-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2011-12-18
2010-02-01
Jedna z najważniejszych powieści science fiction w historii gatunku. Rzecz opowiada o grupie ludzi, którzy w obliczu powolnego, lecz postępującego i niemożliwego do zatrzymania upadku Imperium Galaktycznego decydują się osiąść na odległej planecie, gdzieś na granicy Galaktyki, i zająć się katalogowaniem istniejącej wiedzy, by Ludzkość mogła odrodzić się po upadku szybciej, by nie zapomniała o najważniejszych odkryciach technologicznych. Oczywiście, to tylko wierzch całości, a pod spodem znajdziemy nie tylko drugie, ale i trzecie dno... Książka z mocą przyciągania, nie dość, że nie można się od niej oderwać, to natychmiast po zakończeniu lektury jedyne, czego pragnie Czytelnik, to skoczyć do księgarni po kolejne tomy.
Jedna z najważniejszych powieści science fiction w historii gatunku. Rzecz opowiada o grupie ludzi, którzy w obliczu powolnego, lecz postępującego i niemożliwego do zatrzymania upadku Imperium Galaktycznego decydują się osiąść na odległej planecie, gdzieś na granicy Galaktyki, i zająć się katalogowaniem istniejącej wiedzy, by Ludzkość mogła odrodzić się po upadku szybciej,...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-05-11
“Gdy poluje lew” to pierwsza powieść Wilbura Smitha, napisana w roku 1964. Książka okazała się takim sukcesem, że autor dołączył do tych szczęśliwców, którzy mogli rzucić pracę i rozpocząć pisanie na pełen etat. Sukcesowi nie sposób się dziwić, bowiem “Gdy poluje lew” porywa czytelnika od pierwszego zdania, a po ukończeniu pasjonującej lektury możliwa jest tylko jedna czynność: sięgnąć po powieść kolejną, “Odgłos gromu”. Zwłaszcza, że na dobrą sprawę debiut Wilbura Smitha nie ma zakończenia, można powieść uważać za tom pierwszy większej całości.
Akcja rozgrywa się pod koniec XIX wieku na terenach dzisiejszej Republiki Południowej Afryki. Wówczas teren ten był zupełnie inaczej podzielony politycznie, a sfery wpływów dzielili pomiędzy sobie po równo Brytyjczycy i potomkowie osadników holenderskich - Burowie. Co ciekawe, chwilami głośno było także o tubylcach, zawsze pomijanych, uważanych za istoty nieznaczące. Niecałe sto lat wcześniej Zulu Czaka dokonał zjednoczenia licznych plemion murzyńskich, a jego chwała w opowieściach trwa do dziś. Nim rozpoczęły się wojny burskie między białymi, bohaterowie książki musieli walczyć z uzbrojonymi w dzidy Zulusami.
Choć z początku wydaje się, że bohaterem powieści będzie cała rodzina Courteneyów, w rzeczywistości główną postacią jest Sean, jeden z synów. Początek książki to jego dzieciństwo, opisane wspaniale, bardzo realistycznie, już po chwili można zupełnie zapomnieć o świecie i poczuć się jak w Afryce, w stojącym powietrzu, stanowczo zbyt wysokiej temperaturze, gdzie życie choć bywa trudne, jest jednak wspaniałe, nawet mimo licznych chorób i zagrożeń w otoczeniu.
“Gdy poluje lew” to pokaz prawdziwego męstwa, jednak nie w rozumieniu: honor, uczciwość, ale: twardość, hardość, pewność siebie. Sean Courteney dzięki swojemu postępowaniu złamie niejedno serce, dokona czynów, których z pewnością powinien się wstydzić, ale także przyciągnie tłumy, które pójdą za nim. Urodzony, by dowodzić, naturalny lider, który potrafi podejmować błyskawiczne decyzje, ale także jest w stanie stracić głowę dla kobiety, czasem pozwala, by wściekłość zastąpiła mu zdrowy rozum, a nieraz mimo oczywistych przykrych konsekwencji i tak uprze się i postawi na swoim... bo tak. To prawdziwy mężczyzna, który idzie przez życie niczym lew, ale trzeba pamiętać, że gdy poluje lew, pojawi się niejeden szakal w oczekiwaniu na resztki z lwiej uczty. A szakale to złośliwe bestie.
