-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2022-01-19
2022-01-13
2018-07-14
2018-07-28
2014-09-06
Mniej znana pozycja autora „Człowieka o 24 twarzach”. Powieść ta została napisana w formie dziennika. Charlie Gordon posiada bardzo niskie IQ i przechodzi pozytywnie wszystkie testy na kandydata do eksperymentu mającego na celu zwiększyć jego iloraz inteligencji. Na samym początku książki czytamy mnóstwo błędów w dzienniku Charliego, ale w miarę jak jego inteligencja rośnie, zapiski w dzienniku stają się coraz bardziej ciekawsze i błyskotliwe. Charlie staje się geniuszem. Dalej nie opowiadam, ale przyznam jedno - Kwiaty dla Algernona sprawiły na mnie olbrzymie wrażenie. Jedna z najlepszych jakie czytałem, bardzo mocno zapadająca w pamięć. Książka ta jest pięknym i wzruszającym moralitetem. Polecam każdemu.
Mniej znana pozycja autora „Człowieka o 24 twarzach”. Powieść ta została napisana w formie dziennika. Charlie Gordon posiada bardzo niskie IQ i przechodzi pozytywnie wszystkie testy na kandydata do eksperymentu mającego na celu zwiększyć jego iloraz inteligencji. Na samym początku książki czytamy mnóstwo błędów w dzienniku Charliego, ale w miarę jak jego inteligencja...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-01-01
Pamiętam jak byłem sceptyczny gdy pierwszy raz zobaczyłem średnią ocen obu części Archiwum Burzowego Światła. Pomyślałem sobie wtedy, że jest mało głosów, średnia na pewno spadnie. Nie da się pisać aż na tak wysokim poziomie. Sprawdziłem oceny na goodreads, gdzie obie książki mają po kilkadziesiąt tysięcy głosów i szczena mi opadła. Nie znalazłem ani na lubimy czytać ani na goodreads ani jednej książki, która miałaby wyższą średnią czy choćby nawet porównywalnie dobrą. To trochę przypomina sytuację jak parę lat temu wszyscy skoczkowie skakali max po 130 metrów a Małysz lądował na 150 metrze. Chyba nigdy w życiu na żadną książkę nie napaliłem się aż tak bardzo zwłaszcza, że wcześniej przeczytałem wszystkie inne książki Sandersona, które były wydane po polsku. Pojawił się strach czy Sanderson sprosta aż tak wielkim oczekiwaniom. Gdy autor "wyszedł z progu" wiedziałem już, że będzie dobrze. Absolutny odlot. Telemark w końcówce Drogi Królów Sandersonowi wyszedł wręcz obłędnie a to dopiero była część pierwsza...
O Drodze Królów powiedziano już wszystko. Zachwytom nie było końca a jedyną wadą była wolno rozwijająca się akcja. W dobie fast foodowej literatury rzekłbym rzecz gustu. Pierwszy tom podniósł książkom fantasy ( i chyba książkom w ogóle) poprzeczkę tak wysoko, że wyżej mogą poruszać się już tylko statki kosmiczne. Aby przeczytać Słowa Światłości trzeba będzie zaopatrzyć się w skafander od NASA... I spory zapas tlenu, bo wierz mi, zabraknie Ci tchu.
Pamiętasz to uczucie jak czytałeś swoją ulubioną scenę w ulubionej książce po raz pierwszy i miałeś gęsią skórkę? I nawet samo jej wspomnienie wywoływało gęsią skórkę? Przed przeczytaniem dwóch tomów z Archiwum Burzowego Światła myślałem, że takich scen w jednym dobrym ale to naprawdę dobrym woluminie może być jedna bądź dwie, no... max trzy. W omawianych książkach naliczyłem ich kilkanaście.
Archiwum Burzowego Światła jest czymś w rodzaju objawienia. Zastanawiałem się co stoi za tak ogromnym sukcesem tej prawie w ogóle nie reklamowanej książki. Czy jest to nowatorski monumentalny świat opisany z chirurgiczną precyzją? Czy perfekcyjne dialogi z rozbrajającym humorem sytuacyjnym? Sympatyczni bohaterowie? Fabuła czy system magiczny? Ryciny Shallan dopełniające ten świat? Szczegółów i szczególików w mikro i makro skali jest tak wiele, że nie sposób wymienić wszystkich. To na razie są puzzle i z każdym tomem będziemy odkrywać Roshar kawałek po kawałku.
Jak ktoś wcześniej napisał, skala ocen po przeczytaniu omawianych książek drastycznie się zmienia. Kilku książkom, którym dałem wcześniej 10 musiałem odjąć gwiazdki bo nawet w połowie nie były tak dobre jak dzieło Sandersona.
