-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1184
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać433
Biblioteczka
Czy jestem SWIFTIE?
Nieee, aż tak to nie 😉 ale bardzo lubię twórczość Taylor Swift i z przyjemnością, sięgnęłam po książkę „Taylor Swift. Podróż przez wszystkie ery.”
Taylor to jedna z najbardziej popularnych piosenkarek na świecie, jako pierwsza w historii została czterokrotnie wyróżniona nagroda Grammy za najlepszy album roku 😍
Jej piosenki zna każdy, czy się ją lubi czy nie lubi, nóżka i tak chodzi 🩷
Dzięki tej książce odbyłam na serio sentymentalną podróż do początków jej kariery i przypomniałam sobie swoje „młodzieńcze” lata 💜 Dowiedziałam się też wielu interesujących historii na temat jej życia i tego jak na przestrzeni lat ewoluowała, ona sama oraz jej kariera.
Baaardzo przyjemnie spędziłam czas podczas lektury. Książkę czyta się bardzo szybko, ma mnóstwo informacji i przede wszystkim przepiękne ilustracje
Jednym słowem, absolutnie cudowne wydanie 😍
Jeśli jesteś swifite (ale wcale nie musisz nią być🤩) to koniecznie przeczytaj tę książkę 😍
To więcej niż zwykła biografia, to prawdziwa uczta dla fanów Taylor.
[współpraca z Znak LiteraNova]
Czy jestem SWIFTIE?
Nieee, aż tak to nie 😉 ale bardzo lubię twórczość Taylor Swift i z przyjemnością, sięgnęłam po książkę „Taylor Swift. Podróż przez wszystkie ery.”
Taylor to jedna z najbardziej popularnych piosenkarek na świecie, jako pierwsza w historii została czterokrotnie wyróżniona nagroda Grammy za najlepszy album roku 😍
Jej piosenki zna każdy, czy się ją lubi...
Pamiętacie, jak w zeszłym roku Wydawnictwo Niezwykłe wypuściło jedną z najbardziej mrocznych i porypanych książek, jaką świat widział, czyli „Haunting Adeline”? To było coś! Mocna, okrutna i niesamowita zarazem. A pamiętacie ten szał i zachwyty nad psychopatycznym stalkerem, Zadem? Nooo ja typa uwielbiam, ale! Najlepszą postacią według mnie jest Sibby!
Czekałam na historię o naszej szurniętej Sibel i jej giermkach. I oto właśnie ją dostaliśmy.
„Satan`s Affair” to prequel tego, co działo się w HA. Jak udał się autorce? Moim zdaniem całkiem nie najgorzej.
Oczywiście książka jest przeznaczona dla dorosłych czytelników, ponieważ zawiera opisy przemocy, w tym seksualnej oraz wiele drastycznych scen. Nie jest to również książka dla każdego czytelnika.
Na 214 stronach, dostajemy historię (moim zdaniem szkoda, że tak krótką) życia Sibby. W retrospekcjach dowiadujemy się jak wyglądało jej dzieciństwo w sekcie, w której się urodziła. To co się tam działo wpłynęło ogromnie na jej życie i zachowanie. Po ucieczce, znajduje azyl w Satan`s Affair. Podróżuje więc po całym kraju, oferując przerażającą rozrywkę, idealną na Halloween. Czyli wiecie, nawiedzone domy, potwory i spółka. Sibel oczyszcza świat z demonów, które zjawiają się w tym osobliwym parku rozrywki. W każdym mieści znajduje się ktoś, w kogo duszy czai się zło. Dziewczyna czai się w ukryciu, obserwuje i wydaje wyrok, śpiewając kołysankę dla gnijących dusz (moi drodzy kółko graniaste już nigdy nie będzie takie same) i wspólnie z giermkami zajmuje się egzekucją.
Sibby jest bohaterką, której mimo wszystko nie da się nie lubić. Sprawia, że w człowieku odzywa się jego mroczna, psychopatyczna strona. Szczerze? Jest mi jej bardzo żal. Wiele przeszła, nie dostała prawidłowego rozwoju, dobrej opieki kiedy była dzieckiem. To miało ogromny wpływ na jej zachowanie. Cieszę się, że dostaliśmy jej historię, bo w końcu zrozumiałam co spotkało tę dziewczynę i jak wyglądało jej życie w Satan`s Affair. No i w książce pojawia się Zade! Wiemy z jej perspektywy jak to wyglądało.
„Satan`s Affair” to książka drastyczna, nieprzewidywalna, pełna okrucieństwa, rozlewu krwi i erotyki. Jest grubo. Czy ta historia jest nienormalna? No pewnie! Jeszcze jak!
Ja szalenie lubię takie książki, żałuję tylko, że dostaliśmy tak mało. Liczyłam na więcej opowieści z przeszłości. Więcej smaczków. No ale cóż…nie można mieć wszystkiego.
Cieszę się też, że sprawa z giermkami w końcu się wyjaśniła.
Polecam tę książkę fanom mocnej, krwawej literatury.
współpraca reklamowa z wydawnictwem Niezwykłym
Pamiętacie, jak w zeszłym roku Wydawnictwo Niezwykłe wypuściło jedną z najbardziej mrocznych i porypanych książek, jaką świat widział, czyli „Haunting Adeline”? To było coś! Mocna, okrutna i niesamowita zarazem. A pamiętacie ten szał i zachwyty nad psychopatycznym stalkerem, Zadem? Nooo ja typa uwielbiam, ale! Najlepszą postacią według mnie jest Sibby!
Czekałam na historię...
Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach wydawniczych informację o tym, że kultowa seria o wampirach (o której nigdy nie słyszałam, jak to w ogóle możliwe?!) zostanie wznowiona, bardzo się ucieszyłam. Pomyślałam sobie wtedy: wow! to coś dla mnie, na pewno będzie świetna! Liczyłam na niesamowitą, wciągającą od pierwszych stron, mroczną i pikantną historię.
Cóż… Niestety… Nie polubiłam się z „Mrocznym Kochankiem” od J.R. Ward. Dlaczego? O tym za chwilę.
Pierwszy tom bestsellerowego (według „New York Timesa”) cyklu „Bractwo Czarnego Sztyletu” to historia przywódcy właśnie tego bractwa – Wratha, a także dziennikarki, półczłowieka półwampira – Beth Randall. Od wieków w sekrecie przed ludźmi trwa wojna między wampirami a ich prześladowcami, o dosyć interesującej nazwie, martwiakami. Pewnego wieczora, przed nocnym klubem ginie członek bractwa, najlepszy wojownik, a zarazem przyjaciel Wratha. Wampir postanawia spełnić ostatnie życzenie swojego kumpla. Musi pomóc w przemianie jego córki, która nie wie nic o swoim wampirzym pochodzeniu. Oczywiście nie wszystko idzie tak jak należy. Jeśli chcecie dowiedzieć się jak potoczy się historia tej dwójki, sięgnijcie po książkę, ale ostrzegam, łatwo nie będzie.
Dobra, ja spodziewałam się serio czegoś lepszego. Chciałam historii z rodem True Blood czy The Vampires Diaries, a niestety dostałam komedię. Tak komedię! Przez całą książkę śmiałam się do rozpuku. Przysięgam.