Jest to bohater, który od razu zajmuje specjalne miejsce w sercu czytelnika. Dołącza do grona jego ulubionych literackich postaci, a także postaw jakie reprezentują. Nie ma w literaturze wspanialszych i bardziej autentycznych bohaterów od tych, którzy popełniają błędy. A przy tym Wilbur Smith dba o to, by historia była zajmująca i wcale nie taka oczywista, co często się przytrafia pisarzom, gdy próbują pisać o ludzkich błędach właśnie. Autor snuje opowieść tak, że stale doznajemy tego cudownego uczucia zaskoczenia, szczęka opada, spoza książki wydajemy z siebie okrzyki zdumienia, oburzenia, czasem nie da się powstrzymać śmiechu. Przy powieści “Gdy poluje lew” praktycznie wszyscy domownicy wiedzą, co czytamy, prędzej czy później każdy zapyta, co też robi na czytelniku tak ogromne wrażenie.
Przy tym powieść jest nie tylko historią człowieka, ale także historią Republiki Południowej Afryki. To właśnie wtedy, w tamtych czasach zostały postawione fundamenty tego państwa, kraju, który przez tyle lat trwał w polityce rasizmu. Jak to jest możliwe, że niewielka mniejszość białych kompletnie zawładnęła sporej wielkości krajem, podporządkowała sobie czarną ludność i rządziła tyle lat? “Gdy poluje lew” zaczyna odpowiadać na to pytanie, lecz widać, że odpowiedź będzie długa i wymagała od nas zapoznania się z większą ilością książek. Na całe szczęście powieść rozpoczyna sagę, która na tę chwilę liczy sobie trzynaście tomów. Na samą myśl o ich poznaniu ogarnia mnie radocha.
Dawno nie czytałem tak dobrej powieści, z tak świetną narracją, wspaniałymi bohaterami, a przy tym powieści poważnej. Chwilami całość kojarzyła mi się nieco z prozą Jeffreya Archera, jednak Wilbur Smith jest o tyle lepszy, że nie puszcza do czytelnika oka. Tu dramat jest jak najbardziej prawdziwy, napięcie wynika z opisu sytuacji, a nie zagrywek literackich, w końcu bohaterowie są niezwykle realistyczni, a nie papierowi z jasnym podziałem na postaci dobre i sprawiedliwe oraz złe i z natury głupie. I tylko zastanawiam się jak to jest możliwe, że znając to nazwisko od tak wielu lat dopiero teraz prozę Wilbura Smitha poznaję? Czemu nie sięgnąłem po jego książki wcześniej? Jak wielu jest takich Wilburów Smith przede mną? Kurde, mam nadzieję, że setki :-)
“Gdy poluje lew” to pierwsza powieść Wilbura Smitha, napisana w roku 1964. Książka okazała się takim sukcesem, że autor dołączył do tych szczęśliwców, którzy mogli rzucić pracę i rozpocząć pisanie na pełen etat. Sukcesowi nie sposób się dziwić, bowiem “Gdy poluje lew” porywa czytelnika od pierwszego zdania, a po ukończeniu pasjonującej lektury możliwa jest tylko jedna...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-01-01
Kolejne wznowienie najsłynniejszej książki Carda przez wydawnictwo Prószyński i s-ka ukazuje się w doskonałym momencie. Klasyczne science fiction nie ma się ostatnio najlepiej w naszym kraju, większości czytelników wystarcza fantasy, które spełnia ich oczekiwania literackie w wystarczającym stopniu. Może fani "Opowieści o Alvinie Stwórcy" dzięki wznowieniu sięgną po pierwowzór Alvina - Endera, dziecko równie utalentowane, lecz pozbawione otoczki nadprzyrodzonej, żyjące w świecie logicznym i poukładanym.
