-
Artykuły[QUIZ] Harry Potter. Sprawdź, czy nie jesteś mugolemKonrad Wrzesiński20
-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik7
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać61
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant4
Biblioteczka
2015-09-11
2016-09-17
Jedna z najbardziej cenionych przez mojego Ukochanego książek.
Orwell przedstawia w swojej książce wszystkie zagrożenia systemów totalitarnych, które poprzez ograniczenie wolności politycznej, gospodarczej i kulturowej prowadzą do ogłupienia i przytępienia społeczeństwa. Pokazuje wyraźnie, że władza komunistyczna nie ma na celu zrównania praw, przywilejów i dobrobytu, ale panowanie samo w sobie. Przerażająca jest wizja świata, w którym prawda nie ma żadnego znaczenia, bo nie jest oficjalnie uznawana przez partię. Każde doświadczenie, wspomnienie i w zasadzie cała przeszłość są względne, bez przeszkód mogą zostać odrzucone, zaprzeczone i zmienione. Oficjalne komunikaty i wiadomości wyznaczają to w co wierzyć mają obywatele. W sklepie nie ma ani jednej pary butów? Nieważne, społeczeństwo świętuje na wiadomość wykonania z nawiązką planu produkcji obuwia. Kraj przez lata prowadził wojnę ze Wschódazją? Nieprawda, dziś jest w konflikcie z Eurazją. Nie tylko dziś, zawsze to z nią walczył. Wiadomości z frontu wojny z Wschódazją to oczywiste pomyłki drukarskie. Tysiące wieloletnich pomyłek, które w krótkim czasie trzeba naprawić. Świat wykreowany przez Orwella to rzeczywistość sprzeczności i kłamstw, z którymi trzeba się pogodzić i zmusić do „dwójmyślenia”, zrozumienia, że prawda nie jest wcale jednoznaczna. To przerażająca wizja społeczeństwa, które pozbawione normalnych stosunków międzyludzkich karmione jest pogardą dla wroga, owocującą manifestacjami podczas Tygodnia Nienawiści. W tym świecie, w którym zaprzeczyć można wydrukowanej dzień wcześniej treści prognozy pogody, równie łatwo zanegować jest czyjeś istnienie. Wystarczy jeden fałszywy krok, by Policja Myśli doprowadziła do aresztowania dowolnego obywatela i zlikwidowania wszystkich wzmianek na temat jego życia. Człowiek zostaje ewaporowany, przestaje istnieć, a w zasadzie nie przestaje, bo przecież nigdy nie istniał.
Książka robi niesamowite wrażenie i pozostaje w pamięci. Atmosfera ciągłego strachu i czujności otaczająca bohaterów wpływa również na czytelnika. Nie można zaufać żadnemu z bohaterów, nie można wierzyć w ich szczerość i dobre chęci. System przedstawiony przez Orwella przeraża, a trwogę potęguje świadomość, że podobnie rządzone miejsca istnieją w świecie rzeczywistym. Przeraża fakt, że nawet my, Polacy, nienauczeni niczego przez naszą trudną historię próbujemy tworzyć system, w którym każdego człowieka można zniszczyć, a historię zakłamać.
Są książki, które po przewróceniu ostatniej strony nadal pozostają z czytelnikiem. „Rok 1984” to dla mnie jedna z nich. Czytałam ją dwa razy i wiem, że jeszcze wielokrotnie do niej wrócę bo to naprawdę literatura na najwyższym poziomie. Dosadnie przedstawia ona całe zło, które niosą za sobą systemy totalitarne i zniewolenie człowieka. Pozostawiła mnie z wieloma przemyśleniami i z pytaniem, na które wciąż nie potrafię odpowiedzieć – czy miłość Winstona do Julii była realna? Może ich związek był tylko sprzeciwem wobec władzy, może relacją wyłącznie seksualną, a może, zwyczajnie, tęsknotą za bliskością drugiego człowieka?
Niezwykły obraz zniewolenia człowieka, któremu odebrano nawet prawo do samodzielnego myślenia. Trudna, zmuszająca do przemyśleń lektura.
Numer 22 na liście 100 książek XX wieku wg. Le Monde. Książka, do której muszę wrócić
Zapraszam na agatkaczyta.blogspot.com gdzie znaleźć można więcej moich tekstów
Jedna z najbardziej cenionych przez mojego Ukochanego książek.