No cóż... Gdyby ta książka mogła być człowiekiem to zostałaby moją żoną. Zakochałem się. Następna randka za dwa lata... Wytrzymam to jakoś. Muszę. Albo nie... Przeczytam jeszcze raz 😄
Pamiętam jak byłem sceptyczny gdy pierwszy raz zobaczyłem średnią ocen obu części Archiwum Burzowego Światła. Pomyślałem sobie wtedy, że jest mało głosów, średnia na pewno spadnie. Nie da się pisać aż na tak wysokim poziomie. Sprawdziłem oceny na goodreads, gdzie obie książki mają po kilkadziesiąt tysięcy głosów i szczena mi opadła. Nie znalazłem ani na lubimy czytać ani na...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-31
Ile dobrych książek otagowano mianem świetnych? Nad iloma bardzo dobrymi książkami wzdychaliśmy achami i ochami? Do ilu z nich chcieliśmy wracać a do ilu faktycznie wróciliśmy? Przy czytaniu jak wielu powieści mieliśmy gęsią skórkę? Były już książki grube, wciągające, ujmujące, wzruszające, wprawiające w zadumę, w zachwyt, nowatorskie... Jak wiele z tych cech może zmieścić się w jednym woluminie? W Drodze Królów mamy wszystkie i co najlepsze, nie są poupychane jak sardynki w puszce ale tańcują niczym delfiny w oceanie.
Dzięki właśnie takim książkom jak Droga Królów najdalej za 5 lat nazwisko Sandersona będzie w Polsce tak samo rozpoznawalne jak Tolkiena, Sapkowskiego czy Martina.
Ile dobrych książek otagowano mianem świetnych? Nad iloma bardzo dobrymi książkami wzdychaliśmy achami i ochami? Do ilu z nich chcieliśmy wracać a do ilu faktycznie wróciliśmy? Przy czytaniu jak wielu powieści mieliśmy gęsią skórkę? Były już książki grube, wciągające, ujmujące, wzruszające, wprawiające w zadumę, w zachwyt, nowatorskie... Jak wiele z tych cech może zmieścić...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-02-02
2018-01-28
2018-01-21
2017-12-20
2017-06-30
2017-04-23
Moers jest kapitalnym pisarzem z nieograniczoną wyobraźnią. Wielokrotnie podczas czytania przyłapywałem się na myśli "skąd on bierze te pomysły?". Rumo spodobał mi się jeszcze bardziej niż najpopularniejsza książka Walter Moersa "Miasto śniących książek". Aczkolwiek "Kot Alchemika" oraz "Jasioł i Mgłosia" również zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Cała seria o Camonii to jeden wielki unikat i uważam, że każdy szanujący się czytelnik powinien ją poznać.
Moers jest kapitalnym pisarzem z nieograniczoną wyobraźnią. Wielokrotnie podczas czytania przyłapywałem się na myśli "skąd on bierze te pomysły?". Rumo spodobał mi się jeszcze bardziej niż najpopularniejsza książka Walter Moersa "Miasto śniących książek". Aczkolwiek "Kot Alchemika" oraz "Jasioł i Mgłosia" również zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Cała seria o Camonii to...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-12-26
Tam gdzie płynie rzeka...
Gdy we wrześniu 2003 roku kolega pokazał mi tą samą rzekę (The same River) rzucając od niechcenia "a znasz Riverside?" nie wiedziałem jeszcze, że przez te dźwięki w następnych latach przejedzie po mnie emocjonalny czołg. Zaczęło się od wspomnianej prezentacji, następnie wróciłem do domu i posłuchałem tego co Riversi udostępnili na swojej stronie internetowej. Od momentu gdy usłyszałem Reality Dream wiedziałem, że nie mam do czynienia z pierwszą lepszą nową kapelą, jakich wiele, ale że to jest poziom światowy. Później pojawiły się płyty, niezliczone koncerty, rozmowy z Mittloffem i Grudniem na gg. Grudzień pewnego razu po koncercie w Zabrzańskim "Wiatraku" przyniósł mi płytę swojej poprzedniej kapeli "Unnamed", która również przypadła mi do gustu.
Muzyka Riverside towarzyszyła mi gdy poznawałem moją pierwszą miłość. Gdy ją utraciłem, szukałem w tych dźwiękach ukojenia. Pierwszy koncert jaki zobaczyłem z moją Żoną to właśnie wspomniany "Wiatrak" Riverside. Na studiach jak broniłem dyplomu, to pod koszulą i krawatem miałem ulubiony t-shirt Riverside. Na każdą płytę czekałem jak na objawienie... Takich szczególnych chwil, wspomnień było krocie. Rok 2016 okazał się najmocniejszy. Najpierw wiadomość o śmierci Grudnia i ojca Mariusza... Następnie październikowe łzy szczęścia gdy na mojej wycieczce życia usłyszałem pierwszy raz Where The river flows... by miesiąc później te same dźwięki zakonczyły żywot prowadzonego przeze mnie auta należącego do mojego Taty, który 7 godzin później dołączył do Grudnia i ojca Mariusza w zaświatach...