Ziemi zagraża zaawansowana technologicznie cywilizacja, o której nie wiemy zbyt wiele. Ziemianie nazywają obcych po prostu robalami, bowiem kojarzą się najbardziej z mrówkami. Ender to obdarzony niezwykłą inteligencją chłopiec (podobnie jak jego starsze rodzeństwo: siostra Valentine i brat Peter), jako jeden z nielicznych zostaje adeptem szkoły wojskowej, gdzie dzieci od najmłodszych lat trenowane są do walki.
Książka opowiada o samotnym chłopcu, który pragnie czyjejś bliskości i przyjaźni, lecz dostaje tylko coraz trudniejsze misje, jest stawiany w niezwykle przykrych sytuacjach. Jednak dzięki inteligencji wychodzi z nich zwycięsko, stając się wzorem do naśladowania, nie ma wątpliwości, iż jest oczekiwanym od dawna zbawcą ludzkości; tym, kto ostatecznie pokona najeźdźców.
Card napisał powieść science fiction, w której jednak samej nauki nie ma zbyt wiele, nie jest ona postawiona na pierwszym miejscu. W "Grze Endera" chodzi przede wszystkim o swego rodzaju filozofię, w którą autor zdaje się niezwykle mocno wierzyć: w potęgę ludzkiego umysłu, w inteligencję i mądrość, w naukę, wyciąganie wniosków, w twardą konsekwencję. Nie jest to jednak książka słodka, gdzie mały chłopiec ocali świat i będzie szczęśliwy, o nie. Jest to przede wszystkim przypowieść o tym, iż bycie wyjątkowym w obojętnie jakiej dziedzinie to rzecz równoznaczna z byciem samotnym.
Książka ma zdecydowane zakończenie. I gdybym był człowiekiem złośliwym, mógłbym stwierdzić, że takie powinno pozostać, a kolejnych tomów pisarz popełniać nie musiał... ;)
Kolejne wznowienie najsłynniejszej książki Carda przez wydawnictwo Prószyński i s-ka ukazuje się w doskonałym momencie. Klasyczne science fiction nie ma się ostatnio najlepiej w naszym kraju, większości czytelników wystarcza fantasy, które spełnia ich oczekiwania literackie w wystarczającym stopniu. Może fani "Opowieści o Alvinie Stwórcy" dzięki wznowieniu sięgną po...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bezapelacyjnie największe dzieło Mike'a Resnicka. Jest to zbiór powiązanych fabularnie opowiadań, z których każde zdobyło liczne nagrody, a większość te najważniejsze: Hugo i Nebulę.
Akcja toczy się na sztucznie umieszczonej na orbicie asteroidzie, nazwanej Kirinyagą, od świętej góry afrykańskiego plemienia Kikuju. Orbita ustawiona jest tak, że Kirinyaga posiada dokładnie taki klimat, jaki panuje w środkowej Afryce, skąd plemię pochodzi. Pod przewodnictwem mundumugu Koriby, wioskowego szamana, podjęta zostaje próba odtworzenia życia plemienia zgodnie z tradycją, odrzucając wszystko, co przyniósł ze sobą biały człowiek: od praw, przez wiarę, skończywszy na lekach i technologii. Koriba pragnie szczęścia, lecz czytelnik od początku zdaje sobie sprawę, że taka utopia jest niemożliwa do osiągnięcia. Resnick to właściwy człowiek na właściwym miejscu, potrafi doskonale przewidzieć co i dlaczego pójdzie nie tak, jak szaman planował, potrafi przewidzieć zachowania ludzi, zarówno tych pierwszych kolonistów, jak i ich potomków, pragnących czegoś więcej, niż tylko tradycja i zwyczaje przodków.