Orwell przedstawia w swojej książce wszystkie zagrożenia systemów totalitarnych, które poprzez ograniczenie wolności politycznej, gospodarczej i kulturowej prowadzą do ogłupienia i przytępienia społeczeństwa. Pokazuje wyraźnie, że władza komunistyczna nie ma na celu zrównania praw, przywilejów i dobrobytu, ale...
2015-09-19
To ryzykowane stwierdzenie i sama nie jestem tego pewna, ale myślę, że „Ania na uniwersytecie” to moja ulubiona część cyklu. Jest w niej tyle uczuć, przeżyć i doświadczeń tego jak dorosłe życie różni się od wyobrażeń. W tej książce Ania jest już bowiem dorosła. Wyjeżdża do Kingsport, gdzie uczy się i poznaje uroki życia w wielkim mieście. Tak wiele zmieniło się w jej życiu. Ania nie lubi zmian, ale wie, że są one nieuniknione.
Zmienia się nie tylko bohaterka, ale również jej otoczenie. Zarówno ona jak i jej przyjaciółki zyskują wielbicieli, wiele z nich zaręcza się i zostaje mężatkami. Ania przekonana jest, że nigdy nie wyjdzie za mąż. W wyobraźni kreuje wizje romantycznych oświadczyn przez idealnego mężczyznę, które z godnością i przykrością odrzuci. Jej wyobrażenia i przekonania kilkukrotnie legną w gruzach.
Inne zdanie o małżeństwie ma najlepsza przyjaciółka Ani – Diana. Wspaniała, kochana Diana, bratnia dusza Ani, bliska jej jak siostra. W ciągu kilku lat, które obejmuje książka, Diana wychodzi za mąż i zostaje matką. To koniec pewnej epoki w życiu Ani. Diana nie będzie już na wyciągnięcie ręki, już nigdy nie wezwie Ani przez światełko w jej oknie, nie spędzą razem beztroskiego popołudnia spacerując i piknikując.
Ale to nie jedyne podniosłe wydarzenie w życiu bohaterki. Po raz pierwszy ma okazję odwiedzić dom swoich rodziców. Uwielbiam ten fragment książki, w którym Ania odkrywa swoje korzenie i otrzymuje dawne listy mamy i taty – pierwszą i jedyną pamiątkę po nich. Mimo tego, że zyskała nową rodzinę i dom na Zielonym Wzgórzu, to pierwszy raz kiedy naprawdę może przestać czuć się sierotą i osobą pochodzącą znikąd.
W życiu Ani pojawia się również nieznany wcześniej smutek. Umiera bowiem pierwsza z jej rówieśniczek, Ruby Gillis. Właśnie dzięki ostatniej rozmowie z dziewczyną Ania uświadamia sobie, że życie ma głębokie znaczenie. Nie liczą się tylko małe radości, przyjemności i sprawy przyziemne, ale przede wszystkim cele wyższe, podążanie Bożą ścieżką. „Życie w niebie powinno się zaczynać tu na ziemi”.
Nie będę ukrywać, że powodem, dla którego jestem tak wielką miłośniczką tej części serii, jest ogromna ilość Gilberta. Jest już mężczyzną, zna swoje marzenia i wie czego chce od życia. Tylko Ani. Jego uczucie jest tak głębokie i pełne – nie bez powodu Gilbert jest moim ideałem mężczyzny i wymarzonym wzorcem życiowego partnera. Uwielbiam każdy fragment, w którym mężczyzna się pojawia, kocham wszystko co mówi i robi. Rozpływam się gdy czytam: „Aniu, gdybym mógł, sprawiłbym, żeby w Twoim życiu były tylko szczęśliwe i przyjemne chwile”.
Gilbert nie poddał się, nawet gdy Ania odrzuciła jego zaręczyny. Tak jak wszyscy naokoło wiedział, że są sobie przeznaczeni i stworzeni właśnie dla siebie. Ania długo nie mogła rozpoznać miłości do Gilberta, nie potrafiła odróżnić jej od sentymentu i przyjaźni. To bardzo ludzkie i sprawia, że kocham tą postać jeszcze bardziej. Często przecież nie wiemy czego chcemy, podejmujemy złe decyzje i mylimy się w swoich uczuciach. A później żałujemy, tak jak Ania, w noc kiedy Gilbert był umierający, a kobieta po raz pierwszy uświadomiła sobie miłość do niego. Wspaniale napisany jest ten fragment, autorka cudownie oddała uczucia, żal, rozpacz, bezsilność bohaterki. Tak pięknie opisała chwilę objawienia Ani. Nieopisany zachwyt.