Sam pomysł na fabułę jest super, serio. Jednak nie jestem w stanie sobie wyobrazić tego, jak najsilniejszy, najbardziej potężny i mroczny wampir, może być niewidomy! Jakoś tego nie kupuję. Okej, rozumiem, że autorka chciała stworzyć zupełnie inny świat, ale to burzy moje wszelkie wyobrażenia na ten temat. Niewidomy wampir, chodzący w okularach przeciwsłonecznych, nie ściągający go nawet w momencie tak zwanego cimcirymci. Albo moment, w którym nasz główny bohater po jednej z walk, chodzi z ręką w temblaku. Że co? No błagam.
Wampiry żywiące się swoją krwią? No ja tego nie kupuję. Przepraszam, ale mam inny obraz wampiryzmu.
Kolejną z wielu rzeczy, która totalnie nie przypadła mi do gustu, jest to, że główna bohaterka, która teoretycznie jest w traumie po napaści, rozkłada nogi przed obcym kolesiem, który nagle zjawia się w jej domu. Oczywiście nogi rozłożyła nie zamieniwszy z nim żadnego słowa. Przepraszam, nie mam nic przeciwko takim scenom. Ale szanujmy się. Trochę.
Rozumiem, że historia została napisana prawie 20 lat temu i może mieć w obecnych czasach, trochę inny wydźwięk, ale gdyby fabuła tak nie gnała i nie było tam tylu niestworzonych i skręcających z żenady rzeczy, to może byłaby to o niebo lepsza książka.
Szkoda, wielka szkoda, bo zapowiadał się hit.
Bokserki XXL, brzoskwinka, samica i wiele innych mnie pokonało.
współpraca z wydawnictwem Nowa Baśń
Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach wydawniczych informację o tym, że kultowa seria o wampirach (o której nigdy nie słyszałam, jak to w ogóle możliwe?!) zostanie wznowiona, bardzo się ucieszyłam. Pomyślałam sobie wtedy: wow! to coś dla mnie, na pewno będzie świetna! Liczyłam na niesamowitą, wciągającą od pierwszych stron, mroczną i pikantną historię.
Cóż… Niestety… Nie...
Jedno proroctwo. Dwie królowe. Dzieli je tysiąc lat. Moc jednej doprowadzi świat do zagłady, moc drugiej pozwoli go ocalić. Brzmi dobrze co? „Furyborn. Zrodzona z furii” to zdecydowanie jedna z ważniejszych premier tego roku. Książka, którą przeczytać powinien dosłownie każdy, kto kocha fantastykę.
To historia o przeznaczeniu, przed którym stoją dwie kobiety. Rielle i Eliana.
Przyznam szczerze, że początkowo nie byłam przekonana do pomysłu, którym są dwie linie czasowe, ale jak bardzo się myliłam! To było genialne. Mamy dwie perspektywy, jedna jest Rielle, a druga Eliany. Obie kobiety różni tysiąc lat. Są to historie, które się różnią, jednak mają ze sobą wiele, wiele wspólnego.
Reille, ukrywa przed światem, że posiada moce. Otóż włada ogniem. Kiedy bliska jej sercu osoba jest w niebezpieczeństwie, ujawnia je. Ale to nie wszystko, włada również innymi mocami. I tak zostaje poddana próbom, które mają na celu potwierdzić to, że jest Królową Słońca. Czy rola wybawicielki jest jej słusznie pisana?
Eliana, to przebiegła i zbuntowana łowczyni. Pracuje dla Imperium i poluje na buntowników. Robi to wszystko dla swojej rodziny. Od lat ukrywa pewną tajemnicę. Wszystko zmienia się w momencie, kiedy jej matka zostaje porwana. Aby ją uratować, musi połączyć swoje siły z Wilkiem, przywódcą Czerwonej Korony, na którego również dostała zlecenie. Nie jest łatwo, jednak wyrusza z nim na poszukiwania. To co odkryje, zmienia jej życie o 180 stopni.
To opowieść o przeznaczeniu, pełna miłości, namiętności. Historia o dwóch kobietach, które los wystawił na ogromną próbę.
Już pierwsze strony książki, to istny wir wydarzeń. Czytając chce się więcej i więcej. Były momenty, kiedy akcja zwalniała, co trochę mnie nużyło i miałam ochotę odłożyć tę historię. Jednak później, akcja znów przyspiesza. Odkrywamy, kto jest wrogiem i kto chce zniszczyć świat. Zakończenie zostawia nas z wieloma pytaniami, na które mam nadzieję, dostaniemy szybko odpowiedź, w kolejnym tomie.
To fenomenalna historia. Mamy tu genialne, twarde, dążące do celu z uporem bohaterki. Takie wiecie, prawdziwe badass. Książka jest wypełniona intrygami, tajemnicami, igraniem z losem i magią.
Czyta się ją z zapartym tchem i takim wiecie, mrowieniem z niepokoju, bo nic do końca nie jest tu jasne.
Obowiązkowa pozycja tej wiosny!
[współpraca reklamowa z @odyseya.books]
Jedno proroctwo. Dwie królowe. Dzieli je tysiąc lat. Moc jednej doprowadzi świat do zagłady, moc drugiej pozwoli go ocalić. Brzmi dobrze co? „Furyborn. Zrodzona z furii” to zdecydowanie jedna z ważniejszych premier tego roku. Książka, którą przeczytać powinien dosłownie każdy, kto kocha fantastykę.
To historia o przeznaczeniu, przed którym stoją dwie kobiety. Rielle i...
[współpraca reklamowa] wydawnictwo UROBOROS
To jest seria mojego życia. Przysięgam. Kocham „Dwory” z całego serca i wiem, że już na zawsze w nim pozostaną. Nie tylko tam… pokochałam tak bardzo tę historię oraz bohaterów, że rok temu zrobiłam sobie tatuaż inspirowany właśnie tymi książkami. I będą już ze mną na zawsze.
Sarah J Maas to królowa. KRÓLOWA. Wszystko co napisze to złoto i przy każdej opowieści, czy to o Feyrze, Aelin czy Bryce, czytelnik czuje, że jest w domu.
Uwielbiam wracać do ACOTARu, za każdym razem przeżywam inne emocje i za każdym razem jeszcze bardziej kocham ten wspaniale wykreowany świat. Stworzona historia jest cudowna, a bohaterowie? Każdy ma w sobie coś wyjątkowego. Świetna fabuła. Czyta się to z zapartym tchem.
Bardzo się cieszę, że wydawnictwo postanowiło wznowić wydania. Miałam duże wątpliwości co do okładek, ale przyznaję byłam w błędzie. Są obłędne.
