Malarz, ilustrator, projektant, twórca komiksów, absolwent wydziału malarskiego Akademii Sztuk Pięknych. Od 1973 r. przez kilka lat tworzył dla Świata Młodych. Projektował szatę graficzną tygodnika "Razem" i pracował w tym piśmie jako grafik, publikując cykl „Razem z Praktycznym Panem”. W 1976 r. współpracował z "Relaksem", gdzie pojawił się jego Orient-Men. Od 1998 r. współpracował przez rok ze "Światem Komiksu". Był autorem pierwszego logo magazynu i jego szaty graficznej. Od 2002 roku Egmont Polska wznawia klasyczne albumy Baranowskiego, które są poddawane retuszom i komputerowej obróbce graficznej oraz uzupełniane nowymi planszami.
W 1984 r. został zaproszony przez Grzegorza Rosińskiego do Belgii, gdzie miał kolorować Thorgala. Zdecydował się jednak pójść własną drogą twórczą. Współpracował z tygodnikiem "Tintin" tworząc komiksy do scenariuszy J. Dufauxa i Boma. Stworzył ilustracje do prestiżowego wydawnicta z tekstami wierszy J. Brela. Wypracował sobie niepowtarzalny i pełen wyobraźni styl. Jego nieszablonowy, inteligentny, wielowarstwowy humor zyskał rzesze miłośników. Oprócz tworzenia komiksów uprawia grafikę użytkową, tworzy szaty graficzne pism, maluje obrazy oraz ilustracje dla dzieci. W 2007 roku został odznaczony Srebrnym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. W drugiej połowie 2011 roku na rynku ukazał się komiks pt. "Na wypadek wszelki woda, soda i Bąbelki (oraz Kudłaczki)" będący wydaniem kolekcjonerskim, w liczbie 550 egzemplarzy, i kosztujący 260 złotych. Jest także grafikiem oraz twórcą reklam.http://tbaranowski.com/
Dlaczego daję wysokie oceny komiksom dla dzieci? Ma w tym udział nostalgia. Można powiedzieć, te bajki trochę wychowywały mnie, wpływały na psychikę za młodu. Czy jednak "Jak Ciotka…" jest przeznaczona dla najmłodszych? Nie sądzę. Mimo bajkowej otoczki, są tu rzeczy mroczne i niepokojące, obleśne potwory, zbliżające się zło.
Do rzeczy. Fruwaczki to sympatyczne istoty ze skrzydełkami, podobne do elfów. Dwoje z nich zostaje porwanych. Szybko zostaje zorganizowana drużyna ratunkowa. Stawka jest wysoka; nad światem może zapanować mrok. Czy małe istoty powstrzymają zło? Dlaczego to brzmi jak "Władca Pierścieni"?
Mamy własnych Tolkienów. Nie rozumiem, dlaczego Baranowski nie jest tak znany, jak Chmielewski albo Rosiński. Stworzył świetny komiks (nie tylko ten) przygodowy z elementami grozy. Rozpoznawalny rysunek, nieodłączny humor, zapadający w pamięć bohaterowie. To do dzisiaj trzyma poziom. Że też nikt nie zrobił jeszcze filmu animowanego na podstawie. Polecam.
8/10
Jestem zawiedziony. Część historyjek znałem już polskich adaptacji "Przepraszam Remanent" oraz "Dymki z Tintina jak dymki z komina", nie były więc nowością. Ok, mają wartość historyczną, wydano je w w większym formacie, w fajnej nowej, twardej oprawie (z grafiką wykonaną specjalnie dla tego albumu). Jednak... duży format rozciągnął grafiki i okazało się, że (podobnie jak atom) komiks zbudowany jest głównie z próżni. Może nie dosłownie, ale rysunki który były "gęste" i "intensywne", "działo się na nich"... teraz wydały mi się jakieś mdłe. Widać też degradację stylu, bo te same postacie stają się co raz prostsze w swoim kształcie. Zdarzają się przebłyski tego genialnego, kochanego Baranowskiego z lat 80/90. Fabuła też kuleje... głównie przez wielokrotnie przerabiane dymki. To przestało być zabawne bardzo szybko: "O jaki długi dymek nie mam pojęcia co w nim wpisać"... bo autorowi nie podobały się te stworzone przez Jeana Dufaux, potem własne i w końcu mamy to co mamy. Nie. Śmieszne. Próby uaktualnienia żartów? Wyszło strasznie miałko i sztucznie.
A może to ja? Nie zrozumiałem tego genialnego albumu? Raczej po prostu niektóre rzeczy należy pozostawić takimi jak były, nie silić się na nowe... nie ma potrzeby. Baranowski zawsze będzie dla mnie gwiazda polskiego komiksu. Ale czytać wolę jego stare, dobrze znane komiksy. Jednak rysowanie dla gazet niszczy styl rysownika...