Sookie zbliżająca się do 60-tych urodzin po wydaniu za mąż trzech córek myśli, że w życiu nie czeka na nią już nic niespodziewanego, ani ważnego. Jak bardzo się myliła, przekonuje się po otrzymaniu tajemniczego listu, z którego wynika, że została adoptowana jako niemowlę, a jej rodzice nigdy nie wyznali jej prawdy. Dowiaduje się, że pochodzi z Polskiej rodziny Jurdabralińskich, która w Ameryce osiedliła się na początku XX wieku. Opowieść o Sookie przeplata się z historią sióstr Jurdabralińskich, które w czasie wojny należały do organizacji WASP i były jednymi z pierwszych kobiet-pilotów współpracujących z wojskiem.
Naprawdę przyjemna i ciekawa książka. Autorka stworzyła wspaniałe bohaterki, które wyzwalają ciepłe uczucia i od razu zyskują sympatię. Polecam.
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
Moje pierwsze spotkanie z Fannie Flag. Myślę, że całkiem udane.
Sookie zbliżająca się do 60-tych urodzin po wydaniu za mąż trzech córek myśli, że w życiu nie czeka na nią już nic niespodziewanego, ani ważnego. Jak bardzo się myliła, przekonuje się po otrzymaniu tajemniczego listu, z którego wynika, że została adoptowana jako niemowlę, a jej rodzice nigdy nie wyznali jej...
2015-07-15
Myślę, że muszę powiedzieć to głośno: ostatnia część serii z prokuratorem Szackim w roli głównej wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Przede wszystkim zachwyt, bo Miłoszewski w swoim geniuszu stworzył doskonałe pożegnanie wykreowanego przez siebie bohatera. Ale też wielki smutek i zawód. Bo dlaczego nam go zabiera?
Kilka lat po wydarzeniach toczących się w Sandomierzu znajdujemy Teodora Szackiego w Olsztynie. Mieszka tu z nową partnerką Żenią i nastoletnią córką Helą, której matka na jakiś czas wyprowadziła się z kraju. Szacki nie jest całkowicie szczęśliwy. W prokuraturze nie dzieje się nic emocjonującego, miasto go odrzuca – sytuacji nie polepsza fakt, że na swojej drodze spotyka wyłącznie lokalnych patriotów – a w domu toczy się nieustanna walka o jego uwagę i zainteresowanie. Pewnego dnia zostaje wezwany do znalezionego szkieletu, który szybko identyfikuje jako szczątki wojenne. Bardzo szybko okazuje się jednak, że kości nie są tak stare. Co więcej, należą do mężczyzny, który jeszcze przed kilkunastoma dniami był żywy. Jak zginął? I w jaki sposób jego zwłoki zostały tak szybko doprowadzone do postaci szkieletu? Szacki angażuje się w śledztwo, nie wiedząc jeszcze, że będzie to najważniejsza sprawa w jego karierze.
W „Gniewie” autor wprowadza zupełnie nowych bohaterów, w tym młodego prokuratora Edmunda Falka, który kształci się u boku Szackiego. Jest on ambitny, bezkompromisowy, wierzy w sprawiedliwość i w to, że prokuratorski urząd zobowiązuje go do służenia społeczeństwu. Staje się strażnikiem postępowania Szackiego, bez chwili zastanowienia decyduje o złożeniu skargi na starszego prokuratora. I dzięki temu uratowane zostaje życie kobiety pobitej w czasie kłótni przez męża.
Problem przemocy domowej jest głównym tematem powieści. Autor ukazuje galerię sytuacji, które tak dobrze znamy z życia – gwałcone kobiety, bite dzieci, sąsiedzi udający, że niczego nie słyszą. Przedstawia polskie realia i polskie problemy, czytając byłam pewna, że Miłoszewski dokładnie przygotował się do napisania tej książki i zagadnienie przemocy domowej zostało przez niego szczegółowo przebadane i przeanalizowane. To właśnie, moim zdaniem, staje się sukcesem jego powieści.
„Gniew” jest doskonałym zakończeniem przygód Szackiego kreowanego na szeryfa sprawiedliwości. Prokurator zostaje zmuszony do zmiany swojego systemu wartości i do decyzji ostatecznych. Książka jest, moim zdaniem, najmroczniejszą częścią całej trylogii, co może wydawać się nieprawdopodobne osobom, które czytały również brutalne „Uwikłanie” i „Ziarno prawdy”. Polecam całą serię każdemu.
