-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel14
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2014-07-12
2017-12-16
2011-12-24
2010-12-14
2014-09-12
2010-06-06
2010-02-16
Zajdel jaki jest, każdy widzi!
Z lekka wypalony pewną współczesną książką, postanowiłem w tzw międzyczasie odświeżyć sobie "Limes inferior"
Gdzieś tam w czeluściach mej pamięci, kołatało się niejasne odczucie że książka w latach osiemdziesiątych wywarła na mnie ogromne wrażenie.
Pierwszym co pojawiło się w mej głowie po przeczytaniu jej po latach był szok.
Szok i brodzące gdzieś w bagnie mej mózgownicy pytanie - "jak oni mu to wtedy wydali?"
Przecież to jawna krytyka ówczesnego systemu jest...
A w chwilę później na powierzchnię mej szarej substancji wychynęło kolejne pytanie, panicznie wymachując rękami - "ale czy na pewno ówczesnego?"
Książka fenomenalna!
Najlepsza polska antyutopia ever!
Zajdel postawił poprzeczkę tak wysoko, że żaden rodzimy fantasta pomimo upływu z górą trzydziestu lat, nawet nie zbliżył się na odległość umożliwiającą mu obserwowanie jej bez lornetki.
Język giętki, przelał na papier to co pomyślała głowa, w sposób nieomal perfekcyjny. Pomimo upływu lat książkę czyta się bardzo dobrze, a pewne "niedociągnięcia technologiczne" nie rażą.
No cóż, łatwo nam być prorokiem po latach, Zajdel nim nie był, nie przewidział internetu, telefonii komórkowej i w swej przyszłości nadal widział magnetofony.
Ale za to jak klarownie przedstawił bohaterów, jak ładnie budował napięcie, jak oddawał emocje i to wszystko bez bluzgów!
I pewnie mógłbym tak jeszcze długo, ale po co?
Przeczytajcie sami bo warto :)
PS. Książki nie zaliczam do tegorocznej listy, niech pozostanie tam gdzie jest czyli w wykopaliskach niepamięci...
Zajdel jaki jest, każdy widzi!
Z lekka wypalony pewną współczesną książką, postanowiłem w tzw międzyczasie odświeżyć sobie "Limes inferior"
Gdzieś tam w czeluściach mej pamięci, kołatało się niejasne odczucie że książka w latach osiemdziesiątych wywarła na mnie ogromne wrażenie.
Pierwszym co pojawiło się w mej głowie po przeczytaniu jej po latach był szok.
Szok i brodzące...
2018-07-04
Na wstępie będzie zachwyt, zachwyt nad stylem pisarza, który filologiem przecież nie jest... a jednak.
Z ogromna prostotą i gracją potrafi poruszać się po tematach które dla laika są czymś zupełnie abstrakcyjnym.
Frans de Waal uchwycił to coś, co zwykliśmy określać mianem "dar słowa".
Językiem niezwykle precyzyjnym i klarownym, a jednocześnie nieprzeładowanym fachową terminologią popularyzuje naukę. Naukę na styku wielu dziedzin, bo przecież wiedza zawarta w jego książce, to nie tylko prymatologia.
Naukowiec większość swego dorosłego życia poświęcił studiom nad zachowaniami małp człekokształtnych, ze szczególnym uwzględnieniem szympansów i bonobo.
A wnioski do jakich doszedł, zburzyły spokój wielu jego koleżanek i kolegów po fachu.
Tak, dzięki jego wytężonej pracy, faktyczny dystans pomiędzy nami a naszymi kuzynami, jest dziś znacznie mniejszy, niż ten niestety nadal obecny w powszechnej świadomości.
Szympansy czy bonobo potrafią oszukiwać, kraść, odczuwać radość, odbierać przyjemność z pełną świadomością tego stanu, oraz bodźca który ów stan wywołuje. Potrafią uprawiać politykę, zawierać sojusze i zrywać, lub zmieniać je, kiedy tylko nadarzy się korzystniejsza opcja. Potrafią też pocieszać się wzajemnie, co świadczy o umiejętności wczuwania się w cudze emocje, które my ludzie przypisywaliśmy jedynie sobie, nazywając to empatią.