Ania naprawdę dorosła. Zrozumiała czego chce w życiu, poznała miłość. Dawny romantyzm zmienił swoje barwy, dziś potrafi się śmiać ze swoich dawnych opowiadań, w których wszyscy bohaterowie tragicznie ginęli. Autorka wspaniale opisała jej dojrzewanie i przemiany, które w niej zachodziły. W tej części stanęła na wyżynach swojego talentu i wyobraźni – stworzyła wspaniałych bohaterów, doskonale rozwinęła kreacje tych już istniejących. Kocham ją i dziękuję za to, że stworzyła świat Ani, który stał się nieodłączną częścią mojego życia.
Ale co zachwyca mnie najbardziej, „Ania na uniwersytecie” z każdym rozdziałem staje się lepsza, aż do wspaniałego końca. Nie trudno pewnie zgadnąć, że to właśnie mój ulubiony rozdział. Ponowne oświadczyny Gilberta i porozumienie, wyznanie obustronnej miłości. Aż chciałoby się krzyknąć „nareszcie”! Nie mogę zacytować tego fragmentu w tłumaczeniu, bo jest niedoskonałe i nie przekazuje tego co Gilbert chciał powiedzieć: „There was nobody else – there never could be anybody else for me but you. I’ve loved you ever since that day you broke your slate over my head In school.” Nie mogło być nikogo innego, bo Ania z Gilbertem od początku byli dla siebie stworzeni.
W moim przekonaniu i odczuciu Ania nigdy nie była główną bohaterką książek. Już od pierwszej części seria była o niej i Gilbercie i tak właśnie powinny nazywać się poszczególne części: „Ania z Zielonego Wzgórza i Gilbert”, „Ania i Gilbert z Avonlea”, „Ania i Gilbert na uniwersytecie”... Na piśmie nie wygląda to za dobrze, ale w mojej głowie zawsze tak będzie brzmiało. Polecam każdemu.
Zapraszam do przeczytania innych moich tekstów na agatkaczyta.blogspot.com
To ryzykowane stwierdzenie i sama nie jestem tego pewna, ale myślę, że „Ania na uniwersytecie” to moja ulubiona część cyklu. Jest w niej tyle uczuć, przeżyć i doświadczeń tego jak dorosłe życie różni się od wyobrażeń. W tej książce Ania jest już bowiem dorosła. Wyjeżdża do Kingsport, gdzie uczy się i poznaje uroki życia w wielkim mieście. Tak wiele zmieniło się w jej życiu....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-03-21
Anna Karenina to powieść klasyczna i powszechnie znana. Czytałam ją dwukrotnie i za każdym razem zrobiła na mnie tak samo duże wrażenie. Nie jest to książka przygodowa, nie dzieje się w niej więc wiele. Składa się głównie z przemyśleń, długich narracji, rozważań i dyskusji. Autor zagłębia się w psychikę bohaterów, opisuje ich uczucia, przeżycia i – co najważniejsze – przemiany. Tołstoj analizuje społeczeństwo rosyjskie, ukazuje, że życiem wyższych sfer rządzą konwenanse, fałszywe zasady, których nieprzestrzeganie nikogo nie oburza dopóki nie jest jawne. Tworzy krytyczny obraz arystokracji, która wiedzie próżniacze życie, wzbogacając się na pracy innych. Tołstojowi udało się napisać powieść ponadczasową mówiącą o moralności, wartościach i poszukiwaniu sensu. Nie czytałam dotąd innej tak wielowymiarowej, poruszającej tak wiele tematów i inteligentnej książki. Autor dopracował szczegóły do perfekcji, poszczególne wątki wspaniale współgrają ze sobą, a dzięki temu powieść pomimo swojej objętości nie przytłacza i nie sprawia trudności w czytaniu. Właśnie dlatego „Annę Kareninę” absolutnie uwielbiam i będę do niej wracać przez całe życie.
Jedna z najlepszych powieści, które czytałam. Polecam każdemu.