Feyra, główna bohaterka, nie ma w życiu lekko, zajmuje się domem, bo jej ojciec nie jest zdolny do jakiejkolwiek pracy, a siostry Nesta (btw. kocham typiarę najbardziej na świecie) i Elaina, skore do zadbania o tzw. wikt i opierunek, nie są. Mają właśnie od tego najmłodszą siostrę. I ta nasza biedna Feyra, podczas okrutnej zimy, poluje w pobliżu muru, który oddziela ludzkie ziemie od Prythianu, krainy zamieszkanej przez czarodziejskie istoty. Kiedy podczas polowania dziewczyna zabija ogromnego wilka, nie wie, że tak naprawdę strzelała do fae. I wiecie, po jakimś czasie w drzwiach jej chaty staje pochodzący z Wysokiego Rodu Tamlin (nie będę się na jego temat wypowiadać, kto mnie zna, to wie jakie mam zdanie), w postaci złowrogiej bestii. Bestia żądaja zadośćuczynienia za ten czyn. Feyra musi wybrać – albo zginie w nierównej walce, albo uda się razem z Tamlinem do Prythianu i spędzi tam resztę swoich dni. I co wybiera? No oczywiście, udaje się z tajemniczym fae w nieznane. Dzieli ich wszystko, pozornie. Tak naprawdę mają ze sobą wiele wspólnego, co odkrywają powoli. Tamlin skrywa również niejedną tajemnicę przed Feyrą, które stopniowo odkrywa (choć raczej nie wszystkie). No i nie zapominajmy, wśród mieszkańców Dworu Wiosny, panuje klątwa, rzucona przed prawie 50 laty. Nasza parka zakochuje się w sobie i pewnie pomyślicie, że żyli długo i szczęśliwie? Otóż nie. Tampon odsyła dziewczynę do jej rodzinnych stron, a sam oddaje się w ręce Amarnthy. A co robi nasza bohaterka? Oczywiście idzie go ratować. A pod Górą dzieje się wiele. Oj wiele. Kto czytał ten wie, kto nie czytał zachęcam z całego serduszka, do zapoznania się z tą historią.
Co sprawiło, że tak bardzo pokochałam pierwszy tom (choć nie jest moim ulubionym)? „Tu jesteś. Szukałem cię.”
[współpraca reklamowa] wydawnictwo UROBOROS
To jest seria mojego życia. Przysięgam. Kocham „Dwory” z całego serca i wiem, że już na zawsze w nim pozostaną. Nie tylko tam… pokochałam tak bardzo tę historię oraz bohaterów, że rok temu zrobiłam sobie tatuaż inspirowany właśnie tymi książkami. I będą już ze mną na zawsze.
Sarah J Maas to królowa. KRÓLOWA. Wszystko co napisze...
„Two for joy” to drugi tom dylogii “Stowarzyszenia Srok” i szalenie się cieszę, że nie musiałam w ogóle czekać na tę część! Bo jeśli zostałabym tylko z pierwszym tomem, to byłabym okrutnie zawiedziona.
Po przeczytaniu „One for sorrow”, mogłam od razu wraz z Ivy i Audrey, poprowadzić śledztwo. Wiem kto jak i dlaczego, ale nie ukrywam, że takiego zakończenia się w ogóle nie spodziewałam. Autorki totalnie mnie zaskoczyły i ubolewam, że nie będzie trzeciego tomu! Ja się pytam jak? Kto tak kończy i zostawia nas, czytelników, z tyloma pytaniami.
Historia jest owiana mrokiem i tajemnicą. Nadal nie rozwiązana zagadka morderstwa, porwanie jednej z bohaterek, wiele przewijających się postaci, masa poszlak, a także niedopowiedzeń to ogromny plus tej książki. Dziewczyny próbują rozwikłać pojawiające się na każdym kroku tajemnice. Z różnym skutkiem.
Relacje głównych bohaterek, trochę się pokomplikowały (przyznam się szczerze, że ten wątek strasznie mnie irytował) i gdyby nie to, to może dziewczyny szybciej by wpadły na trop, ale! patrząc na to z perspektywy zakończenia, miało to sens. To było jednak po coś.
Kupił mnie klimat tej książki, brak nudy i to, że podejrzewałam totalnie każdego o zbrodnię. Oprócz jednej osoby, choć miałam maleńki przebłysk podczas czytania pierwszej części, że coś mi tu nie gra. Jednak pomyślałam sobie, nieeee nie może być w życiu! No cóż, bardzo się pomyliłam.
Bawiłam się znakomicie podczas czytania tej dylogii, uważam że „Two for Joy” jest nieco lepsza od pierwszej części. Autorki po raz kolejny sprawiły, że czułam zagrożenie i całkiem spore napięcie.
Lekki thriller młodzieżowy, a ileż emocji! Polecam!
[współpraca reklamowa] z wydawnictwem Story Light
„Two for joy” to drugi tom dylogii “Stowarzyszenia Srok” i szalenie się cieszę, że nie musiałam w ogóle czekać na tę część! Bo jeśli zostałabym tylko z pierwszym tomem, to byłabym okrutnie zawiedziona.
Po przeczytaniu „One for sorrow”, mogłam od razu wraz z Ivy i Audrey, poprowadzić śledztwo. Wiem kto jak i dlaczego, ale nie ukrywam, że takiego zakończenia się w ogóle nie...
„Jedna to smutek,
Dwie to radość,
Trzy to dziewczynka, cztery to chłopiec,
Pięć to srebro, sześć to złoto.
Siedem to wieczny sekret, niecnoto.”
W tej książce znajdziecie tajemnicę, niepewność i sporo napięcia. Zakończenie zwala z nóg, zostawia z pytaniami i chce się od razu sięgnąć po drugi tom. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia co ja i na kontynuację musieli czekać, aż trzy lata!
Cieszę się, że miałam możliwość poznać „One for sorrow” dopiero teraz. Jeśli miałabym czekać tak długo, na kolejny tom, to z pewnością bym oszalała z niecierpliwości.
O „Two for joy” opowiem niebawem. Teraz skupmy się na pierwszym tomie dylogii „Stowarzyszenia Srok”.
Zacznijmy od tego, że książka została napisana przez dwie autorki, Zoe Sugg i Amy McCulloch. Nie odczułam w ogóle różnicy w stylu pisania obu autorek.Udało im się stworzyć klimat dark academii i co więcej, one utrzymały go przez całą książkę! Co bardzo cenię.
A historia?
„One for sorrow” to historia pisana z dwóch perspektyw. Dwie bohaterki. Audrey i Ivy. Uczennice w Illumen Hall, elitarnej szkole z internatem. Audrey jest nowa, nie czuje się tam najlepiej, no po prostu nie może za bardzo się odnaleźć. Jej współlokatorka, Ivy, też wcale jej nie pomaga, sprawia wrażenie dziwnej i nieprzyjemnej. W skrócie dziewczyny nie mogą złapać ze sobą kontaktu. Dodatkowo, przed wakacjami w szkole doszło do „wypadku”, w którym zginęła lubiana i popularna przyjaciółka Ivy, Dolores. W nowym roku szkolnym powstaje podcast KZL, w którym tajemniczy głos próbuje rozwiązać zagadkę śmierci dziewczyny ( o nieszczęśliwym wypadku lub samobójstwie, nie można mówić). Na każdym kroku piętrzą się pytania, na które brak odpowiedzi. Dziewczyny łączą w końcu siły i wspólnie próbują rozwikłać zagadkę. I wciąż towarzyszą im tajemnicze sroki. Czy uda im się złapać sprawcę zbrodni? Wiem, ale nie powiem. Tego dowiecie się z książki.
„One for sorrow” to książka tajemnicza, klimatyczna, wciągająca. To bardzo wciągający młodzieżowy thriller. Wspólnie z dziewczynami wsiąknęłam w historię i z przyjemnością podążałam ich śladami, próbując odkryć, kto stoi za śmiercią Loli. Bardzo fajne było też to, że autorki nie skupiały się tylko na jednej tajemnicy, bo wspólnie z Ivy i Audrey, odkrywamy też kto prowadzi tajemniczy podcast (miałam pomysł na podejrzanego, ale się nie sprawdził) oraz dokąd prowadzą zapomniane tunele i o co chodzi z tymi przeklętymi srokami!