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
Myślę, że muszę powiedzieć to głośno: ostatnia część serii z prokuratorem Szackim w roli głównej wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Przede wszystkim zachwyt, bo Miłoszewski w swoim geniuszu stworzył doskonałe pożegnanie wykreowanego przez siebie bohatera. Ale też wielki smutek i zawód. Bo dlaczego nam go zabiera?
Kilka lat po wydarzeniach toczących się w Sandomierzu...
2015-03-27
To druga książka Alice Munro, która przeczytałam. Muszę przyznać, że zainteresowałam się kanadyjską pisarką dopiero kiedy została nagrodzona nagrodą Nobla. Z początku bałam się sięgnąć po jej dzieła. Sądziłam, że będą napisane górnolotnym, trudnym językiem, przesiąknięte filozofią, a ja nic z nich nie zrozumiem. Okazało się inaczej.
Tytuł książki jest doskonałym jej opisem. Główną bohaterką jest Del. Towarzyszymy jej od dzieciństwa po wczesną młodość. Jej życie toczy się na prowincji. Bohaterka obserwuje wiele kobiet, które ją otaczają i mają wpływ na jej życie, bo właśnie na postaciach żeńskich skupia się dzieło Munro. Mężczyźni również w książce występują, ale ich opis jest znacznie uboższy.
Przedstawiona więc zostaje matka Del, której udało się wyrwać z biednej rodziny przesiąkniętej wartościami religijnymi. Zajmuje się sprzedażą encyklopedii, pisze do gazet, słucha muzyki klasycznej - nie pasuje do kobiet z miasteczka, z żadną więc nie pozostaje w bliższych kontaktach. Lokatorka, z która Del spędza wiele czasu śpiewa w chórze Kościelnym i wydaje się być szczęśliwa, dopóki nie zostaje skrzywdzona przez mężczyznę. Szkolna przyjaciółka, niegdyś tak wyzwolona i zbuntowana upodabnia się do kobiet z miasteczka - rzuca szkołę dla pracy, kupuje naczynia, pościel i inne rzeczy na swój posag, w międzyczasie poszukując odpowiedniego kandydata na męża.
Głównie jednak opisywana jest Del i jej przemyślenia, uczucia i losy. Dziewczyna uczy się, poznaje ludzi i przede wszystkim próbuje odnaleźć siebie. Autorka opisuje jak Del szuka prawdy o wierze i Bogu, następnie przeżywa pierwsze zauroczenie i odkrywa seksualność.
Przeczytałam, że książka zawiera w sobie wiele wątków autobiograficznych. To da się wyczuć. Autorka wspaniale opisuje uczucia i wątpliwości targające bohaterką. Dziewczyna zmienia się wraz z tym jak dojrzewa, często nie wie jak ma się zachować, oceniać pewne sytuacje, co myśleć i w co wierzyć. To bardzo ludzkie.
Ale czy bezbłędna kreacja bohaterki jest rzeczywiście związana z tym, że autorka wzoruje ją na swoich własnych losach? Niekoniecznie. Munro jest bowiem wspaniałą obserwatorką, potrafi wyciągnąć wnioski z ludzkich zachowań. W połączeniu z jej talentem narratorskim to staje się gwarancją sukcesu.
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
To druga książka Alice Munro, która przeczytałam. Muszę przyznać, że zainteresowałam się kanadyjską pisarką dopiero kiedy została nagrodzona nagrodą Nobla. Z początku bałam się sięgnąć po jej dzieła. Sądziłam, że będą napisane górnolotnym, trudnym językiem, przesiąknięte filozofią, a ja nic z nich nie zrozumiem. Okazało się inaczej.
Tytuł książki jest doskonałym jej...
2015-04-20
Dużo czasu zajęło mi przeczytanie tej książki. Nie żałuję ani minuty. I z radością przyznaje rację wszystkim wielbicielom "Przeminęło z wiatrem" - powieść Margaret Mitchell jest naprawdę dziełem wybitnym.