Po więcej zapraszam na agatkaczyta.blogspot.com
Anna Karenina to powieść klasyczna i powszechnie znana. Czytałam ją dwukrotnie i za każdym razem zrobiła na mnie tak samo duże wrażenie. Nie jest to książka przygodowa, nie dzieje się w niej więc wiele. Składa się głównie z przemyśleń, długich narracji, rozważań i dyskusji. Autor zagłębia się w psychikę bohaterów, opisuje ich uczucia, przeżycia i – co najważniejsze –...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-29
"Anię z Zielonego Wzgórza" to książka, do której dojrzewałam przez wiele lat. Nie lubiłam kiedy moja mama czytała mi ją w dzieciństwie. Nie spodobała mi się również kiedy sięgnęłam po nią sama we wczesnych nastoletnich latach. Aż pewnego dnia, sama nie wiem dlaczego, postanowiłam dać jej kolejną szansę. To była najlepsza decyzja w moim życiu. Początkowe znudzenie i niechęć zmieniły się w ogromną miłość. Nie czytałam żadnej innej powieści z tak piękną historią, pełnej tak wspaniałych bohaterów i wzruszających wydarzeń.
Równie mocno zachwyciło mnie to, że "Ania z Zielonego Wzgórza" napisana jest pięknym językiem. Głównej bohaterki nie trzeba nikomu przedstawiać. Osierocona dziewczynka, przygarnięta przez mieszkające w Avonlea rodzeństwo, obdarzona ogromną wyobraźnią i z pełną radością i zachwytem przyjmująca każdą chwilę. Wyrażane przez nią głośno zachwyty nad światem, przyjaźnią i opisy wyobrażeń i marzeń to jedna ze wspaniałych elementów książki. Może właśnie dlatego postanowiłam przeczytać ją w oryginale - aby odkryć jakimi słowami posłużyła się autorka, żeby oddać pełnię uczuć i emocji bohaterów. Zachwyciłam się po raz kolejny, ale trzeba przyznać, że to nic dziwnego - nad tą powieścią będę rozpływać się przy każdej lekturze.
Ania, wspaniała i cudowna, w czasie powieści dojrzewa - zmieniają się jej wyobrażenia o świecie i przyszłości. Popełnia wiele błędów, ale z każdego wyciąga wnioski. Jak sama mówi: "Czy to nie wspaniałe Marylo, że jutro będzie nowy dzień, w którym jeszcze nie zrobiło się żadnych błędów?". Kocham w Ani to, że jest ogromną romantyczką. Sama mówi, że nie chciała by być inna. Ale zdaje sobie sprawę, z tego, że świat tak naprawdę nie jest romantyczny. Wyznaje Maryli: "To jest najgorsze w dorastaniu. Rzeczy, o których marzy się jako dziecko, nie są nawet w połowie tak atrakcyjne, gdy w końcu się je dostaje."
Od Ani bardzo wiele można się nauczyć. Jak podchodzić do życia, cieszyć się każdą chwilą, ufać Bogu, który wszystko wie, przyjaźnie i otwarcie podchodzić do ludzi bo każdy może być bratnią duszą. W książce jest tak wiele pięknych zdań, które można by cytować. Tak wiele mądrości. Avonlea to zupełnie inny świat, niż ten, w którym żyjemy dzisiaj. Nie ma już chyba takich miejsc i nie ma takich ludzi. Przez to czytaniu "Ani..." towarzyszy pewna nostalgia i wzruszenie, ale przede wszystkim zachwyt i współodczuwanie emocji towarzyszących bohaterom. Płakałam, kiedy w życiu Ani zdarzyła się tragedia, płakałam tak jak gdyby zdarzyło się to mnie, ale nawet wtedy dojrzałam piękno i miłość, które zawarła w tym fragmencie autorka. Przyniosło to jeszcze więcej łez, ale nie żałuję żadnej z nich.
Nie sposób opisać tego jak wspaniała jest "Ania z Zielonego Wzgórza". Myślę, że jedyną osobą, której mogłoby się udać jest sama Ania. Jej zdolności pisarskie i umiejętność przeobrażania uczuć w słowa są niezbędne by stworzyć poemat na cześć najwspanialszej powieści, którą czytałam w moim życiu. Czy zostałabym bratnią duszą Ani? Nie wiem. Różni nas na pewno jedna rzecz - ja od razu zakochałam się w Gilbercie. To trochę żartobliwy, figlarny, ale ambitny, czuły, wspaniały człowiek. Do dziś pozostaje moim ideałem mężczyzny. To bolesne, że tacy mężczyźni nie istnieją w świecie rzeczywistym.