Fajna książka, dla fanów lekkich kryminałów.
[współpraca reklamowa z wydwanictwem Insignis]
„Jedna to smutek,
Dwie to radość,
Trzy to dziewczynka, cztery to chłopiec,
Pięć to srebro, sześć to złoto.
Siedem to wieczny sekret, niecnoto.”
W tej książce znajdziecie tajemnicę, niepewność i sporo napięcia. Zakończenie zwala z nóg, zostawia z pytaniami i chce się od razu sięgnąć po drugi tom. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia co ja i na kontynuację musieli czekać, aż...
Jak o tej książce było ostatnio głośno! Jak wszyscy polecali, że jaka dobra, że świetna, że trzeba przeczytać! No to co zrobiłam? Zamówiłam, przeczytałam i … ooo WOW!
To była szalenie dobra zabawa!
W swojej karierze czytelniczej przeczytałam cztery książki Agaty Polte ( z PFZ to już pięć) i uważam, że ta jest najlepsza.
„Pierwsza Faza Zaćmienia” to pierwszy tom z serii „Rodzina Carmody”. To romantasy jest po prostu epickie.
Aislinn Carmody, wkrótce ma zostać obrończynią królowej czarownic, swojej siostry Caitrii. Ma generalnie poukładane życie i uparcie podąża ścieżką, którą sobie obrała. Wszystko komplikuje się w momencie, kiedy w mieście zaczynają ginąć czarownice. Do tego zbliża się zaćmienie słońca, które jest wyjątkowo niebezpieczne dla osób magicznych. Aislinn szuka sposobu na zapobiegnięcie kolejnym tragediom, nieoczekiwanie z pomocą przychodzi jej władca wampirów Renan Ward (kocham typa!). Wampir składa rodzinie propozycję nie do odrzucenia, na co nasza młoda czarownica reaguje bardzo nerwowo. No nie jest łatwo moi drodzy, bo krwiopijca, chce im pomóc, ale stawia jeden warunek. Aislinn ma go poślubić. A ona broni się jak tylko może, z marnym jednak skutkiem. Co dalej? No cóż, musicie sami się przekonać, ale powiem Wam jedno, WARTO!
PFZ to urban fantasy z wątkiem romantycznym. Świetnie to autorce wyszło. Wchodzimy do prawie takiego samego świata jak nasz, no właśnie prawie. Bo tu żyją wampiry, czarownice i wilkołaki, ludzie posiadają zdolności takie jak telepatia czy moc władania błyskawicami i są też bratnie dusze. Mamy też wątek enemies to lovers, który ja wręcz UWIELBIAM!
Wkręciłam się w tę historię od pierwszych stron. Po prostu przepadłam na kilka godzin.
Oprócz wątku romantycznego, mamy też kryminalną zagadkę do rozwiązania. I powiem Wam, że ja się w ogóle nie domyśliłam kto, jak i dlaczego. Będziecie w szoku!
Świetnie poprowadzona fabuła, z humorem i spicy scenami (bez cringu!). Czyta się bardzo szybko i chce się więcej! (w moim przypadku, chcę więcej Caspiana!).
Jak o tej książce było ostatnio głośno! Jak wszyscy polecali, że jaka dobra, że świetna, że trzeba przeczytać! No to co zrobiłam? Zamówiłam, przeczytałam i … ooo WOW!
To była szalenie dobra zabawa!
W swojej karierze czytelniczej przeczytałam cztery książki Agaty Polte ( z PFZ to już pięć) i uważam, że ta jest najlepsza.
„Pierwsza Faza Zaćmienia” to pierwszy tom z serii...
Długo zastanawiałam się co mogę napisać o „Złodzieju mojego serca”… i ja naprawdę chciałabym, żeby to było coś pozytywnego. Serio. Niestety nie potrafię.
A nie! Jest jedna rzecz. Okładka. To jest zdecydowanie jedyny plus. Bo reszta… No nie.
Bohaterowie? Rocklyn, bogata dziewczyna, buntowniczka, córeczka tatusia, dowodzi w elitarnej szkole. Bastian, biedny mężczyzna, pochodzący z patologicznej rodziny, ma wiele na sumieniu. Pewnego razu ich drogi się ze sobą przecinają i tak zaczyna się ich niebezpieczna historia.
Dawno nie czytałam tak chaotycznie napisanej historii. Zaczynając czytać nie wiedziałam zupełnie o co się dzieje i czytając dalej miałam wrażenie, że coś pominęłam albo czytam po prostu wyrywane z kontekstu zdania. Jest tu tyle imion i wydarzeń, które tylko wprowadzają dodatkowy zamęt, mieszają całą fabułę jeszcze bardziej. To tak zwane pomieszanie z poplątaniem. Dzieje się wiele, jest to wszystko nieprzemyślane. Akcja toczy się bardzo szybko i ciężko połapać się o co w tym wszystkim do diaska chodzi. Ja do tej pory nie wiem. Jak już napisałam wyżej to totalny CHAOS. Mam wrażenie, że autorka sama nie panowała nad tym co działo się z bohaterami i po prostu zostawiła tak tę historię, bez żadnych zmian.
„Złodziej mojego serca” to dark romans z wątkiem mafijnym. Bardzo lubię tego typu literaturę, ale tutaj czułam cały czas ogromny cringe. Szkoda, że nie widzieliście moich min podczas czytania… W książce jest mnóstwo spicy scen, które praktycznie za każdym razem, wywoływały u mnie ból głowy. I nie ja nie mam nic przeciwko takim scenom, ale błagam to było takie złe. Relacja głównych bohaterów, oparta tak naprawdę tylko właśnie na tych scenach.
Wiele wątków, wiele imion, wiele chaosu.
Książka zapowiadała się całkiem dobrze, ale do mnie nie trafiła. A szkoda.
[współpraca recenzencka z wydawnictwem LUNA]
Długo zastanawiałam się co mogę napisać o „Złodzieju mojego serca”… i ja naprawdę chciałabym, żeby to było coś pozytywnego. Serio. Niestety nie potrafię.
A nie! Jest jedna rzecz. Okładka. To jest zdecydowanie jedyny plus. Bo reszta… No nie.
Bohaterowie? Rocklyn, bogata dziewczyna, buntowniczka, córeczka tatusia, dowodzi w elitarnej szkole. Bastian, biedny mężczyzna,...
Czy lubię się z twórczością Jennifer L. Armentorout? Owszem. Czy książki z cyklu „Z ciała i ognia”, są lepsze od „Krwi i Popiołu”? A jakże!
„Cień w żarze” zostawił mnie z wielką niewiadomą, a ja bardzo nie lubię jak nic nie wiem. I tak sobie czekałam i czekałam i w końcu do moich rąk trafił egzemplarz „Światła w Płomieniu”. I co? I drugi tom również zostawił mnie z niewiadomą i z niecierpliwym oczekiwaniem.
Początkowo nie mogłam się za bardzo wkręcić w fabułę, ale koniec końców książkę czytało się fenomenalnie. Dużo akcji, świetne postaci, genialnie wykreowany świat, w którym są Pierwotni, bogowie, bożkowie i drakeni. No cudo!
Owszem były momenty kiedy się nudziłam i najchętniej pominęłabym te momenty, ale i tak bawiłam się świetnie.