Ciekawe prawda?
Frans de Waal w swej pracy, użył jakiegoś takiego tajemnego rodzaju liter, który niczym łańcuch przykuwa gałki oczne do kolejnych stronic. A oderwanie się, od tej okraszonej mnóstwem anegdot z życia autora i jego podopiecznych ksiażki, graniczy z niemożliwością.
Jeżeli chcecie poszerzyć swą wiedzę o świecie, serdecznie polecam.
Jeżeli chcecie zrewidować swe poglądy na temat "korony stworzenia", polecam również, naprawdę warto :)
Na wstępie będzie zachwyt, zachwyt nad stylem pisarza, który filologiem przecież nie jest... a jednak.
Z ogromna prostotą i gracją potrafi poruszać się po tematach które dla laika są czymś zupełnie abstrakcyjnym.
Frans de Waal uchwycił to coś, co zwykliśmy określać mianem "dar słowa".
Językiem niezwykle precyzyjnym i klarownym, a jednocześnie nieprzeładowanym fachową...
2018-03-18
Yuval Noah Harari, wlazł ze swą książką do mojej ciasnej głowy, po czym ziewnął, porozglądał się od niechcenia i z uśmiechem na ustach, rytmicznie zaczął rozpychać się łokciami... I wygląda na to, że udało mu się poprzestawiać kilka zakurzonych idei i pseudonaukowych dogmatów.
Taaak, ten facet erudytą jest niewątpliwym, dawka informacji zawarta w tym dziele, jest odwrotnie proporcjonalna do mojej objętości mózgowia.
A jednak przyswajam, nie bacząc na straszliwe niebezpieczeństwo przegrzania synaps!
Autor umiejętnie skompilował dawki wiedzy w niewielkie pigułki, które by było łatwiej je przełykać, powlekane są różnokolorowymi słodkimi ciekawostkami i anegdotami.
A cóż to tak niesłychanie ciekawego znajduje się pod owymi glazurowanymi różnokolorowcami?
Ano między innymi to, że wszyscy jesteśmy dziećmi rewolucji?!
Tak! rewolucji poznawczej, rewolucji agrarnej, rewolucji przemysłowej i jakiej tam jeszcze chcecie :)
Reasumując:
Książka unaocznia nam pewne procesy i współzależności historyczne, dzięki którym jako gatunek, znaleźliśmy się dokładnie w tym miejscu w którym obecnie jesteśmy.
Pomimo całej swej rozległości tematycznej (od Wielkiego Wybuchu, po manipulacje genetyczne), dzieło jest łatwo przyswajalne i nie nuży, nic a nic :)
Duże brawa dla tłumacza!
Mam nadzieję że książka ta trafi do jak najszerszej rzeszy odbiorców.
A ja ze swej strony komplementuję ją "dyszką" i oczywiście serdecznie polecam!
Yuval Noah Harari, wlazł ze swą książką do mojej ciasnej głowy, po czym ziewnął, porozglądał się od niechcenia i z uśmiechem na ustach, rytmicznie zaczął rozpychać się łokciami... I wygląda na to, że udało mu się poprzestawiać kilka zakurzonych idei i pseudonaukowych dogmatów.
Taaak, ten facet erudytą jest niewątpliwym, dawka informacji zawarta w tym dziele, jest...
2021-04-21
Jest to książka o tym, skąd przyszliśmy, jest ona również o tym, jak daleko udało nam się dojść, ale mówi także o tym, jak skutecznie sabotujemy sobie samym drogę ku przyszłości...
Planeta, która nas stworzyła, a może raczej pozwoliła nam zaistnieć, musiała przejść wiele różnych zmian, abyśmy mogli dojść do punktu, w którym jesteśmy teraz.
Wszystkie te zmiany działy się przed nami, z czasem również obok, a nawet mimo nas, a teraz są to już zmiany w nas i przez nas!