Akcja książki rozpoczyna się w przeddzień wybuchu Wojny Secesyjnej w Georgii. Główna bohaterka Scarlett O'Hara jest nastoletnią córką plantatora bawełny i od początku wzbudziła we mnie niechęć. Bo co można w niej polubić? Jest dumną, zaborczą, upartą egoistką. W jej życiu ważne są wyłącznie bale i uwielbienie mężczyzn. Sama pała - a przynajmniej jest o tym przekonana - namiętną miłością do Ashleya Wilkesa, który jednak niespodziewanie oświadcza się Melanii Hamilton. Podczas wieczoru oficjalnego ogłoszenia zaręczyn Scarlett poznaje tajemniczego Retta Butlera. Znajomość z obu mężczyznami naznaczy jej życie.
Nie chcę w tej opinii streszczać powieści. Nie sądzę aby było to możliwe bez pominięcia ważnych wątków, książka jest bowiem zbyt złożona. Chce przede wszystkim przedstawić moje odczucia i przemyślenia. Zacznę od powtórzenia się - nie lubiłam Scarlett od początku. Bohaterka zyskała w moich oczach odrobinę dopiero po ucieczce z Atlanty. Zaimponowała mi swoją odwagą i uporem dzięki któremu ocaliła nie tylko swoje życie. Byłam zbudowana jej postawą również gdy próbowała ratować Tarę i jej mieszkańców. Nie potępiłam jej gdy zdecydowała się na sprzedaż własnego ciała Butlerowi w akcie desperacji. Ale gdy uknuła plan małżeństwa z Frankiem Kennedym, zaangażowanym w romantyczne relacje z jej młodszą siostrą - tego było już za wiele.
Inaczej było z moim stosunkiem do Retta. Od razu pokochałam tego twardego, kpiącego, przebiegłego łotra. I żadne jego działanie nie zmieniło moich uczuć. Dlaczego Rett tak bezgranicznie pokochał Scarlett? Nie wiem. Shakespeare pisał, że "miłość to nie miłość, jeśli zależy od względów całkiem ubocznych". Uczucie Retta jest dla mnie jednak przykładem i dowodem nawet mocniejszego twierdzenia, w które wierzę i nigdy nie przestanę wierzyć - że miłość tak naprawdę nie zależy od niczego. Nie ma żadnych powodów do miłości. Nie istnieją żadne racjonalne przyczyny, dla których zakochujemy się w konkretnym człowieku. Miłość do drugiej osoby jest darem i częścią większego planu Boga. Miłość Retta do Scarlett uosabia to wspaniale. Mężczyzna pokochał ją od pierwszej chwili i miłość ta nie zmieniła się gdy poznał wszystkie jej przymioty.
Odczuwam szczery żal w stosunku do tej postaci. Scarlett nie odwzajemniła jego uczucia nawet w małżeństwie. Ale ona również była nieszczęśliwa. Swoje czyny podporządkowała uczuciu do męża innej kobiety i pogoni za bogactwem. I tutaj muszę uczciwie przyznać, że pomimo mojej głębokiej niechęci do tej postaci jej również jest mi żal. Dlatego, że nie rozumiała co naprawdę jest ważne, że w jej życiu przytrafiło się tak wiele tragedii. I dlatego, że w końcu straciła wszystko, łącznie z szansą na szczęśliwą miłość.
Zakończenie historii było dla mnie prawdziwym szokiem. Niosło ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Scarlett zrozumiała, że od dawna kocha Retta, a jej uczucie do Ashleya było tylko dziewczęcym marzeniem. Niestety opamiętanie przyszło za późno. Rett nie chce już miłości żony. Przejmująca była też śmierć Melanii, do której miłość również Scarlett zrozumiała za późno.
Polecam książkę wszystkim. Niech nie przeraża nikogo jej objętość - narracja jest prowadzona bardzo sprawnie, dużo się dzieje i dlatego czyta się ją dobrze. Każdy rozdział i fragment jest dla opowieści potrzebny. Autorka ciekawie przedstawiła epokę, postaci są realne i bardzo zróżnicowane. Mam zamiar sięgnąć po ekranizację "Przeminęło z wiatrem" i myślę, że się nie zawiodę. Pewne wątpliwości ogarniają mnie w stosunku do "kontynuacji" dziejów Scarlett i Retta napisanych nie przez Margaret Mitchell. Ale kto wie, może kiedyś się na to skuszę. Wezmę przykład ze Scarlett:
"Pomyślę o tym wszystkim jutro(...) Mimo wszystko, życie się dzisiaj nie kończy."