Książka jest dobrze napisana, wciąga, bawi, można się też zestresować a nawet i zezłościć. Z jednej strony skupiała się na rozwijaniu relacji Sery i Nyktosa, a z drugiej miała właśnie ogrom akcji i to mnie się szalenie podobało!
Sera czasem mnie niezmiernie irytowała swoim zachowaniem, ale chyba był tak zamysł autorki prawda? Niemniej jednak uważam, że dziewczyna jest silną, niedającą sobie w kaszę dmuchać bohaterką. Jest też trochę zagubiona i czasem nie panuje nad emocjami. Nie oszukujmy się, też wiele przeszła i nikt nie traktował jej należycie. Ale jest taki jeden Pierwotny, który mimo jej wad i zdrady, dostrzega w niej tak zwane to COŚ. Seraphena jest ważna, nie to co ma w sobie, tylko właśnie ONA.
A Nyktos? No słuchajcie, ja typa kocham. Daddy? O boziuuu rozpływam się. Jako Pierwotny Śmierci jest niesamowicie silny, sieje postrach. Ale on jest tak dobry, tak wspaniały, poddani go kochają. Jest opiekuńczy w stosunku do Sery… Nie no typ jest taki, że się go kocha od razu. Ja bym się mogła tak nad nim rozpływać. I mimo tego, że usunął sobie kardię, nie wierzę, że nie jest zdolny do miłości. Uważam, że po prostu nie chce w to uwierzyć, że jest to możliwe. Wiele też poświęcił nie mówiąc o tym nikomu. I przez to też wiele wycierpiał. Ja jestem z nim z całym moim serduszkiem.
Ja przepadłam dla tej serii. Uważam, że jest o niebo lepsza od „Krwi i Popiołu”.
Zakończenie oczywiście zostawiło mnie z bolącą głową. Potrzebuję trzeciego tomu na wczoraj!
[współpraca recenzencka z wydawnictwem You&Ya i wydawnictwem Muza]
Czy lubię się z twórczością Jennifer L. Armentorout? Owszem. Czy książki z cyklu „Z ciała i ognia”, są lepsze od „Krwi i Popiołu”? A jakże!
„Cień w żarze” zostawił mnie z wielką niewiadomą, a ja bardzo nie lubię jak nic nie wiem. I tak sobie czekałam i czekałam i w końcu do moich rąk trafił egzemplarz „Światła w Płomieniu”. I co? I drugi tom również zostawił mnie z...
Na trzeci tom cyklu „Księżycowe Miasto” od Sarah J Maas, czekałam z ogromnym utęsknieniem. Kiedy rok temu skończyłam „Dom Nieba i Oddechu”, byłam w niezłym szoku. Krzyczałam chyba na całe osiedle, po zakończeniu tamtej części. Czy krzyczałam, czytając „Dom Płomienia i Cienia”? A jakże. I to jeszcze jak!
Zacznijmy od minusów. Jedynym minusikiem jaki mogę dać tej książce, to to, że czegoś lub raczej kogoś mi brakowało.
Spodziewałam się więcej bohaterów z ACOTARu, liczyłam również na pojawienie się postaci z GoT. No cóż nie można mieć wszystkiego. Liczę na to, że w piątym tomie Dworów, poznamy więcej szczegółów z tego co działo się, kiedy Bryce przebywała na Dworze Nocy.
A teraz same plusy i zachwyty.
Fabuła książki była niesamowita, dosłownie pochłonęłam tę cegiełkę! 1100 stron to jednak sporo, prawda? Ale wiecie co? Było warto. Cały czas coś się działo. Wspólnie z główną bohaterką, odkrywałam kolejne fragmenty układanki, poznawałam też nowe tajemnice, których ujawnienie sporo namieszało.
Bryce, wpadając do innego świata, nie znała niczego, ani nikogo. Ogólnie rzecz biorąc, nie było jej lekko. Ten wątek był świetnie poprowadzony i cieszę się, że Nesta i Azriel byli tam obecni. Ale, ale! Moi drodzy, żeby nie było za pięknie nasza Bryce wcale nie zaprzyjaźnia się z nimi (owszem musi zdobyć ich zaufanie, bo chce się wydostać z tego świata Fae i odrobinkę ich wykorzystuje), tylko nawija im makaron na uszy ;) Miała do uratowania swój świat i swoich bliskich, nic ją przed tym nie powstrzymało, nawet Az ze swoim Pogromcą. W tej części widać jak Bryce dojrzała, ale na szczęście zachowała swój charakterek i pozostała w niej ta pyskata i buntownicza część. Za to ją kocham. A relacja Bryce i Nesty? No coś wspaniałego, chciałabym jeszcze więcej.
W „Domu Płomienia i Cienia” oprócz rozwinięcia historii pozostałych bohaterów, poznajemy również nowych. Powiem Wam, że początkowo miałam problem, żeby przypomnieć sobie kto jest kim (pamięć jednak jest zawodna, a „Dom Nieba i Oddechu” czytałam dawno temu przecież), ale później już trybiki wskoczyły na odpowiedni tor. I znów świetnie poprowadzone wątki, wiele odpowiedzi na pytania.
Nie będę Wam opowiadać, co wydarzyło się w tej części, bo byłby to jeden wielki spoiler, a tego chcielibyśmy uniknąć, prawda?
Zdradzić mogę jedynie, że szalenie podobał mi się wątek Ruhna (RDCPOTVF) i Lidii. Świetnie poprowadzony, piękny wręcz. Serce mnie bolało, kiedy czytałam o tej dwójce… i miałam w sobie tak wiele emocji. Ruhn i Lidia, to zdecydowanie moja ulubiona para z tego cyklu.
Czytając trzeci tom miałam wielokrotnie stan przedzawałowy, płakałam (a już na kilkudziesięciu ostatnich stronach, to była istna historia), śmiałam się wspólnie z bohaterami i oczywiście co chwilę byłam w głębokim szoku.
Sarah J Maas jest niezaprzeczalnie Królową. Stworzyła niesamowity świat, pełen intryg, tajemnic, ale też pełen miłości i pięknej przyjaźni.
Jak tylko skończyłam książkę, już tęskniłam za bohaterami. Nadal tęsknię i nieustannie o nich myślę. Czekam na czwarty tom, bo wszystko wskazuje na to, że coś jeszcze się tam wydarzy.
współpraca recenzencka z wydawnictwem Uroboros
Na trzeci tom cyklu „Księżycowe Miasto” od Sarah J Maas, czekałam z ogromnym utęsknieniem. Kiedy rok temu skończyłam „Dom Nieba i Oddechu”, byłam w niezłym szoku. Krzyczałam chyba na całe osiedle, po zakończeniu tamtej części. Czy krzyczałam, czytając „Dom Płomienia i Cienia”? A jakże. I to jeszcze jak!
Zacznijmy od minusów. Jedynym minusikiem jaki mogę dać tej książce, to...
[współpraca recenzencka z wydawnictwem Hype]
„Iron Flame” była jedną z dwóch najbardziej wyczekiwanych przeze mnie książek w tym roku.
Szalenie się bałam, po opiniach zagranicznych, że się zawiodę. Na szczęście tak się nie stało.
Ja jestem zachwycona!