Tam gdzie płynie rzeka... nie wiadomo dokąd nas zaprowadzi. Ciężko się wspomina, ale takie jest życie, ciężkie, nieprzewidywalne a jednocześnie tak cholernie uzależniające. Długo nie mogłem nic przeczytać i pozycja Nowakowskiego jest pierwszą książką, którą przeczytałem od wspomnianych listopadowych wydarzeń. Na tych czterystu stronach jest zawartych tyle wspomnień, emocji, że moja ocena w żaden sposób nie jest, nie może być obiektywna. Można powiedzieć, że się odkorkowałem i znów wrócę do czytania.
Maurycy nie znam Cię, ale jeśli to czytasz to musisz wiedzieć, że masz u mnie beczkę piwa. Dzięki!!!
Riverside dziękuję za soundtrack do mojego życia.
Tam gdzie płynie rzeka...
Gdy we wrześniu 2003 roku kolega pokazał mi tą samą rzekę (The same River) rzucając od niechcenia "a znasz Riverside?" nie wiedziałem jeszcze, że przez te dźwięki w następnych latach przejedzie po mnie emocjonalny czołg. Zaczęło się od wspomnianej prezentacji, następnie wróciłem do domu i posłuchałem tego co Riversi udostępnili na swojej stronie...
2015-03-26
2015-02-10
2013-10-21
Jedenastego dnia po śmierci najbliższej mi osoby sięgnąłem po Złodziejkę Książek.
Już jest dobrze.
Dziękuje.
Jedenastego dnia po śmierci najbliższej mi osoby sięgnąłem po Złodziejkę Książek.
Już jest dobrze.
Dziękuje.
2014-04-03
Są takie sytuacje, że to nie łzy są oznaką słabości ale ich brak.
No cóż... życie.
Są takie sytuacje, że to nie łzy są oznaką słabości ale ich brak.
No cóż... życie.
2014-10-05
Brandon Sanderson to pisarz mało znany szerszemu gronu czytelników.
A szkoda. Można napisać wciągające fantasy bez smoków, troli, elfów i innych niziołków? Pewnie, że można. Sanderson tworzy zupełnie nowy świat i z pieczołowitością go opisuje. Wrzuca weń czytelnika na łeb na szyje, przygląda mu się przez chwilę z zadziornym uśmieszkiem na ustach, po czym pokazuje jak, kto, z kim i dlaczego. Czytelnik po wszystkim ma wrażenie jakby właśnie przejechał się roller coasterem i sięga po drugi tom trylogii z wypiekami na twarzy.
Nie wiem co bierze autor ale ciesze się, że się tym dzieli.
Brandon Sanderson to pisarz mało znany szerszemu gronu czytelników.
A szkoda. Można napisać wciągające fantasy bez smoków, troli, elfów i innych niziołków? Pewnie, że można. Sanderson tworzy zupełnie nowy świat i z pieczołowitością go opisuje. Wrzuca weń czytelnika na łeb na szyje, przygląda mu się przez chwilę z zadziornym uśmieszkiem na ustach, po czym pokazuje jak, kto,...
2014-10-13
Sanderson ponownie pokazuje czytelnikom, że Archiwum Burzowego Światła to jest jego najdoskonalszy twór. Pamietam jak parę lat wstecz zachwycałem się Słowami Światłości i zastanawiałem się jak to jest możliwe, że ktoś pisze aż z taką pieczołowitością, dbaniem o najdrobniejsze szczegóły, niesamowicie rozbudowane portrety psychologiczne postaci. I to jest właśnie to, co mi się u Sandersona podoba najbardziej, skupienie się na głównych bohaterach, ich wewnętrznych rozterkach, o tym, że nawet najlepszych można złamać, że każdy może upaść. Jak ktoś oczekuje tylko faktu, iż fabuła ma być popychana ciągle do przodu, bo nóż widelec czytelnik się może znudzić to musi wrócić do piaskownicy. To nie jest fast foodowa literatura - to Sanderson w całej okazałości. To co znamy z innych książek tutaj jest spotęgowane a sama historia wręcz nas pożera. Ode mnie 10 czyli Max.
Sanderson ponownie pokazuje czytelnikom, że Archiwum Burzowego Światła to jest jego najdoskonalszy twór. Pamietam jak parę lat wstecz zachwycałem się Słowami Światłości i zastanawiałem się jak to jest możliwe, że ktoś pisze aż z taką pieczołowitością, dbaniem o najdrobniejsze szczegóły, niesamowicie rozbudowane portrety psychologiczne postaci. I to jest właśnie to, co mi...
więcej Pokaż mimo to