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
Dużo czasu zajęło mi przeczytanie tej książki. Nie żałuję ani minuty. I z radością przyznaje rację wszystkim wielbicielom "Przeminęło z wiatrem" - powieść Margaret Mitchell jest naprawdę dziełem wybitnym.
Akcja książki rozpoczyna się w przeddzień wybuchu Wojny Secesyjnej w Georgii. Główna bohaterka Scarlett O'Hara jest nastoletnią córką plantatora bawełny i od początku...
2015-08-29
"Anię z Zielonego Wzgórza" to książka, do której dojrzewałam przez wiele lat. Nie lubiłam kiedy moja mama czytała mi ją w dzieciństwie. Nie spodobała mi się również kiedy sięgnęłam po nią sama we wczesnych nastoletnich latach. Aż pewnego dnia, sama nie wiem dlaczego, postanowiłam dać jej kolejną szansę. To była najlepsza decyzja w moim życiu. Początkowe znudzenie i niechęć zmieniły się w ogromną miłość. Nie czytałam żadnej innej powieści z tak piękną historią, pełnej tak wspaniałych bohaterów i wzruszających wydarzeń.
Równie mocno zachwyciło mnie to, że "Ania z Zielonego Wzgórza" napisana jest pięknym językiem. Głównej bohaterki nie trzeba nikomu przedstawiać. Osierocona dziewczynka, przygarnięta przez mieszkające w Avonlea rodzeństwo, obdarzona ogromną wyobraźnią i z pełną radością i zachwytem przyjmująca każdą chwilę. Wyrażane przez nią głośno zachwyty nad światem, przyjaźnią i opisy wyobrażeń i marzeń to jedna ze wspaniałych elementów książki. Może właśnie dlatego postanowiłam przeczytać ją w oryginale - aby odkryć jakimi słowami posłużyła się autorka, żeby oddać pełnię uczuć i emocji bohaterów. Zachwyciłam się po raz kolejny, ale trzeba przyznać, że to nic dziwnego - nad tą powieścią będę rozpływać się przy każdej lekturze.
Ania, wspaniała i cudowna, w czasie powieści dojrzewa - zmieniają się jej wyobrażenia o świecie i przyszłości. Popełnia wiele błędów, ale z każdego wyciąga wnioski. Jak sama mówi: "Czy to nie wspaniałe Marylo, że jutro będzie nowy dzień, w którym jeszcze nie zrobiło się żadnych błędów?". Kocham w Ani to, że jest ogromną romantyczką. Sama mówi, że nie chciała by być inna. Ale zdaje sobie sprawę, z tego, że świat tak naprawdę nie jest romantyczny. Wyznaje Maryli: "To jest najgorsze w dorastaniu. Rzeczy, o których marzy się jako dziecko, nie są nawet w połowie tak atrakcyjne, gdy w końcu się je dostaje."
Od Ani bardzo wiele można się nauczyć. Jak podchodzić do życia, cieszyć się każdą chwilą, ufać Bogu, który wszystko wie, przyjaźnie i otwarcie podchodzić do ludzi bo każdy może być bratnią duszą. W książce jest tak wiele pięknych zdań, które można by cytować. Tak wiele mądrości. Avonlea to zupełnie inny świat, niż ten, w którym żyjemy dzisiaj. Nie ma już chyba takich miejsc i nie ma takich ludzi. Przez to czytaniu "Ani..." towarzyszy pewna nostalgia i wzruszenie, ale przede wszystkim zachwyt i współodczuwanie emocji towarzyszących bohaterom. Płakałam, kiedy w życiu Ani zdarzyła się tragedia, płakałam tak jak gdyby zdarzyło się to mnie, ale nawet wtedy dojrzałam piękno i miłość, które zawarła w tym fragmencie autorka. Przyniosło to jeszcze więcej łez, ale nie żałuję żadnej z nich.