Miliardy lat ewolucji astronomicznej, geologicznej, chemicznej, klimatycznej, biologicznej i wreszcie kulturowej a wszystko to po to, abyśmy doszli do pewnego punktu...
Punktu, w którym z maniakalnym uporem kilofami swej opętańczej chciwości rozwalamy drogę, która jeszcze przed nami, drogę w przyszłość, Homo Sapiens, ale czy na pewno?
Lewis Dartnell w swej niesamowitej, fenomenalnie wręcz udokumentowanej opowieści (ponad 20% objętości tej publikacji to bibliografia!) krok po kroku prezentuje nam historię naszej planety i naszą w niej rolę.
Z niebywałą subtelnością i wyczuciem tłumaczy skomplikowane zagadnienia i problemy używając słów tak przyjaznych czytelnikowi, że nawet zupełny laik bez kłopotu może podążać płynnie za tokiem narracji.
Praca to zaiste wspaniała i ważna, prezentująca całą masę subtelnych zależności dzięki, którym mieliśmy szansę zaistnieć na błękitnej planecie, trzeciej planecie od słońca.
Co zrobimy z tą szansą?
Czy jesteśmy cywilizacją, która skanibalizuje samą siebie?
Czas pokaże...
Serdecznie polecam, jedna z najlepszych prezentacji nauki popularnej ever!
Jest to książka o tym, skąd przyszliśmy, jest ona również o tym, jak daleko udało nam się dojść, ale mówi także o tym, jak skutecznie sabotujemy sobie samym drogę ku przyszłości...
Planeta, która nas stworzyła, a może raczej pozwoliła nam zaistnieć, musiała przejść wiele różnych zmian, abyśmy mogli dojść do punktu, w którym jesteśmy teraz.
Wszystkie te zmiany działy się...
2009-11-03
2013-08-25
Wszystkie gwiazdy nieba, lecz nie za walory literackie, a za treść!
Bardzo ważna książka na drodze do zrozumienia i pojednania ze zwierzętami.
Myślę że jako gatunek zwykliśmy uważać się za istoty świadome, inteligentne, czułe i wrażliwe...
I oczywiście są wśród nas takie jednostki, jednak w swej masie nasza świadomość to świadomość spadającej skały, niszczymy wszystko co staje na naszej drodze.
Inteligencję swą wykorzystujemy najczęściej w celu osiągania doraźnych celów i kumulacji zysków, a "po nas choćby potop".
Doświadczyliśmy w swej historii wiele zła, wojen, holokaustu, eksterminacji na masową skalę, czystek etnicznych i czego nas to nauczyło?
Ktoś kiedyś powiedział że dla ziemi człowiek jest jak wirus, bezmyślnie niszczący swego jedynego nosiciela.
Niestety nasz stosunek do naczelnych, ponoć naszych najbliższych krewnych jest dla nich równie zabójczy jak dla całej reszty stworzenia :(
Tym bardziej cieszy, że książki takie jak ta, stopniowo przebijają się do mainstreamu.
Andrew Westoll, szczęśliwie okazał się jednym z tych nielicznych przedstawicieli naszego gatunku wystarczająco wrażliwych, by opowiedzieć nam tę smutną i jednocześnie haniebną dla nas historię.
Przedstawił nam bite, poniżane, rażone prądem, poddawane wiwisekcji i okrutnym, niejednokrotnie nic nie wnoszącym eksperymentom szympansy. Szympansy, które dzięki poświęceniu Glorii i Richarda znalazły swój spokojny dom w tytułowym azylu Fauna.
Wszystkie gwiazdy nieba, lecz nie za walory literackie, a za treść...
Serdecznie polecam!
To bardzo ważna książka, nie tyle dla zwierząt, co dla nas ludzi. Dla zrozumienia i uchwycenia istoty naszego człowieczeństwa.
Wszystkie gwiazdy nieba, lecz nie za walory literackie, a za treść!
Bardzo ważna książka na drodze do zrozumienia i pojednania ze zwierzętami.