Drugi tom z serii Empireum, to powiedzmy sobie szczerze straszna cegła. 704 strony robią swoje i trochę zajmują czasu. Jednak moi drodzy, ja tę książkę dosłownie pochłonęłam. W dwa dni! Wiecie, z jednej strony to super, bo akcja mnie tak wciągnęła, że nie mogłam się oderwać. Jednak z drugiej? Tyle czekania, a tu dwa dni i pyk, po książce. Ale co tam, warto było.
Zacznijmy od tego, że zmieniłam swoje upodobania. Xaden Riorson? A kto to? Nie znam typa. Moim crushem bezapelacyjnie stał się Tairn. Kocham tego smoka. Rozwalił system. Był zabawny, władczy, silny. Chcę go mieć na własność.
W ogóle Tairn i Andarna, to tutaj największy plus. Smoczyca pokazała charakterek!
Nie będę opowiadać tutaj o fabule, bo nie chcę Wam spoilerować.
Cała historia relacji Violet i Xadena, była bardzo burzliwa i choć momentami Vi mnie irytowała (ale tylko odrobinę), to w pełni ją rozumiem.
W tej części wiele się dzieje (i jeśli ja byłabym autorką, podzieliłabym ten tom na dwa oddzielne, na szczęście nie jestem😊), jest masa plot twistów, miałam niejednokrotnie zawał i chciałam wyrzuić IF przez okno (tylko ze względu na to, że autorka doprowadzała mnie do palpitacji serca). Akcja jest poprowadzona doskonale, szczęka opadała mi moi drodzy niejednokrotnie.
A zakończenie? No cóż… zwaliło mnie z nóg i pozostawiło z ogromnym kacem czytelniczym. Jednak mogę Wam zdradzić, że po przeczytaniu „Czwartego Skrzydła” wysnułam pewną teorię, która potwierdziła się w „Żelaznym Płomieniu”.
Czekam z niecierpliwością na trzeci tom, czyli „Onyx Storm”, który swoją premierę będzie mieć już w styczniu 2025 roku. Czyli co? Zamykamy oczy i budzimy się w przyszłym roku 😉
[współpraca recenzencka z wydawnictwem Hype]
„Iron Flame” była jedną z dwóch najbardziej wyczekiwanych przeze mnie książek w tym roku.
Szalenie się bałam, po opiniach zagranicznych, że się zawiodę. Na szczęście tak się nie stało.
Ja jestem zachwycona!
Drugi tom z serii Empireum, to powiedzmy sobie szczerze straszna cegła. 704 strony robią swoje i trochę zajmują czasu....
Pierwszy tom dylogii „Gamerka” od Katarzyny Wycisk, przeczytałam całkiem niedawno, bo w lutym. I jak pewnie pamiętacie byłam zachwycona. „Gamerka. Gra o wszystko” była bardzo wyczekiwana przeze mnie.
Byłam bardzo ciekawa jak dalej potoczą się losy Wiktorii i Kiliana, bo w poprzednim tomie nic nie było pewne, ale także tego, czy ta część również mnie tak zachwyci.
I wiecie co? Ja nie mogę dalej wyjść z podziwu, jak ta książka jest niesamowita.
Kasia zafundowała nam tutaj taką jazdę bez trzymanki, że głowa mała. Historia jest bardzo naładowana różnymi emocjami. Autorka poruszyła bardzo ważne kwestie i trudne kwestie. Mamy tu ból naszych bohaterów (bo i Ostra i Kilian, cierpią), brak zrozumienia, cierpienie, skrzywdzenie, no i miłość. Uważam, że dzięki miłości (oczywiście ważne jest też wsparcie specjalistów) da się przepracować traumy, da się wyjść z najgorszego bagna.
Drugi tom jest o wiele poważniejszy, trzeba też się trochę zastanowić nad tym co ludzie, którzy cierpią psychicznie, przechodzą, czego doświadczają i jak wygląda ich życie właśnie w takim momencie.
Cały czas jak myślę o tej historii, jestem w wielkich emocjach. Ta przeprawa Kilian przez traumę… bardzo to odczułam.
Bardzo podobało mi się jak Kasia poprowadziła wątek z relacją między Wiki a Kilianem. Był on momentami bolesny, ale moje serce zostało ukojone.
Świetnie również bawiłam się podczas czytania o środowisku esportu. Widać tu świetne przygotowanie autorki, czapki z głów.
Pełna jestem podziwu, bo autorka stworzyła niesamowitą historię, która daje wiele do myślenia.
Uwielbiam tę książkę! Polecam serdecznie!
[współpraca recenzencka]
Pierwszy tom dylogii „Gamerka” od Katarzyny Wycisk, przeczytałam całkiem niedawno, bo w lutym. I jak pewnie pamiętacie byłam zachwycona. „Gamerka. Gra o wszystko” była bardzo wyczekiwana przeze mnie.
Byłam bardzo ciekawa jak dalej potoczą się losy Wiktorii i Kiliana, bo w poprzednim tomie nic nie było pewne, ale także tego, czy ta część również mnie tak zachwyci.
I...
Długo szukałam książki o takiej tematyce. To książka w klimacie, jednego z moich ulubionych seriali. Jeśli znacie „Supernatural”, to wiecie o co mi chodzi.
Demony, egzorcyści, głosy w głowie, walka dobra ze złem, intryga… to jest to co lubię!
„Black Bird Academy. Zabij Mrok.” to pierwszy tom trylogii, autorstwa Stelli Tack i ja jestem totalnie zakochana.
Życie Leaf Young jest powiedzmy normalne. Mieszka w Nowym Jorku, pracuje jako kelnerka, niedawno rozstała się z facetem (typ jest dramatyczny), spotyka się z przyjaciółmi, no ogólnie typowe życie. Jednak jeden wieczór wszystko zmienia. Wyjście do klubu z przyjaciółkami, dla Leaf kończy się dosyć tragicznie.
Po wszystkim dziewczyna odzyskuje przytomność w lochach Akademii, nie wierzy własnym uszom. Falco, jak się okazuje – egzorcysta - oznajmia jej, że jej ciałem zawładnął demon, i to tuż po tym, jak wbił jej nóż w samo serce! Najpierw Leaf jest przetrzymywana w lochach, później jednak zostaje przyjęta do Akademii i zmuszona do współpracy z mającym kija w czterech literach, Falco. Pamiętajcie, że ma w sobie demona!
Książka jest pełna akcji, ciekawych postaci i oczywiście jest przezabawna. Zwłaszcza demon Lore, który siedzi w głowie naszej bohaterki. Sarkastyczny, przezabawny, mający tajemnice i bardzo inteligentny demon! Można na początku go nie lubić (bo wiecie, koleś w końcu opętał biedną dziewczynę), ale to jest jednak ten typ, którego się kocha. Powiem wam, że zaśmiewałam się czasem w głos, zwłaszcza w momencie, kiedy ów demon śpiewał „All by myself, don`t wanna be. All by myself, anymoooore”!
Leaf i Falco również podbili moje serduszko. Zwłaszcza Falco, trochę buc, ale według mnie skrywający wiele dobrego i uroczego w środku.
To świetne urbanfantasy, w którym znajdziecie takie motywy enemies to lovers, dark academia, motyw szkolenia i oczywiście mój ulubiony slow burn. Nie brakuje również spicy scen. Jedyny minus, jak dla mnie to to, że w pewnych momentach akcja działa się za szybko.
Świetnie się bawiłam przy tej książce i już nie mogę się doczekać drugiego tomu, bo powiem wam, że zakończenie bardzo mnie zaskoczyło.