Nie sposób opisać tego jak wspaniała jest "Ania z Zielonego Wzgórza". Myślę, że jedyną osobą, której mogłoby się udać jest sama Ania. Jej zdolności pisarskie i umiejętność przeobrażania uczuć w słowa są niezbędne by stworzyć poemat na cześć najwspanialszej powieści, którą czytałam w moim życiu. Czy zostałabym bratnią duszą Ani? Nie wiem. Różni nas na pewno jedna rzecz - ja od razu zakochałam się w Gilbercie. To trochę żartobliwy, figlarny, ale ambitny, czuły, wspaniały człowiek. Do dziś pozostaje moim ideałem mężczyzny. To bolesne, że tacy mężczyźni nie istnieją w świecie rzeczywistym.
Polecam każdemu, tę jak i pozostałe części serii. Nie zawiedziecie się.
Po więcej zapraszam na agatkaczyta.blogspot.com
"Anię z Zielonego Wzgórza" to książka, do której dojrzewałam przez wiele lat. Nie lubiłam kiedy moja mama czytała mi ją w dzieciństwie. Nie spodobała mi się również kiedy sięgnęłam po nią sama we wczesnych nastoletnich latach. Aż pewnego dnia, sama nie wiem dlaczego, postanowiłam dać jej kolejną szansę. To była najlepsza decyzja w moim życiu. Początkowe znudzenie i niechęć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-05-05
"- Raz jeden mądry Marsjan przyleciał na Ziemię, coby nauczyć nas, ludzi, tego i owego - mówię.
- Marsjan? Jaki duży?
- No, z metr dziewięćdziesiąt.
- A jak się nazywa?
- Marsjan Luther King.(...) To był naprawdę miły Marsjan, ten pan King. Wyglądał jak i my, miał nos, buzię, włoski na głowie, ale czasem ludzie dziwnie się na niego patrzali i czasem, no czasem ludzie byli dla niego bardzo niedobrzy.
Przez te historyjki mogłabym wdepnąć w okropne kłopoty, zwłaszcza z panem Leefoltem. Ale Mae Mobley wie, że to nasze >>sekretne historyjki<<.
- Czemu Aibee? Czemu byli niedobrzy? - pyta.
- Bo był zielony."
Dlaczego w ludziach zrodził się rasizm? Skąd pomysł, że różnice w wyglądzie mogą być powodem nieufności, odrzucenia i nienawiści? Skąd chęć pogłębiania różnic i dążenie do segregacji?
Akcja powieści Kathryn Stockett toczy się w latach 60. w Missisipi, jednym z najbardziej rasistowskich stanów w Ameryce Północnej. Biała dziewczyna Skeeter powraca do rodzinnego domu po skończeniu uniwersytetu. Marzy o tym by zostać pisarką, widzi jednak, że jej rówieśniczki i przyjaciółki sprowadziły swoje własne ambicje do bycia mężatkami i paniami domu. Czy również matkami? Niekoniecznie. Dzieci białych kobiet wychowywane są przez czarnoskóre służące, które również sprzątają, gotują, piorą i robią zakupy. Ich "panie" zajmują się w tym czasie spotkaniami Ligi Pań, planowaniem bali dobroczynnych, wystawianiu w domach pamiątek po Konfederacji i odwiedzaniem salonów piękności - wszystkim tym, na co nigdy nie pozwolono by żadnemu czarnemu człowiekowi. Dla nich w mieście istnieją osobne sklepy z żywnością gorszego gatunku, biblioteka zawierająca zaledwie kilka książek - do biblioteki dla białych nie wolno im przychodzić. Tak samo jak wejść do restauracji, kina czy odwiedzić białego lekarza.
Skeeter dowiaduje się, że służąca w jej rodzinie ukochana przez nią Constantine, kobieta która ją wychowała i odwzajemniała jej miłość została zwolniona. Nikt jednak nie chce jej wyjawić dlaczego to się stało. Pewnego dnia Skeeter podczas wizyty u swojej przyjaciółki Elizabeth przysłuchuje się pomysłowi drugiej przyjaciółki - Hilly - o wybudowaniu przy każdym domu osobnej toalety dla pomocy domowych. Hilly jest dumna ze swojej inicjatywy, jest przekonana że w ten sposób ochroni białych ludzi od chorób przenoszonych przez, jej zdaniem, brudnych i niebezpiecznych murzynów. Tego samego dnia Skeeter rozmawia ze służącą w domu Elizabeth Aibileen i zadaje jej z pozoru nie znaczące nic pytanie: "Chciałabyś czasem... coś zmienić?" I może właśnie dzięki tej rozmowie i temu pytaniu dziewczyna postanawia spisać wywiady ze służącymi i opublikować prawdę o ich życiu na amerykańskim Południu.