Jedna z najlepszych książek z gatunku fantastyki socjologicznej.
Bezapelacyjnie największe dzieło Mike'a Resnicka. Jest to zbiór powiązanych fabularnie opowiadań, z których każde zdobyło liczne nagrody, a większość te najważniejsze: Hugo i Nebulę.
Akcja toczy się na sztucznie umieszczonej na orbicie asteroidzie, nazwanej Kirinyagą, od świętej góry afrykańskiego plemienia Kikuju. Orbita ustawiona jest tak, że Kirinyaga posiada dokładnie...
2018-11-17
Kontynuacja "Króla" to chyba zaskoczenie dla wszystkich. Była to lektura tak kompletna, że wręcz trudno sobie wyobrazić dalsze losy bohaterów. Jednak kontynuacja to jest złe słowo, bo "Królestwo" to coś zupełnie innego. Dzieło, które jedynie wykorzystuje miejsce akcji oraz bohaterów z "Króla", oferując kompletnie inne wrażenia.
Pewnie, że patrzymy na TEGO Jakuba Szapiro, JEGO kobiety i JEGO potomstwo. Ale ani Jakub, ani Ryfka, ani Dawid z Danielem nie są bohaterami książki, a przynajmniej nie bardziej niż liczne drugoplanowe postaci, z Konopką na czele (bo nawet w Warszawie podczas wojny można napisać coś o Ślązaku, pewnie, że tak). Prawdziwym bohaterem jest według mnie los Żydów (czytaj: zagłada) w Polsce. Oto bowiem w doskonałym momencie, w idealnym wręcz z punktu widzenia tego, co dzieje się dookoła, pojawia się powieść, w której nie będzie miejsca na pisane ku pokrzepieniu serc historie o tym, jak to Polacy Żydów ratowali. W miejsce klasycznych historii o męstwie naszego narodu będzie mowa o tym, jak to w Warszawie, już w trakcie wojny, gdzie zdawałoby się, że wróg jest dość jasno określony, Polacy wciąż mają czas na intensywnie wcielany w życie antysemityzm, nie brakuje także chęci do jego wcielania.
Obstawiam, że niejeden czytelnik odejdzie od "Królestwa" zniesmaczony jednoznacznością wizji autora, kto jednak ma głowę od myślenia, a nie jedynie od tego, by wyglądać jako tako, ten dowie się niejednej ważnej informacji. Z prawdziwą przyjemnością dostrzegam coraz częstsze na polskim rynku powieści, które odważnie wspominają o szmalcownikach, beznadziei nie tylko endecji, ale i sanacji, tchórzostwie kleru i klasy politycznej i różnych obliczach wojny i zachowaniach Polaków wcale nie jednoznacznie godnych szacunku. To jest droga do normalności, przyjęcie na klatę prawdy, a nie życie w kłamstwach i bzdurach, jakimi karmią w szkołach, gazetach i telewizji.
Bo że powieść jest napisana genialnym językiem, gdzie sama budowa zdań sprawia przyjemność, a ich wielokrotna złożoność wprawia w zachwyt, to nie wspominam nawet, to Szczepan Twardoch, rzecz jest oczywista.
Kontynuacja "Króla" to chyba zaskoczenie dla wszystkich. Była to lektura tak kompletna, że wręcz trudno sobie wyobrazić dalsze losy bohaterów. Jednak kontynuacja to jest złe słowo, bo "Królestwo" to coś zupełnie innego. Dzieło, które jedynie wykorzystuje miejsce akcji oraz bohaterów z "Króla", oferując kompletnie inne wrażenia.
Pewnie, że patrzymy na TEGO Jakuba Szapiro,...