Myślę że jako gatunek zwykliśmy uważać się za istoty świadome, inteligentne, czułe i wrażliwe...
I oczywiście są wśród nas takie jednostki, jednak w swej masie nasza świadomość to świadomość spadającej skały, niszczymy wszystko co...
2019-01-09
I gdybym tylko w koszu swym gwiazd bez liku udźwignąć mógł, to bym dał, oddałbym wszystkie, tutaj, teraz...
Lecz dziesięć ich tylko, więc cóż, wszystkie dam, oddam bo warto!
Niesamowita powieść, lecz cóż to, zaraz, zaraz przecie to monolog, niesamowity monolog, niesamowity bohater, ale jaki tam z niego bohater, nawet imienia jego nie uświadczysz...
Cóż więc to było?
Nie wiem, pojęcia nie mam najzieleńszego...
Myśliwski to wielki mistrz, mistrz słowa, słowa prostego jak drut i ani go za dużo, ani za mało, tak w sam raz, nie inaczej, ani ciut, ciut...
Ot życie, życie od a do zet, bezimienne życie, życie niedopowiedziane, niewypowiedziane, najzwyklejsze, a jednak w niezwykłości swej niedościgłe.
I do kogóż to, owo życie swój słowotok kieruje?
A i tego nam wprost autor nie wypowie, a jednak każdy z nas, dokładnie wie kto zacz...
Myśliwski to wielki mistrz, mistrz niedopowiedzenia, mistrz iluzji i aluzji...
Daje nam czas, daje delikatne niczym muśnięcia skrzydeł motyla wskazówki, daje historię, ba opowieść wspaniałą, daje nam swe łuskanie fasoli, daje nam zauroczenie...
Zauroczenie w którym z wolna pogrążyłem się bez reszty, odpłynąłem, odpłyńcie i Wy...
Serdecznie polecam
I gdybym tylko w koszu swym gwiazd bez liku udźwignąć mógł, to bym dał, oddałbym wszystkie, tutaj, teraz...
Lecz dziesięć ich tylko, więc cóż, wszystkie dam, oddam bo warto!
Niesamowita powieść, lecz cóż to, zaraz, zaraz przecie to monolog, niesamowity monolog, niesamowity bohater, ale jaki tam z niego bohater, nawet imienia jego nie uświadczysz...
Cóż więc to było?
Nie...
2015-03-15
2017-07-10
2010-10-12
2012-01-02
Alidiss w "Cieplarni" udowodnił iż był prawdziwym szamanem słowa, szamanem słowa obdarzonym niezwykłą, wręcz dziką wyobraźnią!
Językiem oszczędnym, acz fantastycznie kreatywnym, namalował świat, który jest tak barwny i żywy, że aż trudno oderwać się od czytania!
Autor lekce sobie warząc wszelakie konwencje, stworzył opowieść która wręcz drwi sobie z literackich "szufladek".
Bo, czyż z czystym sumieniem możemy ją nazwać SF?
Jakież to SF - bez technologii, bez komputerów, psychologii, kosmicznych podróży, statków, sztucznych inteligencji, bez obcych i innych nadświetlnych cudów techniki?
No cóż, może więc raczej fantasy?
Ale zaraz, zaraz, jakie fantasy - bez magii, smoków, czarodziejek, zakutych w stal rycerzy, tajemnych ksiąg, ba, bez marnej czarodziejskiej różdżki nawet?
No nie wiem...
Odkąd pierwszy raz usłyszałem ją w radiowej "Trójce", eony temu. Czytałem tę książkę wiele razy, i myślę że to chyba jest jakaś baśń, dziwna, pokręcona, postapokaliptyczna baśń...
Jednakowoż "świat w którym baśń ta dzieje się", nie ma nic wspólnego z czasami "dawno, dawno temu".
Brian Aldiss wykreował w swej powieści plastyczne wizje rzeczy przez nas niedoświadczalnych, jednakże bez wątpienia przyszłych!
Miraże światów nigdy nie byłych, a jednak nieomal namacalnych, światów tak odległych w czasie że zda się wręcz niemożliwych do objęcia dla ludzkiego umysłu.