Polecam każdemu, tę jak i pozostałe części serii. Nie zawiedziecie się.
Po więcej zapraszam na agatkaczyta.blogspot.com
"Anię z Zielonego Wzgórza" to książka, do której dojrzewałam przez wiele lat. Nie lubiłam kiedy moja mama czytała mi ją w dzieciństwie. Nie spodobała mi się również kiedy sięgnęłam po nią sama we wczesnych nastoletnich latach. Aż pewnego dnia, sama nie wiem dlaczego, postanowiłam dać jej kolejną szansę. To była najlepsza decyzja w moim życiu. Początkowe znudzenie i niechęć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kontynuacja "Ani z Zielonego Wzgórza" zachwyca przede wszystkim tym, że nie jest ani trochę słabsza od poprzedniej części. Zawiera tak samo wspaniałe opisy otaczającego bohaterkę świata, wyrazistych bohaterów i wiele zabawnych, ale i wzruszających sytuacji. Ania powraca do Avonlea i zostaje nauczycielką w miejscowej szkole. Zaczyna pracę pełna optymizmu, teorii, przekonań i pomysłów. Ma nadzieję, że wpłynie na swoich uczniów, a dzięki temu któryś z nich zostanie wielkim człowiekiem. Rzeczywistość jednak dopada nawet optymistyczną, radosną Anię. W wyniku codziennego obcowania z uczniami i rodzicami musi zweryfikować swoje wyobrażenia o zawodzie nauczyciela.
Od Ani nauczyłam się, że wielu uczuć i przeżyć nie da się wyrazić słowami. Dlatego tak ciężko opisać mi moją miłość do tej książki. Jest bardzo zabawna, myślę, że bardziej niż poprzedniczka. Ale pełno w niej również nostalgii, ponieważ świat wokół Ani zmienia się. Przede wszystkim odmienia się życie w domku na Zielonym Wzgórzu, za sprawą przygarniętych przez mieszkające tam kobiety osieroconych bliźniąt.
Ale zmiany przechodzi również miasteczko -nie tylko przez założone przez młodzież stowarzyszenie mające na celu poprawę Avonlea, ale również dzięki nowym mieszkańcom.
"Ania z Avonlea" obejmuje dwa lata życia Ani. Dziewczyna z rozdziału na rozdział, z kartki na kartkę dojrzewa aż przemienia się w kobietę. Wraz z tym procesem delikatnie zmienia się tematyka książki, więcej w niej niż w poprzedniej części historii o miłości, narzeczeństwie i małżeństwach. Jedynym, maleńkim jej minusikiem jest to, że zawiera zdecydowanie zbyt mało Gilberta. Jest on jednak obecny w życiu Ani. Marzy o niej, ale cierpliwie czeka, aż dziewczyna odwzajemni jego uczucia. Pozwolę sobie przytoczyć tutaj ulubiony przeze mnie fragment książki:
"Być może wielkie uczucie nie wkracza w nasze życie w blasku glorii jak rycerz na koniu; być może wkrada się cichutko jak stary przyjaciel; być może rozwija się w pozornej monotonii, by nagły błysk olśnienia ujawnił rytm i ukrytą muzykę. Być może miłość rozwija się naturalnie z pięknej przyjaźni, jak herbaciana róża z zielonego pąka."
Romantyczna, piękna, napisana wspaniałym językiem powieść. Warto ją przeczytać w oryginale, ponieważ wtedy w pełni można poczuć się częścią świata stworzonego przez autorkę. "Ania..." stała się już częścią mojego życia, towarzyszy mi w każdej sytuacji i jest niezawodna nawet w najgorszych momentach. Polecam każdemu.
Zapraszam do odwiedzenia mojego bloga agatkaczyta.blogspot.com
Kontynuacja "Ani z Zielonego Wzgórza" zachwyca przede wszystkim tym, że nie jest ani trochę słabsza od poprzedniej części. Zawiera tak samo wspaniałe opisy otaczającego bohaterkę świata, wyrazistych bohaterów i wiele zabawnych, ale i wzruszających sytuacji. Ania powraca do Avonlea i zostaje nauczycielką w miejscowej szkole. Zaczyna pracę pełna optymizmu, teorii, przekonań i...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to