2014-11-22
Najpierw było opowiadanie. Potem powieść, która dziś w Polsce jest jak dzieło sztuki - zyskuje wraz z wiekiem. Cena “Kwiatów dla Algnernona” na portalach aukcyjnych spokojnie przebija magiczną barierę stu złotych, ebooka rzecz jasna brak… Jednak w końcu, po kilku latach(!) czekania udało mi się - mam ją. I nie oddam - książka ta stanowi absolutne arcydzieło; zwaliła mnie z nóg tak, jak tylko kilka przed nią, przez ponad dwadzieścia lat bycia czytelnikiem.
Fabuła opowiada o Charliem - młodym mężczyźnie obdarzonym przerażająco niską inteligencją. Tak niską, że wiadomo, iż nie będzie w stanie dać sobie rady w życiu sam; że będzie musiał prędzej czy później spędzić czas w jednym z zakładów, w jednej z instytucji zawodowo zajmujących się pomocą w codziennym życiu ludziom upośledzonym.
Historia Charliego jest tak smutna, że tylko ludzie prymitywni, zupełnie pozbawieni empatii będą w stanie przewracać kolejne strony bez stałego uczucia wzruszenia, bez jego szponów zaciśniętych na gardle. Jest to typowa historia człowieka, który nie rozumie tego, co się dookoła dzieje, lecz czytelnik widzi wszystko doskonale. Jego rodzice, rodzeństwo, koledzy, nauczyciele - każdy ma pewien poziom tolerancji i cierpliwości, który jednak prędzej czy później zostanie przekroczony, i obserwacja słów oraz czynów, z jakimi zetknie się Charlie jest momentami okrutna. Chciałoby się powiedzieć: szczęście, że chłopak tego nie rozumie, ale…
...no właśnie, bo to jest przecież fantastyka naukowa. Zatem okaże się, że Charlie z czasem dostrzeże te wszystkie przerażające fragmenty swego życia i będzie w stanie je pojąć, bowiem zostanie kimś w rodzaju królika doświadczalnego dla metody, której celem jest totalne wyeliminowanie problemu niskiej inteligencji. Przy pomocy doktorów oraz licznego personelu w laboratorium, na własne życzenie, marząc o mądrości, Charlie poddaje się terapii, która stopniowo zwiększa jego poziom intelektualny. Tak bardzo, że z czasem Charlie z osoby upośledzonej umysłowo staje się geniuszem.
To już by wystarczyło, by powieść była bardzo interesująca, ale na tym nie koniec. Otóż całe “Kwiaty dla Algernona” napisane zostały przez Charliego właśnie, od pierwszych dni, gdy o możliwości eksperymentu się dowiedział, do samego końca. To jego dziennik mamy w ręce, co pozwala na spojrzenie na świat z zupełnie innych perspektyw. Można dostrzec wszystko, co umyka nam, gdy widzimy osoby cierpiące z powodu okrutnego losu. Można wcielić się w geniusza, który - choć pragnie tego z całego serca - nie jest w stanie stać się częścią społeczeństwa; tak, jak uprzednio nie miał szans z powodu braku inteligencji, tak teraz przez jej nadmiar. Jej nadmiar, czyli posiadanie świadomości tego, co jest wokół, tego, czego na co dzień nie dostrzegamy.
Ale “Kwiaty dla Algernona” to nie tylko próba odpowiedzi na pytanie: co by było, gdyby dało się zlikwidować tego rodzaju upośledzenia? Czy można dojść do porozumienia z bliskimi, czy można ich zrozumieć? Czy oni są w stanie wybaczyć sami sobie, czy są w stanie nawiązać ponowny kontakt? Daniel Keyes pokusił się ponadto o udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy po eksperymencie geniusz jest wciąż tą samą postacią, co upośledzony? A jeśli nie jest, to co się z poprzednikiem stało?
