-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać362
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2021-08-14
2020-07-01
2021-03-14
2021-01-02
2019-06-04
2021-01-01
2019-12-30
2019-12-17
2019-12-30
2020-01-08
2020-01-24
2019-07-02
2020-01-04
2017-01-19
Jeżeli od pewnego czasu śledzicie mojego bloga, z pewnością wiecie, że moją drugą największą pasją po książkach jest historia. Uwierzcie mi, jest to chyba jedyny przedmiot, którego nauka po prostu przynosi mi samą frajdę. Jednak czy kiedyś się zastanawialiście, skąd nasza wiedza na temat minionych dziejów pochodzi?... Oczywiście, jeżeli chodzi o ostatnie stulecia możemy opierać się na kronikach, dokumentach i innych źródłach pisanych. Ale co gdy spoglądamy nie kilkaset lat wstecz, ale kilka tysięcy? No cóż, wtedy jesteśmy zdani na odkrycia pochodzące ze znalezisk archeologicznych.
Książka Zenona Kosidowskiego „Gdy słońce było bogiem” wydana po raz pierwszy w 1956 roku opowiada właśnie o dziejach archeologii oraz zapomnianych cywilizacjach. I może nie brzmi to zbyt zachęcająco, ale uwierzcie mi, że pozycja ta jest naprawdę godna uwagi.
RESZTA RECENZJI: http://ksiazkoholizm--postepujacy.blogspot.com/2017/03/065-gdy-sonce-byo-bogiem-zenon.html
Jeżeli od pewnego czasu śledzicie mojego bloga, z pewnością wiecie, że moją drugą największą pasją po książkach jest historia. Uwierzcie mi, jest to chyba jedyny przedmiot, którego nauka po prostu przynosi mi samą frajdę. Jednak czy kiedyś się zastanawialiście, skąd nasza wiedza na temat minionych dziejów pochodzi?... Oczywiście, jeżeli chodzi o ostatnie stulecia możemy...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-04
2018-08-18
2018-03-05
2017
2018-12-12
2019
Postaram się napisać to najdelikatniej jak się da, ale zaznaczam, że jestem cięta na mierne książki zasłaniające się "ważnymi treściami". I widząc ton, w jakim napisane są inne opinie zaznaczę na początku - oceniam tę konkretną pozycję. Nie Pileckiego czy jego bohaterstwo, duchowość, charakter, tylko ten twór paraliteracki, który dane mi było przeczytać.
Nie mam bladego pojęcia, jakim cudem tak źle napisana książka może być oceniana tak wysoko. Teksty autorki przypominają bardziej rozprawki szkolne niż jakąkolwiek formę nadającą się do publikacji. Trudno mi uwierzyć, że osoba, która ma doktorat jeszcze z nauk humanistycznych, czyli domyślam się, że trochę prac pisemnych w swoim życiu musiała wyprodukować, może pisać jak gimnazjalistka.
Jednocześnie mamy do czynienia z kompozycyjnym chaosem, gdzie teksty są umieszczone w losowej kolejności (tylko kilka pierwszych zachowuje porządek powiedzmy chronologiczny), bez większego sensu, a na domiar złego autorce zdarza się powtarzać. Przez to wszystko mam wrażenie, że zamiast pełnoprawnej książki trzymam w dłoniach półprodukt. Bez żadnej obróbki, a już na pewno bez udziału jakiejkolwiek korekty czy redakcji.
Styl pisania Mandreli... Znowu, stricte rozprawkowy. Nic sobą nie wnosi, nie jest żadną wartością dodaną. Autorka często popada w łopatologię i często wygłasza nic niewnoszące truizmy.
Nie jestem pewna czym ta książka w zamyśle miała być. Jeśli jakimś rodzajem analizy, to przykro mi, ale żadna praca ponad przytoczenie suchych faktów czy bardzo obszernych cytatów i rzucenie kilku ogólników, nie została wykonana. Autorka cały czas śliska się na poziomie frazesów, kompletnie nie wykonując żadnego pogłębienia psychologicznego postaci. Po tak ambitnym planie oczekiwałabym czegoś więcej niż nazwanie cech charakteru i poparcie ich fragmentami np. raportu. Cała książka jest odtwórcza względem wspomnień, dokumentów czy zapisków, a wnioski, jakie na ich podstawie wyciąga autorka, nie są niczym odkrywczym, a w zasadzie nie wychodzą poza truizmy. Już pomijając fakt, że przez jednostronne pokazanie bohatera bliżej tej pozycji do hagiografii niż jakiegokolwiek rzetelnego dzieła.
Naprawdę są na rynku lepsze książki o postaci Pileckiego, a zapewniam, że każdy czytelnik jest w stanie na ich i ogólnodostępnego raportu podstawie wyciągnąć identyczne wnioski jak Mandrela i nie ma konieczności czytania akurat tej konkretnej pozycji.
Postaram się napisać to najdelikatniej jak się da, ale zaznaczam, że jestem cięta na mierne książki zasłaniające się "ważnymi treściami". I widząc ton, w jakim napisane są inne opinie zaznaczę na początku - oceniam tę konkretną pozycję. Nie Pileckiego czy jego bohaterstwo, duchowość, charakter, tylko ten twór paraliteracki, który dane mi było przeczytać.
więcej Pokaż mimo toNie mam bladego...