Narracja w powieści prowadzona jest przez trzy bohaterki. Pierwszą jest opisana już wcześniej Skeeter, drugą - wspomniana wyżej pomoc domowa. Aibileen straciła syna, jedynego członka swojej rodziny. Przez całe swoje życie pracuje jako służąca dla białych ludzi. Wychowuje ich dzieci, ale rezygnuje za każdym razem gdy są już na tyle duże, że dostrzegają różnice kolorów skóry i zaczynają powielać schemat myślenia swoich rodziców i dziadków. Trzecią narratorką jest przyjaciółka Aibileen - Minny. Jest kobietą silną, energiczną, matką kilkorga dzieci i żoną pijaka, który wciąż ją bije. Trudno utrzymać jej się w pracy z powodu swojego nerwowego usposobienia, przez które nie umie powstrzymać zjadliwych komentarzy w stosunku do swoich pracodawców. Odwaga kobiet i burzliwe wydarzenia związane z prześladowaniem czarnoskórych i ich coraz głośniejszym protestom motywuje inne służące do zwierzenia się Skeeter. Kobiety boją się, wiedzą, że jeśli ich tożsamość wyjdzie na jaw poniosą konsekwencje ze strony pracodawców, a może nawet czeka je więzienie. Wierzą jednak, że dzięki opublikowaniu książki coś może się zmienić.
Kreacje trzech głównych bohaterek zostały stworzone naprawdę wspaniale, im bardziej zagłębiamy się w lekturę tym bardziej poznajemy ich myśli, przekonania i sposób myślenia. Prawie tak jakbyśmy poznawali prawdziwych ludzi i powoli się z nimi zaprzyjaźniali. Pozostałe postaci również opisane zostały w realistyczny, przekonujący sposób. Mogłam odczuwać do nich prawdziwą sympatię, współczucie lub niechęć (głównie do okropnej Hilly) tak samo jak do ludzi, których spotykam w swoim życiu.
Wspaniale odtworzona została atmosfera lat 60. Autorka ukazuje w książce hipokryzję i zepsucie panujące w stanie. Przedstawia stereotypy, którymi żywią się mieszkańcy. Pokazuje co dzieje się z ludźmi, którzy łamią ustalone konwenanse. W tym miejscu muszę napisać o Celii, bohaterce, którą naprawdę pokochałam. Kobieta urodziła się w biednej okolicy i wychowała w ubogiej rodzinie, jeszcze niewiele lat wcześniej nazwano by ją "białą hołotą". W Missisipi znalazła się dzięki małżeństwu z pochodzącym stamtąd Johnnym, dawnym narzeczonym Hilly. Kobieta nie potrafi się gustownie ubierać, nosi mocny makijaż i głębokie dekolty. Żadna z mieszkanek miasta nie chce się z nią zaprzyjaźnić, pomimo jej usilnych starań. Celia nie rozumie tego, zdaje się nie widzieć różnic pomiędzy sobą a innymi, bogatszymi, urodzonymi w rodzinach z tradycjami kobietami. Co więcej, nie widzi też różnic pomiędzy sobą a zatrudnianą przez nią pomocą. Uważa Minny za swoją przyjaciółkę, jest jej wdzięczna za pomoc i pewnego dnia
nawet ratuje jej życie. Również jej mąż - Johnny darzy Minny ogromną sympatią. Ta dziwna i odrzucona przez społeczeństwo para jest prawdopodobnie jedynym w mieście małżeństwem darzącym się prawdziwą miłością. Podczas lektury książki byli dla mnie dużą radością i pocieszeniem po wszystkich okrutnych czynach innych białych bohaterów. Jestem prawdziwie wzruszona ich kreacjami.