Nie sposób jest się oderwać od lektury, to jest rzecz wybitna. Bardzo smutne, ale pod każdym względem wyjątkowe “Kwiaty dla Algernona” oferują dokładnie te proporcje między nauką i filozofią, które powodują, że każdy powinien być zadowolony z lektury książki. Odłożymy ją na półkę spłakani, sponiewierani, ale wydaje mi się, że też mądrzejsi; świat naprawdę od teraz będzie wyglądał nieco inaczej.
Najpierw było opowiadanie. Potem powieść, która dziś w Polsce jest jak dzieło sztuki - zyskuje wraz z wiekiem. Cena “Kwiatów dla Algnernona” na portalach aukcyjnych spokojnie przebija magiczną barierę stu złotych, ebooka rzecz jasna brak… Jednak w końcu, po kilku latach(!) czekania udało mi się - mam ją. I nie oddam - książka ta stanowi absolutne arcydzieło; zwaliła mnie z...
więcej mniej Pokaż mimo toAbsolutne mistrzostwo, powieść o wszystkim.
Absolutne mistrzostwo, powieść o wszystkim.
Pokaż mimo to2022-12-29
Autor w "Mrocznej Pani" udowodnił, że obserwacja ludzkich zachowań z punktu widzenia Obcego nie jest dla niego problemem, że jego wyobraźnia poradzi sobie z takim wyzwaniem. Dlatego poszedł dalej - "Zamglony horyzont" opowiada o naukowcu, badaczu, który pragnie odkrywać tajemnice innych cywilizacji. Problemem jednak jest fakt, iż bohater ze swego hobby uczynił manię, a odkrycia stały się jego obsesją. Co więcej, najbardziej pragnie odkryć fakty dotyczące tych ras, które na swych planetach ludzi nie chcą oglądać. Poddaje się zatem... operacjom, dzięki którym coraz mniej ma wspólnego z rasą ludzką, stając się... No właśnie, akurat Resnick jest tym pisarzem, który doskonale potrafi przewidzieć co będzie się działo w umyśle człowieka poddawanego takim eksperymentom.
Autor w "Mrocznej Pani" udowodnił, że obserwacja ludzkich zachowań z punktu widzenia Obcego nie jest dla niego problemem, że jego wyobraźnia poradzi sobie z takim wyzwaniem. Dlatego poszedł dalej - "Zamglony horyzont" opowiada o naukowcu, badaczu, który pragnie odkrywać tajemnice innych cywilizacji. Problemem jednak jest fakt, iż bohater ze swego hobby uczynił manię, a...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-08-04
Naprawdę doskonała robota, nie zombie-brednie, tylko konkretna opowieść dla fanów eksperymentów socjologicznych. Ludzie otoczeni przez wiecznie głodne zombie, w nieprzewidywalnym świecie, gdzie nie ma już nic pewnego są wspaniałym materiałem do obserwacji. I ten komiks idealnie prawdę o nas oddaje.
Naprawdę doskonała robota, nie zombie-brednie, tylko konkretna opowieść dla fanów eksperymentów socjologicznych. Ludzie otoczeni przez wiecznie głodne zombie, w nieprzewidywalnym świecie, gdzie nie ma już nic pewnego są wspaniałym materiałem do obserwacji. I ten komiks idealnie prawdę o nas oddaje.
Pokaż mimo to
Książka ta, napisana w roku 1953, należy do nurtu tzw. fantastyki socjologicznej. Prezentuje ona na pierwszy rzut oka poukładany świat, w którym spokój i zadowolenie osiągnięto przez likwidację największego zła, jakim niewątpliwie jest literatura ;)
Bohaterem jest jeden ze strażaków, członek instytucji od lat zajmującej się nie gaszeniem, a wzniecaniem pożarów, konkretnie odszukiwaniem poukrywanych u różnych podejrzanych ludzi książek i paleniem ich.
Czytelnik będzie miał okazję wcielić się w poukładany umysł strażaka oraz obserwować zachodzące w nim zmiany, a przy okazji poznać kolejny, totalitarny świat.