Autor nieśpiesznie snuje swą opowieść w szalonym uniwersum zatrzymanej w posadach ziemi, nie ma już rotacji, jest tylko bezustanny dzień i niekończąca się noc.
Jasną stronę planety opanowaną przez zmutowane rośliny, zamieszkują zielone ludziki i bynajmniej nie są to Marsjanie, to nasi odlegli potomkowie, genetycznie dostosowani do życia pośród wiecznej zieleni.
Prawdziwa uczta wyobraźni!
Poza tym... ten język, to nazewnictwo!
Aldiss zaszalał chyba bardziej niż sam mistrz Lem... wszystkie te: brzunio - brzuchy, wierzbomordy, szczudłaki, futroszorstki, chyżosieje, glistogluty, szabliścienie czy osice, zapadają w pamięci na długie lata.
Duże brawa dla tłumacza, który pięknie nam to wszystko spolszczył!
Serdecznie polecam!
Alidiss w "Cieplarni" udowodnił iż był prawdziwym szamanem słowa, szamanem słowa obdarzonym niezwykłą, wręcz dziką wyobraźnią!
Językiem oszczędnym, acz fantastycznie kreatywnym, namalował świat, który jest tak barwny i żywy, że aż trudno oderwać się od czytania!
Autor lekce sobie warząc wszelakie konwencje, stworzył opowieść która wręcz drwi sobie z literackich...
Cóż przyznać muszę, iż był taki czas, kiedy myślałem że "Steve Jobs" Waltera Isaacsona to najlepiej napisana biografia ever...
Książka ta postawiła poprzeczkę tak wysoko, że każdy kolejny przeczytany "życiorys" wyglądał przy niej jak dziecinna próba pozbierania do kupy faktów i dat.
Było tak, aż do teraz... "Człowiek, który zrozumiał naturę" to książka która po prostu sama się czyta.
Humboldt narysowany jest w niej tak żywo, tak sympatycznie, tak realnie że po lekturze czuję się tak, jak gdybym znał Go osobiście.
To nie jest typowa "laurka", nie jest to również pean na piedestale ku czci.
Autorka posługując się chyba jakimś szóstym zmysłem, na tych 544 stronach zawarła istotę życia naturalisty i podróżnika.
Z głębokim zrozumieniem i empatią opisała jego pasje, marzenia, rozterki i wreszcie przyjaźnie, tak męskie przyjaźnie Humboldta, które w jego epoce dały początek wielu niesmacznym plotkom.
Alexander był zagorzałym republikaninem i krytykiem kolonializmu, co w ówczesnych Niemczech nie było najlepiej postrzegane.
Jego poglądy zainspirowały młodego kreola, niejakiego Simóna Bolívara do rozróby w południowoamerykańskich koloniach korony hiszpańskiej, co w efekcie doprowadziło do ich wyzwolenia.
Inspirował Napoleona Bonaparte cesarza francuzów, korespondował z Thomasem Jeffersonem prezydentem USA i strofował go za posiadanie niewolników!
Przyjaźnił się z Johannem Wolfgangiem von Goethe i został mentorem Charlesa Darwina... normalnie człowiek instytucja.
Ta książka to nieomal wzorcowa biografia, wspaniały przykład na to jak należy pisać tego typu literaturę!
Oczywiście zawiera mnóstwo faktów, wspomnień, cytatów i dat, ale podane jest to wszystko w taki sposób, że dzięki niej, zacząłem rozglądać się za biografiami intensywniej :)
Serdecznie polecam.
Cóż przyznać muszę, iż był taki czas, kiedy myślałem że "Steve Jobs" Waltera Isaacsona to najlepiej napisana biografia ever...
więcej Pokaż mimo toKsiążka ta postawiła poprzeczkę tak wysoko, że każdy kolejny przeczytany "życiorys" wyglądał przy niej jak dziecinna próba pozbierania do kupy faktów i dat.
Było tak, aż do teraz... "Człowiek, który zrozumiał naturę" to książka która po prostu...