[współpraca recenzencka z Wydawnictwem Jguar]
Długo szukałam książki o takiej tematyce. To książka w klimacie, jednego z moich ulubionych seriali. Jeśli znacie „Supernatural”, to wiecie o co mi chodzi.
Demony, egzorcyści, głosy w głowie, walka dobra ze złem, intryga… to jest to co lubię!
„Black Bird Academy. Zabij Mrok.” to pierwszy tom trylogii, autorstwa Stelli Tack i ja jestem totalnie zakochana.
Życie Leaf...
Jeśli macie dosyć szarugi za oknem i chcecie poczuć odrobinę słońca☀️to ta książka jest dla Was!
Dzięki „The Reunion” od Kit Frick, wybierzecie się razem z klanem Mayweatherów, na zjazd rodzinny do Meksyku⛱️
Brzmi dobrze, prawda? Wyobraźcie to sobie… plaża🏖️, słoneczko ☀️, zimne napoje🍹, egzotyczne owoce🍍 i zbrodnia😱 Tak, dobrze widzicie zbrodnia. Bo ta książka to thriller YA. I jestem mega szczęśliwa, że mogę być patronką tej historii♥️
Jedenaście osób wyjeżdża na wakacje, do domu wraca tylko dziesięcioro. Co tam się wydarzyło? Kto zginął? Jakie tajemnice ukrywają przed sobą członkowie rodziny? Tego dowiecie się czytając „The Reunion”.
Ta książka to prawdziwy strzał w dziesiątkę! Świetnie poprowadzona wieloosobowa narracja, ciekawi bohaterowie, no i oczywiście cudowny Meksyk! Tutaj każdy z klany Mayweatherów skrywa wiele tajemnic. A to jest to, co lubię! Do ostatnich stron zastanawiałam się KTO?!
Trzymający w napięciu, sprawiający że do końca nic nie jest pewne, thriller.
I słuchajcie, teraz najlepsze… skrzydełko książki pachnie 🍍To jest obłędne!
Polecam Wam serdecznie! Nie pożałujecie!
współpraca reklamowa z HarperYA
Jeśli macie dosyć szarugi za oknem i chcecie poczuć odrobinę słońca☀️to ta książka jest dla Was!
Dzięki „The Reunion” od Kit Frick, wybierzecie się razem z klanem Mayweatherów, na zjazd rodzinny do Meksyku⛱️
Brzmi dobrze, prawda? Wyobraźcie to sobie… plaża🏖️, słoneczko ☀️, zimne napoje🍹, egzotyczne owoce🍍 i zbrodnia😱 Tak, dobrze widzicie zbrodnia. Bo ta książka to...
„Podłe kłamstwa” od Parker S. Huntington to książka, którą połknęłam w dwa wieczory. Nie jest to może najlepsza książka, jaką przeczytałam w swoim życiu, ale świetnie się przy niej bawiłam i o to chyba w tym wszystkim chodzi.
Książkę czyta się szybko, choć nie wkręciłam się w historię od razu. Początkowo nie bardzo wiedziałam o co chodzi, tyle się działo. Stopniowo historia stała się bardziej zrozumiała i już nie mogłam się od niej oderwać. Jest to opowieść o tym, jak decyzja ludzi może wpłynąć na życie innych. Jak oszustwa i kłamstwa mogą wszystko zmienić. Mamy tutaj też piękną przyjaźń i wielką miłość. I oczywiście wybaczenie. Wybaczenie innym za ich błędy, ale również wybaczenie sobie.
Nash jest pełen bólu, Emery również. Ich uczucie się rozwija, wzajemnie pomagają sobie w cierpieniu (nawet jeśli o tym nie wiedzą). On jest skomplikowany, tak samo jak nasza główna bohaterka. Mimo dużej różnicy wieku, tworzą idealny duet.
„Podłe kłamstwa” to ciekawa historia, może czasami trochę przydługawa, ale mnie chwyciła (ciut ciut) za serce.
„Podłe kłamstwa” od Parker S. Huntington to książka, którą połknęłam w dwa wieczory. Nie jest to może najlepsza książka, jaką przeczytałam w swoim życiu, ale świetnie się przy niej bawiłam i o to chyba w tym wszystkim chodzi.
Książkę czyta się szybko, choć nie wkręciłam się w historię od razu. Początkowo nie bardzo wiedziałam o co chodzi, tyle się działo. Stopniowo...
[współpraca reklamowa z Flow Books]
„miłość nie jest niedogodnością, nie jest błędem, a niebezpieczeństwo dodaje jej wartości”.
Brak mi słów. I czuję pustkę. W momencie kiedy zamknęłam książkę poczułam tak niesamowity ból… ból za tym co zostawiłam, co skończyłam. Nie sądzę, żeby jakiekolwiek słowa, mogły opisać to, co trylogia Bractwa Kruków od Kate Stewart, ze mną zrobiła.
„Flock” był dużym zaskoczeniem i takim wiecie, powiewem świeżego powietrza. „Exodus” złamał mi serce, rozwalił mnie na kawałeczki. Natomiast „The Finish Line” dało mi miłość, braterstwo i zamknięcie, którego potrzebowałam.
Dało też dużo wyjaśnień i zupełnie inne spojrzenie na Francuzika (chociaż i tak w drugim tomie skradł moje serduszko, mimo wszystko).
„The Finish Line” to historia Tobiasa, odkrywająca tajemnice stające za człowiekiem, który wraz ze swoimi braćmi, KRUKAMI, postanowił zmienić świat. Ezekiel Tobias King jest wszystkim. Jest potężny, silny, ale też słaby, za sprawą swojej miłości. Miłości do swoich braci i przede wszystkim, ukochanej Cecelii. Nieustannie toczy bitwę polegającą na myśleniu, że na nią nie zasługuje, odpychaniu jej, aby ją chronić lub kochaniu jej mocno i agresywnie, aby zetrzeć resztki jej uczuć do Seana i Dominica.
Francuzik miał tak bardzo skomplikowane myśli i uczucia, że kiedy został pozbawiony pracy (w sumie to sam się udał na ten urlop), poświęcił wszystko, aby pokazać Cee, jak bardzo mu zależy, zobaczyłam go takim, jaki jest naprawdę. Samotny człowiek, który poświęcił swoje całe życie, aby chronić innych, w końcu znajduje jedyną rzecz (a raczej osobę), która przynosi mu pocieszenie i jest mu przeznaczona.
A Cecelia? No zrobiła wielki progres, ze szczeniaczka stała się prawdziwą twardą babką! Walczyła o siebie. Naprawdę doceniam to, jak Cecelia tak bardzo dojrzała od czasu pierwszej książki. Tobias popełnił wiele błędów, chociaż powód porzucenia jej nie był głupią wymówką i miał w tym szaleństwie metodę. Cee chciała, żeby przyznał się do tego co jej zrobił i jaki sprawił jej ból, zmuszając go do zastanowienia się nad tym, dlaczego jest nieufna i nie dopuszcza go do swojego serca. Podobało mi się, jak bardzo Cecelia sprawiała, że Tobias się płaszczył i jak ciężko musiał pracować, aby odzyskać jej zaufanie. Zmusiła go do stworzenia własnej ścieżki życia, sprawiła, że po raz pierwszy od wielu lat, musiał postawić swoje uczucia na pierwszym miejscu.