Tytuł książki oznacza temperaturę, w której zaczyna palić się papier.
Książka ta, napisana w roku 1953, należy do nurtu tzw. fantastyki socjologicznej. Prezentuje ona na pierwszy rzut oka poukładany świat, w którym spokój i zadowolenie osiągnięto przez likwidację największego zła, jakim niewątpliwie jest literatura ;)
Bohaterem jest jeden ze strażaków, członek instytucji od lat zajmującej się nie gaszeniem, a wzniecaniem pożarów, konkretnie...
2023-03-14
2009-01-01
Książka zawiera tylko trzy opowiadania, lecz wszystkie są doskonałe. Warto wiedzieć, że "Przezroczyste witraże" rozgrywają się w Głębii, znanej z bodaj najlepszego dzieła autora "Labirynt odbić" i "Fałszywe lustra".
Książka zawiera tylko trzy opowiadania, lecz wszystkie są doskonałe. Warto wiedzieć, że "Przezroczyste witraże" rozgrywają się w Głębii, znanej z bodaj najlepszego dzieła autora "Labirynt odbić" i "Fałszywe lustra".
Pokaż mimo to
Najnowsza powieść Kinga jak zwykle okazuje się być czymś o wiele, wiele większym niż zapowiadają słowa zachęcające do kupna, wydrukowane na wewnętrznej stronie okładki. Podróż w czasie, by ocalić prezydenta Kennedy’ego? Jasne, o tym właśnie “Dallas ‘63” opowiada. Tak gdzieś w jednej piątej swojej objętości. Bo reszta to po prostu genialna powieść o zwykłym człowieku, jego pasjach, miłości i odpowiedzialności.
Warto dodać, że nie jest to horror. Owszem, w pewnych momentach wyraźnie widać, że Kinga zawsze coś w tym kierunku ciągnie; bohater przenosi się nie do 63. roku, tylko do 58., kilka lat musi minąć, nim zamach się odbędzie, w tej chwili Kennedy jest zaledwie senatorem. Ale dziwnym trafem w roku 1958 toczył się spory fragment powieści “To”, której akcja rozgrywała się w Derry, w Maine (bo gdzieżby indziej...), i do Derry oczywiście nasz bohater zawędruje, a klimat momentalnie zrobi się bardzo ciężki. Jednak poza tego typu wyjątkami “Dallas ‘69” z grozą w typowym znaczeniu niewiele ma wspólnego. I bardzo dobrze, bo znając genialne powieści Mistrza, jak choćby “Lśnienie”, czy z nowszych “Ręka mistrza” wiem, że ich końcówki rozczarowują... właśnie swoją nieco przekolorowaną grozą. A tu jest od samego początku do końca idealnie. Fabuła, mnogość postaci autentycznych, także te fikcyjne oraz dbałość o zachowanie przejrzystości wydarzeń, ale zarazem wprowadzenie mnóstwa wątków dodatkowych - wszystko to potrafi zwalić z nóg. Autor tak wspaniale łączy ze sobą kolejne wydarzenia, że czytelnika chwilami może ogarnąć oszołomienie. Jak On to zrobił, kurde balans? Prawie osiemset stron genialnej rozrywki bez wad - oto Stephen King na jakiego czekałem, normalnie nie ma się do czego przyczepić :-)
To zdecydowanie jedna z pięciu najlepszych powieści jakie czytałem w życiu.
Najnowsza powieść Kinga jak zwykle okazuje się być czymś o wiele, wiele większym niż zapowiadają słowa zachęcające do kupna, wydrukowane na wewnętrznej stronie okładki. Podróż w czasie, by ocalić prezydenta Kennedy’ego? Jasne, o tym właśnie “Dallas ‘63” opowiada. Tak gdzieś w jednej piątej swojej objętości. Bo reszta to po prostu genialna powieść o zwykłym człowieku, jego...
więcej Pokaż mimo to