Relacja Celii i Minny nie jest jedyną przedstawioną w książce przyjaźnią pomiędzy tak bardzo podzielonymi wtedy rasami. Równie piękna jest przyjaźń pomiędzy Skeeter i Aibileen, która zawiązała się w związku ze wspólnym tworzeniem książki, a także relacja Aibileen i wychowywanej przez nią malutkiej Mae Mobley. To właśnie ich dialog przytoczyłam na początku mojej opinii. Dziewczynka nie doświadcza miłości ze strony swojej matki Elizabeth, jedynym prawdziwym uczuciem jest to, które daje jej opiekunka. Aibileen kocha swoją wychowankę, pokazuje jej, że wbrew temu co mówi jej mama, jest dobrą i piękną dziewczynką. Pokazuje Mae to co w życiu ważne i opowiada jej sekretne historie by nauczyć dziewczynkę, że kolor skóry nie jest powodem do nienawiści. Wciąż modli się o to, by dziewczynka nie wyrosła na taką kobietę jaką była Elizabeth i jej przyjaciółki.
Wiele piszę o relacjach międzyludzkich, bo właśnie o tym głównie jest ta książka. O sile, mądrości i odwadze kobiet. O przyjaźni, miłości, przywiązaniu pomimo różnic rasy, wieku i płci. Jak zauważa już po wydaniu książki Skeeter: "Jesteśmy tylko dwiema istotami ludzkimi, nie tak znowu wiele nas dzieli. Znacznie mniej, niż sądziłam"
Powieść zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jest napisana bardzo sprawnie, dobrze się ją czyta i ciężko się od niej oderwać. Kiedy postanowiłam ją przeczytać sądziłam, ze będzie po prostu przyjemną lekturą na popołudnie, stała się jednak czymś więcej. Wzbudziła we mnie wiele emocji i wzruszeń, myślę, że będę często wracać myślami do wykreowanych w "Służących" bohaterek.
Polecam gorąco, lektura obowiązkowa!
Po więcej zapraszam na mojego bloga agatkaczyta.blogspot.com
"- Raz jeden mądry Marsjan przyleciał na Ziemię, coby nauczyć nas, ludzi, tego i owego - mówię.
- Marsjan? Jaki duży?
- No, z metr dziewięćdziesiąt.
- A jak się nazywa?
- Marsjan Luther King.(...) To był naprawdę miły Marsjan, ten pan King. Wyglądał jak i my, miał nos, buzię, włoski na głowie, ale czasem ludzie dziwnie się na niego patrzali i czasem, no czasem ludzie byli...
2015-06-22
Od pierwszego zetknięcia się z twórczością Merissy Meyer wyrażałam swój podziw dla niej, za to, że wymyśliła tę genialną fabułę i wspaniałych bohaterów. Po przeczytaniu Cress, musze jednak przyznać, że moje uczucia uległy zmianie. Nie tylko podziwiam autorkę, ale wychwalam i uwielbiam.
W trzeciej części Sagi Księżycowej autorka przybliża nam postać Cress, hakerki cudotwórczyni Sybil. Dziewczyna jest "skorupą", przez swoje niezwykłe zdolności jednak została oddzielona od podobnych sobie i zamknięta w okrążającej Ziemię satelicie. Mieszka w niej zupełnie sama, z rozmarzeniem obserwuje świat Ziemian, a jedyny kontakt z ludźmi ma w czasie wizyt Sybil, która przekazuje jej kolejne zlecenia. W chwilach słabości Cress lubi wyobrażać sobie, że jest kimś innym. Marzy, jak przystało na uwięzioną księżniczkę, o księciu, który uratuje ją z ucisku. Jednak nie o dowolnym księciu. Najlepiej gdyby wybawił ją pewien drobny przestępca, w którym podkochuje się i wie wszystko co zostało o nim kiedykolwiek zapisane i doskonale zna jego twarz, mimo, że nigdy go nie spotkała. A jest nim kapitan Carswell Thorne, wspólnik Linh Cinder. Pewnego dnia Cress otrzymuje połączenie ze statkiem Rampion, którym podróżują Cinder, Thorne, Scarlet i Wilk. Załoga obiecuje jej ratunek. I tym sposobem marzenie Cress się spełnia. Dziewczyna w opałach zostanie uratowana przez bohaterskiego kapitana Thorne'a.