To było niezwykle emocjonalne i satysfakcjonujące zakończenie tej serii. Od początku nie mogłam się nadziwić wszystkim retrospekcjom. W końcu uzyskałam odpowiedzi, których od pierwszego tomu serii i zdecydowanie spodobał mi się wątek romansu zawarty w tej książce! To było po prostu słodkie zakończenie tej historii, która z pewnością dostarczyła wielu emocji.
I wiecie co? Nigdy nie jest za późno na miłość, jeśli ktoś jest komuś przeznaczony, to pomimo wielu burz, bólu, cierpienia czy lat nieobecności tej drugiej połówki, w końcu znajdzie się z nami namecie.
Myślę, że jest to seria, którą powinniście poznać w ciemno. A jeśli jest tutaj ktoś kto czyta lub kończy trzeci tom, to cóż… co za popieprzoną i piękną podróż przeszliśmy!
„Bracia ponad wszystko.”
[współpraca reklamowa z Flow Books]
„miłość nie jest niedogodnością, nie jest błędem, a niebezpieczeństwo dodaje jej wartości”.
Brak mi słów. I czuję pustkę. W momencie kiedy zamknęłam książkę poczułam tak niesamowity ból… ból za tym co zostawiłam, co skończyłam. Nie sądzę, żeby jakiekolwiek słowa, mogły opisać to, co trylogia Bractwa Kruków od Kate Stewart, ze mną...
„Władca Gniewu” to pierwszy tom z nowej serii „Władcy Grzechu” od Any Huang.
Ja bardzo się lubię z twórczością Any Huang. Choć do „Miłości” z serii „Twisted” miałam początkowo ogromne wątpliwości, które jednak się rozwiały.
Świetnie bawiłam się przy tej powieści. Serio. Udawane małżeństwo? Uwielbiam. Miliarder? No ba!
Dante Russo to człowiek, który najlepiej czuje się, gdy sprawuje kontrolę, zarówno w życiu osobistym jak i zawodowym. Nigdy nie planował się żenić, do momentu kiedy zostaje zaszantażowany. Aby ratować tyłek swojego brata, musi zaręczyć się z kobietą, której w ogóle nie zna. Vivian Lau, to dziedziczka jubilerskiej fortuny oraz córka jego aktualnego wroga, Francisa Lau. Dla Vivian, te zaręczyny też nie są spełnieniem marzeń. Jednak posłusznie spełnia oczekiwania swojej rodziny. I tak moi drodzy, para ze sobą zamieszkuje. Dante szuka sposobu, aby wykręcić się z tego narzeczeństwa. Ma plan zemsty. Między naszymi „gołąbeczkami” początkowo nic nie gra i nie śpiewa, ale stopniowo, krok po kroku, zaczyna wrzeć. I to jak. Coś i w niej i w nim zaczyna kiełkować. Ale jak wiecie, nie zawsze jest pięknie i kolorowo i tak jakbyśmy chcieli. Sprawy się komplikują. A jak? Tego dowiecie się jak sięgniecie po książkę.
Książka jest wciągająca, zabawna, czyta się ją z przyjemnością. Sprawia, że czytelnik chce wiedzieć, jak potoczą się dalsze losy tej dwójki.
Jedynym i jak dla mnie ogromnym problemem, jest tłumaczenie hot scen. Uważam, że można było to inaczej przetłumaczyć, ze smakiem, nie tak dosłownie jak nam podano. Bo jeśli mam być szczera, ja poczułam ogromne ciarki żenady w pewnych momentach. Czytając te same sceny w języku angielskim, brzmiało to zupełnie inaczej.
Mimo wszystko, bardzo polecam tę książkę. Ja jestem zauroczona władczym, odrobinę grubiańskim Dante Russo.
„Władca Gniewu” to pierwszy tom z nowej serii „Władcy Grzechu” od Any Huang.
Ja bardzo się lubię z twórczością Any Huang. Choć do „Miłości” z serii „Twisted” miałam początkowo ogromne wątpliwości, które jednak się rozwiały.
Świetnie bawiłam się przy tej powieści. Serio. Udawane małżeństwo? Uwielbiam. Miliarder? No ba!
Dante Russo to człowiek, który najlepiej czuje się,...
Wiecie co? Przez ostatnie kilka dni, należałam do watahy wilków z Green Creek. To była niesamowita przygoda. Jestem oczarowana tą historią. I szalenie się cieszę, że mogłam poznać twórczość TJ Klune. Oczywiście, słyszałam o tym autorze, ale jeszcze nigdy nie sięgnęłam po coś spod jego pióra. I to był ogromny błąd.
Nie mogę przestać myśleć o tych książkach.
Podczas lektury „Wilczej Pieśni” byłam jak zahipnotyzowana. Ox w wieku dwunastu lat, zostaje porzucony przez ojca, który przez całe jego krótkie życie wmawiał mu, że jest nikim i ludzie będą go źle traktować. Zostaje sam z matką, uważany jest za dziwaka i tak sobie żyje, z dala od innych. Jest tylko on, jego mama, Gordo, który pomógł mu w trudnych chwilach i kilku znajomych z warsztatu. Kiedy na jego drodze staje Joe oraz rodzina Bennettów, wszystko się zmienia.
Jest to powieść o rodzinie, o przedkładaniu dobra osób, które kochamy nad własne, o przyjaźni, dojrzewaniu, o wybaczaniu, o miłości, o żałobie oraz o leczeniu ran. Sprawiła, że wiele razy moje serce gubiło rytm. Ta książka boli, ale jednocześnie otula ciepłem jak kocyk. Kiedy tylko skończyłam ten tom wiedziałam, że muszę szybko sięgnąć po drugi.
A, mnie ten smut w ogóle nie przeszkadzał.
Wiecie co? Przez ostatnie kilka dni, należałam do watahy wilków z Green Creek. To była niesamowita przygoda. Jestem oczarowana tą historią. I szalenie się cieszę, że mogłam poznać twórczość TJ Klune. Oczywiście, słyszałam o tym autorze, ale jeszcze nigdy nie sięgnęłam po coś spod jego pióra. I to był ogromny błąd.
Nie mogę przestać myśleć o tych książkach.
Podczas lektury...
„Poison Roses” to obowiązkowa lektura dla każdej fanki dark romansu. To historia, od której nie można się oderwać i zarwie się dla niej nockę. EPICKA. Dosłownie. Czy mam obsesję na punkcie „Bellerose”, a jakże! Czy potrzebuję na wczoraj drugiego tomu? Jeszcze jak! W tej książce znajdziecie tak wiele! Why choose, wątek mafijny, romans z gwiazdami rocka, niepokój, tajemnice oraz napięcie. Uwierzcie mi, że to jest niesamowita historia! Jeśli potrzebujecie książki, która zaczyna się z hukiem i ciągnie dalej, to jest to strzał w dziesiątkę!
[patronat medialny/współpraca reklamowa]
„Poison Roses” to obowiązkowa lektura dla każdej fanki dark romansu. To historia, od której nie można się oderwać i zarwie się dla niej nockę. EPICKA. Dosłownie. Czy mam obsesję na punkcie „Bellerose”, a jakże! Czy potrzebuję na wczoraj drugiego tomu? Jeszcze jak! W tej książce znajdziecie tak wiele! Why choose, wątek mafijny, romans z gwiazdami rocka, niepokój, tajemnice...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to