To brzmi jak zapowiedź romansu i poniekąd nią jest. Podczas czytania "Cress" zastanowił mnie fakt, że każdej z bohaterek już na początku powieści wyznaczony i wskazany jest konkretny partner. Czytelnik od razu wie, że zostaną oni związani romantycznie. Ale czy to takie dziwne? Autorka inspiruje się baśniami, a tam jak wszyscy wiemy każda księżniczka ma swojego księcia z bajki. Kogoś kto gotowy jest poświęcić za nią życie, kocha oddanie i walczy o nią z przeciwnościami. Tacy dokładnie są bohaterowie sagi księżycowej. Dziewczynom ze stworzonego przez Meyer świata naprawdę jest czego zazdrościć.
Jaką bajką inspirowała się tym razem autorka? Tytułową bohaterką jest Cress, zamknięta przez złą Sybil w Satelicie. Na ratunek zdąża jej odważny Thorne. W wyniku pewnych wydarzeń kapitan traci wzrok. Mam mówić dalej? Dziewczyna ma bardzo długie włosy. Tak, oczywiście. To Roszpunka.
W książce zawartych jest bardzo wiele wątków. Akcja jest dynamiczna, wprowadzonych jest wielu nowych bohaterów i miejsc akcji. Autorka spisała się na medal. I tylko żal, że na kolejną część - "Winter" pozostaje czekać tak długo. Polecam.
Od pierwszego zetknięcia się z twórczością Merissy Meyer wyrażałam swój podziw dla niej, za to, że wymyśliła tę genialną fabułę i wspaniałych bohaterów. Po przeczytaniu Cress, musze jednak przyznać, że moje uczucia uległy zmianie. Nie tylko podziwiam autorkę, ale wychwalam i uwielbiam.
W trzeciej części Sagi Księżycowej autorka przybliża nam postać Cress, hakerki...
Kiedy sięgnęłam po "Rzeki Londynu", nie wiedziałam tak naprawdę o czym jest książka. Nie spodziewałam się na pewno, że znajdę w niej magię, wampiry i bogów rzek. Powieść bardzo mnie zaskoczyła. Na szczęście - wyłącznie pozytywnie.
Przygody świeżo upieczonego detektywa Petera Granta toczą się w Londynie. Nigdy nie byłam w Anglii, ale myślę, że miasto opisane jest tak dokładnie, że dla każdego kto je trochę zna będzie to prawdziwa gratka. Tak samo jak ciekawe informacje o historii miasta. Pewnej nocy Peter bada sprawę pewnego morderstwa i spotyka ducha, świadka zdarzenia. W wyniku tego i kolejnych wydarzeń zostaje uczniem czarodzieja - inspektora Nightingale'a.
Peter szkoli się, jednocześnie biorąc udział w dochodzeniu policji. Po drodze spotyka różne stworzenia i bogów rzek - zwaśnionych Matkę Tamizę i Ojca Tamizę. Zmaga się również z problemami sercowymi, jest zauroczony swoją koleżanką z policji Lesley i jedną z córek Tamizy - rzeczką Beverly.
Książka napisana w świetny sposób, naprawdę wciąga. Z przeczytanych przeze mnie opinii dowiedziałam się, że oryginalna wersja jest wspaniała i przezabawna. Polska wersja pewnie wiele straciła na tłumaczeniu, wciąż zawiera jednak wiele fragmentów przywołujących śmiech.
U mnie wywołała go między innymi reakcja Petera gdy pierwszy raz ujrzał ducha:
"Jasne, pomyślałem, tylko dlatego, że zwariowałeś, nie powinieneś przestać zachowywać się jak policjant."
Polecam :)
Zapraszam na agatkaczyta.blogspot.com
Kiedy sięgnęłam po "Rzeki Londynu", nie wiedziałam tak naprawdę o czym jest książka. Nie spodziewałam się na pewno, że znajdę w niej magię, wampiry i bogów rzek. Powieść bardzo mnie zaskoczyła. Na szczęście - wyłącznie pozytywnie.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPrzygody świeżo upieczonego detektywa Petera Granta toczą się w Londynie. Nigdy nie byłam w Anglii, ale myślę, że miasto opisane jest tak...